Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysha

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mysha

  1. Smutna: Po każdej śmierci jest dziedziczenie, bez względu na to co się działo. Jeżeli Twój ojciec wykupił mieszkanie po śmierci Mamy zrobił to bezprawnie tylko wtedy jeżeli wcześniej oboje byli współwłaścicielami. PO śmierci Twojej mamy - Twój tata dziedziczy połowę nieruchomości/ruchomości, a resztę dzieli się proporcjonalnie na pozostałych dziedziczących. Można zrzec się spadku , ale wszystko to powinno dziać się na sali sądowej/u notariusza (bo od tego roku jest taka możliwość). Jeżeli np. ubezpieczenie Twojej mamy było tylko na tatę, to nie wchodzi w spadek, jeżeli natomiast były wskazane inne osoby to tata popełnił przestępstwo. Tak samo z mieszkaniem - miałaś prawo do części, jeżeli je wykupił tylko na siebie powinien odpalić ci kasę i miałaś też prawo do tzw. zachówku. Poszukaj dobrego prawnika, mam nadzieję, że nie jest za późno. Jeżeli jesteście zgodni i nie chcecie długo czekać można iść do notariusza, natomiast jeżeli są spory i nie mozecie się dogadać zostaje sąd. Sprawy troszkę się ciągną, ale zawsze warto walczyć.
  2. Wasi rodzice czuwają nad Wami, tak samo jak inni krewni. Musicie żyć dalej, przełknąć łzy, stanąć na nogi, a potem ruszyć dalej. Tak żeby ktoś, kiedyś, tam powiedział Wam "pięknie przeżyliście to życie, tak jak chciałabym/chciałem". I z uporem maniaka będę powtarzać Oni NIE CHCą WAsZYCH ŁEz... Mój brat mi się nie śni, ale czuję go obok. To dziwne uczucie, mam wrażenie, ze gdybym się wsłuchała w ciszę - usłyszałabym jego głos... Przygotowujemy się powoli do świąt i naprawdę - każde z nas chciałoby uciec jak najdalej. Dwa puste miejsca - mój brat i moje dziecko, którego nawet nie było. Masakra... Ale trzeba jakoś przez to wszystko przejść. Dam radę. Tak jak Wy dacie... I coraz częściej zaczynam wierzyć, że w tym wszystkim jest jakiś plan, że te śmierci nie dzieją się bez powodu.Tak po prostu, okrutny los chce nas wzmocnić. Nie dajmy się - rozpacz powoduje, ze przegrywamy wszystko...
  3. OMD Limahl i Kajagoogoo Shakin Stevens :) Było jakoś inaczej. Dzieciaki bawiły się razem na podwórkach a nie tak jak teraz. Współczesne dzieciaki nie wiedzą co to zabawa w chowanego czy podchody, dwa ognie itd. A pamiętacie mleczarzy i mleko pod drzwiami? U mnie w regionie była jedynie Pepsi i Mirinda. Jak ja zazdrościłam centralnej Polsce Coca-Coli..ech :) A gumy Donaldy??? i historyjki? :)
  4. Dla każdego z nas święta Bożego Narodzenia będą trudne, ale dziewczyny Wasi chłopacy, mężowie, dzieci...nie chcieliby widzieć waszych łez, płaczu, rozpaczy. Oni wcale nie chcą żebyście przestały żyć, zatraciły się w waszej żałobie, łzach, depresji. Oni wcale nie chcą waszego nieszczęścia. Wy macie żyć dalej, żyć, nie wegetować. żyć!!! Jeszcze wiele razy będzie Nam wsystkim bardzo ciężko, jeszcze tak wiele łez popłynie, ale naprawdę dla nich i dla Was - próbujcie...bo inaczej się po prostu nie da, trzeba iść dalej, żyć inaczej i starać się by to życie było w jakiś sposób szczęśliwe, a jeżeli nie szczęśliwe to przynajmniej spokojne, bez rozpaczy... WIem jak to brzmi i wiem jak bardzo zjedziecie mnie za te teksty, zwłaszcza nasze najmłodsze, ale dziewczyny zobaczycie, życie ma dla Was jeszcze wiele niespodzianek, jeszcze wiele pogodnych i radosnych dni,tylko trzeba w to uwierzyć. A kiedy przyjdzie Wasz czas po drugiej stronie znowu się zobaczycie i naprawdę - dobrze przeżyte życie będzie dla naszych zmarłych najlepszym prezentem...oni nie chcą łez.
