Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mysha

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mysha

  1. ALe się porobiło, wczoraj wieczorem lekko pobolewał mnie brzuch, ael wszystko było OK. POtem pojawił się różowy śluz, dosłownie kropka, a potem jakiś skrzep. Jezu, ale się najadłam strachu... Pół nocy nie spałam przekonana, że koniez z bejbiakiem, poroniłam itd. O 4 rano wstawałam żeby sprawdzić na wszelki wypadek czy nie krwawię, czy w razie czego mam jechać do szpitala itd. Najgorsze jest to, ze mój lekarz jest 100 km stąd i w gabinecie nie ma usg. Rano pierwsze co to do szpitala, bo tam jest poradnia a potem do przychodni bo poradnia była zamknięta. Przyjmował postrach miejscowej ginekologii - ponoc niezbyt miły facet, wręcz niektóre pacjentki piszą, że cham i prostak... Okazało się, że wcale nie było tak źle. Lekarz powiedział, że to malutka ciąża i jak na termin ostatniej miesiączki to jest za mała, więc cosik się poprzesuwało najwyraźniej. :( Bejbiak jest, żyje, ma puls więc jest nieźle, ale dostałam Luteinę, 2 tygodnie zwolnienia z pracy (a to teraz naprawdę nieciekawy moment, ale cóż bejbiak ważniejszy) i zobaczymy.Na razie ma 15 mm... i max 5 tygodni i 4 dni jak stwierdził. Powiedział, że nie może mi obiecać, ze będzie dobrze, ale zrobimy wszystko żeby tę ciążę podtrzymać na ile jest to możliwe. Aczkolwiek powinnam brać pod uwagę fakt, że to się może źle skończyć. Podobno w moim przypadku powinnam dostawać luteinę dużo wcześniej, albo duphaston. Ciekawie się robi, bo na duphaston niestety źle reaguję.. Mam żyć bezstresowo wiec będę. Do swojej lekarki pojadę za tydzień, a tu też będę chodzić... chociaż gdzieś w głębi duszy nadal tkwi we mnie ogromny strach. Mam nadzieję, że będzie dobrze...
  2. Nadzieja, ponoć kiedy się bardzo chce i bardzo się stara to bardzo często nic z tego nie wychodzi. Dlatego sporo dzieci to efekt - wyjazdu na urlop, łóżkowego spontanicznego weekendu bez liczenia dni, mierzenia temperatury, sprawdzania owulacji itd. Zyczę Ci żeby się udało, ale nie myśl o tym tak desperacko.... LUUUZ :) A ja dzisiaj miałam dzień lenia. Źle się rano poczułam, przyszłam do domu, przeleżałam pół dnia i jest już dużo, dużo lepiej. Za tydzień wizyta u lekarza... :)
  3. Dziewczyny a jak w ogóle czujecie się na duphastonie? Ja dostałam na początku ciąży i musiałam rezygnować - ostra reakcja bólowa brzucha, biegunki i generalnie złe samopoczucie. Mam andzieję, że i bez tego będzie wszystko spoko. Miłego dnia Ciężarówki :)
  4. Marina, tak jak już to pisano - psycholog to nie jest przyjaciel. Mało tego moja terapeutka (do której chodziłam w innych przyczyn) nigdy nie dawała rad. Jedyne co to kazała mi myśleć, pytała o moje reakcje, naprowadzała. Pomysły wychodziły ode mnie... Czasami płakałam, a ona tak naprawdę miała to gdzieś, była z boku, emocjonalnie daleko ode mnie. Czasami pytała - czy byłabym gotowa stanąć z tym, który mnie skrzywdził, co powiedziałabym mu, dlaczego, czy potrafiłabym wybaczyć, dlaczego pozwoliłam żeby tak się stało, jakie uczucia są we mnie itd. To pomaga - bo terapeuta zupełnie się nie wczuwa, nie ma tekstów z cyklu "oj biedna Ty: albo "współczuję". Tego tam nie znajdziesz za żadne skarby. U mojego Bracholka było mnóstwo świec wczoraj. Samych "jednorazówek" wyrzuciliśmy dzisiaj ponad 30, zostały wielkie świece, które jeszcze płoną. Po jego śmierci straciłam wiarę, a może inaczej kościół katolicki strasznie zraził mnie do siebie tym jak postąpił. Było minęło. Omijam szerokim łukiem miejsce, które kiedyś było mi tak bliskie, chociaż po swojemu wierzę i rozmawiam z Nim, moja wiara jest dziwna. 1 listopada napisałam do kilku klasztorów z prośbą o modlitwę, do mniszek klauzurowych i wiecie, przyszły odpowiedzi. I było to coś więcej niż tylko "OK pomodlimy się" . Wzruszyłam się, teraz myślę nad tym co napisały. Każdy z tych 5 listów był inny, ale sprowadzały się do jednego - ze będą się modlić za nas, bo to my cierpimy nie rozumiejąc tego co się stało...Każda siostra, która odpisywała poświęciła mi kilka minut swojego czasu i to było piękne... i to pisały było takie prawdziwe.
