Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. @zraniona - niestety, wiem jaka grupe spoleczna naszych rodakow masz na mysli. Chluby nam nie przynosza - uzywajac eufemizmu. Czesto ich mijam tu i owdzie a ich znakiem rozpoznawczym sa rozsiewane szczodrze i pelnym glosem nasze swojskie k*wy, ch*je i sk*syny. Ja tez sobie przyklne i nie wypieram sie tego - ale ta grupa rodakow robi to wyjatkowo ostentacyjnie w wierze, ze moga skoro i tak nikt ich nie rozumie. Nalezy tu wziac rowniez pod uwage kto glownie wyemigrowal za praca gdy otwarto granice niektorych krajow UE. Jaka grupa spoleczna przewazala. I owi prostaccy rodacy przestana dziwic. Mowie, zeby bylo jasno - o WIEKSZOSCI, a nie o wszystkich. @turkusek: przypadki matek sa wlasciwie skrajne i kazdy z nich "chory" - a my tu dazymy do "propagowania" zdrowego sposobu myslenia, jako ze chory to my juz na wylot znamy. Problem w tym, jak je odroznic, jak je nabyc dla siebie... Ale ja wlasciwie o czyms innym - o kolejnym cytacie, tym razem ze St Exupery "Stajesz sie odpowiedzialny za to, co oswoiles". Przez laty uzylam go jako motto jednej ze swoich ksiazek, traktujacej wlasnie o bardzo toksycznym, wyniszczajacym zwiazku. Zwiazek ten skrzywil zycie bardzo mlodej osoby - i chyba podswiadomie chcialam owym cytatem podkreslic wlasnie odpowiedzialnosc za zwiazek dwojga ludzi. Ze jest to "oswojenie" czyli zaufanie - a zaufanie to juz wielka odpowiedzialnosc. Sz\koda tylko, ze tak rzadko ludzie zdaja sobie z tego sprawe. Nadal jednak nie zgadzam sie z odpowiedzialnoscia za czyjes uczucia; ja moge nic nie robic a kogos to wkurzy bo nie lubi jak ktos nic nie robi. Chyba nie bede za to odpowiedzialna? :P ;) Rozne zachowania, slowa, emocje - wywoluja rozne reakcje. Owe reakcje sa uwarunkowane osobowoscia, zaburzeniami i wielu innymi czynnikami SUBIEKTYWNYMI. Nie mamy wplywu na to, jak wychowany byl sasiad czy kolega z pracy.
  2. Cytat: "Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi." Ja podobniez - zgadzam sie z pierwsza czescia owego cytatu ale absolutnie nie zgadzam sie z druga. Bo wynikaloby z tego,. iz jestesmy odpowiedzialni za cudze uczucia i emocje - nawet jesli dotycza one naszego zachowania, wypowiedzi, opinii, emocji. Idac dalej tym tokiem myslenia - zostaje usprawiedliwione tlumaczenie: ktos mnie sprowokowal i dlatego tak sie zachowalem. Ergo - ten ktos jest odpowiedzialny za moje emocje. Nic bardziej blednego. Autor cytatu, kardynal Wyszynski, byc moze nie mial na mysli az takiego uogolnienia, a moze ow cytat powstal na potrzebe tamtych czasow i mial cos wyjasniac... Mniejsza o to zreszta.
  3. groszek28 - strasznie toksyczny ten Twoj partner - a Ty siebie nie obwiniaj o nic. On najzwyczajniej uciekl przed odpowiedzialnoscia za ciaze i teraz zrzuca wszystko na Ciebie, dodatkowo wpedzajac w poczucie winy. Czyli wychodzi na to, ze wszystko jest na Twojej glowie a on sie buja po weselach. Dbaj o siebie, o dziecko i staraj sie jak najmniej przejmowac nim. Widac nie dorosl do roli ojca i partnera. Niech wiec placi alimenty a dziecko widuje od swieta, bo wydaje mi sie, ze wlasnie tego chce (o czym swiadczy jego zachowanie).
  4. Mnoza sie poradniki bo jest popyt. I tutaj czytelnik nie jest wybredny - lyknie wszystko jak pelikan, byleby mialo w tytule rozwiazanie jego problemow. I mamy tedy: poradniki jak usidlic "jego", jak zostac milionerem, jak byc idealna zona/mezem, jak stac sie lubianym szefem itp itd a w srodku jakies kosmiczne bzdety. Ludzie, niestety, przestali polegac na sobie i swojej intuicji - za to swiecie wierza, ze jesli jest poradnik to tam znajda panaceum na wszystkie dolegliwosci z grzybica stop wlacznie. Oczywiscie po przeczytaniu owe dolegliwosci znikna jak kamfora i staniemy sie zdrowi, szczesliwi i piekni. A bycie szczesliwym, spelnionym to ciezka praca nad soba. I lepiej o tym pamietajmy, zanim siegniemy po kolejny poradnik-cud.
