Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. http://www.youtube.com/watch?v=NYHZwPT0f80 a Kobranocke to mi na dancingach kumpele zamawialy
  2. Ja dzis uwiazana w chalupie to siedze na necie. Wezme sie za jakas robote pozniej, jak zlapie ochote. Na razie nie mam weny a na sile to nie ma co. Mam co prawda troche takich drobiazgow jak zagruntowanie szkla itp, dokonczenie czegos tam... Przydaloby sie psa wykapac. I chyba wlasnie to zrobie. Nie wiem, mam dzis jakies uczucie dziwne, jakby cos mnie ominelo, ucieklo - cos nieuchwytne a jakis brak jest.
  3. http://www.youtube.com/watch?v=_CF29J9D4RM&feature=related piekne i wzruszajace
  4. "Mlyn i krzyz" to przezycie estetyczne. A napisy pewnie gdzies sie znajda. Podrzuce Ci na gg linka do stronki z napisami. A ja mam pewnie dzisiaj dzien z glowy, syn sie postawil i nie chce nigdzie isc. Bywa uparty a nawet zlosliwy. A taka piekna pogoda dzisiaj. Najbardziej wkurza mnie ta zaleznosc i ograniczenia.
  5. @fatalka - ludzie nakladaja maski, nie daja po sobie poznac ze cierpia. Boja sie ze to okazanie slabosci. A przeciez nie jestesmy ze stali, mamy rozne emocje. Nie mozna byc szczesliwym i uchachanym 24/7, smutek tez jest potrzebny. Jesli jednak depresja - to trzeba ja leczyc. Wiele osob wlasnie z nieleczonej depresji popelnia samobojstwo. Nie kazdy radzi sobie z problemami zyciowymi. A boi sie poprosic o pomoc. Smutne to wszystko, ale to tez czesc zycia.
  6. Ano, poklachalysmy sobie i super bylo! A powtorzymy na pewno i to nie raz :D Co do snow - czasami miewam tez dziwne - nie tyle koszmary - co glupoty. I to zwykle nad ranem. Bywa tez, ze mam sny jak dobry thriller ale po obudzeniu niewiele co pamietam. Ubawilam sie za to dzis rano, bo odezwal sie ten gosciu od stonogi (a juz myslalam ze go wystraszylam tym, jakie filmy ogladam i tez mialam ubaw), film obejrzal, zbulwersowal sie ale stwierdzil, ze cos w sobie ma. Wlasnie dyskutujemy nad postacia glownego bohatera - psychola. A gosc zabiera sie za pierwszy sequel, nie byl pewien czy to nie jest wymysl na potrzeby filmu wiec go oswiecilam, ze to pierwsza czesc niejako. Druga jest o wiele gorsza. Zapowiadaja trzecia. Wprowadzili sie nowi sasiedzi po prawej do drugiego blizniaka, chyba mlodzi sadzac po samochodzie (bialy Lancer z 97 ze spoilerem jak Impreza, alufelgi czerwone; taki hop siup wypasiony). Kolejni wynajmujacy. To nie ma sie co nawet zzywac bo bedzie jak z poprzednimi, wyprowadza sie, przyjda nowi. Dlatego tutaj ludzie raczej sa sobie obcy bo malo kto jest tu na stale.
  7. A fatalka pewnie jeszcze spi ;) Hej amazonko! U nas znow slonecznie.
  8. kolejne typy do rykow z bryki - jak jade sama to sobie robie karaoke ;) http://www.youtube.com/watch?v=Adgx9wt63NY&feature=related the roof, the roof, the roof is on fire we don't need the water let the motherfucker burn albo http://www.youtube.com/watch?v=JZpxaiNV_sM&feature=relmfu foxtrot uniform charlie kilo ;) zaj*biscie sie to spiewa za kolkiem http://www.youtube.com/watch?v=_FpoKPcDLww
  9. cos dla ducha http://www.youtube.com/watch?v=X2unrI-F-mY moje ryki z bryki i to tez http://www.youtube.com/watch?v=2c4P5WWwl14
  10. Pojechalam do pracy w 95 i tak to sie zaczelo... ;)
  11. @fatalka - ale tylko Ty mozesz to zmienic i przestac sie czuc jak przejechana walcem! Mozesz byc szczesliwa, pogodzona ze soba, nie ogladajaca sie na przeszlosc (bo jej po prostu nie ma). Czy widzisz, jak wielka masz moc sprawcza? To moze juz zaczac od dzis, co? :D
  12. @fatalka - tu masz link do topiku, ktory kilka lat temu zalozylam na o2 http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=4866252 jest co poczytac, jesli ta tematyka Cie interesuje.
