Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. @eutenia - moj gg to 2790491, jesli zachowalas dawny to ja mam Cie wciaz w kontaktach. Odezwij sie, prosze. Lub skype: glassempire
  2. @fatalka - dzieki za mile przywitanie, juz sie "rozgaszczam" i czuje jak u siebie ;) Tu gdzie mieszkam nie ma tradycji odwioedzania grobow w Dzien Zmarlych, wogole sie tego nie obchodzi. Szkoda bo to piekne swieto - swieto tych, ktorzy odeszli a ktorych na zawsze zachowamy w naszych sercach i pamieci. Drobnym dowodem na to jest wlasnie owo swieto... Niektorzy twierdza, ze smutner a moim zdaniem wrecz przeciwnie, bo wtedy mozemy spotkac sie z bliskimi, odwiedzic ich i dac im dowod naszej pamieci. Ze sa wciaz wsrod nas i beda dopoki bedziemy o nich pamietac. A u mnie wiesci niby dobre i niedobre - zawiozlam fure do mechanika na przeglad przedzimowy i okazalo sie, ze fan jest pekniety. Nie obawiam sie zreszta kosztow bo on jest uczciwy i niedrogi w porownaniu do innych mechanikow (chociazby lokalnych) ale jak pomysle, ze moglam kurna spalic silnik... Auto pewnie bedzie gotowe na jutro wiec czeka mnie dzien bez samochodu. A i los mi sprzyja bowiem przepiekne slonce dzisiaj i cieplo (11 stopni). Przejde sie do parku i po miasteczku.
  3. To i ja sie wpisze bo spelniam kryteria - po 50-ce i nieparzysta. Ale nie jest to powodem ubolewania z mojej strony. Czas nacieszyc sie samotnoscia i spokojem, ktorego, niestety, w malzenstwie nie mialam. Moja bolaczka jest to, ze niedawno (w lipcu) przeprowadzilam sie w nowe miejsce i nikogo tu nie znam. Probowalam przez jakies portale odnalezc jakas grupe zainteresowan czy cos w tym stylu ale bezskutecznie. Nadmienie, ze mieszkam od wielu lat za granica. Mysle, ze wszystko przyjdzie z czasem i poznam jakichs fajnych ludzi. Co do mezczyzn to na razie nie jestem zainteresowana. Nie bede nieszczesliwa gdy okaze sie, ze reszte zycia spedze bez partnera. Z wiekiem chyba rosnie wspolczynnik nieufnosci bo jakos dziwnym mi sie wydaje poznac kogos i zdecydowac o zwiazku tak, jak to bylo w mlodosci. Mam swoje obowiazki (wychowuje niepelnosprawnego syna), swoje pasje - ktore moge realizowac. Brakuje mi pracy zawodowej ale moge tylko przepracowac 15 godzin w tygodniu. Ciezko znalezc zatrudnienie w takim wymiarze, na dodatek w okolicy. Dorabiam rekodzielem artystycznym i staram sie wejsc ze swoimi wyrobami na szerszy rynek. Musze leciec - dzis jade do mechanika z autem do zimowego serwisu :D Bedzie dzien lub dwa na piechote ;)
  4. A co sie tyczy wspolczucia (tak mi go zal, on taki nieszczesliwy, biedny) - no coz, jestesmy osobami wrazliwymi. Ale wspolczujmy tym osobom na zasadzie takiej, jak wspolczujemy np chorym, cierpiacym, biednym. Wspolczucie to dobra emocja, mowi nam o naszej empatii - ale nie pozwolmy by nami rzadzilo! Toksyczni ludzie wlasnie to wykorzystuja, zdolnosc drugiej osoby do wspolczucia i jada na tym wozku a potem to juz jest za pozno by sie opamietac bo zlapal w sidla i trzyma kurczowo. Moj eksio tez sobie zle radzi sam, tez mi go jest zal ale wlasnie na takiej zasadzie jak opisalam. Nie pomoge mu bo sam sobie na ow los zapracowal - owszem, moge mu jakas przysluge wyswiadczyc (co zreszta robie czasami) ale na tym koniec. Mysli o sprzedazy domu i laki i pewnie to rozsadne bo nie ogarnia tego wszystkiego a jest za leniwy by cos samemu wymyslic. Tam jest ogromny potencjal i jakby sie tylko chcialo to bez wielkich nakladow finansowych spokojnie i dostatnio by sobie zyl. Ale pewnie lepiej i wygodniej bedzie mu w mniejszym miejscu, to zreszta jego wybor. W tamtym domu jest bardzo duzo do zrobienia, wlasciwie to taki maly remont by sie przydal... A on tylko mowi ze zrobi a nie robi nic. Samo sie nie zrobi. Zreszta - to juz nie moj problem. Moze nie mam tej przestrzeni i takiej prywatnosci jak tam, bo mieszkam na osiedlu - ale za to mam spokoj.
