Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. @pojedyncza - fajnie ze do nas dolaczylas. Razem razniej. Dla Ciebie Moje stanowisko zas troche sie moze rozni od wyzej opisanego - jestem nieparzysta (nie zyje z mezczyzna, z kobieta - z partnerem) i jest mi z tym dobrze. Jest mi dobrze samej. Jakos nie zastanawialam sie czy ktos mnie "zechce" czy nie - nie mysle z tych kategoriach. Na razie mam potrzebe bycia samej a jak mi sie odmieni i bede chciala kogos poznac - to sie zobaczy. Ale na pewno nie bede miala parcia na zwiazek. Bede z kims - OK. Nie bede - tez OK. Radze sobie sama doskonale, na moje mozliwosci i potrzeby. Nie mam ochoty z kims sie dzielic bo od dzielenia to ja mam dzieci. Najmlodsze sie juz powoli usamodzielnia (za 10 dni skonczy 18 lat). Nie stac mnie na bycie opiekunka, oparciem, pomoca dla jakiegos obcego mezczyzny. Ani nie chce od nikogo przyslug za ktore nie wiadomo jakiej wdziecznosci bedzie zadal. Bo na dzien dzisiejszy nie sadze, bym byla w stanie spotkac kogos, kto mysli podobnie jak ja i kto szanuje wlasna (oraz czyjas ) niezaleznosc i nie probuje wykorzystac albo sie wygodnie ustawic. Mam potrzebe zycia bez pary - przynajmniej na razie. A co bedzie to nikt nie wie. Jedni przepowiadaja koniec swiata w grudniu ;) Zaraz jedziemy po cartridge do Limerick, syn prowadzi :D :D :D Potem zajrze do sklepu artystycznego na przeszpiegi. W Mallow nie maja kartek i trzeba im zrobic co nieco. Nie tyle na zarobek zasuwam co na prestiz i "nazwisko" bo sprzedaje po 3,50 (i tak z zyskiem). Widokowki bede juz sprzedawala drozej bo z copyrightem (moim). Tylko najpierw musze dobrac jakies starsze zdjecia (Lojezu, gmerac w tych wszystkich CD, mam ich ze 100 chyba) ktore sie beda nadawaly. Jak nie, to trzeba nowe zrobic.
  2. @Eut - dzieki za przypomnienie kultowego "Niedzwiedzia pana Adamsa"! Sie wzruszylam :D
  3. a tu jak pieknie http://www.youtube.com/watch?v=DKyn6QW8NzU&feature=related
  4. Rzuccie tutaj okiem: http://www.youtube.com/watch?v=jrzlJRtVhg0 super!
  5. @Euteniu - moze ta psycholozka miala na mysli ze doskonale sobie dajesz rade mimo trudnej sytuacji, ze sama zadbana jestes i dzieci zadbane. Moze nie wiedziala jak do Ciebie pierwszy raz podejsc? Daj jej szanse, moze sie okaze ze jednak nie jest taka calkiem zla psycholog i moze sie dogadacie? Jedo czy dwa spotkania zadecyduja - ale nie powinnas sie do niej uprzedzac po pierwszym niefortunnym. Jak na trzecim nadal nie poczujesz dialogu miedzy Wami - to sie pozegnacie. To sie zdarza, na dobrego psychologa tez trzeba trafic, nie kazdy z ulicy moze nim byc. Juz sobie zaplanowalam prezent na walentynki - dzisiaj w Mallow przechodzilam kolo kosmetyczki i zobaczylam plakat ze robia pedicure rybkami :D
  6. tutaj bym lekko polemizowala: "Nie jestes ftedy swiadma ze to my sami decydujemy o tym, czy cos jest latwe czy trudne." Kazdy ma inne mozliwosci wynikajace z przyczyn obiektywnych. Np ktos jest niskiego wzrostu i koszykarzem nie bedzie. To nie jest jego decyzja ze koszykarstwo jest dla niego trudne (a wlasciwie niewykonalne). Itd itp ale ja sobie teraz dozkonale zdaje sprawe, ze uprawiam demagogie :D Bo tez chodzi o to, ze powinnismy poznac swoje realne granice - tzn co mozemy a czego nie. Talenty jakie posiadamy odkrywac i pielegnowac - zamiast ubolewac nad tym, ze