JOLA49
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JOLA49
-
Pomarańczko...nie wiem czy na to zasługuję....tyle złego wyrządziłam w nieświadomości...i pod wpływem złych duchów, które czasem we mnie włażą i kręcą mną....wczoraj jak jechałyśmy uniknęłyśmy cudem czołowego zderzenia a na liczniku był 150km/h Tak było ze cztery razy...podczas śpiewania ci z pieśni miłości z kasety w aucie.Zły duch nie próżnował....chciał nas załatwić, żebyśmynie dojechały do świątyni....dosłownie milimetry i byłoby po nas a sytuacje były wcale nie od wyprzedzania...więc wiem, że to nie wymysły. Na mszy zaś dostałam nagle agresji do podczas przemówienia ojca...potem zrobiło mi się słabo i musiałam wybiec i zapalić fajkę....czułam do siebie złość i poczułam się zbrukana. W drugim przemówieniu już było błogo i spokojnie...jak odzyskałam głos, który wcześniej ugrzązł mi w gardle a przecież nie czułam tremy...chciałam tam być....dopiero zaśpiewałam modlitwę i....przeszło. Poza tym podczas mszy czułam dziwne motyle w brzuchu i odczuwałam podniecenie...wiecie jakie....i znów poczułam się zbrukana i zła ale wiedziałam,że demon cały czas walczy o mnie....bo mnie pragnie....nie śmiejcie się..na sto procent to prawda...wybrał mnie na swoją kochankę.
-
...jest jeden mały i zarazem duży problem z tą bigamią czy życiem w trójkącie....ja parę razy w życiu słyszałam w różnych miejscach od ludzi.....że ZOSTAłAM WYBRANA....tak mnie to przeraziło, że od razu musiałam odreagować na balangach.Uciekam od analizy tego....ale mnie to dopada....jak mam podstawionego haka w życiu...a niby za co?...myślę.Wiele razy nie znałam odpowiedzi...po mszach przychodzą jednak takie wnioski...że włosy dęba stają.Gdybym umiała tak żyć...pewnie nie znalazłabym się w kościele do dziś. M nawet coś takiego zasugerował....teraz mi się przypomniało...ale co to za życie ukrywać się mieszkając osobno ze świadomością...że ta następna...będzie cierpiała,...bo coś nie będzie jej grało....a ja ze strachu zwariuję, że to przeze mnie a i kary się boję. Ja chciałabym mieć ślub kościelny i męża....w nim....bo go kocham...wiem o tym.Czekać zaś aż on dorośnie do ślubu kościelnego....?????? a CZEMU śLUB KOśCIELNY?....tajemnica tkwi w tym, że takowe mają błogosławieństwo i przy kryzysach się nie rozwalają.Ja jeszcze mogę mieć taki ślub i on też...jak go nie zaszczują w związek bez miłości...żeby tylko mieli wnuka i zachowany ród. Jego dziadek...bardzo dobry i sprawiedliwy człowiek...od razu mu powiedział...żen się z nią....przegapił tylko mój okres płodności....bo koledzy go od nas odciągali na granie. za powodzenie w małżeństwach....są modlitwy do św.Józefa...modlitewniki są w sklepach przy kościołach. św.Maryja....za zdrowie Duch święty to moc Boża...i odpowiada za całą resztę....łącznie z wygnaniem z duszy demonów. Jeszcze się uczę więc nie wszystko wiem...ale codziennie po modlitwie przy kawce zapytuję biblii co BóG MA DLA MNIE NA DZIś?...jakie przesłanie?....otwieram więc losowo nowy testament i czytam dwa rozdziały....to jakbym z nim rozmawiała...a potem mu dziękuję...że przeżyłam kolejny dzień w łasce.
