Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
O w mordę... no to już zakrawa na kryminał. Widziałyście taki film : "Serce starzysty" ? Stara dość komedia, ale rewelacyjna. Tam jest właśnie taki przypadek, jak zdrowego faceta z pomyloną kartą biorą na operację. Facet przechodzi wycięcia czego popadnie, setki szwów itd. A że jest mafiozem, seryjnym zabójcą, to oczywiście jest ubaw po pachy. Jak widać.... do czasu, dopóki życie nie napisze komuś takiego scenariusza. I wtedy zabawnie jużnie jest :( Karen ko, jak by to było cudnie, gdybyś mogła sie tej astmy pozbyć! Zycze Ci tego z calego serca.
-
Ja też miałam przeboje z pomidorami, jak się urodziła Nastusia. Każdego dnia jadłam pomidory na kanapkach. No i małą wysypało... ha ha A ja się dziewiłam czemu :)
-
Psikulcu - wypróbowałam opisaną przez Ciebie metodę do odbijania, ale chyba jestem trąba straszna i robię coś nie tak, bo jedyny efekt jaki uzyskalam do wymiotki baaardzo dalekiego zasięgu :( Sadzać trzeba dziecko tyłem do siebie, tak? I jedną ręka podtrzymywać główkę a drugą położyć na brzuszek? Ratunku.... daj jakieś wskazówki! Karen ko jesteś na jakiejś diecie? Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale Zosia jest chyba na butli , mam racje? W takim razie moje pytanie jest bez sensu. A pytam, bo jużmi się mózg lasuje. Na Kafeterii - jak to na Kafetrii - woja w temacie byc czy nie być na diecie. W Anglii taki temat w ogóle nie istnieje i je się wszystko. Ja najpierw byłam na diecie, ale po woli odpuszczam, bo w sumie trafiły do mnie argumenty paru osób - dość racjonalne. Ale jednak nie potrafię tak "popłynąć na maxa". Może siła przyzwyczajenia.... Myshko - nasze żalezko syczy parą, ale robi to tak, jak zadne poprzednie. Za każdym razem każdy kto to słyszy podskakuje z zawałem serca :) Zdjęcia....a tak, zaraz coś wygrzebię :) Robię nawet trochę, ale nigdy nie mam czasu ściagnąć. A Nastusia miała wczoraj swój występ sekcji tanecznej :) No cóż.... po kilku lekcjach był to raczej ubaw po pachy, niemalże thriller Michaela Jacksona, ale co tam! Ważna, że dzieciaki mają frajdę z tymi tancami.
-
Własnie! Zapomniałam napisać - Max tez oblazł ze skóry. Prawie 3 tygodnie mu to zajeło. Jak waz. I Nastusia tez tak miala. I po dzis dzien nie ma zadnej alergii. Wiec mysle ze to dosc popularne i pewnie przytrafia sie wielu dzieciom. I jeszcze miałam napisać, ze Nastusia tez obcałowuje Maxa 30 razy na minute i mamy te same dylematy co Karen ka - jak tu reagowac. Tak wiec staramy sie nie interweniowac zbyt czesto. Trudno- Max musi przywyknac do trudnych ( ha ha ) warunków. Póki co nauczył sie spac przy wszelkich hałasach - z których najgorszym jest nasze żelazko. Co to za diabelskie dzwieki z siebie wydaje - to słowa tego nie opisza. Jakis obłakaniec je chyba zaprojektował. No, musze konczyc - klient u baru....
