ę
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez ę
-
Witam Was! Ale byki ortograficzne... nie \"w końcie\", tylko \"w kącie\" i nie \"w podzieńce\", tylko \"w podzięce\"! U mnie nic nowego... poza tym, że jutro piątek! Stąd 2 wnioski: 1) cuuudownie! przed nami weekend! 2) jak ten czas szybko leci... dopiero co był poniedziałek... dopiero co była II wojna światowa... ;) Pozdrawiam!
-
Hej, hej! Nie, Duszyczko, nie mam powodu by się gniewać. U mnie po staremu, właściwie nic się nie dzieje poza tym, że dużo tego pisania się narobiło i końca nie widać. W pracy dodatkowy nabór ludzi, i dobrze, bo jest nas za mało. Poza tym wszystkie dziewczyny co do jednej w naszym pokoju na okrągło trajkoczą o swoich facetach, wtóruje im jedyny rodzynek w zespole, który oczywiście planuje się zaręczyć. Tylko ja jak ten odmieniec, nie mam z nimi o czym gadać. I trochę przykro się robi. Ale resztkami sił staram się wierzyć, że przestanę kiedyś odstawać od reszty społeczeństwa i też ktoś będzie na mnie czekał, mówił, że kocha, tęsknił i pragnął. Dziękuję za pozdrowienia i każde Wasze dobre słowo, pozdrawiam gorąco!
-
Hej, jestem! U mnie ostatnio duuuużo pracy, bardzo nerwowo, na byle co reaguję coraz większym wybuchem złości i mam ochotę rzucać wszystkim, co mi się nawinie pod rękę. I w imię czego ja się tak morduję??? Dla tych marnych 300 zł, które przy pomyślnych wiatrach powinnam średnio dostawać na miesiąc za napisane teksty? A kto mi zapłaci za wszystko, co robię, aby dany tekst mógł powstać, aby mogły ujrzeć światło dzienne wszystkie dodatki i wydania specjalne tej cholernej gazety??? !!!!!!!!!! Pozdrawiam Was gorąco!
-
Hej! Jestem tu znowu, ale nie dałam rady przeczytać wszystkich Waszych ostatnich postów, ledwo patrzę w ekran... nie mam już siły. Z dnia na dzień siedzę coraz dłużej w redakcji, na szczęście pokończyłam wszystko, co ostatnio na mnie spadło i tylko czekać, aż się pojawi nowe dziadostwo. Żeby mi chociaż za to płacili... teoretycznie mam dostawać wierszówkę za tekst, ale za ten nawał pracy, jaki wkładam w zebranie informacji, dziesiątki telefonów dziennie, użeranie się z różnymi ludźmi, tracenie wzroku przed kompem. I za to wszystko może się uda zarobić ze 300 (słownie: trzysta) zł na miesiąc. Totalne g... Kasiu, i ja się dołączam do wszystkich tu obecnych i solidaryzuję się z Tobą w tych bolesnych dla Ciebie chwilach. Pozdrawiam Was cieplutko!
-
Ależ wcale nie musisz udawać, że jesteś silna. Każdą porażkę trzeba \"odchorować\", dużo lepsze efekty osiagniesz, gdy pozwolisz swojemu organizmowi zareagować tak, jak on sam to uzna za stosowne. Trochę łezek poleci, ale one w końcu obeschną i przyjdzie dzień, w którym nabierzesz do tej sprawy dystansu. A jeśli będziesz się spinać i próbować resztkami sił wykrzesać enegię, rekonwalecencja może potrwać dłużej. Tak w każdym razie myślę, a czy mam rację - nie wiem. Możesz coś dla siebie z tego zaczerpnąć, jeśli chcesz. Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam!
