Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Fisa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Fisa

  1. Dynia – to ja też zapisuję się na ten prawdziwy chleb :) I ja wczoraj bardzo źle się poczułam: dostałam bardzo silnego ataku migreny. Zrobiłam sobie wagary – urwałam się z pracy i do 19-stej leżałam plackiem w łóżku. Wstanie z niego powodowało u mnie zawroty głowy i mdłości. Wierzę, że gdybyś padła zemdlona w warzywniaku znalazłyby się osoby, które zajęłyby się i Jagą i Tobą. Kolejny ciekawy przepis, muszę spróbować. Dynia, ja też byłam przekonana, że Stasiowi rosną 6. Ma wszystkie piątki, a swego czasu zaczął się zachowywać tak, jakby Mu rosły kolejne zęby. Kolejne – czyli 6. Skąd mogłam wiedzieć, że to rozrastająca się szczena? Pszczola – gratulacje dla Tobiasza! Katrin – gratulacje u Kuby. Spróbuj złożyć odwołanie /skargę do przedszkola. Może to coś da, a jak nie, to jestem pewna, że jakieś miejsce się zwolni we wrześniu albo trochę później. A u nas zastój z robieniem do nocnika. No cóż tym bardziej, że dziadkowie coś się nie przykładają :( No trudno. Kuk – to straszne z tą bezsennością. Mam nadzieję, że uda Ci się zmienić pracę i nowa okażę się lepsza.
  2. Robiłam sobie wieczorem cieciorkę w pomidorach z cebulką według Dyniowego przepisu. Dodałam dużo mojego ulubionego szczypiorku, ślinka mi ciekła po brodzie i wyszliśmy na wieczorny spacer ze Stasiem, a po powrocie..... w domu coś okropnie śmierdziało spalenizną – zostawiłam włączone :( Rany, dobrze, że się nic nie stało. Elffik – opowieść – przypowieść z mojego życia. Wracałyśmy z wykładów kolejką i moja koleżanka rozeźlona na wykładowcę mówi: „A co on tu będzie o ekonomi pieprzył! Najlepszymi ekonomistkami są polskie kobiety, które za kilkaset złoty są w stanie przeżyć miesiąc i zadbać o dzieci.” Niestety, w wielu przypadkach ciągle aktualne :( Kuk – ja też się podpisuję pod tym, co pisały już dziewczyny. Służba zdrowia we Włoszech wydaje się z Twoich opowieści gorsza, jak w Polsce. Dzięki temu mogę ją docenić. Mysh – kobieta w ciąży nie powinna sobie niczego odmawiać, nawet o 22:00, a już na pewno nie tak pysznych rzeczy :) Mysh – z tą miłością i szczęściem, gdy patrzę na Stasia mam dokładnie tak samo. Są takie momenty, że czas jakby się dla mnie zatrzymuje, gdy tak patrzę i nie mogę tego zrozumieć, że Go nie było a teraz jest. Znam na pamięć niemalże każdy najdrobniejszy szczegół jego twarzy, każdy grymas, kształt stóp, dłoni, paluszki, paznokcie.... Psikulec – cieszę się, że na razie wszystko OK. Oby tak dalej. Dynia – no normalnie pęknąć można z zazdrości. Czytałam ostatnio artykuł, że ponoć dzieci mają IQ 500. Przetwarzają nieprawdopodobną ilość informacji i w nieprawdopodobnym tempie. Podobno są w stanie też już teraz nauczyć się czytać i mają więcej połączeń między komórkami nerwowymi niż dorosły człowiek. Jak tak patrzę na Stasia, to nie sposób mi nie zgodzić się z tymi teoriami. Pszczoła – dobrze, że o tym napisałaś. Do tej pory, gdy Stasia zaczepiają obcy, to ja się cieszę, bo jestem dumna, że mam tak ślicznego synka. Teraz uświadomiłam sobie dzięki temu, co napisałaś, że trzeba ustalić granice takiego zaczepiania. I jeszcze