Xana
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Xana
-
Zareklamuje cos dla tych, co lubia zdrowa zywnosc i poszukuja recept: http://www.wholefoodsmarket.com/recipes/index.html Stronka jest po angielsku, ale bardzo dobrze rozbudowana i ciekawa... Ja w zasadzie szukalam tanszego sklepu ze zdrowa zywnoscia, ale zauwazylam, ze ten sklep podaje równiez ciekawe recepty... A wiec wam tutaj skopiowalam link... Squirley rozgladalam sie ostatnio za ice pops bez cukru, ale nic nie znalazlam... :( Czy moglabys mi napisac jaka to marka? Moze wtedy bedzie mi latwiej toto znalezc... naneczko Ale ty masz szybki tryb zycia, hehe ;) W takim razie milego urlopu w Grecji, ale fajnie... :) Cieplutko... Marzenie... Od jednego wesela do drugiego,, czy zycie nie jest wspaniale? :D I koniecznie daj nam znac, jak tam z praca, dobrze? Trzymam kciuki... Pozdrawiam, sciskam, caluje... ;)
-
Jay Ukrywaj sie! Hehehe... ;) Moze policja przyjechala po kogos? Jesli chodzi o zaleglosci w literaturze, to ja nawet nie wiem ile tych \"Bakierów\" bylo by w moim przypadku, hehe, z Polski wyjechalam majac 14 lat (i bylam molem ksiazkowym) i przez lata cale mialam kompleksy na tym punkcie, a to przez moja chestna... No cóz, nie szkodzi, teraz ma to, co chciala, ze swoim charakterkiem... Pocieszam sie, ze przynajmniej nie robie zbyt wielkich bledów piszac po polsku, pomimo ze nie mam do tego zbyt czesto okazji, ajesli sie to komus nie podoba, to nie mój problem... :P Zaleglosci w lit. polskiej to ja mam naprawde spore, ale staram sie je nadrobic. Z polskich ksiazek czytalam ostatnio \"Polke\" Manueli Gretkowskiej, i powiem ci szczerze, ze strasznie mi przypadla do gustu. Zupelnie nie rozumiem tege krzyku kolo jej osoby, ze taka z niej \"skandalistka\" i \"deprawadorka\" itd. itp. Równa facetka, pisze z polotem osprawach przyziemnych (pokazujac bez oslonek polska hipokryzje), jak równiez bardziej uduchowionych. Spodobala mi sie tak bardzo, ze bedac ostatnio w Polsce kupilam sobie jeszcze dwie jej ksiazki (i zaluje, ze talko tyle), i nawet zaczelam \"Europejke\"... Ale najpierw chce skonczyc Milana Kundere, którego zaczelam rok temu i nie dane mi bylo go skonczyc...
-
Witaj Squirleyku Ja dzisiaj równiez bardzo wczesnie wstalam, czym bardzo zdziwilam mojego mezusia, hehe..., bo on wstaje o 5. rano. Teraz jestem juz po sniadanku zgodnie z zasadami 1. fazy SBD (zaczelam od nowa, bo weekend tak mnie rozstroil, ze nie kontrolowalam sie w ogóle, a na dobra sprawe nie mialam jak). Kafejki uwielbiam, a jakze, tyle ze ja zawsze prosze o herbatke... Jakis czas temu zrazilam sie do kawy i momentalnie jej nie trawie... nawet mnie do niej nie ciagnie... I nie lubie kubków papierowych, bo psuja smak... A Przyjaciól UWIELBIAM!!! Moglabym ogladac ich na okraglo! :) Mój luby sprezentowal mi na Gwiazdke 3 DVD Best of Friends. Nawet dobrze mozna ich zrozumiec po angielsku, oczywiscie nie zawsze, ale przy okazji nauczylam sie te i owe slówko. ;) Aj, i jak ci zazdroszcze YMCA! Do tego z basenami! Ja jak wspomnialam, mam za rogiem Gold Gym (bez basenu), ale nie sadze, ze sie do nich zapisze. Mój mezulo wczoraj tam byl i nie podobala mu sie ich nachalnosc w werbowaniu go na stalego klienta. Poszukamy gdzie indziej... Na razie skorzystamy na maxa z darmowego tygodnia... Dzisiaj ide tam na joge... :) Fajnie, ze mozesz klikac z pracy... Moglabys mi przypomniec, czym sie zajmujesz? Zapomnialam, sorry... Mam nadzieje, ze za niedlugo tez bede mogla pracowac... Na razie musze zmienic status. W ten weekend jedzimy ze znajomymi (naszymi swiadkami) do Vancouveru, w zasadzie odwiezc swiadkowa na lotnisko, bo leci do rodziny do Mtlu, ale przy okazji zmienie na granicy status na TD Visa (mój maz ma TN). Jesli chodzi o krewetki, to jesli je w miedzyczasie nie rozmrazalas i zamrazalas ponownie (bo tak nie powinno sie robic ze wzgledu na salmonelle), to nie widze problemu. Smacznego! ;) Ja zaraz bede robic galaretke Yello na deser... Tylko tyle mi wolno, buuu... No, nic, wytrzymam... ;) Milego dnia wszystkim! ;)
-
Gnu A nie mozesz tak na chwilke pójsc posluchac muzyki na zywo, i potem pisac dalej? Dzis po poludniu chyba i tak nie zbyt duzo napisalas bedac rozerwana wewnetrznie... ;) A w ogóle jak ci idzie pisanie? Jak daleko z tym jestes? Przesylam dobre fluidy... :) Margot Kochana, buzka dla ciebie Dumo naszego topiku! ;) Gratuluje ;) Dobra ocena to najlepsza motywacja do dalszych wysilków, prawda? Jeszcze troche, a nadejda wakacje... :) W dalszym ciagu trzymam kciuki! :D Squirley A jakze, mialas racje, mialas, spodobal mi sie Seattle, naprawde... :D Zeby to cholerna sprawa, ja jak widzisz mam sporo z nimi problemów, a mój luby wyobraz sobie przez te 7-8 lat kiedy mieszkal w Kanadzie ani razu nie musial isc do dentysty! Dla mnie to nie do pomyslenia. Ciesze sie, ze mimo wszystko nie doprowadze go do ruiny przez moje zeby... ;) a czje sie juz o niebo lepiej, wszystka zlosc wyszla ze mnie wczoraj wraz ze lzami... Teraz pozostal smutek, ze znów ktos nie wzial mnie na powaznie i spartaczyl MOJE zdrowie, za co JA musze placic... Ech, lepiej nie mówic... Odysei ciag dalszy nastapi niebawem, poniewaz mam teraz plombe prowizoryczna i musza mi zatkac korzen (cos z rooot nie-wiem-co)... Droga sprawa, ale poczekam na karte ubezpieczenia, zeby przynajmniej to bylo napewno przez nich zaplacone... Trzymaj kciuki za te fuchy, to mi wypala! widze, ze masz dory wplyw na mnie... dzieki! :) A na joge wybieram sie jutro z rana, jesli oczywiscie wstane na czas... Ciekawa jestem, jak bedzie... ;) Ciesze sie, ze ci sie podoba! ;) Jay Wlasnie dlatego tak sobie cenie te wczorajsza rozmowe, bo dobrze wiem, jak \"czesto\" mozna trafic na tak ciekawych ludzi. Z moim mezem moge porozmawiac na baaardzo duzo tematów, ale literatura to nie jego dzialka... Filmy juz tak! ;) Zna sie na nich duzo lepiej niz ja, przyznaje bez bólu, tez duzo wiecej widzial... ze mna nawet niektóre polskie, hihi... :D Siobhan Gratuluje! Powolutku opanujesz wszystko, nie martw sie... Marzenusiu To kiedy trzymac kciuki za zdanie egzaminu? ;) Bagatelko We wszystkim decyduje przypadek i odrobina szczescia, uwierz mi (ja wiezre jeszcze, ze moi dziadkowie sp. pomagaja swojej pierworodnej wnusi, jestem o tym swiecie przekonana i nikt mnie od tego nie odwiedzie:) ). Ja tlumaczylam sporo z francuskiego na niemiecki, ale rzeczy naukowe, bo pracowalam w projekcie nauk politycznych (dostalam sie tam tez przez przypadek, bo ja nie studiowalam polityki, i przez wlasny niewyparzony jezyczek, hehe, bo wzielam docenta za pomoc studencka i fajnie sobie z nim pogadalam..., ale mialam zdziwiona mine, gdy zdalam sobie sprawe z tego, ze jest on jednym z moich szefów, hihi), papierki zwiazane z lobbying w industrii energetycznej i Unia Europejska. Poza tym tlumaczylam w policji i w sadzie, jak to czesto bywa. Literatury tykalam sie glównie na zajeciach, nawet mi to szlo, a przede waszystkim podobalo. Tak ze chetnie podejme sie nastepnego wyzwania, o ile to oczywiscie wypali. ;) Na razie byla tylko propozycja, ale i tak sie szalenie z tego ciesze... A co tam... ;) A twoja magisterka moze byc atutem, nie mów o niej zle!!! Wszystko zalezy od tego, jak ja komus przedstawisz! Tobie to mówie, ale jeszcze dwa miesiace temu sama bylam zalamana moim dyplomem, bo nie nadaje sie na zdobienie scian, same oceny, nawet nie ma na nim emblemu uniwerku... Cóz, inny system... Staram sie o tym nie myslec, ale i tak cos mnie zalewa na mysl, ze w Niemczech mam poziom wyzszy niz magisterka, a nawet nie mam tytulu... A tutaj liczy sie tytul MA, a z moim dyplomem wygladam na takie nic... Ech, samo zycie... Dlatego moze kiedys zrobie cos na uniwerku, zobaczymy... Ale musze myslec pozytywnie... I przede wszystkim starac sie \"dobrze sprzedac\", mój luby mnie w tym ksztalci, ja mam spore opory, ale widze, ze musze sie przemóc, inaczej do niczego nie dojde... A wiec i tobie \"ánimo!\". ;) Film ze slowem \"sand\" tez sobie przypominam, taki spokojny, prawda? Na plazy w Bretanii chyba... Dawno go widzialam, jeszcze we Francji, i tez nie moge sobie przypomniec tytulu... Mniam, mniam, dyskusja o serkach... Uwielbiam, ale na razie mam tylko wersje light, które nie zawsze smakuja (oprócz krówki, ta jest pyszna)... Najbardziej lubie serki podpuszkowe z czerwona miekka skórka, np. Saint Albray... Pychotka! Cosik sen mnie bierze... Chyba pójde juz do lózeczka... milych snów wam zycze...
