Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Sylka28H

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. iva - przy córce szalał i wszystko robił, wspólnie ze mna kapał, dawał i robił butlę, brał do odbicia, patrzył jak spi, brał na ręce, przewijał itp. Dlatego tak mnie teraz dziwi jego zachowanie przy synku. Może i on tak jak Ola potrzebuję czasu przywyknać do powiększonej rodzinki.
  2. iva - Dominik na razie tylko je i śpi, czasem tylko troszke pomarudzi, ale uspokaja się na rękach mamy, głaskany po główce, no i obywa się bez kołysania. Staram sie go tego nie uczyć. Na razie tylko niepokoja mnie jego kupki bo od trzech dni mają zielonkawy kolor, tak więc póki co to go obserwuję. Gorzej sprawa ma się z mężem. Odrzuca małego :-(. Rano jak robiłam codzienną toaletę trwająca około 50 minut, cichaczem wchodzę do pokoju bo słyszę od dłuższej chwili płacz Dominika. Patrze a mały lezy w łóżeczku i beczy, mężuś siedzi na kanapie i jakby nigdy nic ogląda tv. Podchodzę do małego daję mu smoka i płacz ustaję. Pytam męża dlaczego nie podal mu smoczka skoro mu wypadł, a on mi na to że jak mały troche pobeczy to szybciej zasnie. Tak więc nawet tego nie skomentuję. Od narodzin Dominika ani razu nie trzymał go na rękach :-( , nie podchodzi do jego łóżeczka. Nie wiem co mu się stało. Próbowałam z nim rozmawiać a on mi powiedział, że nie ma cierpliwości do takich małych dzieci. Nim urodziłam synka bałam się, że ja nie będę umiała równo dzieci traktować. A tu mam głębszy problem z mężem. Mam nadzieję, że to przejściowa sytuacja i przechodzi on teraz okres adaptacyjny. Pozdrawiam was serdecznie. Za to ja od narodzin synka mam włączony motorem w dupce i sama nie wiem skąd mam tyle cierpliwości i sił, aby wszystko przy dzieciaczkach robić. Cieszę się, że mam te dwa szkraby i nie moge się doczekać kiedy będą się razem bawić :-D.
  3. No i teraz jak już praktycznie wróciłam do formy, tylko organizacyjnie gorzej to wyglada musze wiecej czasu Olce poswięcić i też tak jak wy wprowadzić rytuał sadzania na nocnik. Pierwsza próba słabo wypadła, ale próbuję dalej. Zadm relację jak nam to pójdzie.
  4. czarna - dwójeczka nam wystarczy, no chyba że bociek pomyli kursy i kiedyś znów u nas zawita ;-)
  5. Brzuchacz - karmię sztucznie NAN HA, znowu nie miałam pokarmu. Już po porodzie zgłaszałam, że miałam przy pierwszym dziecku takie problemy z laktacją i dopiero na trzeci dzień (dzień wypisu) podali mi jakieś tabletki na pobudzenie laktacji. Niestety tabsy nie zadziałały, a ja tym razem szybko dałam za wygraną i przeszłam na sztuczne mleczko. Z Olcią długo jeszcze w domciu kombinowałam i walczyłam, aby karmić piersią, teraz poszłam na łatwiznę. Ale też teraz już tego tak nie przeżywam.
  6. andzia - niestety Ola strasznie zazdrosna. Myślałam, że taki roczniak jest mało kumaty, a tu masz babo placek :-(. No, ale minał dopiero tydzień i mam nadzieję, że się przyzwyczai. Od czasu jak przyszłam ze szpitala z małym to jest niegrzeczna. Rzuca się na podłogę machając nogami i rączkami, płaczę bez powodu, nagle nie umie sama się bawić i trzeba trzymac jej butelkę jak piję mleczko lub soczek. Narazie mam męża w domu i gdy ja robię coś przy małym to mąż tłumaczy Olce co robię i jest przy niej. Zdam relację jak to będzie wygladać po dłuższym czasie.
