werek
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez werek
-
Cześć Piękne, ja nie tryskam dziś optymizmem. Jestem chora od kilku dni, nie mam siły ćwiczyć i czuje sie jak flak. Dietę niby trzymam, ale od zeszłego tygodnia nie zgubiłam ani kg:( Może to ma jakiś związek z tym, że znowu mnie \"przytkało\" i w kibelku nie byłam od 10 dni. Ech, życie... Mam nadzieję, że u was jest weselej. Pozdrawiam!
-
Winogronko, nie martw się. Czasem musi być gorzej, żeby mogło potem być lepiej:) Co do Twojego chudnięcia, to faktycznie robi się to już niebezpieczne. Domyślam się, że problemy z facetem mają niejaki związek z tym, że znikasz w oczach. Słuchaj, a może już czas na wizytę u lekarza? Rozpisze Ci normalną dietę, a Ty musisz wbić sobie w głowę, że teraz musisz przytyć i to nawet 10 kg! Wiem, że taka myśl Cię przeraża, ale spróbuj:) Ja wczoraj spisywałam się bardzo dzielnie: pstrąg z warzywami - 200 kcal nektaryna - 60 kiwi - 20 groszek - 20 pstrąg z warzywami - 100 kiwi - 20 Sushi - 300 nektaryna - 60 jabłko - 70 850 kcal, w sumie:) A w nocy byłam na imprezie i tu mój największy sukces: Nic nie zjadłam, a piłam tylko wodę z wciśniętą cytryną!:) Wróciliśmy o 5 nad ranem, mój facet zaczął natychmiast chrapać i moje szanse na uśnięcie były żadne. A głodna byłam jak cholera! Stąd te ostatnie na liście owoce:( Właściwie, to powinnam je wpisać do dzisiejszego jedłospisu, nie? Jak myślicie? A wredna waga pokazuje 61 kg i ani grama mniej;)
-
No nie, gdzie są wszyscy?? Nie odpadajcie, plisss... Ja dzisiaj jestem dzielna, do tej pory mam na koncie 400 kcal. Trzeba odpokutować wczorajszą rozpustę;) Moja mama upiekła mi pstrąga, dostałam go na wynos i dziś jem po kawałeczku. Najniebezpieczniej będzie wieczorem, bo idę z chłopakiem na sushi, które uwielbiam. Niby takie surowe rybki nie są wysokokaloryczne (właśnie- wie ktoś ile ma np. jedno maki?), ale zalezy ile się ich zje:) Winogronka, Zuziaaaa,Anka, wracajcie na topik!
-
Zuziaaaa, faktycznie, trzeba Ci przyznać, że jesteś pojebana;) Mam nadzieję, że Cie nie obraziłam, nie mogłam sie powstrzymać, żeby nie użyć Twojego zwrotu:) Widzisz, ja jestem po drugiej stronie tego \"pojebania\", tzn. ważę się dwa razy dziennie i za każdym razem chciałabym widzieć mniej... Nie przejmuj się, każdy ma swoje schizy. Winogronka, brawo dla Ciebie!:) Jestem z Ciebie dumna, wychodzisz ze swojej schizy i tak trzeba! Mam nadzieję, że problemy osobiste nie są bardzo poważne. Trzymaj się, charakter masz silny, więc wszystko przezwyciężysz. Ja mam nadal doła... Zeżarłam dziś prawie 1000 kcal, a nie miałam siły sie poruszać, ledwo trochę brzuszków zrobiłam. Oj, no nic, może jutro będzie lepiej:) Pozdrawiam!
