Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

gosiaj

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez gosiaj

  1. Kochane kobietki: dzisiaj wyslalam mu smsa z pytaniem czy mozemy porozmawiac....nie zadzwonil, nie napisal smsa, nie napisal maila...ja sie mu narzucac nie chce....wiem, ze jesli na te rozmowy gotowy nie jest, to moge go tylko tymi rozmowami na sile zniechecic... poczekam troche, poczekam, az przestanie sie bac, ze rozmowa sprawi mi bol....on tez sie chyba boji tego, ze mnie zobaczy...mysle, ze postanowil, ze najlepsze teraz dla nas jest rozstanie, robienie tego, co mamy do zrobienia-czyli studiowanie... mysle, ze na prawde ejst mu tam ciezko i ze on potrzebuje milosci prawidziwej, takiej ktora moze dotknac, poczuc, powachac i okazac, a nie taka wyrazana wciaz tymi samymi slowami i glaskaniem monitora... on jest bardzo wrazliwy, bardzo mu potrzeba dotyku, przytulenia... kiedys mi mowil o tym, ze potrzebuje wiecej ciepla ode mnie, ze chce zebym witala go w drzwiach usciskiem i pocalunkiem, zebym trzymala go za reke, siedziala na kolanach i calowala, bo wtedy czuje milosc... to jest niesprawiedliwe, ze zrezygnowal z tego, jak tylko poczul brak tego fizycznego kontaktu....ale ja nie umiem go za to winic...on po prostu taki jest... i wiem, ze gdyby nie chcial mnie juz wiecej widziec, nie pisalby mi o tym, ze ma nadzieje, ze sie znow odnajdziemy i to uczucie odrodzi sie na nowo... szanuje go za to, ze pisze dokladnie to co czuje....czasem ranil mnie swoja szczeroscia, swoimi myslami...ale za to go szanuje, bo nigdy nie bal sie mowic mi co ma w sercu... od tego zaczela sie nasza milosc, bo nigdy niczego przede mna nie udawal....nigdy nie gorszylo mnie to co robi albo mysli, nikogo przed soba nie udawalismy... on mi napisal ze teraz bycie z nim to jak bycie z nikim, bo go nie ma, bo nie daje mi tego co potrzebuje, ze nie potrafi mi pokazac tego co czuje i jego milosc sie nie rozwija tylko spi.... wiem, ze nigdy nie zapytam czy tam mial kogos... i tylko chce zeby wrocil i zeby bylo tak jak kiedys.... ale bede zyla dalej, dam mu to czego chce, spokoj, czas i przestrzen....tylko dlatego ze go kocham.... a jesli nie wroci, to juz bede umiala zyc sama, bo teraz mam duzo czasu, zeby sie tego nauczyc...
  2. a ja jestem tak cholernie slaba....kazdy kawalek mojego mieszkania przypomina mi jego....jego woda toaletowa stoji na polce w lazience, jego szczoteczka do zebow w moim kubeczu, obok mojej szczoteczki... zostawil mi swoje cieple ubrania, nawet spodnie od dresow, zeby miala co zakladac w cieple dni... naszcze zdjecia wisza cigle nam moim lozkiem... a ja cigle tak cholernie kocham, tesknie i nie umiem zrozumiec....