jedną rzecz zawdzięczam Mysh. Do tej pory byłam tak strasznie bezradna, gdy Staś wchodził w konflikt na tle zabawek ze swoimi rówieśnikami. Płacz, krzyk, wydzieranie zabawek. Rany, co tu robić. Na kogo krzyczeć. Czyją stronę przyjąć. Nie zdarzało się to często, ale miara się we mnie przebrała ostatnio. Byliśmy u znajomych i Staś dostał w prezencie samochód i helikopter. Helikopter spodobał się chłopczykowi znajomych i go zaanektował. Stwierdziłam, że nie ma problemu, bo my możemy się bawić innymi zabawkami chłopca. Jednak dla Stasia był to problem. Po dosyć krótkim czasie stwierdził, że chce wracać do domu i przez jakiś czas opowiadał o tej historii. Tym bardziej, że chłopiec zaczął być zazdrosny o to, że bawimy się jego zabawkami. Od tamtego czasu uczę Stasia, że trzeba się pytać, czy można wziąć czyjeś zabawki i że gdy ktoś odmówi, to trzeba uszanować. Podobnie z Jego zabawkami, gdy nie chce, aby się ktoś nimi bawił, ma prawo odmówić. Każdy jest Panem swoich zabawek. Mysh, mam nadzieję, że nie przekręciłam Twojej „teorii”.
  3. Cześć, już dawno nie pisałam, tylko czytałam, a to dlatego, że opuściła mnie wena. Dzisiaj postanowiłam coś skrobnąć, aby dać znać, że jestem z Wami. Kuk, przerażająca opowieść z tym lekarzem – Panią profesor. Z Twojej opowieści wyglądało to tak, jakby wystraszyła Ciebie tylko po to, aby naciągnąć na badanie USG i kasę. Z kolei historia z sokiem ananasowym – rewelacja :) Swoją drogą zasada jest taka, że jak odejdą wody płodowe należy udać się do szpitala. Istnieje ryzyko zakażenia i trzeba być pod kontrolą. My właśnie zaczęliśmy odzwyczajanie Stasia od pieluch. Pszczoła – napiszę Ci, co robię. Wykorzystałam fakt, że Staś zafascynował się siusiakiem i robieniem siusiu. Pisałam kiedyś, jak celował w trójkąty na dywanie, pamiętacie? Ile mnie wysiłku kosztowała nie wkurzyć się i Go nie skrzyczeć :) W zamian poprosiłam Go o zrobienie siusiu do nocnika, On zrobił, został pochwalony i tak to się zaczęło. Teraz zaczęły się upały, więc dobry moment, aby biegał bez pieluszki. Od czasu do czasu pytam się, czy chce zrobić siusiu do nocnika i ucieszyć Kubusia (Kubuś Puchatek jest na naklejce), a gdy zrobi, to wszyscy tam zaglądamy i chwalimy. Poszło łatwo i gładko. Niestety, gdy Staś zrobił kupę do nocnika, zobaczył ją i poczuł, zwymiotował :O Rany zdębiałam. Czy zdarzyło Wam się coś takiego, a może słyszałyście? Co jest grane i jak się zachować? Teraz mamy zastój – Stasiowi się odechciało. Mam wrażenie, że przez tę kupę oraz naszą presję. Za bardzo zaczęliśmy zwracać uwagę na to, co się dzieje. Powiedziałam sobie, no to trudno. Dalej biega bez pieluchy, a jak zsiusia się to biorę szmatę i wycieram. Dynia, cieszę się, że wszystko dobrze. Shalla – to świetnie, że wyjazd udany. Czekam na relacje. Psikulcu – mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Logosm – Stasiek jest świetny. Mysh – czy brzuszek już widać? Ja też bardzo lubię chleb z twarogiem i miodem (jeżeli dobrze zrozumiałam). Mniam! Ale czemu Ty walczyłaś z tą pokusą? Czy masz jakieś inne zachciewajki? Czy Ci się to przytrafia? Ja miód też bardzo lubię, ale tak trudno jest kupić mi taki dobry-prawdziwy, czyli nie mieszany z cukrem.
