Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Blondi20015

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Blondi20015

    Makijaż permanentny - doświadczenia

    Byłam u gastrologa na kontroli i muszę się Wam poskarżyć - kazał mi dalej brać sterydy! Ograniczył mi jedynie dawkę o 30%, ale to nie rozwiązuje mojego problemu - nadal nie mogę zrobić permanentnego! Dopiero jakieś 5-6 miesięce po odstawieniu sterydów, a ja już zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek pozwolą mi je odstawić... W dodatku mam za przeproszeniem ryj, jak chomik - to tzw. "twarz posterydowa", ewent. "opuchlizna sterydowa" - puchnie dolna część twarzy :( Sorki, że tak trochę nie na temat, ale musiałam się wyżalić :)
  2. Hejka! Mieliśmy dziś bardzo intensywny dzień z Kasprem. Rano do żłobka na 6.30 (Kasper był dziś pierwszy), a ja na 7-mą do pracy. Na 12-tą jechałam na szkolenie do Katowic, służbowym autem, które miało trwać do 15-tej, ale ja uciekłam gdzieś tak o 14.45, no bo do 16-tej musiałam Kaspra odebrać. Oczywiście przez te piekielne korki ledwo co zdążyłam... Ale się udało. Byłam o 15.55. No i Kasper był ostatni... Biedactwo wyrobiło dziś \"pełny etat\" w żłobku, hehehe... Potem jeszcze musiałam pojechać z nim do firmy zamienić auta, więc jak dotarliśmy do domu, to już musiałam go karmić. Potem na szybko zrobiłam jako-taki obiad (rybę, frytki i sałatkę ze słoika) i zanim zjadłam była 19-ta, a że Kasper dziś wstał o 5-tej, to był już marudny, więc od razu wzięłam go do kąpieli. Po kąpieli butla i spanko, a ja poleżałam chwilkę i... odechciało mi się spać. Chyba za duże tempo dziś miałam i jeszcze nie wyhamowałam... Oczywiście w międzyczasie małe ścięcie z moim (to już tradycyjnie, można by rzec - pomału zaczynam się przyzwyczajać), który sobie dziś załatwił wcześniejsze wyjście z pracy, bo... pojechał na grzyby! To nic, że ja z Katowic jechałam momentami 180 km/h, żeby zdążyć po dziecko - niektórzy, to mają luza, co nie? No ale za dużo nie mogę obgadywać, bo teraz mnie kontroluje i znowu będzie, że coś nie tak piszę, jak trzeba... Oczywiście nie muszę dodawać, że generalnie, to Wy wszystkie (wraz ze mną oczywiście, a właściwie, to ze mną na czele) jesteście głupie, a tylko on jest mądry... No ale to przecież samo przez się rozumie, że inaczej być nie może... Aha, i mam się zacząć zachowywać, jak prawdziwa kobieta. No chyba jednak by nie chciał, hehehe... To też już mu powiedziałam, więc i napisać chyba mogę, co Tomusiu mój kochany? Czuję się, jak u Orwella troszeczkę... Ale nic to. I i to przeżyjemy, prawda? ;) Kurcze, wypiłam sobie lampkę wina i trochę mi szumi. O czym to ja chciałam... Aha! Wzięłam dziś Kaspra do nosidełka i poszłam z nim niedaleko, do osiedlowego sklepiku. No i ten mój kochany brzdąc \"idąc\" ze mną uśmiechał się do wszystkich przechodniów! A jaki był dumny, że sam idzie (noszę go przodem do \"kierunku jazdy\", więc chyba tak sobie myśli). No i oczywiście wszyscy znów \"O, jaki ładny dzidziuś\" :) Ale mnie duma rozpierała! Nawet takie małe dziewczynki, co były na podwórku, zwróciły na niego uwagę. No chyba mi jakiś narcyz wyrośnie, hehehe :D OK, idę jeszcze trochę poczytać (od ciąży dosłownie \"połykam\" książki, tak jak w dzieciństwie, bo bardzo zawsze lubiłam czytać i jakoś tak teraz znajduję nawet na to czas :) ), a potem chyba spać... W końcu jutro znów pobudka o 5-tej... Spokojnej nocy Wam życzę :)
