Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysha

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mysha

  1. Ada moje kolezanki tez pouciekały, przyjaciółki przestały mieć czas. a gdy mówię chociażby imię brata nastaje cisza i zakłopotanie...Przykre to. Jestem trędowata?
  2. Kiedy umarła moja babcia też jeden z zegarów stanął, a ja oddalona o 400 km obudziłam się zlana potem i wiedziałam... telefon, który zadzwonił kilka godzin później tylko potwierdził. Kiedy umarł mój brat wszystko było normalne, no może poza jednym - nagle zamknęły się drzwi do pokoju gdzie siedzieliśmy z jego żoną, ale ona mówi,że te drzwi zawsze się zamykały ot tak... A potem był mój sen i nasza rozmowa, która tak naprawdę pomogła jak nic i nikt inny. Liczę dni i sama nie wiem po co to robię, bo kiedyś dni oznaczały bliżej do jego powrotu, teraz odmierzają czas...dziś minęło 192 dni. Na cmentarzu dwa groby dalej pochowano jakiś czas temu kobietę, rocznik 48. Dziś zobaczyłam najprawdopodobniej jej syna. Na ulicy stwierdziłabym, że to jakiś dres, albo jakiś hip=hopowiec, buntownik... a tam tak strasznie płakał. Gładził krzyż, poprawiał kwiaty i płakał. A mnie zrobiło się tak strasznie żal, ten jego smutek był tak straszny, tak jak mój, mojej mamy czy mojej bratowej. Smutek każdego kto tam przychodził i przychodzi. A jednak życie toczy się dalej. Mijają kolejne dni, zmienia się kolejna pora roku, w domu dzieją się nowe rzeczy, pojawiają się nowi ludzie, każdy z nas znalazł swoje miejsce i na swój sposób próbuje zacząć żyć inaczej i tylko Jego brak...
  3. Trudno przejść nad śmiercią bardzo bliskiej osoby tak po prostu - ot było minęło trzeba iść dalej. Jeżeli ktoś tak reaguje to sorry - nie ma serca albo ta bliska osoba nie była bliska. Nie chodzi mi o codzienne walenie głową w ścianę, wyrywanie włosów i posypywanie głowy popiołem czy tkwienie na cmentarzu, ale przepraszam bardzo - nie wyobrażam sobie otrzepania rączek - to żegnaj braciszku czy żegnaj synku czy żegnaj mężu, pieprzyć te 32/38/2 lata, teraz trzeba żyć dalej, nie ma co pamiętać i nie ma co się przejmować. Życie toczy się dalej, łzy i smutek to marnowanie czasu... Teraz żyję JA tu i teraz a reszta? Won, po co pamiętać o bracie? Nie wierzę, zeby ktoś kto przeszedł przez tragedię, (bo śmierć jest tragedią, zwłaszcza jeżeli odchodzi ktoś mąż/żona/dziecko/rodzeństwo i to w kwiecie wieku, kiedy inni ludzie zakładają rodziny,cieszą się życiem) mógłby napisać coś takiego. Jeżeli to miało postawić mnie czy kogokolwiek na nogi, to niestety nie wyszło. Owszem usiłuję żyć dalej, buduję nowe życie, bez brata, tak samo moja bratowa próbuje stanąć na nogi po 2 latach niesamowicie szczęśliwego, zakcohanego związku, ale w ciągu 1 dnia nie uda się zapomnieć, przestać płakać... Niestety.