-
Ika, słonko, ja nie chciałam!;) Myślę, że po prostu Ty usiągnęłas już swoją optymalną wagę i dalej nie musisz walczyć. A ja miałam więcej tłuszczu...:( Zuziaaaa, powinnaś jeść więcej. Krew z nosa to oznaka osłabienia organizmu. My juz teraz jemy więcej niż te tytułowe 500 600 kcal, bo to było przegięcie. Ja np. zaczęłam krwawić w środku cyklu. Dobrze jest dobijać do 1000 kcal dziennie, kobieta potrzebuje conajmniej 2300, więc to i tak niewiele. Pozdrawiam
-
atramd, nie wiem jak dodać topic do ulubionych, ja po prostu znajduję:-) A kilogram od poniedziałku to duzo! Nie wygłupiaj sie, jest dopiero czwartek;-)
-
Atramd, co do sytuacji jak mnie ssie, to ja wcinam otręby. Takie granulowane, jabłkowe, jem je na sucho i popijam wodą; wcale nie są takie obrzydliwe, rozmoczone są wstrętne, a na sucho całkiem, całkiem. Hula- hop jak jest ciężkie, to łatwiej się kręci, ale przy lekkim trzeba sie bardziej namęczyć i efekty są lepsze:-) Pozdrawiam, raz jeszcze
-
Ika, nie denerwuj się, 390 kcal do 13 to nie jest tak źle, możesz wszamać jeszcze drugie tyle;-) Ja jestem w dobrym humorze, bo wczoraj waga pokazała (wreszcie!) 63 kg. Moim słabym punktem jest brzuch. 2 lata temu miałam wypadek i operację i wtedy poprzecinali mi mięśnie brzucha, a mnie nigdy nie udało sie ich należycie odbudować:-( Teraz staram sie codziennie ćwiczyć brzuszki choć 10 minut i cierpliwie czekać na wyniki. A oto co dziś zjadłam: parówka sojowa - 124 kcal 2 ogórki konserwowe - 16 pomidor - 15 śliwki - 20 W sumie jakieś 175 kcal. Nie jestźle, a czuje sie naprawdę pełna! Dzisiaj musze sie oszczędzać, bo w planach mam babski wieczór z koleżankami i na pewno będzie alkohol. Winogronka, ja tez próbowałam z tą 6 Wiedera, ale jakoś nie mam przekonania... Ćwiczę z książką \"płaski brzuch\", może też się uda;-) Pozdrawiam
-
cześc laseczki, Winogronka, napisz koniecznie czy wiesz już, czy będziesz mamą i co Ty na to:-) Ika, fajnie być szczuplejszą, ja mam dokładnie taki sam wynik jak Ty! Po pełnych trzech tygodniach mam 5 kg mniej. Tylko, że Ty jesteś niższa, to u Ciebie to sie bardziej liczy:-( Ja wczoraj już miałam 63,5 na wadze, ale ponieważ znowu nie bywam w toalecie od paru dni, to czuje sie napchana:/ Bleee, co ja mam robić?? Dziś zjadłam: Wasa z musztardą i pomid. - 35 Sok warzywny - 10 Ale mam pustą lodówkę! Chyba skorzystam z okazji i ją rozmrożę;-)
-
Ika, coś wygląda mi na to, że zostałyśmy same;-) Może po południu laski sie pojawią na forum, albo już są chude i szczęśłiwe;-) Co do tych plastrów, to chyba masz rację. Poszperałam na forum i znalazłam kilka wypowiedzi o ich skuteczności- podobno 0! Tego sie obawiałam, ale tonący brzytwy się chwyta...;-) Właśnie byłam na rowerku w hipermarkecie i kupiłam sobie ksiąkę pt. \"płaski brzuch\". Będę ćwiczyć! Poza tym, wciąż mam problemy z wizytami w toalecie i nabyłam w aptece takie coć, co się nazywa \"Jeliton\" i wspomaga codzienną pracę jelit. To jest taki proszek z łupin nasiennych babki i trzeba go rozmieszać z wodą i wypić. No właśnie... tu pojawia sie problem, bo to jest świństwo rzadkiej klasy. Ale przynajmniej jeść mi sie odechciało;-) Pozdrawiam
-
Kochane, wyjeżdżam na weekend i mnie nie będzie. Wywożę konia do znajomej na Mazury... Winogronka, naprawdę Twoja zabawa w odchudzanie staje się groźna. Proszę, nie przesadź. Ika, trzymaj się. Jajestem do dołu kolejne pół kilo;-)
-