  5. Kochajaca - z alimentami to troche "nazbyt honorowe" bo nie tylko Ty jestes odpowiedialna za dziecko, ojciec tez. Sama go sobie nie zrobilas. Alimentow powinnas dochodzic ale jak zrobisz tak bedzie. Nigdy nie otrzymalam grosza na syna od jego ojca, sytuacja podobna do Twojej choc bylam juz baaardzo pelnoletnia, jedynie on dziecka nie uznal bo nie bylo okazji a pewnie tez i nie chcial (uwazam ze jak ktos chce to przeszkod nie ma). Minelo prawie 18 lat i poradzilam sobie choc bywalo ciezko. Teraz jestem sama z jego wyksztalceniem (wybiera sie na studia i musze mu zapewnic chociaz minimum), potrzebami i przydalby sie jakis, chocby niewielki zastrzyk finansowy od drugiego rodzica. Nie jest latwo dzwigac honorowo samotnie obowiazek. Z ojcem syna zerwalam kontakt kilkanascie lat temu bo mialam dosc kretactw, obietnic i wymowek. Zreszta moglam polegac tylko i wylacznie na jego dobrej woli, nie bylam w stanie podac go do sadu o alimenty itp. z roznych powodow, o ktorych nie chce mi sie teraz pisac. Zastanow sie dobrze zanim podejmiesz taka decyzje bo dziecko rosnie i ma coraz wieksze potrzeby. Moj glos to glos rozsadku. Dlaczego nie chcesz jechac do mamy skoro ona Cie zaprasza i na pewno pomoze? Tutaj, jak piszesz, nier bardzo masz dokad pojsc i marne pieniadze z MOPSu. A w Anglii bedziesz miala lepsze perspektywy dla siebie i dla dziecka a przede wszystkim bliska osobe. Do Polski zawsze mozesz wrocic a bylabys jakis czas z dala od toksyka. Dziecko mogloby isc do szkoly w Anglii, zlapaloby jezyk i to wyszloby jej tylko na dobre.
  6. @Kochajaca - mam dla Ciebie fajne hobby, mnie porwalo od poczatku i tak jest do dzisiaj. Potrzeba na poczatek troszke kasy na materialy (nie sa to wielkie kwoty) i jakies miejsce ze stolem czy biurkiem. Nie bede sie rozpisywac na ten temat bo wszystko jest na necie - wrzuc sobie haslo: decoupage w przegladarke i poczytaj. Mozesz sama wykonac przepiekne rzeczy. Ja juz swoje wyroby sprzedaje z zyskiem. Mozesz tez zajac sie wyrobem bizuterii czy pocztowek - przyjemne z pozytecznym. Decoupage bardzo wciaga i ciesza kazde, nawet najmniejsze sukcesy. To jest takie fajne hobby, polecam.
  7. doplkjh - zacytuje: "Jestem sama i zyję w spokoju. Kiedyś doświadczyłam życia z mężem który mi strasznie dokuczał. Wiem co wy przeżywacie. Kilka lat już jestem sama, ale gdy mi się znowu zatęskni za chłopami to wystarczy że wejdę tutaj i sobie poczytam i chętka odchodzi. Wyłączam komputer i koszmar mija. Wracam do swoich spokojnych dni. Minęło 6 lat i już nie pamiętam tamtego koszmaru. Boję się jednak, że następny facet zgotuje mi znowu taki los, unikam więc znajomości z mężczyznami bo oni są dobrzy tylko w gębie ale nie w życiu u boku żony. " Bo czesc poprzedniej wypowiedzi byla nawiazaniem do Twojej. Mialam wlasciwie wszystkie zwiazki toksyczne ale sama bylam dysfunkcyjna, to i przyciagalam takie wybraki. Nie bede sie bala ze poznam kolejnego toksyka, jesli bede umiala trzezwo patrzec - a nie mysleniem zyczeniowym i ignorowaniem ewidentnych sygnalow ze cos jest z gosciem nie tak. Ani pozornym uspokajaniem sie ze "wszystko bedzie dobrze". Jak od poczatku dobrze nie jest to nie ma wielkich nadziei ze w przyszlosci sie odmieni o 180 stopni. Trzezwosc spojrzenia (oparta na doswiadczeniu zyciowym i wnioskach), brak desperacji, milosc i szacunek do siebie samej.
