Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Fisa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Fisa

  1. Cześć, Jak mi dobrze - nareszcie czuję się lepiej i udało mi się poczytać forum i Wasze wpisy. Dziękuje za gratulacje. Chciałabym nadrobić czas i przekazać życzenia Noworoczne: wszystkiego dobrego, dużo pomyślnosci, szczęśliwości, radości i pociechy z Maleństw. Mojego Sylwestra spędziłam w łóżku karmiąc Stasia (nic nowego - on tylko je i je). Bardzo przeżyłam to, co napisała Katrin. Bardzo się cieszę, że Maluszek ładnie tyje i już jest (mam nadzieję, że nic się nie zmieniło) z mamą w domu. Katrin, życzę, aby przed Wami były już tylko radosne przeżycia i stresy okołoporodowe szybko poszły w zapomnienie. Pati - życzę cierpliwości. Ja też chodziłam po ścianach, aż mnie mąż ofuknął mówiąc: \"a dlaczego Ty uważasz, że urodzisz przed terminem?\" Nie miałam również żadnych przepowiadaczy porodu: brzuch się nie obniżył, główka nie cisnęła na pęcherz, nie było skurczy przepowiadających, dzień przed nie miałam przypływu energii - wręcz przeciwnie: miałam lenia - siedziałam w łóżku do 13-stej i czytałam książkę. Znieczulenie po cesarcie mija po ok. 5 godzinach (nogi są bezwładne), więc nie jest możliwe wstanie i zajmowanie się dzieckiem od razu po. Mi też zrobiły się rozstępy (mimo stosowania kremów). Można podobno skutecznie usunąć laserem. Do dzisaj mam kresę i brunatny pępek - kiedy to znika? Logosm - trzymam kciuki, aby wszystko było dobrze. Staśki to podobno uparciuszki. Kuk - nasze maluchy obchodzą tego samego dnia urodziny! Mój maluszek również leżał w inkubatorze, bo musiał być pod lampą - miał lekką żółtaczkę. Jednak pielęgniarka wtoczyła z wielkim hukiem lampę i inkubator do mojego pokoju, postawiła przy łóżku i powiedziała, że mam sama obsługiwać ten sprzęt, a gdy będzie potrzeba karmić Stasia (jeszcze jeden plus dla szpitala, w którym rodziłam). Bardzo mi się podoba pomysł spotkania!!! Pozdrowienia
  2. Stasiu śpi już 5-tą godzinę i nareszcie mam chwilę czasu, by tu zajrzeć, napisać parę słów i może w końcu poczytać, by dowiedzieć się, co u Was słychać. Bardzo powoli ustala się pewien rytm i prawidłowości. Staś śpi około 4-5 godzin, średnio 3 godziny jest aktywny. Aktywność swą pożytkuje na „zabawę” z moimi piersiami. Ssąc je, przysypiając z nimi. Oprócz tego beka, puszcza bąki, robi kupki, siusiu – więc co rusz trzeba go przewijać (mąż się w tym specjalizuje). Na szczęście coraz rzadziej ryczy przy przewijaniu, coraz częściej jest zadowolony u taty na rękach, coraz częściej sam puszcza pierś i leży z szeroko otwartymi oczami kontemplując „piękne okoliczności przyrody”. Uspokajamy go też na wkładając palec do buzi – smoczka nie chce ssać (strasznie Go wkurza). Wczoraj wieczorem znowu jednak był koncert - nie mógł zanąć przez 5 godzin, bardzo marudził i oczywiście chciał trzymać moją pierś i nic nie było go w stanie uspokoić. Usnął w końcu z paluchem taty w buzi. Mam nadzieję, że Salma wróci do siebie szybciej niż ja. Cesarka jest okropna i rana boli okropnie, ja prawie ryczałam z bólu, gdy po 24 godzinach kazali mi już wstać w szpitalu i przejść do toalety. Poza tym czuję się zawiedziona, że mój poród właśnie się tak skończył i nie żałuję, że ordynator zwlekał z decyzją o krojeniu mnie (parłam ponad 3 godziny!). Byłam na dopalaczu (całkiem spora dawka oksytocyny przez ostatnie 5 godzin porodu) oraz zastosowano u mnie również żel doszyjkowy - brakowało 1 cm do pełnego rozwarcia. Od