mam znajoimego od wielu lat, nie była to bliska przyjaźń, teraz sa wakacja, mam jego psa pod opieką, runął w przpaść - ale w koncu nie wiadomo, czy nie zyje, bo nie ma ciała, to było kilka tysięcy ponad poziomem morza
kilka dni temu słyszałam w firmie jak go polotkowuje się, niby to wszystko racja była, co mówili, nie było przefałszowań,ale facet nie dojechał do 40-tki, wszyscy mieli niby rację, ale to takie okropne, że się zniknie, i spoko, świat idzie dalej - bo co ma niby robić w końcu; jeszcze do tego był jedynakiem, będę musiała spotakjć rodziców przy oddawaniu tego psa, chyba ze zostanie u mnie, to straszne
myslałam, że jestem cynikiem i nie mnie nie rusza, ale może jets ta reinkarnacja jednak?