

Joelka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Joelka
-
tigra :D widzę, że masz temperament iście południowy :) A może tak jest łatwiej, iść, nałomotać, wytargać za włosy i wtedy złość puszcza, bo sprawiedliwości stało się za dość. :)
-
Cassie :) jak zwykle wszystko zależy od człowieka... Gratulacje z powodu ślubu :)
-
AGA :D dzięki movering :)
-
A tak na poważnie, to niestety nie masz wpływu na to, co ktoś robi. Ani ona, ani mąż, ani Twoje dzieci, ani nikt inny. Wszyscy oni dokonują swoich wyborów, na które nie masz wpływu. Możesz wyrażać swoje zdanie, możesz się nie zgadzać z tym, co robią, ale niestety to wszystko. Ale Ty też dokonujesz swoich wyborów :), niestety strategia jaką przyjęłąś jest chyba jedyną możliwą (oprócz wysłania jej w kosmos ;) ). Rób swoje i olewaj ją dalej. Życzę wytrwałości :)
-
Hmmm to zawzięte dziewczątko... szczerze współczuję... ale boję się że mnie czeka to samo i też nie wiem jak się przed tym bronić :( Jak coś wymyślę to dam znać :) A tak mi przyszło do głowy - może trzeba by się modlić, czy też odprawiać czary, zaklinać, cokolwiek bądź, żeby pojawił się w jej życiu nowy obiekt pożądania :)
-
No cóż, powinnaś się chyba cieszyć ;) masz ekstra doładowanie energetyczne ;) A tak serio to nie wiem :( Może po prostu żyć swoim życiem i ją olać. To pewnie zadziała na nią najgorzej. Bo każda reakcja powoduje nową akcję i spirala nakręca się w nieskończoność....
-
sorki za wykład ;) ale jakoś tak mnie naszło :)
-
tigra - nienawiść to złe uczucie. Tak naprawdę to nie jej wina, nie tylko jej. Być może nawet się zakochała, a nie każdy ma na tyle silne morale, żeby przeciwstawić się kwitnącemu uczuciu. W końcu to nie ona przysięgała Ci miłość, wierność, oraz że Cię nie opuści aż do śmierci.... Tylko niestety on. Wiem, że jego trudno nienawidzić, bo gdybyś to uczucie przelała na niego, to nie mogłabyś z nim być. Miłość, którą do niego czujesz nie pozwala Ci go nienawidzić. Ale tak naprawdę winni są oboje. A nawet on bardziej. No ale bycie w związku z osobą, której się nienawidzi nie ma najmniejszego sensu, więc.... odbiorcą tego uczucia staje się ona. Ale nienawiść sama w sobie jest uczuciem niszczącym. I trzeba sobie z nią poradzić dla własnego dobra. Poza tym wiąże niestamowitą ilość energii, która naprawdę może być wykorzystana w dużo pożyteczniejszy i przyjemniejszy sposób. Wiesz, że chyba buddyści (chociaż nie jestem pewna), gdy przytrafi im się jakaś tragedia, dziękują swojemu wrogowi. Bo tylko ten wróg, ktoś kto robi im krzywdę, jest w stanie pokazać im coś, czego dotąd nie widzieli. Dzięki spotkaniu z wrogiem rozwijają swoją osobowość, duszę, wznoszą się na wyższy poziom. Tak, czy siak często jest tak, że tkwimy w jakimś naszym bagienku po uszy i do głowy nam nie przyjdzie żeby się ruszyć, bo i po co? Tu tak swojsko i znajomo. A gdy wali Ci się świat, to zmusza Cię do jakiegoś ruchu. I wbrew początkowym myślom, może się okazać, że to jest najlepsze dla Ciebie. Dla Twojego rozwoju właśnie. Ale nie dla Twojego "świętego spokoju" niestety.
-
moja też była przyjaciółką :( a dlaczego lubią takie? - bo mogą czuć się przy nich bogami nieomalże. Ale lubią takie, wydaje mi się, na krótką metę. Bo na ogół żenią się z całkiem innymi kobietami... No i może dlatego zdradzają, bo chcą przez chwilę poczuć się tak, jak tylko przy takiej kobiecie mogą się czuć ... bosko ;) :p
-
tigra - moja mama mawiała, że przyjaciółka Twojego mężczyzny jest Twoim największym wrogiem. Cóż miała rację ;)
-
tigra - cóż, mam wrażenie że faceci na to się właśnie łapią. I z jednej strony im się nie dziwię. No bo w domu masz wymagania, pretensje, że z czegoś się nie wywiązał, że powinien, że musi, bo przecież coś tam.... No i nie doceniasz jak coś zrobi. Mówisz tylko "no nareszcie". A ona? Sam urok. Czegokolwiek by nie zrobił, jest dowodem jego boskkości. Nawet jak beknie to przecież "tylko on tak potrafi". Nie chciałabyś tak sama? Poza tym, kiedy tylko się spotkają, ona ma zawsze ochotę na seks, jest świeża, wypoczęta, cała dla niego, no i czeka z niecierpliwością na te spotkania. Robi wszystko, żeby mu było dobrze, żeby mu dogodzić. Stara się. Bo to jest takie wyjątkowe, łączy tylko ich, nikt tego nie zrozumie, świat zewnętrzny się nie liczy, są tylko oni... Piękne prawda? Ale potem zaczynają się schody. Mija pierwsze zauroczenie. On już nie mówi o rozwodzie i o tym "że żona go nie rozumie, że wcale ze sobą nie śpią", a ona czuje się wystawiona do wiatru i zaczyna walczyć o swoje terytorium i zaczynają się schody. A on czuje się złapany w pułapkę, bo chciałby żeby było dobrze, a tu zaczyna się walić z obu stron. Oczywiście to co napisałam powyżej odnosi się do przypadku kiedy on tak naprawdę wcale nie chciał odchodzić od żony, tylko "życie go przerosło".... Bo zdarzają się i inne historie... Chociaż oczywiście mogę się mylić ...