-
C pozyczyl mi DVD \"Swimming pool\", który obejrzalam jeszcze wczoraj w nocy - polecam wam goraco! Bardzo ciekawy film... A dzisiaj dochodze do siebie po tylu wrazeniach... Sami rozumiecie... Mamy obydwoje z L duzo szczescia, ze trafilismy do Seattle i poznalismy tyle ciekawych osób... Jestem przepelkniona dobra energia... :) Pozdrawiam wszystkich spolem i przepraszam za mój przydlugi dzisiejszy wpis...
-
Oczywiscie, wcielo, bo przydlugie.. Ale teraz reszta wpisu... Ci znajomi kupili sobie miesiac temu dom (podobno za ok. pól miliona $) niedaleko promu na wyspe, na której tydzien temu bralismy z L slub, czyli wedle nas m/w na koncu swiata... Dom znajduje sie na wzgórzu i z wielkich panoramicznych okien w salonie roztacza sie tak piekny widok na teze zatoke i pobliskie wysepki (a jest ich calkiem sporo), ze chyba kiedys sie tam wprosze, aby podziwiac topiace sie w wodzie zachodzace slonce... Dodam, ze tenze widok mozna równiez podziwiac kapiac sie w wannie z biczami wodnymi w lazience panstwa domu, czego im osobiscie troszke zazdroszcze... Koniec konców, wieczór bardzo sie udal, a w lózku bylismy po pólnocy. Na drugi dzien grzecznie stawilismy sie na zabieg u skosnookiego dentysty (niestety, nie zapytalismy sie skad pochodzi, ale L sadzi po akcencie, ze z Kambodzy). Oczywiscie, najpierw trzeba bylo ustalic strone finansowa, bo okazalo sie, ze karta ubezpieczenia L jeszcze nie dziala, wiadomo, wszystkie papierki sa w trakcie \"robienia sie\", w koncu jestesmy tutaj stosunkowo od niedawna, a malzenstwem zaledwie od tygodnia. Ustalilismy, ze L zaplaci wszystko firmowa karta, a jesli ubezpieczenie zechce za mnie zaplacic (bo nawet nie wiem, czy ja juz jestem na 100% ubezpieczona, czy musi minac jakis czas od zawarcia slubu...), to Skosnooki odda nam to, co juz zaplacilismy. To bardzo uczciwe z jego strony. W czasie operacji, w ciagu której mój L trzymal mnie za noge (do reki nie mial dostepu przez aparature i samego dentyste, rzecz jasna), okazalo sie, ze zeba nie mozna juz uratowac, bo nerw zostal przy poprzednim borowaniu naruszony dwukrotnie, nie bylo innej mozliwosci, jak go bylo wyciagnac. Lzy lecialy mi same po policzkach, nawet dentysta i asystujaca mu zona glaskali mnie na uspokojenie, a dentyscie tak sie zrobilo mnie zal, ze dal nam 20% obnizki na koncowa cene. Zabieg trwal dobra godzine, w tle rockowa muzyka, a wczesniej wziete tabletki, znieczulenie, lzy i szum dentystycznej aparatury doprowadzily mnie do stanu transu, tak ze jak juz bylo po wszystkim wygladalam, jakbym przebudzila sie po duzej operacji. Lzy poplynely mi przede wszystkim przez to, ze to juz trzeci z rzedu zab, który trace przez idiotyzm dentysty. Tak dbam o zeby, a zawsze trafiam na idiotów, którzy mi je psuja... Trzeci zab, w którym nie ma nerwu... Pierwszy (dwójeczke z przodu) zalatwily mi dwie Polki, jak mialam 17 lat- kosekwencja: nie chodze do dentystów z Polski. Drugi to idiotka kobieta - konsekwencja: nie chodze do dentystów plci zenskiej (smutne, ale prawdziwe, wszystki trzy do tej pory to kobiety). Tym razem to facet - konsekwencja: wniose skarge, a jakze! A co najsmutniejsze dla mnie: do tej pory mimo wszystko ufalam dentystom, a teraz co mi zostalo? Paralizujacy strach, ze nastepna wizyte zaplace utrata nastepnego zeba? Musze dodac, ze chodzi przy tym tez o koszta: wybielanie przedniego zeba nie jest za darmo, a i tak widac, ze to juz nie to... A ja mam duze zeby, które zawsze widac, obojetnie jak szeroko otworze usta... Mam obsesje na ich punkcie, poniewaz moja mama m/w w moim wieku miala takie problemy z dziaslami, ze w krótkim czasie stracila wszystkie zeby... A wiec dbam o nie ile sie da, nawet nosilam klamre dla polepszenia zgryzu, w dodatku sa one super wrazliwe (nawet na podmuch wiatru) i musze uzywac specjalnej pasty do zebów. Chodze regularnie do dentysty - przez co przez idiotyzm lacznie czterech dentystów stracilam juz trzy zeby... Slów mi brakuje... Wczoraj równiez bylismy zaproszeni na obiad, tym razem do kolegi L, z którym on jezdzi do pracy (carpool). Ten kolega (Venezolanin) jest w wieku moich rodziców, a raczej z 10 lat od nich starszy, jego zona (Amerykanka) raptem troszke od niego mlodsza, ale uwierzcie mi, ze spedzilam z nimi chyba najbardziej uintelektualnione szesc godzin tego roku. Rozmowa (po hiszpansku, bo M jest równiez nauczycielka hiszpanskiego) byla wspaniala, czulam, jak skrzydla mi rosna, o filmach, ksiazkach, historiach z zycia C, które on opowiadal, jakby byl aktorem, z takim wyczuciem i niesamowitym humorem, ze wieczorem policzki bolaly mnie od ciaglego smiechu... C pochodzi z Wenezueli, chodzil tam do elitarnej szkoly militarnej, do której nota bene uczeszczal kilka lat wczesniej Mario Vargas Llosa, znany na calym swiecie pisarz pochodzenia peruanskiego, mieszkajacy od lat w Hiszpanii... Opowiedzial nam kilka anekdotek zwiazanych z Mario... ;) C mial bardzo burzliwe zycie, z wzlotami i upadkami, które opisal w dwóch ksiazkach, w wersji po hiszpansku i po angielsku (ksiazki wygladaja imponujaco i na bardzo ciekawe). Teraz szuka wydawcy, i poprosil mnie o przetlumaczenie tych ksiazek na niemiecki (a moze i kiedys na polski), jak tylko znajdzie wydawce... Poczulam sie zaszczycona. W ogóle, zanim sie pozegnalismy, tak mnie wychwalili, ze z wzruszenia znów lzy mi polecialy po policzkach, ale tym razem takie dobre... Nigdy nie naucze sie obchodzic z pochwalami, wystarczy jedno slówko, a juz lza mi sie w oku zakreci... Wszyscy zgodnie stwierdzilismy, ze naprawde mamy szczescie, ze sie poznalismy, mamy tyle wspólnych zainteresowan intelektuanych, a jakzez trudno znalezc osobe, z która mozesz swobodnie porozmawiac na temat literatury i ambitnego kina... Ja w ciagu moich calych studiów nie spotkalam niestety zbyt wiele osób z tak szeroko zakrojonym polem zainteresowan... Jednym slowem, wieczór byl nadzwyczaj udany. C pozyczyl mi DVD \"Swimming pool\", który obejrzalam jeszcze wczoraj w nocy - polecam wam goraco! Bardzo ciekawy film... A dzisiaj dochodze do siebie po tylu wrazeniach... Sami rozumiecie... Mamy obydwoje z L duzo szczescia, ze trafilismy do Seattle i poznalismy tyle ciekawych osób... Jestem przepelkniona dobra energia... :) Pozdrawiam wszystkich spolem i przepraszam za mój przydlugi dzisiejszy wpis...