  8. @aweb - on na pewno przyjdzie, bo kto tak szybko rezygnuje z wygod? Gdzie bedzie muy lepiej? No coz, pewnie znalazlaby sie jakas druga naiwna, ale trzeba nad tym popracowac, odpowiednia znalezc, zainwestowac itp a tu ma juz gotowe bez wysilku. Obietnice nie kosztuja. Bo daje sobie uciac glowe z przyleglosciami, ze naobiecuje cudow na kiju a wszystko powroci do dobrego, starego i znanego status quo bardzo szybko. Takie typy sie nie zmieniaja - zreszta mialas juz przyklad przez tych kilka lat znajomosci. Ty to wszystko wiesz ale na intelekt - Twoje emocje jeszcze sie przed ta wiedza bronia. Bo dochodzi do glosu myslenia zyczeniowe i pragnienie, zeby spelnilo sie marzenie o byciu kochana i akceptowana. Stad Twoje watpliwosci. Boisz sie konfrontacji, bo moze wygrac nadzieja i myslenie zyczeniowe - i pewnie tak by sie stalo (choc przyjmuje jakis procent rozsadku mimo wszystko). I za ktoryms razem dopiero, gdy naprawde dojrzalabys do kochania siebie samej - kopnelabys szanownego pieczeniarza tam, gdzie plecy traca swoja szlachetna nazwe i to na wieki wiekow. I zadne prosby by tego nie zmienily. Moze nie jestes gotowa na taki obrot spraw bo wciaz kolacze w Tobie owo pragnienie milosci i nadzieja, ze ta Twoja milosc go zmieni, ze jednak zalezy mu na Tobie na tyle zeby nad soba popracowal. Z tego typu zwiazkami (podobnie jak z moim malzenstwem) najlepsze uklady sa na odleglosc ;)
  9. Jobs byl wizjonerem, jakby na to nie patrzec - i z biednego studencika potrafil stac sie miliarderem. Wielki umysl i wielki czlowiek. Smiejemy sie z Jobsa i jego "jabluszka", smiejemy sie z Gates'a i jego okienek - ale jest to humor zyczliwy, nie podszyty zlosliwoscia i wredota. Czy tez zawiscia. Oni sami zapracowali na swoj sukces i zaczynali w garazu. Zbudowali - kazdy z nich - imperium, z ktorym liczy sie caly swiat. I dlatego Jobs nie zostanie zapomniany - jak wielu z nas, ktorzy nic po sobie nie zostawia bo boja sie dzialania.
  10. Spotkalam na jednym z portali dawnego znajomego (bardzo luzna znajomosc ktora sie rozmyla z czasem), ktory od lat para sie rekodzielem artystycznym (glownie ceramika, cos tam w drewnie chyba - dokladnie nie pamietam, a moze nawet poszerzyl dzialalnosc; wiem, ze byl dosc kreatywny i straszny ekscentryk, ale artyscie nawet przystoi). I mam cicha nadzieje, ze podrzuci mi jakies pomysly zwiazane z potencjalnym rynkiem zbytu dla moich prac bo skoro siedzi w tym biznesie od lat to zna rynek bardzo dobrze, jakies galerie itp. A mieszka we wschodnim Cork. Zagadalam do niego na Fb (ktorego uzywam raz na ruski rok bo jakos nie przypada mi do gustu) i zobaczymy co odpowie. Juz mam zaklepane dwa miejsca gdzie moge sprzedawac swoje prace i wystawiac - w jednym juz dzialam (Kanturk) a w drugim jest mozliwosc ale musze tam podjechac i przywiezc co nieco, w tym tygodniu raczej odpada, chyba ze w piatek (Mallow). To wszystko w mojej okolicy, chcialabym jeszcze dwie miejscowosci obleciec i popytac. Myslalam ze wybiore soe do Pl na kilka dni ale za duzo z tym zachodu, samochod chce dac do serwisu przed zima a wlasnie trafia mi sie dobry okres na to kiedy nie bede potrzebowala auta bo synowie maja wolne ze szkoly (koniec pazdziernika/poczatek listopada). Bilety tanie nie sa a na pare dni i zalatwiac a to, a tamto - nioe oplaca sie. Lepiej na spokojnie pojechac na dluzej jak bedzie okazja i bez tylu ceregieli. Na okres bezsamochodowy mam przeciez autobusy co godzina to moge sie a to do Cork, a to do Limerick wybrac.