  5. Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie...
  6. Mojego dziecka już nie ma... 2009 jest dla mnie przeklętym rokiem. Właśnie wróciłam ze szpitala.
  7. Marina to nie jest tak. Nie chcę żeby to było jakieś pretensjonalne pożegnanie. Mój brat jest w moim sercu i duszy i zawsze będę po nim płakać. Ale czas na kolejny krok, kolejny etap. Wszędzie jesteśmy gośćmi, czasami wpadamy na małą chwilkę, czasami na dużą. Ja teraz mam inne problemy - moja ciąża jest zagrożona i tak naprawdę nie mam pojęcia czy do wydarzeń 2009 obok śmierci Jacka nie dopiszę - mój Aniołek. To forum pomagało mi w najtrudniejszych chwilach, mam nadzieję, że ja też pomogłam niektórym. Ale tak jak na wszystko jest czas i miejsce. Myślę sobie, że po prostu po pierwsze poradzicie sobie i beze mnie, jest tu dużo fajnych i mądrych osóbek, które z pewnością bardzo szybko wypełnią pustkę. Po drugie to też jest kolejna lekcja dla mnie, którą muszę odrobić - nauczyć się żyć dalej, bez wsparcia. I może myślę egoistycznie, ale po prostu czuję, że tak będzie lepiej, poza tym ostatnio naprawdę to jest coraz rzadziej moje miejsce. Może to co piszę teraz jest chaotyczne i bez sensu. Nie wiem. Nie chciałam Was urazić, może powinnam to wszystko napisać wcześniej. Nie chciałam nigdy "dowartościować się" jak dziecko, że ja napiszę "no to pa" a ktoś będzie mnie błagał o zostanie i królewna Ania zostanie połechtana mile, że komuś zależy. Nie...nigdy taka nie byłam. Po prostu czuję, że muszę iść dalej, jeszcze bardziej stanąć na nogach. Oczywiście będę Was czytać od czasu do czasu, ale nie chcę już pisać. TYm bardziej, że w tej chwili naprawdę muszę skupić się na walce o własne dziecko... Jeżeli kogoś uraziłam - przepraszam. Jeżeli komuś zrobiłam przykrość - przepraszam. Dziękuję Wszystkim, którzy mnie wspierali w mojej żałobie. dziękuję wszystkim, którzy czytali to co pisałam i byli ze mną w tych trudnych chwlikach. Dziękuję i naprawdę mam nadzieję, że pewnego dnia dla Was wszystkich zaświeci słońce.
  8. Marina nie obrażam się, po prostu myślę, że nadszedł mój czas i tyle.
  9. Może brak we mnie empatii, a może po tym co spotkało mnie od strony mojego kościoła spowodowało, że reaguję alergią... Nie wiem. Po prostu sądziłam, że śmierć i żałoba już są intymne, ale szukamy pomocy, wspierając siebie. Wiara to jeszcze bardziej intymna sprawa. Nigdy nie starałam się afiszować z wiarą, nigdy nie starałam się nikogo nawracać ani w jakikolwiek sposób narzucać mu swoje poglądy. Gdy chcę znaleźć odpowiedź - czytam sama biblię. Po takich wstawkach jak Kamelia czuję się jak po wizycie jehowych. Po prostu. A może to sygnał, że powinnam przestać pisać i iść dalej? Może mój czas na tym topiku dobiega końca? Nieważne. Zatem żegnam Was.życzę nadziei i lepszego jutra.
  10. Kamelia to bardzo piękne, ale wiesz nie wszyscy jak widać mają ochotę na cytaty z Biblii. Powiem Ci dlaczego mnie to wkurza (oczywiście to tylko moja opinia, reszta może nie mieć nic przeciwko), ale: - umiem czytać - posiadam Biblię - czuję się jak na kolejnym nagabywaniu przez jehowych. Czytasz Biblię OK, Pomaga Ci - w porządku :) , wierzysz - pięknie... Tylko czy akurat tu nie powinno być bardziej neutralnie jeżeli chodzi o kwestię wiary?