innych talentow nie posiadamy (albo fizycznych mozliwosci). To tez jest chyba czesc rozstawania sie z ego - poznanie swoich realnych zdolnosci i ograniczen. I zaakceptowanie ich. Nawet w Biblii jest slowo o talentach - i o tym, ze Bog pomaga tym ktorzy swoje talenty rozwijaja. Pewne rzeczy przychodza nam latwo, naturalnie - na niektore musimy ciezko pracowac. I jest to rozne u roznych ludzi. Nikt nie jest taki sam - kazdy z nas jest unikatem, jedynym w swoim rodzaju. I to powinnismy w sobie pielegnowac. Dzis kolejne mile niespodzianki - dxzwonilam do corki i pochwalila mi sie, ze uzyskala stypendium naukowe jako jedna z 32 osob w calym kraju (przez kogos tam ufundowane, mowila mi ale dosc dziwna nazwa, nie zapamietalam), dyplom i gratulacje odebrala z rak samego prezydenta Miasta Krakowa. Jestem z niej dumna ale to wylacznie jej zasluga i jej ciezka praca - zaowocowala. W Kraturk pani z galerii zawalona kartkami i nie wziela ode mnie - ale za to w Mallow porwali jak diabel dusze bo nie maja kartek WOGOLE! Powiedzial maz wlascicielki ze w styczniu nie mieli wielkiego obrotu to nam obnizyli oplate za wystawki do 1/3 kwoty (uczciwie). Zamowil u mnie kartki na St Patricks Day, ja mu obiecalam cos na Dzien Matki (u nas w marcu), na Walentynki juz sie nie wyrobie ale moze takie uniwersalne romantyczne. To sie zawsze sprzedaje. Mam w planie przerozne (i mam na to materuial tylko teraz problem z cartridgem do mojej drukarki, skonczyl mi sie i teraz nic nie zrobie, albo kupie albo przekalkuluje i zmienie drukarke na Kodaka bo cartridge tansze; co wieksze - zdjecia itp, wydrukuje u fotografa). Babka z ebay od serwetek odpisala z przeprosinami, zasugerowala zebym sobie wybrala jakies inne serwetki, ja sie zaofiarowalam ze jej odesle ale ona nie chce, twierdzi ze jest OK, jej pomylka i chce sie zrehabilitowac. Ladny gest, widac ze dba o klienta i opinie, ja u niej jeszcz kupie jak bedzie cos miala odpowiedniego.
  7. a zeby za optymistycznie nie bylo - wkurza mnie ze pliki sciagaja sie od jakiegos czasu jak z lacza modemowego :(
  8. @just love - jeszcze jedno. Masz duzo szczescia, Twoje cialo samo zawolalo o pomoc. Zebys sie opamietala, zebys o siebie zadbala. Naprawde, szkoda tych wszystkich nerwow na jakiegos toksyka. Jak tak teraz patrze na siebie sprzed lat, czytam wypowiedzi dziewczyn z forum to pukam sie w czolo i kresle kolka. Jakze czlowiek jest durny dopoki sam nie przejrzy na oczy! Wiekszosc z nas przeszla to co ty - w roznych wersjach ale glowny motyw to toksyczny partner, krzywdzacy, odrzucajacy, karajacy, niezrownowazony itp. Taki partner wysysa z nas zycie, energie, potencjal i wszystko to co prowadzi do naszego rozwoju. Zajmuje soba cale wolne miejsce, ze nie starcza go juz na nic innego. Teraz widze to wyraznie jak zaczynaja sie we mnie rozne rzeczy pozytywne odblokowywac i wraca ta gleboka, z przekonania wiara w siebie. Nikt tego juz nie zakloca, nikt nie wymusza skupienia uwagi na nim. Dopiero teraz widze ile taka toksyczna osoba kradnie z nas samych, ile naszego potencjalu unieruchamia i jaka to jest potworna strata! Jakie zmarnowanie! Pewnie, ze nie ma sensu plakac nad rozlanym mlekiem, co sie stracilo to sie nie odzyska ale dobrze jest miec te swiadomosc ile nas takie zwiazki kosztowaly! Chociazby jako memento na przyszlosc.
