Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

nie całkiem blondynka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez nie całkiem blondynka

  1. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Mysha , popłakałam się, czytając Twój post. Marina , masz dziś dobry humor :) Ja znam inne powiedzonko: "Jeśli nie widzisz światełka na końcu drogi, to znaczy, że patrzysz w odwrotnym kierunku". Żal i smutek, poczucie straty i niesprawiedliwości długo nam jeszcze mogą towarzyszyć, ale... nie można pozwolić by nas całkiem zdominowały. My też mamy coś do zrobienia w naszym życiu. Musimy to odkryć, zrozumieć, spełnić. Trzymajcie się wszyscy, przesyłam wam odrobinę pozytywnej energii w tym szarym nijakim dniu [duże pudło, każdy bierze ile potrzebuje] :)
  2. wspomnienia .... cudne wklejki i bardzo na czasie. Trzymam kciuki za mmak. Gdyby cofnęła się pamięcią i przypomniała sobie siebie samą, kiedy była poniżana, kiedy jej zdanie i potrzeby nie były brane pod uwagę, kiedy miała miejsce przemoc fizyczna, kiedy zakładała swój pierwszy topik na tym forum... gdyby przypomniała sobie, co wtedy czuła, może łatwiej byłoby odpowiedzieć na pytanie o manipulacji. Teraz do tego dochodzi manipulacja dziećmi. Najgorsze skurwysyństwo ze strony faceta, który powinien rozgraniczać sprawy dorosłych i DBAĆ O SPOKÓJ PSYCHICZNY dzieci. Wrrr... Nic, trzymam kciuki!
  3. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Andzinsan moja mama zmarła w czerwcu tego roku :( Ja czasem tak po dobremu zazdroszczę tym córką, które miały bardzo dobre kontakty z matkami. Nam było różnie, czasem lepiej, czasem trudniej. Dość długo trwało zrozumienie tego, że tak czy inaczej chciała dla mnie jak najlepiej. Złościła się, że nie jestem do niej podobna, że nie ma we mnie takiej bezkompromisowości, nieprzejednania, samowystarczalności, a ja... ja się z tego cieszyłam, bo nie chciałam zamykać się na ludzi, doszukiwać się dziury w całym, wpieniać się na sprawy, na które tak naprawdę nie mam wpływu. Ale wiem, że mnie kochała. Tak jak umiała, na swój sposób. Nie tak, jakbym tego chciała, ale to nieistotne już teraz :) Trzymaj się i życzę Ci z całego serca odzyskania równowagi i spokoju wewnętrznego.
  4. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Jak inaczej można zareagować na słowa " Utworzyłyście kółko wzajemnej adoracji i wypisujecie głupoty. Cierpicie po stracie ukochanych i nic Was więcej nie obchodzi. "? Tak, cierpimy. Słowa o kółku nie są tu istotne, chociaz i przepełnione goryczą. Dlaczego nie mogłaś, żywy trup, wejść tu jak każda z nas i wylać swój ból? Dlaczego zaczęłaś od krytyki i dalej jesteś pełna negatywnego nastawienia do osób, które cierpią? Cierpią tak jak Ty cierpisz? Nie podoba Ci się to w jaki sposób to opisują - OK, nie musi, ale jesli nie łączysz się z nami w bólu, to może i nie dodawaj go, bo i bez tego boli bardzo. Andzinsan, trzymam się :) Przynajmniej sie staram. Ktoś może powiedzieć, że szybko do mnie przyszło pogodzenie się z tym, co się stało. Ale... ja muszę żyć dalej, mam dla kogo. Więcej: ja chcę żyć dalej, bo jeśli moja mama widzi moje cierpienie, to też cierpi razem ze mną. A zawsze chciałam, żeby była ze mnie dumna :) Nie zawsze nam się układało ksiązkowo-pięknie, ale za wiele rzeczy jestem jej bardzo wdzięczna. Coraz częściej wspominam teraz lepsze chwile. Nie powiem, dużo pracy włożyłam w to, żeby dotrzeć do sedna i teraz wiem, że kochała mnie na tyle, na ile umiała. Starała się mi dać to co najlepsze. A to, że miała wysokie wymagania... chciała mnie wychować na osobę, która sobie w tym życiu poradzi. Tylko dobre intencje się liczą. Teraz to wiem :)
  5. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    do ppieprz, to Ty byś tak wolała. A gdyby wybrał jednak śmierć dziecka? Bo kocha ciebie bezgranicznie i nie wyobraża życia bez ciebie. A inne dziecko mogłabys jeszcze mu urodzić? A gdybym zaczęła drążyć ten wątek?.. To są jedynie teoretyczne rozważania kogoś, kto ze śmiercia sie nie zetknął, rozważania prowadzące donikąd. Nie zarzucaj komuś, że czuje tak a nie inaczej. Bo on to on, a ty to ty. Każdy czuje inaczej, przeżywa inaczej, innego czasu potrzebuje i w inny sposób to okazuje. I ma do tego prawo.