  11. Wiecie jechałam dzisiaj takksówką. Taksówkarz gaduła jakich mało i nagle zaczął narzekać, że ten piątek 13-tego... że nikt na świecie nie ma takiego pecha jak on. Kiedyś stłuczka, potem znowu... i że to ten piątek... Powiedziałam mu, że nie jest pechowcem...bo ja straciłam brata 13 w piątek, że brat miał wyzdrowieć...a umarł kilka minut po 20... i że jeżeli stłuczka dla niego jest ogromnym nieszczęściem, to niech przestanie się przejmować, bo to naprawdę nie ma znaczenia wobec innych wydarzeń. Facetowi było tak głupio ... 13 piątek... 8 miesięcy temu musiałam wykonać najtrudniejszy telefon w życiu - zadzwonić do mojej mamy. która leżała chora w łózku i powiedzieć - Mamusiu, Jacek umarł... I pogrzebać jej nadzieje, że będzie lepiej, tak jak lekarze powiedzieli, i emocjonalnie zabić wszystkie inne uczucia, zgnieść, załamać... Najtrudniejszy telefon w moim życiu... Potem jechaliśmy w noc te -set kilometrów, do domu... W ciszy przerywanej płaczem bratowej, albo moim... Najpierw do bratowej do jej rodziców. Jacek był ich ulubieńcem...syneczkiem. Mieli tyle marzeń.... A potem do moich rodziców. A potem płakaliśmy do rana... nie wierząc w to co się stało. To było tak dawno a z drugiej strony tak jakby było wczoraj... Czasami śni mi się w nocy ten telefon, krzyk mamy i taty gdy mówię te trzy słowa... A dziś usłyszałam bicie serca mojego przyszłego dziecka. Dziwne zderzenie rzeczywistości... I chciałabym móc zadzwonić do brata i powiedzieć mu - Jacek przybywa nam kolejny raczek w rodzinie, będziesz wujkiem.I jakoś nie czuję ulgi gdy ktoś mówi, on jest tu z Tobą, on wie... Może i wie, ale dlaczego go tu nie ma?
  12. Dziś mija 8 miesięcy i to też piątek 13... Cholera, dzisiaj nie daję sobie rady! Tęsknię za Tobą Braciszku !!! Oddałabym wszystko żebyś był tu teraz z nami. CHolera, naprawdę nie daję sobie rady :(
  13. Mysha

    jak zapomnieć o nim?

    Nigdy nie sądziłam że mój topik tyle przeżyje :) ale cieszę się, że istnieje nadal i że pomaga, co niektórym daje szansę się wypisać za wszystkie czasy, a co niektórym daje do myślenia na przyszłość... Wpadłam tutaj po coś innego - MKA CZYTASZ TO JEsZCZE CZASAMI???? Odezwij się proszę :)
  14. Cześć dziewczyny. Miałam hiperprolaktynemię, wprawdzie prolaktyna nigdy nie była jakoś strasznie ponad normę (miałam tak ok 27-32 przy normie 25), ale była i nie dawała się zbić. Brałam Bromergon a potem Perlodel (czy jakoś tak). Chciałam Wam tylko powiedzieć, że jestem dowodem, że nawet przy problemach z prolaktyną można zajść w ciążę :) Ja jestem i jak na razie (odpukać) wszystko jest OK... I pierwsze co usłyszałam jak przyniosłam wyniki Bety do swojego gina to natychmiast odstawić Bromergon/Perlodel, bo w ciąży to zdecydowanie zakazane. A co do wyników - zawsze przy wyniku jest norma. Jeżeli mieścisz się w normie - wszystko w porządku. No i ja swoją prolaktynę robiłam zawsze pomiędzy 8 a 10 dniem cyklu. Nie wiem czemu tak, ale zawsze tak mi kazano.
  15. Marina odważna jesteś :) z tym zdjęciem. W każdym razie miło Cię zobaczyć. A ja dzisiaj mam dzień w domu, miałam sporo planów - nic nie wyszło. A jutro mija 8 miesięcy... Muszę wyjechać, więc nie wiem czy zdążę tam pójść i zapalić wszystkie świece na nowo, ale będę myśleć i w myślach rozmawiać z nim tak jak kiedyś... Mam nadzieję, że to koniec dogryzań i kłótni na tym topiku? Przecież to nie temu miało służyć?