  9. Rano nie mialam czasu zeby napisac do @just love - ale wlasciwie powtorzylabym to, co napisala Eutenia - m oze tylko innymi slowami... Szczescie w nieszczesciu, "blessing in disguise" - ze on odszedl. Teraz jeszcze cierpisz bo gdzies w glebi ducha albo podswiadomie wierzysz, ze on moglby sie zmienic, ze niemozliwe stanie sie mozliwe bo zaslugujesz na cud, bo chcesz byc ta jedyna, chcesz kogos uratowac (mniejsza o kwestie czy ten ktos chce byc uratowany) itp itd - ale, jak juz do kogos pisalam - zaakceptuj fakt ze on jest wlasnie taki jaki jest (wymien sobie tutaj wszystkie krzywdy jakie Cie z jego przyczyny spotkaly). Zaakceptuj go wlasnie takiego. A potem zrob z tym co chcesz. Z Twojego opisu wynika, ze to osobnik bardzo toksyczny. Bardzo. Od takiego z daleka i kijem nie tykac na 100 metrow. Co jest takiego w Tobie, ze zwiazalas sie z tym czlowiekiem? Dlaczego tyle czasu znosilas upokorzenia, jakie Ci zadawal? Ograniczenia wolnosci? W imie czego - bo milosc to na pewno nie jest... Sobie zadaj te pytania, o nim juz nie mysl tylko soba sie zajmij - najlepiej jak potrafisz. Ile potencjalu, energii stracilas zajmujac sie nim (jak wiele z nas tutaj zreszta)? Zaslugujesz na troske - na te najlepsza znajlepszych. Daj ja sobie! Zaprzyjaznij sie ze soba, zaufaj sobie. Pokochaj siebie - jestes tego warta. W przeciwienstwie do pana, za ktorym tak tesknisz... Piszesz ze chodzisz do psychologa - popros ja zeby pomogla, zeby Cie poprowadzila w tej drodze ku sobie samej. A my chetnie tez pomozemy. Poczytaj nasz topik, ma juz trzy czesci. Byc moze znajdziesz tu cos wartosciowego dla siebie.
  10. Witajcie! Ot, taki topik jest na kafe http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5107832&start=0 6 stron na jeden temat. Ile energii i potencjalu poszlo na marne...
  11. Dzien dobnry! O fali mrozow slyszalam, u nas w TV mowi sie o tym i ze ludzie umieraja z zimna. Tak cos przypuszczalam ze jak zima byla lagodna to na odejsciu jeszcze pokaze pazury. Dzisiaj u mnie zelzalo - jest tylko +1. Warunki drogowe dobre a to dla mnie najwazniejsze. Wspominalam Wam, ze jak bylam w Cork to w sklepie charytatywnym kupilam ten zestaw do kartek walentynkowych (nowy, zapakowany oryginalnie - taki sam w sklepie kosztuje ok 8 euro) - za 2 euro czy 2,50 (nie pamietam bo bralam jeszcze jakies drobiazgi). I - jak sie okazuje - bylo to najlepiej wydane 2,50 w moim zyciu (no, przynajmniej w ostatniej 5-latce ;)). Kartki wszystkie z tego zestawu zrobilam (metoda prob i bledow az wyszla idealna) a to natchnelo mnie do szukania jakichs innych wzorow. W internecie jest tego mnostwo. Sciagnelam i wczoraj zrobilam od podstaw kartke na St Patrick's Day (niestety, uzylam takiego papieru jaki mialam, nie takiego jaki powinien byc, ale jest on ogolnodostepny). Wyszla calkiem przyzwoicie. I z rozpedu sprobowalam cos pokombinowac z moich zdjec - akurat mialam wydrukowane 3 takie same zdjecia z jakiegos poprzedniego projektu. I przyznam sie Wam szczerze ze to jest calkiem sensowny pomysl. Nie wymaga zadnych praw autorskich, bo zdjecia sa moje. Jedyna inwestycja (niestety - zeby wyjac trzeba wlozyc) bylaby drukarka Kodak (bo najtansze cartridg'e przy bardzo dobrej jakosci wydruku foto) - ale i tak potrzebuje drukarki combo (czyli skaner + kopiarka). Myslalam wiec o widokowkach 3D jako souveniry dla turystow i nie tylko. Zostalo mi troche grosiwa na koncie to przehulalam na skalpele i specjalna mate do ciecia papieru (niektorych elementow nie da sie dokladnie wyciac nozyczkami). Jeszcze potrzeba mi mechanizmow zegarowych (zagruntowalam juz material, bede przygotowywac do zdobienia; czekam tylko na serwetki z kawa/herbata). Czytalam o malej Madzi i mam mieszane odczucia - nie sledzilam sprawy od poczatku. Czy to byl wypadek czy zabojstwo/morderstwo - nie wiadomo czy ktos do tego dojdzie. U nas byl podobny przypadek tyko ta dziewczynka miala kilka lat (Madeline McCann) - teraz ksiazki o niej wydaja ale byly tez podejrzenia ze rodzice mieli z tym cos wspolnego. Dziewczynka nie odnalazla sie do dzis i sprawa juz ucichla http://en.wikipedia.org/wiki/Disappearance_of_Madeleine_McCann jak ktos zna angielski, nic w jez polskim nie znalazlam, moze Wam sie poszczesci jak chcecie poczytac
