Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Sally Brown

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Sally Brown

  1. co by podtrzymać temat opowiem, co ostatnio widziałam. w jednym z centrów handlowych jest restauracja, w której płaci się za talerzyk (duży lub mały) i nakłada się, co się chce i ile się chce. widziałam tam parkę - wzięli małe talerzyki, żeby było taniej, a nałożyli sobie kopy na jakieś 30, jeśli nie 40 cm wysokości. nawet nie wiem, czy byli w stanie do przejeść, ale zapłacili tylko za mały talerzyk. żenada.
  2. ciekawe, ile by kosztowało, gdyby to ON ugotował?? ale rozumiem, że taka opcja nie wchodziła w grę :-/
  3. sknerstwa nie cierpię, ale robienie wszystkiego, żeby na sknerę nie wyjść też mnie zadziwia. parę dni temu byliśmy ze znajomymi na żaglach. przed wyjazdem zostały zrobione spore zakupy i trochę z tego jedzenia i innych produktów zostało. myślałam, że to jakoś podzielimy między siebie. wzięłam ze 3 rzeczy i zostawiłam resztę. a ludzie marudzą, że coś z tym trzeba zrobić, że może komuś oddać, może jakiś pies jest w okolicy, a może w ogóle wyrzucić. zupełnie nie kumam takiego zachowania - po co marnować dobre jedzenie?? wzięłam więc większość rzeczy sama, np. pełną butelkę oleju, chleb, cytryny, herbatę, czy zgrzewkę papieru toaletowego. kurde, wszyscy wracali samochodami, więc nie trzeba było tego na plecach nosić. nie kumam. może wyszłam na sknerę, albo biedaka, ale takie marnotrawstwo byłoby dla mnie bez sensu.
  4. tych akcji z owocami i warzywami to nie kumam. to przecież taka sama kradzież, jak jakiejkolwiek innej rzeczy, a "rodzinki" zachowują się, jakby się im należało. żenada. ale to mi przypomniało inną akcję. rodzice mojego byłego mieli działkę, na której było parę drzewek owocowych itp. mama byłego powiedziała, że trzebaby tam samochodem podjechać, żeby przywieźć jabłka, na co jej mąż, że szkoda pieniędzy na benzynę. kobieta na to, że co, że jej rąk to nie szkoda?? (bo oczywiście to ona miałaby to przytargać). a mężulek się tylko uśmiechał. oczywiście przetwory żreć chciał. ten sam ojciec tego samego byłego zmuszał owego syna, żeby w każde wakacje jeździł z nim na pole, które mieli pareset kilometrów za miastem i harował, np. zrywając maliny, które potem sprzedawali. oczywiście jakiegokolwiek wynagrodzenia dla dorosłego syna nie przewidywał, nie przyjmował także do wiadomości, że może on mieć inne plany, np. zarobkowe (ale też wypoczynkowe) na ten czas. potem za to wypominał mu każdy grosz wydany np. na jego ubrania. kiedyś w rozmowie powiedziałam (zgodnie z prawdą), że moja mama, gdy zatrudnia mnie w swojej firmie w wakacje, to podpisuje ze mną umowę i mi normalnie płaci za pracę. rany, jaka była afera!!!! w głowie mu się nie mieściło, że mogłam coś takiego powiedzieć (a nie powiedziałam, że on ma płacić, powiedziałam tylko, jak jest u mnie).
  5. To ja jeszcze opiszę jeden przypadek. ojciec mojego przyrodniego brata. pan na wysokiej emeryturze, praktycznie żadnych zobowiązań, tylko własne mieszkanie do opłacenia. Jest wysoki (dobrze powyżej 180 cm) i dobrze zbudowany, ale jak potrzebował samochodu, to kupił sobie malucha!!!! musi wyglądać w nim kuriozalnie i głową podpierać sufit, ale to nic, przecież było taniej. żenada. notorycznie też próbuje pożyczać pieniądze od mojej mamy i jest baaardzo niechętny, żeby później oddać. nie wiem, co robi z własną kasą. prawdopodobnie odkłada na dobrej lokacie, a na bieżące wydatki próbuje wysępić od innych.
  6. folia na kota rzeczywiście dziwna rzecz. poza tym, co to za frajda siadać na takich oklejonych meblach?? zwierzęta da się nauczyć czegoś, a nie rezygnować z podstawowych wygód, ale to moje zdanie. rodzice koleżanki, o której pisałam, nie mieli lkota ani żadnego innego zwierzaka, byli zwyczajnie skąpi. kiedy się przeprowadzili, ona miała dość mieszkania z nimi i postanowiła wrócić do tego dawnego mieszkania. kazali jej płacić za wynajem :-/
  7. To i ja coś jeszcze dołożę. Mam przyjaciółkę, która w dzieciństwie mieszkała w mieszkaniu nad moim i bardzo często do siebie wpadałyśmy. Jej rodzice na dywanie w przedpokoju i w pokoju dużym kładli folię, żeby się dywan nie zniszczył. w tym pokoju folia leżała przed kanapą, na której się siadało i, pod żadnym pozorem, nie wolno było wejść do pokoju głębiej, żeby tego dywanu nie zniszczyć. na kanapie oczywiście też leżał jakiś koc, żeby się nie wycierała. z resztą gdy ja przychodziłam, to kazali mi dokładnie wymyć kapcie, żebym nie nabrudziła (przypominam, że przeszłam 1 piętro na klatce). a jak kiedyś zrobili budyń, to zawołali tą swoją córkę i cichcem jej budyń w kuchni pokazali i powiedzieli, żeby sama zjadła tak, żebym ja nie widziała i żeby absolutnie mnie nie częstowała. pamiętam, jak się przekradałyśmy jak szpiedzy jacyś do tej kuchni po budyń (bo przyjaciółka chciała jednak mnie poczęstować). no paranoja.
