Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Fisa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Nie ukrywam, że i ja tutaj weszłam, aby sprawdzić wieści od Ciebie Mysh. Byłam przekonana, że Mały już się zdecydował. Oj ta Matka Natura – każde dziecko inne, każdy poród inny. Czekam i mocno trzymam kciuki. Karenko, Kuk – super, że udało się Wam spotkać. Psikulcu – o tym samym pomyślałam. W maju minie okrągła, 10-ta rocznica powstania tego forum. Tak nieśmiało sobie pomyślałam, że może udałoby nam się z tej okazji spotkać w komplecie? Ja za radą Shalli gadam i gadam do tych moich roślin i próbuję „wyczarować” ogród. Otrzymałam od mamy (zapalonej ogrodniczki) masę roślin, a wczoraj wsadziłam chyba ze 100 cebulek tulipanów. Jak tu wytrzymać do wiosny, aby doczekać się kiedy zakwitną? Pogoda sprzyja, bo ciągle jest dosyć ciepło, ale i tak masa roślinek wylądowała zabezpieczona w garażu, bo nie zdążyłam i nie zdążę ich już wsadzić. Mam nadzieję, że przezimują i na wiosnę znowu ruszę znowu pełną parą.
  2. Mysh, super, że się fajnie czujesz. I jak po USG? Maleństwo szykuje się już na przyjście na świat? Ułożone w pozycji startowej? :) Kuk, mnie też denerwuje brak chronologii. To skakanie po książkach i w książkach. Stasiek też ma takie książki, że idzie się po kolei, a na końcu są ćwiczenia dodatkowe. Ale wiesz co, myślę, że większość dzieci lubi taką różnorodność. Tylko ja mam z tym problem… Brak mi cierpliwości, by ze Stasiem ćwiczyć kaligrafię. Na pierwszym miejscu stawiam ćwiczenie ortografii. Tu naprawdę trzeba temat przypilnować. Zresztą nie jestem dla Niego zbyt dużym autorytetem :) Od początku zabawnie pisze a, o, d. Kółeczko rysuje zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czyli na odwrót. Na moje uwagi powiedział, że Pani tak pokazała i nie było dyskusji. Machnęłam na to ręką. Trudno. Już teraz rzadko się pisze odręcznie. Też się zastanawiałam nad tym, jak to jest u Stasia z hierarchią klasową. Podobnie jak Franio szybciej dogaduje się z dziewczynkami. Od pierwszej klasy ma nawet taką swoją jedną ulubioną, z którą trzyma. Trochę go podpytywałam i badałam, jak to jest, bo pamiętam, że w początkowych klasach takie pary były przedmiotem żartów. Stasiek jednak jest dość skryty. Jednego dnia wrócił naburmuszony ze szkoły i powiedział, że miał bardzo zły dzień. Po złożeniu do kupy Jego pojedynczych wypowiedzi, wyszło że pokłócił się właśnie z tą koleżanką. Co do „leczenia” kompleksów. Myślę, że jest to delikatna materia i najlepszym kluczem jest nauka akceptowania siebie takim, jakim się jest. Próba „leczenia” może nakierować na myśl, że dany kompleks jest problemem i czymś niedobrym i go pogłębić. Kuk podziwiam Twoją wnikliwość obserwacji i umiejętności zdiagnozowania tego, co dzieje się w szkole i klasie. Na pewno nauczyciel odpowiada za to by klasa była zintegrowana, bo to stwarza lepsze warunki ku nauce. I na pewno są na to sposoby, choćby to, o czym piszesz odnośnie klasy Franka. Ciekawa jestem reakcji nauczycielek.