  3. A ja odnoszę wrażenie, że od dłuzszego czasu Tomkowi o nic innego nie chodzi, tylko żeby mi dokuczyć. Normalnie, jakby się uparł i szuka zaczepki coraz to nowej. Dał mi swoje spodnie z pracy do zszycia. Wzięłam je wczoraj, patrzę - dziura w kroku. Nawlekł mi igłę (ja po tych sterydach całkiem ślepa jestem i do tego mam nieskoordynowane ruchy, więc dla mnie to mission imposible) i zszyłam. Potem jeszcze szyłam swoje, bo też miałam małą dziurkę. No i jadę dziś rano najpierw do żłobka z małym, potem do pracy, spieszę się jak zwykle rano, dojeżdżam do firmy i mam 5 nieodebranych telefonów od niego. Myślałam, że coś się stało, że może ze żłobka zadzwonili, że coś z dzieckiem nie tak... Oddzwaniam i co słysze? \"Czemu mi nie zaszyłaś dziury\". Jak to nie zaszyłam, przeciez szyłam? Okazało się, że musiał mieć widzocznie dwie dziury, a ja tej drugiej po prostu nie zauważyłam. No i juz pretensje. \"Tak mnie słuchasz, napisz znów na forum\"... itp. pewnie, że napiszę. Bo jestem zła. Przed kim mam się wygadać? Do koleżanek nie mam czasu chodzić, a poza tym nawet jak chodziłam, to jak wracałam, to pierwsze pytanie było \"Co, znowu mnie obgadywałaś?\" Ma psychozę na tym punkcie. Najlepiej, żebym w ogóle milczała i się nie odzywała. Żebym nie miała własnego zdania. Żebym siedziała cicho i cierpiała w milczeniu... Ale ja nie jestem tego typu kobietą. Nie należę do typu kobiet maltretowanych, które są ciemiężone psychicznie i fizycznie przez swoich facetów i nikomu się do tego nie przyznają ze strachu przed swoim facetem. Trudno. Taka jestem. Mam tylko nadzieję, że to wszystko minie i kiedyś znów będzie normalnie. Jak sobie przypomnę początki naszego związku... Tak się cieszyłam wracając do domu, jak widziałam, że się światło w oknach świeci, że ktoś na mnie czeka... A teraz, żeby nie Kasper, to by mi się w ogóle do domu wracac nie chiało. Ale na szczęście wiem, że jest to moje słoneczko, które czeka na mamusię i nigdy o nic nie ma pretensji... Przynajmniej na razie, hehehe...
  4. Anted, fajne to krzesełko :) Chyba kupię takie samo :) Tylko - zgodnie z moją teorią - używane. Widziałam gdzieś na licytacji. A jak się nie uda, to nowe.
  5. Cześć, Dziewczyny! Melduję się o poranku. Pisać dużo nie będę, bo jakoś mi się odechciało. Wszystkiego mi się odechciało. Tomek wczoraj miał wolne. Siedział na forum i czytał i oczywiście wsiadł na mnie, że obrażam jego i jego rodzinę, obrażam jego matkę i w ogóle jestem \"be\". Jak ja mogę takie rzeczy o nim wypisywać itp. itd. Ano mogę, mogę, niestety. Wolałabym pisać inne rzeczy - że mam kochającego faceta, który mnie wspiera w życiu i dla którego nasza mała rodzinka jest najważniejsza... Że chodzimy sobie na rodzinne spacerki... Że byliśmy razem na wakacjach... Albo chociaż na weekendzie... No ale to byłaby fikcja czysto literacka, niestety. Więc nie pozostaje mi nic innego, tylko napisać prawdę, np. że powiedział małemu na ucho \"spadaj matka\". I o to ta afera... Żyć się nie chce. A on oczywiście obrażony w cały świat i to znów JA jestem ta zła. Ja już nie mam siły. Nie sklei się pękniętego dzbanu. Nie będę walczyć z wiatrakami. Zamiast się zająć czymś konkretnym, to siedzi i myśli, co by tu na mnie znaleźć i z czego by tu aferę zrobić. Mam tego dość. Idę do pracy. Mam dziś intensywny dzień. Jadę dziś na szkolenie na 12-tą do PZU do Katowic. Muszę odebrać Kaspra ze żłobka najpóźniej o 16-tej, więc może być ciężko z czasem... No ale muszę zdążyć. Trudno. Najwyżej wyjdę wcześniej ze szkolenia. Miłego dnia!