  4. Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka. Duża buźka dla naszych Maluszków, ale równie gorące uściski dla nas samych, dla tej cząstki nas, w której jest ciągle dziecko. Tak krótko i torchę bez ładu i składu, ale dopadli mnie właśnie idianie i razem z nimi straszniasta migrena. Dynia, no właśnie, tsh to za mało, aby ocenić czynność tarczyny, konieczne są jeszcze conajmniej wyniki hormonu ft4.
  5. Mysh – sprawdzę dziś po południu, ale już od dłuższego czasu mam problemy z wysyłaniem maili, a ostatnio po wielkiej burzy u naszego dostawcy Internetu padły serwery. Może stąd te problemy. Bardzo jestem ciekawa rysunków Jasia. Twój wpis mnie nieźle z początku zaniepokoił. Staś z umiłowaniem bazgroli i oto nagle odniosłam wrażenie, że jesteśmy „opóźnieni w rozwoju”. Jestem chyba trochę przewrażliwiona na tym punkcie. Może dlatego, że pracuję i czasem się gdzieś na dnie duszy odzywa głos, który woła, że powinnam siedzieć w domu i dbać o rozwój Stasia. Mysh – masz na myśli aferę z bajkami dla dzieci? Nawet tego nie skomentuję – brak słów po prostu! Najbardziej rozbawił mnie komentarz w jednej ze stacji, w którym pokazali film „O dwóch takich, co ukradli księżyc” z komentarzem, że to dopiero jest deprawująca bajka ;) Mamali – rany, jakie szczęście, że wszystko OK. Dziewczyny, aż mnie dreszcze przeszły, jak przeczytałam o problemach z pobieraniem krwi. Ja od jakiegoś czasu tylko dzięki wielkiemu wysiłkowi woli nie mdleję podczas pobierania krwi. Logosm, gratuluję nowej pracy i życzę wytrwałości. Oby ten czas do rozwiązania umowy upłynął jak najszybciej. Cześć Nikii, czekam z niecierpliwością na relacje i zdjęcia. Dynia, szybkiego powrotu do zdrowia. Gorąco życzę, aby z tarczycą to był fałszywy alarm. Przepis na cieciorkę świetny – już wypróbowałam. Mniam mniam. Psikulcu – super, że Zuza się tak świetnie rozwija. Kuk – Amber mnie się podoba chociaż mam mieszane uczucia odnośnie imion, które coś oznaczają. Takich imion jak Jagoda, Róża itp. Amber nie tylko we włoskim oznacza bursztyn. Wystarczy przejść się ul. Długą lub Mariacką by spotkać masę takich napisów na sklepach :) Amber to również nazwa browaru i piwa koła Gdańska :) Olek jest super. Ten jego apetyt :)
  6. Mysh, ta chętka na spanie, to przecież z innego powodu :) Ja tak na chwilkę, bo mam ostatnio dużo pracy. Postaram się jednak coś wkrótce napisać Pozdrowienia
  7. Mysh, co za wspaniała nowina!!! Bardzo się cieszę! Gratulacje! Znowu grudzień :)
  8. Dynia, mam pytanie. Kupiłam ciecierzycę. Mmmm pychota! Jednak nie mam przepisów – co z niej zrobić? Zupa warzywna wydaje mi się zbyt banalna na ten wyrafinowany smak :) Katrin – to faktycznie przykre. A ja nigdy nie słyszałam o czymś takim jak slow food. Psikulcu – dzięki za zdjęcia! Zuza jest przecudna. Taka śliczna kruszyna. Mysh – i tu można się zdziwić. Rytm mojego dwulatka zwala mnie /nas z nóg! Do domu nie można zaciągnąć i przewędrować potrafi ładnych parę kilometrów (5-6). Nie usiedzi na placu zabaw, odwiedzi ich co najmniej kilka.