  11. @Kochajaca - Ty chcialabys miec pewnosc ze zrobilas co moglas - a co ON ZROBIL zeby zwiazek byl zgodny i satysfakcjonujacy dla Was obojga? Ty sie bedziesz faszerowala wiedza, dostosowywala tak jakby to Ywoje zachowanie doprowadzilo do rozkladu zwiazku i do jego toksycznosci. U mnie bylo podobnie na poczatku, lacznie z kupowaniem na amazonie drogich ksiazek. Dopoki sie zwyczajnie nie wkur*lam bo niby w imie czego ja sie mam wciaz dostosowywac, i tak jest zle kiedy tylko jemu odbije - i to dlaczego JA mam sie zmieniac skoro nic nie zrobilam, nikomu nie wyrzadzilam krzywdy poza zwiazaniem sie z nieodpowiednia osoba i obdarzeniu go zaufaniem na tyle, ze wprowadzilam sie do jego domu z dwojka swoich dzieci. Dziekuje opatrznosci i resztce zdrowego rozsadku ze zachowalam niezaleznosc i nie ufalam tak do konca (miedzy innymi jesli chodzi o finanse) ale mialam tez okresy totalnej samotnosci, strachu, wyobcowania. To swoiste memento dla mnie. Jestes jeszcze bardzo mloda, rany sie zabliznia a szkoda zycia na takie zwiazki niewypaly. Bo obudzisz sie po tych probach ratowania jako zgorzkniala kobieta w srednim wieku a Twoje dziecko bedzie DDD, wyniesie niewlasciwe wzorce z domu i albo uzywki, albo terapia albo kolejny niewlasciwy zwiazek. Lancuch przyczynowo skutkowy. Bo piszesz, ze Twoj ojciec pil - wiec duze prawdopodobienstwo ze jestes DDA i byc moze dlatego zwiazalas sie z toksycznym partnerem (i nadal chcesz go zmieniac, zadowalac - bo moze jak Ty cos zrobisz wlasciwie to wszystko sie odmieni). Tobie z pewnoscia przydalaby sie terapia DDA, spojrzalabys na siebie w innym swietle i zobaczylabys ile ludzi ma podobny problem. Zadbaj przede wszystkim o siebie i dziecko a Twoj partner jest dorosly, niech dba o siebie. Gdzies uslyszalam takie zdanie: jesli nie umiesz czegos uszanowac to znaczy, ze na to nie zaslugujesz. I te slowa mozna zadedykowac wszystkim tym partnerom i partnerkom, ktorzy nie szanuja najblizszych. Jest to dowodem na to, ze na nich nie zasluguja. Moze dobrze by bylo o tym pamietac.
  12. @Kochajaca - sama sobie odpowiedzialas na pytanie w swoim poscie. Jak sie czujesz w tym zwiazku? Spelniona, szczesliwa, wolna, doceniana? Masz poczucie bezpieczenstwa? Ufasz mu? Z Twojej wypowiedzi wynika, ze zwiazek jest dla niego a nie dla Ciebie. Ty masz byc tylko marionetka a i tak nie bedzie zadowolony... Bo takiego typa NIGDY i NIKT nie zadowoli, nie usatysfakcjonuje i czy z Toba, czy z kims innym bedzie doszukiwal sie wad, krytykowal, ustawial, nakazywal i zakazywal. Tak widocznei zostal wychowany, takie ma wzorce i uwaza ze tak wlasnie jest OK. Tzn on jest w porzadku a reszta swiata ma sie do niego dostosowac bo jak nie to on sie obrazi i "ja wam pokaze". Manipuluje tak, zeby jego bylo na wierzchu i jego racja - na poczatku niby tlumaczy ze tak bedzie lepiej, latwiej (jak z firma ktora otworzyliscie na niego - dlaczego nie na Ciebie?) a sluzy to wylacznie zacisnieciu petli wokol Ciebie. A Ty, jak kazda zreszta uzalezniona, chcesz sie zmienic zeby on sie zmienil. A slyszalas moze o czyms takim jak akceptacja bezwarunkowa czlowieka takim, jaki jest? On sie na pewno nie zmieni, moze odrobinke jak zobaczy ze az tak sie nie boisz i az tak Ci nie zalezy na tym zwiazku, ze jestes pewniejsza siebie (ale to ciezka praca, samo sie nie zrobi) to troche siadzie na tylku i moze jakis szacunek okaze, ale nie ma gwarancji ze tak bedzie. Zreszta - chyba by Ciebie to nie urzadzalo bo kolejne ochlapy z panskiego stolu? To prawda, jest tu dziewczyna ktorej sie udalo i wraz z mezem wypracowali sobie kompromis - moze sie odezwie to opowie jak do tego doszlo. Nie napisze kto to bo nie czuje sie upowazniona - ale jest tutaj jedynym przykladem ze mozna. Takie male swiatelko w tunelu. Albo wyjatek, potwierdzajacym regule. Tylko ze Ty i Twoj partner macie niewielkie szanse na taki obrot sprawy bo on nie bedzie nad zwiazkiem pracowal, uwaza przeciez ze z jego strony wszystko jest OK. A do tego trzeba dwojga ludzi. Jedna osoba calego wozka zwanego zwiazek nie uciagnie. Ale jesli chcesz sprobowac - Twoj wybor. Moze faktycznie cos sie zmieni, moze faktycznie on jakiegos natchnienia dostapi i zacznie sie zmieniac? Osobiscie w takie cuda nie wierze ;) - ale to nie znaczy ze ich nie ma.