  12. @Eutenia - jakie to radosne, wesole to Twoje malowanie! Bardzo mi sie podoba i przemowilo do mnie wlasnie ta radoscia, slonecznoscia. Na pewno rozjasnia Twoj pokoj wlasnie w taki magiczny sposob. Bo jesli robisz cos z serca - to w owa rzecz wkladasz wlasna dusze. I to sie czuje. @Amazonia - Ty bys mi, dziewczyno, z nieba spadla bo ja z kolei nie cierpie organicznie podszywania wszelakiego, reperacji, napraw itp. Podrzucalabym Ci raz na czas cos do "obrobienia" w zamian za jakas inna przysluge (np zrobienie z kolei dla Ciebie czegos, czego Ty robic nie lubisz). To by bylo prawie jak w niebie :D Mnie zreszta od szycia recznego od razu cierpna palce i nic nie czuje (mam ten zaskok nerwu tunelowego w nadgarstku) wiec taka tam ze mnie szwaczka jak z koziej d*py trabka :D Wlasnie mam cala sterte drobiazgow do podszycie, zeszycia itp ale to na maszynie. Tez nie przepadam... Dzieny rozstrzal temperatur u nas byl dzisiaj - na przestrzeni przejechanych przeze mnie 25 km dzis rano byla roznica 6 stopni - u nas 0, jakies 5 km dalej +2 a kolo szkoly syna -3. Podobno eksio do syna dzwonil wczoraj i mowil ze u niego -5.
  13. @abssi - napisalas cos, co przykulo moja uwage i zabrzmialo znajomo... Mianowicie (odnisnie sytuacji z upierdliwcem) - obawialas sie jego dezaprobaty? Dlaczego? Potrafisz na to odpowiedziec? Bo skoro uzylas takiego okreslenia, to chyba musi byc jakis powod? Wiesz, przez wiele lat czulam tak samo i wciaz jeszcze gdzies sa tego echa - odlegle ale sa. I jakos nie umiem sobie na to pytanie odpowiedziec do konca. Mam swiadomosc, ze jest to jakas nieprzerobiona sprawa z dziecinstwa ale nie umiem jej jeszcze zlokalizowac (zazwyczaj jest to poczatkiem uleczenia podobnych zaszlosci - gdy wiemy dlaczego czegos sie obawiamy, co spowodowalo ze tak wlasnie odczuwamy). Te leki na codzien nie daja sie nam we znaki - dopiero w sytuacjach trudnych, jak ta ktora opisalas. Albo jak sie czegos obawiamy. Czego i dlaczego?
  14. Byc moze owo pojecie "gracz" moze miec wiele znaczen - ale my tutaj jakos dziwnie podobnie je interpretujemy. Dlamnie gracz kojarzy sie z hazardzista-ryzykantem, z twarza pokerzysty i z wiecznym czekaniem na odpowiednia okazje. Czyli nie tak do konca pozytywnie. Zalozeniem gracza jest wygrac, a nie przegrac. Tzn jesli jest dobrym graczem to wyciagnie wnioski z przegranej ale nadal nie bedzie ona jego celem. Obserwator z kolei kojarzy mi sie z biernoscia, unikaniem brania udzialu w wydarzeniach.
  15. Dzien dobry Wszystkim! U nas tez zima przypomina o sobie - dzis 0 stopni (po ostatnich wysoko plusowych temperaturach to nie lada zaskoczenie), dobrze ze choc wczoraj bylo sucho to drogi przejezdne. Wislawa Szymborska - wielka poetka i czlowiek nie poddajacy sie trendom. Pozostawila po sobie wiele takich malych arcydziel jak "Kot w pustym mieszkaniu" Umrzeć - tego się nie robi kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu. Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami. Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane. Niby nie przesunięte, a jednak porozsuwane. I wieczorami lampa już nie świeci. Słychać kroki na schodach, ale to nie te. Ręka, co kładzie rybę na talerzyk, także nie ta, co kładła. Coś sie tu nie zaczyna w swojej zwykłej porze. Coś się tu nie odbywa jak powinno. Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma. Do wszystkich szaf sie zajrzało. Przez półki przebiegło. Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło. Nawet złamało zakaz i rozrzuciło papiery. Co więcej jest do zrobienia. Spać i czekać. Niech no on tylko wróci, niech no się pokaże. Już on się dowie, że tak z kotem nie można. Będzie się szło w jego stronę jakby się wcale nie chciało, pomalutku, na bardzo obrażonych łapach. I żadnych skoków pisków na początek. Ten wiersz od zawsze chwyta mnie za serce, jest tak sugestywny w swojej prostocie. I wlasnie na tym polega magia prawdziwej poezji.
