Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ptaszek1

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Dziękuję za zaufanie i zainteresowanie. Odpowiedź wymaga nieco więcej czasu, więc troszkę potrwa, zanim jej udzielę. Będzie dłuższy tekst, proszę o trochę cierpliwości. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, że podałaś adres, dając do zrozumienia, że mój los Cię interesuje.
  2. A wstyd pomarańczowa Samanto, rozpustę pisze się przez z, a nie s.
  3. Tak, bardzo lubię przyrodę i też lubię ją fotografować. Niektórzy nawet mówią, że moje zdjęcia są nudne, bo nie ma na nich ludzi. Czasami są i ludzie, ale rzeczywiście, w większości to zdjęcia miejsc urokliwych, jakie odwiedziłem. Sporo też tam architektury zabytkowej. Mam Canona, tradycyjnego, nie-cyfrowego. Nie jest to może najwyższa klasa, bo na to mnie nie stać, ale mi wystarcza, zwłaszcza, że mam do niego obiektyw do 300 mm, co umożliwia robienie zbliżeń z dużej odległości, pod warunkiem, że ze statywem. Bez statywu ręka drży (rura jest dość ciężka) i zdjęcia są zamazane. Z ptaków najbardziej lubię te drapieżne, np. sokoły, orliki. Gdybym mieszkał na wsi, to pewnie bym się zapisał do związku hodowców sokołów. Te ptaki są takie wspaniałe, majestatyczne, mają piękne oczy. Niestety jestem typowym mieszczuchem i dlatego każdy wypad w plener jest dla mnie dużą frajdą. Z tego co piszesz o sobie wnioskuję, że jesteś troskliwą żoną i mamą, bo u kobiet raczej rodzina przysparza większości trosk. Pracą przejmują się mniej, to domena chłopów. Chociaż i wśród nich zdarzają się wyjątki. Cokolwiek by nie mówić, zamartwianie się nie jest mi, niestety, obce i poznałem złe skutki faktu, że się nad tym nie panuje. Wg mnie, podłożem jest albo skłonność do perfekcjonizmu (wszystko, co robię musi być udane, jeśli nie jest, to znaczy, że jestem kiepski - a propos nie przejmuj się literówkami, to naprawdę małe piwo), albo wyniesiony z dzieciństwa brak poczucia stabilizacji, trwałości rodziny, świata otaczającego itd. Utrwala się wtedy jakieś bliżej nieokreślone zagrożenie, tkwiące głęboko w podświadomości, co sprawia, że każdą rzecz, jaką podejmujemy, albo sytuacja, w jakiej się znajdujemy (my sami, albo bliscy) niesie ze sobą ładunek lęku. Z czasem oddziaływuje to na system nerwowy tak dalece, że rozmaite funkcje mózgowe się rozregulowywują i dochodzi do trwałych uszkodzeń. Wierz mi, wiem o czym mówię. W internecie można znaleźć wiele ciekawych artykułów na temat, jak szkodliwe dla dorosłego życia są traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Biedni ci wszyscy, kórzy wychowują się bez ojców, albo bez matek, albo w rodzinie pijaka. Po latach ich życie się zmienia, ale tego, co ich mózgi zaznały w dzieciństwie, nie da się już wymazać. Pozostaje na zawsze w ukryciu, czekając jak bomba z opoóźnionym zapłonem, na swój czas, by eksplodować. Znam jedną panią nauczucielkę, której mąż jest nieodpowiedzialnym obibokiem i która cały ciężar organizowania życia rodzinnego niesie na własnych barkach. Zamartwiała się o syna, który zamiast się uczyć wolał grać na komputerze. Nic dziwnego: jak ma przykład ojca, który korzysta z matczynej opieki żony i niczym się nie przejmuje, bo ona i tak wszystko załatwi, to sam też wierzy, że życie będzie i dla niego tak łaskawe. Choćby człowiek nie wiem jak się starał, to nie może wszystkiego przewidzieć. Trzeba to zaakceptować, że nie wszystko ode mnie zależy, a niepowodzenie nie jest tragedią, ale zdarza się, statystycznie rzecz ujmując, równie często jak sukces. Na dziś koniec. Wybacz, nie chcę wydawać się wszystkowiedzący, ale po prostu znam cenę zamartwiania się i dlatego próbuję dać Ci coś od siebie, może się przyda. Ciekaw jestem, jak wyglądasz? Jesteś blondynką, szatynką, rudą? masz oczy piwne, niebieskie, szare? Jaką porę roku lubisz najbardziej? Ja - chyba jesień, tą wrześniową. Wpadło mi do głowy, że na konto, na którym są fotki M.S., zamieszczę trochę portretów kobiet, jakie ściągnąłem z internetu (zbieram różne zdjęcia, głównie krajobrazów, ale portretów też się nieco uzbierało), może wśród nich znajdziesz twarz podobną do swojej? życzę Ci pogodnego wieczoru, bez zmartwień. 3maj się!