  13. @Buszujaca - jak Ty z tym nie zrobisz porzadku to nikt inny nie zrobi, samo sie nie zmieni. A tkwisz wraz z synem w tym goownie bo nie dzialasz skutecznie (a raczej dzialasz nieskutecznie, takli autosabotaz, ktorego dowodem jest chocby Twoje tlumaczenie dlaczego sie nie da - projekcja Twoich wlasnych lekow). Toksyk zastrasza dopoty, dopoki to dziala. A w Twoim przypadku dziala i to jak najbardziej (to wynika chociazby z Twoich wypowiedzi) wiec nic wiecej robic nie musi. Jestes zastraszona do tego stopnia, ze boisz sie przerwac ow stan. A taki osobnik celowo wprowadza terror - z mysla o wlasnej bezkarnosci. Zastraszona ofiara mysli tylko ze nie ma wyjscia z sytuacji a jej wyobraznia dziala na wysokich obrotach, karmiona "zapowiedziami" tego co ja czeka. Wiekszosc z nas tutaj byla zastraszana - i jakos zadna nie opisala ze te "strachy" sie sprawdzily w dzialaniu. Jest cos takiego jak zakaz zblizania sie, w Twoim przypadku masz szanse to uzyskac ale z samego pisania na forum nic sie nie zmieni. Trzeba isc na policje i uswiadomic im co sie dzieje w Twoim domu, ze zyjesz w zagrozeniu wraz z dzieckiem. Tez przez jakis czas bylam w totalnej inercji, tez zbieralam kopy od dziewczyn tutaj i wcale nie bylo fajnie czytac o czyms, czego sama sie wstydze. Brak dzialania, strach... Mialam wyrzuty sumienia ze nic nie robie, ze nie jestem w stanie i ze sie wciaz czyms tlumacze (choc u mnie az takiego hardcore nie bylo jak u Ciebie) - i oczywiscie liczenia na cud, ze "samo mu przejdzie", ze zrozumie nagle bo cos go z nieba oswieci itp itd... Nic sie samo z siebie nie zmienilo i dluga droge przeszlam by byc tu gdzie teraz jestem. Pomogl mi troche los ale reszte zrobilam sama. I pewnie ze zal tego niewykorzystanego potencjalu i tych 11 lat ale teraz mam spokoj (czyz to nie brzmi dla Ciebie jak utopia?) i wiem ze nikt mi znienacka nie zrobi awantury bo lewa noga wstal, nie ma napiecia ani chorej atmosfery zycia na bombie z opoznionym zaplonem. Nie masz pojecia jakie to wspaniale zyc w spokoju, bez grozy wiszacej w powietrzu i bez permanentnej czujnosci, obserwacji najmniejszej zmiany w zachowaniu, gestykulacji czy tonie glosu toksyka. I doceniam ow spokoj bo wiem ile mnie kosztowal. Ty tez mozesz byc na moim miejscu. Mozesz czuc sie tak, jak ja teraz. Ale cos za cos - zacznij dzialac skutecznie i przestan, na litosc boska, wciaz sie tlumaczyc. Wcale nie musisz zmieniac miejsca zamieszkania tylko pozbadz sie na zawsze tego niemilego pana. On jest dla Ciebie i dziecka zagrozeniem - miej to na wzgledzie. Pozdrawiam Cie serdecznie
  14. Tez uwazam ze nic na sile jesli chodzi o wybaczanie. Mialam przez wiele lat ogromny zal do pewnej osoby, ktora mi wyciela grube swinstwo - mimo, iz nie maialam z nia zadnego kontaktu to ow zal we mnie siedzial. I nagle sie wyniosl, ja juz go nie czuje, nic nie czuje do tej osoby i jest mi ona totalnie obojetna. Czy to wybaczenie? Nie wiem, wiem tylko tyle ze nie ma juz we mnie tamtego zalu i pretensji, poczucia bycia zdradzonym i oszukanym. Do meza tez zalu nie mam bo nic nas juz nie laczy i to co bylo jakby przestalo miec znaczenie. Juz mnie nie dotyczy. Poza tym moge np kogos nie lubic z jakichs tam przyczyn ale nie mam do tej osoby zalu; a skoro jnie lubie to raczej unikam kontaktu