  3. A ja jestem taką sentymentalną osobą, której ciężko się rozstawać z rzeczami. Gdzieś tam mam jeszcze nawet zeszyty i książki z podstawówki, moje zabawki z dzieciństwa. Pociągała mnie zawsze wizja strychu zawalonego szpargałami, gdzie można pogrzebać i znaleźć rzeczy z minionej epoki. Ja takich rodzinnych pamiątek nie mam, ale swoje „skarby” pieczołowicie gromadzę. Ciekawe, czy komuś, na coś się przydadzą :) Stasiek jest teraz w 3 klasie. Chyba zatem jest „najmłodszy” edukacyjnie spośród naszych forumowych dzieciaków z tego samego rocznika. Poszedł do szkoły „po staremu” w wieku 7-dmiu lat. Niektórzy rodzice, narzekają, że jest niski poziom i dzieci się mało uczą. Ja odbieram to ze zdziwieniem. Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie. Mają już tyle zadawane, że codziennie trzeba spędzać co najmniej godzinę (włączając sobotę i niedzielę). I trzeba tę godzinę znaleźć, by Staśkowi pomóc, bo polecenia w książce potrafią być skomplikowane. Książki są fajne i ciekawe. Dużo ćwiczeń, wyklejanek, naklejek. Super. Są to zajęcia zintegrowane i nie ma sztywnego podziału na polski, matematykę, środowisko, plastykę, co pamiętam z mojego dzieciństwa. Niestety zamiast iść za ciosem i zrobić jedną „zintegrowaną” książkę jest ich kilka. A dokładniej: 6! plus angielski, informatyka, religia. Plus oczywiście zeszyty. Plecak jest naprawdę ciężki. A sam Stasiek? Tak jak był ogromny problem z chodzeniem do przedszkola, tak szkołę polubił od 2 dnia. Trochę problematyczna jest jedynie świetlica. Jak to sam powiedział, jest popularny w całej szkole. Jak się zapytałam po czym to poznaje, to mówi z uśmiechem, że mówią mu cześć nawet dziewczyny z gimnazjum :) Od tego roku coraz bardziej zauważam, jak dzieciaki dorastają. Są coraz bardziej samodzielne i zaczynają się odwiedziny. Czasami codziennie jest u nas jakieś inne dziecko. Drzwi się nie zamykają. Generalnie podoba mi się to, chociaż nie powiem, bywa że jest to uciążliwe. Stasiek jest bardzo szybki w robieniu ćwiczeń, pisaniu, ale przy tym bardzo niestaranny. Bazgrze, jak kura pazurem. Jest bystry i zdolny, jednak ciągnie go do komputera. Jak Go nie przypilnować, to łapie od razu złe oceny. Ma cały przegląd ocen od 1 do 6. Wydaje się, że z matematyki jest lepszy (umysł ścisły), a z polskiego – kto wie, czy nie ma dyslekcji, takie robi dziwaczne błędy. Wczoraj zrobiliśmy Wielki Test. Staś od jakiegoś czasu namawia nas, byśmy się zgodzili, by po skończeniu zajęć sam wracał do domu. I wczoraj w ramach testu w drodze powrotnej wysiadł pod szkołą, by samemu dotrzeć do domu i Go odkluczyć. Ale był przejęty i zadowolony! To tak tytułem zaległości i tego, co u nas w sumie na pierwszym planie i czym żyjemy. Kuk trzymam kciuki za te dziuple. Mam nadzieję, że się uda i że długo wyczekiwane, ale będą super. Czekam na niespodziankę :) Mysh i jak, udało się? Torba spakowana? Jak się czujesz? Shalla, ano leci ten czas, leci, jak z bicza strzelił. Znajdź chwilkę czasu i skrobnij, co Ci z tą kuchnią nawyprawiali. Chętnie bym też zobaczyła zdjęcia. Shalla, zmroził mi krew w żyłach mail nt. Maxa. A myślałam, że to ja mam „strusia pędziwiatra”.
  4. Mysho, no tak to napisałaś, że ja nie mam pewności, czy dobrze rozumiem. Jesteś w ciąży? 11 tydzień? Moje ogromniaste gratulacje. To naprawdę fajna wiadomość odwracająca uwagę od tych codziennych trosk. Kuk, jak dobrze, że z ręką wszystko dobrze jak czytałam Twój opis złamania, to aż ciary mi przeszły. Shalla, ja tam uważam, że z takich urwisów wyrastają ludzie, którzy potem w życiu osiągają duże sukcesy. Zawsze pocieszam się książką o Emilu z Lunebergi :) My również przechorowaliśmy początek roku. I również tę wersję choróbska, o której piszecie. Rano wyszłam do pracy całkiem zdrowa i nic nie przeczuwająca, a wieczorem miałam już 38. Chorowałam 3 tygodnie: święta, nowy rok. Wysoka gorączka, mega osłabienie. Potem jeszcze przez dobre 2 tygodnie bolały mnie zatoki i zęby. A tak poza tym to u mnie średnio jakoś tak, na miarę 2013 roku. Zmieniłam pracę i na początku byłam bardzo zadowolona. Potem się zepsuło. Jest kiepska atmosfera, nerwówka, brak jasności co do oczekiwań i w końcu brak pewności, co do stałości tej pracy. Ehhh Szykujemy się do przyjęcia I Komunii Świętej. Trochę z tym pracy. Tym bardziej, że mam wiele wątpliwości i rozterek. No i pogoda. U mnie ciągle jeszcze śnieg leży i nocami jest mróz. Ciągle zima.