pęknięcia worka płodowego do urodzenia minęło u mnie 16 godzin. Logosm - w Pucku bardzo mi się podobało. Szpital ten bardzo mocno nastawiny jest na rodzenie naturalne, karmienie naturalne i poród przyjazny dziecku. W chwilę po wyciągnięciu Stasia położyli Go u mnie na klatce piersiowej i mąż mógł być przy mnie na sali operacyjnej. Niezapomniane przeżycie. Bardzo mi się podobała również atmosfera na sali operacyjnej. Oni wszyscy byli bardzo weseli i sobie żartowali, co mnie się również udzieliło, a po znieczuleniu, gdy po chwili, jak ręką odjął minął jakikolwiek ból, ja również mogłam swobodnie rozmawiać o tym, co się dzieje. Podczas parcia przegonili mnie po wszystkich sprzętach gimnastycznych - wyćwiczyłam wszystkie możliwe pozycje do rodzenia, a sala porodowa jest świetnie wyposażona. Super jest też siedzieć w wannie w ciepłej wodzie. Po porodzie dobrze się mną zajmowano, mogłam liczyć na pomoc i na poradę. Już w chwilę po przerzuceniu mnie na łóżko Staś wylądował na mojej klacie i został przystawiony do moich piersi - bardzo o to zadbano, bym zaczęła go karmić w sposób naturalny. No i efekty są :) - stał się wielbicielem cyca.
  3. Cześć, Parę słów ode mnie po tak długim milczeniu. A to wszystko za sprawą naszego Aniołka z kopytkiem. Staś nieźle nam dawał popalić. Już pisałam o jego rekodach czasowych przy moich cycuchach. To jest pewne - potraktował je jak smoczek uspokajaczek. A denerwowało go wszystko: czkawka, beknięcie, kupka, bączek, problemy z zasypianiem. Nic innego nie było go w stanie uspokoić. Przy sprawdzonych metodach takich jak bujanie, wożenie w wózeczku itp. darł się wniebogłosy. Więc wisiał na moich brodawkach godzinami. Gdy usnął, po odstawieniu budził się i wszystko od początku. Więc prawie 24 na dobę siedziałam z nim w łóżku: albo karmiąc, albo śpiąc. Chwile spokoju spędzałam pielęgnując moje poporodowe bolączki lub zeżarte sutki. Jeść musiałam ze Stasiem i dochodziło nawet do sytuacji, że musiałam być karmiona. Piszę w czasie przeszłym, bo idzie ku lepszemu. Mleko leje się jak rzeka, więc Mały nie jest już w stanie tak ssać i ssać, kupki przejściowe przestały dokuczać, dostał przyjaciela - smoczka (czasem udaje się nam go uspokoić na smoczku, chociaż nie zawsze), stał się spokojniejszy i czasami udaje mu się samemu zasnąć. Dobra nowina to ta, że jak w końcu uśnie to śpi 4-5 godzin. Ponieważ dużo śpimy razem z nim, aby zapewnić mu komfort bliskości na brak snu nie mogę narzekać. Mogę narzekać za to na mnóstwo innych rzeczy. Zrobiłam sobie nawet konkurs, co przestanie mi w pierwszej kolejności dokuczać i zdaje się, że wygra rana po cesarcie, bo już prawie wcale nie boli. Gożej, że w piątek wdarła się infekcja i rana zaczęła się sączyć. Spanikowana pędziłam nad ranem do szpitala, dostałam antybiotyk. Poryczałam się jak bóbr, dostałam spazmów z nerwów i z bólu, aż Stasiu zaczął podskakiwać na moim brzuchu przyczepiony cyca. Mąż pośpieszył z Melisą. Pozdrawiam
  4. Melduję, że żyję - dopiero wczoraj wyszłam ze szpitala. Staś urodził się 23 grudnia o godzinie 12:40 (waga 3640, 53 cm) w drodze cesarskiego cięcia. Przez ponad trzy godziny nie udało mi się go wyprzeć, mimo iż główkę już było widać - zabrakło pół paznokcia. Najprawdopodobniej źle ułożyła się w kanale rodnym. Na razie ledwo żyję, bo Staś jest spokojny pod warunkiem, że \"wisi\" na moich piersiach, które są już dokumentnie rozorane. Potrafi ssać nawet przez 5 godzin z małymi przerwami. Nie chce spać w łóżeczku tylko na mnie.
