Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysha

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. a ja dzisiaj dostałam maila od przyjaciela, że jego mama odchodzi... Ma raka wszędzie - wątroba, trzustka, żołądek, nacieki. Lekarze mówią że 2 tygodnie będzie cudem. Facet ma tylko ją, całe życie jej poświęcił - jej i pracy i nagle pisze..a ja nie wiem co mam mu powiedzieć oprócz tego, ze musi być silny, żeby wykorzystał każdą chwilkę która im razem została, że tak po prostu jest... A z drugiej strony śmierć brata nauczyła mnie, ze nie ma nieśmiertelnych, że taki jest los i sorry za brutalność - naturalną koleją rzeczy jest to, ze odchodzą rodzice i dzieci zostają same... Boję się rozmowy z nim...bo naprawdę nie wiem co powiedzieć.
  2. Marinko, dzięki za pozdrowienia i pamięć. Od czasu do czasu wchodzę tu i czytam, ale nie chcę pisać z wielu względów. Zresztą to co się działo kilka tygodni temu skutecznie mnie zniechęciło do czegokolwiek. Za mną długa droga, ale jestem na prostej... i jest lepiej. Wróciłam do życia, chociaż nigdy nie zapomnę... i tyle. Życzę Wam wszystkim tego samego :)
  3. Rany, nie było mnie tu sporo, wchodzę i oczom nie wierzę. Ten topik zawsze był taki fajny a teraz to jakieś cholerne bagno pełne żółci, złośliwości...Szkoda :( A z drugiej strony nic nie trwa wiecznie... Przykro mi, a może z drugiej stron to też znak? Nie wiem Współczuję tym, które skopano publicznie, ale współczuję też tym wszystkim, którzy rzucają błotem - żal mi was.. A mi dzisiaj przyśnił się brat, stał przed domem i po drugi rozmawialismy tak na skraju jawy i snu. Dziwne, powiedział, że mam wytrzymać do grudnia i wtedy spotkamy się tak naprawdę, że znowu się wtedy zobaczymy. Prawdę mówiąc mam strasznie mieszane uczucia - z jednej strony nei należy wierzyć snom, z drugiej...Ech. Nic to, poczytam sobie trochę co tu powstało jak mnie nie było i tyle. Pisać nie ma sensu, bo na pewno ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Trzymajcie się dziewczyny
  4. O rany, weszłam tu po tak długim czasie i oczom nie wierzę, ale się bagno zrobiło... Szkoda, bo to było naprawdę fajne miejsce, a teraz to jakiś rynsztok i fala złośliwości non stop :(Ech... Szkoda...
  5. A u mnie właśnie minął rok... To był dziwny dzień, ale prawdę mówiąc początkowo wszystko było OK. Poszliśmy na cmentarz, kupiliśmy piękne świece, przepiękny bukiet róż. Pojawiła się rodzina bratowej...Potem był uroczysty obiad, oglądanie zdjęć, bo bratowa odbyła podróż życia. A potem poszliśmy do kościoła i pękłam.Tak strasznie się rozpłakałam w tej ławce, nie potrafiłam się uspokoić.A potem coś mnie podkusiło i poszłam do spowiedzi i przy konfesjonale wypłakałam cały swój żal. To bylo wszystko co mogłam zrobić dla mojego braciszka.wszystko... I po raz pierwszy nie usłyszałam, że mam wierzyć w Boga, czy że mam ufać, że to miało jakiś cel,sens, że mam się cieszyć, bo mój brat widzi Boga. Po raz pierwszy usłyszałam ludzką odpowiedź, ludzkiego księdza, który powiedział mi, że nie wie co mi powiedzieć i że chciałby powiedzieć coś co utuli ten cały ból, ale nie umie, bo wie przez co przeszłam i rozumie dlaczego stało się ze mną to co się stało. I że 37 lat to za mało, żeby umierać,że to nie jest normalne. I że on sam też strasznie cierpiał po stracie swojej mamy i że bardzo długo nie potrafił się z tym pogodzić, mimo, że później został księdzem... I że mój brat i moje dziecko będą na mnie czekać... I że moje dziecko będzie wiedzieć, że ja to ja. i że mam swojego własnego anioła w niebie, który będzie czuwał nade mną i nad tym nowym dzieckiem, które się urodzi.... I że nowe dziecko będzie dla nas wszystkich błogosławieństwem... I że czas nie uleczy naszych ran, ale przytłumi ból i że moja złość, rozpacz, odwrócenie się od kościoła to nie są rzeczy, które mnie przekreślają, że to normalna reakcja i że on rozumie, że tamten na górze też rozumie., I to było dobre, jak łyk zimnej wody w gorący dzień... I minął rok.Rok temu o tej porze dzwoniłam do swojej mamy mówiąc, że Jacek nie żyje,że lekarze przegrali walkę i jechaliśmy w ciemną noc najpierw do rodziców bratowej, a potem do nas... Rok temu widziałam ostatni raz swojego brata kiedy żył Rok temu nie wiedziałam, że będę tak strasznie tęsknić i że tak strasznie go kochałam mimo naszych trudnych charakterów. To był straszny rok..ale ten rok muszę zamknąć i iść dalej, pamiętając o tym co się stało...ale nie zapominając o tym co może się stać i co mogę jeszcze zrobic w tym swoim życiu...