  9. Kuk – w pełni się zgadzam. Niestety kupowanie lokalnych rzeczy graniczy z cudem. W mojej okolicy rozsiadły się same hipermarkety lub tanie sklepy typu Biedronka. Robienie zakupów jest dla mnie makabrą. Najgorzej chyba mi idzie kupowanie wędlin. Czasami to mnie normalnie torsje biorą. U nas też pogoda nareszcie super, aż chce się żyć!!!!! Jasiek, Franio – super :) Stasiek też lubi taką zabawę balonami – nadmuchać, a potem puścić, niech lata, jak szalony w sobie znanych tylko kierunkach. Dynia – przede wszystkim weź głęboki oddech. Masz dziewczyno rację. My sami lepiej znamy nasz organizm, bo jesteśmy z nim na co dzień. Nie bierz żadnej chemii. Tfu, tfu, tfu. Ja sama już wiele leków wywaliłam do kosza lub nie wykupiłam. Recepty do dzisiaj mi się gdzieś tam walają :) Nadciśnienie w ciąży jest bardzo poważną sprawą, dlatego ten lekarz taki zafiksowany na tym punkcie. Trochę trzeba gościa zrozumieć. Pewnie jest mało pacjentów z dużą samoświadomością, stąd takie podejście. Nie piszę żeby Go usprawiedliwiać, tylko ja zawsze staram się znajdować motywy czyjegoś postępowania. To pozwala mi ochłonąć. Tak, jak pisały dziewczyny – skonsultuj się z jakimś innym. Cieszę się, że z dzidziem wszystko OK. Buziaki! Ja urlop miałam w maju – tydzień i nic nie wypoczęłam. Drugą część w drugiej połowie sierpnia, chcemy wybrać się na Kaszuby na jakąś kwaterę. Katrin, przykro mi. Ja będę próbować Stasia zapisać pod koniec roku, tak żeby miał skończone trzy latka. I wtedy bardzo często jest tak, że się zwalniają miejsca. Niektórzy rodzice wypisują dzieci. Jest też często tak, że rodzice zapisują dzieci do kilku przeszkól. Więc głowa do góry, jeszcze może się znajdzie miejsce dla Kubusia. Pozostań w kontakcie z tym przedszkolem.
  10. Ale tu pusto ostatnio. Psikulec – dzięki za opis. Ale Ci mała Zu sprawiła niespodziankę tak szybko wybierając się na świat. Czekam na Twoje wrażenia odnośnie książki Pawlikowskiej. Mam podobne zdanie odnośnie odwiedzania takich krajów jak Indie. Właśnie z takich m.in. powodów ciężko przeżyłam wyjazd do Chin. Z takich też powodów nie potrafię zachwycać się zabytkami: kościołami, dworkami, zameczkami. One powstały na krzywdzie ludzkiej i wyrosły dzięki niesprawiedliwości klasowej. Lubię za to podziwiać to, co stworzyła przyroda. Kuk – niestety, skoro cała produkcja przenosi się do Chin, my europejczycy (???) zaczniemy powoli to odczuwać. Z jednej strony tanie produkty, z drugiej – brak pracy.
  11. Shalla – udanych lotów. Karen ka – dużo chciałabym napisać, ale wszystko, co mi przychodzi do głowy, wydaje się banalnym sloganem, więc moc uścisków Ci ślę.