  13. @fatalka - bylam adoptowana, dowiedzialam sie o tym jak mialam 40 lat. Przezylam potworny szok. I nagle okazalo sie, ze cale mnostwo osob o tym wiedzialo przez lata - tylko ja jedna nie... A moze nie dopuszczalam mysli o tym, czekalam na odpowiedni moment gdy bylam juz wystarczajaco silna, by te prawde zniesc? By zrozumiec ze to nie moja wina ale ze tak sie losy potoczyly. Ale jestem pelna niecheci do rodzicow, ktorzy potrafia tak swojemu dziecku powiedziec, jak Twoi. Dziecko sie samo na swiat nie prosilo i nie jest jego wina ze rodzicom pieprzy sie w zwiazku. A dziecko, niestety, bierze wszystko do siebie i dzwiga ten balast poczucia winy bez winy. Moi rodzice chcieli dobrze ale ich intencje byly troszke chybione. Sami pelni leku nie mogli stanowic opoki poczucia bezpieczenstwa. Sama bylam pelna leku - wlasnego i zaindukowanego przez nich. Juz nie mam do nich zalu - a mialam ogromny. Teraz to mnie ich zal - okropne musi byc takie zycie w ciaglym strachu. Obydwoje juz nie zyja i szkoda, ze nie umieli sie wyrwac ze swojej skorupy. Dlatego moge byc nareszcie wolna i szczesliwa bo upiory przeszlosci juz mnie nie dopadaja. Moze czasem, w ekstremalnych sytuacjach ale to bardzo rzadko. Zawsze cos w nas zostaje. Przeszlam rozne terapie a najwiecej pomoglam sama sobie, probujac poznac siebie. Dowiedziec sie, dlaczego wlasnie tak reaguje. I ta ciagla gonitwa za byciem kochana, akceptowana, aprobowana - ktora prowadzila na manowce. Powielanie tych samych bledow jakby nie bylo wystarczajaco jasne, ze skoro jedna i ta sama metoda zawodzi - trzeba znalezc inna a nie w kolko to samo. Stalam sie swoim najlepszym przyjacielem, a wlasciwie jest to proces ciaglego rozwoju owej przyjazni. Pokochalam siebie. Juz nie potrzebuje milosci i aprobaty za wszelka cene. Jesli ktos mnie pokocha - to dla mnie samej i za to, kim jestem. Jesli nie - zadna tragedia. Nie rusza mnie juz tekst: kobieta samotna nie ma zadnej wartosci. Wierzylam w to przez lata i panicznie balam sie zostac sama. Jakbym bez partnera miala przestac istniec. To tez dom rodzinny i wmawianie mi od najmlodszych lat ze sama nie dam sobie rady (mialo to na celu umocnienie wladzy rodzicielskiej i kontroli)... Bylo, minelo. Poradzilam sobie, choc bylo ciezko. Czasami wydawalo mi sie, ze nie dam rady, bylam bliska rezygnacji. Ale z tej drogi wcale nie tak latwo zejsc - i dobrze.