  5. Ja leżę w malignie już trzeci dzień. Trzeci dzień z rzędu goroączka 38,5. Doktory osłuchały i powiedziały, że to nic takiego, no cieakawe. Z przygotowań świątecznych to właśnie dotarł koncentrat barszczu - ufff, uruchomili u nas zakupy z tesco przez internet - to mnie uratowało. I zastanawiam się jak to będzie jeść barszcz z makaronem na święta. Ale co tam jeszcze przecież 3 dni, a lekarz stwierdził, że sobię czwartek, piątek poleżę w łóżku i będzie dobrze - tylko okien nie myć :) Gorące życzenia świąteczne. Spędźcie je w miłej, ciepłej atmosferze. Dużo odpoczynku i radości. Wytchnienia od codzienności. Pozdrawiam
  6. I ja w końcu zatęskniłam za kafe i czas wrócić. Uporządkowałam trochę swoje sprawy, co daje mi właśnie też chęć zajrzenia tutaj i napisania, co u nas. Zmieniłam pracę w kwietniu. I nareszcie poczułam się normalnie. Praca jest spokojna i taka, jaka powinna być, zamykam drzwi i zapominam o niej. Warunek konieczny poczucie bezpieczeństwa, został zaspokojony. Ale jak to u mnie bywa, jak w hierarchii Maslowa, odezwały się potrzeby wyższego rzędu potrzeby samorozwoju. I już się wiercę i rozglądam za zmianą, za pracą, która dawałaby również możliwości rozwoju Byliśmy na urlopie. Najpierw chcieliśmy się wybrać do Irlandii, ale stwierdziliśmy, że potrzebne nam jest słońce i że mamy ochotę się wygrzać wybraliśmy Chorwację. Byliśmy we wrześniu cel osiągnięty. Bałam się podróżowania ze Stasiem, bo jest wiercipiętą i ma chorobę lokomocyjną. Nauczył się jednak trochę cierpliwości a i z chorobą lokomocyjną nie okazało się tak źle. Ze Stasia średni jest podróżnik najbardziej lubi swój świat klocków lego i gier komputerowych. Do fascynacji Minecraft dołączyła fascynacja Angry Birds. Niestety tydzień po powrocie ma anginę. A tak się cieszyłam, że przez 3 miesiące był zdrowy :( Dalej jest wybrednym niejadkiem, ale gdy Mu powiedziałam, że czosnek to lekarstwo, to wcina. Może to nas uratuje. To tak, na początek. Mam nadzieję, że uda mi się zajrzeć do wcześniejszych wpisów i trochę więcej pisać.
  7. Zarówno w sprawie pracy jak i zdrowia u mnie bez większych zmian i przełomów. Myślę, że faktycznie to tarczyca wpędziła mnie w nastrój spod ciemnej chmury. Teraz coraz częściej miewam dni, w których czuję się lepiej, silniejsza psychicznie, myśląca bardziej pogodnie i optymistycznie i z zapałem do jakiegoś działania. Co do pracy: byłam na rozmowach (dwa miejsca) i teraz to najgorsze, czyli czekanie na odpowiedź. Z tym, że jedno z nich nawet jeżeli byliby zainteresowani, to nie przyjmę, bo na zastępstwo :( Strasznie szkoda, bo praca jako taka byłaby bardzo ciekawa. Kuk, trzymam kciuki za Was i za Jasia. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej i już z górki. Shalla, gratuluje szafy. Ja bardzo lubię takie domowe majsterkowanie i baaardzo doceniam takie meble. Można być z siebie dumnym :) Stasiek chorował na ospę. W sumie przytrzymałam go w domu 2 i pół tygodnia. Trochę długa przerwa i trzeba będzie przysiąść fałdów, aby z nim ponarabiać zaległości. A czy Wy siedzicie z dziećmi nad lekcjami? Czy są już na tyle samodzielne, że potrafią się same przypilnować? Dużo mają zadawane? W ten weekend po raz pierwszy była taka przecudna wiosenna pogoda. Chodzę i doglądam to, co w zeszłym roku wsadziłam. Czy przetrwało zimę, kiedy w końcu puści pączki i zacznie się rodzić do życia? Niestety odwiedził nas kret i cała drżę, czy nie narobił szkód. Zrobił sobie kopczyk akurat w tym miejscu, gdzie wsadziłam zawilce greckie no i niestety chyba się ich nie doczekam. A mam bzika na punkcie zawilców.