  6. Cześc, Gosiaczek! Nie sądzę, zeby to robił ze złośliwości. Raczej z bezmyślności... Zresztą podobnie, jak pół jego rodzinki... Po prostu - mają inne priorytety, jak ja to mówię :) A Kasper też wygina się tylko czasami i też taki aniołek :) Dziś np. w nocy zaczął już koło 4-tej się kręcić, ale mamusia mu powiedziała, że jeszcze jest noc i za wcześnie na butlę (nawet nie wstałam, tylko z łóżka do niego gadałam), i że ma jeszcze spać, i po chwili rzeczywiście zasnął. Obudził się ponownie o 5.45, no ale to już wstawaliśmy, bo dziś co prawda do pracy miałam na 10-tą, ale jutro i pojutrze idę na 7-mą, więc będziemy wstawać i tak po 5-tej, to żeby takiej dużej różnicy w planie dnia nie miał :) W nocy mi się za to znów obudził przed północą z głośnym płaczem i przez jakieś 15 min. nie mogłam go uspokoić. To się zdarza ostatnio coraz częściej, z tydzień temu też tak miał. Nie mam pojęcia, co mu jest, ale chyba jakieś koszmary go męczą, bo jak już zatrybi, że ja, to ja i że go przytulam i wszystko jest OK, to się uspokaja. Tylko że chwilę to trwa... OK, wracam do pracy :) Miłego dnia!
  7. Dzień dobry o poranku! Wracamy do rutyny, a więc również do porannych wizyt na forum :) Anted, masz całkowitą rację. Cały czas Tomkowi powtarzam, że nie powinien się w ten sposób wygłupiać, bo po pierwsze ani to dowcipne, ani nikogo nie bawi, a po drugie - małe dziecko nie zna pojęcia \"żartu\" (tym bardziej głupiego), za to bardzo szybko łapie słówka. Ale w jego rodzinie jest taki dziwny zwyczaj, że jak Kaspra kuzynki były małe, to uczyli je zamiast \"mama\", \"tata\", \"baba\", to mówić do innych \"Ty małpo\" i mieli starszną uciechę z tego powodu. Po prostu sami zachowują się, jak dzieci. Na szczęście dziewczynki z tego akurat wyrosły. Nie wyrosły z mówienia \"Spadaj\" i teraz jedna z nich mając 3 lata poszła do przedszkola. Ciekawa jestem, ile razy już tak do pani powiedziała... Tomka problem to chyba polega na kompleksach - on się zachowuje cały czas tak, jakby całemu światu chciał udowodnić, że jest lepszy, w tym wypadku ode mnie. Nauczy dziecko gadać \"spadaj matka\" tylko po to, żeby się przed kimś obcym pochwalić, że dziecko woli tatę od mamy. Zupełnie nie bierze pod uwagę, że po pierwsze - to jest \"biologicznie\" niemożliwe, a po drugie taki obcy jak jest mądry, to wcale tego nie pochwali... No ale jak tak teraz patrzę na Tomka, to to są braki w wychowaniu sięgające wieku Kaspra i z tym, to się już chyba nic nie da zrobić. Jedyne, co mogę zrobić, to starać się, żeby Tomka matka nie wychowywała za bardzo mojego dziecka, bo też taki będzie. To jest właśnie to, o czymś już kiedyś pisałam - że nie podoba mi się styl postępowania z dziećmi w teściowej rodzinie. W mojej rodzinie od początku uczy się szacunku do starszych, miłości do zwierząt (mądrej miłości! nie, żeby przygarnąć 15 psiaków, a potem nie mieć z nimi co zrobić), obowiązku nauki, porządku, punktualności... No takich kardynalnych cech, które powodują, że ludzie są \"do wytrzymania\", hehehe... U teściowej dzieci uczy się mówić \"ty małpo\", pokazywać język i \"fuck you\". Ja tego nawet nie podciagnę pod radość dzieciństwa, choćbym nie wiem, jak bardzo się starała... Tylko głupota dorosłych, nic poza tym. A potem są płacze w telewizji, że młodzież niewychowana, że nie ustępuje miejsca starszym w autobusie, że dokuczają zwierzętom... A kto ma ich tego nauczyć, skoro w domu nikt ich nie uczy? Bo ważniejsze jest, żeby było \"śmiesznie\" (celowo w cudzysłowiu, bo mnie to nie śmieszy, jak 2-latek pokaże matce \"fuck\'a\" na ulicy). Mam nadzieję, że mój wpływ na Kaspra będzie większy, niż Tomka i uda mi się jakoś zniwelować te głupie zachowania i po prostu wytłumaczyć dziecku, że tatuś żartował, a tak na serio, to nie wolno tak robić. Kasper jest pojętniejszy od Tomka, to może się uda, hehehe... Bo Tomkowi tłumaczę już od 8-miu miesięcy (tak, tak, Kasper był jeszcze