  4. Wprawdzie to był brat a nie mąż/chłopak, ale przez te cholerne pół roku zdążyłam z boku zobaczyć jak to co się stało działało na moją mamę i żonę brata. Za nami Dzień Matki... Najtrudniejszy dzień dla mojej mamy.... potem jej urodziny i imieniny... Płakała, a moje serce płakało razem z nią, rozdzierając się na kawałki, bo ja nigdy nie będę nim i nigdy go nie zastąpię, nikt ani nic go nie zastąpi.. Moje urodziny i imieniny - on ZAWSZE był i ZAWSZE pamiętał... Urodziny jego żony, rocznica ich zaręczyn... Jego 38 urodziny i trzy tygodnie później imieniny... Pierwsze, których nie świętował. Pierwsze kiedy nie dostał prezentu od nas. Pierwsze kiedy nie można było go uściskać, wycałować i życzyć wszystkiego co najlepsze... Ryczałam niosąc świece i kwiaty, ryczałam stojąc przy krzyżu, patrząc na tabliczkę. Pojutrze 60 urodziny mojego taty - już rok temu zastanawialiśmy się co mu kupimy, jak urządzimy imprezę, pościągamy mu znajomych ze szkoły iże będzie tak fajnie, ze nigdy nie zapomni takich urodzin... Po tym jak umarł brat nie miałam siły zając się tym wszystkim. To będzie po prostu inny dzień, ale nie taki jak chcieliśmy, nie taki jak planowaliśmy a prezentu, na który Tata tak czeka wnuk, syn mojego brata, przedłużenie nazwiska - już nigdy nie będzie. Przed nami jeszcze tylko 2 rocznica ich ślubu... Planowaliśmy tyle rzeczy... Byli tacy szczęśliwi I pierwsza Wigilia. I tego boję się najbardziej. Czasami wydaje mi się, że ból stępiał, że jest jakoś łagodniej, a potem dzieje się coś i całą moją teorię można wsadzić w ... To tylko pół roku albo aż pół roku. Kiedy myślę o pogrzebie i samej śmierci - to aż pół roku, całe wieki temu...Kiedy myślę o tym jak śmialiśmy się ostatni raz, na dwa dni przed jego chorobą i tak naprawdę wyrokiem - to przecież było jakby wczoraj. I każdego dnia tęsknię coraz bardziej i każdego dnia coraz bardziej martwię się o mamę i tatę, bo widzę jakie spustoszenie wywarła ta niepotrzebna i niesprawiedliwa śmierć. I każdego dnia boję się, że ta moja rozpacz, rozpacz nas wszystkich przeszkadza Jackowi na drodze, w jego świecie, że trzyma go tutaj...a przecież mój brat musi być szczęśliwy, przecież nie może być inaczej? Staram się....
  5. Ja mam do zgubienia min 20 kg. Masakra :( Ale zaczynam od dziś :)
  6. Dziś mija 6 miesięcy. Straszny to czas, bo jak przyzwyczaić się do nieobecności kogoś kto był zawsze, odkąd pamiętam? Kto miał być ze mną bardzo długo? Jak przyzwyczaić się do bycia jedynaczką? Jak przyzwycaić się, że mój brat to tylko kawałek kamienia na cmentarzu?
  7. Od trzech dni mam doła, cały czas dobija mnie myśl, że jeszcze niedawno, że jakby wczoraj, on był, śmiał się, rozmawiał ze mną, cieszył się każdą chwilką, a teraz go nie ma. Tęsknię jak diabli... A ta chwilka to już niemal pół roku. Jak to wytrzymać? Jak przyzwczaić się do myśli, że miało się brata, teraz go nie ma? Jak wytrzymać te dziwne uczucie kiedy chciałoby się z nim porozmawiać? Jak żyć?
  8. Mamy już pomnik. Jest piękny, taki jak chciałam :) udało się przekonać mamę i bratową i jest po prostu pięknie. "Można odejść na zawsze by zawsze być blisko..." Jakiś etap znowu się zakończył. Za 9 dni minie pół roku... Ech...