  6. Obserwator pozostaje włączony. Brawo, Niebo!
  7. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Żywy trup, uważam, że Twoja opinia jest krzywdząca. Nie ma tragedii większej lub mniejszej. Jest TRAGEDIA i nieistotne jest to, kogo ona dotyczy - matki, córki, żony. Inna sprawa, że można się zastanawiać dlaczego wdowy zostały same: czy to dlatego, że przyjaciele nie potrafili się odnaleźć w tej sytuacji, czy dlatego, że byli bardziej przyjaciółmi męża. A może wdowy zamknęły się w sobie i na razie nie dopuszczają do siebie nic, co by im przypominało szczęśliwe lata?..
  8. Niebo , nie masz innego wyjścia, jak to nowe życie polubić :) Jeszcze poczujesz się w nim wygodnie i naturalnie, nie teraz, bo jeszcze nie nacisnęłaś z pełną świadomością i w zgodzie z samą sobą na klawisz "Usuń M". Ja trzymam za Ciebie kciuki! Dla Ciebie "wiórki myślenia" wyczytane w takiej tam ksiązce: "Kobieta może wszystko, mężczyzna - co nieco w łóżku, do tego nie zawsze" ;) oneill [serce}jak trafnie! Przypomniały mi się teksty Chooliganki :) izabela3, powiedz synowi, że chciałabyś z nim ot tak od serca porozmawiać, o sobie, o tym nad czym pracowałaś i co jest dla Ciebie ważne, że chciałabyś by o pewnych rzeczach się dowiedział, że są one ważne dla was obydwojga. Spytaj się, czy by chciał. I zacznij od tego, że bardzo go kochasz, zawsze kochałaś i kochać nie przestaniesz, że przepraszasz go za to, iż ... Rozmawiaj z nim tak, jak byś chciała, żeby z Tobą rozmawiała Twoja matka. Małe dziecko czy dorosłe dziecko, bez różnicy, ma potrzebę bycia kochanym, rozumianym i akceptowanym.
  9. Nie, Majeczko, ja pisałam w sensie trywialnym: grypa moja + grypa męża = syn ma zrobić zakupy i wziąc na siebie psa ;) Po co mi inni ludzie?.. Miłego weekendu :)
  10. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Głuptula, takie samobiczowanie się i obwinianie siebie o wszystko niczemu nie służy. Przecież napewno zrobiłaś wszystko co było w Twojej mocy na tamtą chwilę. Nikt nie jest doskonały. Więcej powiem: nikt nie musi być w 100% doskonały. Piszę od dawna na topiku Molestowanych, tam jedna z dziewczyn zamieściła ku przypomnieniu ten tekst: * * * KARTA PRAW KAŻDEJ JEDNOSTKI LUDZKIEJ Każdy ma prawo do: - myślenia - czasami - wyłącznie o sobie - proszenia o wsparcie psychiczne gdy tego potrzebuje - krytycyzmu i wyrażania swojego protestu - własnych opinii i przekonań - błędów w dochodzeniu prawdy - zwrócenia się do kogoś o pomoc w rozwiązywaniu własnych problemów - mówienia:,,nie, dziękuje","proszę mi wybaczyć, ale nie..." - niesłuchania rad innych i pójścia własną drogą - samotności, nawet gdy inni potrzebują jego towarzystwa - własnych odczuć, nawet gdy dla innych są one bezsensowne - zmiany swojego zdania i sposobu postępowania - negocjowania zmian, gdy nie odpowiadają mu realia Nigdy nie musisz: - być w 100% doskonały - iść za tłumem - cenić destrukcyjnych osób - prosić o coś ludzi nieżyczliwych - przepraszać za bycie sobą - pokazywać wszystkich swoich możliwości - czuć się winnym za swoje pragnienia - uczestniczyć w niemiłych sytuacjach - rezygnować dla innych ze swojej tożsamości - podtrzymywać niekorzystnych związków - robić więcej niż pozwalają ci na to możliwości - robić czegoś, na co naprawdę nie masz ochoty - przystosować się do niezrozumiałych wymogów - dawać czegoś, czego nie chcesz dać - obciążać siebie za złe zachowanie innych - zapominać o sobie, bo inni tak chcą Niniejszy katalog praw jednostki opracowała amerykańska organizacja PASA zajmująca się działaniami na rzecz ochrony praw człowieka. * * * Nie oceniajcie się zbyt surowo!