oseskiem, kiedy mądry tatuś szeptał mu do ucha \"tauś cacy, mama be\"), a jakoś nie łapie... Tilli, a Tobie współczuję z jednej strony, ale z drugiej strony popatrz na ten problem inaczej - inni mają jeszcze gorzej, hehehe... Ja jak sobie sama nie zarobię, to nic nie kupię ani dziecku, ani sobie. Na szczęście dostałam w końcu tę obiecaną premię kwartalną i będę miała czym spłacić swoją kartę kredytową. Będę miała też na czynsz, prąd, gaz i inne media. Natomiast Tomek daje mi tylko swoją \"dolę\", trzy- lub czterokrotnie mniejszą od mojej pensji i w ogóle nie przejmuje się tym, że na coś nam nie starczy. No ale to moja wina - od początku go przyzwycaiłam do tego, że jestem niezależna finansowo i nie musi się o nic martwić. A teraz, jak mu mówię, że na coś tam nie starczy, to wzrusza jedynie ramionami... Wie, że ja i tak dam radę... No i rzeczywiście - nie mam innego wyjścia. Muszę dać radę :) OK, dziewczynki, zbieram się pomału. Miłego dnia Wam życzę. My zaraz się ubieramy i idziemy z wókiem do żłobka. Mamy przy okazji poranny spacerek :) Krótki, bo krótki, ale zawsze coś :)
  8. Sylwia, próbowałam ten zmoczony plaster przykleić, ale nie chciał się już trzymać, więc musiałam wziąć nowy. Nawet go suszarką suszyłam, ale nic z tego :( Jenny - właśnie, że antykoncepcyjny! Tyle tylko, że kupiłam więcej, więc mogłam od razu następny przylepić. Tylko teraz jednego mi będzie na koniec brakowało... Ale mam zapas 6-miesięczny, to się za pół roku będę martwić. W ogóle coś mnie tak jakby parzyło pod tym plastrem, nie wiem, czy to tak ma być... A do tego straaasznie rozbolała mnie głowa :( Ale może to przez wahania ciśnienia albo przez ograniczanie sterydów... Właśnie, bo lekarz pozwolił mi zejść z dawki 30 mg na 20 mg dziennie, tyle, że stopniowo (najpierw przez 5 dni 25 mg) i właśnie dziś po raz pierwszy wzięłam mniej. No i różnie może organizm zareagować... Na razie tylko bolała mnie głowa i znów wszystko mi z rąk leci, tak jak na początku. Przed chwilą wymieniałam worek w pojemniku na zużyte papmersy i ciachnęłam palcami o kant tak nieszczęścliwie, że 3 palce mam rozwalone na samych stawach. Niby uszkodzenie niewielkie, ale jak to się będzie goiło w takim miejscu, to już widzę oczami wyobraźni... Pewnie zajmie to długie tygodnie biorąc pod uwagę fakt, że co chwilę moczę ręce, bo coś zmywam, sprzątam itp. itd. Ale się dziś uśmiałam... Jednak faceci, to nie mają tego doświadczenia czy instynktu... Sama nie wiem, jak to nazwać. No bo słuchacie - nakarmiłam Kaspra, jak akurat Tomek wrócił z pracy. No i ja, jak zwykle, po ostatnim karmieniu położyłam małego do łóżeczka, a Tomek za chwilę go wyciągnął. No dobra, myślę sobie - nie widzieli się cały dzień, niech sobie trochę pobędą jeszcze razem. Ale Tomek do niego \"gugugu\" i \"hahaha\", i \"brrr\" i \"wrrr\"... Mówię mu - Tomek, jak go rozbawisz, to Ci potem nie zaśnie. Na co słyszę po cichutku jak Tomek Kasprowi do ucha mówi \"spadaj matka\". No to dobra. To spadłam. Położyli się razem do łóżka, wzięli smoczek. I dalej \"gugugu\" i \"hahaha\"... No ale ja spadłam i się nie wtrącam - w końcu jak taki mądry ojciec, to niech sobie radzi. No i słyszę po chwili, że Kasper coraz bardziej marudzi, a tatuś coś się nie odzywa... Idę do pokoju, patrzę i co widzę? Tatuś śpi w najlepsze, a dziecko nie może zasnąć... Dobrze, że większy nie jest, bo by mi przyszedł do kuchni powiedzieć \"Mamo, tata już zasnął\", hehehe... No i dopiero jak wzięłam Kasperka do jego łóżeczka, otuliłam kołderką i dałam misia do przytulenia, biedne dziecko wreszcie zasnęło. A był mi taki wdzięczny, jak go niosłam do tego łóżeczka, normalnie w oczach było widać. Szkoda, że tatuś nie widział, bo myśli, że dziecku dobrze zrobił, hehehe... Lula, ja wyszłam z wysypką. Kąpałam go też normalnie, jak miał wysypkę. Nie wychodziłam tylko, dopóki gorączkę miał. OK, idę spać, bo zmączona jestem. Spokojnej nocki Wam życzę!