  5. Hej dziewczyny :) Im bliżej mojej wizyty u gina tym bardziej nie mogę się tego doczekać :) Ach jak chciałabym wiedzieć czy jest wszystko OK, czy jest jedno czy dwa stworzonka... Dzisiaj mam ochotę niesamowitą na kwaśne, właśnie pochłonęłam talerz kiszonej kapusty własnej, domowej roboty. Mniam... No i musiałam znaleźć jakieś luźniejsze spodnie... :) Ciąża to jak na razie bardzo fajny stan. Ciekawe jak będzie dalej?
  6. Mnóstwo ludzi, przy grobie Brata mnóstwo zniczy. Był lubiany, jego nieśmiałość i delikatność, dobroć sprawiały, ze nie miał wrogów. Nie wiem czy jest ktoś kogo kiedykolwiek skrzywdził, albo czy jest ktoś kto go nienawidził... Kwiaty, znicze i łzy mojej mamy. Tak strasznie płakała... Mój tata też płakał... Nienawidzę takich chwil, bo nie potrafię im pomóc, nie działa nic. Nie zastąpię im syna...nikt ani nic nie zastąpi. Staliśmy tam, podchodzili ludzie, a ona płakała. Tata ukradkiem ocierał łzy.Mama mówi, że czuła się tak jak dzień po pogrzebie Jacka, kiedy jeszcze człowiek jest w szoku, że stała się tak ogromna krzywda i nie rozumie dlaczego. Zawsze lubiłam 1 listopada. Cmentarz popołudniu jest niemal magiczny... A teraz nienawidzę i tęsknię bardziej niż zwykle.A miało byc inaczej...
  7. zabawne, każdy kalkulator w necie pokazuje inną datę porodu ;) 20 czerwca, 24 a nawet 29. Usg pokaże... Czuję się dobrze, aż za dobrze. Gdyby nie lekko bolące piersi i latanie do toalety częściej niż zwykle nie sądziłabym nawet że jestem w ciąży.
  8. Kupiliśmy dzisiaj pęk kremowych róż, było ich z 25 albo i więcej, nie wiem. Posprzątaliśmy, poukładaliśmy kwiaty i naprawdę, dla mnie dziś, jutro będzie tym samym dniem, bez znaczenia - bo boli tak samo że Jego nie ma z nami i że tym razem to Jemu palimy świece... Tyle, że po prostu będzie więcej ludzi, pojawią się ciekawscy, współczujący, wredni itd. Pojawi się więcej ludzi, będzie gwarno i tłumnie i co z tego? Do Jacka przyjdzie sporo ludzi... Nie będzie mi ani ciężej, ani lepiej... Nie będzie mi smutniej, bo jest mi smutno - mojemu Braciszkowi nikt życia nie wróci :(
  9. To wszystko po prostu zależy - u mnie skończyło się rozstaniem... Bo przy rozmowie wyszło, że on jednak nie potrafi się zdecydować, bo pojawiła się jakaś panna. Nie żałuję ;) Z perspektywy czasu wyszło o wiele lepiej. Trafiłam na prawdziwy Skarb :) A u mnie coraz więcej wątpliwości - do jakiego lekarza chodzić, czy nie powinnam mieć już USG a moja pani gin się upiera, że lepiej robić ok 11 tygodnia jak już będzie widać cokolwiek więcej niż tylko punkcik.Ech... No i jakoś samopoczucie kiepskie.Na szczęście po odstawieniu Duphastonu bóle brzucha, które mnie tak niepokoiły po prostu zniknęły...