-
Jajks, Karen ko - chyba mogłabym w 90% podpisać się pod Twoim wpisem w niemal każdej kwestii, którą poszuszyłaś ( prócz szpitala ). Max śpi w nocy, budzi się 2 razy na jedzenie i od razu zasypia, czasem ciężko mu się odbija, okropnie zaczął ulewać z tej okazji. Lubi natomiast kąpiele, choć jego cierpliwość gdy jest głodny jest dokładnie taka jak Zosi. Musi być podane NATYCHMIAST :) Tyle, że mnie chyba łatwiej w tej kwestii, bo mam pod ręką ten jego bar mleczny. Proszę napisz o tym dlaczego i jak lekarz Wam tłumaczył, że nie wolno dziecka do słońca. Przyznam, że u nas też od razu mi to zalecono, celem wyzbycia się tej żółtaczki poporodowej. Tak więc nadal Maxa smażę, ale może nie powinnam? Oczywiście bez przesady i nie na otwartym pełnym słońcu ( no ale gdzie takie jest w Anglii??? ) Te przeganianie Was po lekarzach po porodzie to jakiś kolejny rozdział horroru! Mnie kazali leżeć martwym bykiem, wszystko podsuwali pod nos ( dosłownie, nie w przenośni ), w domu miałam już z 8 wizyt różnych położynych, pediatrów - żebym sama nie musiała dupska ruszać z wyra....A ja się dziwiłam, że te angielskie mamusie takie "wypasione". No nie dziwię się już :)
-
Walczyć? Myshko, William Wales nie toczył większych bitew w życiu! Anastazja nadal wszystko rozumie po polsku, bo my rozmawiamy w domu tylko po polsku między sobą, natomiast ona.... uparcie po angielsku. Walczę, ale po woli siła mnie opuszcza. Myślałam, że jak będę jej kazała powtarzać wszystko co powiedziała jeszcze raz, ale po polsku, to w końcu ją znudzi te repetowanie. Ale skąd! O ile na początku jeszcze się starała, tak teraz ma w nosie. Jak powiem, że nie będę jej słuchać dopóki mówi po angielsku, to rezygnuje po prostu :( Natomiast - o dziwo! - do Maxa zwraca się wyłącznie po polsku! Zdumiewa mnie to niezwykle. Nawet piosenki układa dla niego, kołysanki, stara się rymować - i to wszystko po polsku. A wystarczy, że odwróci głowę w moją stronę i .... koniec polskiego :( Faktem jest, że Anastazja nie ma żadnych koleżanek mówiących po polsku. To znaczy jest jedna i jeden kolega, ale widzą się tak rzadko, że można tego nie liczyć w ogóle. Nie wiem czy naciskać, czy nie naciskać? Kuk, a u Ciebie?
-
Dziewczyny, nie wiem czy już kiedyś nie pytałam, ale chyba nie. Ciekawi mnie w jakim języku rozmawiają ze sobą wasze dzieci? Mysho? Kuk? Nie przy wspólnej rodzinnej kolacji na przykład, ale kiedy są tylko we dwoje, w swoim pokoju, czy na podwórku. Czy wolą porozumiewać się po polsku, czy łatwiej im to przychodzi po francusku/włosku? Czy próbujecie na to wpływać, czy zostawiacie im w tym pelną swobodę?
-
Kuk - organizacyja u Shallikowców = 0. Nul. Totalny chaos. Jestem na każdy gwizdek juniora. Ale tylko dzięki karmieniu na żądanie unormowała mi się laktacja i wreszcie jest tyle ile potrzeba. No, ciągle ciut za dużo, ale już lepiej niż było. Na razie nie mamy żadnych stałych pór, niczego nie robimy o tym samym czasie i toniemy w bałaganie organizacyjnym, jak przeciętny oddział ZUSu :) Czasami mam wrażenie, że zwariuję. Są chwile, gdy brakuje mi tylko ujadającego psa i dwóch wrzeszczących papug w klatce - i spokojnie możnaby mnie zakutać w biały kaftan. Ale jednak większość dnia ciągle upływa przyjemnie - Nastusia w szkole, junior śpi, a ja razem z nim. Bajeczka. Sajgon zaczyna się po południu. Kuk, jak Ty dajesz radę przy trójeczce, tego nie wiem, myślę, że stosujesz jakieś magiczne rytuały, zaklęcia, szamanskie tańce. Nie wnikam. Podziwiam. Proszę o receptę.
-
Barwo Franio! Doskonałe wieści! A ja napiszę w wolniejszej chwilce.