  7. Kochane wysłałam wczoraj e-maila z fotkami, ale nie wiem czy kogoś nie pominęłam (prosze się najwyżej upomnieć). Tak więc 5 stycznia przyszedł na świat Dominik z wagą 3630 gram i 54 cm długi. Urodził się na początku 39 tygodnia. Poród mnie zaskoczył w nocy o 2, dostałam skurczy, ale delikatnych za to regularnych. Zbudziłam męża i mierzyliśmy długość i częśtotliwość, no i po godzince były to już skurcze 40 s. co 5 minut. Postanowiliśmy ściągnąć opiekę do Olki (siostrę męża ze szwafrem ) i pojechac do szpitala. Pech chciał, że z niedzieli na poniedziałek przyszła prawdziwa zima i dojazd do nas zajał im nie 20 minut jak zwykle, a 1 godzinę z minutami. Gdy tylko przyjechali mi śmigiem do szpitala bo skurcze już miałam co 3 minuty. Na miejscu umieścili mnie na porodówce i czekałam na badanie. Okazało się, że mam już 5 cm rozwarcia. Przebili mi pęcherz i miałam dlaej czekac na rozwój sytuacji. Tak sobię skakałam na piłce, rozmawiałam z mężem, do kogo bedzie synek podobny, ciekawe jak Olka na niego zareaguję, czy faktycznie bedzie chłopak, czy lekarz się nie pomylił. Jak przyszła położna spokojnie pytam, czy mogłabym skorzystac z kąpieli w wannie ( taka wypasiona na porodówce była) a położna mówi, że mam poczekac bo za chwilę pani doktor przyjdzie ( po 1,5 godz. od ostatniego badania) i sprawdzi jak to u mnie postepuję. No i badanie, a tu zaskoczenie dla mnie że mam już 9 cm i bedziemy rodzić. U Olci to wszystko trwało 8 godzin, a tu jak z błyskawicy poszło. No i 10 minutek partych i urodziłam synusia. Owinięty biedak był pępowiną, ale na szczescie nie ucierpiła na tym, tylko mnie znów musieli naciąć :-(. Teraz jestem podwójnie szczęśliwa i leczę moją poporodową dupkę :-D. A mąż chodzi za mną i nagaduję po długim celibacie (z powodu cukrzycy ) kiedy mnie dostanie ;-).
  8. Iva - moja mała też przechodzi cos podobnego, tzn. wymiotowała mi w nocy, oprócz tego biegunka, kaszel, temperatura nie taka zła bo tylko 37,1 stopnia, ale policzki miała zaczerwienione. Była marudna, śpiąca, nie chciała nic jeść i pić poza mlekiem, ale w małej ilości. A dodam, że Olcia ma skazę i cały czas podaję jej nutramigen. Nie gadała, nie bawiła się. Poniewaz ja jestem na ostatnich nogach (tuz przed drugim porodem) to pojechalismy z nią do lekarza prywatnie, bo nasz pediatra w tym okresie świąteczno - noworocznym miał urlop. Przepisała nam lekarstwa i już od pierwszego dnia widoczna poprawa, chociaż apetyt zaczyna dopiero jej wracać powoli, ale za to znów się sama bawi, smieje, gada i spokojnie bez wymiotów w nocy spi. Lekarka jak ją badała to stwierdziła, że jelitka nie pracują jak powinny, mała mi puszczała bąki, ale na szczęście płucka i gardło czyściutkie. Tak, wiec jakiś wirus złapała. Istotne to uważac, aby dziecko się nie odwodniło. Nie zmuszać do jedzenia jak nie chce, ale do picia. Mam nadzieję, że coś pomogłam.
  9. Witajcie, jestem z topiku styczeń 2009 i oczekuję drugiego dzidziusia. Ostatnio też zaczynam myśleć o porodzie i dlatego was czasem podczytuje. Jak przeczytałam opis porodu meaaa to postanowiłam cosik skrobnąć. Mój pierwszy poród też był długi i wywoływany oxy, ale ja mam miłe wspomnienia, co z kolei dziwi moje koleżanki, rodzine i wszystkich. W necie się naczytałam, że poród wywoływany jest gorszy, skurcze bolesniejsze. Może to i racja, nie mam porównania. Ale wiem, że bez tej kroplówki bym nie urodziła. Jak mi ją odłańczali na czas kapieli to wszystko cichło i poród się zatrzymywał w miesjcu. Tak więc cały mój poród to aż 4 kroplówki i one pomogły mi dojść do pełnego rozwarcia. Trochę nie rozumiem położnych meaaa, którzy kazali jej leżeć na boku, aby szybciej szło. Mnie powtarzali, że ruch, chodzenie, skakanie na piłce pomaga w szybszym rozwieraniu się szyjki. Sama zauważyłam, że jak podłończona do aparatury ktg leżałam rozwarcie nic a nic nie postępowało, a jak zaczęłam skakać na piłce, kolejne badanie i duzo do przodu. Najgorsze jest właśnie to jak cierpisz przy skurczach parę godzin, a kolejne badanie nie przynosi kolejnego centymetra i sobię myslisz tyle bólu i nic. Tak więc jeżeli moge coś poradzić dziewczyna przed to skakanie na piłce gdy rozwarcie nie postepuję i przysznic lub kapiel gdy będziecie już zmęczone a do finału jeszcze daleko, ja 45 minut podczas takiej kapieli w wannie z bąbelkami odpoczełam (skurcze w owdzie łagodnieją, mniej bolą) i zaś mogłam dalej walczyć ze skurczami. Miałam nowe siły. Co do nacięcia, mnie ono nie bolało, co męża (który mi towarzyszył ) dziwiło bo wygladało to nie ciekawie. Ale byłam nacinana własnie podczas skurczu, tak więc tylko to moge poradzić, jak zaczną się partę to przyjcie wtedy kiedy przyjdzie skurcz, wtedy was nie będzie bolało. A lekarz własnie wtedy nacina. Jak zrobicie to wczesniej to wtedy tak jak meaaa bedzie pewnie boleć. Sama mimo dobrych wspomnień pierwszego porodu boję się czy drugi będzie taki sam. Ale tak jak meaaa napisała po wszystkim widok dziecka rekompensuję wszystko. Zyczę wam szybkich i lekkich porodów.