  5. Kuk, chyba będę druga po Tobie przeterminowana. Mojemu Maleństwu też się raczej nie spieszy. Dzisiaj mija termin – do końca dnia zostało jeszcze trochę czasu, ale nie zauważyłam niczego, co by mogło wskazywać na nadciągający poród. Mój lekarz powiedział, abym zgłosiła się do niego tydzień po terminie. Czy to nie za późno? Odnośnie „natrętnych” dopytywań, których jest coraz więcej – wyłączenie telefonu ma odwrotny skutek. Raz gdy wróciłam ze spaceru, na który zapomniałam zabrać komórkę, już po 5 minutach do mieszkania „wkroczyli” moi rodzice (mieszkają niedaleko i mają od nas klucze) sprawdzić, co się dzieje. Na mój śmiech mama odpowiedziała całkiem poważnie: „Nigdy nic nie wiadomo. A jakby Cię dziecko kopnęło w wątrobę i zemdlałabyś?” :) Jakie jest Wasze zdanie /doświadczenia w sprawie golenia krocza i lewatywy? W szpitalu, do którego się wybieram, będę mogła zdecydować o tych „zabiegach kosmetycznych”. Znam argumenty za i przeciw, ale chyba jeszcze potrzebuję czegoś więcej, bo nie wiem, co zrobić w tej materii. Była jajecznica wczoraj na kolację, a na deser (deser po kolacji?!) pyszna galaretka z owocami (galaretka nie z proszku tylko z kompotu, do którego dodałam żelatynę – pyszota), a po deserze – niestrawność (tak się objadłam – Salma, ciekawe, jak szybko zrzucimy te kilogramy?)
  6. Cześć, Dynia - gratulacje!!! Jak już będziesz mogła koniecznie opisz swoje przeżycia z porodówki! Nie, jeszcze mnie to szczęście nie spotkało i nie dołączyłam do grona szczęśliwych mamuś. W weekend oddałam się przygotowaniom świątecznym: porządki, ustawianie choinki i ozdób robiących nastrój, upiekłam zakalcowaty makowiec (zamroziłam i jak dotrwam do świąt przerobię na bajaderkę - szkoda mi wyrzucić), nie wytrzymałam i kupiłam sobie trochę ciuchów na PO. Poza tym przegrywam konkurencję z moim meżem, który jest \"komputerowym maniakiem\" - nie jestem w stanie się do niego dopchać. Pierogi! He, he, he :( - ja się nimi objadłam już kilka razy (mniamuśne były: ze śliwkami, ruskie) i nic - ABSOLUTNIE NIC. W sobotę rano, bo makabrycznej nocy (było mi bardzo niewygodnie i ciągle się budziłam) z \"ogromną\" czułością rzekłam do Maluszka, że otrzymuje nakaz eksmisji i nic, ABSOLUTNIE NIC. Mój mąż powiedział, że nakazy eksmisji to trzeba wręczyć osobiście i na piśmie :))) Nikii - fajnie, że używasz tetrówek, bo ja czułam się trochę nieswojo z moim postanowieniem. Zastanawiam się tylko, co robić, aby tetra nie przemakała. Obawiam się, że gdy włożę ceratkę, to pupcia będzie się odparzać. Napisałaś, że na tetrę zakładasz jednorazówkę - czy dziecku jest wygodnie? Czy nie jest mu za ciepło? Mysh - fajnie z tym becikiem. Jak się naczytałam tych wszystkich porad, to się poczułam, jak wyrodna matka, że chcę dziecko katować alergizującym puchem i roztoczami! Grunt to nie dać się zwariować :))) Nadal tyję. Myshko poproszę o wpisanie do tabelki 19kg. Idę w zawody z Salmą - nie dam się prześcignąć :))) Salma, ale mi narobiłaś apetytu na jajecznicę - musowo dziś na kolację muszę zrobić!