  3. Kopytko: tak mi bardzo przykro...wiem jak sie czuejsz bo ja przez tydzien chyba z 3 kg schudlam...jesc nie moglam, spac nie moglam, a potem jeszcze zemdlalam w tej lazience... ale trzeba zyc dalej, trzeba czy chcesz czy nie chcesz. Ja nie umiem Ci poweidziec co jest dla Ciebie dobre a co nie. Ty wiesz co czujesz i co on czuje (mniej lub wiecej) i czego Ci w tym zwiazku brakowalo. Jesli go kochasz i potrafisz wybaczyc, to walcz.... Jesli nie, to daj sobie tydzien na oplakanie tego co sie stalo, ale potem wez sie w garsc... Jesli nie dla siebie to dla niego. Mysle, ze kazdy facet jest zaskoczony tym, ze kobieta daje sobie rade bez niego i potrafi dalej funkcjonowac, mimoz, ze go juz przy nas nie ma. On byl wielka czescia mojego zycia i swiata i chcialam mu oddac to co tylko bylo dla mnie wazne-milosc, zaufanie, zycie, przyjazn.... Ale on teraz tego nie chce, nie potrzebuje.... Dlatego ide dalej, ja jestem warta, zeby mnie ktos kochal i szanowal, Ty rowniez!!!!! Nie ciesz sie ochlapami milosci, tylko miloscia prawdziwa!!!! Jesli ktos kocha na prawde, to nie ma niedomowien, nie ma oszukliwania. Nie wyrzucaj milosci ze swojego serca, bo moze kiedys przegapisz kogos, kto tej milosci jest wart... Ja teraz nie wyobrazam sobie, ze moglabym jeszcze tak mocno pokochac....Ale kto wie, moze kiedys spotkam kogos....Ale wtedy nie bedzie juz tylko jego decyzji o wyjezdzie-albo razem albo wcale....Bo ja znow meczyc sie nie chce.I wtedy moze ktos doceni to co mam do zaoferowania... Kopytko, oni sa warci naszej milosci jesli sami kochaja, ale nie naszych lez...przynajmniej nie dlugo... Jego i tak przy Tobie nie bylo, wiec juz masz (tak jak i ja) ten problem z glowy, ze nie musisz nauczyc sie zyc zeb niego przy Twoim boku... Teraz zostaje nam tylko zastapic te nasze nadzieje i plany, ktore snulysmy....Nasze marzenia... Pisz, to pomaga.....napisz czym Cie wkurzyl, napisz czym Cie zranil i jak bardzo Cie to boli!
  4. Kocica:ja tez jestem w szoku...ale ja nie mam szans na to, zeby go odzyskac tlumaczeniem...on sie boji zadzwonic a ja sie boje tego co bedzie jak od wroci do niemiec....boje sie ze nie bede potrafila sie mu oprzec....przez to ze go kocham i pamietajac szczescie jakie czulam kiedy bylismy razem...
  5. czesc dziewczyny.... dzisiaj postanowilam rozpoczac nowy rozdzial w moim zyciu. POmogl mi troche ten topic: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3266302&start=0 jestem samodzielna i niezlezna i juz nigdy nie dam sie zwodzic facetowi.Ja jestem warta milosci, okazywania uczuc i walki o mnie! Ja kochac potrafie i jestem warta tego samego!! Faceci uwielbiaja byc zdobywani, chca byc podziwiani i lubia kiedy kobiety nie widza poza nimi swiata....Ale ja slaba nie jestem i nie bede!!! Kocham bardzo, szalenczo, ale nie dam sie zgniesc i zniszczyc i cierpiec miesiacami....Bo on ma problemy!!! Kazda z Was stara sie jak moze, tlumaczy i czeka, ale czy to zawsze przynosi rezultaty??? Dlaczego nikt o nas tak nie zabiega???? Ja chce to zmienic, nawet jesli bede cierpiala i poddam sie teraz i przestane walczyc....On juz dawno sie poddal, wiec ja mu daje ta wolnosc, ktora tak chcial....Jest slaby, ja go nie zmienie, sily mu na sile nie wcisne....Chcialam go wspierac ale on jakos z tej pomocy nie skorzystal....
  6. Kwiatuszek: tak, mieszkam i studiuje w Niemczech.
  7. Kopytko: tak bardzo mi przykro...nienawidze facetow za ich brak odwagi i szczerosci....mysla tylko o sobie i o tym, zeby jak najmniej cierpiec i nie zwracaja uwagi na nasze uczucia... nic nie jest w stanie Cie pocieszyc....wiem... mysle, ze mozesz byc zla, wsciekla i zawiedzina tym wszytkim co sie stalo... ja wiem, ze juz nigdy nie dam mezczyznie uczucia, ze jest dla mnie wszytkim i ze bede martwila sie jego szczesciem i dobrem niz moim wlasnym....od dzisiaj JA jestem na pierwszym miejscu a dopiero potem facet- jesli kiedys jakiegos jeszcze wpuszcze do swojego serca... ale powiem Ci jeszcze, zebys wyjasnila sobie to wszystko z nim jeszcze. Czasem ludzie potrafia namieszac w cudzych zwiazkach i stad wynika najwiecej nieporozumien...
