Blondi20015
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Blondi20015
-
Byłam u gastrologa na kontroli i muszę się Wam poskarżyć - kazał mi dalej brać sterydy! Ograniczył mi jedynie dawkę o 30%, ale to nie rozwiązuje mojego problemu - nadal nie mogę zrobić permanentnego! Dopiero jakieś 5-6 miesięce po odstawieniu sterydów, a ja już zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek pozwolą mi je odstawić... W dodatku mam za przeproszeniem ryj, jak chomik - to tzw. "twarz posterydowa", ewent. "opuchlizna sterydowa" - puchnie dolna część twarzy :( Sorki, że tak trochę nie na temat, ale musiałam się wyżalić :)
-
Hejka! Mieliśmy dziś bardzo intensywny dzień z Kasprem. Rano do żłobka na 6.30 (Kasper był dziś pierwszy), a ja na 7-mą do pracy. Na 12-tą jechałam na szkolenie do Katowic, służbowym autem, które miało trwać do 15-tej, ale ja uciekłam gdzieś tak o 14.45, no bo do 16-tej musiałam Kaspra odebrać. Oczywiście przez te piekielne korki ledwo co zdążyłam... Ale się udało. Byłam o 15.55. No i Kasper był ostatni... Biedactwo wyrobiło dziś \"pełny etat\" w żłobku, hehehe... Potem jeszcze musiałam pojechać z nim do firmy zamienić auta, więc jak dotarliśmy do domu, to już musiałam go karmić. Potem na szybko zrobiłam jako-taki obiad (rybę, frytki i sałatkę ze słoika) i zanim zjadłam była 19-ta, a że Kasper dziś wstał o 5-tej, to był już marudny, więc od razu wzięłam go do kąpieli. Po kąpieli butla i spanko, a ja poleżałam chwilkę i... odechciało mi się spać. Chyba za duże tempo dziś miałam i jeszcze nie wyhamowałam... Oczywiście w międzyczasie małe ścięcie z moim (to już tradycyjnie, można by rzec - pomału zaczynam się przyzwyczajać), który sobie dziś załatwił wcześniejsze wyjście z pracy, bo... pojechał na grzyby! To nic, że ja z Katowic jechałam momentami 180 km/h, żeby zdążyć po dziecko - niektórzy, to mają luza, co nie? No ale za dużo nie mogę obgadywać, bo teraz mnie kontroluje i znowu będzie, że coś nie tak piszę, jak trzeba... Oczywiście nie muszę dodawać, że generalnie, to Wy wszystkie (wraz ze mną oczywiście, a właściwie, to ze mną na czele) jesteście głupie, a tylko on jest mądry... No ale to przecież samo przez się rozumie, że inaczej być nie może... Aha, i mam się zacząć zachowywać, jak prawdziwa kobieta. No chyba jednak by nie chciał, hehehe... To też już mu powiedziałam, więc i napisać chyba mogę, co Tomusiu mój kochany? Czuję się, jak u Orwella troszeczkę... Ale nic to. I i to przeżyjemy, prawda? ;) Kurcze, wypiłam sobie lampkę wina i trochę mi szumi. O czym to ja chciałam... Aha! Wzięłam dziś Kaspra do nosidełka i poszłam z nim niedaleko, do osiedlowego sklepiku. No i ten mój kochany brzdąc \"idąc\" ze mną uśmiechał się do wszystkich przechodniów! A jaki był dumny, że sam idzie (noszę go przodem do \"kierunku jazdy\", więc chyba tak sobie myśli). No i oczywiście wszyscy znów \"O, jaki ładny dzidziuś\" :) Ale mnie duma rozpierała! Nawet takie małe dziewczynki, co były na podwórku, zwróciły na niego uwagę. No chyba mi jakiś narcyz wyrośnie, hehehe :D OK, idę jeszcze trochę poczytać (od ciąży dosłownie \"połykam\" książki, tak jak w dzieciństwie, bo bardzo zawsze lubiłam czytać i jakoś tak teraz znajduję nawet na to czas :) ), a potem chyba spać... W końcu jutro znów pobudka o 5-tej... Spokojnej nocy Wam życzę :)
-
A ja odnoszę wrażenie, że od dłuzszego czasu Tomkowi o nic innego nie chodzi, tylko żeby mi dokuczyć. Normalnie, jakby się uparł i szuka zaczepki coraz to nowej. Dał mi swoje spodnie z pracy do zszycia. Wzięłam je wczoraj, patrzę - dziura w kroku. Nawlekł mi igłę (ja po tych sterydach całkiem ślepa jestem i do tego mam nieskoordynowane ruchy, więc dla mnie to mission imposible) i zszyłam. Potem jeszcze szyłam swoje, bo też miałam małą dziurkę. No i jadę dziś rano najpierw do żłobka z małym, potem do pracy, spieszę się jak zwykle rano, dojeżdżam do firmy i mam 5 nieodebranych telefonów od niego. Myślałam, że coś się stało, że może ze żłobka zadzwonili, że coś z dzieckiem nie tak... Oddzwaniam i co słysze? \"Czemu mi nie zaszyłaś dziury\". Jak to nie zaszyłam, przeciez szyłam? Okazało się, że musiał mieć widzocznie dwie dziury, a ja tej drugiej po prostu nie zauważyłam. No i juz pretensje. \"Tak mnie słuchasz, napisz znów na forum\"... itp. pewnie, że napiszę. Bo jestem zła. Przed kim mam się wygadać? Do koleżanek nie mam czasu chodzić, a poza tym nawet jak chodziłam, to jak wracałam, to pierwsze pytanie było \"Co, znowu mnie obgadywałaś?\" Ma psychozę na tym punkcie. Najlepiej, żebym w ogóle milczała i się nie odzywała. Żebym nie miała własnego zdania. Żebym siedziała cicho i cierpiała w milczeniu... Ale ja nie jestem tego typu kobietą. Nie należę do typu kobiet maltretowanych, które są ciemiężone psychicznie i fizycznie przez swoich facetów i nikomu się do tego nie przyznają ze strachu przed swoim facetem. Trudno. Taka jestem. Mam tylko nadzieję, że to wszystko minie i kiedyś znów będzie normalnie. Jak sobie przypomnę początki naszego związku... Tak się cieszyłam wracając do domu, jak widziałam, że się światło w oknach świeci, że ktoś na mnie czeka... A teraz, żeby nie Kasper, to by mi się w ogóle do domu wracac nie chiało. Ale na szczęście wiem, że jest to moje słoneczko, które czeka na mamusię i nigdy o nic nie ma pretensji... Przynajmniej na razie, hehehe...
-
Anted, fajne to krzesełko :) Chyba kupię takie samo :) Tylko - zgodnie z moją teorią - używane. Widziałam gdzieś na licytacji. A jak się nie uda, to nowe.