-
Dzięki, marzenia. To dobre i mądre, co napisałaś. W życiu nie chodzi o to, by być zawsze zwartym i gotowym, mieć twardą skórę na tyłku i wiecznie przyklejony uśmiech do twarzy. Współczesny świat zdaje się tego właśnie wymagać, przez co chwile słabości znosimy o wiele gorzej, niż wtedy, gdyby dawał przyzwolenie na bycie przeciętnym, takim w sam raz; na to, by coś sie nam czasem nie udało. Nigdy tak na prawdę nie wiemy, przed czym jesteśmy w życiu chronieni. Bywa, że gdy otrzymamy to, czego tak mocno pragnęliśmy, okazuje się, że wcale nie o to chodziło, że nie będziemy w pełni wolni i szczęśliwi. Trudno w to nieraz uwierzyć, bo niby co złego jest w kochaniu i byciu kochanym (dałam ten przykład, bo to jedna z podstawowych ludzkich potrzeb; nie wiem, co jest tym utraconym marzeniem Twojego akurat życia). Tymczasem niektórzy ludzie być może nie są zdolni do udźwignięcia brzemienia bycia z drugim człowiekiem? Przecież to nie jest łatwa sprawa, miłość jest wystawiana wielokrotnie na ciężkie nawet próby. Lub też inny aspekt tej sprawy - z tym konkretnym człowiekiem nie bylibyśmy szczęśliwi, choć bardzo go pragniemy. Ale z innym już tak. To dla Ciebie ------> i !
-
Shilaa, ja z podlaskiego nie jestem, ale moje województwo graniczy z Twoim. Do woj. podlaskiego zresztą mam sentyment. Pogadać możesz zawsze z nami, bywalcami tego topiku, albo poGGadać, albo poSkype\'ować. Chętnych nie zabraknie :) Student, nasze reakcje na Twoje wyznanie z przedostatniego posta były wywołane niepokojem o Ciebie. Gdybyś nie był świadomy, że Twoje kontakty z alkoholem zaczynają być niebezpieczne, nie podzieliłbyś się tym z nami. Zachęcamy tylko do podjecia działań zmierzających do oddalenia niebezpieczeństwa, zresztą i tak masz znacznie większą szansę na to niż ktoś, kto niewiele wie o tym, co to jest alkoholizm i jakie są jego konsekwencje. Pozdrawiam!
-
A mój dzień był super! Nie dość, że sobie pospałam i pół zeszłego tygodnia udało się odespać (jutro będzie drugie pół), to jeszcze spędziłam bardzo miło dzień w dobrym towarzystwie, znów była gitara i kilkugodzinne śpiewanie. No i usłyszałam komplement nie z tej ziemi, gdy zagrałam i zaśpiewałam piosenkę pt. \"Niech...\" mojego ukochanego Kaczmarskiego. No patrzcie państwo... ;) Takie teksty zdarza mi się słyszeć raz na ładnych parę lat. Jestem w sto pięćdziesiątym niebie ;) Pozdrawiam Was wszystkich, a zwłaszcza tych, których tu dawno nie było (18-tko, do Ciebie piję :) ). A utracone marzenia zapraszam do czerpania z tego ciepełka. Jedne marzenia się utraciły, ale będą inne i się spełnią! Tak to już jest z tym losem ludzkim, dziecko chce dostać na Gwiazdkę scyzoryk, a dostaje rower ;)
-
Student, MASZ SZANSĘ! Bądź mądrzejszy od Twojego ojca, jesteś od niego bogatszy o wiedzę o istocie choroby alkoholowej i jej skutkach oraz o umiejętność przyznania się przed sobą i nami do alarmującej sprawy. Wykorzystaj to i nie pozwól zniszczyć sobie życia! Ja piję bardzo rzadko, mam silne hamulce i potrafię odstawić kufel czy kieliszek, kiedy poczuję \"szmer w głowie\". Ale nigdy nie mam gwarancji, że się kiedyś nie rozkręcę... w końcu wśród alkoholików można spotkać osoby, które mówią otwarcie: tak naprawdę nie lubię alkoholu, nie smakuje mi. Jedynym gwarantem uchronienia się przed uzależnieniem jest całkowita abstynencja. Walnę z grubej rury: człowieku, nie bądź głupi! Nie marnuj życia sobie ani Twojej przyszłej rodzinie! W trudnych chwilach pamiętaj, że masz niezawodną pomoc, korzystaj z niej - chyba wiesz, o co mi chodzi ;)
-
Ja właśnie czekam na grupę w dość znanym ośrodku, ale start jest zapowiadany na styczeń, luty lub marzec. Bezsens... Postanowionko? WYSPAĆ SIĘ nareszcie! Pozdrawiam!