  5. uciekla mi literka i wypowiedzialam sie na pomaranczowo ;) Ale to ja i moja osobista opinia :D
  6. Ewo, Ewo... Oj... Wyglada na to, ze nie tylko mnie sie wydaje iz za wszelka cene chcesz postawic na swoim i udowodnic ze, chocby w najmniejszym skrawku, masz racje. Czy w zyciu wlasnie o to chodzi? Kto ma racje a kto jej nie ma? Czy zycie to ciagle wspolzawodnictwo: moje na wierzchu? To, ze ktos ma ostatnie zdanie wcale nie znaczy, ze ma racje. Czasami jest dowodem na to, ze juz nikt nie chce z nim rozmawiac... Popieram opinie o wklejaniu linkow, jest to praktyczniejsze a kto ma przeczytac to i tak przeczyta. Na kafeterii jest to zwykly, siermiezny post, ciag slow i zdan - a na stronie www ma to jakis uklad, wypunktowanie, wytluszczenie co wazniejszych akapitow i czesto ciekawa grafike. Jakos nie przekonuje mnie tlumaczenie ze "z komorki nie da sie wkleic linka" bo dla chcacego nic trudnego.
  7. To ja tez zacytuje wiedze, zaczerpnieta z madrosci ludowych: Mów do chłopa święte słowa, a on w kółko: "Moja krowa!"
  8. sorry - nie ma adresu mailowego, tylko jakis z sufitu przypisany tlenowy. Pisz na glassempire@eircom.net albo glassempire@o2.pl
  9. strach ma wielkie oczy, nic Ci nie zrobi - tylko pyskuje bo chce nastraszyc. Jakby chcial to zrobic to by nie uprzedzal, nie gadal tylko by juz zrobil. A urzedy nie sa wcale takie rychliwe w wysluchiwaniu donosow. Typowe zagranie toksyka. Ale wcale sie nie dziwie, pewnie ja tez bym sie przejmowala i obawiala... A nie mozesz sie gdzies wyprowadzic, jak najdalej od niego? Zerwac wszelkie kontakty?
  10. do oneill: w moim profilu jest adres mailowy, mozesz do mnie napisac. Ale tak ogolnie i szybko - nie sadze zeby jego slowa mialy jakas wage przeciwko Tobie, on tak straszy jak wsyzscy jemu podobni a jak co do czego to raczki w maldrzyk i buzka w ciup... Nie boj sie ale postaraj sie o spokoj, zeby juz Cie nie nekal. Nic Ci nie zaszkodzi, ale dlaczego masz zyc pod strachem? Mozesz zglosic molestowanie i wystapic o postanowienie sadu (restraining order zdaje sie, kiedys wiecej o tym wiedzialam ale nieuzywany organ zanika) - wtedy sad wyda wyrok i nie bedzie mogl sie do Ciebie zblizyc, jesli jednak nie dostosuje sie to pojdzie siedziec. Zreszta - najlepiej wybierz sie (lub zadzwon) do najblizszej Ci rejonowo Citizen Information Center - tam dostaniesz dokladne informacje co i jak robic w takich przypadkach. Opowiadasz jakies bzdury ze swoim obywatelom lepiej Garda pomaga - jeszcze nie mialam obywatelstwa a otrzymalam daleko idaca pomoc i gdybym sie tak nie obawiala to pewnie dostalabym jej wiecej i do wykorzystania. Kazdy czlowiek jest tak samo wazny. Jest nawet taka akcja przeciwko uprzedzeniom.
  11. probowalam poczatkowo ale po probach i bledach udalo mi sie wyrwac z kontekstu wlasciwe zdanie ktore zaprowadzilo mnie do artykulu: http://wandunia.suntar.com.pl/namietnosci/jak.html
  12. Ewo - czy moglabys podac link do tego artykulu? Chcialam wrzucic na inny topik (podobny tematyka do naszego). Dziewczynom sie przyda bo wiele jest wlasnie w takim stadium...
  13. Noowa - na pewno jest w Londynie jakas grupa Polakow, w ktorej mozesz uzyskac informacje i pomoc. Nie jestes sama i nie jestes na pustyni, pamietaj! W Londynie, z tego co wiem, Polakow jest bardzo wiele, sa tez organizacje ktore pomagaja w potrzebie osobom takim jak Ty. Abssinthe odezwala sie a to jest madra dziewczyna i na pewno cos doradzi. Trzymaj sie!