-
Cześć, Dziewczyny! Melduję się o poranku. Pisać dużo nie będę, bo jakoś mi się odechciało. Wszystkiego mi się odechciało. Tomek wczoraj miał wolne. Siedział na forum i czytał i oczywiście wsiadł na mnie, że obrażam jego i jego rodzinę, obrażam jego matkę i w ogóle jestem \"be\". Jak ja mogę takie rzeczy o nim wypisywać itp. itd. Ano mogę, mogę, niestety. Wolałabym pisać inne rzeczy - że mam kochającego faceta, który mnie wspiera w życiu i dla którego nasza mała rodzinka jest najważniejsza... Że chodzimy sobie na rodzinne spacerki... Że byliśmy razem na wakacjach... Albo chociaż na weekendzie... No ale to byłaby fikcja czysto literacka, niestety. Więc nie pozostaje mi nic innego, tylko napisać prawdę, np. że powiedział małemu na ucho \"spadaj matka\". I o to ta afera... Żyć się nie chce. A on oczywiście obrażony w cały świat i to znów JA jestem ta zła. Ja już nie mam siły. Nie sklei się pękniętego dzbanu. Nie będę walczyć z wiatrakami. Zamiast się zająć czymś konkretnym, to siedzi i myśli, co by tu na mnie znaleźć i z czego by tu aferę zrobić. Mam tego dość. Idę do pracy. Mam dziś intensywny dzień. Jadę dziś na szkolenie na 12-tą do PZU do Katowic. Muszę odebrać Kaspra ze żłobka najpóźniej o 16-tej, więc może być ciężko z czasem... No ale muszę zdążyć. Trudno. Najwyżej wyjdę wcześniej ze szkolenia. Miłego dnia!
-
Cześc, Gosiaczek! Nie sądzę, zeby to robił ze złośliwości. Raczej z bezmyślności... Zresztą podobnie, jak pół jego rodzinki... Po prostu - mają inne priorytety, jak ja to mówię :) A Kasper też wygina się tylko czasami i też taki aniołek :) Dziś np. w nocy zaczął już koło 4-tej się kręcić, ale mamusia mu powiedziała, że jeszcze jest noc i za wcześnie na butlę (nawet nie wstałam, tylko z łóżka do niego gadałam), i że ma jeszcze spać, i po chwili rzeczywiście zasnął. Obudził się ponownie o 5.45, no ale to już wstawaliśmy, bo dziś co prawda do pracy miałam na 10-tą, ale jutro i pojutrze idę na 7-mą, więc będziemy wstawać i tak po 5-tej, to żeby takiej dużej różnicy w planie dnia nie miał :) W nocy mi się za to znów obudził przed północą z głośnym płaczem i przez jakieś 15 min. nie mogłam go uspokoić. To się zdarza ostatnio coraz częściej, z tydzień temu też tak miał. Nie mam pojęcia, co mu jest, ale chyba jakieś koszmary go męczą, bo jak już zatrybi, że ja, to ja i że go przytulam i wszystko jest OK, to się uspokaja. Tylko że chwilę to trwa... OK, wracam do pracy :) Miłego dnia!
-
Dzień dobry o poranku! Wracamy do rutyny, a więc również do porannych wizyt na forum :) Anted, masz całkowitą rację. Cały czas Tomkowi powtarzam, że nie powinien się w ten sposób wygłupiać, bo po pierwsze ani to dowcipne, ani nikogo nie bawi, a po drugie - małe dziecko nie zna pojęcia \"żartu\" (tym bardziej głupiego), za to bardzo szybko łapie słówka. Ale w jego rodzinie jest taki dziwny zwyczaj, że jak Kaspra kuzynki były małe, to uczyli je zamiast \"mama\", \"tata\", \"baba\", to mówić do innych \"Ty małpo\" i mieli starszną uciechę z tego powodu. Po prostu sami zachowują się, jak dzieci. Na szczęście dziewczynki z tego akurat wyrosły. Nie wyrosły z mówienia \"Spadaj\" i teraz jedna z nich mając 3 lata poszła do przedszkola. Ciekawa jestem, ile razy już tak do pani powiedziała... Tomka problem to chyba polega na kompleksach - on się zachowuje cały czas tak, jakby całemu światu chciał udowodnić, że jest lepszy, w tym wypadku ode mnie. Nauczy dziecko gadać \"spadaj matka\" tylko po to, żeby się przed kimś obcym pochwalić, że dziecko woli tatę od mamy. Zupełnie nie bierze pod uwagę, że po pierwsze - to jest \"biologicznie\" niemożliwe, a po drugie taki obcy jak jest mądry, to wcale tego nie pochwali... No ale jak tak teraz patrzę na Tomka, to to są braki w wychowaniu sięgające wieku Kaspra i z tym, to się już chyba nic nie da zrobić. Jedyne, co mogę zrobić, to starać się, żeby Tomka matka nie wychowywała za bardzo mojego dziecka, bo też taki będzie. To jest właśnie to, o czymś już kiedyś pisałam - że nie podoba mi się styl postępowania z dziećmi w teściowej rodzinie. W mojej rodzinie od początku uczy się szacunku do starszych, miłości do zwierząt (mądrej miłości! nie, żeby przygarnąć 15 psiaków, a potem nie mieć z nimi co zrobić), obowiązku nauki, porządku, punktualności... No takich kardynalnych cech, które powodują, że ludzie są \"do wytrzymania\", hehehe... U teściowej dzieci uczy się mówić \"ty małpo\", pokazywać język i \"fuck you\". Ja tego nawet nie podciagnę pod radość dzieciństwa, choćbym nie wiem, jak bardzo się starała... Tylko głupota dorosłych, nic poza tym. A potem są płacze w telewizji, że młodzież niewychowana, że nie ustępuje miejsca starszym w autobusie, że dokuczają zwierzętom... A kto ma ich tego nauczyć, skoro w domu nikt ich nie uczy? Bo ważniejsze jest, żeby było \"śmiesznie\" (celowo w cudzysłowiu, bo mnie to nie śmieszy, jak 2-latek pokaże matce \"fuck\'a\" na ulicy). Mam nadzieję, że mój wpływ na Kaspra będzie większy, niż Tomka i uda mi się jakoś zniwelować te głupie zachowania i po prostu wytłumaczyć dziecku, że tatuś żartował, a tak na serio, to nie wolno tak robić. Kasper jest pojętniejszy od Tomka, to może się uda, hehehe... Bo Tomkowi tłumaczę już od 8-miu miesięcy (tak, tak, Kasper był jeszcze oseskiem, kiedy mądry tatuś szeptał mu do ucha \"tauś cacy, mama be\"), a jakoś nie łapie... Tilli, a Tobie współczuję z jednej strony, ale z drugiej strony popatrz na ten problem inaczej - inni mają jeszcze gorzej, hehehe... Ja jak sobie sama nie zarobię, to nic nie kupię ani dziecku, ani sobie. Na szczęście dostałam w końcu tę obiecaną premię kwartalną i będę miała czym spłacić swoją kartę kredytową. Będę miała też na czynsz, prąd, gaz i inne media. Natomiast Tomek daje mi tylko swoją \"dolę\", trzy- lub czterokrotnie mniejszą od mojej pensji i w ogóle nie przejmuje się tym, że na coś nam nie starczy. No ale to moja wina - od początku go przyzwycaiłam do tego, że jestem niezależna finansowo i nie musi się o nic martwić. A teraz, jak mu mówię, że na coś tam nie starczy, to wzrusza jedynie ramionami... Wie, że ja i tak dam radę... No i rzeczywiście - nie mam innego wyjścia. Muszę dać radę :) OK, dziewczynki, zbieram się pomału. Miłego dnia Wam życzę. My zaraz się ubieramy i idziemy z wókiem do żłobka. Mamy przy okazji poranny spacerek :) Krótki, bo krótki, ale zawsze coś :)