  11. Ammarika, a gdybyś była inną, byłabyś sobą?..
  12. Maju, aż nie wytrzymałam i sięgnęłam po definicję :) : "partnerstwo – współpraca, wzajemność, zaufanie, pomoc" To wszystko w związku z osobą pijącą jest niemożliwe. Piszesz "Ale z drugiej strony oczekiwac na cokolwiek od m...?To bez sensu,bo oczekiwania rodza rozczarowania.Wole niczego nie oczekiwac i nie czuc sie rozczarowana." Wiesz, ja zakładam, że partner od tego właśnie jest - i polegam na nim , i dochodzimy do kompromisów, i ufamy sobie, i jesteśmy pewni, że nikt nikogo nie zawiedzie, bo to działa w obie strony. Tak mi się przypomniało, że jeden z moich znajomych stosował regułkę więzienną "Nie wierz. Nie bój się. Nie proś". To dobre dla samotnego wilka. W związku traci sens. Że czasem partner nie okaże się na wysokości zadania i w czymś nawali... Cóż, różnie bywa. Tak samo jak ja, ma prawo do bycia niedoskonałym. Ale jeśli adekwatnie reaguje na wyłożone zarzuty i stara się naprawić swój błąd, zyskuję pewność, że go już więcej nie popełni. Piszesz "... wychodzi na zewnatrz i poglebia wspoluzaleznienie z kumplami,"przyjaciolmi",matka,probuje tym bardziej z dziecmi-ale tu wkraczam ja.W zasadzie jego rodzina jest na zewnatrz domu,bo ich-tez pijacych-daje rade uzaleznic,a oni uzalezniaja jego." A w sumie jaka różnica gdzie on znajdzie to, czego szuka? kumple nieraz z nim pili, mechanizm jest znany, współuzależniają się nawzajem, z matką - po rodzinnemu, no bo czemu synuś ma nie golnąć sobie?.. :O Mój ojciec taki był, wszyscy go "rozumieli" i zawsze byli zwarci i gotowi. A ja zapamiętałam słowa jednego z jego współpracowników, powiedziane żebym nie słyszała, przy okazji urodzin czy imienin, nieważne "Świnia bajoro zawsze znajdzie". Byłam już nastolatką. Z jednej strony zabolało mnie, a z drugiej.... no kimże musi być facet, który nie widzi krzywdy swoich najbliższych?? To znaczy że co, wisi mu?? Rozmawiałam z mamą, ale to byłobardziej zbywanie mnie, spychanie na mój maksymalizm młodzieńczy i takie tam, zasłanianie się tym , że życie jest bardziej skomplikowane niż mi się teraz wydaje. Współczuję dzieciom, mającym rodzica-pijaka :( PS. Czemu tak się dzieje, że jak źle się czujesz, to jeszcze ci dowalą? Niespodziewana pilna praca + partner he he rozłożył sie tak samo, jak ja :D I co ja teraz zrobię z tą definicją? :D:D Cała nadzieja w potomku!