-
Hej kochani, co ja mialam za weekend...!!! Zaistnie miedzy rozpacza a euforia... Zaczelo sie od piatku : ból zeby, najpierw niezbyt uciazliwy, ale z godziny na godzine coraz gorszy... Zab trzonowy, lewa góra, w którym miesiac temu zmieniana byla plomba, bo wedle mojego bylego dentysty (udusze skurwisyna, udusze) \"juz nie jest najladniejsza\". Juz w ciagu zabiegu bolalo mnie, i to pomimo znieczulenia, ale dentysta niestety nie zareagowal odpowiednio. Dodam, ze byl to ostatni dzien mojego ubezpieczenia, o czym go poinformowalam z prosba zrobienia wszystkiego, co potrzebne tak, abym przez dluzszy czas nie miala problemów. Chcialam po prostu miec zrobione zabki przed wyjazdem do Stanów tydzien pózniej. Zab jednak bol mnie przez nastepne pare dni, wiec wrócilam do dentysty, tym razem z moja mama, wymusilam na nim, aby zajal sie zebem, on oczywsicie stwierdzil, ze to moje fanaberie, ale zrobil zdejcie, na którym rzekomo nic nie bylo widac... Byl straaasznie niemily dla nas. Wyszlysmy w szoku. Przylecialam do Stanów i przez jakis czas ból przeszedl, myslalam nawet, ze to moze przez psychike, wiadomo: takie zmiany w zyciu, tyle sie ostatnio dzieje, a ja jestem tak wrazliwa... Niestety, w ten piatek zab przypomnial mi o swoim istnieniu paralizujacym bólem... Polknelam chyba lacznie z 8-10 pastylek ibuprofenu - nic, poszlismy z mezem do apteki kupic inny srodek - nic kompletnie, jedyne co mi pomagalo choc na chwile, to picie wody... W ten sposób zasypialam w piatek, co kilka minut popijajac woda na usmierzenie tego okropnego bólu... Drzemka i znów woda, az do kompletnego zasniecia... W sobote jednak juz nie wytrzymalam i zaczelismy szukac dentysty. Pojechalismy az do innej miejscowosci, bo na chybcika nic nie moglismy znalezc w Seattle. Przyjal nas mily skosnooki dentysta i na dzien dobry kazal nam wypelnic 3 strony drobno zapisanych pytan dotyczacych mojego zdrowia, z numerem ubezpieczenia na czele, of course. W ten sposób zaznajomilam sie z tutejszym systemem zdrowotnym i od razu zatesknilam za niemieckim, jak na razie pomimo reform jeszcze dosc nieskomplikowanym... Skosnooik zanim mnie zbadal, zadzwonil do naszego ubezpieczenia, aby zaasegurowac sie, ze na pewno dostanie zaplacone za zabieg. Ja konalam z bólu popijajac woda... W przyplywie czarnego humoru przypomniala mi sie scena z ksiazki Thomasa Manna \"Budenbrooks\" (koniec 19.wieku), w której glówny bohater, po zalamaniu swojej kariery, umiera na skutek zakazenia krwi po zle przeprowadzonej operacji zeba padajac na otwartej ulicy na zbity pysk... Zmasakrowana twarz, zmasakrowana rodzina... L. kazal mi wybic z glowy te czarne mysli. Skosnoki w koncu zajal sie moim zebem, zrobil zdejcia i doszedl do tego samego wniosku, ktory ja juz sugerowalam mojegmu bylemu dentyscie: plomba, która mi zrobiono, byla zbyt duza i uszkodzila mi nerw, który przez ból doprowadzal mnie do szalu. Dostalismy recepte na bardzo silny srodek przeciwbólowy i antybiotyk, i mielismy sie stawic na nastepny dzien o 8.30 z rana na zabieg, bo mój skosnooki dentysta w sobote nie mial juz wolnych terminów. Pojechalismy do pobliskiego sklepu Fred Mayers, aby w tamtejszej aptece zamienic recepte na pastylki, przy czym na nowo w pierwszej kolejnosci musielismy przejsc przez amerykanska biurokracje... Czekajac przez pól godziny na tabletki szczescia dla mnie, znów strasznie zatesknilam za niemieckimi aptekami, gdzie po prostu podaje recepte i dostaje lekarstwo od reki. Tutaj bardziej liczy sie numer ubezpieczenia, niz czlowiek... Nie musze wam dodawac, w jakim stanie sie znajdowalam w miedzyczasie... Po pól godzinie sprawdzania danych, przepisawania ich do komputera i ponownego sprawdzania naszego numeru ubezpieczenia, dano mi tabletki w plastikowych opakowaniach, bez ulotki podajacj ich sklad czy dzialania uboczne (sic!), na które jednakze rzucilam sie niczym narkoman na narkotyki. Bylam juz w takim stanie, ze nie obchodzilo mnie to, co te kolorowe pastyleczki zrobia z reszta mego ciala w blizej nieokreslonym czasie, byle by tylko usmierzyly ten cholerny ból... Zaraz stamtad pojechalismy do znajomych L z pracy na BBQ, z póltoragodzinnym opóznieniem wprawdzie, ale okazalo sie, ze znajomi i reszta zaproszonych czekali na nas, jak milutko... Tabletki wziete na pusty niemalze zoladek (bo od sniadania minelo w miedzyczasie z 6 godzin) zrobily z moim cialem to, co trawka i kilka glebszych, rozkrecily mój jezyk, a ja przez to prawie zostalam mala gwiazda wieczoru. Pani domu tak mnie polubila, ze zaproponowala mi pomoc w znalezieniu pracy w znanej jej szkole francuskiej, podobno brakuje tam nauczycieli do jezyka francuskiego i moze mnie zaproponowac. W ogóle sa bardzo kochani obydwoje, ona (Kanadyjka z Mtlu) i jej maz (pochodzacy z Libanu). Poza tym mialam tez mozliwosc rozmowy po niemiecku, poniewaz zona innego kolegi L jest pól-Niemka. Haha, a po tych narkotykach (dentysta nas przetrzegal, ale nie wiedzialam, ze to az tak mnie wezmie) jezyk tak mi sie rozwiazal, ze zrugalam jednego chwalipiete po angielsku, co wszystkim bardzo sie spodobalo. Ci znajomi kupili sobie miesiac temu dom (podobno za ok. pól miliona $) niedaleko promu na wyspe, na której tydzien temu bralismy z L slub, czyli wedle nas m/w na koncu swiata... Dom znajduje sie na wzgórzu i z wielkich panoramicznych okien w salonie roztacza sie tak piekny widok na teze zatoke i pobliskie wysepki (a jest ich calkiem sporo), ze chyba kiedys sie tam wprosze, aby podziwiac topiace sie w wodzie zachodzace slonce... Dodam, ze tenze widok mozna równiez podziwiac kapiac sie w wannie z biczami wodnymi w lazience panstwa domu, czego im osobiscie troszke zazdroszcze... Koniec konców, wieczór bardzo sie udal, a w lózku bylismy po pólnocy. Na drugi dzien grzecznie stawilismy sie na zabieg u skosnookiego dentysty (niestety, nie zapytalismy sie skad pochodzi, ale L sadzi po akcencie, ze z Kambodzy). Oczywiscie, najpierw trzeba bylo ustalic strone finansowa, bo okazalo sie, ze karta ubezpieczenia L jeszcze nie dziala, wiadomo, wszystkie papierki sa w trakcie \"robienia sie\", w koncu jestesmy tutaj stosunkowo od niedawna, a malzenstwem zaledwie od tygodnia. Ustalilismy, ze L zaplaci wszystko firmowa karta, a jesli ubezpieczenie zechce za mnie zaplacic (bo nawet nie wiem, czy ja juz jestem na 100% ubezpieczona, czy musi minac jakis czas od zawarcia slubu...), to Skosnooki odda nam to, co juz zaplacilismy. To bardzo uczciwe z jego strony. W czasie operacji, w ciagu której mój L trzymal mnie za noge (do reki nie mial dostepu przez aparature i samego dentyste, rzecz jasna), okazalo sie, ze zeba nie mozna juz uratowac, bo nerw zostal przy poprzednim borowaniu naruszony dwukrotnie, nie bylo innej mozliwosci, jak go bylo wyciagnac. Lzy lecialy mi same po policzkach, nawet dentysta i asystujaca mu zona glaskali mnie na uspokojenie, a dentyscie tak sie zrobilo mnie zal, ze dal nam 20% obnizki na koncowa cene. Zabieg trwal dobra godzine, w tle rockowa muzyka, a wczesniej wziete tabletki, znieczulenie, lzy i szum dentystycznej aparatury doprowadzily mnie do stanu transu, tak ze jak juz bylo po wszystkim wygladalam, jakbym przebudzila sie po duzej operacji. Lzy poplynely mi przede wszystkim przez to, ze to juz trzeci z rzedu zab, który trace przez idiotyzm dentysty. Tak dbam o zeby, a zawsze trafiam