-
Sylwia, próbowałam ten zmoczony plaster przykleić, ale nie chciał się już trzymać, więc musiałam wziąć nowy. Nawet go suszarką suszyłam, ale nic z tego :( Jenny - właśnie, że antykoncepcyjny! Tyle tylko, że kupiłam więcej, więc mogłam od razu następny przylepić. Tylko teraz jednego mi będzie na koniec brakowało... Ale mam zapas 6-miesięczny, to się za pół roku będę martwić. W ogóle coś mnie tak jakby parzyło pod tym plastrem, nie wiem, czy to tak ma być... A do tego straaasznie rozbolała mnie głowa :( Ale może to przez wahania ciśnienia albo przez ograniczanie sterydów... Właśnie, bo lekarz pozwolił mi zejść z dawki 30 mg na 20 mg dziennie, tyle, że stopniowo (najpierw przez 5 dni 25 mg) i właśnie dziś po raz pierwszy wzięłam mniej. No i różnie może organizm zareagować... Na razie tylko bolała mnie głowa i znów wszystko mi z rąk leci, tak jak na początku. Przed chwilą wymieniałam worek w pojemniku na zużyte papmersy i ciachnęłam palcami o kant tak nieszczęścliwie, że 3 palce mam rozwalone na samych stawach. Niby uszkodzenie niewielkie, ale jak to się będzie goiło w takim miejscu, to już widzę oczami wyobraźni... Pewnie zajmie to długie tygodnie biorąc pod uwagę fakt, że co chwilę moczę ręce, bo coś zmywam, sprzątam itp. itd. Ale się dziś uśmiałam... Jednak faceci, to nie mają tego doświadczenia czy instynktu... Sama nie wiem, jak to nazwać. No bo słuchacie - nakarmiłam Kaspra, jak akurat Tomek wrócił z pracy. No i ja, jak zwykle, po ostatnim karmieniu położyłam małego do łóżeczka, a Tomek za chwilę go wyciągnął. No dobra, myślę sobie - nie widzieli się cały dzień, niech sobie trochę pobędą jeszcze razem. Ale Tomek do niego \"gugugu\" i \"hahaha\", i \"brrr\" i \"wrrr\"... Mówię mu - Tomek, jak go rozbawisz, to Ci potem nie zaśnie. Na co słyszę po cichutku jak Tomek Kasprowi do ucha mówi \"spadaj matka\". No to dobra. To spadłam. Położyli się razem do łóżka, wzięli smoczek. I dalej \"gugugu\" i \"hahaha\"... No ale ja spadłam i się nie wtrącam - w końcu jak taki mądry ojciec, to niech sobie radzi. No i słyszę po chwili, że Kasper coraz bardziej marudzi, a tatuś coś się nie odzywa... Idę do pokoju, patrzę i co widzę? Tatuś śpi w najlepsze, a dziecko nie może zasnąć... Dobrze, że większy nie jest, bo by mi przyszedł do kuchni powiedzieć \"Mamo, tata już zasnął\", hehehe... No i dopiero jak wzięłam Kasperka do jego łóżeczka, otuliłam kołderką i dałam misia do przytulenia, biedne dziecko wreszcie zasnęło. A był mi taki wdzięczny, jak go niosłam do tego łóżeczka, normalnie w oczach było widać. Szkoda, że tatuś nie widział, bo myśli, że dziecku dobrze zrobił, hehehe... Lula, ja wyszłam z wysypką. Kąpałam go też normalnie, jak miał wysypkę. Nie wychodziłam tylko, dopóki gorączkę miał. OK, idę spać, bo zmączona jestem. Spokojnej nocki Wam życzę!
-
Cześć, Sylwia! My, to zawsze prawie jednocześnie :)
-
Cześć, Dziewczynki! Dziś znów pospaliśmy :) I dobrze, bo to ostatni dzień wolności... Od jutra żłobek, praca i cały ten kierat... Jenny, fajnie się masz z tym Twoim Robciem, hehehe... Co się za nim nabiegasz, to Twoje. Po Kasprze już teraz widać, że zupełnie inny charakter - spokojniejszy na szczęście :) Choć wczoraj, jak byliśy na kawie u mojej mamy i trzymałam go na kolanach, to sięgał po wszystko, co stało na stole, a na koniec pociągnął za obrus. No ale wszystko pod kontrolą, bo mamusia była blisko ;) A że się jeszcze sam nie przemieszcza, to mamy łatwiej jednak. Właśnie, na podłodze za bardzo wieje, żeby go położyć, więc ostatnio albo siedzi w leżaczku, albo ma matę na wersalce położoną, ale widzę, ża mu tam za miękko. Chyba go cieplej ubiorę i na kołdrze na podłodze położę, bo się w życiu nie nauczy raczkować, hehehe... Dziś idę do gastrologa na 12.30. Trzymajcie za mnie kciuki, Dziewczyny! A wczoraj przykliełam sobie pierwszy plaster z Evry. Przykleiłam i zapomniałam o nim. I wieczorem nabrałam ochoty na aromatyczną kąpiel. I tak sobie leżę w tej wodzie z lawendowym olejkiem i patrzę - a tu mój plaster z hormonami sobie w niej pływa... Tak się wściekłam, że pała mała! Toż to kupa forsy! Próbowałam suszyć suszarką, ale nic z tego - już się odklejał. Musiałam wziąć nowy :( Dobrze, że mam zapas na pół roku od razu, ale szkoda, że to takie do dupy... No właśnie, o ile pierwszy nakleiłam sobie na tyłku, to teraz już na ramieniu. Przynajmniej jak będę miała ochotę posiedzieć sobie w wannie, to tak nie namoknie. A ja się zawsze dziwiłam, czemu dziewczyny sobie tych plastrów w dyskretniejszych miejscach nie przyklejają, bo jak się je ma na ramieniu, to tak, jakby się chciało nim pochwalić... teraz już wiem, że nie o reklamę tu chodzi, hehehe... Wiecie co, powiecie mi teraz, że to jest pracoholizm, ale właśnie napisałam na GG do koleżanki z innego salonu, że ma przefaksować coś do Warszawy, bo mi się przypomniało, hehehe... A jestem a urlopie i siedzę w domu, i nie powinnam w ogóle o tym myśleć... Ale, ale - przy okazji, to zaraz sobie wejdę na konto i sprawdzę, czy wypłata już doszła :) Jak tak, to kupię Kasprowi krzesełko do karmienia :) On już coraz ładniej siedzi, więc myślę, że już niedługo sam będzie jadł :) Dostanie miseczkę, łyżeczkę i heja :) I duuuuuży ślinaik, hehehe... OK, to spadam. A, Lula, cieszę się, że to tylko trzydniówka, bo to w sumie nic groźnego i szybko mija. Trzymam kciuki za Zuzkę, żeby już zdrowa była :D Miłego dnia!