  10. Witam wieczorową porą :-D, dawno nie zagladałam a to dlatego, że jestem pochłonięta drugą ciążą, powoli dobiegam do mety, termin mam na 17 stycznia 2009, w tej chwili jestem przy 33/34 tc :-). Może najpierw co u mnie. Brzuszek w drugiej ciąży ujawnił się szybciej niż za pierwszym razem. Może dlatego, że nie zdążyłam wrócić jeszcze do wagi startowej po porodzie Olci :-). Myślałam, że za drugim razem będę wszechwiedząca, a jednak ta ciąża jest inna od poprzedniej i troszkę daję mi popalić za sprawą cukrzycy ciążowej, która się podczas tej ciązy ujawniła. Jestem na scisłej diecie i kłuje się 4 x dziennie w celu pomiaru cukru glukometrem. Niestety nawet małe odstepstwo od diety skutkuję wysokim cukrem. Pewnie mało, która z was wie na czym polega dieta cukrzyka (sama mało wiedziałam dopóki ja nie musiałam przejść na taką dietkę). Nie mogę jeść, tłusto, smażonego, tłustych serów, mleka, słodyczy, białego chleba, ziemniaków, białych makaronów, słodkich napojów itp. Teraz już przywykłam do takiego jedzenia, ale jest to najtrudniejsza dieta jaką w życiu przechodziłam. Ale czego nie robi się dla dobra dzidziusia. No i głowna zasada je się mało a często, co 3 godziny. Drugi ma być synek, chociaz czy prognoza lekarska się sprawdzi okaże się jak urodzę i sama zobaczę co ma między nogami :-D. Zapowiada się teraz duże dziecko, wagowo przewyższa Olcie. Ale może zechce prędzej się ze mną przywitać. Cały czas mam obawy, aby tylko był zdrowy. Nachodzą mnie tuż przed porodem takie lęki. Natomiast teraz coś o mojej laseczce. Olcia jest cały czas aniołkiem. Naprawdę jest grzeczna i wkoło znajomi i rodzina mi powtarza, że ładnie mi się złożyło, bo gdyby była takim małym rozrabiaką to miałabym dosyć z tym brzuchem i szybkim powiększaniem rodziny. Tuż przed roczkiem zaczęła chodzić i nawet jak załapała bakcyla tak cały czas na nóżkach, bez jakiś powaznych upadków. Też nagimnastykowałam się przy obcinaniu włosków, bo nie lubi jak coś jej się robi przy twarzy. Wkońcu weszłam na sposób i obcinam ją podczas kapieli w wannie, jak ona zajęta jest topieniem zabawek w piance :-). Jest głównie pyrożerna (jak prawdziwa wielkopolaninka), tam gdzie ziemniak zjada wszystko, gorzej sprawa ma się z zupkami. Nadal jest na nutramigenie, jak urodzę sprawdzę czy możemy przejść na inne mleko. Uwielbia przekładać kartki gazet i nawet już gazet nie drze jak robiła to wcześniej. Uwielbia też jedną bajkę \"Klub myszki MIKI\" i oglada ją od A do Z. Pozostałe animację nie robią na niej większego wrażenia. No i ostatnio próbuję coś na siebie zakładać, to pieluche tetrową na głowę i z nią chodzi po mieszkaniu, to wyjmię z kosza na bieliznę jakiś swój brudny ciuszek i oplata się nim wkoło szyji. Uwielbia też tańczyć, ostatnio zaczęła obracać się wkoło swojej osi trzymając lalke za ręce i oboję z mężem byliśmy zdziwini skąd to podpatrzyła. No chyba narazie tyle. Już zajełam sporą część kafe. Dziękuję za pamięć i nie obiecuję często, ale na pewno będę zaglądać jeszcze na nasze kafe :-D.