-
...Belvuś...wtedy, przed wyjazdem spoglądałam na budzik czy odpiszecie do godz 23.00 ale nikt nic nie napisał a ja musiałam wcześniej wstać...a i tak w nocy przeszłam poważną rozmowę na spokojnie o którą się modliłam by zrozumieć co ja takiego zrobiłam, że jestem tak źle traktowana przez partnera....i....dowiedziałam się, że on....mnie kocha i ma wielkie serce a jego problem dotyczy jego samego....widział co robi i sam siebie nienawidził....na zmiany nie jest gotów...a jeszcze jest szantażowany emocjonalnie przez rodzinę i kolegów....a powód...nasza różnica wieku i brak potomka. Czułam, że tak jest a on stał między miłością moją a miłością od swojej rodziny...krył ich i odchodził od zmysłów.Popadł przez to w złe wiry i ma zapchaną podświadomość nie moimi naukami....a tyle lat dawałam dobry przykład. Oni wkroczyli jak wyjeżdżałam na plenery...cały ten czas go buntowano. Rozpił się, bo uznał ich rację a serce nie sługa. Myślał, że jak mnie sobie obrzydzi...to będzie we własnych oczach usprawiedliwiony i mniej go to kosztuje...a moja dobroć go zabijała...bo czuła się coraz gorszy. Ja z kolei nie mogę mu odebrać szansy na normalny związek i potomka...więc wiecie jak się czuję...jak o tym pomyślę....11 lat w błoto a uroda wygasła....nie mam wyższego wykształcenia....choruję i nie mam stałej pracy.Ot i cała przyczyna rozpadu mojego życia i smutku....który wyczuwacie w postach. Módlcie się za mnie....proszę Ja modliłam się za was ogólnie....za wasze powodzenie....a w przyszłości złożę intencję za zwierzęta i te biedne koniki ....bo je też kocham.
-
....no cóż...płacę teraz w dalszym ciągu wysoką cenę za nową ścieżkę duchową...zanosi się na to, że zostanę porzucona choć kocham i.....jestem kochana!!!...źle zaczęłam...przyszła refleksja nt.dlaczego się to ciągnie i boli a przecież jest miłość...przeogromna...ale ja nie wiedząc...że dostałam \"z góry\" misję w trakcie jednoczesnej przemiany, doznawałam bólu podczas gdy inne pary pławią się w szczęściu.Ostatnio nie mogłam nawet oglądać filmów z szczęśliwym zakończeniem...czułam żal, rozpacz...strach nt.przemijania...pogrążałam się w autokrytyce....i zły duch ciągnął mnie, żeby.........................................................lepiej żebyście nie wiedzieli.Mój stan nie budził współczucia u nikogo...bo dostałam jak się okazało w ocenie ludzi...tak wiele wg. nich, że nie wierzyli mi, że siebie nie akceptuję i we własnych oczach czuję się beznadziejna....BEZNADZIEJNA,bo nie dokończyłam wykorzystania potencjału jako prezentu od Pana Boga.Widziałam się jako stara, brzydka, nikomu nie potrzebna, chora, niedokształcona...itd. Informacje zaś od ludzi na mój temat były sprzeczne z tym co ja myślałam o sobie...i wyzwalały w nich nawet zazdrość...czego nie mogłam pojąć...o co im chodzi...czego mi zazdroszczą...skoro mają wszystko...a ja nic? bardzo cierpię....ukojenie...na jakiś czas przynoszą modlitwy....i tylko w wysławianiu i dziękowaniu Panu mam nadzieję....bez niego nie daję rady, żeby się pozbierać...i w dodatku natchnąć siłą służenia mu i jednocześnie kończyć pozaczynane dzieła...potrzebne mi do dalszego życia. Piszę z wami...ale myślami jestem naraz w wielu miejscach Cenię Was i lubię....nie będę się powtarzała za co....ciągle za to co już napisałam i wierzę, że Wam się we wszystkim powiedzie....też bym chciała.Pisanie jednak regularne na topikach wymaga czasu i stałych dochodów...a ja ich nie mam, moje życie się odmienia....nie wiem na jak długo i czy dostanę łask, żeby poszło w dobrym kierunku....dlatego proszę...zrozumcie mnie...nie wycofujcie się z pisania kiedy mnie nie ma z wami.Nieraz czytam lecz nie mam czasu na pisanie.Już mi zeszło 2,5 godz a wiele mam do zrobienia.Poza tym mój M też jest załamany....więc czuję potrzebę poświęcenia mu czasu i podzielenia się w małej dawce tym co odkryłam...tak bym chciała...żeby to kiedyś zaowocowało....w pozytywną stronę....byłaby szansa znowu być razem ale inaczej. Modlę się za niego codziennie. Za was także....pamiętajcie o mnie i o sobie wzajemnie....nie obrażajcie się z byle powodów...tylko wyjaśniajcie....rozmowy są bardzo budujące...zawsze tak robiłam w związkach z ludźmi...i choć bolą , mają dobre zakończenia. Całuję Was mocno!!!!