-
Hejka! My dziś pospaliśmy do 9-tej znowu :) Bo wczoraj byliśy u moich rodziców i czekaliśmy na rodzinkę z Niemiec, a ci przyjechali dopiero koło 20-tej, więc posiedzieliśy do 21-szej. Jak wróciliśmy i położyłam Kaspra spać, to zasnął tak o 21.30, a o 23-ciej obudził się z płaczem i dopiero butla mleka załatwiła sprawę, bo ani tulanie, ani śpiewanie, ani nawet zmiana pieluchy nie pomogły. Głodny był po prostu i \"rozregulowany\". Za to dziś pospaliśmy sobie oboje :) Nawet pobudka na poranne jedzonko była o 7-mej, a nie o 5-tej, jak zwykle :) Lula, Kasper miał trzydniówkę. Najpierw miał malutkie, czerwone krostki, ale one szybko się zlały w plamy właśnie. Mogłaś przeoczyć etap krostek? Bo jeśli dostała ich w dzień, jak się nie rozbiera, tylko zmienia pielcuhę, to właściwie mogłabyś nie zauważyć... W każdym razie po pojawieniu się wysypki gorączka spad, jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki, więc trzymam kciuki, oby tak się właśnie stało. I duuuużo zdrówka życzę z okazji \"9-miesięcznicy\" :) Jenny, no nieźle się Twoja mama urządziła. Moja babcia miała takie mieszkanie, gdzie wszystko wszystko było takie ładne i stare, i się wydawało takie tajemnicze... Ale to rzeczywiście nie miejsce na urządzanie \"kinder bali\", hehehe... Ja się też zaczynam zastanawiać nad roczkiem, ale jeszcze nie wiem, co zrobimy. Niby moi rodzice mają duże mieszkanie, w którym można by imprezkę zrobić, ale u nas najbliższej rodziny jest 30 osób! Więc nawet u nich ciemno to widzę... Chyba trzeba będzie znów salę wynająć i ze 3000,- zł \"poświęcić\"... Ale następna taka impreza, to dopiero komunia, a potem 18-tka! Hehehe... OK, lecę się ubrać, bo wsytd przyznać, ale jeszcze w nocnej koszuli siedzę :) A dziś mamy parę spraw do pozałatwiania i musimy się zaraz zbierać. M. in. idę do apteki po plastry anty. Kurcze, zastrzyk przestał działać i od razu @ dostałam! Od wczoraj mam takie delikatne, różowe plamienie (po tym zastrzyku, to dużo tego nie będzie, bo on powoduje, że nie rośnie ta błona w macicy). A ja już zapomniałam, jak to jest, hehehe... Trzeba się będzie spowrotem przyzwyczaić :( To powodzenia, dziewczyny i miłego dnia!
-
A, zapomniałabym - Kasper dziś kończy 8 miesięcy :D I jakby właśnie na to czekał, to usiadł mi dziś przy piciu kaszki z butli i już się nie chciał położyć. I w leżaczku też zaczął siadać :) Zaraz mu poszukam krzesełka do karmienia w końcu na allegro, bo już kiedyś tam się przymierzałam, ale w końcu nie kupiłam, no a teraz, to już trzeba po prostu :D W dodatku zrobił pierwszy "krok" raczkując. Proszę, proszę, ósmy miesiąc i wszystko na raz, hehehe... Pa!
-
Hejka! Dziś ładna, słoneczna niedziela. Właśnie \"zapakowałam\" Kaspra do łóżeczka i staram się, żeby zasnął samodzielnie, ale coś tam marudzi i od czasu do czasu krzyka, więc raz na jakiś czas podchodzę, wkładam mu smoka do buzi, pogłaszczę po głowie, \"pociciam\" i wracam do kuchni. Rozpieszczony przez te babcie przeokrutnie, hehehe... Śmieszy mnie, jak się bardzo broni przed zaśnięciem, taką minę robi wystraszoną \"O, matko, żeby tylko nie zasnąć. żeby tylko nie zasnąć\", a już nic na oczy nie widzi :) Poszłam mu pośpiewać. Wystarczyło 3 x \"Na Wojtusia z popielnika\", hehehe... U nas zdecydowane ocieplenie klimatu. Wczoraj wieczorem wypiłam sama pół butelki wina i załapawszy lekką fazę położyłam się spać. A dziś rano zapowiedziałam Tomkowi, że zamieniamy się rolami - tym razem to on bierze dziecko do kuchni i robi śniadanie, i to po cichu, żeby mamusia mogła pospać. I rzeczywiście tak zrobił! Niestety, do pozmywania naczyń i zrobienia obiadu już nie udało mi się go namówić, choć proponowałam, że ja zajmę jego miejsce i pooglądam dupy na komputerze, żeby wszystko było tak, jak zawsze, tylko nasze osoby zamienione, hehehe... Poszedł teraz do siostry, a ja szykuję obiad. Idzie potem na mecz (jego wujek niedawno objął trenowanie naszej miejscowej drużyny i od tamtej pory Tomek co niedzielę dostaje bilety do loży, z których korzysta skwapliwie), a ja pojadę do moich rodziców, bo przyjechała moja siostra z Niemiec z rodzinką :) Trochę tam na pewno posiedzę. A jutro i pojutrze wzięłamw olne z pracy, żeby właśnie z rodzinką trochę posiedzieć :) OK, to idę szykować ten obiadek pomału :) Miłego niedzielnego popołudnia!
-
Cześć, Dziewczynki! Myślałam, że przy sobocie dłużej pośpimy, ale Kasper obudził się o 6.10 na karmienie i potem już dał mi tylko godzinkę tradycyjnie. I tak fajnie, że on tę godzinkę w łóżeczku sam poleży, a dopiero potem zaczyna wołać... Tak więc wstaliśmy. Zresztą i tak zaczynał mnie żołądek ściskać z głodu - jednak co przyzwyczajenie, to przyzwyczajenie, a ja śniadania jem koło 6-tej :) Wczoraj nie zdążyłam napisać, że byłam u lekarki po recepty i gadałyśmy chyba z pół godziny. Pochwaliła mnie, że dbam o siebie, że przychodzę do niej regularnie, że widać, że się dobrze odżywaiam, bo nie przytyłam 20 kg, jak inni na sterydach... Mówiła, że mam się pilnować z jedzeniem, bo taką otyłość po sterydach ciężko zrzucić, a przeważnie od razu za tym \"leci\" cukrzyca, bo i z powodu nadwagi, i z powodu hormonów rozregulowanych po Encortonie. Do tego ostrzegła, że nie wolno mi nic dźwigać (nawet Kaspra, heheheh), bo mam wypłukany wapń z organizmu i z kości i bardzo łatwo o złamanie teraz. Od razu pomyślałam, że nie może być tak źle, skoro po takim kopniaku od Tomka moja piszczel wytrzymała... Kaspra oczywiście muszę od czasu do czasu podnieść przenieść itd., no bo jak inaczej - sam nie pójdzie... Teraz siedzi koło mnie w leżaczku i bawi się grzecznie zabaweczkami z pałąka :) Oczka trze, widać, że jeszcze by pospał, ale nie - on się nie da, hehehe... Przecież szkoda życia na sen... Ale wracając do lekarki - poleciła mi poradnię psychologiczną, gdzie uczą się odstresowywać. Moja pierwsza myśl była taka, że najpierw musiałabym się