wiecie jak to jest kiedy po tygodniowej wymianie korespondencji na necie idziecie sie spotkac z facetem , w całkowitym przekonaniu że to ten.... jedyny... i znowu niewypał..... Niektórzy fakt sa błyskotliwi i ogólnie cool , a le brakuje mi w nich tego czegoś. Najlpiej byłoby połączyc kilku w jedną osobe.:)
Poszłam więc na spotkanie pod kinem . Pan X juz stał z osławiona różą w dłoni . Spóźniłam się tradycyjnie 3 min. Przeszłam obok niego jak gdyby nigdy nic , weszłam do kina i zastanawiam sie co robić.:) Wreszcie zadzwoniłam do niego żeby wszedł do środka i tak sie poznaliśmy. On był zachwycony ... chce ze mna chodzić... mieć dzieci , ba .... na rękach ma mnie nosić ... Szliśmy za rękę , on co chwila mnie przytulal do swej bardzo mizernej klatki .Nie byłam szczęsliwa raczej skrepowana.
Powiedzcie mi czy to jest normalne??????? żeby na pierwszym spotkaniu tak się zachowywać .
czułam że to nie jest to
Ja ostatnio zadaję sobie pytanie ile będzie jeszcze tych jedynych ... męcza mnie te wymuszone randki i tradycyjne przepytywanki :(