  6. U mnie po śmierci Jacka przywaliło z grubej rury - najpierw piec centralnego ogrzewania a potem kuchenka. Na szczęście udało się szybko wszystko załatwić. U mojej bratowej na szczęście w miarę spokój jeżeli chodzi o psucie się różnych rzeczy, poza tym to jest naprawdę samodzielna kobietka, przed Jackiem żyła przecież sama. Studia, dyżury, praca i musiała jakoś sobie dawać radę. U mnie dziś mija rok od momentu kiedy ostatni raz rozmawiałam z Jackiem,kiedy był żywy, żartował, śmiał się. Ten tydzień będzie bardzo dziwny, przepełniony bólem i łzami, a z drugiej strony życie idzie dalej. W tym tygodniu dowiem się czy dziecko przeżyło, czy podzieliło los poprzedniego, w tym tygodniu w pracy ogromne wyzwanie, a jak to przejdę to zacznie się laba i tego naprawdę chciałabym. Odpocząć, zrelaksować się, zamknąć oczy i czuć tylko wolność, radość... Nie wiem czy to możliwe, ale przynajmniej będę próbować. Dla siebie, dla swojej rodziny, dla mojej fasolki :), dla Jacka...
  7. Nie, nie zwariowałam. Tylko jak czytam teksty z cyklu "nie rozczulaj się, bo ktoś Ci zmarł" albo "no już przestań...", "minął.. i tu pada ilość miesięcy/czasami lat a ty nadal tak to przeżywasz, po co?" to szlag mnie trafia. Nikt nie ma prawa dyktować ile można cierpieć, jak długo przeżywać. Nikt... Bo nikt kto czegoś takiego nie przeżył nie wie jak to jest. A teksty 'minęło tyle lat a ona się nie uśmiecha" po prostu mnie rozwalają. Jakim prawem ktokolwiek może to oceniać?
  8. Czyli rozpamiętywanie czy ból jest bzdurą? Czyli żałoba jest bzdurą i najlepiej gdyby kończyła się na pogrzebie? Czyli każdy kto płacze po bliskim i nie potrafi, bo taka jest prawda - czasami nie potrafi, stanąć szybko na nogach, zapomnieć, zacząć się uśmiechać jest be? Zatem panowie i panie zapominamy- już, tu teraz. Nie rozczulamy się nad sobą, zgodnie z sugestią naszych inteligentnych pisarzy... Mamy, które straciły dzieci - zawsze mogą sobie urodzić kolejne Ojcowie - zrobić nowe, może lepsze? Zony, które straciły swoich ukochanych mężów - mogą sobie znowu wyjść za mąż i to już, wywalać żałobne ciuszki i już do salonu sukien ślubnych Mężowie - już, wio na laski, za rok nowy model dziewczyny/chłopacy, którzy stracili ukochanych - przed wami całe życie, a co to tylko jeden/jedna na świecie? Ludzie, którzy stracili rodziców - e tam i tak mieli umrzeć, naturalna kolej rzeczy. itd Rodzeństwa? a po co nam rodzeństwa? jedno w tą czy w tą Szast, prast, wychodzimy z żałoby, zapominamy, nie myślimy bo i po co? tak??? Było, minęło? Tylko jak wyczyścić pamięć? Jak wyczyścić duszę, serce? Jak zapomnieć? Chyba o tym ktoś zapomniał... A gdzie miejsce na uczucia? A gdzie miejsce na chociażby na czas, który ma nas nauczyć żyć inaczej, bez nich? Gdzie czas na wyciszenie emocji? I nawet jeżeli będzie to trwać bardzo dlugo to co z tego? Kiedy miłość jest wielka, głęboka, kiedy są prawdziwe więzy niestety to nie jest możliwe. Chyba, że łączy nas tylko słowo nic więcej. Nie sądzę, żeby ktoś kto tu wpadł tak po prostu, miał jakiekolwiek prawo do takich tekstów. Ne sądzę, żeby ktoś kto przeszedł podobną tragedię mógł myśleć w taki sposób, w jaki zostało to zaprezentowane. To jak dyskusja ze ślepym o kolorach.