  9. Pieprz to nie tak.... wiem, że to na razie banał i czysta abstrakcja, ale dla Ciebie życie się nie skończyło i może przynieść dużo niespodzianek. Trzymaj się... TO po prostu gorszy dzień
  10. Kolejne podejście do zrobienia pomnika. Na szczęście zaczęli wreszcie. Dziwne uczucie - na grobie nie ma nic. Kopczyka nie ma, krzyża nie ma, skrzyni i płotka nie ma... I tak stanęłam nad tym i pomyślałam sobie - ile dałabym żeby okazało się, że tam też go nie ma, że wystarczy zadzwonić albo pojechać... Marzenia... Obserwuję moją mamę, teoretycznie jakoś próbuje żyć normalnie, poukładać wszystko na nowo. Teoretycznie nawet czasami się uśmiecha i śmieje, ale wystarczy mały impuls, skojarzenie, czy czasami nawet zdjęcie, albo coś co powiem (bo ostatnio ponoć zaczynam przechwytywać jego powiedzonka) i jest straszny płacz. Mówi, że nie daje sobie rady, że jeszcze trochę a wyląduje w psychiatryku, bo ma wrażenie, że niedługo po prostu pęknie jej serce na kawałki z tej tęsknoty, bólu, rozpaczy. I co tu robić??? Tata też próbuje, ale wystarczy zaciągnąć go na cmentarz i koniec silnego taty... Za 12 dni minie pół roku, najstraszniejsze pół roku mojego życia. I cały czas pytanie - dlaczego? Nie chorował, był szczęśliwy, wszyskto się układało, a jednak...zachorował i umarł, nagle, po 4 dniach straszliwej walki o każdą chwilkę.
  11. Najpierw spytałam co tu robi przecież nie żyje, odpowiedział, że to nic że nie żyje, wie, że nie żyje, ale przecież to i tak nie ma znaczenia. Jest tu i teraz, rozmawiamy. Jest szczęśliwy... Powiedział, że wie, że jest nam strasznie trudno, że płaczemy, ale on nie miał wyboru i nie miał żadnego wpływu na to co się stało. Wszystko po prostu było zaplanowane tak a nie inaczej i dlatego ostatnio wiele dobrych rzeczy działo się w jego życiu tak szybko - poznanie żony, ślub, mieszkanie, nasza wspólna wielka podróż. Nie zdążył zrobić wszystkiego co chciał, co planował, ale wobec niego był taki plan a nie inny. Naprawdę nie miał wpływu. Powiedział też, że nie da się opisać tego jak "tam" jest, że to będzie dla mnie bardzo trudne do zrozumienia, ale nie chciałby tu wracać, bo tam jest pięknie. A kiedy odchodził, poczuł lekkość, uczucie niesamowitego szczęścia, a w jego szpitalnej sali pojawiło się nagle dużo osób - niektóre znał, bo to rodzina, niektórych nie znał, ale oni go znali. Wyciągnęli ręce i stało się, a kiedy ja będę odchodzić on też po mnie przyjdzie, bo jakby mógł zostawić swoją małą siostrzyczkę samą, że przyjdzie i wtedy się zobaczymy...e strasznie nas kocha i zawsze będzie kochał i że żal mu tego smutku, że nasze łzy w pewnym sensie go bolą, że chciałby żebyśmy nie płakały tak strasznie po nim. To był bardzo dziwny sen, bo początek był snem, a nagle znaleźliśmy się w mojej sypialni i widziałam/słyszałam śpiącego obok męża, a z drugiej strony widziałam i słyszałam brata. I wszystko było takie realne, że gdy faktycznie się obudziłam, bo pies nagle wpadł do pokoju - byłam naprawdę zdziwiona, że Jego tu nie ma. Przecież był... I wyglądał tak ładnie, tak fajnie... nie mogłam uwierzyć, że się tak po prostu skończył ten sen... Zastanawiam się czy czas kiedy to się stało noc przed Dniem Matki, to nie był znak...Bo mogłam powiedzieć ot mamie, która tak strasznie się zamartwia, tak strasznie