-
Teraz o moich odczuciach....parę słów n.t refleksji i powodu...że się modlę. Jeśli można powiedzieć o piekle i cierpieniu mojej osoby w realnym moim życiu...to doznałam tego...a przecież wiele osób mówiło mi, że nie zasługuję na taki los...dostałam tyle różnych talentów....nie wykorzystałam ich na sto procent...i nie wiodło mi się tak jakbym chciała.Porównywałam się z innymi całe życie.Widziałam ich namacalne bogactwo...wielu ludzi na nie nie zasługiwało...lub pozornie zasługiwało...potem okazywało się w przypadku tych drugich, że nagle osoba odeszła i cała fortuna...została dla kogoś innego.Nie zdążył się nią nacieszyć...choć mówił...że żyje wzorowo....jak w moim przypadku...przynajmniej tak mi się wydawało.Okazało się że dostałam po trzech mszach...czytelny obraz tego co robiłam źle i jak nagrzeszyłam mając ślepe oczy.Z drugiej strony Bóg ciągle mnie ratował...i czułam, że ma jakieś plany. Do kościoła miałam uraz z powodu księży...choć wielu służy z powołania...a czułam się pusta i oskarżałam o własną fałszywość, że tam nie chodzę.Nawet miałam lęki swego czasu żeby tam wysiedzieć i jakieś ataki.Myślałam....chyba siedzi we mnie coś złego....naukowcy powiedzieliby....choroba.intelektualiści do których też się sama zaliczam...reagują agresją o wzgardą...bo któż tam chodzi?...a modlitwy sugerują oczyszczabie z demonów jak oczyszcza się ciało z toksyn ale trzeba jeszcze dorzucić modlitwy...a tu ocena po wyglądzie i beretach ...moher. czy coś w tym stylu...nawet wczoraj mnie tak nazwano. Poznawałam różne religie...żeby dociec prawdy....potem było\" bum\" w życiu do tego stopnia, że demon zasznurował mi nagle usta i umysł przynosząc chorobę w gardle....po której lekarze nie mieli dla mnie dobrych nowin....modliłam się....i po miesiącu...wykorzystując wiedzę nt.leczenia naturalnymi metodami....wyszłam z tego....choć sugerowano mi u lekarzy, że będzie nawrót.Może by i był ale modlę się i na razie mija rok...i nic. Modlę się....i zauważam powrót złych mocy...pomyślałam...znowu?...a tyle się modliłam...a wtedy coś zaczęło mi dawać znaki dla porównania jak jest w przypadku kiedy nieregularnie się modlimy oraz nie umiemy i nie wiemy nic o tajemnicy, rozdzajach modlitw....które są tarczą obronną dla nas i w chwilach kiedy służymy a więc odwiedzamy \"świątynie modlitwy...naszego Boga\"...dopiero dostajemy rozgrzeszenia a więc oczyszczenia za służenie....dowody w moim życiu są namacalne.Tych zbawiających nas modlitw....uczymy się tylko i wyłącznie...chodząc w kręgi sług bożych. Doznałam kontaktu z osobami z poza naszego świata...nie rozumiałam i bałam się.Teraz już wszystko wiem....szukałam egzorcysty by przeprowadził na drugą stronę te dusze wywołane za młodych lat w zabawach przez nieświadomą głupotę...i życie na bakier z prawem bożym.Oj dużo tego było....jednak nic nie jest stracone...ile się nagrzeszyo tyle teraz trzeba wydeptać ścieżek. Naprawdę nie chcę wypowiadać się nt. \"moherowych beretów\"...mają swój świat....może inny poziom wykształcenia i inny sposób myślenia...ale nie będę ich oceniała. Ja szukałam i znalazła,...coś dla siebie...wykształconych ludzi...o mocnej sferze ducha, dużej kulturze osobistej...i wielkim sercu.Potrafią się modlić tak przepięknie i są dla siebie jak rodzina.Wszelkie modlitwy są wyśpiewane w przepiękny sposób i wytańczone....taka forma mi odpowiada....jak też ich schludność(garnitury)....a jak zobaczyłam z nimi biskupa...zrobiłam uff....bo bałam się, żeby nie była to sekta.Powiem jeszcze, że nikt do niczego mnie