  8. Jeżeli chodzi o tarczycę to ja stawiam na Czarnobyl i wybuch tej elektrowni jądrowej. Podobno tarczyca wychwytuje z organizmu jod i ten radioaktywny mógł ją po prostu uszkodzić. Chemtrials trudno w to uwierzyć chociaż jest to pewnie i możliwe i prawdopodobne. Obejrzałam zdjęcia ładne :) Ja też się boję wpływu komórek na organizm ludzki i dlatego unikam jak ognia wszelkich urządzeń, które generują mikrofale czy pole elektromagnetyczne. Nie mam np. mikrofalówki, nie zgodziłam się na kuchenkę indukcyjną. Ale co z tego tych „mikrofal pełno „lata w powietrzu. Karenko dobrze, że oko wraca do normy. Czy dostałaś jakieś leki? Kuk, bardzo mi przykro z powodu Jasia. U nas problem w drugą stronę Staś za rzadko się wypróżnia. A z wagą i jedzeniem nadal bez zmian nadal kiepściutko. Marj, Staś ma tak samo głodny nie upomni się o jedzenie, ani nie zje większej porcji. Wczoraj Stasiu był prawie cały dzień z tatą w pracy. Ale się cieszył! Był nie do okiełznania rano w domu i całą drogę mi nadawał. Mówi do mnie: „U taty w pracy to jest fajnie. Tata może nawet iść zrobić siusiu do damskiej toalety, gdy męska jest zajęta! :) Mnie pogoda ciągle zaskakuje, bo ja się nastawiłam, że zimy w tym roku nie będzie. U nas mróz już zelżał, ale za to rano miałam niespodziankę w postaci samochodu zasypanego śniegiem. No i nie tylko, bo droga też była ośnieżona i musiałam jechać wolno i spóźniłam się do pracy. Oby pogoda utrzymała się do weekendu, żebyśmy mogli pobawić się na śniegu. Może uda ulepić się bałwana lub iglo?
  9. U nas takie słowo jak zasady świetnie funkcjonuje. Staś ma duży respekt dla „zasad. Sam się dopomina, aby opracować zasady dla każdego pomieszczenia. Są i też ostatnio spisane, a raczej narysowane zasady komputerowe. Kiedy i ile może grać. Kartka przypięta jest magnesem do lodówki. Ale już niestety powoli kończy się wiek niewinności dziecięcej. Chłopcy gdy się bawią (Staś z kolegą) i gdy każę im zakończyć już granie, to po niedługiej chwili zaczynają kombinować, że idą teraz „pobawić się do domu kolegi. Pobawić się czyt. pograć. W domu kolegi panuje trochę większa swoboda. Staś grywa w gry edukacyjne i mogłoby to nie stanowić problemu, gdy nie to, o czym pisze Mysh. Taki komputer, takie granie tak niesamowicie wciąga, tak uzależnia. Staś nie zna umiaru, mógłby cały dzień tak spędzić i reaguje tak samo, jak to opisała Mysh. Złością, histerią i agresją. Tak teraz zaczyna to do mnie docierać. Choćby to, że my 3 na to chorujemy. Aż 3 z naszego topicu. Niesamowite. Psikulcu, w ciągu roku? Ojej. Karenko ja miałam nadczynność 14 lat temu. Wyniki też miałam tak tragiczne, że położono mnie nawet na 2 tygodnie do szpitala (tak tsh chyba było też takie jak Twoje 0,005!). A potem huśtawka: nadczynność, niedoczynność i znowu nadczynność. I potem nagle OK., stopniowo coraz mniejsza dawka leku aż do zupełnego odstawienia. I w zasadzie na te 14 lat o problemie zapomniałam. Robiłam sobie kontrolne badania dla potwierdzenia, jak to skutecznie się z problemem uporałam. Tak jak Ty, dla odfajkowania. Niby wiedziałam, że temat na całe życie, ale chciałam sobie wierzyć, że jestem wyjątkowym przypadkiem. Psikulcu, a ja głosuję za nadczynnością! ;)