przeżywa tą śmierć... Płakała, ale powiedziała, że jeżeli to nie sen tylko faktycznie komunikacja to jest naprawdę wdzięczna za ten prezent, bo chciała tylko wiedzieć, że jemu jest dobrze...I dziwne, od tego momentu kiedy się śni to są to jakieś absurdalne sytuacje, albo coś co się zdarzyło.Mignie to tu , to tam, ale nigdy potem nie rozmawialiśmy, nigdy więcej. Czasami coś mówi, czasami się tylko uśmiecha...chciałabym jeszcze raz z nim porozmawiać... WIerzę, że to była rozmowa a nie sen, że moja podświadomość spotkała się z jego energią, wierzę i tęsknię jeszcze bardziej :(
  12. Czytam książki i myślę sobie o moim pierwszym śnie z moim bratem w roli głównej, kiedy opowiadał mi co się stało, dlaczego i jak "tam" jest. Może to faktycznie był kontakt a nie zwykły sen? Tęsknię i to bardzo. Dzisiaj byłam u niego. Rząd w którym leży (był pochowany jako drugi) jest pełen, właściwie to cały sektor się zapełnił. Starzy i młodzi...Jest dziewczyna po 40 którą pokonała białaczka, jest chłopak, który zginął na morzu rok starszy od brata, jest chłopak, który chcąc uratować przyszłą teściową przechodząc po oknach spadł, miał 24 lata...i jest mój brat... A reszta to starzy lub starsi ludzie... i jakoś te daty młodych tam po prostu nie pasują :(
  13. Minął kolejny dzień, za tydzień na grobie mojego brata stanie pomnik. NIe wiem co się stało, ale przechodzę fazę "przecież to niemożliwe". Patrzę na zdjęcie i myślę sobie - to niemożliwe, przecież jeszcze niedawno śmialiśmy się razem na urlopie, siedzieliśmy grzejąc tyłki przy hotelowym basenie i umawialiśmy się na następne wakacje - tym razem to on i jego żona mieli nam rano zajmować leżaki... i był taki cieplutki i taki misiowaty. I to nieprawda, że za kilkanaście dni minie pół roku, bo to nieprawda... I cały czas mam potrzebę, żeby o nim mówić i nie mówię - on był...tylko on jest, ich mieszkanie jest ich mieszkaniem a nie jej, to jego samochód, to jego wieża. A niektórzy znajomi mówią, że "powinnam dać sobie spokój, zapomnieć" jak mam zapomnieć mojego brata? Jak mam dać spokój? Potraktować to, że było, minęło, że miałam brata a teraz nie mam? Czasami jeszcze płaczę na cmentarzu, płaczę gdy zdaję sobie sprawę, że nie będzie już częścią mojej przyszłości, że nie jest częścią mojej teraźniejszości, że jest już przeszłością. Płaczę gdy uświadomię sobie jak wiele miałam mu jeszcze powiedzieć, ja wiele nie zdążyłam zrobić. Boże, dlaczego...
  14. Dziś mój brat miałby imieniny... To pierwsze imieniny bez niego - tu, teraz. Chcialam dzisiaj zrobic wiele rzeczy - isc na cmentarz, isc na mszę, ale praca zatrzymała mnie dłużej niż chciałabym. Co z tego że byłam wczoraj na cmentarzu? Wcale nie jest mi lepiej z tego powodu. Z jednej strony mam wrażenie, że jeszcze wczoraj tu był. Z drugiej,że te dni bez niego ciągną się jak wieczność... A to jedyne 5 miesięcy i 4 dni. Czasami wydaje mi się, że zapomniałam barwy jego głosu, czasami boję się, że zapomnę wiele rzeczy, a będę pamiętać te cztery dni kiedy walczyliśmy o niego i kiedy przegrał... Tęsknię, tak strasznie tęsknię. WOlałabym kupować prezent, jechać teraz na niespodziankową imprezę, a tymczasem wybieram napis na nagrobek, tak jak wybierałam trumnę... Można odejść by stale być blisko.... Kocham Cię braciszku i tęsknię....