  13. Anno, czytam "W drugim przypadku jednak będę musiała być „katem” i spowodować jego cierpienie... " i się nie zgadzam. W Twoim przypadku to oznacza jedynie uwolnienie z zaburzonego związku - dzisiaj chyba też tak to widzisz. A niezależność finansowa to jedna z wielu składowych niezależności samodzielnej osoby. Niebo, OBSERWATOR w akcji :) Gratulki! Taka praca się popłaca! ulla, ta wygrana jest kolosalnie ważna. Gratulacje!! zlamane.skrzydla, pal sześć toksyka, da sobie rade czy nie, nie Twój problem. A co do strachu przed zmianami... to są lęki, kiedy rozłożysz je na czynniki pierwsze, zobaczysz, że wcale nie są takie groźne na jakie teraz wyglądają. Teraz jesteś w chorym układzie, jesteś tak samo jak i inne dziewczyny, które tu piszą. Będąc w środku wielu rzeczy się nie widzi, bo się w tym tkwi. Kiedy zdobędziesz się na postawę obserwatora, zdystansujesz się do sytuacji, zaczynasz widzieć w innym świetle. Prawdziwie. ammarika i smutna_piekna , czytajcie, ten topik, podane lektury, to bardzo ważne. Wasi M nie zmienią się, a jeśli już - to na krótką chwilę, by coś dla siebie ugrać, by na nowo ustawić życie (swoje i wasze) tak, by czuć się w nim wygodnie. I tu znów przypomniało mi się, że obiecałam maji napisać o partnerstwie i szacunku :) Tylko stwierdziłam, że nie potrafię pisać o rzeczach oczywistych. Mogę na zasadzie zaprzeczeń - "to absolutnie nie to, o czym piszą dziewczyny, które trafiły na ten topik" :) smutna_piekna, na poczcie i gg możesz go zablokować , w telefonie zostawić pod "nie odbieraj" albo "odrzuć", ale groźby są karalne, nachodzenie i nękanie jest karalne, tak że w każdej chwili możesz złożyć na policji wniosek o to, o zakaz zbliżania się itd. Sprawa się komplikuje tym, że on ma skłonności sadystyczne (sado-maso jest ok, jeśli obie strony tego pragną i potrafią się precyzyjnie kontrolować), to są oględnie mówiąc, niebezpieczne zabawy, ale układanie sobie "uległej suczki" godzi w Twoje poczucie własnej wartości, w Twoją godność i wydaje mi się, że nad tym w pierwszej kolejności należy popracować. Porozmawiaj z mamą przede wszystkim, oszczędzając jej drastycznych szczegółów, ale musi wiedzieć co się działo w Twoim związku, jednocześnie wybije mu to broń z ręki. Im więcej osób będzie wiedziało o tym jak się sprawy mają, tym mniejsze pole do popisu mu zostawisz. To trudne, jak i trzeźwe spojrzenie na to jak ten "związek" wygląda, na czym się opierał i ku czemu dążył. Pozdrawiam wszystkie serdecznie, odezwę się jak zwalczę grypę :/
  14. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    uporczywy sen, ja Ci coś napiszę, tylko proszę, żebyś nie przyjęła tego jako guseł, zabobonów itp. :) Tak mi babcia opowiadała kiedyś, że nawracające sny mówią o tym ,że zmarły miał jakieś niedokończone sprawy przed odejściem albo o ty, że postępujesz nie tak, jak on by sobie życzył (mogą to być nawet drobnostki). Zgadzam się, że te sny nie są prorocze - w takich snach mamy wyrażne odczucie, że zmarły chciał nam coś konkretnego przekazać albo przed czymś ostrzec. Dziś wiemy, że to nasza podświadomość poprzez sen projektuje różne sytuacje, które jednak mają swoje źródło w nas samych, w naszym