  7. Kuk - bardzo mi przykro. Trzymaj się. Elffik - gratulacje obrony. Super, że tak szybko po porodzie zmierzyłaś się z kolejnym wyzwaniem. Logosm - bardzo chętnie się spotkam. Nie mam gg, więc podaję mój mail: emfrak@laczpol.net.pl Dziewczyny, bardzo się ucieszę, jeżeli podeślecie do mnie również swoje \"brzuchate\" fotki i fotki swoich pociech. Pati - dokonałam bardzo podobnych wyborów: proszek Lovela (odpuściłam sobie na razie płyn do płukania), kosmetyki Bambino (oliwka, mydełko, krem - na początku nie będę stosować płynu do kąpieli). Rzeczy dla dziecka wyprałam już w listopadzie i zajęło mi to cały tydzień - codziennie jedno pranie. Wyprałam wszystko, co miałam: kocyki, poszewki, prześcieradła, śpiworki, maskotki, ubranka, pieluszki tetrowe (tak, chyba jako jedyna na forum chcę spróbować z tetrą na zmianę z jednorazowymi). Sprawiło mi to dużo przyjemności. Większość rzeczy pożyczono mi, więc dużo czasu zajęło mi wyszywanie znaczków, aby wiedzieć później co, której mamie oddać. Teraz żałuję, że tak się szybko z tym uwinęłam i od czasu do czasu zaglądam do komódki i patrzę na te śliczne rzeczy i nie mogę się doczekać... Aaaa - wyobraźcie sobie, że moja mama wyciągnęła z szafy poduszkę, kołderkę i poszewki, które służyły mnie i bratu, a moja ciocia becik, w którym spałam ja, brat i kuzynostwo (w sumie 5 osób się na tym wychowało). Trochę mam wątpliwości, czy to używać, bo wykonane jest z najdelikatniejszego prawdziwego puchu (wiadomo - ryzyko alergii!). Ale łezka mi się w oku zakręciła. Bardzo jestem zniecierpliwiona oczekiwaniem na poród. Najbardziej mnie wkurza to, że ubzdurałam sobie, że urodzę dziecko dużo przed terminem. Zostały 4 dni, a mi brzuch nie opadł, główka dziecka jeszcze całkiem wysoko, nie ma skurczy przepowiadających. Czuję się zdezorientowana, że mnie intuicja tak zawiodła. W takim momencie rzeczywiście ciężko, gdy inni się dopytują. Radzę sobie z tym tak, że cieszę się, że ktoś się mną interesuje i razem ze mną się niecierpliwi, czyli podziela moje odczucia.