  10. Tak przebranie z kartonem na głowie było niepowtarzalne. I jak mi to fajnie Stasiek powiedział, dzień przed zabawą: „Wiesz mamo co? Wydało się. Już cała szkoła wie, że będę przebrany za Klipera, bo Wiktoria wygadała. :) Umowa przedłuża się do dnia porodu pod warunkiem, że w dniu upływu terminu umowy jest się 3 miesiącu (12 skończony tydzień). Zresztą przedłużenie umowy do dnia porodu? A co później? Zresztą tak jak Karenka napisała ten mój stan pewnie wynika z tej tarczycy. To jest takie przerastające moją świadomość przygnębienie mimo wszystko. Żadne racjonalne argumenty nie trafiają. Karenko ty też hashimoto? Dzięki, że napisałaś o tym nastroju i dołowaniu. Zrobiło mi się lżej, bo nie docierało do mnie, że moja kiepska psyche może z tego wynikać. W ogóle jakoś nie łączyłam tego wszystkiego z tarczycą. Chciałam wierzyć, że problem minął i nie wróci. Ciekawe, czy i kiedy mi się poprawi od trzech dni łykam pół tabletki. Pewnie nie mam co liczyć, bo w każdej ulotce od leków, które biorę „na zajście w ciążę, jako skutek uboczny jest depresja. Jak to przetrwać? I kiedy się poddać? Mam nadzieję, że nie nadwyrężam Waszej cierpliwości moim biadoleniem Zabawa w namiot to jest coś, co uwielbiałam również jako dziecko. Chciałam tym Stasia zarazić i tak średnio się udało. W ogóle ostatnio martwi mnie coraz bardziej, że Staś zaczyna być takim typowym dzieckiem, które najbardziej lubi spędzać czas przed komputerem, a alternatywą jest telewizor i bajki. Niestety skoro mąż gro czasu spędza przed komputerem, bo jest to jego i praca i hobby, to dziecko mimo woli. Ja staram się odciągać, wymyślać różne ograniczenia (zasady) i inne zabawy, ale gdy jestem zajęta domowymi obowiązkami, to nie ma siły komputer jest jak magnes. Sprawę utrudnia też fakt, że jest to świetna zabawa nawet wtedy, gdy w odwiedzinach jest kolega. No niestety może ja walczę z wiatrakami? Może takie znamię czasów, w jakich żyjemy?
  11. Tak przebranie z kartonem na głowie było niepowtarzalne. I jak mi to fajnie Stasiek powiedział, dzień przed zabawą: „Wiesz mamo co? Wydało się. Już cała szkoła wie, że będę przebrany za Klipera, bo Wiktoria wygadała. :) Umowa przedłuża się do dnia porodu pod warunkiem, że w dniu upływu terminu umowy jest się 3 miesiącu (12 skończony tydzień). Zresztą przedłużenie umowy do dnia porodu? A co później? Zresztą tak jak Karenka napisała ten mój stan pewnie wynika z tej tarczycy. To jest takie przerastające moją świadomość przygnębienie mimo wszystko. Żadne racjonalne argumenty nie trafiają. Karenko ty też hashimoto? Dzięki, że napisałaś o tym nastroju i dołowaniu. Zrobiło mi się lżej, bo nie docierało do mnie, że moja kiepska psyche może z tego wynikać. W ogóle jakoś nie łączyłam tego wszystkiego z tarczycą. Chciałam wierzyć, że problem minął i nie wróci. Ciekawe, czy i kiedy mi się poprawi od trzech dni łykam pół tabletki. Pewnie nie mam co liczyć, bo w każdej ulotce od leków, które biorę „na zajście w ciążę, jako skutek uboczny jest depresja :( Jak to przetrwać? I kiedy się poddać? Mam nadzieję, że nie nadwyrężam Waszej cierpliwości moim biadoleniem Zabawa w namiot to jest coś, co uwielbiałam również jako dziecko. Chciałam tym Stasia zarazić i tak średnio się udało. W ogóle ostatnio martwi mnie coraz bardziej, że Staś zaczyna być takim typowym dzieckiem, które najbardziej lubi spędzać czas przed komputerem, a alternatywą jest telewizor i bajki. Niestety skoro mąż gro czasu spędza przed komputerem, bo jest to jego i praca i hobby, to dziecko mimo woli. Ja staram się odciągać, wymyślać różne ograniczenia (zasady) i inne zabawy, ale gdy jestem zajęta domowymi obowiązkami, to nie ma siły komputer jest jak magnes. Sprawę utrudnia też fakt, że jest to świetna zabawa nawet wtedy, gdy w odwiedzinach jest kolega. No niestety może ja walczę z wiatrakami? Może takie znamię czasów, w jakich żyjemy?