odbiorze realiów i naszym stosunku do sytuacji. W Twoim przypadku pewnie rzutuje poczucie winy i poczucie, że nie byłby z Ciebie w czymś zadowolony (zakładam tylko). Więc, wracają do mojej babci: ona radziłaby umyć wszystkie lustra w domu, a wieczorem przed położeniem się spać, kiedy nikt Ci w niczym nie będzie mógł przeszkodzić, ustawić na stoliku lusterko, ustawić zdjęcie osoby zmarłej, postawić przed nim kieliszek z alkoholem, przykryć kieliszek kawałkiem chleba, zapalić świecę (najlepiej taką po kolędzie albo komunii, chrzcie) i ustawić ją tak, by oświetlała zdjęcie i podobizna zmarłego sie odbijała w lusterku (ale Ty NIE!). Po czym należy odczytać Ojcze nasz, poprosić Boga o wybaczenie za wszystkie nieprzemyślane i nieświadome czyny (ogólnie), postarać się skupić i poprosić zmarłego o wybaczenie wszystkiego, czym nieświadomie mogłaś sprawić mu krzywdę. Powiedzieć, że też wybaczasz mu wszystkie przykrości i nieporozumienia, jak i sobie wybaczasz, bo wiesz, że nie było w tych czynach złej woli. Alkohol wylejesz przez okno/balkon, chleb pokruszysz ptakom. Jeśli przyśni się Tobie tej nocy, po przebudzeniu powiedz na głoś "Mów do mnie albo nie zjawiaj się więcej". Wiem, że to może zabrzmiało dziwnie, ale... to zdawało egzamin wiele razy. Może Tobie też pomoże. Ja godzę się powoli z tym co się stało. Powoli, ale myśli mam bardziej konstruktywne i to mnie cieszy. Pozwoliłam sobie na pewien letarg, kiedy życie toczyło się jakby obok mnie. Ale czas wracać. Wiem, że jeszcze nieraz się popłaczę, ale będą to łzy ulgi, nie rozpaczy. Wszystkim Wam życzę powrotu do siebie
  15. A zarzekał się, że się przyzna do winy. I jeszcze na dzieciach chce zaoszczędzić :O Brak słów...
  16. Skopiowane z innego forum. Daje do myślenia: --- Droga, którą człowiek kroczy, ma za zadanie uwalniać go z własnych ograniczeń - tych zewnętrznych i wewnętrznych. Czasami odbywa się to łagodnie... a czasami brutalnie (dla emocji). Gdy po serii "niewyjaśnionych" bóli, cierpień, tęsknot itp. człowiek wychodzi z siebie i staje obok... to pojawia się pierwszy wyraźny stan: JESTEM OBSERWATOREM. OBSERWATOR nie oznacza stanu, w którym nic się nie czuje... i trwa się w nirwanie. To oznacza, że pojawia się dostęp do mądrości własnej i do mądrości, która przychodzi z zewnątrz. OBSERWATOR tez odczuwa stan cierpienia, jest to jakby następny etap samego siebie. Ten pierwszy pojawiający się OBSERWATOR (świadomie pojawiający) w pewnym momencie na tyle się umacnia, że sam staje się "użytkownikiem życia", przestaje być obserwatorem. Pojawiają się kolejne wyzwania, kolejne etapy drogi... i znów pojawia się OBSERWATOR. I tak to trwa... to proces ciągły... może przyspieszać, a może się umocnić na określonym etapie. Każdy kolejny obserwator jest lepszym, pełniejszym, spokojniejszym objawieniem samego siebie. OBSERWATORZY to przyjaciele. Im więcej pojawia się kolejnych obserwatorów... tym pojawia się więcej przyjaciół w nas samych, myślę, że to po prostu wzrasta miłość do siebie samego. Bo ufamy sobie.. i nie występujemy przeciwko własnym potrzebom... a z czasem nie szukamy własnych potrzeb w drugim człowieku... tylko szukamy podobnie odczuwających osób. Wtedy zanika kompulsywna potrzeba dopasowywania się. A pojawia się potrzeba wolności i miłości, która nie ogranicza samego siebie ale też nie ogranicza drugiej osoby. ---