  16. Z tym miejscem to mozna powiedziec ze mialam i nie mialam, a z tym zamknieciem sie w pokoju to tez inna polka - nie czulam sie tam u siebie, tak NAPRAWDE u siebie. Tzn momentami tak, ale ogolnie nie do konca. Jakby to byl moj dom a jednoczesnie nie byl. Wiele zalezalo od nastroju eksia - w takich wypadkach niestety, wszystko podporzadkowane jest osobie toksycznej i wedlug jej "zegara biologicznego" zyje reszta domownikow. To jest bardzo meczace i wyczerpujace na dluzsza mete, zycie w ciaglym stresie, niszczy aktywnosc i potencjal. Czulam sie tak taka stlamszona, ograniczona... Teraz tez sa pewne ograniczenia ale bardziej fizyczne niz mentalne.
  17. @outsiderka - tego sie obawialam, bo moje pytanie nie bylo zadane w tonie "krytycznym" ale typowo pytajacym a wlasciwie sklaniajacym do zapytania samej siebie: dlaczego tak sie obawiam zyc sama, dlaczego ten zwiazek jest dla mnie wazny za wszelka cene. No coz, ograniczonosc form wyrazu czasami w taki sposob daje o sobie znac w kontaktach posrednich - pisanych. Bycie w zwiazku jest jak najbardziej OK i potrzeba tego rowniez - ale nie za cene siebie. Jesli jakas kobieta tak bardzo laknie tego ciepla, czulosci i dotyku to w porzadku, ale dlaczego od razu oddawac cala siebie? Przeciez o wiele cikawiej i pelniej jest w zwiazku partnerskim, gdzie obydwoje znaja swoja wartosc i nikt sie na nikim nie wiesza, nie owija jak bluszcz. Zwiazek, chec/potrzeba bycia w nim swiadomie, z jednoczesnym uwzglednieniem wlasnej odrebnosci i potrzeb. Czesto zdarza sie czytac okreslenie: stapiam sie, chce bysmy byli jednoscia i tutaj jest BLAD W ZALOZENIU. Jakbym nie przeszla owego etapu w zyciu to bym tutaj farmazonow nie wypisywala. To sa wnioski wyciagniete z wlasnych przezyc, bledow, emocji, potkniec i katastrof. A i tutaj masz 100% racje - jestem juz w tym wieku ze nie zabiegam o to (szkoda mi cennego czasu na jakies namiastki albo na toksycznych partnerow albo jeszcze co inszego a nie przynoszacego satysfakcji) i patrzac wstecz zastanawiam sie dlaczego np 20 lat temu nie potrafilam dojsc do takich wnioskow jak teraz. Czym sie roznilam (oprocz tych 20 lat?) od siebie dzisiejszej? Internetu nie bylo? ;) Mam 52 lata dla pelnej jasnosci. Wszystkie dostepne stany cywilne za soba.
  18. Wiesz, to sa takie zwykle, proste kozaczki do szlajania na codzien - wygodne, nieocieplane (na te okolicznosc mam cieple wkladki i grube skarpety) - do wiosny mozna chodzic. Moje poprzednie kupilam w Polsce jakies 3 lata temu i z zalem wywalilam do kosza bo juz naprawde byly do niczego - przeciekaly, gdzieniegdzie pekaly, widac bylo na nich zab czasu ;) Ale co pochodzilam to moje bo byly super wygodne. Dla mnie priorytet to wygoda na codzien, ale mam tez eleganckie "do wyjscia". Nie umiem chodzic na obcasach - moge w nich tylko siedziec i wygladac ;) A syn mnie dzisiaj pozytywnie zaskoczyl - pytam go co chce na urodziny a on ze nic bo zaplacilam mu ubezpieczenie, lekcje jazdy i daje mu samochod od czasu do czasu i ze robie mu impreze w domu. No, nie powiem - bardzo rozsadnie. Ale i tak mu obiecalam cos kupic wiec zazyczyl sobie monitor do komputera (korzysta z telewizora).