  12. Oj, na pewno stres z pracy dużo tutaj namieszał. Dzisiaj jednak mimo iż praca jest dołująca, to nie mam powodów do stresu i się właśnie pilnuję, by mieć czas na różnego rodzaju odskocznie. Psikulcu właśnie tak kojarzyłam, że Ty też masz problemy z tarczycą. Tak, najprawdopodobniej idę w hashimoto i już teraz lekarz zalecił łykanie pół tableteczki. Wiem, że są gorsze choroby i strasznie się za to moje przejmowanie nie lubię. Kuk wiem, ja to wszystko wiem. Gorzej, że nie potrafię się w tym odnaleźć. Zresztą na początku dostaje się umowę na okres próbny i przy zajściu zostałabym najprawdopodobniej na lodzie. Ja z dzieciństwa pamiętam, że wychodziliśmy do znajomych razem z rodzicami. I bardzo to lubiłam. Domowe imprezy, gdzie w jednym pokoju siedzieli rodzice, a w drugim szaleliśmy my dzieciaki. A potem szliśmy spać na podłodze. Jak ja lubiłam spać na podłodze! Ostatnio właśnie miałam dwa wyjścia bez Stasia po dłuższym czasie. Oj faktycznie było to potrzebne. Staś nocował u dziadków. Był zachwycony! Z jakim zapałem się pakował jakby jechał na cały tydzień! W piątek dzieciaki mają w szkole zabawę karnawałową i Staś wymyślił sobie, że się przebierze za Klipera. Kliper to taki stworek właśnie z tej gry Minecraft. Siedziałam wczoraj i szyłam zieloną pelerynkę usztywnianą, aby miała jak najbardziej kwadratowy kształt, a dzisiaj czeka nas jeszcze zrobienie „kasku na głowę. Będzie to kartonowe pudełko z wyciętymi otworami na oczy i pomalowane na zielono. Obiecuję podesłać fotki :) W dzisiejszych czasach jest taki duży wybór strojów na przebranie, które można kupić, albo wypożyczyć, ale ja właśnie lubię takie własne wymyślanie i przygotowywanie przebrania. Do tej pory wszystkie przebrania takie właśnie były.