  12. Mysh – zgadza się, nie cierpię wycieczek zorganizowanych. To dlatego taki urok miały dla mnie takie przygody jak: nie zdążenie na autokar powrotny w Paryżu, zgubienie się podczas spływu Czarną Hańczą, nie zdążenie na ostatni PKS do Kudowy Zdrój, łażenie na Krecie n na własną rękę gdzieś po jakichś dziurach zamiast zwiedzania zabytków, pójście na „pachtę”, spanie pod gołym niebem na plaży. Myślałam, że wiercipiętstwo i chęć zwiedzania drzemią we mnie ogromne i tęsknym okiem spoglądałam na reportaże z egzotycznych podróży. Nagle kapnęłam się (a może się starzejęJ, że jednak tak nie jest. Kiedyś dotarło do mnie, że w takiej Amazonii to jest cholernie gorąco (ja nie cierpię duchoty i gorąca), że jest pełno robactwa, przeczytałam, że takiemu podróżnikowi to się w mig coś zalęga na skórze. Nagle zauważyłam, że gdy się spóźni na PKS i trzeba iść w nocy kilkanaście kilometrów po całym dniu wędrówki i nikt nie chce zabrać na stopa i niewygodne buty są prawie jakby drewniane, to nie ma w tym za wiele uroku. Nagle zauważyłam, że taka spontaniczna wyprawa może doprowadzić do udaru (na Krecie) i się źle skończyć. A wyjazd do Chin całkowicie wyleczył mnie z miłości do podróży służbowych. Przeżyłam prawdziwy szok kulturowy! Do dzisiaj to czuję. Jednak ciągle lubię wyprawy organizowane na własną rękę, nastawione nie przede wszystkim na zwiedzanie, a na poznanie okolicy, tego, jak żyją ludzie. Nie bawią mnie typowe atrakcje turystyczne, przestały mnie też interesować zabytki. Interesuje mnie to, jak żyją ludzie w danej okolicy. Najbardziej lubiłam wyprawy, gdzie byłam zaproszona przez jakąś rodzinę i mogłam mieszkać z nimi przez ten czas i uczestniczyć trochę w ich życiu. Tak było przede wszystkim podczas wymian szkolnych czy wymian pomiędzy miastami siostrzanymi. Tak czasami jest podczas podróży służbowych.
  13. Kuk – jak to romantycznie brzmi, tak jak w piosence: „wsiąść do pociągu, byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet...” Ja też tak lubiłam i lubię. Ale są pewne granice mojego lubienia, i te granice odnalazłam w książce Beaty. Ta książka obaliła wiele mitów i legend, które miałam w głowie po czytaniu książek podróżników i poprzysięganiu sobie, że we mnie też drzemie żyłka podróżnika. Już nie drzemie :)
  14. Kuk, a to polecam książkę Beaty Pawlikowskiej „Blondynka śpiewa w Ukajali”. Po jej przeczytaniu wyleczyłam się raz na zawsze z zachwytów nad egzotycznymi podróżami. Dziękuję! Tak Staś powiedział tak o sobie, jednak parę dni wcześniej, ja Go tak nazwałam. Bezbłędnie wychwytuje moje powiedzonka. Tak, ciśnienie mam dosyć niskie, ale picie kawy niewiele pomaga. Tarczyca już zbadana i ok. My nadal śpimy w trójkę, więc dobrze wiem, o czym mówisz. Ja albo więc kopię pod kołdrą męża, który nielitościwie chrapie, albo przesuwam Stasia, który zepchnął mnie tak, że śpię balansując na krawędzi łóżka :) Elffik – to bardzo przykre.
  15. Karenka – napisz mi proszę trochę o anemii. Trochę się źle czuję ostatnimi czasy, a dotychczasowe badania są w normie, więc nadal szukam przyczyny. I tak moje myśli popłynęły w kierunku anemii. Czym się objawia?