  17. december, widocznie masz w sobie przemożną potrzebę bycia kochaną . W takim stanie właśnie nawet ochłap uczucia zapełni tę pustkę i będzie się wydawał czymś wyjątkowym... Ale nikt inny jej nie zapełni. Ty sama masz to zrobić. Dziewczyny maja cholerną rację, kiedy piszą o tym, że pokochać siebie to jest pierwszy krok ku zdrowieniu. Obdarz siebie miłością. Taką, jakiej chciałabyś doświadczyć od faceta, rodziców, dziecka, bliskich - pokochaj siebie całą, taką jaka jesteś, ze wszystkimi mankamentami i przywarami (wiesz, że nad tym będziesz pracowała, ALE NIE OCENIAJ SIĘ w trakcie pojednania z samą sobą, to jest ważne! pozwól sobie na bycie niedoskonałą: tak często używamy zwrotów "jestem tylko człowiekiem", "każdy może się mylić" itd, a tak rzadko PRZYZNAJEMY SOBIE prawo takim właśnie człowiekiem być...) PS. Plotę dzisiaj, wiem, wybaczycie mi :)
  18. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Ppieprz , przytulam Cię mocno i bardzo dobrze rozumiem. Ja powiedziałam rodzinie, że w tym roku nie dam rady. I jestem w domu. Ta atmosfera 1 listopada działa na mnie przytłaczająco, zawsze działała, z różnych powodów, a w tym roku szczególnie :( Dla tych z was, którzy nie mogą lub nie czują się na siłach być dziś przy grobach - http://wirtualnyznicz.pl/ i wielkie
  19. casta26, na tym topiku już dawno zostało ustalone, że według wszystkich toksyków jesteśmy winne wszystkiego - gradobicia, wojen, trzęsięń ziemi etc. Teraz świńska grypa atakuje i ja naprawdę nie rozumiem JAM MOŻESZ nie poczuwać się do winy!! :O :D 4U, trzymam kciuki, oddzwoń się w poniedziałek. aweb, zaczynam się martwić... :( Niebo, WIEDZIAŁAM! :D Duży buziak dla Ciebie. Dziewczyny ze stażem i nowo przybyłe, niech moc będzie z wami! Wszystko się uda, jeśli cel będzie określony. Pytacie się jak można z jednego toksycznego związku trafić zaraz w inny. Słowo kluczowe tu ZARAZ. Kiedy przerobicie wszystkie tłumione emocje, zaległości z przeszłości i nieuświadomione potrzeby, nakręcajace wasze takie a nie inne postępowanie, kiedy zaczniecie stosować w praktyce prawa jednostki i umowy tolteków, zaczniecie obdarzać siebie miłością, same zobaczycie, że to takie proste pomimo trudóqw pracy nad sobą :) Trzymajcie się
  20. Wyczytałam, że jest awaria na Kafe. Obiecują naprawę po 11-j. Też nie widzę stron, ale wiem jak zobaczyć chociaż poprzednia: na każdej stronie mieści się 30 postów, więc, w pasku adresów zmniejszamy o tyle końcówkę, czyli poprzednia strona to będzie http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146&start=10500 -30 = http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146&start=10470 Przynajmniej tak :O
  21. Rozpisałam się :) Ale jeszcze słówko do nowych dziewczyn: każda może się przyłączyć bez pytania, opisać swoją historię i nie obawiać się durnych komentarzy. Pod warunkiem, że jesteście gotowe na dłuuugą pracę nad sobą :) Tak pomyślałam, ileż to kobiet żyje w nieświadomości, przyjmując jako całkiem naturalny taki nienaturalny stan rzeczy...