  9. Cześć, Sylwia! My, to zawsze prawie jednocześnie :)
  10. Cześć, Dziewczynki! Dziś znów pospaliśmy :) I dobrze, bo to ostatni dzień wolności... Od jutra żłobek, praca i cały ten kierat... Jenny, fajnie się masz z tym Twoim Robciem, hehehe... Co się za nim nabiegasz, to Twoje. Po Kasprze już teraz widać, że zupełnie inny charakter - spokojniejszy na szczęście :) Choć wczoraj, jak byliśy na kawie u mojej mamy i trzymałam go na kolanach, to sięgał po wszystko, co stało na stole, a na koniec pociągnął za obrus. No ale wszystko pod kontrolą, bo mamusia była blisko ;) A że się jeszcze sam nie przemieszcza, to mamy łatwiej jednak. Właśnie, na podłodze za bardzo wieje, żeby go położyć, więc ostatnio albo siedzi w leżaczku, albo ma matę na wersalce położoną, ale widzę, ża mu tam za miękko. Chyba go cieplej ubiorę i na kołdrze na podłodze położę, bo się w życiu nie nauczy raczkować, hehehe... Dziś idę do gastrologa na 12.30. Trzymajcie za mnie kciuki, Dziewczyny! A wczoraj przykliełam sobie pierwszy plaster z Evry. Przykleiłam i zapomniałam o nim. I wieczorem nabrałam ochoty na aromatyczną kąpiel. I tak sobie leżę w tej wodzie z lawendowym olejkiem i patrzę - a tu mój plaster z hormonami sobie w niej pływa... Tak się wściekłam, że pała mała! Toż to kupa forsy! Próbowałam suszyć suszarką, ale nic z tego - już się odklejał. Musiałam wziąć nowy :( Dobrze, że mam zapas na pół roku od razu, ale szkoda, że to takie do dupy... No właśnie, o ile pierwszy nakleiłam sobie na tyłku, to teraz już na ramieniu. Przynajmniej jak będę miała ochotę posiedzieć sobie w wannie, to tak nie namoknie. A ja się zawsze dziwiłam, czemu dziewczyny sobie tych plastrów w dyskretniejszych miejscach nie przyklejają, bo jak się je ma na ramieniu, to tak, jakby się chciało nim pochwalić... teraz już wiem, że nie o reklamę tu chodzi, hehehe... Wiecie co, powiecie mi teraz, że to jest pracoholizm, ale właśnie napisałam na GG do koleżanki z innego salonu, że ma przefaksować coś do Warszawy, bo mi się przypomniało, hehehe... A jestem a urlopie i siedzę w domu, i nie powinnam w ogóle o tym myśleć... Ale, ale - przy okazji, to zaraz sobie wejdę na konto i sprawdzę, czy wypłata już doszła :) Jak tak, to kupię Kasprowi krzesełko do karmienia :) On już coraz ładniej siedzi, więc myślę, że już niedługo sam będzie jadł :) Dostanie miseczkę, łyżeczkę i heja :) I duuuuuży ślinaik, hehehe... OK, to spadam. A, Lula, cieszę się, że to tylko trzydniówka, bo to w sumie nic groźnego i szybko mija. Trzymam kciuki za Zuzkę, żeby już zdrowa była :D Miłego dnia!