  19. @sartrum - podpisuje sie wszystkimi konczynami pod tym, co napisalas boc to przeciez jakby moje przezycia... Tak samo bylam wychowywana, podobne "idealy" mi wpajano (slynne "pokorne ciele dwie matki ssie" czy "siedz w kacie a znajda cie"), oczywiscie nie wolno byc wyzywajaca, miec otwarcie swojego zdania ani okazywac prawdziwych emocji bo cie wezma za latawice czy pofyrtana - a kto taka zechce? K*rwa zesz mac - wszystko pod to czy ktos zechce. Nic dla siebie. Nic by byc soba. Zreszta - oni sami tak byli wychowani wiec nie znali innej drogi. Nie znali bo nie chcieli poznac. Bali sie tego co za dobrze znana granica, na szerze wody bali sie wypuszczac bo nie pozwalal im ich lek. Dlatwgo wychowali pelne leku dorosle dzieci. Ale my sie nie boimy samoswiadomosci i nie boimy sie dzialac. Bo wiemy, ze to dla naszego dobra. Nasi rodzice bali sie wiedziec... Stracili bardzo wiele - samych siebie. Mnie jest zal moich rodzicow bo odeszli nie wiedzac jak wspaniale moze byc zycie bez leku. I ze mozna zyc bez leku.
  20. Zauwazcie jedna rzecz - kazda z przychodzacych tu dziewczyn na pierwszym miejscu w swojej hierarchii ma faceta. Kogos czy cos (mam na mysli emocje, nastawienie itp) NA ZEWNATRZ. Nie ma myslenia o sobie, troszczenia sie o siebie. Nie ma siebie wogole. Ilez to razy tutaj czytalysmy: bez niego ja nie istnieje? Nie umiem zyc sama, musze miec partnera inaczej kim bede? Zgine bez mezczyzny. Bede nikim, rownie dobrze moge umrzec. To tylko pod rozwage nowym kolezankom. Zastanowcie sie nad tym i nad swoim "parciem na zwiazek". Czy to rzeczywiscie prawda, w co wierzycie? Czy naprawde trzeba za wszelka cene miec kogos, byc z kims? Facet, facet, facet. Jeden zwiazek sie dobrze nie skonczyl a juz drugi sie zaczyna, byle miec cos na podoredziu, byle nie czuc tej pustki. Dlaczego nie potraficie byc same ze soba?
  21. Poczucie bezpieczenstwa - tez bardzo abstrakcyjne pojecie w moim slowniku. Choc juz nie tak abstrakcyjne jak przed laty... Osoba, ktora w dziecinstwie nie miala naturalnego oparcia w doroslych nie mogla sie nauczyc ze ma prawo do poczucia bezpieczenstwa, do ochrony i na tej wlasnie bazie ma sama w sobie owa umiejetnosc wyksztalcic zeby, jako osoba dorosla, mogla bronic siebie i swoich bliskich ktorzy tego nie potrafia - slabszych, dzieci itp. Potrzeba poczucia bezpieczenstwa jest najwazniejsza potrzeba psycho-spoleczna - a wlasciwie placuje sie na granicy miedzy potrzeba mi psycho-spolecznymi a biologicznymi. Z tego co pamietam jeszcze ze studiow ;) Jest takie przyslowie: jak sie Jas nie nauczy to Jan nie bedzie umial - i to sie doskonale tyczy do poczucia bezpieczenstwa. Jak sie takie dziecko mialo tego nauczyc, gdzie byl przyklad? Wlasnie takie dyskusje sa potrzebne bo rzucaja nowe swiatlo na problem a czlowiek oswiecony jest odwazniejszy bo juz wie co mu dolega i wie, ze moze cos z tym zrobic. Ze jest to mozliwe. Przyklady innych osob o podobnych problemach tez stanowia ogromna pomoc w pracy nad soba. Czlowiek malo pewny siebie szuka wsparcia wszedzie. Dopoki sam nie stanie na wlasnych nogach pewnie i odwaznie. Rodzice, ktorzy nie potrafili obronic swojego dziecka - nie potrafili obronic samych siebie. Byli pelni leku i przekazali nam to w spadku. Matka, ktora bala sie dyskutowac z pijanym ojcem, schodzaca z drogi awanturnikowi... Uczenie nas zeby "zmilczec, udac ze nie slyszysz, przejsc obojetnie" wobec obelg czy krzywd, bagatelizowanie ich (oni sa glupi, nie przejmuj sie glupimi, pokaz ze jestes ponad to). Mnie tez tak uczono - zeby znosic upokorzenia, siedziec cicho i nie narazac sie. Posmieja sie z ciebie i przestana. Gorzej, gdy jest to cala klasa bo postaw sie takim - i Herkules d*pa kiedy ludzi kupa. Ale klasa by sie tak nie zachowywala wobec dziecka gdyby rodzic przyszedl do szkoly i zrobil raz czy drugi awanture, gdyby nie poskutkowalo to do kuratorium ze dziecko jest mobbingowane w szkole i ze nauczyciele nic z tym nie robia. Moze, fakt, byly inne czasy. Ale dzieci czuly tak samo - bol, wstyd, upokorzenie, niesprawiedliwosc, wyobcowanie. I bezsilnosc, bezradnosc - bo nawet te male proby obrony zle sie konczyly, byly interpretowane jak niesubordynacja i karane. Niestety, wracam do rzeczywistosci; mam do zrobienia kupe... oplat bankowych :D Zycie to nie je.b.a.j.ka, zycie to j.e.b.i.t.w.a :D