wiec nie ma powodow do pretensji czy wybaczania. Uwazam tez, i pisalam juz tu niejednokrotnie, ze czesto pomaga odciecie sie od tej osoby bo wtedy nie ma juz wspolnych punktow. Tak zrobilam kiedys z osobnikiem, ktory mnie szantazowal i zrobil tez kilka pomniejszych swinstewek. Odcielam sie kompletnie. Pomoglo. Teraz, po latach moge z nim porozmawiac gdybysmy sie np. spotkali przypadkiem. Nie mam zalu. Czy to jest wybaczenie? Niczego wybaczac nie musialam, po prostu stalo sie samo z czasem. Albo stracilo na wartosci. Szkoda marnowac sobie zycia na jakies pretensje czy zale do kogos. A takie warsztaty mimo wszystko musza byc ciekawe, chocby dla samej wiedzy. @consekfencja - pozdrawiam
  15. @aweb - no tak, pieknie wszystko, jablecznik, kawka podana - ja pierdziele, ale wysilek! A Ty tesknisz za takimi drobiazgami ktore pierwszy lepszy zrobic potrafi zeby sie przypodobac, kupic przychylnosc, zaufanie, wkrasc sie w laski. Bo coz on innego robil? Moze i jest dobrym czlowiekiem ale to nie wystarczy. Moze i Cie kocha, jak twierdzi - ale to NIE WYSTARCZY. Nie w tym wydaniu. Kupi Cie na obietnice, przyrzeczenia - i wszystko wroci do starej, dawnej normy. Beda pozyczki i wypominanie ze "o glupie 300 zl" robisz afere. Ciekawe jakby to bylo jego 300 zl czy by afery nie robil - i jeszcze jaka! Na dowod ze sie zmieni niech odda Ci wszystkie dlugi - natychmiast. Niech pokaze, ze jest nie tylko "czlowiekiem o dobrym sercu" ale i uczciwym. Ale ja jakos w to nie wierze...
  16. @Buszujaca - to, co sie zdarzylo bylo do przewidzenia. Wybacz. Poczytaj swoje posty z okresu po rozstaniu. Wialo z nich tesknota i poczuciem samotnosci. Wlasciwie w kazdym s Twoich postow byla jakas wzmianka o tesknocie, jakiejs pustce w zyciu - ze niby jest spokoj itp ale jest tez bardzo pusto i smutno. Chyba potrzebowalas sie przekonac ze Twoja pierwsza decyzja byla sluszna, ale lekcja, jaka zgotowal Ci los, jest wyjatkowo okrutna. Moze wlasnie po to, bys zrozumiala tak do konca, iz tego czlowieka masz wykreslic ze swojego zycia raz na zawsze, niech slad po nim nie zostanie. Wiesz co zrobic - tylko nie bardzo wiesz jeszcze, jak. Tutaj dziewczyny maja racje ze on straszy bo strachem juz wiele wywalczyl i nie musi nic robic, wystarczy ze rzuci haslo i juz jest jego na wierzchu. Bo Ty sie boisz - calkiem zrozumiale zreszta. Ale grozby sa karalne, nie wolno nikogo zastraszac bo to odebranie wolnosci. A czlowiek zastraszony nie widzi wlasciwej drogi, kazde z wyjsc wydaje sie nieskuteczne. I Ty jestes wlasnie w takim stanie. Znam to z wlasnego doswiadczenia choc az takich "atrakcji" nie mialam. Mysle, ze podpowiedzi dziewczyn sa calkiem na miejscu - dzialac. Robic cos w kierunku wyzwolenia bo nie moze byc takj, ze agresor chodzi bezkarnie a Ty z dzieckiem zyjesz w ciaglym strachu. Zacznij dzialac, zrob jeden a konkretny krok - a sama przekonasz sie, ze strach sie zredukuje i zobaczysz swiatelko w tunelu. Bladzic jest rzecza ludzka i nie ma sie czego wstydzic - pod warunkiem, ze wyciagniesz wlasciwe wnioski dla siebie na przyszlosc. Mysle tez, ze nie wyleczylas w sobie do konca uzaleznienia od bycia z partnerem, z kims. I to za tym tesknilas. Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze duzo sil, cierpliwosci i skutecznosci dzialania.