  11. Hejka! My dziś pospaliśmy do 9-tej znowu :) Bo wczoraj byliśy u moich rodziców i czekaliśmy na rodzinkę z Niemiec, a ci przyjechali dopiero koło 20-tej, więc posiedzieliśy do 21-szej. Jak wróciliśmy i położyłam Kaspra spać, to zasnął tak o 21.30, a o 23-ciej obudził się z płaczem i dopiero butla mleka załatwiła sprawę, bo ani tulanie, ani śpiewanie, ani nawet zmiana pieluchy nie pomogły. Głodny był po prostu i \"rozregulowany\". Za to dziś pospaliśmy sobie oboje :) Nawet pobudka na poranne jedzonko była o 7-mej, a nie o 5-tej, jak zwykle :) Lula, Kasper miał trzydniówkę. Najpierw miał malutkie, czerwone krostki, ale one szybko się zlały w plamy właśnie. Mogłaś przeoczyć etap krostek? Bo jeśli dostała ich w dzień, jak się nie rozbiera, tylko zmienia pielcuhę, to właściwie mogłabyś nie zauważyć... W każdym razie po pojawieniu się wysypki gorączka spad, jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki, więc trzymam kciuki, oby tak się właśnie stało. I duuuużo zdrówka życzę z okazji \"9-miesięcznicy\" :) Jenny, no nieźle się Twoja mama urządziła. Moja babcia miała takie mieszkanie, gdzie wszystko wszystko było takie ładne i stare, i się wydawało takie tajemnicze... Ale to rzeczywiście nie miejsce na urządzanie \"kinder bali\", hehehe... Ja się też zaczynam zastanawiać nad roczkiem, ale jeszcze nie wiem, co zrobimy. Niby moi rodzice mają duże mieszkanie, w którym można by imprezkę zrobić, ale u nas najbliższej rodziny jest 30 osób! Więc nawet u nich ciemno to widzę... Chyba trzeba będzie znów salę wynająć i ze 3000,- zł \"poświęcić\"... Ale następna taka impreza, to dopiero komunia, a potem 18-tka! Hehehe... OK, lecę się ubrać, bo wsytd przyznać, ale jeszcze w nocnej koszuli siedzę :) A dziś mamy parę spraw do pozałatwiania i musimy się zaraz zbierać. M. in. idę do apteki po plastry anty. Kurcze, zastrzyk przestał działać i od razu @ dostałam! Od wczoraj mam takie delikatne, różowe plamienie (po tym zastrzyku, to dużo tego nie będzie, bo on powoduje, że nie rośnie ta błona w macicy). A ja już zapomniałam, jak to jest, hehehe... Trzeba się będzie spowrotem przyzwyczaić :( To powodzenia, dziewczyny i miłego dnia!
  12. A, zapomniałabym - Kasper dziś kończy 8 miesięcy :D I jakby właśnie na to czekał, to usiadł mi dziś przy piciu kaszki z butli i już się nie chciał położyć. I w leżaczku też zaczął siadać :) Zaraz mu poszukam krzesełka do karmienia w końcu na allegro, bo już kiedyś tam się przymierzałam, ale w końcu nie kupiłam, no a teraz, to już trzeba po prostu :D W dodatku zrobił pierwszy "krok" raczkując. Proszę, proszę, ósmy miesiąc i wszystko na raz, hehehe... Pa!