  22. a jo wrzuca beranie http://www.youtube.com/watch?v=OS4fnFhqae4 A co do sytuacji, ktore opisalyscie... Znane przyslowie: madry glupiemu ustepuje (ktos dodal: i dlatego swiat tak wyglada ;)). Wzbraniamy sie walczyc czyjas bronia (bo wychodzi na to, ze wlasnie tak trzeba bo inaczej ni cholery taki osobnik nie zrozumie), trzymamy "klase" a tu trzeba z grubej rury. Zycie to nie bajka - nie glaszcze po jajkach ;) A ludzie wscibscy, wulgarni, dokuczliwi i zlosliwi nie rozumieja jezyka "prosze, dziekuje". Tylko "w.y.p.i.e.r.d.a.laj". Musimy sie nauczyc postwpowac z takimi osobnikami. Ostro, konkretnie i po bandzie. Bez grzecznosci i usmiechow. Mialam kiedys dziwna sytuacje, bylo to w 88 roku. Do dzis ja pamietam. Jechalam do syna do szpitala zeby go zabrac na weekend na przepustke, z domu mialam autobus a potem zmienialam na tramwaj. A ze byla ladna pogoda to sobie mysle: przejde na nogach kawalek pod Poczte Glowna bo tam mialam kilka tramwajow do wyboru. I gdzies na wysokosci Plant zaczepia mnie facet, goscia pierwszy raz na oczy widze a ten do mnie czy juz skads tam wrocilam (wymienil jakas nazwe, nie pamietam) i wyczuwam od niego agresje. I stopniowo zaczyna mnie oskarzac ze jakies pieniadze jestem mu winna i ze mnie potnie zyletka czy cos w tym rodzaju. Grozby, otwarte grozby. I wciaz nawraca do tego miejsca gdzie to niby wyjechalam i z kims tam, tez jakies imie podal. Mowie grzecznie gosciowi ze sie pomylil, ze ja nigdzie nie bylam ani takich osob nie znam - a ten ze ja go nie bede w buca robic, jak moge sie tam chamsko zarzekac skoro on wie - zaczelam sie bac bo facet caly czas za mna szedl. Malo tego - chwycil mnie za ramie i scisnal, i tak mnie prowadzil. Zaczepilam w strachu jakies starsze malzenstwo i mowie zeby mi pomogli bo ten czlowiek mnie napadl i oskarza o cos a ja sie boje. Nic. Jakos malo ludzi wtety bylo na miescie, ten wsiadl ze mna do tramwaju i wciaz o tych pierniadzach, tak sie ustawil ze z zewnatrz wygladalismy na zakochana pare a ja sie balam potwornie. Mowie mu ze musze kolo szpitala wysiasc a on zebym nie krecila bo on mnie tak szybko nie pusci, ze mam mu oddac to co mu jestem winna (moze i nie o pieniadze chodzilo). Ja sie nawet nie przyjrzalam temu gosciowi, tak sie balam i czulam sie po prostu bezradna, ze moze mi zrobic co zechce i tak nikt mi nie pomoze. Chyba jakie flashback z dziecinstwa powrocil. Ale mysle sobie tak - w szpitalu maja telefon, zadzwonie na milicje i niech goscia zgarna - choc przyznam szczerze nie wierzylam w to ze mi pomoga, obawialam sie ze to jemu uwierza a nie mnie (kolejny flashback). Ale zawsze byla nadzieja. W szpitalu wszedl ze mna do srodka i jakos udalo mi sie mu przetlumaczyc ze nie moze wejsc na oddzial, ja doslownie wparowalam za drzwi jak mi pielegniarka otworzyla i mowie jej ze mnie jakis facet przesladuje i straszy. Wypuscila mnie tylnymi drzwiami i chyba zadzwonila na milicje, zagadala go czy co - a ja sru przez park pod sady do taksowki i mialam szczescie ze byla wolna. Nie wiem co sie dalej stalo, nie rozmawialam z pielegniarka bo moja matka odprowadzila syna do szpitala po weekendzie, ja sie wolalam tam nie pokazywac a nuz bedzie na mnie czekal. Ale nigdy nie potrafilam "postawic sie" - balam sie ze jak to zrobie to stanie sie cos zlego.To ten ktos jeszcze dodatkowo mnie "ukarze" za to ze sie stawiam.Takie jakies migawki z dziecinstwa... Teraz jest juz o niebo lepiej bo umiem bronic swoich racji ale jeszcze wiele mi brakuje ;) Z tym, ze wcale nie musze teraz o nic walczyc bo nie ma w moim zyciu takich sytuacji, mam szczescie ze zyje spokojnie (nareszcie), sasiadow mam tez spokojnych. Zycia towarzyskiego bujnego nie prowadze (na razie). :D Ale gdyby doszlo do jakiejs konfliktowej sytuacji to wydaje mi sie, ze potrafilabym przelamac blokady i stanac w swojej obronie.