-
Karen ko - wypoczywaj, wyleguj się, pozwól obsługiwać i wyręczać - a będziesz mieć więcej czasu na nasze forum ( ha ha ha, ale jestem, co? ) Zdjęcia śliczne. A co, powtózę się - Zosia jest przeurocza! Psikulcu mnie też wzruszają noworodki. Choć nie wiem czy z typowego powodu. Bo nie dlatego że są słodkie, bo ja ciumkać nad nikim nie potrafię, gugać i wydawać tych dziwnych dźwięków, seplenić i bełkotać. Wzrusza mnie ich bezradność, nieporadność, niewinność i całkowita zależność od kogoś. To takie.... wyjątkowe. Pojawiają się nie świecie nie z własnej woli, i przez długie lata są całkowicie zależne od czyjejś złej lub dobrej woli. Ta ich bezbronnosc, ufnosc i nieswiaomosc....jaki ten swiat jest... to mnie wzrusza. Myszko, tak Anastazja potrafi byc wspaniala...ale jak nikt na swiecie dba o równowage w przyrodzie :D A to oznacza, ze po kazdym akcie wspaniałosci serwuje nam cos dla przeciwwagi... A z rzeczy skrajnie przyziemnych... znów dostalismy informacje ze szkoly, ze w klasie pojawił sie przypadek wszawicy :( ech..... znów blady strach padl na mnie. Tym razem jednak Nastusia sama mnie poinformowala u kogo widziala na wlosach łazace robaki ( jak to ujela ), wiec przynajmnie wie od kogo trzymac sie z daleka. A z drugiej strony jakie to przykre dla tamtego dziecka. Przeciez to nie jego wina osobista, ze ma wszy. Rodzicom nalezaloby sie powiedziec do sluchu.
-
bbeettiixx - dzięki za radę :) Ale nie wiem czy warto, bo gdybyśmy były na prywatnym forum nigdy nie poznałybyśmy Psikulca i Marji pewnie też by nie dołączyła :) Szkoda by było. A tak, może zawsze ktoś fajny jeszcze sie przyłączy? Ale może inne dziewczyny się wypowiedzą. Co sądzicie? P.S. Już poszło na skrzynki.
-
Ile to już dni minęło? Kuk, masz wieści, jak Karen ka się czuje? Jak Zosia? Dziewczyny, dziś Anastazja pobiła samą siebie. Rano otrzymałam do łożka zaproszenie na śniadanie ( na piśmie! ). Schodzę i.... co zobaczyłam, to Wam nie napiszę. Zaraz wyślę Wam na skrzynki. :D
-
Rany boskie....Kuk....czy Karen ka moze wezwac do szpitala prawnika, nie wiem, kogos kto by ją reprezentował w takiej chwili? Przecież to jakiś horror bez konca! Czekam na dalsze wiesci - mam nadzieję, że juz lepsze. Karen ko - nie daj się!
-
cholera, napisalam sie i mi zezarlo!!!!!!!!!! wiec jeszcze raz: Karen ko- najserdeczniejsze gratulacje!!!!!!!
-
A ja już mocno zaciskam kciuki za Ciebie Karen ko! Do usłyszenia jak najszybciej! I nie waż się nawet przesłać nam później mniej niż 100 zdjęć! Obliguję Cię odgórnie! :D Tak, to niesamowite, jak wszystko może być kompletnie różne. I pomyśleć, że ja po pierwszym dziecku myślałam, że już wszystkie rozumy zjadłam, mądrość mi się sączy uszami i nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć :)
-
Ha! U nas niespodzianka za niespodzianką. Wszystko jest kompletnie inaczej niz z Anastazją. Wszystko! 1) Max ssie tak delikatnie, że dosłownie tego nie czuję. W ogóle. Czasem muszę spojrzeć w dół, żeby wiedzieć czy jeszcze ssie, czy już zasnął. ( Anastazja wyciskała ze mnie łzy do 3-go miesiąca ) 2) Max przesypia kawał czasu w nocy, a nawet jak się budzi to tylko na małą przekąskę i śpi dalej ( Anastazja jadła co pół godziny i zaraz po tym była wielka kupa, więc o spaniu mogłam zapomnieć ). 3) Max bardzo niewiele ulewa ( Anastazja wręcz chlustała po każdym jedzeniu, aż podejrzewali u niej reflux ) 4) Max lubi przewijanie ( Anastazja dostawała spazmów przy tej okazji ) 5) Po urodzeniu Maxa mogłam iść na dyskotekę. Jedyny dyskomfort to uczucie jakby mnie struś w żołądek kopnął - ale to minęło po jednym dniu ( po Anastazji dochodziłam do siebie wiele dni nie mogąc kroku do kibla zrobić ) 6) Pierwsze wizyta w toalecie po Anastazji była gorsza chyba od porodu ( po Maxie: problem nie znany ) Jedyne co to tym razem mam laktację jeszcze większą niż przy Nastusi. Może się zgłosze do jakiegoś skupu? Ogólnie Max jest bardzo pogodny, czasem sobie pokrzyczy, ale to chyba tylko tak dla zaznaczenia faktu, że jest obecny. Ogromnie mi się podoba jego "charakter", czy raczej sposób sygnalizowania potrzeb i reagowania na bodźce. On się po prostu nie spieszy. Ma czas rzucić powłóczyste spojrzenie, ocenić cię z góry do dołu, westchnąć, sapnąć i zrobić buzią "O". Wtedy wiadomo, że chodzi o żarcie :) I tak ze wszystkim. Zrobi kupkę, to tylko spojrzy na mnie tak wymownie, jakby chciał powiedzieć:" oh, no i popatrz.... znów mi się to przytafiło". :D Acha, no i co mnie zaskoczyło - sikanie Maxa! Oczywiście nasłuchałam się o tym, jak to chłopcy podczas zmiany pieluszki siusiają w nieoczekiwanych momentach. No tak, ale ja myślałam, że to raczej taka mała fontanna, jak z rajskiego ogródka, takie tryskające źródełko w górę. A tymczasem.... to zamierzony atak z działa węża pożarniczego wycelowany centralnie w środek mojej postaci! Tego się nie spodziewałam. Ani zasięgu, ani ciśnienia, ani impetu. Jestem.... pod wrażeniem, że tak to ujmę....