  22. Ależ rozpisałyście się, dziewczyny :D Chyba pojadę od końca: mmak, kostka (bo widzę, że wasze sytuacje są w czymś zbliżone) - to ON ma wizje związku, to ON próbuje wbić w te wizję Ciebie, nie obchodzi go (nie liczy się z tym), że kilka elementów Ciebie nie pasuje. Wniosek? Nie widzi Ciebie. Widzi związek takim, jakim chcę go widzieć (i tu powtórzę to co zawsze mówiłam: jest was 3-ch: ty, on i wasz związek. To co dobre dla niego niekoniecznie musi być dobre dla związku.) Co masz robić? Określić jasno warunki brzegowe. Asertywność + to, co jest ważne dla Ciebie (niekoniecznie dla związku). Jeśli naprawdę kocha Ciebie, konkretnie Ciebie taką jaka jesteś - zrozumie. Jeśli nie, to i nie ma czego żałować. Człowiek się zmienia na przestrzeni lat, związek się zmienia, ważne nadążać za tymi zmianami, a nie na siłę się trzymać stereotypów. oneill, o wstydzie - czasem mam tak, że w rozmowie wypływa jakiś wątek, a krótko potem czytam o tym gdzieś. I odwrotnie, czasem to co zostało akurat przeczytane, pojawia się w jakiejś rozmowie. Nie macie tak? O wstydzie: trafiła mi się książka o maskulinizacji, ale nie na poziomie fizjologicznym, tylko psychofizycznym. Nie będę przytaczać cytatów, powiem w skrócie: często przyszłe matki marzą o chłopcu, często jest to spowodowane podwyższonym poziomem androgenów we krwi. Dziewczynki wtedy mogą odczuwać podświadomy wstyd za to właśnie, że są dziewczynkami. Zastanowiło mnie to. W nawiązaniu do dzieciństwa - bardzo ważne jest przerobić wszystko co czułyśmy. Dziecko zawsze jest zależne od rodziców, bo nie jest samodzielne, nie potrafi zatroszczyć się o siebie, nie umie jeszcze właściwie funkcjonować w świecie dorosłych. I od tego są rodzice. Też wyczytane na temat: "Nie ma złych dzieci. Zdarzają się źli rodzice." Czytając te posty dotyczące dzieciństwa, zgadzam się, że można stwierdzić "nie było aż tak żle". Ale gdyby pytanie brzmiało "Czy Twoje dzieciństwo było szcześliwe? Czy często z przyjemnością i ciepłym uśmiechem go wspominasz?" - ilu odpowiedziałoby twierdząco?.. Tak, nie było AŻ TAK źle. Tylko że miało być BARDZO DOBRZE. Bo to, co wyniesione z domu, towarzyszy nam przez całe życie, na tym się wzorujemy, TAK chcemy mieć. Jasne, że tak być powinno. A jeśli nie było?.. Sytuacja, w której dziecko BRONI SIĘ przed rodzicem, świadczy o tym, że rodzic - niestety - nawalił. I teraz bardzo rozumiem ulle: z jednej strony lojalność, z drugiej - PRAWDA. Prawda, która woła o ujawnienie, bo bez tego jakiś rodział życia pozostaje nierozliczony. Tak, yeez, ten wstyd może być toksyczny. Siedzi w nas i rozjada od środka. Jak i wstyd za rzeczy brzydkie, które popełniłyśmy same. Ja wstydu "się najadłam", kiedy wyszło najaw moje kłamstwo o wagarach :D Od tego czasu nie kłamię. Nie słyszałam, że mam się wstydzić, byłam tylko rozliczana ze wszystkiego. Frustracja? To mało powiedzieć. Odczucie, że się jest gorszą, że sprawia się kłopoty rodzicom.... Kurcze! Jak teraz o tym myślę, nie mogę pojąć dlaczego byłam jakby niewidzialna. Zdawkowe "Co w szkole?", równie zdawkowa odpowiedź. Bo wiedziałam już, że mam sobie sama poradzić, mam być taka i owaka i nijaka więcej :/ Brak komunikacji. Ktoś mądrze zauważył, że dzieci, nie znajdując zrozumienia u rodziców, a zwłaszcza u matki, najpierw zamykają się w sobie, potem w pokoju, a potem opuszczają miejsce, w którym czują się niezrozumiane (co gorsza, często poniżane). Serdecznego obcowania nie zrekompensują żadne drogie prezenty, tym bardziej że za te prezenty wymagane jest odwdzięczanie się. I jeszcze kilka słów o dziedzictwie ;) Ja mimo wszystko jestem matce wdzięczna. Za to, że mnie "postawiła na nogi", wychowała