  14. @fatalka - niestety, polska rzeczywistosc. Dlatego jestem zadowolona po czesci, ze mieszkam w kraju, w ktorym jest jakas konkretna pomoc odpowiednich sluzb. Zawsze cos, choc gdybym miala jeszcze jakas osobe do wsparcia to byloby idealnie (ktos, kto moglby sie czasem synem zajac, posiedziec z nim itp), ale jest to co jest i dobrze. Zreszta ja mam taka nature ze jak sie skoncza trudne dni to szybko zapominam. Szybko sie regeneruje psychicznie, mam to od dziecka. To takie moje narzedzie przetrwania. Coz, takie mamy zycie a nie inne, moze ktos powiedziec ze nasz wybor... Nie bardzo z tym wyborem tak jakby sie wydawalo z zewnatrz. Ktos, kto nie byl w naszej sytuacji nigdy nie zrozumie i bedzie sie wymadrzal, dlatego ja za bardzo nie polemizuje na ten temat. Ciesze sie ze pozbylam sie strupa w postaci meza toksyka - a z reszta jakos sobie dam rade. Daje zreszta od blisko 30 lat. Wiesz, mnie sie marzy (i pewnie w sferze marzen pozostanie) zeby miec kogos (nie mam na mysli mezczyzny tylko czlowieka, ogolnie) na kim moglabym polegac w kazdej sytuacji. Nawet jak to pisze to brzmi jak jakas utopia. Od dziecinstwa bylam sama z problemami a potem wybieralam takich ludzi ktorzy tez mnie sama zostawiali. Tylko raz poznalam co to znaczy miec prawdziwego przyjaciela ktory da wsparcie i ktory po prostu jest, bez wzgledu na wszystko - ale to bylo krotko, jakby los draznil sie ze mna. Cholera, szkoda ze nie moge pojechac do Polski chocby na kilka dni. Odwoze synow do szkoly codziennie a nawet gdybym tego nie robila to przeciez domu na laske losu nie zostawie. Jak mlodszy bedzie mial prawo jazdy i sam bedzie juz jezdzil to bedzie mi latwiej sie wybrac. Coz, mam po prostu gorszy dzien dzisiaj i tyle.
  15. "Wyrwala" w sensie chociazby wyjscia z domu, a jak syn znow bedzie mial dzisiaj jazdy to pojde do d*py a jako atrakcje bedzie stres zeby sie sasiedzi na halasy nie skarzyli. Ja mam wyjscie - tylko akurat w tym tygodniu wszystkie nasze osrodki zamkniete. Jest opieka pozadomowa i j*bal pies, ze to kosztuje. Mnie sie tez nalezy jakis odpoczynek. Dzis znow piekne slonce, moze mi sie uda wyskoczyc gdzies. Chcialabym porobic zdjecia w zamku Kanturk, bylam z przyjaciolmi w zeszlym tygodniu ale nie mialam aparatu ze soba, tylko komorke. A odkad mi sie zaktualizowal symbian robi badziewne zdjecia, bo mam z tej wlasnie komorki calkiem przyzwoite fotki.
  16. Chetnie bym gdzies sie wyrwala...
  17. Hej Laseczki! Wczorajszy dzien mnie wykonczyl, dzisiaj nie wiem jak bedzie. Nic mi sie nie chce.
  18. @fatalka - bo mysmy tu nieomal listy goncze za Toba slaly. Coz - taka jest cena popularnosci ;) :P Niestety, dzis mam jeden z tych "gorszych" dni; syn dawal w d*pe caly dzien. Mam nadzieje ze w nocy bedzie juz spokoj. Pocieszam sie jedynie, ze po takiej fazie jest pozniej kilka miesiecy normalnie. Najgorsze, ze nie umiem przyjac do wiadomosci, ze to tak bez przyczyny - jak znam przyczyne i umiem sobie wytlumaczyc to czuje sie bezpieczniej, pewniej. Potwornie jestem dzis zmeczona. Cos tam probowalam robic ale tak na pol gwizdka. Nie mam powera. Czasami jak sie wpadnie w wir zajec to pomaga. Od poniedzialku juz ida do szkoly to jakies zajecie bedzie mial i opieke specjalistyczna. Nie wszystko spadnie na moje barki jak teraz. Ale bylo juz gorzej. Czlowiek sie przywyczaja do lepszego, ale z drugiej strony przeciez kazdy z nas na spokoj i normalne zycie zasluguje. Zaraz mi sie nastroj poprawi, obejrze jakis film i napisze do Was w weselszym tonie.