-
Psikulcu, super to ujęłaś - z tym rozpoznawaniem objawów u siebie :) Chyba wszyscy mamy podobnie, ha ha. A ja jeszcze namiętanie czytam ulotki w lekach o skutkach ubocznych. Trudno się oprzeć wrażeniu, że leki te mają odnieść dokładnie odwrotny skutek od zamierzonego: przykladowo bierzesz tabletkę na krostę, a możesz skończyć z owrzodzeniem przełyku, podagrą, gangreną i ischiasem w kolanie :D Marji, nie będę Cię absolutnie namawiać na akupunkturę, ale szczerze Ci polecam poszukać opcji wśród innych metod niekonwencjonalnych, bo to naprawdę da się wyleczyć i szkoda żebyś jechała na sterydach. W dodatku najsilniejszych jak piszesz! Według medycyny chińskiej wszelkie problemy skórne mają swoje źródło w niedomaganiu jakiegoś narządu wewnętrznego ( po moim pytaniu poprzednim pewnie się zorientowałaś, że główne wskazania są tu na płuca ). Organizm próbuje pozbyć się "choroby" danego narządu wyrzucając toksyny na zewnątrz. Może to być zwykła wysypka, mogą być krosty, plamy, przebarwienia itd. Stosując przykładowo kremy na to, nie robimy nic innego jak tylko ponownie wciskamy do organizmu to, czego z takim trudem się pozbył. Moja wiedza z tego zakresu jest na żenującym poziomie, więc nie podejmuję się doradzania, czy głębszego tłumaczenia, ale naprawdę gorąco Ci polecam poszukanie jakichś alternatywnych metod. I trzymam kciuki za wyleczenie.
-
Marji, a czy nie obserwujesz u siebie jakiś problemów z oddychaniem, jakieś duszności? Brak tchu, zadyszka, szybkie zmęczennie? Pracując przez rok w klinice widziałam na własne oczy ludzi z egzemą i łuszczycą w tak zaawansowanym stadium, że wstyd się przyznać, ale brzydziłam się ich dotknąć. Widziałam na własne oczy i słowem swoim ręczę, że wszyscy z tego wyszli. Stosowano u nich akupunkturę oraz - co niezbędne - odpowiednie zioła. Najgorszy był facet z łuszczycą pleców. Płaty skóry mu już odchodziły, nie mógł biedak siadać na pupie, o leżeniu na plecach w ogóle nie było mowy. I widziałam jego plecy po ok 3-4 miesięcznej kuracji - różowe, głodkie, z nielicznymi tylko plamkami gdzie jeszcze choroba trzymała się najmocniej. Tak więc mocno wierzę, że są metody, którymi da się tego cholerstwa pozbyć. Niestety, na odległość nic nie mogę Ci doradzić. Moze poszukaj w swoim rejonie dobrej ( nie komercyjnej ) chińskiej lub wietnamskiej kliniki, gdzie zioła są przygotowywane indywidualnie dla pacjenta, a nie stoją w pudełeczkach na półce ometkowane ceną w dolarach... Albo przypomnij mi skąd jesteś, a ja zobaczę, czy znamy tam kogoś kogo mogę Ci zarekomendować. Bo nie ma nic gorszego niż trafić w nieodpowiednie ręce. Co do diety na podstawie grup krwi. Kiedyś o tym sporo czytałam - dziś przyznaję, że szczegółów nie pamiętam, ale powiem szczerze, że troszkę sceptycznie do tego podchodzę. Pierwszym, choć może śmiesznym powodem