  11. MAMA ........BABY ..........D.P ......WA - WZ.pocz .....WA - WZ.ob beti26 .......Kacper ........23/10 ....2 660g - 52cm .....9 000g - 68cm beti26 .......Natalia ........23/10 ....2 270g - 49cm .....8 100g - 66cm Asiorek2 .....Aleksandra ...25.10 ....2 900g - 55 cm .....7 500g - 76 cm Monika2700 .Wiktoria ......01.11 ....3 725g - 56cm ......8400g - 74cm Edzia87 ......Kevin .........03.11 ....3 350g - 55cm ......11 300g - ??cm kasik kasik ..Adam .........03.11 ....3 310g - 50cm ......8 000g - 75cm Kamilka81 ...Karina ........04.11 ....2 880g - 54cm ......8 710g - 74cm M-osia ........Patryk ........05.11 ....3 500g - 57cm ......8 950g - ??cm Andzia .......Izabela ........06.11 ....2 780g - 48cm ......10500g-75cm dana11 .......Adaś ..........06.11 ....2 600g - 52cm ......6 380g - 62cm Młodziutka ..Wiktoria ......07.11 ....3 400g - 54cm ......7770g - 72cm Bunia_77.....Dominik........07.11 ....4330g - 57cm ....... ??? - ??? Migotka ......Olek ...........08.11 ....3 750g - 52cm .....7 800g - 74cm Wzetka ......Wiktoria ......10.11 ....3 360g - 57cm ......8 610g - 82cm M_ka .........Kubuś .........10.11 ....4 410g - 52cm ......10 460g - ????cm Aneta_71 ...Amelia .........10.12 ....3 580g - 57cm ......7 910 - 70cm bebolek20 ...Fabian ........12.11 ....3 065g - 50cm ......9 200g - 75cm Brzuchacz ...Szymek .......12.11 .....4 000g - 57cm ....9 900g - 77cm MALUTEK1 ..Aleksandra ...12.11 ....2 820g - 56cm ....10 300g - 78cm Sylka28H ....Aleksandra ...12.11 ....3 450g - 54cm ......9050g - ?cm IVA25 ........Marcel .........14.11 ....3 580g - 57cm .....8 560g - 72cm shenen ......Magda .........14.11 .....3 350g - 54 cm ....8300g - ??cm basik74 .....Karolinka ......16.11 ....3 310g - 55cm ......8900g - 71cm czarna101 ..Natalie .........20.11 ....3 815g - 50cm .....10 250 - 75,5cm joy76 ........Karolinka ......21.11.....3 550g - 54cm .....8400g - 76cm Asik84........Tytus...........21.11.....3150g - 54cm.......ok 10kg - 79cm Mnik .........Maciuś .........24.11.....4 090g - 59cm .....10 300g - 76 cm Sara2 ........Piotruś ........25.11......4 100g - 56cm ....11 000g - 78 cm Frania23.....Collin ..........27.11.....3 960g - 54cm .....8 150g - 70cm kamelle .....Xavier .........28.11.....4 100g - 55cm .....13 230g- 84cm
  12. Witajcie :-D, długo się nie odzywałam, ale się strasznie pomieszało i zaczęło dziać, że nie miałam kiedy. W tej chwili jestem w 30 tc i niestety badania wykazały u mnie cukrzyce ciążową. W piątek mam wizytę w klinicę cukrzycowej i okaże się co lekarze zadecydują w mojej sprawie. Niestety cukier mam tak wysoki, że sama dieta może nie wystarczeć i będę musiała brać insulinę bądz poleżeć w tej klinice. Póki co staram się przestrzegać dietki, chociaż nigdy nie myśłałam, że dieta cukrzycowa jest taka skomplikowana. Ale muszę być w tej chwili dobrej myśli, dla swojego a przede wszystkim dzieciątka dobra. Z powodu tego wysokiego cukru miała boleści brzucha i szybsze skurcze, nieświadomie normalnie jedząc i powodując takie skoki cukru szkodziłam swojemu organizmowi. No, ale dobrze że teraz profilaktycznie bada się cukier w ciąży. Ponadto z wesołych nowin to w sobotę robimy imprezkę urodziną Olci i nie mogę się jej doczekać. Pierwsza świeczka :-). No i Olcia zalicza pierwsze kroczki, ale zdarzają się jeszcze upadki i są to małe dystanse. Nie wiem jak to teraz na końcówce ciąży ze mną będzie, ale postaram się nadal zaglądać. Zawsze jak wchodzę na nasze kafe to przypomina mi się odejście Moniki. Chociaż wczorajszy i dzisiejszy dzień mnie akurat napawają bardziej nadzieją, ja aby pogodzić się ze śmiercią bliskich osób muszę sobię wmówić, że te osoby są teraz spokojne i szczęśliwe, spogladają na nas i chcą abyśmy to krótkie życie dobrze i radośnie spędzili. Jak zmarła mi ukochana babcia to pomogło mi czytanie w necie relacji ludzi, którzy zetknęli się ze śmiercią kliniczną. Dziwne, ale często ludzie po takich przezyciach nie boją się śmierci a co najważniejsze potrafią przewartościować całe swoje życie i żyć lepiej.