-
oki ;)
-
A możesz wyjaśnić, co miałeś na myśli pisząc, że mój chłop jeszcze potrafił pomyśleć, i że inny sposób byłby nieodpowiedni, jesli chciał osiągnąć to, co osiągnął? bo nie rozumiem :o
-
Hejka:) xyzed - dopiero zauważyłam (spostrzegawcza ze mnie istota, nie ma co)- masz świetną stopkę :)
-
xyzed - \"bo Twój chłop jeszcze potrafił pomyśleć i pomyślał normalnie bo inny sposób byłby nieodpowiedni ,jeśli chciał osiągnąć to ,co osiągnął.\" - chyba nie rozumiem co chciałeś przez to powiedzieć... \"Czy Ty jesteś głupia???? Jeśli uznać,że kochać kogoś naprawdę to głupota,to tak.\" - :D dzięki
-
tigra - hej xyzed - nie wiem, może ja po prostu głupia jestem? Może powinnam walizki za próg i cześć pieśni... Czas pokaże... Gdybyśmy się kłócili, gdyby kłamał, oszukiwał i twierdził, że to wszystko moja wina to nie byłoby o czym gadać, ale jest inaczej... :)
-
Dzięki Aga :) Wam wszystkim zmagającym się, walczącym, zrezygnowanym, też życzę siły, wytrwałości, uśmiechu i wielu radości w życiu. Znalazłam kiedyś w necie bardzo mądre zdanie: "na to co ze mną zrobiono nie miałem wpływu, ale tylko ode mnie zależy co zrobię z tym, co ze mną zrobiono"
-
Dzięki dziewczyny za dobre słowo :) Nie wiem jak będzie, póki co górki i dołki, chociaż dołki jakby ostatnio mniejsze, a i uśmiechu na co dzień więcej :)
-
sc - dzięki za miłe słowa:) Ja jej nie pomagam, tylko wkurza mnie to, że mój mąż tam jeździ, bo ona a to źle się czuje, a to coś sobie wymyśliła. Moim zdaniem w 3/4 przypadków poradziłaby sobie sama, ale lepiej jest zadzwonić do niego, bo przecież wie, że mnie to dotyka. Może jestem niesprawiedliwa, ale podam przykład z ostatnich świąt. Zadzwoniła w poniedziałek, że źle sie czuje, więc pojechał, nawet śniadania nie zjadł. Zawiózł ją do szpitala, gdzie spędzili kilka ładnych godzin i po badaniach lekarze nalegali, żeby została. A ona na to,że są święta i że jednak pojedzie do domu. No powiedz o czym to świadczy? Jakby naprawdę źle się czuła to nie byłoby ważne, że są święta, tylko dziecko byłoby ważne. A tak ja to odbieram w ten sposób, że po prostu chciała z nim spędzić święta i to była jedyna metoda :( I niestety to nie małolata, jest po 30-tce
-
mala - sama ta sytuacja to same problemy:( oczywiście, że dla mnie sprawia. Bo dzwoni, chce, żeby ją zawieść do lekarza, na badania, do sklepu, bo się źle czuje. To jest strasznie wkurzające (mówiąc delikatnie) i najchętniej chciałabym żeby zniknęła z naszego życia i rozpłynęła się w niebycie. Ale z drugiej strony to ją rozumiem. Myślała, że będzie jak w bajce, wielka miłość, a dziecko ją tylko "zwieńczy", a tu wszystko poszło nie tak. Została sama, bez niego, dziecko bez ojca, ona bez wsparcia. I zastanawiam się gdzie jest granica? Ile ja mogę znieść, ile powinien jej pomagać, a gdzie zaczyna się jej chęć utrudnienia nam życia i być może odzyskania mojego męża... To chyba nierozwiązywalny dylemat... Aga - Twój mąż też ma dziecko ze zdrady? Żyjecie razem? Wiesz, kiedy ja się o tym dowiedziałam, to pomyślałam sobie, że jestem jedyną osobą na świecie, którą coś takiego spotyka, bo to sie nie zdarza... no chyba że w telenowelach brazylijskich. Teraz już wiem, że nie jestem jedyna i takich kobiet jest więcej. Tylko jakoś mało pozytywnych przykładów, że to da się jednak posklejać...
-
Aga wspomnienie niestety zostanie z nami do końca naszych dni :o Jesteśmy nadal razem, ale to jest bardzo bardzo trudne...
-
Cześć wszystkim - a moja historia w telegraficznym skrócie: jestem zdradzoną żoną, mąż wrócił do mnie, ale urodzi mu się dziecko z tamtą:( Niestety w moim przypadku nie można powiedzieć, że ona nie wiedziała w co się pakuje, bo doskonale zna całą naszę rodzinę:( Przechodziłam różne etapy od nienawiści po myśli samobójcze. Teraz też jest różnie, ale wydaje mi się, że powoli, bardzo powoli wychodzę na prostą... Chociaż jaka to prosta??? same zakręty...