na idiotów, którzy mi je psuja... Trzeci zab, w którym nie ma nerwu... Pierwszy (dwójeczke z przodu) zalatwily mi dwie Polki, jak mialam 17 lat- kosekwencja: nie chodze do dentystów z Polski. Drugi to idiotka kobieta - konsekwencja: nie chodze do dentystów plci zenskiej (smutne, ale prawdziwe, wszystki trzy do tej pory to kobiety). Tym razem to facet - konsekwencja: wniose skarge, a jakze! A co najsmutniejsze dla mnie: do tej pory mimo wszystko ufalam dentystom, a teraz co mi zostalo? Paralizujacy strach, ze nastepna wizyte zaplace utrata nastepnego zeba? Musze dodac, ze chodzi przy tym tez o koszta: wybielanie przedniego zeba nie jest za darmo, a i tak widac, ze to juz nie to... A ja mam duze zeby, które zawsze widac, obojetnie jak szeroko otworze usta... Mam obsesje na ich punkcie, poniewaz moja mama m/w w moim wieku miala takie problemy z dziaslami, ze w krótkim czasie stracila wszystkie zeby... A wiec dbam o nie ile sie da, nawet nosilam klamre dla polepszenia zgryzu, w dodatku sa one super wrazliwe (nawet na podmuch wiatru) i musze uzywac specjalnej pasty do zebów. Chodze regularnie do dentysty - przez co przez idiotyzm lacznie czterech dentystów stracilam juz trzy zeby... Slów mi brakuje... Wczoraj równiez bylismy zaproszeni na obiad, tym razem do kolegi L, z którym on jezdzi do pracy (carpool). Ten kolega (Venezolanin) jest w wieku moich rodziców, a raczej z 10 lat od nich starszy, jego zona (Amerykanka) raptem troszke od niego mlodsza, ale uwierzcie mi, ze spedzilam z nimi chyba najbardziej uintelektualnione szesc godzin tego roku. Rozmowa (po hiszpansku, bo M jest równiez nauczycielka hiszpanskiego) byla wspaniala, czulam, jak skrzydla mi rosna, o filmach, ksiazkach, historiach z zycia C, które on opowiadal, jakby byl aktorem, z takim wyczuciem i niesamowitym humorem, ze wieczorem policzki bolaly mnie od ciaglego smiechu... C pochodzi z Wenezueli, chodzil tam do elitarnej szkoly militarnej, do której nota bene uczeszczal kilka lat wczesniej Mario Vargas Llosa, znany na calym swiecie pisarz pochodzenia peruanskiego, mieszkajacy od lat w Hiszpanii... Opowiedzial nam kilka anekdotek zwiazanych z Mario... ;) C mial bardzo burzliwe zycie, z wzlotami i upadkami, które opisal w dwóch ksiazkach, w wersji po hiszpansku i po angielsku (ksiazki wygladaja imponujaco i na bardzo ciekawe). Teraz szuka wydawcy, i poprosil mnie o przetlumaczenie tych ksiazek na niemiecki (a moze i kiedys na polski), jak tylko znajdzie wydawce... Poczulam sie zaszczycona. W ogóle, zanim sie pozegnalismy, tak mnie wychwalili, ze z wzruszenia znów lzy mi polecialy po policzkach, ale tym razem takie dobre... Nigdy nie naucze sie obchodzic z pochwalami, wystarczy jedno slówko, a juz lza mi sie w oku zakreci... Wszyscy zgodnie stwierdzilismy, ze naprawde mamy szczescie, ze sie poznalismy, mamy tyle wspólnych zainteresowan intelektuanych, a jakzez trudno znalezc osobe, z która mozesz swobodnie porozmawiac na temat literatury i ambitnego kina... Ja w ciagu moich calych studiów nie spotkalam niestety zbyt wiele osób z tak szeroko zakrojonym polem zainteresowan... Jednym slowem, wieczór byl nadzwyczaj udany. C pozyczyl mi DVD \"Swimming pool\", który obejrzalam jeszcze wczoraj w nocy - polecam wam goraco! Bardzo ciekawy film... A dzisiaj dochodze do siebie po tylu wrazeniach... Sami rozumiecie... Mamy obydwoje z L duzo szczescia, ze trafilismy do Seattle i poznalismy tyle ciekawych osób... Jestem przepelkniona dobra energia... :) Pozdrawiam wszystkich spolem i przepraszam za mój przydlugi dzisiejszy wpis...
-
Squirley No to gratuluje!!! Wspaniale! Alez sie ciesze! No, no, jak studentka z Harvardu! ;) :) A jakze! :) Jak to sie mówi, Polka potrafi! Prawda? Jeszcze raz ci gratuluje bardzo serdecznie! :) Ja mieszkam teraz na ulicy imienia tego uniwerku (znaczy sie w nazwie) i pocieszam sie, ze jesli juz nie moglam tam studiowac, to niech przynajmniej ulica, na której mieszkam tak sie nazywa, a co tam! ;) Tak sobie zartuje... ;) Swoja droga wydaje mi sie, ze aby tam sie dostac do Harvardu albo do Stanford, po prostu trzeba miec kase, a nie az tyle w glowie... Wiadomo, ze na tych drogich uniwerkach studiuja tez dzieci bogaczy, a przeciez nie wszystkie i odnózki sa geniuszami, prawda? Marzenusia Zebys ty wiedziala, cos ty narobila przez te opowiesci o rogalikach i innych pysznosciach... Ja jestem raczej tego pokroju, co Jay , i tez z 12 zjadlabym chyba... cale 12, oczywiscie po jednym, zeby nie podpadlo... ;) Zgrzeszylam wczoraj w kawiarni i zjadlam pól kawalka takiej dziwnej twardej babki (nie wiem jak sie to to nazywa), a jestem na fazie numero uno poruszajac sie w strone plaz... I chyba musialabym ja zaczac od nowa, prawda? Nie zdazylam jeszcze przeczytac ksiazki pana A, dopiero zaczelam, a wiec zdaje sie na wasza pomoc... Dzis jest piaty dzien, czy znów pierwszy pierwszego stopnia wtajemniczenia...? Plazowiczki, pomózcie! Dzieki! ;) Margot Zdjecia beda, jeszcze chwilke... A wiec do kiedy trzymac ci kciuki? Juz zaczelam! :) Krystyna Maria Witaj u nas i napisz cos wiecej o sobie, dobrze? Bylam kiedys raz w Brukseli w podrózy sluzbowej, na tym slynnym glównym placu zaczepil mnie jakis gosciu, poprosilam go o zrobienie nam (szefowej i mnie) pamiatkowego zdjecia, bo widzialam, ze mial niezla aparature przy sobie, a wiec znal sie na rzeczy, i tak mu widocznie wpadlam w oko, ze dal mi wizytówke (mial baaardzo ciekawa profesje) i zaklinal mnie, zebym koniecznie do niego napisala... Hehe, mialasym niezly ubaw z moja szefowa... Gosciu nawet fajny byl, o ile sobie dobrze przypominam, ale ja bylam juz szalenie zakochana w moim L, wiec nici z romansu, hehe... ;) :) Bagatelko Wielkie dzieki za tak serdeczne zyczenia Szeczescie sie przyda, nawet bardzo, dziekuje... A rocznic nie sposób spamietac, tyle sie ich uzbiera... ;) Soibhan Jak tam jazda? San Antonio Powodzenia w szukaniu pracy! A Stany sa dluuugie i szerokie, a wiec masz duze pole do popisu... ;) Mozesz sie osiasc gdzie tylko chcesz... Dziewczyny nie uwierzycie, wybila godzina ósma, a ja juz po sniadanku i ide biegac... Sama w to nie wierze... Ale dziesiaj naprawde pobiegam... Waga stoi w miejscu, trzeba ja ruszyc... ;) a na dworze taaak ladnie, sloneczko i ciepluchno... Ptaszki spiewaja... No nic, uciekam zanim calkiem sie rozmaze... ;) Buzka! :)
-
Mayenka Ten klip tak mnie rozsierdzil, ze przeszla mi tez ochota na biegi... W zasadzie przypomnialam sobie, ze musze koniecznie pojechac do naszego poprzedniego hotelu, bo podobno jakas paczka tam przyszla... Ciekawe, co to moze byc... A wiec bieganie bedzie jutro, byle by z rana, jak jeszcze jestem pólspiaca i nie zdaje zbytnio sobie sprawy z tego co robie, to znaczy po kiego licha tak sie katuje... Pobiegam, po drodze sie dobudze, przyjade na sniadanko i prysznic... I tym mniej stresujucym sposobem przechytrze sama siebie, hehe... Zobaczymy jutro... Marzenusi Zlituj sie! Tyle pysznosci, a ja od poniedzialku jestem na fazie numero I w kierunku plazy... ;) Jeszcze nie zdazylam sie wam pochwalic... Musze zameldowac sie tez na twoim brzuszastym topiku , Amberku... Dobrze, ze w nowym domciu nie mam jeszcze tyle garów i form i czego tam jeszcze, bo nuz widelec bym sie skusila... Moja babcia robila pyszne rogaliki drozdzowe, mniam mniam. moze kiedy wrzuce wam przepis... Ale jestem glodna!