jak umiała. Wybaczyłam wiele rzeczy, bo... zrozumiałam skąd się brały. Człowiek, pozbawiony w dzieciństwie serdeczności, bezwarunkowej miłości, zrozumienia na zawsze pozostanie osobą emocjonalnie kaleką. Jeśli nie zechcę nad sobą pracować. Od mamy słyszałam "Ja juz taka jestem. Wiesz przecież jakie miałam życie!" Była z gatunku tych, którzy ułożą sobie raz na zawsze pewne wytyczne i już się nie rozwijają, nie pracują nad sobą, mają rację... bo uważają, że mają. Przykro trochę to mówić, ale spokojnie teraz o tym piszę, bo też zrozumiałam co skąd się bierze. Ona była córką matki-sieroty (wdzięcznej za każdy przejaw odrobiny uczucia = ochłap) i ojca-alkoholika (strasznego w gniewie, a gniewał się często, tak samo jak pił). Najstarsza z trzech córka, która musiała siłą rzeczy założyć portki, bo jej matka była za słaba - marzyła by mieć syna-obrońcę, a tu urodziła się córka. Moja mama powtórzyła drogę własnego ojca :( Ja tak nie chciałam. Zawsze miała do mnie żal, że nie jestem taka jak ona - stanowcza, apodyktyczna, bezkompromisowa.. A ja się z tego bardzo cieszę :)
  23. Gotka, Twoja mama ma piekielną rację :( Chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że nie tylko o Ciebie w tym związku chodzi. On się nie zmieni, chociażbys na rzęsach stawała. Ale córeczce serwujesz przekłamany wzorzec rodziny. Czy w Polsce mogłabyś zamieszkać z mamą? Być może zawczasu ktoś z Twoich bliskich zaczął szukać dla Ciebie pracy? Nie ma rzeczy niemożliwych. Ale to Ty powinnaś zdecydować czy CHCESZ dalej w ten sposób żyć (jeśli można to nazwać życiem, ale to tak, na marginesie). Wszystkie kochane "chciejki" pozdrawiam i życzę realizacji wszystkich punktów
  24. Ależ Ewa absolutnie nie jest facetem :D Pisało tu kilka facetów, pod "męskimi" nickami. Ostatnio był to chyba Majkel. Chociaż jak tu można mieć pewność - może była to kobieta ;) Myślę, że to bez znaczenia w jaki sposób przedstawiony zostaje problem. Zawsze to problem, który trzeba postarać się rozwiązać.
  25. nie całkiem blondynka

    Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...

    Witajcie wszyscy Marina zwracała się chyba do starych bywalców tego tematu, ale tak się zastanowiłam trochę nad tymi słowami i ... Powiem, że czasami czytam ten temat, starsze posty, ale się nie odzywam. Czytam, ryczę, mrugam często, by tekst nie rozpływał mi się przed oczami. Czytam wtedy, gdy czuję się podle, ale nie chcę wtedy nic pisać. Tak, być może to się nazywa blokadą, tylko że nie jestem pewna czy tę blokadę koniecznie muszę pokonać, by wstawić łapkę czy kwiatek, który nie odda NIC. Być może, to mój organizm podświadomie się broni przed jeszcze większym zapadnięciem się, przed utratą możliwości w miarę normalnego funkcjonowania w tym bezwzględnym świecie. Nie wiem. Wiem tylko, że rzadziej czytam. Nie udało mi się wypisać tu, wyrzucić całego bólu, on tam gdzieś jest, i będzie, ale teraz ma już swoje "miejsce". Kiedyś pozbędę się go na dobre, ale czuję, że jeszcze nie teraz - i robię jak czuję. Widocznie, jeszcze nie czas na to, nie mam dość sił. Ale więcej pogodzenia się z tym, co się stało. Dziś mija czwarty miesiąc od śmierci mamy. Trudny dzień. Ktoś wciąż przy mnie jest, ktoś odpadł, ale nie winię nikogo za to, że nie wie jak się zachować, jak odezwać się i czy w ogóle chcę by się odzywali. Najbliżsi wiedzą Zbliża się 1 listopada. Nie pojadę w tym dniu na cmentarz, zrobię to tydzień przed. Nie dam rady. Nie w tym roku. Życzę wszystkim z was dużo siły, dużo odwagi by żyć! Mimo wszystko żyć i być w pełni obecnym w życiu waszych najbliższych i dobrych przyjaciół. http://www.youtube.com/watch?v=NyZ5-xKeAdA&feature=related
×