  19. a jesli juz muzyka, to nastrojowa (choc slucham roznej, lacznie z dubstepem) http://www.youtube.com/watch?v=wWee3zw9NYY&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=LnHeOob5IW8&feature=related
  20. E tam. Radze sobie, miewam lepsze lub gorsze dni - to wszystko. Nie powod zeby sie nad soba uzalac i rozklejac. Czasem przychodzi taki nastroj ze po prostu przykro - ale akceptuje i to, emocja ktora trzeba przezyc i ktora mija. Juz sie nie bronie na sile przed emocjami, ktore mi sie nie podobaja. Jesli nie mozesz pokonac wroga to go zaakceptuj i sie do niego przylacz. Tak wiec trwa moja symbioza z wszelkimi emocjami, jakie u siebie obserwuje. Wczesniej dziewczyny pisaly o kochankach (Jezu, jak ja nie lubie tego slowa - chyba przez jego silnie pejoratywny wydzwiek). Tez mam to za soba i tez w takim trudnym momencie, ktos kto wiele mnie nauczyl i pokazal po raz pierwszy co znaczy troska, akceptacja bezwarunkowa i zaufanie. To bylo ponad 20 lat temu - i nikogo podobnego do tej pory nie spotkalam. Ale bylam sama dysfunkcyjna i nie umialam znalezc odpowiedniego partnera, wiklalam sie w bezsensowne zwiazki wierzac ze "jakos to bedzie". Moja odpowiedzialnosc jest taka, ze wybieralam niewlasciwie przez niewiedze, ze i na ile jestem zaburzona. I kierowalam sie nie do konca swiadomie niewlasciwa motywacja. Ta wiedza wiele mi pomaga choc w tym momencie nic nie wnosi w moje zycie bo to co sie stalo to sie nie odstanie. A ten zwiazek, o ktorym wspominalam... nie wiem na ile i czy by przetrwal, gdyby los nie zdecydowal inaczej. Nie chce niczego gloryfikowac. To tez byl czlowiek z problemami ale dal mi naprawde bardzo wiele, szkoda ze dopiero po tak dlugim czasie zaczynam korzystac z owej wiedzy. Wczesniej nie umialam. Sporo zajmowalam sie tez tematyka DDA/DDD - i rowniez wiedza na ten temat, liczne dyskusje - bardzo mi pomogly. Ale jak sie czlowiek zabiera za prace nad soba - nalezy pamietac, zeby sie nie zagrzebac w teorii, nie zaczac zyc tylko i wylacznie madrosciami ksiazkowymi bo one moga byc jedynie drogowskazem. Moga byc - ale nie musza. Kazdy jest inny i to bardziej praca intuicyjna niz teoretyczna. Takie zaburzone dziecinstwo ciagnie sie za czlowiekiem dopoki on sam cos z tym nie zrobi.
  21. Ja sie do Polski jak na razie nie wybieram - dopiero w lutym albo na Wielkanoc. Szkoda, bo bylam przyzwyczajona spedzac swieta w Krakowie. Coz, nie mozna miec wszystkiego - w tym roku swieta spedze tutaj, z przyjaciolmi. Tez bedzie fajnie. Najwazniejsze, ze spokojnie i bez toksyka.
  22. @Drobniutka - podobne atrakcje i inne, rownie ciekawe, mialam przez ostatnich 8 lat wiec dokladnie wiem, co masz na mysli. Prosisz go o jakas oczywista sprawe a on z nerwami. Az na mysl, ze masz go o cokolwiek poprosic, niedobrze sie robi. I najlepiej nie prosic o nic. Patologiczne, beznadziejne przypadki. Trzymaj sie i odetchnij w Polsce od toksycznych wyziewow.
