A ja nienawidze swojego ojca. Chociaż słowo nienawidzę jest za mocne... jest alkoholikiem jakoś od 5 lat. Jedyne co dobre nie bije mamy i mojego rodzeństwa. Upija sie jak zarobi i nie przynosi żadnych pieniędzy do domu. Tyle co on przepił to mogłabym się ubrać w najlepszym sklepie i kupić najlepsze kosmetyki. Nawet mogłabym sobie kupić dom. Skoro on przepija to co dostanie. Jeszcze nie ma stałej pracy tylko gdzieś pracuje z takimi dziadami. Kiedy przychodzi pijany nienawidzę go. Siedzi godzine w łazience i sra i zyga. Co za przyjemność tak się schlać?? czasem nie wraca na noc do domu. Wogóle się nie odzywa. Wychodzi gdzieś i nawet nie mówi gdzie. A mama tylko płacze... A co innego ma zrobić jak cokolwiek powie to on się wkurza i wychodzi trzaskając drzwiami i wraca za 2 dni... Ale kiedy jest trzeźwy jest mi go żal, wydaje mi się że nie może sobie z tym poradzić, jest taki bezradny. Chcę mu pomóc ale nie wiem jak... Widzę jego smutne oczy... mama z nim wogóle nie rozmawia. W sumie nie dziwię się. Nawet nie widział mojego świadectwa, tak naprawde teraz nic o mnie nie wie. Za każdym razem jak pije czuje jak odsuwa się coraz dalej... Ja tak bardzo oszczędzam zeby kupić sobie krem a on potrafi jednego wieczoru przepić 100 zł... nienawidzę go ale zarazem bardzo go kocham.