  10. moje życie zmieniło się diametralnie.... gdyby mój brat żył - dowiedziałby się że w czerwcu zostanie wujkiem...tak mi ciężko z jednej strony, a z drugiej wierzę, że moje dziecko przynajmniej odrobinkę osłodzi to co się dzieje i wyrwie moją mamę z kręgu strasznej żałoby... I cieszę się i smutno mi...bo wiem, że teraz skakałby z radości.. a może licytowalibyśmy się czyje dziecko będzie pierwsze? Nie wiem...nigdy się nie dowiem... mogę tylko prosić go żeby chronił mnie i to coś we mnie :)opiekował się nami... ech...
  11. Not o ja też się dopiszę :) Na razie wszystko jest spoko. Ból brzucha ustał, może to ten duphaston działa, nie wiem :) Reaguję na zapachy, mdłości jak na razie brak i to czekanie na 13.... mam wtedy wizytę :) i może już zobaczę maleństwo? No i mam dylemat, pisałam o tym na porody w 2010. Czy można chodzić do dwóch lekarzy "prowadzących ciążę"? Mam lekarkę, której ufam, lubię i jest spoko, ale przyjmuje w innym mieście, godzina drogi. W moim mieście po prostu masakra i koszmar jeżeli chodzi o ginekologów - alkoholik, chamka, nieuk, emeryt, gbur itd. Czyli generalnie kto dba o siebie jeździ do większego miasta. Z a drugiej strony powinnam mieć kogoś na miejscu gdyby coś się działo.. Ale nie wiem czy można mieć dwóch lekarzy? Dwie karty ciąży? Bo niestety wiem, ze w dwóch przypadakch lekarzy miejscowych, nazwisko mojej doktor (bardzo lubianej specjalistki i bardzo dobrej babki) podziała jak płachta na byka.... No to lista :) staraczki nick/wiek...... . ...................... ..cykl.........@ taka jedna co bardzo chce/24.........1..........ok 20.09 kasiao43/28........... ....................1...........16.10 Mamba Wamba/27........................6....... ...ok.21.10 Roobaczek 86/23........................12..........ok 21.11. DoMiNiSiA85/23............ ..............6..........ok.22.10 blanca30/30........... ...................6..............30.10 agnieszkam/24.............................7..........ok. 25.10 Magwys1/28/.............................24 Istniejaca Nadzieja /20/................5..............ostatnia mineła własnie dwie kreseczki nick (wiek)............................cykl......... .....termin alakolo (31).............................2........... ......31.05. (wg USG) kaktusowata (28).....................1............... ..06.06.(wg USG) kruszynka173 (24)....................3................. 7.06 Monia Uk (29)..........................1.....................? PanienkaMakowa (27)...............13.................13. 06. (wg USG) Chiken(27).............................3................ . ........? izp(22)................................7................ .........13.06 slonko21(?)..............................1.............. ...........16.06. Fantasia1983(?)........................2................ ...........19.06. oliwiajulka(32)..............................1.......... ...........29.06.2010 Pysiula_22_...(22)......................3............... ......ok26.06.2009 madziarka25 (25) ......................1..................18.06.2009 (wg usg) bocianek22(26).........................1................ ..ok.30.06.2010 dzika gruszka(20)......................2....................ok.29. 06.2010 Mysha (32)................................2....................ok 24.06.2010
  12. Nie wiem od kiedy zakładają, ale ja muszę poczekać :( szkoda :) Może to dlatego, że nie ma usg? Nie wiem... U mnie ostatnia @ była 17 września...