  8. miałam kumpla, który był strasznym sknerą. wiele z nim historii mogłabym przytoczyć. kiedyś spodobała mu się moja koleżanka. umówił się z nią i kupił jej kwiatka. w jednym z pierwszych wypowiedzianych na randce zdań nie omieszkał wspomnieć, jak drogo go ten kwiatek kosztował :-/
  9. moja mama ma koleżankę, z którą kiedyś pojechały na weekend do innego miasta, gdzie ta koleżanka miała przypilnować mieszkania (chyba swojej córki, która wyjechała). razem zrobiły spore zakupy, które zapełniły lodówkę w tym mieszkaniu i spędziły dzień na łażeniu po mieście. jak miały gdzieś podjechać autobusem, to mama akurat nie miała drobnych, więc bilety kupiła koleżanka. minął weekend, moja mama zebrała się do wyjazdu, z dużych składkowych zakupów zostało pół lodówki jedzenia, koleżanka odprowadza mamę na dworzec i tam mówi: jesteś mi jeszcze winna 1,20 zł za bilet. żenada. mamę zatkało, "dług uregulowała" i wyjechała zniesmaczona.
  10. już to chyba kiedyś opisywałam na podobnym topicu, ale zrobię to jeszcze raz, żeby podtrzymać temat. przykładów skąpstwa znam wiele, ale ten jest chyba najbardziej hardcorowy. mój były facet zachowywał się jak sknera w trakcie trwania związku, np. wypominał mi, że dzieci w Afryce głodują, a ja wydaję 10 zł na kawę w kawiarni (sam owym dzieciom nigdy nie pomógł, ale uważał, że lepiej jak pije tanie piwo niż drogą kawę) itp. itd. przeszedł samego siebie, gdy się rozstawaliśmy. miął przyjechać do mnie po swoje rzeczy i powiedział, że razem z jakimiś płytami itp. mam mu także oddać wino, które kupił, a którego nie wypiliśmy (koszt pewnie ok. 18 złotych) i prezerwatywy, za które zapłacił, a których nie zużyliśmy!! nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.ale stwierdziłam, że mu to oddam, bo i tak byłoby mi głupio to zużyć z kimś innym. spotkałam się z nim w miejscu publicznym, bo już nie chciałam w domu i oddałam. ależ mi się śmiać z niego chciało. w tym momencie już mu było wstyd. ale ja twardo po kolei mu wszystko oddałam.
  11. ja się też zastanawiam nad tym, z jakich pobudek należy iść przed ołtarz. i też mam doświadczenia z motylami w brzuchu i wielką miłością, z której nic nie wyszło. a teraz jestem z kimś, na kim mi zależy i jest mi z nim dobrze, jest porządnym facetem, ale nie kocham go szaleńczo (na początku nie byłam w nim zakochana, ale teraz chyba powoli zaczyna rodzić się miłość, ale to się jeszcze okaże). chyba rzeczywiście związki z rozsądku mają większe szanse na przetrwanie niż takie tylko z motylkami w brzuchu. ALE!! brak miłości to jeszcze nie rozsądek!! co tu mówić o rozsądku, jeśli dziewczyna wychodzi za mąż tylko dlatego, że jej się facet oświadczył, a nie dlatego, że uważa, że to będzie dobra decyzja?? I, autorko, gdzie tu rozsądek, jeśli Twój kandydat na męża jest mściwy?? przywiązanie pewnie jest, ale rozsądek?? mam wątpliwości...
  12. Mam kolegę, który ostatnio mi opowiedział, że od roku spotyka się z dziewczyną, ale ona ciągle ma narzeczonego. On zarabia ok. 1600 zł na rękę w Warszawie i mówi, że nie mógłby jej niczego zapewnić, dlatego nie proponuje jej nic poważnego tylko tkwi w takim układzie, bo przynajmniej ma kogoś, z kim może się pośmiać i czuje się dobrze. A ona ponoć boi się zostać na lodzie, zostawić tamtego faceta i nie mieć zapewnionego bytu w zamian. dla mnie to dziwne bardzo, nie rozumiem tego kolegi. Jak można wytrzymać w takim układzie?? A to taki kochany facet jest i na pewno by się zaopiekował kobitką, tylko się wrąbał w taki dziwny układ i nie ma siły psychicznej, żeby to jakoś rozwiązać.
×