  16. Powiem Wam co mówi moja mama, gdy czasami mówi coś na temat tego co się stało... Miałam dwójkę dzieci, syna i córkę.O syna walczyłam całe życie - bo urodził się jako wcześniak, malutki, chorowity początkowo, ale wyszło, nagle wyskoczył w górę. Cieszyłam się z pierwszego ząbka, pierwszego słowa, pierwszych kroków, szkoły itd. Potem było drugie dziecko. I tak kibicowałam im - patrzyłam jak dorastają, chciałam wszystkiego co najlepsze. Najpierw ułożyło się córce - wyszła za mąż, jest szczęśliwa. A syn cały czas pod górkę, wreszcie znalazł dziewczynę, ożenił się, oszalał ze szczęścia. Mieli piękne marzenia, śliczne mieszkanie, prace, samochody i byli w sobie zakochani do granic możliwości. Spotkali się późno, ale byli dla siebie stworzeni, byli podobni do siebie - dwa pokorne stworzonka czekające na siebie... I pomyślałam sobie, że to już wszystko, że jeszcze tylko wnuki, ale tak naprawdę to jako matka mam wszystko - dwójkę zgranych dzieci (mimo, ze w dzieciństwie różnie to bywało, między nami było 6 lat różnicy), dwójkę "drugich" dzieci. I kiedy tak siedzieliśmy w niedzielę, dzieciaki opowiadały jak było na urlopie, patrzałam na nich z dumą. Pomyślałam sobie, że jestem szczęśliwa, że mam wszystko o czym marzyłam i ze teraz to już tylko patrzeć aż pojawią się wnuki i wiem, że cokolwiek się zdarzy moje dzieci będą zawsze trzymać się razem i wspierać się z wszystkich sił.... Widziałam oczami wyobraźni wspólne święta, Wigilie, gromadkę dzieci, dom tętniący życiem i dźwięczący śmiechem. Jestem szczęśliwą i spełnioną mamą i mam wspaniałe dzieci, los dał mi wszystko czego mogłam oczekiwać i pragnąć w poniedziałek mój brat zasłabł, w piątek zmarł... to co moja mama mówi teraz - to że gdyby mogła wybierać wolałaby żeby to jej się coś stało, bo to naturalna kolej rzeczy, bo dalibyśmy sobie radę, bo i tak będziemy musieli, że tak naprawdę to ona albo tata powinni odejść biorąc pod uwagę logikę, wiek...że oddałaby swoje życie, zeby on był tu z nami. Ale go nie ma... I nikt ani nic nie przywróci do życia jej 37 letniego syna i że z tym nie potrafi się pogodzić... Nasz dom nie jest już tym samym domem. Smiech pojawia się rzadko, częściej jest zaduma, łzy, rozpacz czy po prostu cisza. Są plany i marzenia, ale tak naprawdę każdy z nas boi się marzyć. Chcesz rozśmieszyć Boga - opowiedz mu o swoich planach. Jakie to prawdziwe... Z całego serca życzymy mojej bratowej żeby kogoś znalazła, żeby była szczęśliwa, założyła rodzinę. Nie mamy nic przeciwko, wręcz przeciwnie... Nam Jacka nic nie wróci. Ale ona ma prawo do szczęścia... I tyle na ten temat. Myślę sobie, że kiedy odejdą moi rodzice będzie mi koszmarnie, ale śmierć brata nauczyła mnie czegoś. Będzie bardzo ciężko, będzie rozpacz, smutek i łzy. Będzie niewyobrażalny ból.. Myślę sobie, że gdy nie daj Boże będę musiała pochować własne dziecko, umrę razem z nim. I tak naprawdę nie wiem co jest gorsze i nie zamierzam licytować kto bardziej cierpi... BO równie dobrze moja bratowa mogła kochać mojego brata bardziej niż cokolwiek i kogokolwiek na świecie. Bo moja mama też cierpi, bo cierpi mój tata. Wiem jak ja cierpię. I każde cierpienie jest dla nas największe i najgorsze. To tak jak z problemami - każdy wiek ma swoje ogromne problemy.. Każda sytuacja ma swój ból i żałobę. Przestańmy się licytować i kłócić. Kochane Mamy, które płaczecie po dzieciach. Kochane Zony i Dziewczyny... Kochane Dzieci Kochane Rodzeństwa... Wasz ból jest ogromny i wielki i niech tak zostanie, tzn. nie ma znaczenia kto cierpi i jak...bo cierpienie i ból pozostaną cierpieniem.