  13. Hejka! Dziś ładna, słoneczna niedziela. Właśnie \"zapakowałam\" Kaspra do łóżeczka i staram się, żeby zasnął samodzielnie, ale coś tam marudzi i od czasu do czasu krzyka, więc raz na jakiś czas podchodzę, wkładam mu smoka do buzi, pogłaszczę po głowie, \"pociciam\" i wracam do kuchni. Rozpieszczony przez te babcie przeokrutnie, hehehe... Śmieszy mnie, jak się bardzo broni przed zaśnięciem, taką minę robi wystraszoną \"O, matko, żeby tylko nie zasnąć. żeby tylko nie zasnąć\", a już nic na oczy nie widzi :) Poszłam mu pośpiewać. Wystarczyło 3 x \"Na Wojtusia z popielnika\", hehehe... U nas zdecydowane ocieplenie klimatu. Wczoraj wieczorem wypiłam sama pół butelki wina i załapawszy lekką fazę położyłam się spać. A dziś rano zapowiedziałam Tomkowi, że zamieniamy się rolami - tym razem to on bierze dziecko do kuchni i robi śniadanie, i to po cichu, żeby mamusia mogła pospać. I rzeczywiście tak zrobił! Niestety, do pozmywania naczyń i zrobienia obiadu już nie udało mi się go namówić, choć proponowałam, że ja zajmę jego miejsce i pooglądam dupy na komputerze, żeby wszystko było tak, jak zawsze, tylko nasze osoby zamienione, hehehe... Poszedł teraz do siostry, a ja szykuję obiad. Idzie potem na mecz (jego wujek niedawno objął trenowanie naszej miejscowej drużyny i od tamtej pory Tomek co niedzielę dostaje bilety do loży, z których korzysta skwapliwie), a ja pojadę do moich rodziców, bo przyjechała moja siostra z Niemiec z rodzinką :) Trochę tam na pewno posiedzę. A jutro i pojutrze wzięłamw olne z pracy, żeby właśnie z rodzinką trochę posiedzieć :) OK, to idę szykować ten obiadek pomału :) Miłego niedzielnego popołudnia!
  14. Cześć, Dziewczynki! Myślałam, że przy sobocie dłużej pośpimy, ale Kasper obudził się o 6.10 na karmienie i potem już dał mi tylko godzinkę tradycyjnie. I tak fajnie, że on tę godzinkę w łóżeczku sam poleży, a dopiero potem zaczyna wołać... Tak więc wstaliśmy. Zresztą i tak zaczynał mnie żołądek ściskać z głodu - jednak co przyzwyczajenie, to przyzwyczajenie, a ja śniadania jem koło 6-tej :) Wczoraj nie zdążyłam napisać, że byłam u lekarki po recepty i gadałyśmy chyba z pół godziny. Pochwaliła mnie, że dbam o siebie, że przychodzę do niej regularnie, że widać, że się dobrze odżywaiam, bo nie przytyłam 20 kg, jak inni na sterydach... Mówiła, że mam się pilnować z jedzeniem, bo taką otyłość po sterydach ciężko zrzucić, a przeważnie od razu za tym \"leci\" cukrzyca, bo i z powodu nadwagi, i z powodu hormonów rozregulowanych po Encortonie. Do tego ostrzegła, że nie wolno mi nic dźwigać (nawet Kaspra, heheheh), bo mam wypłukany wapń z organizmu i z kości i bardzo łatwo o złamanie teraz. Od razu pomyślałam, że nie może być tak źle, skoro po takim kopniaku od Tomka moja piszczel wytrzymała... Kaspra oczywiście muszę od czasu do czasu podnieść przenieść itd., no bo jak inaczej - sam nie pójdzie... Teraz siedzi koło mnie w leżaczku i bawi się grzecznie zabaweczkami z pałąka :) Oczka trze, widać, że jeszcze by pospał, ale nie - on się nie da, hehehe... Przecież szkoda życia na sen... Ale wracając do lekarki - poleciła mi poradnię psychologiczną, gdzie uczą się odstresowywać. Moja pierwsza myśl była taka, że najpierw musiałabym się odciąć od stresorów, no ale zobaczymy. Nie wiedziała tylko, jak tam z kolejkami i muszę tam zadzwonić i zapytać. Co prawda jest to w sąsiednim mieście, ale w sumie niedaleko i dobrze znam tamte okolice, bo moja babcia śp. mieszkała niedaleko. Zobaczymy. Dziś mamy \"rodzinną sobotę\", tzn. Tomek będzie miał swojego syna - Mateusza. Ciekawe, czy znów się położy z pilotem od tv, a mi Mateusza przyśle do kuchni, żebym się zajmowała oboma chłopakami... Ech... Wiecie co, jak tak pomyślę, to faceci są beznadziejni. Najpierw w sądzie ponad dwa lata walczył, że niby kontakt z