pół życia się z tym męczę, młodość ucieka...i nic. żadnej poprawy. Chyba już dałam za wygraną. Ale tak bardzo nienawidzę patrzeć na siebie - bo to ohydztwo nie może być moje, nie może być częścią mnie! Patrzę i czuję, że to nie, że PRAWIDZIWE \"ja\" mam gdzieś w środku, a to tutaj jest tak obce. Mam istną obsesję na tym punkcie, ale świetnie nauczyłam się metod kamuflażu. Nikt się przez 12 lat mego życia nie domyślił - to chyba o czymś świadczy. O wytrwałości i uporze. Zawziętości i wielkim wtydzie za własny wygląd, na który mam tak niewielki wpływ. Przywykładm do długich spódnic i spodni, niestety, lato mamy w tym roku wyjątkowo upalne...
a jeśli chodzi o mężczyzn...
oni potrafią być wrażliwi i kochać. nie zwracają uwagi tylko na wygląd zewnętrzny...najlepszym dowodem na to jest fakt, iż ja i mój mąż jestesmy razem 8 lat - mąż wie od siedmiu...trudno było się przemóc, by mu powiedzieć. przez ten rok tak sie starałam, robiłam wszystko, by się nie domyślił...byłam cholernie zakompleksioną smarkulą. która goliła całe ciało, gdy tylko rodzice mieli \"wyjść z domu\" (wiadomo :) pierwszy raz był beznadziejny, bo bardzo go chciałam - ale tylko po to, by się dowartosciować, by samej sobie udowodnić, iż jestem NORMALNA, moze nawet - ładna (?). niczego sobie nie udowodniłam, ryczałam przez kolejne 3 miesiące... a przecież mogło być tak pięknie... chociaż cały czas się zastanawiam, czy zakochałby się we mnie, gdyby wiedział, że nie wszystko jest OK.....
fakt - trudno mi było na początku oswoić się z myślą, że mój chłopak (obecny mąż) może mnie dotknąć i poczuć, że coś jest nie tak. Miałam 17-18 lat, zawsze dokładnie goliłam calusieńkie ciało, na kilka godzin przed tym, gdy miał przybyć do mnie (podczas nieobecności rodziców :) cóż, kobeity z podwyższonym poziomem testosteronu mają też większe libido, które jednak najczęściej hamwane jest przez... kompleksy!). Smarowałam się potem grubo kremami, żeby moje nogi pozostały gładkie...a tak późnym wieczorem zaczynałam kłuć jak jeż. CO ZA KOSZMAR! Panicznie się bałam, że mnie odrzuci, gdy się dowie! Pamietam taką głupią sytuację - poszliśmy na spacer na łąkę, chcieliśmy usiąść na trawie. Ja miałam długą do ziemi spódnicę i siadając starałam się nią zakryć ze wszystkich sił. Jak P. śmiał się wtedy! A ja uciekłam z płaczem - bo cóż miałam mu powiedzieć? Na wyznanie \"prawdy\" było za wcześnie... Albo inny przykład - tak się spieszyłam z goleniem, że zacięłam się tuż pod kolanem - krwawiłam mocno, że aż musiałam je zabandażować... No i znowu wykręt - \"skręciłam nogę\". Było ciężko... Po roku znajomości kochaliśmy się po raz pierwszy - dla mnie był to \"sprawdzian normalności\" - to straszne, ale chciałam sobie udowodnić, że jestem NORMALNA, że wszystko MOGĘ!!! No i było okropnie, jak łatwo się domyślić.Po dwóch latach mu powiedziałam, bo już dosyć miałam kręcenia, wymówek, tej cąłej męczarni. Zalewałam się łzami, ale wydusiłam to z siebie - powiedziałam to pierwszy raz głośno, pierwszy raz zwierzyłam się komuś. A on mnie przytulił i pogłaskał. I powiedział, że myślał, że jestem na coś znacznie ciężej chora... (tak sobie myślę, że pewnie zaczął mnie uważać za wariatkę, która wykręca się od wszystkiego, co normalne!). Golę nogi - ale dla siebie. Latem depiluję je i mam spokój na 2-3 tygodnie. Najlepiej jest z rękami - \"przejechanie\" depilatorem nawet nie mają kropek, o dziwo... Nóg nigdy w życiu nie pokażę, nawet po depilacji są całe w kropeczki, cholerne, małe, czarne kropeczki... (inna sprawa, że gdy kiedyś na ODLUDNEJ nadmorskiej plaży udało mi się je opalić - NIC NIE BYŁO WIDAĆ! moze to jest metoda? ). Mąż uważa, że nic mi nie jest, że przesadzam - fakt, mogłoby być gorzej, twarz mam \"bezwłosą\", podobnie jak i tułów...Ale te koszmarne nogi prześladują mnie od 5 klasy podstawówki!!moze ktoś chciąłby \"pogadać\" ? zapraszam: inkarri@interia.pl
przez cholerny hirsutyzm wpadłam w jakąś trudną do zinterpretowania chorobę psychiczną, która objawia się panicznym lękiem przed ludźmi...
Nie znoszę wzroku innych osób...