-
Czy Wy to widzicie? Ale nasz premier ma powodzenie ;) tyle topików na jego cześć! :p ;) Oglądam sobie na TVP1 film dokumentalny \"Jeden dzień w PRL\". Tłem do filmu są m.in. komunikaty radiowe. No i przypomniało mi się, jak to kiedyś, kiedy byłam mała, w radiu nadawali takie komunikaty typu: \"Państwo jacyś tam podróżujący po Polsce fiatem 125 p o numerach rejestracyjnych ... są proszeni o niezwłoczny powrót do domu w ważnej sprawie rodzinnej\". Brzmiało to ogromnie tajemniczo... Dobrej nocki!
-
Student -----> ależ nie ma za co ;) Jakie uczucia Wam aktualnie towarzyszą? To jest odwieczny problem takich popaprańców jak my... ja wiem jedno: to, co teraz czuję, to przede wszystkim obezwładniający lęk... nie umiem sobie z tym poradzić... boję się jutrzejszego dnia, bo mam trudne zadanie do zrobienia, a czuję się do niego zupełnie nieprzygotowana (tzn. starałam się przygotować tak jak umiałam, ale czuję się \"niedouczona\" i boję się, że coś spaprzę i się nie wywiążę z tego...). Przeraża mnie niepewność jutra, już teraz, kiedy jeszcze nie mam przysłowiowego, a raczej frazeologicznego noża na gardle - a co będzie, kiedy zostanę sama, nie będę miała na kogo liczyć? Teraz mogę spokojnie rzucić w diabły tę robotę, bo mam dach nad głową i co jeść. A co będzie, jak zabraknie tych, którzy mogą mi pomóc? Czuję się osaczona, nie wiem, gdzie się ruszyć... znikąd wsparcia... zresztą sama sobie muszę pomóc, nikt inny tego za mnie nie zrobi. Boję się... Spotkałam się dziś z niedawno poznaną dziewczyną, która ma ten sam problem co my tutaj obecni i czuję, że ona wytwarza wokół siebie jakąś taką nerwową atmosferę, czuję się w jej towarzystwie niepewnie. Ciekawa jestem, jak się przy mnie czują ludzie, zwłaszcza tacy skrzywieni wewnętrznie - bo oni dużo bardziej są podatni na działanie \"wampirów energetycznych\" niż \"normalni\" ludzie, tzn. bez problemów natury emocjonalnej. Miałam dziś kilka takich \"przebłysków\", że do cholery, muszę żyć, jeśli się poddam tym lękom, depresji i beznadziei, będzie mi bardzo trudno, muszę się przeciwstawić, walczyć z tym dziadostwem - ale nie mam siły. Chyba trzeba się przejść na basen albo się porządnie zmachać na rowerze, wysiłek fizyczny trochę wycisza złe emocje.
-
Hej, czy i ja mogę się przyłączyć do łańcuszka zdjęciowego? Nie chciałabym upowszechniać swojego maila tutaj, więc jakby ktoś chciał mi coś wysłać, to proszę się w tej sprawie zgłaszać do Ullli, ona ma mój mail. Okrutnie zmarzłam... dobrze już być w domku, tylko szkoda, że muszę się użerać z durnym ruchem lotniczym zamiast leżeć do góry brzuchem i sobie książkę czytać jak cywilizowany człowiek ;) Pozdrawiam!