-
Zajrzyjcie na to... Jestem zszokowana, jak mozna napisac taki tekst? Gdyby jakis inny naród napisal tak o nas, Polakach, bylibysmy baaardzo oburzeni, a oni??? http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=2043549&id_f=1 http://strony.aster.pl/filonfun/download/video.wmv Fuj! :( Co wy o tym myslicie?
-
No popatrz pan, i mnie ucielo! :( A wiec teraz reszta... Dzis byl hydrualik u nam. Mial byc po pierwszej po poludniu, ale chyba chorela zegarek mu nawalil, bo przyszedl o 8.30! No nic, juz sobie poszedl, ja zjadlam sniadanko i ide pobiegac do parku... Trza sie ruszac, no nie? Moze znów zobacze koliberka? ;) Jak ostatnio w ogrodzie przed naszym domciem... Pisze szybko i rzadko sprawdzam bledy, wiec od razu przepraszam za literówki... ;) Buziaczki dla wszystkich... To juz 11h30??? Uciekam!!!
-
Mayenko Sorki, znów cosik pokrecilam i wyslalam Cie do Stanów, hihi... Ale juz sobie przypomnialam skad jestes! ;) Na profesoa sadyste nic sie nie poradzi... Ale koniec semestru tuz tuz, jedyne to na pocieszenie... ;) Ja tez mialam takiego jednego (w zasadzie wiecej, ale ten byl b.wazny przez cale studia), wszyscy, naprawde wszyscy co zaczynali studiowac francuski od samego poczatku bali sie egzaminu koncowego z tlumaczen! U niego dostac ocene lepsza niz 4 (jak polska trójka), to juz sukces... :( Zawsze wymyslal nam jak najtrudniesze teksty, idiota jeden... Dodam tylko, ze na moich egzaminach koncowych bylysmy chyba z 10 osób... Jak sie ozniej dowiedzialam, tylko jedna kolezanka i ja zdalysmy, reszta musiala wyrównac ocene egzaminem ustnym. Zanim sie o tym dowiedzialam, zamirtwialam sie ta wlasnie ocena, bo byla moja najslabsza, a chcialam miec dobra srednia... Ale potem dziekowalam Bogu, ze zdalam, i to w zasadzie niezle! ;) Nienawidze sadystów... :( Jay Ja nikogo nie strasze ;) Bo sama jestem ciezko przestraszona, ;) rozumiesz, wszystko nowe, w innym formatach, ba, nawet jednej miarki z dotychczasowych tu nie maja! Jakies ichne funty, inche, mile, gallony i ch... wie co jeszcze... Dosyc klne pod nosem, co ja znów takiego musze sie nauczyc... W ogóle polapac sie nie moglam na poczatku, teraz to juz jako tako. Wiesz, idziesz do sklepu cos kupic, np. mebelek, i nawet nie wiesz, czy ci wymiarowo wpasuje... Niech to ch... Sorki, ale mnie osobiscie to dosyc wkurza, bo mialam do tej pory pewne wyobrazenia w glowie, a teraz zamiast tego mam sieczke... Ale nic, knac pod nosem tez sie ucze... Czyli mimo wszystko postepy jakies robie... Margot Sliczne dzieki! I ciesze sie, ze nasze topikowe trzymanie kciuow cos dalo! :) Zatem polecam sie na przyszlosc... ;) Trzy godziny liczenia na egzaminie, to naprwde duzo, ja po egzaminie jestem tak wypruta z energii, ze odliczam kroki idac do domu... A juz szczególnie wieczorem. Swoja droga, to dosc bezczelne z ich strony dac egzaminy wieczorem, przeciez kazdy wie, ze wtedy czlowiek jest juz zbyt zmeczony... Ale gratuluje, ze tak dobrze poszlo, teraz mozesz sie troche odprezyc, prawda? Masz jeszcze jakis egzamin w tej sesji? Zdaje mi sie, ze tak, ale nie jestem pewna... Siobhan Tobie równiez bardzo dziekuje za pamiec! Oblednie szczesliwi to my naprawde jestesmy! ale co tam, niech bedzie wiecej! ;) Szczescia nigdy za duzo... :) Hehe, wczoraj przegapilismy nasza rocznice 4 lat znajomosci, tyle sie ostatnio zdaza... Wczoraj wieczorem jeszcze pomaglam mojemu mezusiowi w robieniu korekty w jego pracy magisterskiej, bo to byl ostatni dzien na doreczenie... Bawilam sie w inzyniera, hihi... I juz po wszystkim! Nareszcie! Teraz mamy czas tylko dla siebie... ;) Za tydzien, 18., idziemy do jakijs restauracyjki uczci inna rocznice : 4 lat chodzenia ze soba! Tak, tak, bylismy dosc szybcy, juz w tydzien po poznaniu sie zaczelismy byc ze soba... Jak widac z happy endem! :) Nie martw sie przeziebieniem, to teraz nagminne, uwazaj po prostu na siebie i pij cieple herbatki z malin albo z cytryna... I trzymam kciuki! ;) Poradzisz sobie, pierwsza jazda jest zawsze wprawdzie dosc stresujaca, ale zawsze masz instruktora kolo siebie, a wiec nic sie nie moze stac... Relax... :) Squirley A wiec pójde poprosic o ten work permit, ale chyba w nastepnym tygodniu. Z nami to taka pokrecona historia: to ja przyjechalam z Niemiec, na niemieckim paszporcie, bez wizy moge przebywac w USA do 90 dni, mam to tez wbite w paszport. Jest tam tez napisane, ze nie zezwalaja na zmiane statusu, prace czy kursy. :( A mój L przylecial kilka dni przede mna z Kanady na kanadyjskim paszporcie i owszem ma jakis word permit, ale z tego co wiem, ogranicza go to tylko do pracy w jego zakladzie pracy. Ale zobacze co to za numer, bo ekspertem nie jestem, ani on tez, moze nie jest tak zle i bede mogla na tej podstawie dostac work permit. Jesli nie, to sama sie o to zatroszcze. Wprawdzie mam cholernego stracha jesli chodzi o urzedy i moje mówienie po angielsku, dlatego potrzebuje paru dni, aby sie do tego psychicznie przygotowac, ale musze sie jakos przemóc... Dziwi mnie, ze jakos do tej pory nie mialam wiekszych problemów lingwistycznych, to chyba przez to, ze niemiecki jest tak bardzo podobny do angielskiego, hehe, robie niemieckie bledy w angielskim, tak jak mówie po francusku z hiszpanskim akcentem, hehe... Chyba juz glowie mi sie pomieszalo... ;) Ale przynajmniej moge sie sama z siebie posmiac, czyz nie? ;) Squirley Czytajac te informacje o \"aliens\" juz czuje jak zielenieje mi twarz i dziwne rózki wyrastaja na glowie... ;) strasznie mi smiesznie, gdy czytam czasami niektóre wyrazy, które znam w innym kontekscie, hihi. Albo niektóre wyrazenia jak francuski \"cul de sac\" (dupcia z torby) albo ang. \"dead end\" (uliczka konczy sie smiercia - chyba wjezdzajacego ;) ). To takie refleksje osoby uczacej sie jezyka... Po poludniu zajrze na te stronke... Juz sobie ja zaznaczylam. Dziekuje... Marzenusia To kiedy nastepna lekcja? Mój tato w swoim czasie tak sie mnie pytal i dodawal: Zebym wiedziam kiedy bron Boze nie wychodzic z domu! ;) Dzis byl hydrualik u nas. Mial byc po pierwszej po poludniu, ale chyba chorela zegarek mu nawalil, bo przyszedl o 8.30! Wyrzucil mnie praktycznie z lózka... W prawdzie mialam juz wstawac, ale bylam jeszcze w stanie póldrzemki... No nic, juz sobie poszedl, ja zjadlam sniadanko i ide pobiegac do parku... Trza sie ruszac, no nie? Moze znów zobacze koliberka? ;) Ostatnio widzialam jednek przed naszym oknem w glównym pokkoju, które wychodzi na ogród przed domem... Poczlam sie jak Alicja w Krainie Czarów... :)
-
Jay 3 miesiace na work permit? Fajnie, nie jestem pewna czy w moim przypadku nie bedzie to trwalo dluzej, bo mój maz nie jest Amerykaninen (to znaczy z USA, nie lubie tego slowa, pars pro toto, fuj) i ma paszport kanadyjski... Ale zobaczymy... Musze uciekac po info dot. angielskiego do biblioteki za rogiem, zanim ja zamkna... Papapapa...
