Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

inna innaczej

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Hej wszystkim :D Czuję się jakbym miała do czynienia z jakąś sektą... Ale spoko, bo mam ten problem co wszyscy tutaj ;] Przyznam się, że kilka dni zajęło mi przeczytanie całego wątku. Oczywiście, jestem kolejną osobą zdziwioną tym, że tyle osób ma taką durną manię. Szok po prostu. cały czas sądziłam, że to tylko ja jestem taka walnięta, że dłubię i dziobię chociaż wiem, że nie powinnam. (poniżej będzie przynudzanie o tym jaki ze mnie przypadek - to czytelnik może przeskoczyć ;)) żeby było jasne - nigdy nie miałam problemów z cerą. Trądzik ominął mnie (podobnie jak rodziców) szerokim łukiem, więc cieszyłam się fajnym ryjkiem zawsze. Jedyną zmorą była sucha cera na policzkach, bo urodziłam się jako wrażliwiec (na dodatek w ciągu kilku ostatnich lat nasiliłam mi się skłonność do alergii na pyłki - dwa razy w roku buzię mam o wyglądzie zupy pomidorowej z ryżem >_< na szczęście chyba wybadałam jakie drzewka mnie tak urządzają i teraz z góry będę brać allertec, a nie dopiero po tym jak mi się cera zniszczy i będzie musiała leczyć przez 2 tygodnie :/) Czasem mi coś wyskoczyło, ale takie pikusie małe i to rzadko. Najgorzej było jak mając 13 lat zaczęłam sobie wyduszać zaskórniki z nosa, bo mnie odrzucało na ich widok :/ Potem mi się jakieś małe kaszaczki zaczęły pojawiać i je namiętnie molestowałam, więc przez 2-3 lata chodziłam wiecznie ze strupami na nosie :D Nigdy nie zrozumiem jak ja mogłam tak do ludzi wtedy wychodzić. Podejrzewam, że to uczyniło moja cerę skrajnie mieszaną :/ Policzki bez kremu nawilżającego mi umierają, a strefa T (może nie beznadziejnie tłusta, ale jednak trochę) lubi się perfidnie błyszczeć godzinke-dwie po umyciu ;< Nie jestem namiętnym wyciskaczem. Prawdziwa masakra zdarza mi się raz na miesiąc średnio. Nosek ma najgorzej - pokrywa go jedna wielka blizna od tego wyciskania (bo biedaka męczę już z 6 lat). Niestety nie wiem co zrobić, bo nosek mam tłustawy a skóra mi się z niego łuszczy (blizenki chcą schodzić wyraźnie O_o) Obecnie jakoś od czerwca staram się dać skórze luz, ale zaczęłam brać pigułki anty i nie wiem czy to od nich, coś mi się porobiło na policzkach i rozdrapałam te diabelstwa. Teraz mam całe policzki w blizenkach. Trafiłam na ten temat szukając sposobu na takie właśnie plamki i blizny. One cholernie długo znikają, niestety. Po przeczytaniu tego topiku mam mobilizację, żeby absolutnie nic nie rozdrapywać do ranek, tylko ew. czasem delikatnie wycisnąć. Za główny priorytet stawiam sobie zagojenie i unormowanie tego co obecnie mam na buzi - jakieś resztki gojących sie ranek i masa małych czerwonych blizn. Od kiedy luzuję buźka wygląda coraz lepiej. ładnie się goi. W sumie nie dziubię z nerwów, chociaż jestem strasznie znerwicowanym typem. Studia i rodzina przywalają stresem, ale nie zauważyłam żebym dziobała więcej z ich powodu. Po prostu czasem jak widzę, że coś mam na buzi to mnie cholera trafia i nie potrafię pogodzić się z tym, że inni jakoś nie mają problemów z cerą :/ Najgorsze jest to, że zakrywam cały swój bajzel korektorem i to dość skutecznie (już chyba wszyscy myślą, że naprawdę moja cera wygląda tak jak kiedy mam na sobie korektor). To niestety powoduje powstawanie zaskórników i wiadomo czym to się może skończyć... Myślałam żeby po prostu wyrzucić wszystkie maskujące sprzęty z domu, ale jakoś nie mogłabym pokazać się ludziom tak od razu ze swoją prawdziwą buzią... Będę musiała stopniowo. (co stosuję lub zamierzam wypróbować :)) Pijam herbatkę Vitaxu Beauty Program ze skrzypem i cynkiem, ale mam wrażenie, że nie daje spektakularnych efektów. Dużą poprawę, mam wrażenie, uzyskałam za to po kapsułkach z wyciągiem ze skrzypu + witaminy. Od paru dni dorzuciłam też tran i zestaw wallmarku Wapń-Magnez-Cynk. W rozsądnych dawkach oczywiście żeby nie przeholować z witaminami. Pijam karotkę, wodę i zieloną herbatę. Staram się przerzucić ze słodyczy na owoce ale dość opornie mi to idzie. Kosmetycznie buzię traktuję następujacymi: - Avon Clearskin Balanced Cleanser/Mask - na wizaż.pl zachwalany. Nie wiem czy on działam czy te tablety, które łykam, ale cera rzeczywiście ładnie po nim wygląda :) i oczyszcza nieźle - Avon Clearskin peeling do buzi - też zakupiony pod wpływem opinii na wizażu. Nie używałam dużo, bo czekam aż się zagoję na buzi, ale jest niezły! Mocny - daje uczucie porządnego wyczyszczenia cery! :] Myślę, że w przyszłości bardzo się przyda. - krem Nivea Visage Aqua Sensation - znów dzięki wizażowi. W sumie tylko dlatego, że szukałam pomocy dla policzków w kategorii nietrądzikowych (przestawiam się na jak najmniej skomplikowane kosmetyki) - krem Biodermy matujący Sebium - na dzień niestety mus, bo po paru godzinach korektor robi mi błysk na twarzy :/ ale matuje super choć nie jest tani - polecam :) - tonik Nivea Visage różowy - nie wiem o co chodzi w tonikach ;] ale używam. Fajnie nawilża - można po domu bez kremiku chodzić i skóra oddycha. - maseczka z zielonej glinki z jojoba Dermaglinu - FENOMENALNA! oczyszcza pory i zmniejsza i ładnie wybiela cerę :DD! jak będę już mieć śliczna buzię to będzie super z tą maseczką:D Ponadto kilka razy w tygodniu na noc na buzię maść z wit. A albo kapsułki bogajże Alergalu z olejkiem wiesiołkowym - super cera wygląda rano. Odżywiają i nawilżają :] Będę tez próbować sposobu z tego forum - wyciskania z capivitu a+e albo wit. a na buźkę. Dziś zamierzam ruszyć na podbój aptek i profilaktycznie zaopatrzyć się w alantavit, maść ichtiolową (na wszystko co się może pojawić) i gdzieś tu zachwalany flos lek żel ale z szałwią bo ponoć na przebarwienia i blizny niezły. I aspirynkę - wypróbuję tę waszą maseczkę :] Pewnie kupię też płyn Linomag jak znajdę i spróbuję poużywać. W przyszłości spróbuję zastąpić tonik Nivei którymś z Urody, bo mają wysokie oceny na wizażu a kosztują mniej :] I kremik Apotheker Scheller z algami i zieloną herbatą. Kupiłam sobie już płatki na nosek Nivea. Kiedyś używałam, ale g-no dawały. Spróbuję po kąpieli stosować, może lepiej oczyszczą :] Na allegro nabyłam też mydełko z glinką zieloną i olejkiem pichtowym - będę używać do mycia buzi na przemian z Avonem (który w przyszłości może zamienię na schellera żel z melisą :) żeby nie używać aż takiej chemii). Ponoć szare mydło dobre. Mam nadzieję, że takie z glinki też nie będzie złe :] Naiwnie nabyłam na allegro też kwas migdałowy i serum na przebarwienia - kiedyś spróbuję jak pozostałości będą się dzielnie trzymać. Myślę też o dermabrazji u kosmetyczki :] ale to odległa przyszłość. Chciałabym jednak wyglądać już znośnie i obywać się bez korektora, ew. z podkładem LRP (leciutki a ładnie wyrównuje koloryt, jednak póki co go odłożyłam żeby buźka odetchnęła). I tabletki na nerweczki spróbuję łykać profilaktycznie :) Kiedyś łykałam ale inne i ludzie byli pod wrażeniem, że zrobiłam się spokojniejsza i milsza :D Ale tym razem kupiłam jakieś ziołowe ;] Chciałabym też jogę zacząć ćwiczyć, bo to przecież też nerweczki niweluje. Rozpisałam się strasznie, ale może ktoś się czymś tu zainspiruje, chociaż każdemu pewnie co innego pomaga :] Dzięki, że jesteście, bo zdałam sobie sprawę z mojego problemu. Rzucam duże ilości kosmetyków i postaram się nie dziobać :D Będę tu zaglądać, chociaż możliwe że wyjadę na miesiąc czy dwa. Postaram się jednak dać znać od czasu do czasu jak sobie radzę. Buźka dla wszystkich, nie traćcie wiary :**! Dacie radę! Ciekawe czy dużo was tu jeszcze zagląda bo zauważyłam, że ostatnio jest cicho :]
×