nie zmusza....może dojdę do domu modlitwy...to prowadzi osoba, która dostaje łaski i namaszczenia od koordynatora tego Stowarzyszenia ewangelizacyjnego.Koordynator jest przedstawicielem koinonii we Wrocławiu...tam prowadzi msze raz w miesiącu przez 3 godz.i wyznacza spośród wtajemniczonych osobę, która tak jak katecheta prowadzi w innym mieście dom modlitwy wspólnej...w mieszkaniu po parę osób.Tam składa się intencje i śpiewa modląc i wysławiając Pana Boga przy gitarze.Chyba nie jest to więc nic strasznego...czego nie mogę od siebie dać.Dla mnie super, bo w zwykłym kościele źle się czułam i nie tych ludzi widzę z którymi się identyfikuję....choć to tylko moje odczucia a nie chcę nikogo skrzywdzić ani krytykować...każdy ma prawo do wyboru kościoła...jeśli służy temu jedynemu Bogu. Amen
-
Parę słów o kongresie w Częstochowie...wrażenie ogromne!!!! kilka mszy naraz w różnych miejscach...pod różnymi wezwaniami. Szanuję, że nie wszyscy lubią ten temat....więc się streszczę dla tych, których to interesuje. Na mszy gdzie ja byłam...gościnnie przemawiał ojciec Alwaro z Włoch...założyciel św.Jana Chrzciciela...oraz biskup.Piękne i czytelne kazania.Był to kongres...i nie wiadomo kiedy będzie następny.Biskup był zachwycony sposobem przeprowadzania mszy przez szafarzy...obaj z jcem Alwaro promienieli jak nasz Papież Jan Paweł 2.Msza na specjalne zaproszenia...ale można było wykupić wejściówkę na miejscu i mieć własne krzesło....tak więc był porządek i nie było tłoku.Udzielił mi się optymizm i radość jaka tam panowała.Wypowiadali się uzdrowieni duchem świętym przez Pana Boga. Msza polega napełnianiem ludzi duchem świętym...by nasz umysł, zdrowie i jakość życia były czytelne...nie skażone złymi duchami, które objawiają się w nas jako pokusy, uzależnienia,pycha...i w ten sposób, podobając się Bogu...możemy realizować jego plany a więc własne do których dążymy....bo ON tego chce dla nas...ale duchy podszyte pychą i knuciem przeciwko Bogu...niweczą te plany..i nagle się rozczarowujemy...nie znając przyczyn.Skrótowo....bez Pana....wszystko się rozsypie w proch a nie przez niego jak niektórzy myślą. Pomodliłam się za Was również.Msza trwała z przerwami od godz.11-19....nie żałuję a nawet jestem dumna....nie byłam znudzona jak kiedyś w kościołach....i rozpierała mnie udzielona tam radość Wróciliśmy o 1.00 w nocy
-
Witam Was ....wróciłam....sprawdzę czy wejdę....wirus zjada mi litery
-
ufff....udało się.Musicie przyjąć mój nowy nick...inaczej nie mogłabym wejść i rozmawiać z Wami...nick ma w tytule moje imię. Dziękuję Wam bardzo, że jesteście...że o mnie pamiętacie...za piękne wiersze i fotki. Mendelku dostałam o tych żyletkach....nie rozumiem tej reklamy copertko....nie mogłam odpowiedzieć Ci na sms-a...nie miałam karty w telefonie ale już kupiłam....dzięki za pamięć.Dziękuję za dwa maile koleżance z USA...innej...nie belvuni....ale belvuni piękne dzięki za telefon Czy już teraz wierzycie..że to jestem Ja? Kochane jutro wyruszam do Częstochowy na modlitwy...jak macie jakieś intencje za chorych...porzuconych...w potrzebie...to piszcie...bo ja niedługo idę spać gdyż wstaję o 5.00 rano a podróż z mojego miejsca daleka.Ma tam przyjechać specjalnie, ważny gość z Włoch...szczegóły opowiem po powrocie.....buziaki!!!!!!!możecie życzyć mi spokojnej i bezpiecznej drogi!!!!!pa
-
WITAJCIE!!!!...nie udało się wrócić do mojego starego nicka...ciągle mi wyskakiwało\"błędne hasło...tak więc NOJKA49...to teraz JA...JOLA49. Teraz próba czy wejdę...niby profil został dodany