-
Jay w dwa tygodnie, hehe, fajnie by bylo... Ale daje sobie te 2-3 miechy i jestem przekonana, ze potem bede szwargotala na równi z tubylcami, haha, pomijajac oczywiscie akcent, ten sobie zostawie, a jakze ;) Jesli chodzi o hiszpanski, to jesli masz jakies pytania, to pisz smialo, ewentualnie na email, ok? I masz racje, najlepiej uczy sie rozmawiajac z native spekerami :) Akcenty sa niezle: na unwerku we Francji pewna Chinka powiedzila mi, ze w ich jezyku wlasnie akcent jest najwazniejszy: slowo \"maa\" moze byc akcentowane na chyba trzy sposoby, przy czym raz to znaczy mama, kiedy indziej jakies zwierze i trzeciego nie pamietam... I badz tu czlowieku madry! ;) Japonski, no no! Ja uwielbiam sushi i do Japonii nie mamy teraz az tak daleko, moze sie tam kiedys wybierzemy... Ja znam tylko trzy slówka po japonsku, ale dobre i to... Mayenka Ale twój mezulek mlody, ty pewnie tez? Ja czekalam z zamazpójsciem do 3 dych, tak sie zlozylo... ;) I jestem teraz baardzo szczesliwa! :) Dlugo juz jestes w USA? Przepraszam, ale jakos predzej nie zalapalam... :( Kiedy lecicie do Polski? Ale fajnie! ;) Mój luby dzisiaj cos pomieszal i powiedzial mi (po polsku) Jetem twja zona. Usmialam sie... ;) Mi tez sie wydaje to troche dziwne, ze nie mozna wyjezdzac z USA zanim nie dostanie sie green card? Naprawde tak jest? Lo matko! :( Nie wyobrazam tego sobie...
-
Mayenko Sliczne dzieki za zyczenia... :) Ano tak, fajnie jest byc mezatka, chociaz jakos nie widze róznicy miedzy nami - chyba to dobrze? Troche sie podsmiewamy z bycia malzenstwem, tak nam smiesznie, hihihi... ;) Bo w zasadzie to podpisanie papierka - jakze waznego oficjalnie, ale jakzez niepotrzebnego do wzmocnienia naszej milosci... Z papierkiem czy bez - kochamy sie tak samo. A to najwazniejsze, prawda? Ale ciesze sie z bycia mezatka, hihi... A ty jak dlugo juz nia jestes? Jay Wielkie dzieki! Przed chwila mina mi zrzedla na widok sum, jakie sobie zyczy University of Washintgon (mój luby twierdzi, ze tam beda najlepsze kursy): za 2 miechy intesive 2.570 dolców! Chyba oni powariowali... Zaraz zajrze na stronki, które mi proponowalas. Chodzi mi przede wszystkim o to, zeby móc duzo mówic i pisac (niech ktos przegoni mego lenia), i zeby równiez po tym kursie zdac TOEFL na conajmniej 580 punktów - to tak w razie, gdybym jednak zdecydowala sie na kontynuacje nauki na uniwerku. Na dniach chce sama zaczac uczyc sie z tych ksiazek, które juz mam... Brakuje mi przede wszystkim wprawy w konwersacji, ale co tam, w razie czego bede zaczepiac przechodni na ulicy albo cos w tym rodzaju... Byle nie za blisko mojego miejsca zamieszkania, troche glupio by bylo, no nie? ;) Jeszcze raz sliczne dzieki! A gdybys mieszkala troszke blizej mnie, to chetnie bym sie do ciebie wybrala na kurs, hihi...
-
Ewulek Widze, ze masz tylko tydzien stazu malzenskiego wiecej ode mnie! :) Gratulacje z okazji slubu!!!
-
Jay Dziekuje serdecznie za zyczenia! ;) Buzka dla ciebie Mam nadzieje, ze juz humorek ci sie poprawil? No no, ptaszki budza cie z samego rana - osobiscie! Slodziutko... Squirley Dzieki za stronke! Nie wiem, jaki status ma mój mezulo, musialabym zobaczyc w jego paszporcie, ale szukalam juz go i nie znalalam. Znaczy sie paszportu. ;) Na stronke zajrzalam, troche sie na niej pogubilam, i lepiej zagladne jak juz bede wiedziala, co i jak z tym numerem L. Obawiam sie, ze dostanie work permit nie bedzie takie latwe... Co to jest PwC i KPMG? Wybacz, ale jestem kompletnie zielona... :( Na razie szukam szkoly jezykowej, zeby podszkolic angielski i poznac troche ludu :) Dziewczyny, czy znacie jakas tania szkole, bo te które do tej pory znalazlam, byly chol... drogie! A ja nie chce tak duzo placic, tym bardziej ze dla mnie jest to kwestia tylko kilku tygodnii, tak sadze na razie, bo w koncu to nie mój pierwszy jezyk obcy i mam wprawe... ;) Prosze zatem o info, jesli mozecie... Dzieki! ;) Elfiku Gratuluje zielonej karty! Teraz mozesz bezproblemowo poleciec do Polski i zobaczyc rodzine, pewnie bardzo sie stesknilas... Ciesze sie... ;) Marzenusia Zielona karta przyjdzie predzej czy pózniej, nie martw sie.. ;) A najpierw bedziesz miala prawo jazdy, to naprawde latwe i napewno sobie poradzisz spiewajaco... Trzymam kciuki! ;) Margot I jak tam? Jak poszlo? Mam nadzieje, ze po twojej mysli? Kokus Alez ci zazdroszcze tych ksiazek! ;) Ja zdolalam raptem przywiezc chyba cwierc mojej bilioteki, reszta lezy w wielkich kartonach na strychu u moich rodziców... Niestety... Przesylki sa zbyt drogie, a wiec zawsze przemycalam pare ksiazek i bibelotów lecac do mojego kochania... Ale tyle jeszcze zostalo... A Paska nie czytalam, niestety mam spore braki w literaturze polskiej... Wyjechalam majac 14 lat, a wiec to poniekad oczywiste, ze nie bede up to date, ale i tak mi troche glupio z tego powodu... W koncu jestem filologiem, tyle ze hiszpanskiego i francuskiego... ;) A twojego poprzedniego bossa nie jest mi wcale zal, za oszukiwanie powinno sie go ukarac, bo przez niego inne osoby, które powinny dostac rente, tej renty nie dostaja z blahych powodów! (np. Tata Marzenusii) Sluncucha i kavik Witajcie na naszym topiku i rozgoscie sie... JoAska Pozdrawiam... ;) Piwonia Zdrówko! Kuruj sie szybciutko...
-
Squirley Pogoda byla ok, niebo z lekka, ale rozpogodzilo sie po poludniu, w sam raz jak robilismy zdjecia. Dziekuje wszystkim za trzymanie kciuków! Przydaly sie... ;) Jesli chodzi o customer service, to naprawde jestem pod wrazeniem, nie tylko przez ostatnia sobote... Mój luby pracowal juz w Seattle przez trzy miechy na jesieni ubieglego roku, ale jako konsultant. Byl bardzo zawiedziony traktowanie go przez te wlasnie montrealenska firme konsultancka, a jako ze oni placili mu za restauracje, postanowil sie zemscic. W ostatni dzien przed odlotem do domu poszedl wiec do steak house\'u i zamówil najdrozszego steka jaki byl na karcie... Stek okazal sie zbyt surowy, a on chcial medium, przyniesiono mu wiec nastepnego, a ten z kolei byl zbyt tlusty, ale mój luby zjadl co sie dalo, bo w brzusiu mu burczalo z glodu, ale oczywiscie poskarzyl sie, ze nie wszystko bylo tak, jak byc powinno... Przy kasie okazalo sie, ze nic nie musi placic, ze restauracji jest bardzo przykro, ze on nie byl zadowolony i \"podarowano\" mu rachuneczek... Tu widac, ze klient nasz pan, hehe... I przez to mój luby nie dostal slonego rachunku do wyslania firmie konsultanckiej... ;)
-
Squirley GNUgeneration Kokus Dla was wieeelkie buziaki w podziekowaniu za zyczenia!!! Ach, jak mnie to ujelo... ;) Zdjecia zrobione byly cyfrówka, trzeba tylko je wstawic i popoprawiac, ale czekam tez na zdjecia naszych swiadków, którzy naprawde spisali sie na medal, a przeciez prawie sie nie znamy... Zdjecia wysle za kilka dni ;) 5. maja minal miesiac od mojego przylotu do Seattle, jak ten czas szybko mija! Mam wam tyle do opowiedzenia, ze sie gubie... Czy macie moze program \"Skype\", goraco go wam polecam, bo mozna ZA DARMO rozmawiac z kazdym, kto ma skype\'a! Ja tak komunikuje sie z moja mama... ;) Jesli chodzi o sprawy papierkowe, to na razie jeszcze sie w tym nic nie orientuje... :( A musze juz zaczac! Powiedziano mi, ze jesli chodzi o pozwolenie do pracy, to najpierw musze znalezc pracodawce, a potem on stara sie o ten swistek dla mnie, czy tak naprawde jest? Innymi slowy jestem w takim wypadku uwiazana do pracodawcy jak pies do budy, prawda? Zmiana pracy równa sie wtedy z ponownym staraniem tym razem nowego pracodawcy o swistek dla mnie? Który pracodawca zechce tak sie szarpac??? A w ogóle jest to dla mnie bardzo upokarzajace... :( Nie miec wolnej reki w razie czego... Czy ktos móglby mnie z lekka oswiecic jak te sprawy wygladaja? Dzieki! ;)