Sfrustrowana jestem małymi postępami w diecie... Dzisiaj waga pokazała znowu kg więcej niż wczoraj... Może to wina mojej wczorajszej chwili słabości po powrocie ze stajni, a może brak regularnych wizyt w toalecie. Nie wytrzymałam i wspomogłam moje leniwe jelita. Trochę się ruszyło, może jutro będzie lepiej. Jak czytam posty dziewczyn, które w tydzień chudną po trzy kilo i więcej, to robi mi się smutno. Nie to, że im żałuję, ale też bym tak chciała;-) Cóż, uświadomiłam sobie, że moja kulawa przemiana materii może mieć źródło również w tym, że dwa lata temu miałam wypadek i wycieli mi woreczek żółciowy. Wycieli mi również śledzionę, ale to już na pewno nie ma wpływu na moje otłuszczenie;-)
-
Dzięki dziewczyny, właśnie zrobiłam serię brzuszków i poczułam sie trochę lepiej. Naprawdę przydaje mi sie wasze wsparcie. Winogronka, mam nadzieję, że nie poczuas sie urażona moim wpisem. Zgadzam się z Iką, że Ty sama wiesz najlepiej ile chcesz ważyć, po prostu czasem dobrze jest usłyszeć opinie z zenątrz, prawda? ;-) Ika, 6 lat, to jest młody koń:-) Gdyby nie ta kontuzja, to mogłaby pracować jeszcze kilkanaście lat. Myślałam, że kiedyś będę miaa dziecko i ono sie będzie uczyć jazdy na starym, doświadczonym koniu... Ok, przepraszam za smęcenie, wiem, że to nie jest topic na ten temat. Zjadłam zupę kapuścianą (już mam jej trochę dosyć...) i na razie starczy. P.S. Co się stało z założycielką topicu..?
-
Cześć dziewczyny, dzisiaj ja muszę się wyspowiadać:-( Jestem właścicielką 6- letniej klaczy. Mam ją od jej drugiego roku życia, sama ją ujeżdżałam, dbałam, trenowałam... No wiecie, zwierzak użytkowy, sportowy, ale też ukochany pupil. Wczoraj był u nas w stajni lek. wet. i zrobił jej USG łękotki, bo była lekko nieregularna. Okazało się, że ma takie zmieny w łękotce, że nadaje się już właściwie tylko na trawę i rekreacyjne spacerki raz w tygodniu...:-( Sory, wiem, że są gorsze problemy, ale zrozumcie mnie proszę, dla mnie to dramat! Nie sprzedam jej, bo to dla mnie coś więcej niż wierzchowiec, a na drugiego konia mnie nie stać... No, to tyle o moich problemach, a teraz o ich skutkach. Cały dzień spoko- rano serek z warzywami, a potem już nic. Ale jak wróciłam wieczorem ze stajni, taka załamana, to się zaczęło: serek z warzywami - 200 kcal (to jeszcze rano) zupa kapuściana - 200 kcal (na tym miałam zakończyć;-) jabłko - 50 3 śliwki - 20 orzeszki - 150 kcal (to już przegięcie...) musli - 100 plasterek żółtego sera - 63 ~790 kcal A najgorsze, że to wszystko późno wieczorem... Ale ok, sama wczoraj apelowałam żeby nie smęcić, więc teraz mogę się wykazać;-) Skoro nie mam konia do jazdy, to tym bardziej nie mogę odpuścić sobie diety, bo zacznę puchnąć jak na drożdżach, prawda? Winogronka, jesteś niesamowicie dzielna, ale wydaje mi się, że już trochę przegięłaś:-) Przy wzroście 164 mogłabyś ważyć 55 kg, a nawet więcej i byłabyś super laską! Ale z tego co piszesz, to sama już wiesz, że się zagalopowałaś, więc nie będę się mądrzyć. Dzisiaj muszę odpokutować wczorajszą słabość, liczę na wasze wsparcie. Pozdrawiam!
-
A, jeszcze wkleję mój wczorajszy jadłospis: Wasa z serkiem - 40 kcal Jabłko, śliwka - 60 Nektaryny - 120 Zupa kapuściana - 150 Wino, winogrona - 150 550 kcal. Dzisiaj zeżarłam serek wiejski (nie light, bo nocowałam u mojego faceta i on miał tylko taki zwykły:-( i trzy łyżki zupy kapuścianej. Pozdrawiam i przypominam, że dziś ma być optymistycznie:)
-
No nie, znowu przyszedł weekend i na naszym topicu puchy... Gdzie jesteście, dziewczyny?? Dietę trzymam, ale wczoraj pofolgowałam sobie z alkoholem :-( Wiem, żę to same kalorie, piwa nie tykam, ale kilka drinków wczoraj poszło... Teraz boję się wejść na wagę;-) Wracajcie na topic!