  17. Właśnie wróciłam z cmentarza. Odkąd moja mama wyjechała to ja dbam o grób brata, tylko, że ja nie potrafię już tam chodzić codziennie... Byłam 3 dni temu... Męczyło mnie to, ze tam jest mnóstwo świec, że trzeba wymienić wkłady, sprawdzić kwiaty. Na początku okazało się, że komuś "przydała" się moja butelka na wodę do kwiatów. Potem okazało się, że zapełnienie wszystkich świec wkładami to ponad 100 zł, więc wyrzuciłam część. Stałam tam i rozmawiałam z nim...O dziwno łatwiej mi "rozmawiać" kiedy jestem w domu, albo w lesie z psem, albo nad morzem a nie na cmentarzu. Tam jest taka pustka... A potem przyszła wstrętna, wścibska baba z sąsiedztwa - ooo to brat? No nie wiedziałam. A co się stało? ojej...a kiedy? zaraz...ktoś mówił mi że to na skutek.... A co na to mama? A miał żonę? I co, żona już szuka kogoś? Jak bardzo chciałam wykrzyczeć jej w twarz, że poszła stąd, żeby się odczepiła i nie zadawała żadnych pytań... tymczasem stałam i słuchałam. Wreszcie poszła. i za moment pojawiła się druga na horyzoncie. Cholera, zwiewałam stamtąd aż się kurzyło. Pójdę jutro... przede mną piątek 13... zawsze pechowy, ale teraz to już jakaś masakra. Jacek umarł 13 w piątek :( 8 miesięcy temu..
  18. Andzinsan o co chodzi? BO nie łapię ;)
  19. to się nazywa chrześcijaństwo a nie katolicyzm.... TYlko czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
  20. Dziewczyny, nie kłóćcie się, proszę. To nie miejsce, nie temat na kłótnie... To nic nie zmieni, a tylko może pogorszyć sprawę... A ja mam dziś falę uderzeniową. Jestem podziębiona, leżę w łóżku. Oglądając telewizję zobaczyłam dziecko, tak strasznie podobne do zdjęć mojego brata które znam i uświadomiłam sobie po raz kolejny, że już nigdy... że za późno... I mimo że wiem, że zdaję sobie sprawę - to dzisiaj znowu bolało jak cholera...
  21. Skończmy licytację kto bardziej cierpi. Na pewno takie sytuacje pozwalają zrozumieć jak bardzo kochało się tą osobę a z druga sprawa jakich ma się przyjaciół. I nie ma znaczenia czy chodzi o wdowy, wdowców, osierocone dzieci, rodziców, którym dzieci umarły itd. Nagle świat przyjaciół też się kurczy, nagle przyjaciółmi okazują się ci, którzy po prostu byli z nami w tych strasznych chwilach. Trwali, czasami po prostu byli. Bez zbędnych słów... Czasami ludzie po prostu się boją, nie wiedzą co powiedzieć, nie wiedzą jak zareagować - mówić o zmarłym, nie mówić, omijać temat, co zrobić gdy osamotniony/osamotniona płacze? Przecież łzy w naszym XXI wieku są niemodne, passe, czy wreszcie krępujące... A z drugiej strony właśnie takie momenty pokazują kto jest przyjacielem... Ja w dniu pogrzebu swojego brata dostałam smsa od znajomej "uśmiechnij się, dzisiaj będzie dobry dzień, nawet jeżeli teraz jest Ci źle"... Wiedziała o wszystkim, nie wiem dlaczego to wysłała. Nie odpisałam nigdy... Ktoś inny na pogrzebie z przejęcia życzył mi wszystkiego najlepszego, gdy uciekałam od tłumu chcącego złożyć kondolencje całej rodzinie... Inna kobieta z miną "konspiracja" wzięła mnie pod bok i spytała - a dlaczego on umarł? A powiesz coś bo wiesz, ludzie są ciekawi... Inni roznosili plotki. Ktoś powiedział- zadzwonił telefon i ktoś inny spytal - słuchaj jaki news!!!! No nie uwierzysz normalnie, umarł...niezłe nie? A z drugiej strony jedna z bliskich mi osób powiedziała - wybacz. Nie potrafiłam przejść tego z Tobą, bo po prostu nie potrafiłam. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić, nie umiałam i przepraszam... Ludzie są różni... Nauczyłam się wybaczać. Rozumiem tych, którzy uciekli, bo jak zmierzyć się z tak strasznym tematem, kiedy umiera zdrowy, szczęśliwy, młody człowiek? Rozumiem tych, którzy zostali... i cieszę się,że zostali przy nas. Nie wiem czy rok temu potrafiłabym powiedzieć coś samej sobie...czy bliskiej przyjaciółce, która straciłaby brata w takich okolicznościach jak ja. Nie wiem czy umiałabym cokolwiek powiedzieć mojej mamie. Tak naprawdę nadal niepotrafię i ta bezsilność jest straszna. Nie potrafię otrzeć jej łez.. NIe potrafię otrzeć łez mojego taty... Nikt nit potrafi. Wiecie, że w żadnym języku świata nie ma określenia na rodzica, który stracił dziecko? Dziecko = sierota , mąż/żona = wdowiec/wdowa... A jak nazwać mamę, której zginęło dziecko? Dziś mija 8 miesięcy, 8 miesięcy temu mój brat zasłabł w samochodzie, na środku miasta. za 4 dni minie 8 miesięcy odkąd umarł. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale żyje się inaczej. Boli nadal, ale inaczej.... Czas nie leczy ran, on je po prostu łagodzi, bo tak naprawdę to każdego dnia rany na nowo się otwierają, by zrosnąć i otworzyć się na nowo... Ech. Przepraszam za ten długi wywód. Jakoś tak mnie wzięło :(
  22. Nadzieja nie mam pojęcia, ponoć tak (przynajmniej tak piszą w necie). Chociaz podwyższona temperatura to też: alergia, początki przeziębienia, infekcji wszelkiej maści. Najlepiej zrób test, albo jeszcze epiej badanie krwi i wtedy będziesz pewna. A przede wszystkim pamiętaj - luuuz, nie nakręcaj się, bo znowu będziesz płakać... Cola ponoć jest szkodliwa - przyspiesza tętno dziecka i może prowadzić do wcześniejszych porodów - tak brzmi oficjalna wersja. Poza tym ja naprawdę używam coli jako odrdzewiacza....ale też uwielbiam ;) Moja koleżanka w 7 miesiącu ciąży oszalała - dzień bez litra coli był dniem straconym. Ja od czasu do czasu piję szklankę ;)
  23. Dzisiaj jest fajnie, ból brzucha minął, plamienie ustało. Mam w sobie coraz więcej nadziei - może po prostu bejbiak rośnie wolniej, ale jak nagle odbije to będzie już wszystko OK? Może ten lekarz się mylił? :) Skoro zostałam już w domu, zamiast łazić do pracy zrobię wszystko żeby było OK. A jak jest młodszy niż powinien być to może nawet lepej ;) Mam urodziny 30 czerwca, to może zrobię sobie miły prezent???? :) Miłego weekendu dziewczyny ;)
  24. Dzięki Kaktusowata :) Może teraz się rozjaśni.
  25. Pogubiłam się ;) na usg jak but pisze 15 mm, ale wychodzi na to, że to chyba jednak pęcherzyk ma 15 mm a nie bejbiak. Zresztą nieważne, lekarz wiedział co mówi, skoro ciąża jest malutka to znaczy, ze jest malutka... Właśnie wróciłam ze spaceru z psem po lesie. Teraz lekko się ogarnąć, zakupki i błogie lenistwo. Dobrze, że nie muszę leżeć plackiem :) Miłego weekendu dziewczyny :)
×