  13. Oj, na pewno stres z pracy dużo tutaj namieszał. Dzisiaj jednak mimo iż praca jest dołująca, to nie mam powodów do stresu i się właśnie pilnuję, by mieć czas na różnego rodzaju odskocznie. Psikulcu właśnie tak kojarzyłam, że Ty też masz problemy z tarczycą. Tak, najprawdopodobniej idę w hashimoto i już teraz lekarz zalecił łykanie pół tableteczki. Wiem, że są gorsze choroby i strasznie się za to moje przejmowanie nie lubię. Kuk wiem, ja to wszystko wiem. Gorzej, że nie potrafię się w tym odnaleźć. Zresztą na początku dostaje się umowę na okres próbny i przy zajściu zostałabym najprawdopodobniej na lodzie. Ja z dzieciństwa pamiętam, że wychodziliśmy do znajomych razem z rodzicami. I bardzo to lubiłam. Domowe imprezy, gdzie w jednym pokoju siedzieli rodzice, a w drugim szaleliśmy my dzieciaki. A potem szliśmy spać na podłodze. Jak ja lubiłam spać na podłodze! Ostatnio właśnie miałam dwa wyjścia bez Stasia po dłuższym czasie. Oj faktycznie było to potrzebne. Staś nocował u dziadków. Był zachwycony! Z jakim zapałem się pakował jakby jechał na cały tydzień! W piątek dzieciaki mają w szkole zabawę karnawałową i Staś wymyślił sobie, że się przebierze za Klipera. Kliper to taki stworek właśnie z tej gry Minecraft. Siedziałam wczoraj i szyłam zieloną pelerynkę usztywnianą, aby miała jak najbardziej kwadratowy kształt, a dzisiaj czeka nas jeszcze zrobienie „kasku na głowę. Będzie to kartonowe pudełko z wyciętymi otworami na oczy i pomalowane na zielono. Obiecuję podesłać fotki :) W dzisiejszych czasach jest taki duży wybór strojów na przebranie, które można kupić, albo wypożyczyć, ale ja właśnie lubię takie własne wymyślanie i przygotowywanie przebrania. Do tej pory wszystkie przebrania takie właśnie były.
  14. Dzisiaj mija roczek Maxa duża buźka, rośnij duży, zdrowy i silny :) Udało mi się dotrzeć do lekarza, bo ktoś zrezygnował z wizyty i wskoczyłam na jego miejsce. To endokrynolog i ciężko się nawet prywatnie dostać w dobrym terminie. Natomiast mi zależało, żeby chodzić cały czas do jednego, więc wolałam poczekać. Zresztą, jak się uspokoiłam zapytałam się doktora Google i sama sobie ustaliłam, co mi jest i że no trudno. Kiedyś chorowałam na tarczycę, ale od tamtego czasu (14 lat) hormony były w normie. Tym razem jednak lekarz zlecił badanie przeciwciał nigdy nie miałam takiego badania i okazało się, że mój organizm produkuje przeciwciała przeciwko tarczycy: po prostu ją niszczy. Najprawdopodobniej to kwestia czasu, gdy tarczyca przestanie produkować hormony i będę musiała zażywać tabletki by je uzupełniać. Ale tego nie wiadomo na pewno, jak też nie wiadomo, czemu organizm te przeciwciała produkuje i oczywiście organizmu powstrzymać nie można: medycyna nie ma na to rady. Psikulcu, trzymam kciuki. Chciałam napisać, że za sprawę ze żłobkiem dla Olka, ale za Ciebie również cały czas mocno trzymam. Kuk mądra?! Jak tak patrzę o tym, co napisałam, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Napisać łatwo i jak łatwo mi przychodzi pisać takie mądrości, jakbym z książki jakowejś przepisała! Ale nijak się to ma do mojej rzeczywistości, o której nawet nie umiem napisać. A jestem od dłuższego czasu przygnębiona, apatyczna, przeżywam jakiś koszmarny marazm. Głównym powodem jest problem zajścia w ciążę i koszmarna praca, jaką mam. Szukałabym innej, gdyby nie fakt, że planujemy dziecko. Jak zmieniać pracę, gdy lada moment mogę zajść? Ale nie zachodzę, więc tkwię w takim bagnie, które wysysa ze mnie całą radość życia. I chciałabym mieć wsparcie w rodzicach, ale nie mam. No i jeszcze te życzliwe zainteresowanie i życzenia ze strony rodziny dotyczące drugiego dziecka. Nie ma siły i nie potrafię temu stawić czoła. Karenko, dzięki za ten horoskop, fajnie tak sobie przeczytać i się rozmarzyć, oby się sprawdził! Shalla, łoż matko ja chyba jestem z roku tygrysa. A dlaczego miałabym być pechem? Marj: z unijnych dotacji robią kanalizację i remont drogi i pobocza (chodnik, oświetlenie) we wsi, w której mieszkam. No cóż bez tego dofinansowania pewnie możnaby pomarzyć. Oj Myshko, ja ostatnio też łapię na tym, że powoli przestaję za dzieckiem nadążać. Staś obecnie jest pochłonięty grą Minecraft, w której ja już się w ogóle nie orientuję i nie ma na to najmniejszych szans.
×