  8. perdu: wiem, ze zawsze jest ktos, to stara sie bardziej...i wiem, ze ja staralam sie bardziej, bo chcialam, zeby naszcze szczescie trwalo dlugo...Nikt nie dalby mi gwarancji jak dlugo moglibysmy byc szczesliwi po jego powrocie, ale chcialm sie o tym przekonac a nie zawisnac w prozni gdybajac do konca zycia... ja go kocham nadal i bede kochala i jesli tu kiedys wroci, czy w marcu czy w czerwcu to chyba oddam mu sie na jego skinienie...heh, to mnie przeraza :-) w moich smsach w 90% dodawalam mu otuchy i mowilam ze wszytko bedzie dobrze i damy rade....On pisal pieknie, zebym spokojnie usiadla w fotelu i nie martwila sie niegdy tym co bedzie, bo on wroci i bedzie dobrze... a jednak nie dotrzymal tego slowa...poddal sie... glupie tlumaczenia, ze skype nie daje mu tego, na czym bazuje prawdziwy zwiazek-pocalunkow, dotyku, prawdziwych klotki i godzenia sie...ale przeciez postanowilismy isc ta ciezka droga, bo wiedzielismy ze to bedzie tylko kilka miesiecy... Nie wydaje mi sie, ze postawilam mu az tyle wymagan...teraz mysle, ze bylam chyba za dobra... Im mniej sie staramy, tym bardziej ich do nas ciagnie... Ach, sama nie wiem cop mam pisac i jak sie czuje.....czuje chyba wielka pustke i nic nie jest w stanie jej wypelnic...Teraz moic celem sa studia, chce przerwy w jakimkolwiek zyciu uczuciowym, bo mnie to bardzo meczy i potrzebuje pausy, zeby zastanowic sie czym jest milosc i co zrobic, zeby nie byc wiecej zraniona... a zostane tu z wami oczywiscie, zeby pisac wam o tym, o czym jemu juz pisac nie bede... jutro o 14 mamy ze soba rozmawiac...chce zeby mi powuiedzial prosto w opczy, ze jego milosc nie jest tak mocna lub spi lub nie rosnie, bo nie jestesmy razem....chce, zeby mi powiedzial, ze on mnie nie chce i nie kocha....üpisac jest latwo, dlatego chce, zeby to przeszlo mu przez gardlo!!!
  9. wiecie co....tak sobie mysle o tym wszytskim...i wydaje mi sie, ze uczucia i milosc nie moga byc tylko jakas gra strategiczna...czy zwiazek ma polegac tylko na tym, zeby za kazdym razem zastanawiac sie jakiego smsa naopisac? bo moze on sie zdererwuje, obrazi, bedzie to dla niego za duzo??? ja jakos nadal wierze, ze jesli ktos kocha, to przynajmniej bedzie probowal postawic sie w sytuacji tej drugiej strony i zrozumiec dlaczeko maile czy smsy przepelnione sa miloscia, tesknota, bolem czy nawet wyrzutami... dla mnie milosc to uczucia a nie walka o wladze... ale jesli mowimy tu o prawdziwych uczuciach...jesli ciagle zastanawiamy sie jakich slo uzyc, jak sformulowac smsa, a potem i tak cos jest nie tak,jak to znow zle zrozumial, to chyba cos jest nie w porzadku... ja kochalam i staralm sie jak moglam....moze chcialam zbyt wiele smsow- ale co to w porownaniu to tych wszytkich rzeczy ktorych nie mgolismy sobie dac...jakis srodek trzeba znalezc, zeby pozostawac w kontakcie, cos zastepczego....czy cisza jest takim srodkiem??? nie... ja go kocham nadal...kocham za to, jak bylo nam dobrze kiedy tu byl i jak wspaniale to funkcjonowalo... ale ja nie moge pozwolic sobie na faceta, ktoy potrafi byc szczesliwy ze mna kiedy wszstko jest ok, a ucieka kiedys cos jest nie tak... ja chce rozwiazywac problemy, a przyjmniej wiedziec, ze moj facet tez tego chce, na swoj wlasny sposob-ale korzystny dla nas, a nie tylko scierac problemy z zasiegu wzroku... nie wiem, nie wiem....dla mnie brak bliskosci jest problemem, ale ja wiem, ze to kiedys minie i nie ejst to wystarczajacy powod zeby ze wsztykiego co bylo miedzy nami rezygnowac.... pamietajcie, probujcie wszytkiego, zeby byc razem mimo odleglosci, nie traccie nadzieji....ale nigdy nie dopuscie do tego, zeby zatracic siebie i swoj honor....oni sa tak samo odüpowiedzialni za zwiazek jak i wy....ktos zawsze sie stara bardziej, ktos mniej...ale ja nie moge byc tylko ta strona...