  17. @turkusek - ujmuje mnie Twoja otwartosc i szczerosc. Mniejsza o to, ze i jak siebie krytykujesz - jestes w tym bolesnie prawdziwa. Autentyczna. Nie bede polemizowac z Twoimi wypowiedziami odnosnie Ciebie samej bo mam o Tobie wlasne zdanie i bardzo Cie lubie jako osobe. Wlasnie taka z wadami, slabosciami, niedoskonala. Moge powiedziec to uczciwie bo znam Cie osobiscie. I akceptuje Twoje zalety i wady - jako drugi czlowiek. Masz do nich prawo. Pozdrawiam Cie serdecznie
  18. @maja - cytuje: "Tzn.,ze Ty zamierzasz wybierac za ewentualna osobe,ktora zdecydowalaby sie na zwiazek z Toba?Zamierzasz komus nie dac prawa do swojego wyboru?Nie wiem,jak mam to rozumiec..." Nie, absolutnie nie! Jest to tylko moja opinia odnosnir swiadomosci co do mopich marginalnych szans na ponowny zwiazek (i to, ze wcale nie czuje z tego powodu goryczy, jest jak jest). Jezeli (gleboko teoretyzuje oczywiscie) spotkalabym kogos, kto nie dosc ze zaakceptowalby moja sytuacje to na dodatek bylby wielce pomocny i robilby to z radoscia - to sie na taki uklad pisze i to jak najbardziej. Ludzie po 50-ce maja rowniez duza doze zdrowego rozsadku (przewaznie) i wiedza, co dla nich dobre jak rowniez maja swiadomosc implikacji swoich wyborow. Czyli tutaj czas dziala, paradoksalnie, na moja korzysc.
  19. Milosc, zwiazek... Wlasciwie to od owej milosci sie zaczyna (i tak ma byc) a zwiazek "na dobre i zle" to przede wszystkim zaufanie i poleganie na sobie nawzajem. To poczucie bezpieczenstwa. To przekonanie, ze bez wzgledu na to, co sie wydarzy nie zostaniemy sami, ze jest ktos kto da nam wsparcie i pomoze przetrwac trudne chwile a jednoczesnie gotowosc do dokonania tego samego dla partnera. Jakiez to proste, prawda? W teorii. W praktyce bardzo trudno wykonalne i bardzo rzadko spotykane. Dlaczego? Byc moze poprzez brak wlasciwych wzorcow. Czlowiek nie rodzi sie z wszelakimi umiejetnosciami ale nabywa je w trakcie zycia, uczy sie najpierw w domu rodzinnym, potem w szkole - ale rodzice to pierwsi i najwazniejsi nauczyciele. Jesli wiec dziecko nie ma wzorca w postaci zgodnej, wspierajacej sie wzajemnie, szanujacej i ufajacej sobie rodziny - to samo tego sobie nie przyswoi z ksiazek i filmow. To caly lancuch przyczynowo-skutkowy dysfunkcji. I jest "wiem co ale nie wiem jak". Ja wiem co nalezy zrobic by zwiazek byl zgodny ale nie wiem jak bo nikt mnie tego nie nauczyl. Moge czesciowo korzystac z wnioskow wyciagnietych z zycia (majac spore doswiadczenie, chociazby z racji wieku) ale zawsze bedzie ten duzy element bladzenia po omacku. Albo wybierania niewlasciwych partnerow - albo za wysokie wymagania (jako biegun przeciwlegly, skoro jedno nie wypalilo to trzeba czegos zgola odwrotnego itp itd). Teraz to ja tylko teoretyzuje bo nie mam na mysli zadnej konkretnej sytuacji, poza tym jak sie tak na serio przymierze do jakiegokolwiek zwiazku - to dla mnie jest bez sensu i nie fair w mojej sytuacji rodzinnej. Mam chore dziecko ktorym musze sie opiekowac i niebyloby w porzadku wrzucac go komus w zyciorys. Nawet, jesli ta osoba bylaby w pelni swiadoma na co sie decyduje to jednak po 50-ce mamy prawo do jakiegos spokoju, dzieci odchowane i troche wolnosci kazdemu sie nalezy. Nie umniejszam sobie Boze bron, jestem tylko realistka. A na razie jest mi dobrze tak,jak jest i okazalo sie, ze moi znajomi z dawnego miejsca zamieszkania chetnie sie ze mna spotkaja, odwiedza, posiedza i pogadaja a nawet pomoga jak zajdzie potrzeba. Bylam tam lubiana i wszyscy chetnie podtrzymaja kontakt. Wczoraj odwiedzila mnie dawna sasiadka i gadalysmy do drugiej w nocy :D Przy okazji wyjasnila mi pare spraw zwiazanych z podlaczeniem urzadzen gazowych (pracowala kiedys z mezem, ktory ma firme hydrauliczno-wodna, zaklada bojlery, rury wodne, gazowe itp) to sie zna na tym. I teraz juz wszystko wiem, sprawdzilysmy centralne - hula i bucy. Kominek tez super dziala. Na razie jest cieplo wiec nie ma potrzeby grzac, wlacze jak juz sie zrobi naprawde zimno. Jeszcze mam dwie male sprawy do reperacji - okno w salonie zle sie domyka i prawdopodobnie jest to jakas duperela. We wtorek przychodza znajomi to kolega sie tym zajmie. Moj eksio za to obiecal naprawic rynne ktora sie wysunela ze zlaczki, tez drobna robotka ale trzeba wysoka drabine. OK, lece na jazdy z synem.