  8. Cześć Dziewczyny, Śledzę z zapartym tchem rozwój wydarzeń. Postanowiłam napisać znowu coś od siebie. Micka – jesteś Królową Dzielności. Ech, co tu dużo mówić – czytałam Twój opis z oczami okrągłymi, jak talarki. Dobrze, że już wróciłaś do siebie, że Twój mężczyzna tak świetnie się spisał. Teraz to już przed Wami same radości – tego życzę. Trzymam kciuki za Impresonę i Maleństwo Katrin, aby jak najszybciej było w domku z rodzicami. Gratulacje dla Lonki. Elffik trzymam kciuki za udany egzamin. Niczym się nie przejmuj, ten najważniejszy masz za sobą! Jesteś wspaniałą mamusią przecież. Logosm, wybrałam Puck, bo: 1. Na całą Gdynię Redłowo to jedyna porodówka (zlikwidowali tę w Miejskim) – boję się, że jest tłok. Mnie bardzo zależy na \"kameralnej atmosferze\", jaka wydaje się panuje w Pucku. 2. Położna prowadząca szkołę rodzenia, do której chodziliśmy (prywatna szkoła, położna nie pracuje w żadnym ze szpitali) bardzo pozytywnie wypowiadała się na temat porodówek w Wejherowie i Pucku. 3. W Pucku jest świetnie urządzona sala porodowa - podobno jedna z najlepszych w Polsce. Jeżeli bym rodziła w Święta być może pojedziemy do Wejherowa, gdyż tam można wynająć salę połogową, na której się jest z Maleństwem i mężem. Na szczęście ani w Wejherowie ani w Pucku nie przeprowadzają kwalifikaji do porodu rodzinnego (jak to jest w Redłowie), więc ostateczną decyzję podejmiemy w godzinie 0. Podzielę się z Wami tym, czym napakowana została moja głowa na szkole odnośnie dopajania i karmienia. Karmić tylko i wyłącznie piersią przez 6 miesięcy i nie robić nic, co mogłoby zakłócić efektywność ssania, która jest kluczowa dla tego przedsięwzięcia: 1.Nie dopajać. Mleko ma w sobie wszystko, co jest dziecku potrzebne i gdy trzeba robi się nawet „bardziej wodniste” (np. gdy jest upał bądź Maleństwo ma gorączkę). 2.Nie podawać butelek i smoczków. Jeżeli mama wraca szybko do pracy, odciągnięty pokarm powinien być podawany specjalną łyżeczką lub kubeczkiem. Butelka i smoczek to inna technika ssania i dziecko przestaje dobrze ssać pierś. 3.Jeżeli chcemy podać dziecku jakąś herbatkę na dolegliwości, pije mama – składniki herbatki przejdą do pokarmu i zadziałają. 4.Nie stosować nakładek na sutki – zaburzą technikę ssania. Karmić piersią do 2-giego roku życia dziecka. Nikii, może problemy Twojego Dzidziusia związane z kolką związane są z jakimś składnikiem diety? Może Maleństwo jest wrażliwe na jakiś pokarm, który spożywasz? Dlatego może te ataki występują tylko od czasu do czasu? Byłam w piątek u lekarza – ostatnia wizyta i dopadła mnie chandra. Gin powiedział, że na poród na razie się nie zanosi. Nie ma żadnych z opisanych przez Pati objawów. Nawet brzuch mi się nie obniżył. Chyba poza jednym – mam ogromny apetyt i zachcianki (ostatnio na popcorn, po którym dostałam zgagi i wyrzutów sumienia – przecież to nie początek, a koniec!). A dziecko rośnie i rośnie – zapowiada się „grubasek”, ok. 4 kg. Shalla – dzięki za poradę odnośnie porodu w wodzie. Dla mnie najważniejszym i najbardziej wiarygodnym ZA jest ten, że woda przynosi ulgę i relaksuje. Rzadziej też trzeba nacinać krocze, bo rozmięka i się lepiej rozciąga. Nigdy nie wierzyłam, że jest to mniejszy stres dla dziecka, bo od momentu odejścia wód płodowych i tak nie jest ono w wodzie. Więc, gdy wychodzi do wody musi być chyba raczej zdziwione niż uszczęśliwione. Dużo racji jest w tym, co napisałaś, że wyjście dziecka do wody może zaburzyć zaczerpnięcie pierwszego oddechu, a w efekcie również spowodować i to, że woda wejdzie do płuc. No i lekarz /położna nie mogą obserwować pod wodą, co się tam dzieje. Chyba wybiorę wariant mieszany: wanna na czas skurczy rozwierających, ale parcie „na lądzie”. To na tyle
×