  9. Może to głupio zabrzmi, ale Otuniu w pewnym sensie zazdroszczę Ci, że masz już to za sobą. 1 rocznicę :( Mi zostało 10 dni... I jak boomerang wraca do mnie non stop to co się stało. Dzisiaj byłam u brata, zapaliłam wszystkie świece, jutro pozamiatam piasek, który został po zimie, a potem będzie odliczanie... Rok - odkąd wróciliśmy z najlepszych wakacji w naszym życiu rok - odkąd Jacek nagle zasłabł rok - odkąd walczył rok - odkąd zmarł. Będzie msza, będą znajomi, rodzina, jego żona, jego teściowie. Najbardziej boję się znowu o swoich rodziców i pośrednio siebie - jestem znowu w ciąży i w tej chwili to nie jest dobry stan i ten dzień. Uświadamiam sobie z dnia na dzień jak bardzo mi go brak, ale oprócz łez i bólu pojawia się niesamowita złość. Kilka dni temu wyrzuciłam z pulpitu jedno z jego najpiękniejszych zdjęć. Tak fajnie się tam uśmiecha, a mnie trafiło, że jemu teraz to może i do uśmiechu, ale my... A dzisiaj znowu popatrzałam sobie w jego uśmiechnięte oczy i znowu zaczęłam tęsknić jak szalona. NIe chce mi się wierzyć, że tam na cmentarzu jest on... to tak jakby tam był po prostu człowiek o tym samym imieniu, nazwisku, dacie urodzenia...ale mój brat przecież żyje...a potem zdaję sobie sprawę, że nie żyje i jest jeszcze trudniej. Myślałam, że jakoś to przełknęłam, że po prostu przyjęłam do wiadomości, ale nie... I wiecie, cieszę się z jednej rzeczy - że byłam z nim w szpitalu, że głaskałam go po ręku, rozmawiałam z nim, że ścisnął mi rękę tak delikatnie mimo, że był w śpiączce, że widziałam jak próbuje otworzyć oczy - bo reagował na mój głos i widziałam małą łezkę w kąciku oczu. A kilka godzin później zmarł. A mimo to moja pamięć, moja świadomość pamięta szpital, pamięta wakacje, pamięta dobre i złe chwilki z żywym Jackiem. Nie pamiętam jego twarzy w trumnie, nie pamiętam szczegółów pogrzebu. Pamiętam tylko dziki tłum - kilkaset osób, które przyszły dla niego, dla nas ale nie pamiętam Jacka w trumnie. Ponoć się uśmiechał. Opalenizna z wakacji przesłoniła bladość śmierci, ale ja tego nie pamiętam. Dobrze, bo pamiętam życie, a przecież życie jest ważniejsze niż śmierć... I tęsknię ;( Zostało 10 dni :( i zatoczy się koło. Minie rok.. nie wiem jak przez to przebrnę, będę potrzebować bardzo dużo siły, oj bardzo...