  10. witajcie... ja wlasnie dostalam emaila i moj zwiazek dobiegl konca...przeprosil mnie za wszytsko, ze mnie rozczarowal, ze nie wyszlo.... on nie umie byc z kims na odleglosc, potrzebuje bliskosci, a tego teraz otrzymac nie moze.... jest po prostu super...
  11. on ma juz kupiony bilet powrotny....ktory moze wykorzystac do konca czerwca....
  12. Kocica pregowana: podziwiam Cie...ja bym nie mogla odejsc dopoki wiem, ze on kocha i ja kocham...wierzylabym ze kiedys to sie zmieni...ale moze to Ty masz racje, moze warto czasem sie poddac bo gdzies tam jest ktos kto bedzie kochal jeszcze bardziej.... ja do takiej decyzji nie jestem gotowa....ciagle wierze i kocham...
  13. Kopytko: jesli tylko bede wiedziala dokladnie jaka jest jego decyzja, bedzie mi latwiej, teraz musze po prostu czekac... na szczescie mam teraz prace, pomijajac dzisiejszy dzien, ale jutro znow 12 godzin i to jakies takie zajecie gdzie moge mniej lub bardziej zapomniec :-) a za 2 tygoenie studia...wtedy juz na pewno nie bede miala czasu zeby sie zameczac... ja wiem jak trudno jest zrozumiec dlaczego oni sie nie melduja...szczegolnie ze my moglybysmy to robic bez przerwy, pisac, rozmawiac.... oni sa inni...i to bardzo bardzo
  14. Kopytko: moze on ymsli, ze skoro przyjzdza za 2 tygodnie to juz nie trzeba sie starac za mocno, bo przeciez BEDZIE :-) nie martw sie, skoro wytrzymalas tak dlugo to te 2 tygodnie zleca szybko i niczego nie zmienia... ja nadal czekam na kontakt...dzisiaj napisalam maila, bardzo krotkiego. Najpierw ze mam nadzieje ze wszytko u niego w porzadku, uni ok i rodzina tez...a potem napisalam zeby nie kazal mi czekac zbyt dlugo na decyzje, prosze... potem : kocham cie i koniec... a to wszystko przez dzisiejszy poranek...mialam ostatnie dni przepelnione zamartwianiem sie... spotkalam sie z jego najlepszym przyjacielem...nie rozmawiali ze soba telefonicznie, tylko denis dostal od niego maila, w ktorym podobno napisal dokladnie to samo co mi, ze potrzebuje wiecej przesterzeni, ze stalam sie wymagajaca... Denis jest podobno do Garetha i dowiedzialam sie troche o meskiej mentalnosci i mysleniu...Nie wiem czy to mozna wszytko tym wytlumaczyc, ale wiem juz teraz na 100%, ze bardzo mojego kochanego przestraszylam moimi planami na przyszlosc... W kazdym razie dzisiaj wstalam rano do pracy i poszlam pod prysznic i pod tym prysznicem zemdlalam...Przy okazji skaleczylam sobie powieke i nabilam niezlego siniaka na ramieniu...Do pracy nie poszlam tylko do lekarza i dostalam jakies tabletki na uspokojenie...Teraz po 1 jestem i niezle przymulona...moglabym tylko spac... Niech to sie juz skonczy....ja juz psychicznie nie daje rady....tak bardzo go kocham...