-
Hej moi kochani! Melduje sie jako mezatka z pieciodniowym stazem, hihi ;) Slub wzielismy w sobote 7. maja na wyspie Whidbey Island, w stanie Washington, która nota bene, jak nas poinformowala pani udzielajaca nam slubu, jest druga co do wielkosci wyspa Stanów Zjednoczonych (po Nowym Yorku). Bylo bardzo milutko, troche zdenerwowani bylismy tez, wiadomo, ja balam sie, ze nie dam sobie rady z powtarzaniem przysiegi malzenskiej, ale jakos ja wydukalam... Nie obylo sie bez lez, oczywiscie, jak otworzylam kartke z zyczeniami od moich rodziców i przetlumaczylam ja na francuski dla naszych kanadyjskich swiadków... hlip, hlip... Maly zgrzyt powstal, jak okazalo sie, ze stolik który zamówilismy, byl juz obsadzony innymi goscmi... Pomarudzilismy troszke i dostalismy piekny okragly stól, a szefowstwo restauracji zafundowalo nam deser w ramach przeprosin... Ladnie z ich strony, prawda? W ogóle przez male nieporozumienie prawie bysmy odwolali ten slub, poniewaz okazalo sie, ze pani dajaca nam slub jest \"minister\", my myslelismy, ze takim ministrem od polityki, hehe, a ona sluzy w kosciele... I dzien przed zaproponowala nam wypowiedzenia kazania itd., i ze slub bedzie koscielny, a my tego nie chcielismy! Bo koscielny chcemy miec za rok z cala rodzina i przyjaciólmi, jak sie nalezy... Ja sie zalamalam, byla juz 22 w piatek wieczór, wiec zadzwonilismy do niej, zeby jej odmówic... A tu okazalo sie, ze ona ma upowaznienia na obydwa rodzaje slubów! Cale szczescie, bo inaczej musielibysmy szukac nowego sedzie... ;) A wiec koniec konców happy end nastal i oto jestesmy szczesliwym malzenstwem! :) ;) :)
-
Dziendoberek! ;-) Margot dziekuje za gratulacje i za dobre mysli, tego nigdy za wiele... A pomyslec, ze jeszcze rok temu mielismy powazne problemy wszelkiego rodzaju, i prawie bysmy sie rozstali (\"kochana tesciówka\" :( ) Teraz podobno tescie mnie kochaja - nagle - po czterech latach, hehe... Rozumiecie, ze nie do konca w to wierze... Ale milo sie usmiecham, do fotografii rodzinnej jak to sie mówi... Nauczylam sie meksykanskiej hipokryzji, która ta bardzo zawsze krytykowalam. Cóz, wejszlam miedzy wrony, musze krakac tak jak one - ale tylko w ich towarzystwie, na szczescie mieszkamy baaardzo daleko i Bogu niech beda za to dzieki! Od razu mialam sympatie do Seattle, pomimo ze to \"Gringolandia\" - ale blisko Kanady, hihi... ;-) Juz sie nie zalamuje... :-) Margot - ucz sie!!! Pomysl, to ostatni egzamin tej sesji (albo jeden z ostatnich), a po nim zafunduj sobie cos milego dla duszy... ;-) Trzymam kciuki! Mayenka Dzieki i tobie za gratulacje! Slub bedzie cywilny, a kocielny za rok, jesli sie uda. Mój luby, który nie przepada za ceremoniami, chcialby zatem polaczyc przyjemne z pozytecznym : Mistrzostwa swiata w pilce noznej (które odbeda sie w regionie Niemiec, gdzie mieszkaja moi rodzice) z naszym weseliskiem. Zobaczymy, czy mu tak wyjdzie. Na wypadek, gdyby Polacy stawali przeciw Meksykanczykom na murawie, mamy juz obgadany plan strategiczny dla nas : po prostu staniemy na linii dzielacej obydwa obozy kibiców, oczywiscie kazde z nas po \"swojej\" stronie. To bedzie chyba nasz jedyny wspólny mecz, bo obydwoje nie przepadamy za pilka... Ale w takim wypadku... ;-) Czy zdjecia doszly? Jay Nie puszczam, nie puszczam - oczywiscie wirtualnie, bo trudno mi funkcjonowac z zacisnietymi piesciami, hihi... Czy statystyka to twój ostatni egzamin tej sesji? Dzieki za trzymanie kciuków! :-) Oby funkcjonowalo! :-) Squirley Kochana, dzieki za stronke! Moze przy pomocy waszych kciuków cos sie z ta pogoda stanie i wyjzy sloneczko zza chmur? A jesli nie, to bedzie... \"I\'am singing in the rain...\" w wersji \"We\'re singing in the rain\"... I tez bedzie weselutko! :-) A tobie jeszcze wytrwania w nauce zycze! Kiedy wiec ten ostatni egzamin? Marzenusia Widze, ze razem z toba i Squirley jestesmy juz w trójke z malymi slubami, a myslalam, ze tylko ja taka jakas odmienna... ;-) Slub koscielny nie przepadnie, nie martw sie, najpierw musisz przeciez uregulowac kwestie prawne w Stanach, a to trwa... Bedzie dobrze, zobaczysz... ;-) Reszte sciskam... i uciekam... Paaaa...
-
Dziendoberek! ;-) Margot dziekuje za gratulacje i za dobre mysli, tego nigdy za wiele... A pomyslec, ze jeszcze rok temu mielismy powazne problemy wszelkiego rodzaju, i prawie bysmy sie rozstali (\"kochana tesciówka\" :( ) Teraz podobno tescie mnie kochaja - nagle - po czterech latach, hehe... Rozumiecie, ze nie do konca w to wierze... Ale milo sie usmiecham, do fotografii rodzinnej jak to sie mówi... Nauczylam sie meksykanskiej hipokryzji, która ta bardzo zawsze krytykowalam. Cóz, wejszlam miedzy wrony, musze krakac tak jak one - ale tylko w ich towarzystwie, na szczescie mieszkamy baaardzo daleko i Bogu niech beda za to dzieki! Od razu mialam sympatie do Seattle, pomimo ze to \"Gringolandia\" - ale blisko Kanady, hihi... ;-) Juz sie nie zalamuje... :-) Margot - ucz sie!!! Pomysl, to ostatni egzamin tej sesji (albo jeden z ostatnich), a po nim zafunduj sobie cos milego dla duszy... ;-) Trzymam kciuki! Mayenka Dzieki i tobie za gratulacje! Slub bedzie cywilny, a kocielny za rok, jesli sie uda. Mój luby, który nie przepada za ceremoniami, chcialby zatem polaczyc przyjemne z pozytecznym : Mistrzostwa swiata w pilce noznej (które odbeda sie w regionie Niemiec, gdzie mieszkaja moi rodzice) z naszym weseliskiem. Zobaczymy, czy mu tak wyjdzie. Na wypadek, gdyby Polacy stawali przeciw Meksykanczykom na murawie, mamy juz obgadany plan strategiczny dla nas : po prostu staniemy na linii dzielacej obydwa obozy kibiców, oczywiscie kazde z nas po \"swojej\" stronie. To bedzie chyba nasz jedyny wspólny mecz, bo obydwoje nie przepadamy za pilka... Ale w takim wypadku... ;-) Czy zdjecia doszly? Jay Nie puszczam, nie puszczam - oczywiscie wirtualnie, bo trudno mi funkcjonowac z zacisnietymi piesciami, hihi... Czy statystyka to twój ostatni egzamin tej sesji? Dzieki za trzymanie kciuków! :-) Oby funkcjonowalo! :-) Squirley Kochana, dzieki za stronke! Moze przy pomocy waszych kciuków cos sie z ta pogoda stanie i wyjzy sloneczko zza chmur? A jesli nie, to bedzie... \"I\'am singing in the rain...\" w wersji \"We\'re singing in the rain\"... I tez bedzie weselutko! :-) A tobie jeszcze wytrwania w nauce zycze! Kiedy wiec ten ostatni egzamin? Marzenusia Widze, ze razem z toba i Squirley jestesmy juz w trójke z malymi slubami, a myslalam, ze tylko ja taka jakas odmienna... ;-) Slub koscielny nie przepadnie, nie martw sie, najpierw musisz przeciez uregulowac kwestie prawne w Stanach, a to trwa... Bedzie dobrze, zobaczysz... ;-) Reszte sciskam... i uciekam... Paaaa...