-
Halo Kasienka, rozumiem Cię doskonale, bo ja mam takie same wahnięcia wagi. Co do tej zupki, to oczywiście masz rację :-( Jem głównie tą zupę, czasem jakiś owoc, wczoraj wszamałam garść pestek ze słonecznika. Liczę się z tym, że narażam się na efekt jo-jo, ale tak bardzo chcę szybko schudnąć, że zaryzykuję. Obiecuję sobie, że po osiągnięciu swojej wagi będę się pilnować i nie przytyję, ale to się jeszcze okaże... Pozdrawiam i idę odgrzać swoją zupę
-
Oliwka, mam nadzieje, że wygrzebałaś się z dołka.Nawet jeśli zgrzeszyłaś, to trudno, nie zaczynaj się nienawidzieć! Ja zjadłam dzisiaj tą nieszczęsną zupę kapuścianą, nektarynkę i pół gruszki. Boję sie, że przeholuję z owocami, na dziś już starczy. Na razie schudłam 3 kg. Niektórzy chudną tyle w 5 dni, ale nie będę zawistna, cieszę sie tym co mam.
-
Berolka, ugotowałam wg. przepisu na zupę odchudzającą: Przepis: Do litra wody dodajemy główkę poszatkowanej słodkiej kapusty i 2 pokrojone cebule. Mieszamy z małą puszką koncentratu pomidorowego. Dusimy razem pół godziny. Potem dodajemy jeszcze pokrojoną paprykę i seler naciowy pocięty na kawałki. Dolewamy 2 litry wody, gotujemy kolejne pół godziny. Na końcu doprawiamy sokiem z cytryny lub bulionem warzywnym z kostki. Piszą, że na tej zupie sie chudnie ile by sie nie zeżarło, ale ja sie będę i tak ograniczać. Nasz Prezio kiedyś na niej schudł, to może i mnie sie uda..?
-
Berolka, nie uwierzysz, ale ja też jestem głodna ;-) W dodatku nie mam siły, jakby mnie ktoś przeżuł i wypluł, nawet na rower nie mogę sie zebrać... to chyba przez tą pogodę, jest tu ktoś z Wawy i też się tak chałowo czuje?
-
Cześć :-) oliwka, dzięki za dobre słowo. Masz rację, że nie wolno mi teraz przerwać, bo będę się czuła naprawdę fatalnie. Liczę na to, że ten mój zaspany metabolizm jakoś się w końcu zreflektuje ;-) Wczoraj mi wyszło 770 kcal, ale to dlatego, że przyjechała moja kumpela (chuda, oczywiście...) z winkiem i koniecznie chciała, żebyśmy sie napiły razem. A, niestety, alkohol ma pustych kalorii od groma i ciut, ciut... Piwo odstawiłam w ogóle, ale czerwone wytrawne winko wydaje sie w miarę niewinne, dopóki sie nie zorientuję że wypiłam 200 kcal... Edyta, fajnie, że też jeździsz. Ja sobie wczoraj dopiero kupiłam licznik do roweru, więc mogę Ci powiedzieć, że wczoraj przejechałam 15 km. Ale wiesz, że to róznie bywa - w zeszłą niedzielę byliśmy na wycieczce, to zrobiłam 30 kilosów, a są dni, że ledwo 6 wyjeżdżę... A z wizytami w kibelku też mam niejaki problem ;-) Jak sobie z tym radzicie? Pozdro
-
Heloki :-) Gratuluje wytrwałości wszystkim dietującym. Ja też muszę sie pochwalić, wczoraj zjadłam : parówka sojowa - 85 kcal ( tak na oko, wciąż nie wiem ile ona ma kalorii) pomidor -30 kcal ketchup - 9 kcal mozzarella - 100 kcal chleb wasa - 23 kcal almette - 3 kcal kefir - 162 kcal Całość wyszła mi 412 kcal. Sukces zawdzięczam temu, że miałam zajęy wieczór, byłam na kursie salsy i nie myślałam o żarciu. Jaki stosunek mają do waszej diety wasi faceci? Mówią, że jest niepotrzebna, że jesteście piękne i szczupłe, czy wręcz przeciwnie, to przez nich i dla nich się zmieniacie?