  23. @Santa - rzucilam palenie ok 9 lat temu a bylam czystej wody nalogiem, moj wzorzec nalogowca powinni zamiescic w Sevres pod Paryzem odlany w ze stopu platyny i irydu ;) I co - dalo sie? Bez wiekszych problemow i bez wspomagania. Ale za to przygotowywalam sie do tego psychicznie kika miesiecy. Nie bierz na serio tego co popisuje sobie, nie zawsze siebie serio traktuje i stad takie domorosle, kuchenne filozofie wydalam ;) Takie podejscie pomaga mi przetrwac trudne chwile, stanac z boku niejako. Po zaprzestaniu palenia waga zaczela rosnac z szybkoscia bliska predkosci swiatla; dorobilam sie plus 25 kg z czego sporo juz zgubilam ale i troche zbednego zostalo i popuscic nie zamierza. Byly i diety, i jakies specyfiki dopoki nie stwierdzilam ze zycie jest jedno i dosc krotkie - po co sie, w imie tych kilku kg wiecej czy mniej, zmuszac do czegos czego sie nie lubi? Odmawiac sobie jakiejs drobnej przyjemnosci? Nie obzeram sie, pewnych potraw zwyczajnie nie jadam bo nie lubie i mi szkodza (smazone), czasami cos slodkiego z umiarem. Przez lata chodzilam codziennie po kilka kilometrow ale po przeprowadzce jakos sie zleniwilam, zreszta tu mamy tylko "park" - okolony drzewami ogromny trawnik z placem zabaw dla dzieci i boiskiem do pilki. Do parku czy do lasu to trzeba juz podjechac kawalek. Dla chcacego nic trudnego wiec wcale sie nie tlumacze ;) Jedynie lenistwo, ktore jest czescia zachlysniecia sie spokojem i adaptacji do zmian. Dzis u nas ladna pogoda, myslalam zeby sie gdzies kopnac, w fajne miejsce... Jeszcze wolne od szkoly i nie chce mi sie smigac z moimi wyrobami (mam zaklepane miejsce w dwoch galeriach, tylko wwiezc tam swoje rzeczy, wystawic i czekac na chetnych) a jak sie okazalo, kiermasz rekodziela w Cork za drogo kosztuje za wstep - 150 euro. Moze w przyszlym roku sie przymierze bo nie mam nawet na tyle towaru przygotowanego, a wypadaloby chociaz odrobic to podwojnie. Teraz robie juz na swieta, wkurzylamn sie bo cos z lakierem bylo nie halo na koncowce i zmarnowalam kilka zawieszek. A zapowiadaly sie bardzo ladnie. Trudno sie mowi, gorsze nieszczescia sie zdarzaja. Odbije sobie na pudelkach ;) A zawieszki zostawie dla siebie na choinke. Co sie zas tyczy zwiazkow wszelakich ze mna w jednej z glownych rol - mam zbyt wiele obowiazkow i odpowiedzialnosci na sobie i nie wiem, czy byloby w porzadku kogos w to wciagac. Bo zwiazek znaczy partnerstwo, dzielenie sie wszystkim - odpowiedzialnoscia rowniez. Dlatego mam do owych spraw taki dystans. Musialabym trafic na kogos kto z cala swiadomoscia podjalby sie wraz ze mna opieki nad niepelnosprawnym synem (a tu bywa roznie, jest to uposledzenie umyslowe ktorego implikacja jest charakteropatia, wiec moze sie zachowywac bez powodu glosno, bywa zwyczajnie upierdliwy - choc nie agresywny, uparty, trzasnie drzwiami czasami, cos rozbije) - a tego, przyznacie same, nie mozna wymagac "w standardzie". Wiekszosc chce spokojnego, lekkiego zycia a zwiazek z kims takim jak ja tego na pewno nie zagwarantuje. Trafic zas na taka osobe to czysta loteria wiec daje sobie spokoj z plonnymi nadziejami, tak wyszlo ze mam w zyciu mniejsze szanse na zwiazek i w pelni to akceptuje. Bo lubie siebie, lubie swoje towarzystwo i nie widze wylacznego sensu zycia w zwiazku. Samotnie tez moze byc fajnie.