odciąć od stresorów, no ale zobaczymy. Nie wiedziała tylko, jak tam z kolejkami i muszę tam zadzwonić i zapytać. Co prawda jest to w sąsiednim mieście, ale w sumie niedaleko i dobrze znam tamte okolice, bo moja babcia śp. mieszkała niedaleko. Zobaczymy. Dziś mamy \"rodzinną sobotę\", tzn. Tomek będzie miał swojego syna - Mateusza. Ciekawe, czy znów się położy z pilotem od tv, a mi Mateusza przyśle do kuchni, żebym się zajmowała oboma chłopakami... Ech... Wiecie co, jak tak pomyślę, to faceci są beznadziejni. Najpierw w sądzie ponad dwa lata walczył, że niby kontakt z dzieckiem itp. itd., a jak już go ma, to nie wie za bardzo, co z nim zrobić. Albo z nim idzie do swojej mamy, gdzie ona się nim zajmuje, a Tomek siedzi na kompie i na Fotce dupy z braćmi ogląda, albo jak już jest z nim u nas w domu, to se włączy mecz w tv i ogląda, a dziecku da klocki i on z tymi klockami i tak przychodzi co 15 sekund do mnie, żeby się pochwalić, co zbudował albo żeby mu coś pokazać. I efekt jest taki, że ja, zamiast coś zrobić w domu, jak już mam wolne od pracy, co się z Tomka dzieckiem klockami bawię. W dodatku nie mam bladego pojęcia, co Mateuszowi na obiad zrobić, bo on nic nie je z wyjątkiem kurczaka. Trudno. Najwyżej dostanie kurczaka. Kurcze, musimy pojechać dziś po zakupy, bo w tygodniu nie było kiedy zrobić i dziś już lodówka świeci pustakmi. Kasper też nie ma ani mleka, ani obiadków, deserek chyba jeden tylko... Aaaaa właśnie. A\'propos teściowych! Przywlókł ostatnio Tomek od swojej siostry dwa deserki \"po 9-tym miesiącu\", bo jej córa nie chciała tego jeść. Oczywiście od razu chciał mu dać to, ale mówię mu, że po co? Przecież termin przydtaności jest do 2010, więc spokojnie możemy ten miesiąc poczekać. I upchnęłam oba całkiem z tyłu w szafce, żeby się nie pomieszało i nie pomyliło. Teściowa była tylko raz przy Kasprze w tym tygodniu, w czwartek, bo moja mama się pochorowała i nie chciałam, żeby się od niej zaraził. No nieważne, w każdym razie zgadnijcie - KTÓRY DESEREK TEŚCIOWA DAŁA KASPERKOWI?!?!?! :/ No przecież nie można było pójść na łatwiznę i dać pierwszego z brzegu, ustawionego z przodu, przygotowanego do podania... A poza tym skoro tamten tak głęboko upchnęłam w szafce to na pewno po to, żeby ona go musiała na kolanach stamtąd wyciągnąć... No ręce opadają... Na szczęście Kasperkowi nie zaszkodziło, ale pomyślcie tylko, co by było, gdyby był alergikiem? Musiałabym powyrzucać z domu wszystkie alergizujące go produkty, bo inaczej niechybnie pierwsze, co by dostał od niej to to, na co jest uczulony... Ja nie wiem, co to za charaktery takie dziwne w tej rodzinie są, że trzeba wszystko na odwrót i na parzekór, bo inaczej świat się zawali... OK, idę się szykować. A znów mi się w głowie kręci, cholerka... Ale co tam - zaraz pewnie przejdzie... Miłego dnia!
-
Hejka! Małpeczka, fajnie, że zajrzałaś :) Szkoda tego Kacperka. Oby wszystko było dobrze... Trzymam kciuki :) Tilli, ja strasznie wszystko przeżywam, a że ostatnio nie mam jak się na ploty do psiapsiółek wybrać, to wywnętrzam się na forum :) Ale to chyba fajnie, że czujesz, jakbyśmy się długo znały, nie? ;) Ewcia, mój Kasper nawet na biszkopta patrzy wilkiem. On taki dziecianty na razie, że najchętniej to tylko by z butli pił :) Ale obiadki dostaje, tyle że słoiczkowe, po 6-tym miesiącu. A\'propos - dziewcyzny, też zuwazyłyście, że im starsze dziecko, tym mniejszy wybór w tych słoiczkach? Np. po 7-mym miesiącu nie widziałam wcale... Albo po 6-tym, albo potem coś tam po 8-mym, ale w sumie to niewiele. Muszę się przyjrzeć bliżej tym półkom w marketach, bo z gotowaniem zdecydowanie nie dam rady :( Zwłaszcza teraz, jak po każdym dniu pracy czuję się, jak zdjęta z krzyża... Ale, ale! Dziś w końcu dostałam obiecaną premię kwartalną! Hurrra! W końcu spłacę kartę, a jak dostanę do tego jeszcze tyle wypłaty, ile liczę, że powinnam dostać, to może jeszcze nawet cosik zostanie... Tylko ciiii... Ani słowa Tomkowi... Moje dziecko znów coś fajnego od mamusi dostanie w tajemnicy przed tatusiem, hehehe... Wiecie co, chyba nie dokończę dziś tego pisanai, bo ledwo na oczy widzę. Wypiłam szklankę piwa przed chwilą i tak mnie na spanie wzięło teraz... Szybciutko biegnę do łóżka. Mam nadzieję, że mnie Tomek nie obudzi, jak wróci (poszedł do kumpla ponoć tylko na piwo, ale to się okaże, jak wróci). Dobranoc, Dziewcynki! Zajrzę jutro z rana :)
-
Hejka! Tilli, gratuluję tego wymarudzonego zęba :) Sylwia, a Tobie niewymarudzonego :) Mania, jaki ten Twój synek już dorosły, hehehe... Kasper też waży ponad 9 kg, ale ledwo co siedzi, a o raczkowaniu na razie nie ma mowy. Pełza, jak gąsienica, hehehe... KArmię też przecierami, bo o ile dwa razy zjadł z chęcią biszkopta, to potem jakoś mu się odmieniło i jak mu teraz daję ciacho do rączki, to ma minę, jakbym go otruć chciała. Widocznie jeszcze nie dorósł... A, Tilli, zapomniałabym, a\'props jedzenia - Kasper, jak mu się jedynka górna przebijała, też nie jadł nic z łyżeczki. Karmiąc go zahaczałam mu łyżeczką widocznie o tego zęba i musiało go to boleć. Wlewałam wtedy zupkę do butli, trochę rozcieńczając ją wodą i dawałam mu przez smoczek do kaszki. Tak przez parę dni jadł, a potem spowrotem zaczął jeść łyżeczką :) Lula, jak masz ochotę, to smuć - ja jak się wyżalę, to od razu mi się lżej na sercu robi :) Co zresztą widać, bo jak tylko coś jest u mnie nie tak, to od razu wszystkie wiecie, hehehe... Mam nadzieję, że u Ciebie to tylko przejściowa handra i dziś, jak słoneczko przyświeci, to Ci przejdzie :) Danis, dzięki za podpowiedź. Tylko jakoś ciemno widzę tego tampona namazianego tym kremem, jak go sobie mam włożyć... Błeee... No ale cóż - czego się nie robi dla sportu, hehehe... Gosiaczek, mój Kasper też tak ostatnio sobie pospał. Normalnie śpi w dzień po 20 - 30 min., a przedwczoraj jak zasnął, to spał prawie 2 godz. - moja mama była w