-
Student, w sumie nic się nie stało, tylko ogólnie mam od paru dni potężnego doła i wszystko przeżywam 3 razy bardziej intensywnie niż zwykle. Już nie mogę tak dłużej, chcę być normalna i mieć dostęp do tego wszystkiego, co mają normalni. Ale skoro mnie spłodził alkoholik, to trudno, nie cofnę tego, muszę się z tym męczyć i ze wszystkimi konsekwencjami - samotnością, słabością psychiczną, nadwrażliwością, niezdolnością do przeciwstawienia się wykorzystywaniu i poniewieraniu przez innych. Próbowałam jakoś się porównać z tym, jaka byłam te parę lat temu i jakoś mi to nie wychodzi. Najlepiej poprosić kogoś ze znajomych czy przyjaciół, by dokonał takiej analizy za mnie. Coś, co się w moim życiu w ostatnich latach na pewno zmieniło, to to, że otrzymałam dar prawdziwej przyjaźni. Mam wspaniałych przyjaciół, do których mam 100% zaufania i wiem, że żadna świadoma krzywda z ich strony mnie nie spotka. Oni są nagrodą za to, że w szkole ani na studiach nie potrafiłam się odnaleźć, byłam wyszydzana, krzywdzona, deptana i opluwana, nie czułam się integralną częścią żadnej ze szkolnych społeczności. Przyjaciół poznałam w chórze. Ja też lubię czytać Twoje posty, już Ci pisałam, że czuję, że masz w sobie dużo mądrości życiowej, poza tym masz lekkie pióro (a raczej lekką klawiaturę) i ładnie się posługujesz językiem polskim (a to ma dla mnie - humanistki wielkie znaczenie). Ks. Darka nie znam osobiście, ale znam go z forum na http://dda.bhd.pl. Dobrze, że są księża wyspecjalizowani w problemach DDA. Są oni bardzo potrzebni, są ogromną pomocą duchową dla wierzących DDA. Pozdrawiam!
-
PS: Nie mam dzieci, a chciałabym je mieć - czuć, jak się we mnie rozwija nowe życie, a potem patrzeć, jak moje dzieci wzrastają, chciałabym mieć przywilej wymieniania się z koleżankami doświadczeniami o gotowaniu zupek, karmieniu, pielęgnacji i wychowaniu dzieci. Chciałabym mieć rodzinę, bo mam silną potrzebę jednoczenia się i przynależności do kogoś.
-
Nie chodziło mi o brak osiągnięć natury \"zawodowej\" (w końcu skończyłam dwa kierunki studiów, nauczyłam się pływać, prowadzić samochód, grać na gitarze - a to już chyba jest jakieś osiągnięcie. Chodzi o rozwój osobisty - głównie emocjonalny. Bardzo bym chciała być bardziej pewna siebie, umieć walczyć o swoje, być mniej zalękniona, dostrzec swoją wartość jako kobiety (że mogę się podobać fizycznie, być kusząca i uwodzicielska), być mniej nerwowa, mniej brać do siebie opinię innych, przestać traktować opinię obcych ludzi jako wyznacznik mojego poczucia własnej wartości.
-
Student, trochę mnie ubodło Twoje pytanie \"Co Ty, jako DDA, możesz dać w zamian\". Jestem DDA, więc jestem wybrakowana, nie nadaję się na żonę, a że nigdy nie przestanę być DDA, to nigdy nie będę w stanie spełnić czyichś oczekiwań i dać komukolwiek cokolwiek w zamian? Czy to znaczy, że nie mam prawa do szczęścia, ciepła, miłości? No tak. Wiedziałam. :( :( :( :( Chyba jednak coś komuś daję, skoro mam przyjaciół, skoro ludzie mi się zwierzają, pytają o radę, skoro od dwóch lat działam w wolontariacie w szpitalu dla niepełnosprawnych dzieci i jeszcze mnie stamtąd nie wywalili. Chciałabym zdrowieć, ale nie umiem. Nic nie osiągam. Nie stałam się ani trochę stabilniejsza o dojrzalsza emocjonalnie. Boże, kiedyż ja wreszcie zejdę z tego świata, któremu staję ością w gardle??? A co do tej cechy, to chodzi o użycie form typu np. \"dać coś dla kogoś\" zamiast \"dać coś komuś\", \"dla mnie to nie przeszkadza\" zamiast \"mnie to nie przeszkadza\" itp.