  13. Mamba, uda się następnym razem. Spokojnie.... Czasami im bardziej chcesz tym trudniej to zrealizować... A u mnie dzisiaj pierwsza wizyta u lekarza. Na założenie karty jeszcze za wcześnie (3 tydzień), badania jednoznacznie pokazują ciążę. Ból brzucha i ewentualne zagrożenia (miałam kiedyś rozpoznane ponoć błędnie PCO, do tego hiperprolaktynemia) ma rozwiązać duphaston. Zobaczymy :) Zabawne, siedziałam w poczekalni ze mną kilka osób, w tym dwie małolaty. Jedna z nich do drugiej - jaaaa...ale twoi rodzice będą zdziwieni. Druga - ja p...., nooooo :) Pomyślałam sobie, że jednak wolę swój stan, przynajmniej w pełni stabilny pod każdym względem :)
  14. Jeżeli testy nie wychodzą to BETA naprawdę jest jedynym rozwiązaniem. U mnie test pokazał delikatną kreskę, prawie niewidoczną, a beta miała ponad 462 jednostki, czyli ciąża na 100000000000% Na razie jest zabawnie, bolą mnie tylko piersi, bóle brzucha ustały, mdłosci jeszcze brak i dobrze :)
  15. A ja dzisiaj myślę czym tak naprawdę będzie się różnił 1 listopada od każdego innego dnia kiedy jestem na cmentarzu... tak naprawdę niczym. Do tej pory nie miałam na moim cmentarzu nikogo bliskiego, może kilka znajomych osób, teraz mam brata. Chodzę tam częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Widzę jego grób, płaczę, śmieję się, gadam z nagrobkiem i tak naprawdę to czym ma się różnić? Ze przyjdzie dużo ludzi, że ten dzień poświęcony jest nieobecnym? Każdy mój dzień poświęcony jest nieobecnemu... Palę świece, płaczę, przynoszę kwiaty, sprzątam. Czasami są inni ludzie obok mnie, czasami jestem sama. Mój brat jest tak naprawdę wszędzie, ale nie tam. Tam leży piórnik, opakowanie. Jego dusza, serce, wszystko co lubił, kochał jest wśród nas, bliskich mu osób i tam też będzie 1 listopada. A cmentarz? Nic to... Kochałam jego serce, jego osobowość, a nie opakowanie... Siedzę i myślę i tak naprawdę tylko to trzyma mnie jakoś przy normalności. O wiele bardziej niż 1 listopada boję się Wigilii i tego pustego miejsca. Tego dnia się boję... I wiem, ze Jackowi też jest przykro,że nie jest z nami, że stało się to co się stało, ale wiem też, ze jest tam szczęśliwy. I mam nadzieję, że stamtąd będzie pomagał nam wszystkim, a teraz jest to potrzebne...
  16. Witam Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będę mamą Udało się po 2 cyklu od odstawienia tabsów :) Na razie nie wierzę, patrzę na wyniki bety... ale 400 jednostek to za dużo na "nie ciążę".