  15. gosiaj

    smażone pomidory

    hej pomidorki :-) mam nadzieje, ze moge sie przylaczyc...pewnie nie bedzie mnie tu duzo i czesto, ale z pewnoscia bede sledzila dalej Wasze losy :-) U mnie wszystko ok, waga ok, zycie uczuciowe nie ok....zreszta sama nie wiem...jak bede wiedziala, to wszystko opowiem :-))) ja sie zupelnie nie lapie kto jest kto, wiec ja Wam zagadek nie robie :-) caluski
  16. gosiaj

    Weight Watchers

    zarowka i pinokio!!! wracajcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ja mimo, ze nie jestem z wami na topicu aktywnie, to ciagle czytam i sledze wasze losy... jestescie juz tak dlugo na ww, tyle ja wam zawdzieczam, tyle razy mnie i wiele innych dziewczyn pocieszalyscie, informowalyscie i ochrzanialyscie... jestescie tu bardzo potrzebne!!! pozdrawiam- gosiaj
  17. ja juz nawet myslalam zeby wziasc dziekanke i wyjechac w listopadzie do australii na pol roku...ale mysle sobie, ze jesli jestesmy sobie przeznaczeni, to musimy to jakos wytrzymac bez takiego kroku...Ja mam swoje studia, ktore musze kontynuowac, on ma swoje...Nie chce tam mu sie zwalic na glowe i byc dodatkowym balastem. Wiem, moze bylabym tam wieczorami przy nim, dodawala otuchy...ale co z czasem kiedy go nie ma? Do Australii nie jest tak latwo wyjechac, to jest kupa pieniedzy na sam samolot, do tego jezcze ja potrzebowalabym wize, i to bez pozwolenia na prace i jeszcze jakies tam oplaty za badania lekarskie itd itp... POwiem wam, ze gdyby on byl w jakimkolwiek kraju w europie, to bylabym tam przynajmniej raz w miesiacu na weekend...a tak... ciagle czekam na maila albo telefon i cholernie sie boje tego co uslysze... jego najlepszy przyjaciel jest tez moim przyjacielem i jutro jestesmy umowieni na kawe...Zadzwonilam do niego kiedy moj Kochany powiedzial, ze musi sie nad wszytkim zastanowic...I on powiedzial ze jest w szoku, bo co prawda nie mieli ze soba ostatnio kontaktu, ale jeszcze 2 tygodnie temu moj Kochany byl slodki jak miod, nie bylo zadnych problemow... Ale jakos nie mam zbyt duzo nadzieji...Gdyby czegos pozytywnego sie dowiedzial, mysle, ze juz bym wiedziala...Zobaczymy jutro czego sie dowiem... Gdybym miala tylko moc cofniecia czasu...naprawilabym te wszytkie bledy....albo gdybym umiala wyslac mu jakos telepatycznie te wszytkie mysli i przekonac, ze bedzie tak jak on tego chce, bez presji i naciskow.... jesli to nie wyjdzie, to robie przerwe...po pierwsze wiem, ze nadal bede czekala, czekala nawet i do czerwca, az wroci...i dopiero wtedy moze odpuszcze jak zobacze, ze to nie ma sensu...ja nie umiem przestac go kochac tylko dlatego, ze go przy mnie nie ma.... chyba troche smuce...