  16. Psikulcu – cieszę się, że to nic takiego i Zuza ma się dobrze. Wspaniale czytać Twoje wpisy. Cieszę się, że te pierwsze dni, w zasadzie już tygodnie tak wspaniale Wam się układają. Ból głowy może być spowodowany znieczuleniem. Mi migrena po urodzeniu Stasia wróciła dopiero po roku. Podobno jest taka prawidłowość. Psikulec – mnie „ociekające szczęściem i miłością” zdjęcia ominęły szerokim łukiem. Poproszę :) Logosm – ja też się dopraszam o opowieść o Singapurze. Jakie wiatry Cię tam zagnały? Mysh – uwielbiam planować wakacje i nie wiem czemu, ale już od ładnych kilku lat ich nie mam. W tym roku, ze względu na ograniczone finanse, postanowiliśmy wybrać się na jakąś kwaterę na Kaszuby. Podróżowanie ze Stasiem jest na razie ciągle jeszcze ponad moje siły. Bardzo chciałabym w przyszłym roku ruszyć gdzieś za granicę. Może Legoland? Dziewczyny, piszcie o „popisach” Waszych dzieci. Wspaniale to się czyta! Uwielbiam je do tego stopnia, że chociaż mój Stasiek pokazuje rogi, mnie bawią takie Jego odzywki jak: „moja sprawa”, „natychmiast!”, „mały chudziak”. Tym bardziej, że ćwiczy w ten sposób usłyszane ode mnie lub od męża zwroty. Logosm ja też lubię wiosnę i cenię klimat nadmorski za jego umiarkowany charakter. Ale... dość już mam tych temperatur około 10 stopni. Tym bardziej, że wyłączyli nam ogrzewanie. Wczoraj był jakiś łaskawszy dzień, sprawdzam jednak z wypiekami prognozę na dziś – tak, niestety, to wczoraj to była anomalia. Następne dnie znowuż około 10 stopni :(
  17. O rany! Mam nadzieje, ze Cie nie przestraszylam. Na pewno nie trzeba panikowac, ani sie przejmowac. Jej moze po prostu melko /mieszanka nie sluzyc.
  18. Psikulec, czy masz pewnosc, ze zwymiotowala? Dziecko czasem potrafi ulac duza ilosc pokarmu. Ale jezeli to sa wymioty (roznia sie od ulewania tym, ze sa pod cisnieniem), to wymaga to konsultacji z lekarzem.
  19. Kuk ta reszta w mojej osobie, popija kolę, by na dobre nie zdechnąć przed kompueterem - pogoda pod psem, ciśnienie agonalne, a w głowie jeden wielki kołtun - smoła normalnie, a nie myśli.
  20. I mnie jakoś wena opuściła, ale wpadłam się przywitać i pozdrowić.
  21. Ja bardzo podziwiam w dzieciach, że nie odróżniają tego, co jest obowiązkiem (jak obowiązek to od razu kojarzy się z przykrym), a co zabawą i na równi traktują pranie, prasowanie, sprzątanie z układaniem klocków. Jakby udało się tej harmonii nie zburzyć, to myślę, że byłby to jeden z piękniejszych prezentów dla naszych dzieci. Więc bardzo staram się, by nie mówić, że nie chce mi się iść do pracy, że to takie okropne, bardzo staram się by pokazać Stasiowi jaka to frajda robić pranie, jak przyjemnie jest gotować, jak super jest ucierać ciasto mikserem, jak super się sprząta odkurzaczem czy psika na szyby by je umyć. Kuk – my usypiamy Stasia obowiązkowo w dwójkę. I bardzo często budzimy się w ciuchach z przerażeniem gdzieś pośrodku nocy. Mój mężczyzna wybył w delegację i ledwo co udało mi się wygospodarować trochę czasu na przebranie się po przyjściu z pracy. Umyć mi się nie udało, bo usnęłam razem ze Stasiem o 23. Dziewczyny same na co dzień – ukłony w Waszą stronę. Kuk (chyba Was wszystkie mocno zaskoczę) – Stasiowi też się to zdarza, ale wydaje mi się, że On nas w ten sposób zaczepia do zabawy. Wiesz chłopcy z wielkiej sympatii by okazać im uczucie ciągną dziewczynki za włosy. Traktuję to jak sygnał i zaczynamy się wygłupiać. Oczywiście, że wygłupy nie polegają na biciu się nawzajem :) Podoba mi się opis dyplomacji Shalli w kwestii rodzeństwa. Właśnie też o czymś takim myślałam.