  13. kami25 - witaj :-), jestem z topiku styczeń 2009, ale oprócz tego mamą prawie rocznej córeczki i z uwagi, że weszłam teraz w trzeci trymestr ciąży to sobię zagladam na topiki, bo fajnie jest czytać o szczęśliwych rozwiązaniach. Przeczytałam o twoich problemach z mleczkiem i postanowiłam coś skrobnąć bo sama to przechodziłam z moją córeczką. W ciąży piersi urosły mi o 2 rozmiary i były ciężkie, byłam przekonana, że będę miała dużo pokarmu. Po porodzie okazało się, że nic z nich nie leci. Co zmiana położnych przychodziła do mnie i każda uczyła mnie karmienia piersią bo uważały (że skoro jestem pierworódkom) to coś zle robię i nie umiem karmić. Moja mała ciągle płakała bo się nienajadała, była głodna, a inne noworodki na pokoju smacznie spały. Pożaliłam się siostrze, która przyjechała z ręcznym odciagaczem do pokarmu i próbowałyśmy w ten sposób. Okazało się, że nic nie idzie poza paroma kroplami odciągnąć. Dopiero wtedy jak zobaczyły to położne podały mojej małej mleko modyfikowane i mała smacznie i spokojnie zasnęła, a ja dalej walczyłam z tymi moimi piersiami. Przyszły do mnie panie z poradni laktacyjnej i dostałam zastrzyk na pobudzenie laktacji oraz do przyjmowania jakieś tabletki. Robiłam jak kazały i nic. Piersi robiły się już miekkie jak przed ciążą. Jeszcze w domu próbowałam pracować nad laktacją ale po kolejnych pięciu dniach dałam spokój i przeszliśmy na modyfikowane. Myślałam, że jestem takim fenomenem, ale przy wypisie położne dopiero przyznały że zdarzają się coraz częściej takie przypadki jak mój, iż kobieta mimo szczerych chęci nie może karmić naturalnie. Tak więc kochana jeżeli zostaniesz mamą butelkową nie martw się, teraz te mleczka modyfikowane dostarczają dzidziusiowi potrzebnych witamin a moja mała to żywy tego przykład. Rozwija się prawidłowo, nie chorowała mi jeszcze ani razu. A ja teraz oczekuję drugiego dziecka i jestem sama ciekawa, czy przy drugim bobasku będę mogła podawać pierś, czy będzie powtórka. Ale tego dowiem się dopiero w styczniu.
  14. Ja też wczoraj przeczytałam list pożegnalny od Moniki i się poryczałam, nie byłam w stanie nic napisać, ale jakoś mnie ten list uspokoił. Podobnie jak dziewczyny popieram asiorka pomysł i czekam na jakieś namiary na konto e-mailowo. Nie będę się powtarzać, ale podobnie jak dziewczyny historia Moniki i jej rodzinki nauczyła mnie doceniać to co mam na co dzień.
  15. Iva ładnie napisałaś, ja też staram sobię tłumaczyć jakoś tą tragedię i starać się zrozumieć. Cały czas zaglądam i podczytuję co napiszecie, ale sama nie wiem co pisać. Na pewno dało mi to do myslenia i codziennie cieszę się z tego co mam, bo nigdy nie wiadomo kiedy nasza droga się skończy. My młodzi nie myślimy o śmierci a refleksję przychodzą dopiero jak zdaży się coś takiego. Nie wiem czy ktoś ogladał kiedyś boolywoodzki film " gdyby jutra nie było" beczałam na nim jak bóbr, ale starał się on ludziom przekazać, aby na co dzień żyć tak jakby jutra miało nie być, czyli cieszyć się ze wszystkiego co mamy na codzień.
×