jest to, że z tego co pamiętam wyczytałam w tej diecie, że powinnam jeść wszystko to czego serdecznie nie znoszę i omijam szerokim łukiem, natomist bardzo mi szkodzi niemal wszystko co stanowi obecnie moją podstawową dietę :) Wniosek wyciągnęłam z tego taki, że pozostając na swojej dieci powinnam już dawno wyciągnąć kopyta, albo przynajmniej być wrakiem człowieka. Druga sprawa to nastawienie. W zasadzie jestem zdania, że wszystko co nam pomaga jest ok. Wiara i nastawienie czynią cuda. Jeśli ktoś mocno zaufa danej metodzie, to wierzę, że ona mu pomaga, choćby była największym bezsensem. Są ludzie, którzy raptownie ozdrowieli po serii lewatyw i są tacy, którym magnetyczna opaska na rękę pomaga na migrenę. Wierzę, że uzdrowienie leży w nas samych - musimy tylko znaleźć ścieżkę do własnego ja - żeby samego siebie przekonać, że to czy tamto bez wątpienia nam pomoże.
-
Anastazja póki co nie przejawia zazdrosci, ale jest rozczarowana niemożliwoscia przewijania, karmienia i noszenia na rękach :) W związku z tym wczoraj pozwoliłam jej ululać Maxa. Położyłam go jej na kolanach, a on mrugnął 2 razy i zasnął. Nastka w niebo wzięta! :) A zatem coś w tej coli rzeczywiście musi być. Ciekawe czy jest tez w Pepsi, bo to mogę litrami, a cola nie przechodzi mi przez gardło... Psikulcu, Twoje infekcje w ciąży nie wiem czym są spowodowane, ale chinska nauka ma na to swoja teorię. Oczywiście jak się domyślasz ma to ścisły związek z obiegiem energii oraz obciążeniem organów silnie zaangażowanych w budowę nowego życia w macicy. Warzywa i owoce to zimna energia Yin ( tak jak i woda ). Być może na codzien taka dieta bardzo służy Twojemu zdrowiu - bo może naturalnie masz wysoką Yang i ta dieta wprowadza u Ciebie własciwy balans i to ci służy. Ale w ciąży wszystko jest inaczej. Ciaża bardzo potrzebuje Yang ( kobiety z niedoborem Yang nie moga zajsc w ciazę i nie sa w stanie jej donosic jesli nawet zajda ). Może u Ciebie ten okres życia ( ciaza ) po prostu odbija się w tym momencie obnizoną odpornością - bo organizm musi walczyc o kazdy okruszek Yang jaki dostaje? - żeby podtrzymac ciazę. Nie jestem ekspertem i może jakieś straszne bzdury tu wypisuję, no ale tyle mi powiedziano, to tyle piszę. Dobra, koniec mądralowania. Spadam. :) Kuk - obawiam się, że Twoje wydawnictwo poniosło by sromotną porażkę na rynku. No, chyba że do moich opowieści dołączę parę elementów z raportu MAK, ewentualnie przemycę dane od agenta Tomka, albo napomknę o majestacie....ze Swiebodzina.
-
Myshko, naprawdę masz w planach powiększenie rodzinki??? Cudnie! Trzymam więc kciuki za jak najlepsze wyniki testów! Oj, uwielbiam ten topik! Już wiem dlaczego na świecie jest tyle zła i wredoty! Bo cała pozytywna moc, serdeczność i pozytywizm są skumulowane TU!!!!!! Czysty koncentrat. Jak dobrze, że jesteście.