  17. Tomku trzymam mocno kciuki za Twoją nową drogę. Będzie dobrze...zobaczysz :)
  18. U mnie dziś mija 7 miesięcy... Czas leci tak szybko. A z drugiej strony wciąż pamiętam jak śmialiśmy się po powrocie z wakacji i wydaje mi się, ze to było wczoraj. Cały czas pamiętam jego zapach, miękkość i ciepłotę ciała kiedy siedziałam na OIOM-ie głaszcząc go po ręku i szepcząc "Jacek walcz, uda się...". Dzisiaj jestem bogatsza w wiedzę o chorobie, która atakuje 1: 1 000 000 którą niektórzy lekarze znają jedynie z bardzo specjalistycznych wykładów i która nie ma przyczyn, po prostu się pojawia i tyle, znam kilku specjalistów na świecie, którzy ją badają, bo kontaktowałam się z nimi, jestem bogatsza w wiedzę psychologiczną - co oznacza żałoba i jak się przechodzi kolejne fazy, znam się na rodzajach kamienia nagrobkowego, poznałam prawdziwych przyjaciół - czyli tak naprawdę najbliższą rodzinę - rodziców, męża, bratową i jej rodziców....bo inni ludzie zniknęli z mojego życia, przestraszyli się, albo podchodzą do mnie jak do jeża... Wiem jak działa prozac, wiem co robić kiedy mama płacze, wiem jakie świece płoną dłużej niż inne i jakie kwiaty kupować żeby stały dłużej. Wiem, że jednak każdy powinien przejść żałobę, wiem jak reagują ludzie kiedy dzieje się coś takiego, jak potrafią być podli, wścibscy i złośliwi...Wiem... I po co mi ta wiedza? Jakże chciałabym żyć nadal w błogiej nieświadomości... Jak bardzo chciałabym żeby on ze mną tu był, nie jako duch, czy wspomnienie czy jakkolwiek to znać. Tak bardzo chciałabym zobaczyć swojego brata wśród żywych, a to wszystko potraktować jako bardzo brzydki i koszmarny sen.... Tylko jakoś nie potrafię się obudzić... I tak już całe 7 miesięcy..;
  19. zastanawiam się nad zdjęciem brata na nagrobku, Mama jest za, moja bratowa przeciw. Bo to jedyne miejsce miejsce, w którym jak mówi, nie może umiejscowić brata. Bo on jest wszędzie - w domu, w samochodzie, w ich miejscach, u nas w domu...ale nie na cmentarzu, nie w ziemi... Znalazłam zdjęcie gdzie się uśmiecha, gdzie jest szczęśliwy i tak chcę go zapamiętać. I patrzę na nie i uśmiecham się przez łzy, bo wiem, że on tam taki właśnie jest. A mama płacze... Nadal liczę dni odkąd go nie ma, nie wiem sama po co to robię. A dzisiaj ktoś zarzucił mi, że nie uśmiecham się do świata, nie biorę wszystkiego w stylu "WOW< ale dziś jest fajnie i cudownie". Nie umiem, po prostu nie umiem. Boję się cieszyć z czegokolwiek ,bo jak się cieszę i jestem szczęśliwa dzieje się coś strasznego...
  20. Ada, to tylko gorszy dzień... nie płacz, on nie chciałby widzieć Twoich łez... Wczoraj była jego rocznica ślubu, dzisiaj moja... to takie trudne, takie ciężkie, ale idę dalej i jak głupia powtarzam sobie jak mantrę - spotkamy się kiedyś, spotkamy... i każdego dnia jest o jeden dzień do dnia tego spotkania... Tęsknię za swoim bratem. Jest tyle niewypowiedzianych słów, zabraklo tylu rzeczy do wyjaśnienia, zabrakło tyle dni. Jestem na etapie "nie zdążyłam"... to takie okropne słowa. Jedne z najgorszych zaraz za "za późno". A z drugiej strony wszystko toczy się dalej - zmieniają się dni, pory roku, dochodzą nowe osoby, są nowe wydarzenia i sytuacje i jakoś żyję...wszyscy żyjemy. Moja mama ma mniej wyjących dni, albo po prostu tak dobrze się kryje... ZNalazła sobie mały cel i idzie powolutku do przodu... Mój tata w ogóle rzucił się w pracę i też jest lepiej. Moja bratowa też jakoś sobie daje radę, pracoholiczka jedna... :) I nawet jeżeli wyjemy, jeżeli wszystko i tak jest do dupy odkąd go nie ma, jakoś żyjemy. Dziwne...
  21. Jutro obchodzilibyśmy drugą rocznicę ślubu mojego brata. Być może moja bratowa byłaby w ciąży.. a tak pójdziemy na cmentarz, wieczorem może na kolację....
  22. Mysha

    jak zapomnieć o nim?

    Po prostu przemyśl to wszystko i wyobraź sobie, czy to jest facet, z którym chciałabyś spędzić resztę życia i co chciałabyś w nim zmienić.... Jeżeli są wątpliwości albo lista zmian długa - daj sobie spokój... Jeżeli ten związek w jakikolwiek sposób powoduje Twój lęk, niepokój to to nie to..