W zasadzie nic po mnie nie widać - spodnie czy spódnica do ziemi, rękawy nawet latem długie... nikt się nie domyśla - ale któż by miał, skoro nie mam znajomych? zawsze tak było - odrzucałam ludzi na samym wstępie, nie chciałam się do nich za bardzo zbliżyć, bo musiałabym im się tłumaczyć - dlaczego nie chcę gdzieś iść, czegoś zrobić, czegoś założyć... W sumie nie wiem, kiedy było najgorzej...czy gdy miałam 12 lat i nikomu nie mogłam powiedzieć, nagle sama siebie skazałam na \"dożywocie w dżinsach\", ale starałam się żyć jak moje kolezanki - inne 12-letnie dzieciaki (kilkanaście lat temu w gazetach dla dziewcząt/kobiet rzadko kiedy poruszano problem owłosienie - a jeszcze rzadziej nadmiernego...Była taka akcja w FILIPINCE - zapraszali dziewczyny z cąłej pOLSKI do Centrum Zdrowia Dziecka. nawet chcialam jechać - ale miałam 12 czy 13 lat i jakieś 300km do WarszaWY... teraz w FILIPINCE na próżno szukać takich informacji - prędzej znajdą się reklamy nowych maszynek i depiltorów). Byłam małym dzieciakiem zostawionym samemu sobie - mama wyśmiała mój problem i wtedy zamknęłam się w sobie... Najgorsze były wtedy lekcje wf - bo jak tu się przebrać? Nie przebierałam się - przychodziłam do szkoły w dresie i w nim też ćwiczyłam...brrr...co za ohyda-myślę teraz. Ale wtedy nie miałam wyjścia... (tak mi się przynajmniej wydawało - dzieciaki bywają bezlitosne, bałam się wyśmiania). W LO też nie było zbyt ciekawie. bałam się z kimś zaprzyjaźnić, zbudowałam twardy mur dookoła siebie i kurczowo trzymałam się koleżanki, z którą znałam się z podstawówki. Ale ona znalazła sobie nowe \"psiapsiółki\" i zostałam na lodzie... No ale w końcu \"nawinął\" się P. - nota bene kolega z czasów podstawówkowych - i już cały świat przestał istniec, już inni ludzie nie byli potrzebni. I tak jest do dzisiaj. W zasadzie mi to nie przeszkadza, moze z natury nie jestem towarzyska....ale taka sytuacja daje mi komfort psychiczny - przed nikim nie muszę się tłumaczyć!!! Za to na studiach jest luz... tutaj jakby z zasady \"znajomosci\" są słabsze, nie wysilam się, nie chcę \"zacieśniać\" \"relationship\" z nikim... I myślę tylko o tym, czy aby nie mam za krótkich rękawów swetra, czy nie podwinęła się nogawka... Kurczę, cóż za obsesja! Chociaż...czasem udaje się zapomnieć... Parę lat temu wyjechałam na dwutygodniowe praktyki. Oczywiście główny problem przed wyjazdem - uzyskać efekt BEZWŁOSEGO ciała... namęczyłam się cały dzień, a potem przeżywałam katusze rozmyślając o tym, jakie tam na miejscu będą łazienki, czy aby na pewno nikt nie zobaczy... I hurra - udało się - warunki komfortowe, co prawda wstawałam godzinę przed innymi, ale nikt się nawet nie domyślił! I zaczynałam zapominać o tym paskudztwie - bo w sumie dobrze się bawiłam... a odrastajace włosy zobaczyłam dopiero po powrocie do domu... Ach, zeby ich się pozbyć na dłużej...ale czego już nie próbowałam... nawet katowałam się prądem (BabyLiss - czy jakoś tak - sprzedałam to urządzenie na Allegro zachwalając , że \"czyni cuda\" - guzik prawda), przy czym ryczałam jak bóbr, a efekty były żadne...
Hirsutyzm nabawił mnie \"socjofobii\" - boję się ludzi, ale też ich nie znosze - tzn. kobiet. Nienawidzę tych ładnych, zadbanych, z gładką skórą, pewnych siebie... Jak taka nigdy nie będę - chocbym starała się ze wszystkich sił...
nikt o tym nie wie, prócz meża...
nie zwierzyłabym się kobiecie...
przyjaciółce...
czułabym, że wie o mnie ZA DUŻO i może to wykorzystać. \"przejechałam\" sie już na kilku \"babskich\" przyjaźniach i najnormalniej w nie NIE WIERZĘ. owa \"psiapsiołka\" pewnie by się lepiej czuła, wiedząc o mej \"przypadłosci\" - brrr, lepiej już nic nikomu nie mówić...
nadwaga to kolejny problem.... naczytałam się już tyle o
o tej chorobie, że nic mnie nie zadziwi...
zbędne kilogramy, problemy z cerą, z przetłuszczajacymi się włosami - wszystko się z tym wiąże...
brałam prawie przez 2 lata DIANE35, trochę pomogło (zwłaszcza na trądzik), ale przybyło mi 10 kg (teraz usilnie je zrzucam). Biorę
teraz Jeanine i czekam na efekty...
zapraszam na bloga poświęconego tej przypadłości:
www.hirsutyzm.blog.onet.pl
ostatnio dręczy mnie myśl, że nigdy nie będę miała dzieci - bo wstydziłabym się także przed nimi... (a z drugiej strony to ja ich po prostu nie znoszę...). Sam fakt jest dobijające... Odpisz na maile, please!