  15. Skończyłam książkę, teraz biorę się za drugą. Ta pierwsza też mnie rozczarowała. Owszem między wierszami można sporo wyczytać jak "tam" jest, ale całość to dziwna plątanina historii rodzinnych, które naprawdę mnie nudzą A z drugiej strony czy ktoś ma patent na to jak tam jest? Czy ktoś wie wszystko? Druga książka jest raczej naukowa i ogólnie mówi o wszystkich metodach transkomunikacji. Zobaczymy... Obejrzałam też na you tube kawałek z tym księdzem jak prezentuje rozmowy z duchami. Ciarki mnie przeszły. Bo z jednej strony tak strasznie chciałabym usłyszeć swojego braciszka raz jeszcze, z drugiej - boję się że zbytnie dążenie do tego wprowadzi mnie w paranoję, albo skończy się jeszcze gorzej... A z drugiej strony kiedy mi się przyśnił i opowiadał co się stało i dlaczego powiedział kilka rzeczy, które w książce też wystąpiły... wcześniej nie widziałam tej książki, nie czytałam na ten temat, a tu nagle...i sama nie wiem wierzyć czy nie. Jeżeli wierzę - to jest szczęśliwy i nie był sam gdy odchodził, bo przyszli po niego bliscy, a on przyjdzie po mnie i nie miał wpływu na to co się stało. Jeżeli nie wierzyć - to gdzie on jest? Gdzie przebywa? Dziś mam doła. Poszłam z psem do lasu i tak strasznie się rozpłakałam z tej bezradności i straty. Cały czas byłam silna i mocna, a teraz jest coraz gorzej. A potem ryczałam jeszcze w domu i teraz najchętniej też bym ryczała, ale nie chcę martwić męża ani rodziny... Tęsknię :(
  16. Czytam książkę - księdza Brune - powiedz im że śmierć nie istnieje.... Jeżeli faktycznie jest tak jak dusze mówią, to jest mi lżej, że mój brat jest teraz szczęśliwy i gorzej, że go tu nie ma....
  17. Czytam książkę - księdza Brune - powiedz im że śmierć nie istnieje.... Jeżeli faktycznie jest tak jak dusze mówią, to jest mi lżej, że mój brat jest teraz szczęśliwy i gorzej, że go tu nie ma....
  18. Kamelio przepraszam, mam po prostu zły dzień. Zareagowałam być może za mocno, ale te wszystkie cytaty, teksty o Bogu wywołują co najmniej alergię u mnie. Na razie skojarzenia mam raczej negatywne niż pozytywne. Szanuję poglądy innych, przepraszam może po prostu to nie jest miejsce dla mnie? Przepraszam.
  19. A czy możemy skończyć tą religijną ekstazę i religijną agitację? Wiem, że niektórzy z Was wierzą, wiem, że śmierć bliskich wzmocniła wiarę, ale wiem też, że czasami działa to w przeciwną stronę, a gdy jeszcze na dodatek ktoś jest z dala od kk to akurat te rzewne teksty o Bogu,miłosierdziu itd nie działają...