  23. Dziwny ten dzień. Postanowiłam, że będzie inny mimo deszczu i wiatru. Byłam w mieście, na spacerze z psem, sprzątałam, czytałam, obejrzałam mecz, jadłam i niby wszystko było takie normalne i wszystko było takie jak zwykle. A jednak nie... Teraz jest ciemno,deszcz nadal pada a ja się zastanawiam czy świece palone w piątek jeszcze się palą :(
  24. bo tak się Janiu składa, ze niektórzy na stres reagują brakiem jedzenia, a niektórzy jedzą, by choć na chwilę poczuć się lepiej. Bo zamiast ruszać się, dbać o siebie, ćwiczyć idą na cmentarz by wyć z bólu za bliską osobą, bo nie ma to jakiegokolwiek znaczenia jak się wygląda. Bo czasami bezmyślnie zjadają coś co teoretycznie ma im pomóc, a tak naprawdę nie ma znaczenia czy to czekolada, owoc czy trociny... Wiesz Janiu, jak przeżyjesz taką tragedię to sama zobaczysz czy wygląd, waga są wtedy najważniejsze... Jak ja nienawidzę tak pustych i głupich ludzi, jak bardzo nienawidzę takich tekstów...
  25. Ada masz rację... A z drugiej strony nie mam zielonego pojęcia jak zachowałabym się gdybym nadal żyła w błogiej nieświadomości co oznacza śmierć kogoś bliskiego, gdyby nie zdarzyło się to co się zdarzyło. Gdyby to ktoś z moich znajomych znalazł się na moim miejscu. Nie wiem. Teraz wiedziałabym co zrobić gdyby komuś przydarzyło się coś takiego... ale teraz jestem mądrzejsza o wiele doświadczeń. Tomaszu to będzie piękna uroczystość... i to piękne, że Twoja żona nadal jest w pamięci uczniów i nie zniknie z niej...Będziesz silny, a nawet jeśli nie, to czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Ktoś wczoraj wywołał nazwę choroby,która zabiła mojego brata. Jest to bardzo rzadka sprawa, w Polsce niemal brakuje jakichkolwiek artykułów na ten temat. Na szczęście jest net i świat stanął otworem. Pomimo, ze obiecałam sobie zaraz po śmierci brata, że nie będę szukać więcej niż wiem (bo szukanie, czytanie doprowadzało mnie do szaleństwa), wczoraj wszystko wróciło jak boomerang. I dzisiaj siedzę i szukam. Napisałam do kilku osób z wielkiego świata maila, może jakiś ważny doktor zlituje się i odpisze na moje pytania? Chciałabym wiedzieć tak wiele.... chciałabym... A na cmentarzu przybyło młodych ludzi w wieku mojego brata , straszne jak umierają tacy młodzi i straszne, ze w tak małym mieście jest ich coraz więcej i więcej. I widzę płaczące matki, rodziny, dzieci. A we mnie coś umarło, zamarło, skamieniało. W śmiechu słychać inne tony, w spojrzeniu więcej smutku. NIe ryczę chwilowo na cmentarzu, ale czasami wieczorem uciekam do łazienki i pod pretekstem mycia głowy płaczę...Jestem inna... 1 listopada będę na cmentarzu, będę palić świece za mojego brata, dam na wypominki... Wigilię jakoś przeżyjemy. Koncepcja wielkiej ucieczki z domu nie rozwiąże problemu więc zostajemy, chociaż boję się tego. A ludzie? przyglądają się mi czasami pytając jak mogę nie nosić żałoby, jak mogę się uśmiechać czy śmiać, jak mogę słuchać muzyki, jak mogę gnać na rowerze i wjeżdżać nim na cmentarz, jak mogę... a ja mogę chociaż serce się rozpada każdego dnia i zrasta by rozpaść na nowo... Żyję i żyć będę chociaż inaczej jakiś taki otępiały sposób, a nawet gdy wydaje mi się że się cieszę czy coś przynosi mi radość - gdzieś w głębi serca kryje się ból i żaden uśmiech tego nie ukryje...
×