szoku! Ale było deszczowo, smutno i zimno, więc pewnie to przez to. Ja też jestem meteopatką i jak leje, to potrafiłabym wcale z łóżka nie wychodzić... Mamba, Ty to masz przechlapane z tym odczuwaniem bólu. Ja raczej wytrzymała jestem pod tym względem - dopiero od niedawna boruję zęby ze znieczuleniem, bo zawsze robiłam bez :) A co do wspominek z porodu - ja się śmieję, ze nie wiem, co to poród mimo, że mam dziecko, bo ponieważ miałam planowaną cesarkę, to się zgłosiłam na Izbę, jak rozwarcie miałam na pół palca, hehehe... No bo już ze trzy dni nie spałam, bo mnie brzuch ciągle bolał tak, jak przy okresie (taki tępy, choć nie za mocny ból), więc jak tylko dostałam pierwszych skurczy, to od razu pojechaliśmy. Po co się męczyć, co no nie? ;) A skurcze miałam na razie tak słabe, że jak zaczęłam gadać z położną, to w ogóle o nich zapomniałam :) Idrisi, współczuję anginy u Zosieńki! Dobrze, że tak szybko zareagowałaś - im szybciej leki podasz, tym szybciej Ci wyzdrowieje :) Kasper też miał przez 2 tygodnie antybiotyk przy zapaleniu oskrzeli. Nasza pediatrzyca powiedziała, że z zapalenia oskrzeli nie da się wyleczyć w tydzień. Mamba, ta Wasza batalia z zasypianiem Viki... Imponujące. Tym bardziej, że w końcu podziałało :) Jak to dobrze, że Kasper od małego uczony - do łóżeczka, buziak i spać, hehehe... Choć w ciągu dnia, to różnie bywa... Ale to ze wgzlędu na to, że w ciągu dnia różne osoby się nim opiekują, bo gdybym mogła z nim być cały czas, to też bym go nauczyła. Zresztą - jak jest ze mną, to mamy tylko dwa sposoby na usypianie w dzień - albo łóżeczko, albo ewentualnie leżaczek (trochę go pobujam i zasypia). OK, to się zbieram pomału, bo muszę dziś do lekarki po receptę lecieć na sterydy. A jeszcze gary muszę pozmywać, bo ostatnio wieczorami sobie odpuszczam całkowicie. po robocie zajmuję się tylko malym, a jak już zaśnie, to oglądam tv, a potem zasypiam. I z rana potem robię wszystko w domciu. Miłego dnia Wam życzę!
-
Cześć, Dziewczynki! Tilli, Mamba, jak tam ząbki - są wreszcie? :) Lula, jak Cię ucho zaczyna boleć, to najlepiej od razu idź do lekarza. Z uchem nie ma żartów. Mój ojciec przeszedł zapalenie ucha środkowego i słabiej słyszy. Kasper tv czasem sobie sam ogląda, tzn. jak się bawi, a coś go zinteresuje, to sobie chwilę popatrzy, a potem się odwraca i bawi dalej. Ale bajek mu jeszcze nie pokazywałam. Tzn. oglądaliśmy raz razem \"Film o pszczołach\", ale ja byłam tak nim zaaferowana, że nie wiem, czy Kasper też oglądał, hehehe... W każdym razie - siedział obok mnie na leżaczku. Dziś idziemy do kontroli do pani doktor i zobaczymy, co mu tam w oskrzelach słychać. Oby nic, hehehe :) Mamba, Ty masz przechlapane z tym jedzeniem chyba jeszcze bardziej, niż ja! W każdym razie musisz baaardzo uważać. A ja najbardziej, czego nie lubię, to uważania na to, co jem. Przedwczoraj wieczorem Tomek (niby w ramach przeprosin) zrobił całą miskę sałatki z fetą. Zjadłam troszkę od razu na kolację, wczoraj wzięłam do pracy i też troszkę zjadłam, jeszcze na dziś mi zostało (bo Tomek zawsze powtarza, że nie będzie jadł dwa dni z rzędu tego samego, czym mnie wkurza strasznie, bo narobi kupę żarcia, a potem ja to przez tydzień jem, bo mi szkoda wyrzucać). No i niestety biegunkę mam cały czas. Tylko mi się wydaje, że to raczej od stresu, niż od jedzenia, bo prawdę mówiąc miałam ją już przed sałatką... Na szczęście nie jest to taka masakra, że po 20 razy na dobę do kibla, tylko tak do 3 razy, czyli w sumie norma. Byłam przedwczoraj u gina. Znów mam grzybicę! Ja po prostu nie mogę na basen chodzić, bo za każdym razem łapię. Dziewczyny, nie znacie jakiegoś sposobu, żeby się tego ustrzec? Może tampon zakładać czymś nasączony albo coś? Mik oleżanka mówiła, żeby sokiem z aloesu nasączyć, bo jest bakteriobójczy, a delikatny i nawilżający i nie zaszkodzi. Już sama nie wiem, bo na drugie imię mam Clotrimazol!!!!! Anty dostałam Evrę. Pigułki łykac bez sensu przy mojej chorobie, bo przy ataku jelit nie zdążę przyswoić. Niestety prawdopodobnie wrócą mi @. Nie wiem, czemu nie mogę dalej tej DepoProvery brać. Ta Evra kosztuje 50,- zł miesięcznie ponad, a DepoProvera 37,- zł na kwartał. Dbają lekarze, żebyśmy za tanio nie mieli? Zobaczę, najwyżej poprzyklejam te plastry przez chwilę, a potem powiem lekarzowi, żeby mi znów zastrzyk dał i tyle. Muszę tylko iść do apteki i znów wydac kupę kasy (przepisał mi gin Evrę na pół roku od razu, więc to będzie znów 300,- zł), do tego muszę iść do lekarki po receptę na Enocrton (te sterydy - one na szczęście są na ryczałt 3,20), globulki, krem, i Lactovaginak mi kazał kupić, który też tani nie jest, z tego, co pamiętam. A premii kwartalnej jak nie było, tak nie ma... Kurcze, chyba Szefowa o mnie zapomniała normalnie. Oby jej się szybko przypomniało, bo ja tak nie lubię się o pieniądze upominać... Głupio tak. Jeszcze o wypłatę, jak się coś nie zgadza, to co innego, ale o premię łyso. Z Tomkiem na razie zawieszenie broni. Cwaniak przedwczoraj zaprosił kolegę, a wczoraj szwagra. Ja się wcześnie kładę, więc jak oni poszli, to ja już spałam, a Tomek tylko do łóżka się wsuwał i próbował przytulać. Przedwczoraj coś mu odburknęłam przez sen, a wczoraj wyskoczyłam, jak oparzona i poleciałam wyrzucić śmieci. Jak wróciłam, to udawał, że śpi. Czyli chyba zrozumiał, że jakoś nie mam ochoty na jego przytulanki... Dziwnym zbiegiem okoliczności zauważyłam, że jak pije piwo, to jest w miarę spokojny. Natomiast te dwa dni, co był taki agresywny i się czepiał wszystkiego, to alkoholu nie pił. Czyżby? Jak mu o tym wspomniałam, to mnie wyśmiał oczywiście. Czyli wszystkie klasyczne objawy po kolei... Tylko, że jakoś mi to wisi. Nawet nie jestem tym zaniepokojona. Chce się staczać, to niech się stacza. Łatwiej się go będzie pozbyć. O matko, jaka ja wredna jestem! OK, idę się szykować pomału. Miłego dnia, dziewczynki!