  18. ja nie chce myslec az tak daleko....jest wystarczajaco trudno teraz, kiedy wiem, ze przyjedzie znow do Niemiec...albo w marcu albo najpoznije w czerwcu ale wtedy na 100%.. wiecie, jestem strasznie zla na caly swiat i cale zycie...patrze na pary wokol siebie, lktore maja mnostwo problemow i jakos probuja i probuja... My problemow nie mielismy, bylismy szczesliwi, jasne, jakies tam nieporozumienia byly, ale to jest zawsze... Ale jesli nie bedziemy razem to nie dlatego, ze do siebie nie pasujemy, ale dlatego ze ktores z nas jest slabsze, ze dystanc i czas nie daly nam szansy...bo jesli by nam nie wyszlo jak ze soba jestesmy, to byloby mi latwiej,a tak... jeszcze sie nie odzwal, ale wiem ze wyszedl z domu o 7 i wrocil okolo 22, bo wtorek to jego najciezszy dzien... tak strasznie chce zebysmy byli dalej razem...chce wlaczys guzik stand by i czekac i byc pewna ze ten dzien kiedys nadejdzie ze on do mnie wrocil...do mnie... ciezko mi
  19. daje mu przestrzen, nie pisalam juz 1,5 dnia, bo prosil mnie o czas do nymyslu...mam nadzieje, ze nie stwierdzi, ze mnie nie kocha, choc wiem ze mnie kocha...ja mu dam czas i przestrzen i czego tylko potrzebuje, zeby skonczyl to co tak zaczal i wrocil szybko tu do mnie... a przyleciec nie przyleci....bilety sa zbyt drogie...Za ten swoj return zaplacil 1200 euro...wiec nie kazdego na to stac, zeby tylko widziec sie 2 tygodnie...nie jestem jego zona, zeby sie az tak poswiecil...a ja na pewno nie polece, bo mnie to kosztowaloby jeszcze wiecej.... tak strazsnie sie boje jego decyzji...i kocham go , az do bolu...
  20. Kocica: ja bym chyba oszalala :-)))))ale moze on wlasnie taki jest, faceci nie beda nigdy tacy jak kobiety, nigdy nie zrozumieja jak nam bardzo zalezy na mailach, smsach i slowach....im wystarcza jedna wiadomosc na tydzien, bez zbednego gledzenia wokol o tym samym...dla nich chyba szczesciem jest to, ze jestesmy... i choc boli, to ich nie zmienimy....musimy akceptowac...
  21. kokocha: widze, ze spotykamy sie znow, tym razem na innym topicu :-)
  22. kokocha: widze, ze spotykamy sie znow, tym razem na innym topicu :-)
  23. kokocha: widze, ze spotykamy sie znow, tym razem na innym topicu :-)
  24. ja tez tesknie za ukochanym....wyjechal do domu, na studia, do Australii... boje sie strazsnnie,tej odleglosci, tej roznicy czasu, jego zabiegania, pracy i nauki, mojej pracy teraz w ferie i potem braku czasu przez moje studia... chcialabym ciagle dostawac smy, maile, zeby pisla jak teskni i ciagle kocha...on sie stara, i pisze ze musimy sie z tym pogodzic, ze jestesmy teraz oboje zajeci i jakos musimy prztrzymac, ale dla mnie to jakis koszmar, bo ciagle mysle o tym, ze on moze juz nie teskni, ze moze to jakis zly znak... wiem, ze on jako facet jest inny, ze nie zyje ciaglymi smsami ode mnie, ale ja ciagle chce wiecej i wiecej... jeszcze 5 miesiecy... jak sobie wytlumaczyc ze musze troche przystopowac i mu zaufac? jak wy sobie z tym radzicie?
  25. Do Larsa: gdybym tak do wszytkiego podchodzila, to chyba nie powinnam miec nigdy wiecej faceta. Jedna porazka nie oznacza, ze wszystko sie tak musi skonczyc.Dlatego wlasnie cos sie konczy a cos nowego zaczyna, bo ciagle szukamy... Ja tylko napisalam co ja, jako kobieta czulam w podobnej sytuacji...Nie mowi, ze musi tak byc w Twoim przypadku, bo kazdy czlowiek jest inny, a tylko sytuacje podobne... Mam nadzieje, ze ta akurat jest zupelnie inna... Jeszcze dodam, ze ja bardzo probowala....Nawet doprowadzilam do tego, ze ze soba zamieszkalismy, ale to wcale nie pomoglo...Po prostu to nie bylo to, do uczuc ani pasji sie zmuszac dlugo nie daje...
×