  24. @Santa1 - ja to bym z Twoja stopka polemizowala ;) Gniew, jesli rozpoznany i wlasciwie ukierunkowany - moze dac nam wiecej niz jedna minute szczescia. Bo gniewu nie nalezy hamowac- inaczej bedzie sie w nas kumulowal i powodowal rozne schorzenia, a z pewnoscia wpedzi nas we frustracje. To nie emocje nami rzadza (choc o nas stanowia), to my mamy miec nad nimi wladze ;) Przez cale lata balam sie wyrazania gniewu - wiec uwierzylam, ze nigdy sie nie gniewam, nie zloszcze. A przeciez gniew czy zlosc to uczucie ze z czyms sie nie zgadzamy, ze cos dzieje sie wbrew naszej woli, ze czegos nie chcemy. I co - niby mamy sie z tym godzic i potulnie jak ciele albo bardziej nowoczesnie, jak ten meme "OK Guy"? http://s3.amazonaws.com/kym-assets/entries/icons/square/000/003/617/okayguy.jpg?1283381711 Nb - uwielbiam te memy :P Bylam wlasnie taka przez wiele lat. Jakbym godzila sie na wyrzadzana mi krzywde. Nie umialam powiedziec "nie" bo gdy nawet o tym pomyslalam w wyobrazni mialam wizje jakiegos strasznego odwetu za to, ze mam czelnosc sie nie zgadzac. Czlowiek nie wyrazajacy gniewu odbiera sobie prawo do bycia soba. O k*rwa ale mnie ponioslo filozoficznie, lepiej skoncze i pojde na zielona trawke sie wypasc ;)
  25. O rany, alescie sie rozpisaly! Trudniej za Wami nadazyc niz za nastolatkami ;) I fajnie, ze zaczynamy sie tutaj zwierzac bo na tym wlasnie polega przyjazn, zaufanie - bedziemy sie lepiej, swojsko i bezpiecznie czuc jesli zaczniemy sie otwierac - a i zobaczycie, ze wiecej tematow nam przybedzie. Od ok 2003 roku siedzialam (i nadal zagladam) na forum (majace juz trzy czesci) o molestowaniu psychicznym. Bylam wlasnie w takim zwiazku i szukalam wsparcia na necie z braku innych jego zrodel. Mozna na tym forum poczytrac moje wypowiedzi jakby ktos byl ciekaw. Bywalo bardzo ciezko. Czulam sie potwornie osamotniona i bezsilna. Z czasem przyszedl progres ale dlugo nie mialam sil ani odwagi by zakonczyc ten zwiazek. Wszystko, albo prawie wszystko, jest w naszych glowach. W naszej psychice. I to nia trzeba sie zajac zeby spelnic swoje marzenia i oczekiwania. Swoje, nie czyjes. Ale przetrwalam, zawalczylam o siebie, los mi dopomogl. I jestem teraz na swoim, nie moge wciaz nacieszyc sie spokojem; oczywiscie sa pewne problemy bo jak to w zyciu i jak z chora osoba w domu. Ale bez porownania lzej niz kiedys. Musialam zrewidowac i przestawic swoje zycie o 180 stopni; lacznie z drobiazgami jak rozklad dnia itp. Nie na lepsze czy gorsze ale na inne. Wciaz mam jakies obawy i leki ale one z czasem bledna i nowa rzeczywistosc staje sie stala, moja wlasna rzeczywistoscia. Moja bolaczka (moze za wiele powiedziane) jest to, ze nie znam tu nikogo. Nie chodze do pubow bo mnie to nie bawi, juz sie dosc w mlodosci wybalowalam. Teraz wole spokojny wieczor przed komputerem czy z ksiazka, albo nawet troche popracowac jak mnie wena zlapie. Nudzic sie nie nudze na pewno. Tylko dobrze by bylo kogos znac ot, zeby sie spotkac albo jakiejs informacji zasiegnac. Ale zapisalam sie na portal randkowy - ot tak, zeby ubarwic sobie codziennosc. Z obawami bo ja sie nie nadaje jeszcze nawet na spotkanie, niemam na to ochoty, jeszcze sie nie "wyleczylam" do konca. Ale czuje tez, ze mam bardzo zdrowe podejscie do tej calej imprezy. Pajacow od razu blokuje, szkoda czasu. A popisac z kims sensownym, z humorem - zawsze mozna. Mam przede wszystkim ogromny dystans zarowno do siebie jak i do takich randkowych stronek, moim celem jesdt wlasnie pogadac i popisac sobie z ciekawymi panami. Z eks mezem mamy poprawne kontakty, czasem jakies drobne przyslugi. Radzi sobnie fatalnie ale to nie moj problem. Mial swoja szanse. Kiedys moze wiecej napisze o tym, o owym, o przeszlosci bo dosc bogata ona byla - a na razie uciekam i obiecuje zagladac czesto bo zaczyna sie tu strasznie fajnie robic. A co do wygladu itp - coz, w tym wieku, jak bodajze fatalka stwierdzila: gromadzimy. U mnie ciezko sie gubi choc nadwagi wielkiej nie mam: 160 wzrostu; waga 67-68kg ale wszystko u gory. Od pasa w dol bez zmian od 30 lat ;) Ciezko dobrac garderobe wiec chodze na sportowo. I wygodnie.
×