-
Dzięki za pocieszenie, bo już myślałam, że to ze mną jest coś nie tak, hehehe...
-
Lula, w śląskim z sezonem grzewczym jest tak, że wojewoda sląski zarządził kiedyś, że jak przez 3 dony temperatura spad poniżej 10 stopni, to zaczynają grzać nie patrząc na kalendarz :) Oczywiście nie wszyscy się do tego stosują, ale duże spółdzielnie mieszkaniowe tak i u nas jest już ciepło od 2 tygodni :) Dziewczyny, dzięki za słowa otuchy. Ja czasem mam tak dość, ze też najchętniej rzuciałbym go w diabły, ale potem zawsze jakieś wątpliwości przychodzą. Nie liczę na to, że się zmieni, ale jest troche reformowalny przynajmniej, bo mój eks- to był w ogóle tępy i nic go życie nie uczyło. A Tomek jak pomyśli chwilę, to potem dochodzi do jakiś tak wniosków, więc dobrze, że chociaz tyle... OK, biorę się do roboty, bo miesiąc się skończył w robocie mam pracy huk - conajmniej na 3 dni :) Kupki papierów na moim biurku prawie mnie zasłaniają, hehehe... Miłego dnia!
-
Hejka! Sylwia, Ty, to mnie pilnujesz, hehehe... Sorry za spóźnienie ;) Siedziałam wcześniej sobie na allegro i kupiłam sobie dwie białe bluzki do pracy (bo mam wymóg wyglądu, jak na akademii szkolnej - biała bluzka i czarna spódnica lub spodnie). Ostatnio jedna mi się dosłownie rozleciała - jednak białe rzeczy, zwłaszcza jak się od czasu do czasu wybielaczem potraktuje, to się rozłażą. Z reszty \"wyrosłam\" (mam nadzieję, że to efekt przejściowy ze względu na tę opuchliznę sterydową). A\'propos opuchlizny - ja sobie nie zdawałam sprawy z tego, że to jest tak bardzo widoczne, ale wczoraj byłam u gina i najpirew z położną gadałam i mówię jej, że sterydy biorę, a ona na to \"To widać\"... Więc chyba wyglądam, jak chomik, skoro wszyscy to widzą z daleka... Na forum o sterydach jednak napisali, że to schodzi po około miesiącu po odstawieniu Encortonu. Bo są jakieś leki lepiej oczyszczone, ale niedostępne w Polsce, tylko najbliżej w Niemczech i strasznie drogie... Podobno można się starać o sprowadzenie tego leku do Polski i dofinansowanie go z NFZ-u, ale musi to być dobrze umotywowane i długo trwa cała procedura. No trudno. Będę jakiś czas \"chomikiem\" :) Tomek odmieniony - wczoraj zrobił pyszną sałatkę z fety (szkoda, że nie mogę jej jeść, bo mi szkodzi, hehehe), kusił kolacją przy świecach i winie, ale powiedziałam mu, żeby sobie podarował. W końcu wieczorem przyszedł do niego kolega i siedzieli w jadalni i nprawiali kompa, a ja sobie oglądałam tv (na marginesie - znów zasnęłam \"w mundurku\", czyli w dresie, dobrze, że wcześniej make-up zmyłam). Coś ostatnio jetsem bardzo zmęczona. Nie wiem, czy to leki, czy choroba sama w sobie, czy atmosfera w domu... Po tych akcjach z Tomkiem przez ostatnie dwa dni niestety znów zaostrzyła mi się choroba. Ja już zauważyłam, że o ile większość ludzi ma zaostrzenia po tym, jak zjedzą coś, czego nie powinni, to u mnie jedzenie raczej nie wpływa na jelito, a bardziej stres. Tzn. jak już się zestresuję i mam problem z jelitem, to wtedy dopiero zaczyna mi jedzenie nieodpowiednie szkodzić, ale pierwotną przyczyną zawsze jest jakieś tam zdenerwowanie. Tylko Tomkowi tego się przetłumaczyć nie da. Kiedyś mi powiedział, że moja choroba jest wymyślona... Hmmm... Ciekawe podejście... Tomek na razie pracuje od rana do wieczora, a wieczory i tak spędzamy osobno - ja w pokoju z dzieckiem, a on w jadalni przed kompem, więc sytuację mamy podobną, jak u Gosiaczka... Ja na razie żadnych przełomowych decyzji podejmować nie będę, bo mi się nie chce po prostu. Postanowiłam na razie zająć się swoim stanem zdrowia, w październiku czeka mnie szpital, potem zobaczymy. A jak jeszcze raz podniesie na mnie rękę, nogę, czy jakąkolwiek inną część ciała, to mu już nie oddam ręką (żeby się nie pokaleczyć), tylko po prostu wezmę taboret i przypierd... tak, że zobaczy, że nie żartuję, hehehe... Za to Kasperek coraz zdrowszy :) Jeszcze trochę kaszelkuje, nosek przytkany, ale inhalujemy cały czas i wtedy się zdecydowanie poprawia. Leki się pomału kończą, jutro idziemy do kontroli. Mam nadzieję, że w przyszłym tyogniu będzie mógł już iść do żłobka, choć w pn. i wt. i tak mam urlop, bo moja siostra z siostrzenicą przyjeżdżają z Niemiec, więc wtedy go chyba jeszcze do żłobka nie dam :) Niech się sobą nacieszą, bo rzadko się widują :) OK, dziewczynki, spadam do pracy pomału. Po drodze muszę jeszcze kasperka do rodziców zawieźć. Kurcze, wczoraj Dziadek mi go oddać nie chciał, hehehe... Stwierdził, że będzie tęsknił, a wiedział, że dziś go znów dostanie na cały dzień. Taki Dziadek :) Miłego dnia!