  20. @aweb - ale to bycie aparatka, jak widac, kosztuje. I tez w podobny sposob podchodze, tylko szkoda, ze zlapali mnie na 90/godz a nie np na 180 bo to tak troche lamiarsko ;) Jak mam wisiec, to niech wiem za co ;) :P :D I obysmy przez reszte zycia tylko takie problemy mieli. Amen. PS. I podchodzili do nich jak kliniczny luzak Lebowski z fiulmu "The Big Lebowski", ale zeby taka max oleware wlaczyc, to czlowiekowi musi na niczym, ale to zupelnie na niczym, nie zalezec...
  21. @aweb - to, czego oczekijesz/pragniesz - to takiw zwykle i ludzkie. Wyplywa z naszej natury. Mam podobny "problem" od wielu lat. Wolalam sama zrobic (i dolozyc sobie tym obowiazkow/ciezaru) niz prosic i spotkac sie z obietnica bez pokrycia, brutalna odmowa czy tez zignorowaniem. Na palcach jednej reki moge policzyc, ile razy ktos mi pomogl w sposob, jaki opisujesz. Mam na mysli KOOPERACJE, WSPOLPRACE a nie zwalanie obowiazkow na kogos z lenistwa. Jesli jest kilkoro ludzi w domu to sila faktu obowiazki sa podzielone bo jest to nieetyczne zeby jedna osoba wszystko musiala zrobic. Brakopwalo mi asertywnosci w proszeniu o pomoc czy nawet te oczywista wspolprace - z domu wynioslam przekonanie ze proszenie o cokolwiek jest wyslugiwaniem sie innymi i dokladaniem im ciezaru - jesli wiec potrzebuje cos zrobic to we wlasnym zakresie albo zrewidowac potrzeby i o nich zapomniec, skoro potrzebuje innych do ich zaspokojenia. I ten schemat sie we mnie wypaczyl, skrzywil i rozlazl na reszte zycia i zwiazki partnerskie; potrzeby wspolne pomylily mi sie z wlasnymi itp itd a ze partnerow mialam tez zaburzonych to efekt wiadomy. Niespelnienie potrzeb rodzi frustracje. U mnie byl to stan wrecz permanentny dopoki do niego nie przywyklam i nie zaakceptowalam faktu, ze trzeba sobie radzic samej - czy to w zwiazku czy poza nim. Zaburzeni partnerzy sprawiali ze owa swiadomosc sie we mnie umacniala. I trzeba lat zeby to odkrecic - na razie jestem sama i dobrze, ale i tak zauwazylam ze mam zbyt wiele obowiazkow na raz. Jest spokoj od toksyka za to sa tez pewne niewygopdy. Chocby dowozenie syna codziennie do szkoly dopoki sam nie zrobi prawka i nie bedzie mial samochodu (co tez spada na moje barki finansowo ale bedzie juz lzej fizycznie i wiecej czasu) - a to tez nie bedzie zbyt szybko. A na dodatek ku*wa jeszcze dzisiaj dostalam mandat - czysty paskudny zbieg okolicznosci. Wyprzedzilam cywilny samochod drogowki. I 80 euro poszlo sie j*bac. Mowi sie trudno, co sie stalo to sie nie odstanie, najwazniejsze ze nie bedzie to mialo wplywu na wysokosc ubezpieczenia bo tylko 2 punkty. Z drugiej zas strony jak mowi przyslowie: nosil wilk razy kilka, poniesli i wilka ;) Za tyle lat speedowania jeden mandat to nie tak zle. Ciekawe, ze nigdy nie zlapali mnie (ani fotografem ani suszarka) jak jezdzilam celica czy impreza - tylko k*rwa peugeotem 206! To tak, jakby zlamac palec przy podcieraniu sie ;) Ale choc tyle dobrze, ze sie z tego smieje a nie rozkminiam na wszystkie strony - jakby to kiedys mialo miejsce. Moral? Uwazaj kogo wyprzedzasz. A swoja droga ch*j, wole dostac mandat niz jezdzic jak stara babcia 60 na godzine! :D
  22. no i znow mi zezarlo ta pierwsza literke i wyszedl pomarancz ;)
×