  23. Witam i usmiech na dzien dobry przesylam. :D @Eutenio - nie lubie rapu ale niektore utwory uderzaja prawda zawarta w prostocie slow - jak ten, ktory tu wrzucilas. Raperzy oryginalnie wywodza sie z czarnych amerykanskich slumsow i pisza o takim zyciu - ciezkim, biednym, na marginesie. I traka jest esencja rapu jako kierunku muzycznego. Mowi on o tych najprostszych ludziach, biednych, z nizin spolecznych, z patologicznych srodowisk, buiednych ktorzy z trudem pna sie na szczyt. Albo taklich ktorzy wybieraja droge przestepstwa bo innej opcji nie widza. Rap opisuje prawdziwe zycie tych srodowisk bez szminkowania.
  24. Skad sie bierze zlo w zwiazkach? Krzywda, obelgi, przemoc? Z niewlasciwego wyboru partnera. A ten niewlasciwy wybor skad sie bierze? No wlasnie. I jak sie nad tym zastanowimy to wychodzi na to, ze jestesmy w ogromnej czesci odpowiedialni za to, conas spotyka. Za to, na co sie godzimy. A ta wiedza jest ogromnie trudna do przyjecia i przetrawienia. Tylko, ze gdy sie ja juz zaakceptuje - to caly swiat sie zmienia. Tzn mamy sile aby go zmienic. Zmienic siebie. Na jedno wychodzi. Ja to zrozumialam wlasnie dzieki moejmu eks malzenstwu. Dobrzy korepetytorzy drogo kosztuja. Ale warto bylo. Byc moze inaczej pareda by nigdy do mnie nie dotarla - ile odpowiedzialnosci za wlasne zycie i za to co sie w nim wydarza spoczywa na moich barkach. Musialam przesledzic, przerobic, przecierpiec niejako od korzeni, od dziecinstwa poprzez wczesna mlodosc i ta szczeniacka, naiwna "dojrzalosc" - i kazda traume, kazdy blad przemyslec, nazwac, zaakceptowac - i odlozyc a polke przeszlosci, tam gdzie jego miejsce. Zeby juz wiecej nie wyskakiwal jak upior z szafy w ciemnosci. Ta przeszlosc ciagnie sie za nami jesli jej nie przerobimy i nie zrozumiemy. Nie oplaczemy. W najmniej oczekiwanych momentach robi nam dywersje. Chocby nasze nieadekwatne reakcje na okreslone sytuacje - lek, strach, obawa. Albo wybor niewlasciwego partnera, przyjaciol, kolegow. Nieumiejetnosc obrony wlasnego stanowiska. Ucieczki w uzywki, w ryzyko... U mnie zaczelo sie to od zadawania samej sobie pytania gdy juz zaczelam siebie obserwowac baczniej i dostrzegac ze na jakies tam sytuacje reaguje np przesadnie czy lekiem wtedy, gdy obiektywnie nie ma sie czego obawiac. I takim to sposobem pytam i odnajdywania odpowiedzi - dotarlam do sedna problemu. Przeszlosc potrafi kierowac nami jak marionetkami. Dawne leki przenosza sie na terazniejszosc. A przeciez mozemy i mamy prawo zyc normalnie i byc soba, prawda?
  25. http://www.youtube.com/watch?v=tp1VFJ3j-0E&feature=player_embedded :D :D :D ma gostek poczucie humoru
×