  10. Isami... To Twoja wiara jest tu najważniejsza i to, w co chcesz wierzyć. Akurat tutaj ciężko powiedzieć kto ma rację - Twój znajomy czy Ty. To tak jak dyskusja o Bogu - niektórzy mówią, że go nie ma przedstawiając dobre argumenty, niektórzy, że jest. I komu tu wierzyć? Ja wierzę, że tam coś jest, że oni na nas czekają, że tam są bez bólu, chorób, nieszczęść, kalectwa. I prawdę mówiąc taka wersja mi się podoba i liczenie...Bo ja liczę - dziś jest o jeden dzień mniej bez mojego brata i za jakiś czas i jeden dzień mniej się spotkamy. Sam mi to obiecał...
  11. Byłam dzisiaj na cmentarzu, ostatnio wszystko było zasypane, a dzisiaj wszystko się stopiło... Wymieniłam kwiaty,zapaliłam znicz, a potem pomyślałam sobie - jakie to k...niesprawiedliwe. On tak strasznie kurczowo czepiał się życia, walczył od małego, a teraz przegrał... Ostatnio mam coraz straszniejsze sny, chyba za bardzo wczytuję się w to forum i widzę rzeczy, których nie chcę widzieć, chociaż i tak nie mam żadnego wpływu na to co widzę. Za 13 dni rocznica. Przyjadą goście, moja mama zamówiła mszę i będzie mi strasznie trudno iść tam po roku czasu i jeszcze trudniej powiedzieć Bogu - Ok Stary, wygrałeś, jestem... Nie umiem. Jutro kupię piękne znicze, kupię jakiś stroik i znowu będzie pięknie u Jacka..i znowu będę tęsknić i myśleć, że rok temu o tej porze pływaliśmy w morzu, oglądaliśmy cuda tego świata i robiliśmy plany na kolejny rok... Zastanawiam się co powiedziałby teraz, czy ucieszyłby się wiadomością, że będzie wujkiem, bo będzie...nawet jeżeli jest 2 metry pod ziemią... Niesprawiedliwe :(
  12. Dziękuję, że tak miło piszecie o tym co stukam od czasu do czasu. Może jestem po prostu ostatnio przewrażliwiona i do tego jakaś taka rozmemłana? Nie wiem... Czasami po prostu piszę to co myślę, a jak widać myślę czasami za szybko ;) i czasami piszę nieprzemyślane rzeczy, ot tak na gorąco. Za dwa tygodnie minie rok odkąd Jacka nie ma z nami, boję się tego dnia. Boję się reakcji mojej mamy, boję się tych wszystkich ludzi, którzy się pojawią, boję się, bo nie będę w stanie zrobić nic, żeby przegnać ten cały smutek. Do dupy to wszystko...
  13. nie... nie chodziło mi o to. Być może Gosia miała umrzeć, może nie. Poza tym co innego jest umrzeć a co innego odebrać sobie to życie. A mi chodziło tylko o to, że czasami nawet jeżeli ból jest straszny trzeba pamiętać, że dzieci, które stoją obok, nie mogą być zapomniane, że nasz ból nie może zasłonić tego co w życiu jest bardzo ważne... Zresztą nieważne, przepraszam że to w ogóle napisałam. Po prostu mnie naszło... przestaję pisać.
  14. nie... nie chodziło mi o to. Być może Gosia miała umrzeć, może nie. Poza tym co innego jest umrzeć a co innego odebrać sobie to życie. A mi chodziło tylko o to, że czasami nawet jeżeli ból jest straszny trzeba pamiętać, że dzieci, które stoją obok, nie mogą być zapomniane, że nasz ból nie może zasłonić tego co w życiu jest bardzo ważne... Zresztą nieważne, przepraszam że to w ogóle napisałam. Po prostu mnie naszło... przestaję pisać.
  15. nie... nie chodziło mi o to. Być może Gosia miała umrzeć, może nie. Poza tym co innego jest umrzeć a co innego odebrać sobie to życie. A mi chodziło tylko o to, że czasami nawet jeżeli ból jest straszny trzeba pamiętać, że dzieci, które stoją obok, nie mogą być zapomniane, że nasz ból nie może zasłonić tego co w życiu jest bardzo ważne... Zresztą nieważne, przepraszam że to w ogóle napisałam. Po prostu mnie naszło... przestaję pisać.
×