-
Wiolu, czy Twój mąż jest czynnym alkoholikiem, tzn. pije? W Twoim zdaniu \"Dwójka chorych ludzi próbuje żyć normalnie\" gdzieś tam zabrzmiało trochę nadziei, ale może się myliłam... Mój ojciec nigdy mnie nie bił, raz tylko dostałam lanie za to, że mi ukradli rower - to był jeden jedyny raz w życiu. On tylko wrzeszczał. Jest cholerykiem, bardzo impulsywny, z byle powodu wali pięścią w stół, klnie, ryczy jak dzikie zwierzę. I ja to po nim dostałam w spadku, zupełnie sobie nie radzę z negatywnymi emocjami. Różne są domy alkoholowe, w jednych przemoc fizyczna jest na porządku dziennym, dochodzi też do wykorzystywania seksualnego, w innych jest na pozór spokojnie, żadnych bijatyk, awantur, a jednak alkoholik trzyma w szachu rodzinę, terroryzuje, stosuje przemoc psychiczną. A jednak niezależnie od tego, jak często dochodziło do awantur i jaki charakter miała przemoc, wszyscy jesteśmy tak samo poranieni. Z najwcześniejszych lat dziecięcych, kiedy w zyciu dziecka bardziej zaznacza się wpływ matki, pamiętam, że zajmował się mną ojciec - opowiadał bajki, wierszyki, śpiewał, chodził ze mną na spacery. W tym czasie mama była pijana i robiła dzikie awanturska, stawała się bardzo agresywna po wódzie. Z ojcem byłam bardziej związana. A przed matką uciekałam gdzie się dało. Poźniej, pod koniec podstawówki, zamienili się rolami. Okazało się, że mama sama, bez żadnej pomocy przestała pić - po prostu nie była uzależniona. A to ojciec jest alkoholikiem od wielu lat, tylko umiał się świetnie kryć, za plecami mojej mamy, która piła bardzo \"spektakularnie\". Nie pracowała, więc często widziałam ją pijaną. Ojciec wychodził do pracy, wracał wieczorem, przed snem sobie coś golnął i szedł spać. Po tym, jak mama przestała pić, to jego picie wysunęło się na pierwszy plan. Niestety nogdy nie usłyszałam od mamy \"przepraszam\" za to wszystko co mi robiła po pijanemu, za nazywanie mnie - wówczas około 12-letniej dziewczynki - dziwką, za wywalanie mnie z domu, za to, że nie zareagowała, gdy na urządzaną przeze mnie imprezę imieninową przyszła nie zaproszona przeze mnie siostra koleżanki, czołowa na naszym osiedlu żulerka, i rozpirzyła mi całą zabawę. Ona unika tego tematu jak może, zbywa mnie, że wie, że jej picie też miało wpływ na moje życie. Trudno mi... Na szczęście trochę mi się poprawił humor, jak przyszli moi znajomi i sobie razem pośpiewaliśmy i pogadaliśmy. To cała moja radość -śpiewanie i granie. To mi zostało. Żeby tylko jeszcze trafić w życiu na kogoś, kto mi da trochę czułości, ciepła, troski, komu zaufam, kto się mną zaopiekuje i mi da poczucie bezpieczeństwa... tak bardzo bym chciała mieć kochającego męża i dzieci, z którymi będziemy razem jeździć w góry, chodzić na spacery, grać i śpiewać wieczorami przy kominku. Marzenie ściętej głowy...:( Student, tak Cię zapytałam o to, czy nie pochodzisz z Podlasia, bo w tym, co pisałeś, wychwyciłam pewną typową dla wschodniej Polski (zwłaszcza Podlasia) cechę