-
Jej, Karen ko, gdyby przyszły kuzynki z bransoletami chyba wyskoczyłabym oknem znacząc za sobą krwawy szlak.... dopiero byłoby filmowo :) Coś jak Meksańska masakra piłą spalinową... Wysyłam Ci również moc pozytywnej energii - MUSI pomóc! Nie mam pojęcia jak leczyć taką grypę u dziecka. Z chińskiej medycyny na pewno zaleconoby ciepłe okłady na brzuszek, ale samo to sprawy na pewno nie załatwi. Natomiast wiem, że na dorosłych jest jeden niezawodny sposób - coca cola. Trzeba tego wypić z pół litra duszkiem - wiem, ohyda - ale w zasadzie objawy mijają natychmiast - i wymioty i rozwolnienie. Widać musi to być chemia z innej planety.... nie wiem natomiast i nie wydaje mi się, żeby to był pomysł do zastosowania u dziecka. Trzymam jednak kciuki, że Ciebie nie dopadnie. Pamiętaj, że będąc w ciąży masz bardzo wysoką energię Yang, a to chroni ogromnie, więc powinnaś wyjść z tego bez szwanku, lub przejść dość lekko. Staraj się też być w cieple i nie pić zbyt dużo wody, nie jeść nic zimnego, szczególnie warzyw. Może ugotuj sobie coś z czerwonego mięsa? Przesyłam moc fluidów! Będzie dobrze, tylko się nie denerwuj, bo jak na pewno wiesz stres tu nie pomaga.
-
A teraz pisze jedna reka - na drugiej wisi Kermitek. Dlaczego Kermitek - na razie nie zdradze, ale niebawem sie wyjaśni. Tak, z mlekiem to u mnie wiecie jak jest - powinni mnie wysłać z misją do Sudanu na odkarmienie kilku wiosek. Max też szybko się połapał, że przy tym to się nie trzeba napracować. Pamiętacie taką metodę na odsysanie paliwa z baku przez rurkę? Trzeba było tylko raz zassać, a potem już leciało. No, to właśnie tak to u mnie wygląda :) Myshko, z siedzeniem, to akurat nie jest u mnie koncertowo, chociaż nie mam żadnych cięć czy szwów, ale jednak coś tam nieco porozciągane, ciut popękane i obolałe. Natomiast chodzić mogę o dziwo, biegać nawet. Nastusia przyjechała do nas do szpitala dopiero jak już wychodziliśmy, bo ze względu na epidemię świńskiej grypy był zakaz wszelkich odwiedzin. Przywiozła oczywiście stos laurek dla Maxa i mamusi :)
-
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję za tyle serdeczności. Wszystkie zdjęcia były wykonane zaraz po obcięciu pępowiny, bo było już przecież po 6 rano i mąż spieszył się do pracy.... Wzorowo wcisnęłam się w jego grafik - zgodnie z życzeniem. Czy ja nie jestem wspaniałą żoną? Uprzedziłam, że te moje wysiłki wymagają odwdzięczenia się przez okres conajmniej kilku lat. Z okładem :p W zasadzie w szpitalu spędziłam pół nocy - poród, jeden cały dzień, jedną całą noc i pół następnego dnia. I słowo, że nie wytrzymałabym ani chwili dłużej z tym śpiewającym za kotarą Hindusem... cdn
-
:D Właśnie wysłałam kilka zdjęć. Mam nadzieje, że poszły do wszystkich. I teraz dopiero będzie coś zabawnego. Żeby nie powiedzieć .... kompromitującego. Otóż będąc mamą od 6 lat uznałam, że w sprawach pielęgnacji noworodka absolutnie nic mnie nie zaskoczy. Pewna siebie pogasiłam światła w szpitalnej sali i ufna w swoje instynkty próbowałam się zdrzemnąć. Po jakimś czasie Max rozpoczął koncert ( a muszę nadmienić, że płucka to on ma chyba po swoim pradziadku-tenorze. Inne dzieci jakoś tak kwiliły, a Max.... niczym jeleń w okresie godowym... ). Pierwsza myśl - pieluszka! Nie zapalając świateł, znaną sobie metodą, odginam pieluchę i sprawdzam co tam. No a jakże! Jest! Wielka jak bomba! Zapalam światła, dobieram się do tematu i .... no właśnie.... nie kupa, ale konkretne, imponujące klejnoty rodowe... Kompletnie mi to do głowy nie przyszło! :) Moją szeroką wiedzę pozostawiam bez komentarza...
-
Acha, ostatnie słówko - Marij- masz chyba 6-ty zmysł :) Wyobraźcie sobie, że dopiero dziś wychodząc już ze szpitala spojrzałam w dokumentację, na której bykiem stoi iż Max urodził się o 06:14 Dobranoc ! :D