  20. Minął kolejny dzień i do tego się rozpadało, a ja załapałam dzisiaj doła. Braciszku, tak strasznie za Tobą tęsknię... Za 10 dni będzie 5 miesięcy, to tak okropnie boli. Tak strasznie chciałabym z nim porozmawiać... Miałam raz sen, tak rzeczywisty, że gdy obudziłam się to byłam strasznie zdziwiona, że go nie ma. Przyszedł do mnie i mówił jak tam jest, co się stało, jak wygląda przejście i nagle wszystko zniknęło, a tam gdzie siedział była pustka... Mam nadzieję, że rzeczywiście tak jest i mam nadzieję, że się z nim spotkam. I mam nadzieję, że nie będzie to trwało długo... Tęsknię :(
  21. Dawno nie pisałam, ale czytam. Płynie dzień za dniem, jest już prawie 5 miesięcy bez mojego brata. Czasami idę na cmentarz i wyję, czasami idę i rozmawiam z nim, czasami się śmieję, czasami po prostu palę świeczki i nie dochodzi do mnie, że tam jest on. Czytam tabliczkę, widzę te 37 lat i płaczę.Tęsknię nadal i to strasznie. Co rusz pojawia się coś z czego razem się śmialiśmy, z jego żoną mam świetny kontakt, dzwonimy niemal codziennie wisząc na telefonach i tylko jego brak... Kilka dni temu miałby 38 urodziny... to był straszny dzień, straszny.... Też jestem na etapie pomnika. Mam już wzór - leżący nagrobek + dwa stojące obok krzyże z krzyżem metalowym, kamień - ciemny śliczny grafit, bez mazajów i wzorków, bardzo długo go szukałam i jest taki jaki chciałam, wazon, litery... Nie chciałam czarnego bo mój brat nie lubił, jasnego też nie za bardzo, ten grafit to strzał w dziesiątkę. Wszystko to takie przygnębiające, ale będzie ślicznie, tak jak chciałam.Początkowo miała być kostka, ale po przejściu x grobów doszłyśmy z mamą do wniosku, że będą płytki a nie kostka - wybrzusza się i jest nierówna gdy grunt "pracuje", trudno to utrzymać w porządku gdy pod spodem jest ziemia (wyrasta trawa) i w razie wybrzuszenia trzeba sporo rozwalić, żeby teren wyrównać. Teraz z bratową szukamy tekstu - moim faworytem jest "można odejść na zawsze, by stale być blisko", ona się zastanawia. Jedyne co to bardzo martwię się o moją mamę... Strasznie cierpi, nawet jeżeli na codzień pozornie jest OK... Tak strasznie żałuję, że nie mieli dzieci, że nie zdążyli... Chociaż coś zostałoby po braciszku...A tak? Z jednej strony trzymam straszliwie kciuki, żeby moja bratowa spotkała kogoś, zakochała się na nowo, jeszcze bardziej i żeby założyła rodzinę, z drugiej widzę, że ona już podjęła decyzję, że będzie sama... Tęsknię za swoim bratem... tęsknię...
  22. Minęło 67 dni odkąd go nie ma, mojego brata...jedynego. 67 dni :(
  23. To ja też życzę Wam udanego weekendu ;)
  24. Ja też jestem dorosła, mam już swoją niepełną, ale zawsze rodzinę a śmierć brata rozwaliła mnie totalnie. I widzę po mojej mamie, że każda śmierć - jej mamy, taty czy teraz jej dziecka, nawet jeżeli było dorosłe jest okropna i nie można w jakikolwiek sposób nadawać rangi... I smutno mi czytając te kłótnie, licytacje i niektóe wypowiedzi. A z drugiej strony teraz to czasami jakiekolwiek słowo powoduje ból...
  25. Bodek psychiatra to dobre rozwiązanie. Być może stwierdzi tak jak w przypadku mojej mamy czy bratowej, że po prostu to najostrzejsza faza, którą trzeba przejść, tak jak kolejne, może wkroczy z lekami, ale na pewno nie zostawi Cię bez pomocy... Czasami trzeba wkroczyć gdy ból jest nie do wytrzymania i pojawiają się myśli samobójcze... Czasami po prostu trzeba dać się wykrzyczeć, wypłakać... Dobrze jest mieć bliskich ludzi, którzy przytulą, lecz nie będą pytać, nie będą kazali \"się trzymać\", po prostu będą obok gdy będziesz ich potrzebować żeby krzyczeć, płakać... To straszne, to boli i tak naprawdę pytanie \"CZEMU\" nie pozwala żyć normalnie dalej...ale powiem coś co jest straszne i banalne za razem - czas łagodzi (bo nie leczy..tylko łagodzi) nawet tak straszne rany :(
×