-
Te, Alumnia, a Ty co? Kobietą bez \"cycków\" i bez \"szpary\" jesteś? Na marginesie - znam inne określenia drugorzędnych cech płciowych kobiet. Słyszałaś kiedyś o piersiach czy waginie? I dla Twojej wiadomości - włosy mam ciemne. Ksywka się wzięła przed paroma laty, jak zagroziłam chłopakom z roboty, że się na blond przefarbuję. I co? Zdziwiona? A dysleksję wymyśliły matoły, którym uczyć nie chce, ot co (to też nie ja wymyśliłam, tylko moja polonistka)! Pogadaj z Miodkiem! A poza tym coś się tak mnie uczepiła? Spadaj! Czep się kogoś innego. I w ogóle, to wypowiadaj się na temat albo zmień forum. Bez względu na IQ (ja mam 122 - zbadane na UJ, a Ty? Może się pochwalisz? Tylko o prawdziwy wynik proszę!). Vanessa69 - cieszę się, że napisałaś o swoich wrażeniach. Ja się właśnie wybierałam do Q10, tylko niestety ze względu na terapię sterydową musiałam to przełożyć. Ale fajnie wiedzieć, że tam jest tak dobrze, bo już się zaczynałam wahać nad innymi opcjami. Ale chyba jednak się zdecyduję na te Q10, jak tylko będę mogła :)
-
Gosiaczek, ja właśnie strasznie ciekawa byłam, jak się u Was ułożyło, ale glupio mi było pytać... Ja teraz, siedząc w pracy za biurkiem, tez tak myślę - wziąć od niego te 2000,- i następnym razem (a niedługo przyjdzie dopłata za prąd) też powiedzieć "nie mam". Ja się wczoraj zapisałam do takiego stowarzyszenia ludzi z tą chorobą jelit, co ja mam i widzę, że tam są różne spotkania, seminaria, konsultacje, teraz np. 10 -12 października jest weekend w Szczyrku, więc chyba sobie zacznę wyjezdżać. Poznam nowych ludzi, takich, co mają zrozumienie dla mojej choroby i od których na pewno nie usłyszę, że mam gruby brzuch albo że mi wali z ryja (bo i tak potrafi mi powiedzieć mimo, że ja myję zęby conajmniej 2 razy dziennie, a on raz w tygodniu!!! - niestety przy moich lekach tak jest, rozkładają się w żołądku i niestety je czuć). Po prostu spakuję Kaspra i sobie pojedziemy. Co prawda nie mam pojęcia, skąd wezmę pieniądze na ten wyjazd, ale coś wykombinuję :) Może z tych jego 2000,-? Hehehe... Ale by się wściekł. Ale z drugiej strony - jak on się szlajał po dyskotekach, jak ja byłam w ciąży, to za czyją kasę, jak on wtedy nie pracował... Niby dostawał od babci, ale miał mi je dawać na utrzymanie domu, a nie przehulać w dyskotece. Teraz Kasper juz podrósł, to może z mamusią jeździć wszędzie :) Tym bardziej, że taki grzeczniutki jest :) Pytałam przed chwilą rodziców, co mały robi. Podobno już 2 godziny śpi. jednak ta nocka była dla niego stresująca. Boże, takie mam wyrzuty sumienia, że przez te nasze kłótnie od taki smutny był dziś rano... Jak sobie przypomnę tę jego minkę... Aha, dziewczyny, słuchajcie - Kasper ma dopiero 4 ząbki, ale już nauczył się nimi zgrzytać! Nie wiem, co mam z tym zrobić, bo przecież on je sobie połamie - dopiero co mu wyrosły! Na razie mówię mu, że nie wolno i zajmuję czym innym. Nie mam pojęcia, skąd mu się to wzięło w ogóle. Wasze dzieci tez zgrzytają zębami?
-
Lula, nie, skąd, nie obrazilam się. Może mnie tylko nieco przeraża taka perspektywa i... wolę się na razie nie wypowiadać. Ale ja chyba nie jestem typem \"kobiety maltretowanej\", bo wystarczyło, że mnie kopnął w nogę, a już wie o tym cały świat... Kobiety z syndromem raczej milczą i ukrywają swoje siniaki, ja jestem typową ekstrawertyczką i u mnie ten numer nie przejdzie. Poza tym... ja z reguły oddaję! A może się tylko pocieszam? Sama nie wiem... Ale, ale, dziewczyny! Tomka ruszyła nasza sytuacja finansowa i przed chwila zadzonił, że on weźmie może debet na swoim koncie 2000,- zł i pomoże mi kartę spłacić. Marne rozwiązanie, ale zawsze coś... Ja czekam na obiecaną w firmie premię kwartaln, ale jakoś n razie nic o tym nie slychać... Miała dostac we wrześniu, a dzis jest ostatniego... Zobaczymy. To całkowicie rozwiązałoby problem. Choć z pomocy Tomka chętnie skorzystam, hehehe... Niech choć raz on za coś zapłaci!
-
Sylwia - za późno, juz zapłaciłam :/ Ja właśnie taka jestem - nie potrafię mieć czegoś nie zapłaconego czy nie skończonego i wszystkim się zawsze przejmuję. Tomek ma to w dupie. Wczoraj nie pozwoliłam mu sie wykapać, bo powiedziałam, że go nie stać na ciepłą wodę i dziś poszedł smierdzący do pracy.
-
Cześć, Dziewczynki! Już mi się nie chce gadać o bezmyślności mojego chłopa. Kazałam mu wczoraj w ciągu dnia dać dziecku kaszkę - dał mleko. Wracam z pracy do domu - dziecko jest noszone na rękach ze smokiem w buzi. Pytam - dlaczego? \"Bo płacze cały dzień\". A o której jadł? \"Nie wiem\". No jak, k...wa nie wiesz, to może głodny jest - cisnie się na usta, co no nie? Tym bardziej, że zamiast kaszki dostaje cienkie mleko... Poza tym usłyszałam jeszcze, ze moją wina jest Kaspra zapalenie oskrzeli, bo zamiast go wyjąć z wanny malowałam!!! PAZNOKCIE!!! (w rzeczywistości robiłam mu mleko i szykowałam witaminy, ale kogo to obchodzi). A jak podeszłam mu pokazać, że nia mam pomalowanych paznokci, z całej siły kopnął mnie najpierw w piszczel, a potem w brzuch. Kazałam mu się wynosić, ale nie zareagował. Chyba dziś nie wrócimy z Kasprem do domu po pracy (Kasper oczywiście jest u moich rodziców, bo jego mama mogła przyjśc dopiero na 8.15, podczas kiedy ja pracuje dziś od 7-mej). Noc spędziłam na okładaniu nogi Altacetem (w brzuch na szczęście nic mi się nie stało, bo zdążyłam odskoczyć) i rozmyślaniach, jak się go pozbyć z naszego mieszkania. Zastanawiałam się nad zrobieniem obdukcji, ale to chyba bez sensu - przecież się sądzić z nim nie będę. Po prostu niech wyp.... z naszego życia i tyle. A\'propos kopnięcia - nie pozostałam mu dłużna. Tak go walnęłam w łeb, że mam palce sine. Tylko, ze to tak własnie wyglada - ja mu dałam na opamietanie, czyli z otwartej po głowie i w sumie sama sobie większą tym krzywdę zrobiłam, niż jemu. On mnie kopnał z premedytacją i rozmyślnie, zeby bolało. Wie, jak. jest piłkarzem. Na boisku takie sztuczki są na porządku dziennym. Gdybym z tym poszła do dziennikarzy - mieliby używanie, hehehe... Ale ja taka nie jestem. Przy okazji - zepsuł nam się wczoraj komp. Tomek go używał, na szczęście, nie ja, bo byłaby afera. Ja myślę, ze to kara boska... Najgorsze dla mnie jest to, że świadkiem wczorajszej bijatyki był Kasper. Ja, jak chcę coś ostrzej Tomkowi powiedzeić, to specjalnie wychodzę do innego pomieszczenia, żeby dziecko nie słyszało. Tomek ma to głęboko w dupie. a ja nie pozwolę, zeby moje dziecko oglądąło takie sceny. Nie wiem, czy ma to cos wspólnego z tym, że mały w nocy budził się kilkakrotnie z płaczem, jęczał przez sen, a w aucie rano nie uśmiechnał się ani razu. Siedział z taką zamyśloną, smutna miną, jakby wiedział, co się dzieje... Mało się nie popłakałam. I jak tu takiemu małemu dziecku wytłumaczyć, że tatuś będzie juz teraz tylko raz w tygodniu na dwie godziny, czy tam na ile mu sąd pozwoli... OK, kończę. Może potem zajrzę. Musze isc zapalić, bo zaraz się poryczę.