  22. Psikulcu – ależ nowina! Ta Matka Natura potrafi spłatać figla (mam na myśli termin). Późne, ale szczere i gorące gratulacje! Logosm – gratuluję nowej pracy. Napisz trochę o niej. Co z gabinetem masażu? Byliśmy z wizytą u mojego brata, taki mały urlopik, jednak mogę śmiało powiedzieć, że pogoda niezbyt sprzyjała wywczasowywaniu się. Było tak zimno, że większość czasu spędziliśmy w domu. Dziękuje za wszystkie zdjęcia! Tym razem Franio mnie zaskoczył. Jak On się zmienił, daję słowo honoru, że wydoroślał i spoważniał. Wspaniałe komplementy Ci Kuk prawi. Trafny opis tego, co czuje dziecko na wieść o rodzeństwie. Czytając fragment poczułam aż tę wybuchową mieszankę zdziwienia, oburzenia, niedowierzania i złości. Mysh – ja też zazdroszczę Ci P. Trochę jednak z innego powodu. W momencie gdy skoncentrowaliśmy się na dziecku i ubyło wolnego czasu, okazało jak bardzo kruche są nasze dotychczasowe przyjaźnie i znajomości. Pękła wątła nić :(
  23. Dodam jeszcze do tematu wychowywania – w zasadzie po cichu się przyznam zasługując chyba tym samym na kompletne już potępienie Wasze: zdarza się wcale nierzadko, że ja po prostu z dzikim wrzaskiem dołanczam do zabaw Stasiowych. Jak fajnie jest czuć się dzieckiem! :) Kuk – cieszę się, że trafiliście na dobrego lekarza. Elffik – przerażające. Co za lafirynda!
  24. Shalla, jak ja Cię kobieto rozumiem. Dlatego napiszę, jak ja sobie radzę, mimo iż też miewam załamki. Wkręciłam sobie zasadę, że dziecka się nie wychowuje, że dziecku trzeba dawać przykład sobą. Pomyśl sobie, ile my dorośli robimy rzeczy nie do końca właściwych. Np. odchudzasz się, a wcinasz ciasto :P Jakbyś się czuła, gdyby ktoś chodził za Tobą i mówił Ci ciągle: nie jedz, nie jedz, nie jedz, nie jedz, nie jedz. Więc staram się nie gderać, bo nie chcę by Staś wyrósł na gderę. Zakazane rzeczy ograniczyłam do minimum. Jako dziecko przecież sama uwielbiałam łazić po drzewach i robić inne cuda. Przecież to takie fajne:) Pamiętasz takie fajne, nie do końca dozwolone zabawy ze swojego dzieciństwa? Gdy gdzieś włazi to po prostu Go asekuruję. On przecież gdzieś włazi po to, by sobie coś wziąć. Gdy ja chcę coś wziąć po prostu podchodzę do szafki, albo wchodzę na taboret i po to sięgam. Nie pozwalam jednak gmerać, proszę, by wziął to, co chce i zestawiam na ziemię, mimo protestów. Czasem trzeba tę czynność powtórzyć wiele razy. Wlała cały płyn do bębna – na pewno jest zainspirowana tym, jak robisz pranie. Po prostu Cię naśladuje. To dobrze – uczy się w ten sposób. Ja w podobnych chwilach po prostu zaciskam zęby, uśmiecham się i proszę o pomoc przy sprzątaniu. Często też proszę Stasia, by pomagał mi nastawić pranie – uwielbia wsypać proszek i włączyć pralkę. Zresztą Staś nie zna pojęcia kary. Broi coś, rzuca czymś w monitor komputera :O i sam do siebie krzyczy: po łapach, po łapach. Oczywiście danie po łapach odebrałby, jak najprzyjemniejszą w świecie zabawę.
×