dialektalną. Widocznie obejmuje ona swoim zasięgiem także Lubelszczyznę. Interesuję się językiem polskim i jego dialektami, i stąd to zwróciło moją uwagę. Ula, dobrze, że jesteś, widzisz - gdyby nikt się nie interesował Twoim losem, nie dziękowałabyś nam za naszą obecność tutaj. Zależy mi na tym, żeby wszyscy z Was stawiali coraz to nowe kroki ku zdrowieniu, ja też bym chciała zdrowieć, tylko nieraz nie potrafię się pogodzić z tym, że to kosztuje tyle wysiłku, że ciągle się potykam, że ten proces idzie tak cholernie powoli. Mój \"były\" jedzie w niedzielę do Częstochowy, chciałam mu wysłać sms-a, żeby się pomodlił o moją śmierć. Na pewno by tej mojej prośby nie spełnił, a może będzie o mnie pamiętał przy tej okazji... jesteśmy w bardzo dobrej komitywie, rozstanie było pokojowe, na zawsze pozostanie w moim sercu, bo pierwszy mi pokazał, że mogę się komuś podobać jako kobieta i można się we mnie zakochać. Ktoś mi niedawno powiedział, że pierwsza miłość nas otwiera i przygotowuje na przyjęcie kolejnej, która często się okazuje ostatnią. Większość moich znajomych poślubiła swoją drugą w życiu partnerkę/partnera. Z bratem moje układy są trudne, nie żyliśmy zgodnie jako dzieci i dzisiaj też za bardzo tak nie jest. Kiedyś zresztą chyba już o nim tu pisałam. Ogólnie czuję, że on jest z kompletnie innego świata niż ja, nie rozumie mnie ani ja jego i nie ma między nami więzi. Na tematy osobiste z nim nie rozmawiam, nie zwierzam mu się i nie liczę na to, że między nami się zrodzi jakaś więź. Pozdrowienia dla Was, kochani.
-
K***a, czy my musimy być tak pop***ni? Nie dość, że nam rodzice zafundowali to, co zafundowali, to jeszcze zamiast trafić w dorosłym wieku na kogoś, kto nam da to, czego nie dostaliśmy od wiecznie pijanych rodziców, kto nam okaże troskę, czułość i dobro, to trafiamy na takich samych s***synów, jacy nas \"wychowali\". Ullla... jak ja Cię rozumiem! \"Też również\" (jak mówił mój \"były\") moim pragnieniem jest umrzeć, bo nie widzę przed sobą żadnej normalnej przyszłości. Politycy mi jej nie wyczarują, niestety. Nie wiem, co mam w tym życiu robić, czy to, co robię, jest komukolwiek do czegokolwiek potrzebne? Sa ludzie, którzy się 1000 razy bardziej nadają na dziennikarza, na żonę, na człowieka dostosowanego do tych czasów, w jakich mi przyszło żyć. Co ja tu w ogóle robię? Trzymaj się jakoś, nie popełniaj samobójstwa, tylko odejdź od tego drania, który się ośmielił podnieść na Ciebie rękę. Dasz sobie radę bez niego, nie pozwól mu zniszczyć tego, co już osiągnęłaś. Nie jesteś na szczęście jego żoną, możesz odejść. Czasem mam ochotę zrobić to samo co planowałaś, ale świadomość, że po czymś takim na pewno bym nie trafiła do Krainy Życia Wiecznego trzyma mnie jeszcze przy życiu i nie pozwala sięgnąć po żyletkę czy garść prochów. Mimo że moja wiara to fikcja, to jednak jeszcze jedna cieniutka nitka została. Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich gości topiku również!