dzieckiem itp. itd., a jak już go ma, to nie wie za bardzo, co z nim zrobić. Albo z nim idzie do swojej mamy, gdzie ona się nim zajmuje, a Tomek siedzi na kompie i na Fotce dupy z braćmi ogląda, albo jak już jest z nim u nas w domu, to se włączy mecz w tv i ogląda, a dziecku da klocki i on z tymi klockami i tak przychodzi co 15 sekund do mnie, żeby się pochwalić, co zbudował albo żeby mu coś pokazać. I efekt jest taki, że ja, zamiast coś zrobić w domu, jak już mam wolne od pracy, co się z Tomka dzieckiem klockami bawię. W dodatku nie mam bladego pojęcia, co Mateuszowi na obiad zrobić, bo on nic nie je z wyjątkiem kurczaka. Trudno. Najwyżej dostanie kurczaka. Kurcze, musimy pojechać dziś po zakupy, bo w tygodniu nie było kiedy zrobić i dziś już lodówka świeci pustakmi. Kasper też nie ma ani mleka, ani obiadków, deserek chyba jeden tylko... Aaaaa właśnie. A\'propos teściowych! Przywlókł ostatnio Tomek od swojej siostry dwa deserki \"po 9-tym miesiącu\", bo jej córa nie chciała tego jeść. Oczywiście od razu chciał mu dać to, ale mówię mu, że po co? Przecież termin przydtaności jest do 2010, więc spokojnie możemy ten miesiąc poczekać. I upchnęłam oba całkiem z tyłu w szafce, żeby się nie pomieszało i nie pomyliło. Teściowa była tylko raz przy Kasprze w tym tygodniu, w czwartek, bo moja mama się pochorowała i nie chciałam, żeby się od niej zaraził. No nieważne, w każdym razie zgadnijcie - KTÓRY DESEREK TEŚCIOWA DAŁA KASPERKOWI?!?!?! :/ No przecież nie można było pójść na łatwiznę i dać pierwszego z brzegu, ustawionego z przodu, przygotowanego do podania... A poza tym skoro tamten tak głęboko upchnęłam w szafce to na pewno po to, żeby ona go musiała na kolanach stamtąd wyciągnąć... No ręce opadają... Na szczęście Kasperkowi nie zaszkodziło, ale pomyślcie tylko, co by było, gdyby był alergikiem? Musiałabym powyrzucać z domu wszystkie alergizujące go produkty, bo inaczej niechybnie pierwsze, co by dostał od niej to to, na co jest uczulony... Ja nie wiem, co to za charaktery takie dziwne w tej rodzinie są, że trzeba wszystko na odwrót i na parzekór, bo inaczej świat się zawali... OK, idę się szykować. A znów mi się w głowie kręci, cholerka... Ale co tam - zaraz pewnie przejdzie... Miłego dnia!
  15. Hejka! Małpeczka, fajnie, że zajrzałaś :) Szkoda tego Kacperka. Oby wszystko było dobrze... Trzymam kciuki :) Tilli, ja strasznie wszystko przeżywam, a że ostatnio nie mam jak się na ploty do psiapsiółek wybrać, to wywnętrzam się na forum :) Ale to chyba fajnie, że czujesz, jakbyśmy się długo znały, nie? ;) Ewcia, mój Kasper nawet na biszkopta patrzy wilkiem. On taki dziecianty na razie, że najchętniej to tylko by z butli pił :) Ale obiadki dostaje, tyle że słoiczkowe, po 6-tym miesiącu. A\'propos - dziewcyzny, też zuwazyłyście, że im starsze dziecko, tym mniejszy wybór w tych słoiczkach? Np. po 7-mym miesiącu nie widziałam wcale... Albo po 6-tym, albo potem coś tam po 8-mym, ale w sumie to niewiele. Muszę się przyjrzeć bliżej tym półkom w marketach, bo z gotowaniem zdecydowanie nie dam rady :( Zwłaszcza teraz, jak po każdym dniu pracy czuję się, jak zdjęta z krzyża... Ale, ale! Dziś w końcu dostałam obiecaną premię kwartalną! Hurrra! W końcu spłacę kartę, a jak dostanę do tego jeszcze tyle wypłaty, ile liczę, że powinnam dostać, to może jeszcze nawet cosik zostanie... Tylko ciiii... Ani słowa Tomkowi... Moje dziecko znów coś fajnego od mamusi dostanie w tajemnicy przed tatusiem, hehehe... Wiecie co, chyba nie dokończę dziś tego pisanai, bo ledwo na oczy widzę. Wypiłam szklankę piwa przed chwilą i tak mnie na spanie wzięło teraz... Szybciutko biegnę do łóżka. Mam nadzieję, że mnie Tomek nie obudzi, jak wróci (poszedł do kumpla ponoć tylko na piwo, ale to się okaże, jak wróci). Dobranoc, Dziewcynki! Zajrzę jutro z rana :)
×