  4. Pożegnania jeszcze nie widziałem, a p. Meryl Streep pokochałem za jej rolę w filmie, którego polskiej nazwy nie pamiętam (w oryginale chyba \"Wild River\"), ale pewnie go znasz: rodzina w kryzysie wybiera się na spływ górską rzeką i zostaje porwana przez dwóch oprychów. M.S. musi ich przewieźć przez wodospady, bo chcą zwiać przed pościgiem. Po drodze różne przygody, wydaje się, że mąż się utopił, w końcu wszystko dobrze się kończy, dzięki odwadze obojga małżonków. Dzięki przeżyciom ponownie zbliżają się do siebie. Piękna rola odważnej żony i matki! Poza tym, że jest b. utalentowana i zawsze świetnie dopasowuje się do roli (to znaczy, zawsze jest kimś innym, a nie tą samą M.S., w przeciwieństwie do Sandry Bullock, która w każdym filmie jest zawsze taka sama), to jest w rzeczywistości poważnym, dobrym człowiekiem, wierną żoną i matką. Nigdy, przynajmniej ja nie przypominam sobie, nie grała rozebranych scen. Cóż, prawdziwa klasa nie potrzebuje taniej reklamy lub sensacji. Rocznik 1949. Ten sam rocznik to Sigurney Weaver, ta od Alienów, ale i od b. ciepłego filmu o sobowtórze prezydenta USA, którego S.W. jest żoną. Sobowtór (Klein) jest tak doskonały, że nawet żona nie domyśla się podmianki, dopóki nie spostrega, że \"mąż\" zerka na jej nogi, czym wcześniej się nie interesował. Zabawna scena pod prysznicem, kiedy \"mąż\" wstydzi się obrócić przodem do \"żony\", która chce mu nawrzucać za błędną decyzję polityczną! W końcu wszystko wychodzi na jaw, prawdziwy Prezydent USA umiera, a bohater oddala się w siną dal, by pojawić się jako kandydat w wyborach do Kongresu. I na koniec S.W. puka do jego biura wyborczego, by pomóc jako wolontariuszka. Happy End z cudownym całusem. Przyznam, że o ile M.S. nie cenię za urodę, ale za całokształt, o tyle S.W. w ww. filmie strasznie mi się podoba, tak, że zazdroszczę Kleinowi takiej wolontariuszki i tego całusa. Fran Drescher, to moja ostoja w smutkach, oczywiście Nanny Fran. Nagrywam każdy odcinek z TVN7, żeby mieć na później antidotum na czarne myśli. Lee Lee Sobieski, w świetnej roli Joanny d\'Arc, znowu bohaterska niewiasta (dziewica orleańska). Rene Russo, dziewczyna do której uśmiechnął się los, zaczynała jako magazynierka, przypadkowo odkryta na ulicy jako przechodzień przez managera modelek (polecam życiorys w Wikipedii). Od czasu roli w Lethal Weapon 3, każdy jej film jest sukcesem artystycznym i kasowym. Super rola z Clintem Eastwoodem w thrillerze \"In the Line of Fire\". Ciepła i zmysłowa, z pięknym, choć czasem trochę kpiącym uśmiechem, przywraca wiarę w siebie podstarzałemu agentowi ochrony Prezydenta USA, któemu w końcu udaję się potwierdzić własną wartość jako bodyguarda. Szkoda, że w internecie jest tak mało zdjęć naszych aktorek! Mam nadzieję Skorpionku13, że nie zanudziłem. Napisz coś o swoich upodobaniach, jeśli masz na to czas i ochotę.
  5. Skorpionku miły, sam też się zdziwiłem, że moja fotka zniknęła. Widać ktoś ukradł - mam nadzieję, że nie podpadłem tzw. służbom, bo może jestem podobny do jakiegoś terrorysty, albo gangstera i teraz moją fotkę komputerowo porównują z innymi, które mają w banku danych? Bo komu potrzebna, u licha, moja fotka? Przecież można sobie skopiować, jak już tak bardzo potrzeba. Wolę nie kusić losu i już więcej nie będę się uzewnętrzniał. Nie czuj się zawiedziona, bo nie ma czego żałować (chyba, że podasz własny adres mailowy i nadal jesteś ciekawa, to wieczorem wyślę). Zamieściłem natomiast trochę zdjęć ulubionych artystek w celu sprawdzenia, czy równie szybko znikną.
  6. Skorpion13: Wiesz, krępuje mnie trochę mój wiek, właściwie już minąłem - nieznacznie 50-tkę - i wydaję się starym zgredem. To peszy. Czy Ty zechciałabyś zawrzeć znajomość ze stgarym zgredem? Możesz się przekonać, o czym mówię. Dwa lata temu zrobione zdjęcie na wakacjach, jeszcze miałem trochę włosów i mniejsze wory pod oczami: http://poczta.onet.pl/login.html potem logo: ptaszeknieznany@op.pl i hasło : albatros1
  7. Dzięki Skorpionku, fajnie że są takie babki! Może to dobry pomysł z tym zaczepianiem o leki, tylko żeby nie pomyślała, że mam lumbago, albo coś podobnego (miałem kiedyś to wiem, jak to dokucza), a wtedy z romansu nici. Nick musiałem zmodyfikować podczas zaczerniania: oryginalny był już zajęty. Jeszcze raz dziękuję, za życzenia powodzenia również.
×