Ja przebudzam się ok. 6, mam mega kaca, strasznie suszy, więc zawsze sięgam po wodę która stoi przy łózku... Jak już się napije to modlę się, żeby był już piątek... Później wstaje ok 7, szlag mnie trafia... Wsiadam na rower i jestem w pracy, oczy się kleją, zakręcona i ogólnie rozdrażniona, nie umiejąca się na niczym skupić marze o tym, aż wybije 15 i pojade do domu... zjem, wykąpie się i pójde spać.. I ta sytuacja powtarza się co tydzien... Niecierpię poniedziałków!!!!!! [zły]