-
Dziendoberek! ;-) Margot dziekuje za gratulacje i za dobre mysli, tego nigdy za wiele... A pomyslec, ze jeszcze rok temu mielismy powazne problemy wszelkiego rodzaju, i prawie bysmy sie rozstali (\"kochana tesciówka\" :( ) Teraz podobno tescie mnie kochaja - nagle - po czterech latach, hehe... Rozumiecie, ze nie do konca w to wierze... Ale milo sie usmiecham, do fotografii rodzinnej jak to sie mówi... Nauczylam sie meksykanskiej hipokryzji, która ta bardzo zawsze krytykowalam. Cóz, wejszlam miedzy wrony, musze krakac tak jak one - ale tylko w ich towarzystwie, na szczescie mieszkamy baaardzo daleko i Bogu niech beda za to dzieki! Od razu mialam sympatie do Seattle, pomimo ze to \"Gringolandia\" - ale blisko Kanady, hihi... ;-) Juz sie nie zalamuje... :-) Margot - ucz sie!!! Pomysl, to ostatni egzamin tej sesji (albo jeden z ostatnich), a po nim zafunduj sobie cos milego dla duszy... ;-) Trzymam kciuki! Mayenka Dzieki i tobie za gratulacje! Slub bedzie cywilny, a kocielny za rok, jesli sie uda. Mój luby, który nie przepada za ceremoniami, chcialby zatem polaczyc przyjemne z pozytecznym : Mistrzostwa swiata w pilce noznej (które odbeda sie w regionie Niemiec, gdzie mieszkaja moi rodzice) z naszym weseliskiem. Zobaczymy, czy mu tak wyjdzie. Na wypadek, gdyby Polacy stawali przeciw Meksykanczykom na murawie, mamy juz obgadany plan strategiczny dla nas : po prostu staniemy na linii dzielacej obydwa obozy kibiców, oczywiscie kazde z nas po \"swojej\" stronie. To bedzie chyba nasz jedyny wspólny mecz, bo obydwoje nie przepadamy za pilka... Ale w takim wypadku... ;-) Czy zdjecia doszly? Jay Nie puszczam, nie puszczam - oczywiscie wirtualnie, bo trudno mi funkcjonowac z zacisnietymi piesciami, hihi... Czy statystyka to twój ostatni egzamin tej sesji? Dzieki za trzymanie kciuków! :-) Oby funkcjonowalo! :-) Squirley Kochana, dzieki za stronke! Moze przy pomocy waszych kciuków cos sie z ta pogoda stanie i wyjzy sloneczko zza chmur? A jesli nie, to bedzie... \"I\'am singing in the rain...\" w wersji \"We\'re singing in the rain\"... I tez bedzie weselutko! :-) A tobie jeszcze wytrwania w nauce zycze! Kiedy wiec ten ostatni egzamin? Marzenusia Widze, ze razem z toba i Squirley jestesmy juz w trójke z malymi slubami, a myslalam, ze tylko ja taka jakas odmienna... ;-) Slub koscielny nie przepadnie, nie martw sie, najpierw musisz przeciez uregulowac kwestie prawne w Stanach, a to trwa... Bedzie dobrze, zobaczysz... ;-) Reszte sciskam... i uciekam... Paaaa...
-
Dziendoberek! ;-) Margot dziekuje za gratulacje i za dobre mysli, tego nigdy za wiele... A pomyslec, ze jeszcze rok temu mielismy powazne problemy wszelkiego rodzaju, i prawie bysmy sie rozstali (\"kochana tesciówka\" :( ) Teraz podobno tescie mnie kochaja - nagle - po czterech latach, hehe... Rozumiecie, ze nie do konca w to wierze... Ale milo sie usmiecham, do fotografii rodzinnej jak to sie mówi... Nauczylam sie meksykanskiej hipokryzji, która ta bardzo zawsze krytykowalam. Cóz, wejszlam miedzy wrony, musze krakac tak jak one - ale tylko w ich towarzystwie, na szczescie mieszkamy baaardzo daleko i Bogu niech beda za to dzieki! Od razu mialam sympatie do Seattle, pomimo ze to \"Gringolandia\" - ale blisko Kanady, hihi... ;-) Juz sie nie zalamuje... :-) Margot - ucz sie!!! Pomysl, to ostatni egzamin tej sesji (albo jeden z ostatnich), a po nim zafunduj sobie cos milego dla duszy... ;-) Trzymam kciuki! Mayenka Dzieki i tobie za gratulacje! Slub bedzie cywilny, a kocielny za rok, jesli sie uda. Mój luby, który nie przepada za ceremoniami, chcialby zatem polaczyc przyjemne z pozytecznym : Mistrzostwa swiata w pilce noznej (które odbeda sie w regionie Niemiec, gdzie mieszkaja moi rodzice) z naszym weseliskiem. Zobaczymy, czy mu tak wyjdzie. Na wypadek, gdyby Polacy stawali przeciw Meksykanczykom na murawie, mamy juz obgadany plan strategiczny dla nas : po prostu staniemy na linii dzielacej obydwa obozy kibiców, oczywiscie kazde z nas po \"swojej\" stronie. To bedzie chyba nasz jedyny wspólny mecz, bo obydwoje nie przepadamy za pilka... Ale w takim wypadku... ;-) Czy zdjecia doszly? Jay Nie puszczam, nie puszczam - oczywiscie wirtualnie, bo trudno mi funkcjonowac z zacisnietymi piesciami, hihi... Czy statystyka to twój ostatni egzamin tej sesji? Dzieki za trzymanie kciuków! :-) Oby funkcjonowalo! :-) Squirley Kochana, dzieki za stronke! Moze przy pomocy waszych kciuków cos sie z ta pogoda stanie i wyjzy sloneczko zza chmur? A jesli nie, to bedzie... \"I\'am singing in the rain...\" w wersji \"We\'re singing in the rain\"... I tez bedzie weselutko! :-) A tobie jeszcze wytrwania w nauce zycze! Kiedy wiec ten ostatni egzamin? Marzenusia Widze, ze razem z toba i Squirley jestesmy juz w trójke z malymi slubami, a myslalam, ze tylko ja taka jakas odmienna... ;-) Slub koscielny nie przepadnie, nie martw sie, najpierw musisz przeciez uregulowac kwestie prawne w Stanach, a to trwa... Bedzie dobrze, zobaczysz... ;-) Reszte sciskam... i uciekam... Paaaa...
-
Dziendoberek! ;-) Margot dziekuje za gratulacje i za dobre mysli, tego nigdy za wiele... A pomyslec, ze jeszcze rok temu mielismy powazne problemy wszelkiego rodzaju, i prawie bysmy sie rozstali (\"kochana tesciówka\" :( ) Teraz podobno tescie mnie kochaja - nagle - po czterech latach, hehe... Rozumiecie, ze nie do konca w to wierze... Ale milo sie usmiecham, do fotografii rodzinnej jak to sie mówi... Nauczylam sie meksykanskiej hipokryzji, która ta bardzo zawsze krytykowalam. Cóz, wejszlam miedzy wrony, musze krakac tak jak one - ale tylko w ich towarzystwie, na szczescie mieszkamy baaardzo daleko i Bogu niech beda za to dzieki! Od razu mialam sympatie do Seattle, pomimo ze to \"Gringolandia\" - ale blisko Kanady, hihi... ;-) Juz sie nie zalamuje... :-) Margot - ucz sie!!! Pomysl, to ostatni egzamin tej sesji (albo jeden z ostatnich), a po nim zafunduj sobie cos milego dla duszy... ;-) Trzymam kciuki! Mayenka Dzieki i tobie za gratulacje! Slub bedzie cywilny, a kocielny za rok, jesli sie uda. Mój luby, który nie przepada za ceremoniami, chcialby zatem polaczyc przyjemne z pozytecznym : Mistrzostwa swiata w pilce noznej (które odbeda sie w regionie Niemiec, gdzie mieszkaja moi rodzice) z naszym weseliskiem. Zobaczymy, czy mu tak wyjdzie. Na wypadek, gdyby Polacy stawali przeciw Meksykanczykom na murawie, mamy juz obgadany plan strategiczny dla nas : po prostu staniemy na linii dzielacej obydwa obozy kibiców, oczywiscie kazde z nas po \"swojej\" stronie. To bedzie chyba nasz jedyny wspólny mecz, bo obydwoje nie przepadamy za pilka... Ale w takim wypadku... ;-) Czy zdjecia doszly? Jay Nie puszczam, nie puszczam - oczywiscie wirtualnie, bo trudno mi funkcjonowac z zacisnietymi piesciami, hihi... Czy statystyka to twój ostatni egzamin tej sesji? Dzieki za trzymanie kciuków! :-) Oby funkcjonowalo! :-) Squirley Kochana, dzieki za stronke! Moze przy pomocy waszych kciuków cos sie z ta pogoda stanie i wyjzy sloneczko zza chmur? A jesli nie, to bedzie... \"I\'am singing in the rain...\" w wersji \"We\'re singing in the rain\"... I tez bedzie weselutko! :-) A tobie jeszcze wytrwania w nauce zycze! Kiedy wiec ten ostatni egzamin? Marzenusia Widze, ze razem z toba i Squirley jestesmy juz w trójke z malymi slubami, a myslalam, ze tylko ja taka jakas odmienna... ;-) Slub koscielny nie przepadnie, nie martw sie, najpierw musisz przeciez uregulowac kwestie prawne w Stanach, a to trwa... Bedzie dobrze, zobaczysz... ;-) Reszte sciskam... i uciekam... Paaaa...