  14. mam dosc - przeczytalam Twoje posty i nasuwa mi sie taki cytat z Krasickiego: "Lepszy na wolnosci kasek byle jaki Nizli w niewoli przysmaki" Choc te Twoje "przysmaki" watpliwe raczej i tylko z zewnatrz na takowe wygladajace. Na razie jestes w poczatkowej fazie uwalniania sie, ale zrobilas ten najtrudniejszy, pierwszy i decydujacy (ale to zalezy od Ciebie) krok. Napisalas o swojej sytuacji na forum. Podzielilas sie. Juz ktos (a wlasiwie wiele osob) wie o Twoich problemach. Juz nie jestes sama bo masz nas tutaj, na forum. I nie schodz z tej drogi - dla dobra swojego i dzieci. Jestes jeszcze pod ogromnym wplywem meza i jego prania mozgu bo nie wierzysz ze sobie sama dasz rady. I troche czasu minie, zanim znow uwierzysz we wlasne sily i mozliwosci. Jestem przekonana ze gdybys zostala sama dasz sobie rade doskonale - przeciez, jak piszesz, sama dbasz o dom i nawet techniczne sprawy zalatwiasz. Spojrz na to co do tej pory zrobilas i zorganizowalas sama - a nawet przy trudnosciach w postaci meza - alkoholika i toksyka. I wyobraz sobie ze masz takie same mozliwosci ale bez zbednego balastu w postaci jego... Kwestia finansowa - macie troje dzieci i na nie placic musi. Nie wiem jak rozwiazac kredyty bankowe ale to chyba dom do podzialu albo sprzedac i splacic bank. To sa sprawy na ktorych sie nie znam wiec lepiej popytaj doradcy finansowego anonimowo. Niebieska Linia - natychmiast. Zadzwon do nich, umow sie, porozmawiaj. Oni nie takie przypadki znaja i wiedza jak doradzic. My mozemy Cie podtrzymac na duchu w dalszej drodze do wolnosci. Nie masz zycia z tym czlowiekiem. Nie jestes wariatka ale osoba potwornie znerwicowana, zastraszona, zaszczuta - ale kto by nie bil w Twojej sytuacji. Nie obwiniaj sie za jego pijanstwo. Kazdy dorosly czlowiek ma wolny wybor - a on wybral alkohol i towarzystwo. Trzymaj sie i pisz tutaj!
  15. No coz - szlajac sie wiecznie po pubach nie mozna ;) Czas na robote. Dzisiaj dzien uplywa mi (nadal) pod znakiem skladania puzzli a aktualnie czekam na sasiada zeby mi pomogl wyniesc z samochodu telewizor (ktory wreszcie z wielkim trudem przywiozlam). Jak sasiad nie przyjdzie to jutro mam przyjaciol do pomocy od rana. Zwiozlam znow co nieco i trzeba to poukladac. Mam juz czesc szafek w lazienkach i tez moge pudla rozpakowywac. Z eksiem to takie gadanie - obiecuje, obiecuje a doopa z tego. Mam dwie komody i szafe do przewiezienia i zastanawiam sie nad planem B - czyli zalatwieniem kogos do transportu z zewnatrz albo planem C - kupieniem niedrogo nowych mebli. Bo sie ku*wa nie doczekam na nie. Niby ten, tamten mial pomoc, byl gotow w kazdej chwili - a tu jakos cicho o tym nagle jak co do czego przychodzi. Przeciez ja nic za darmo nie chce - chetnie zaplace, pokryje koszty benzyny. Ale mam przyklad - jak ktos chce pomoc to sam przyjdzie i nie bedzie jezyka na prozno strzepil. Moi przyjaciele z Limerick sa u mnie kiedy tylko maja czas i naprawde wiele pomagaja. Jestem im bardzo wdzieczna, naprawde - bo sa to prawdziwi przyjaciele a nie tylko tacy "z geby". Ciesze sie, ze mam wokol siebie takich wlasnie ludzi. A toksyk jakis nie w sosie jest, w domu juz sie zaczyna total burdel ale mnie to juz nie obchodzi. Mam wrazenie, ze zazdrosci mi, ze sobie radze. Nie pomaga, mimo ze obiecal (ale akurat na niego nie liczylabym i nie liczylam), przewiozl mi na poczatku pare rzeczy ale na tym sie skonczylo. Na szczescie proste prace majsterkowicza sama potrafie zrobic, polke zlozyc, gwozdzia wbic, pomalowac cos. Bede malowac mur w ogrodzie (przynajmniej zaczne a syn niech dokonczy jak przyjedzie) zeby mniej "wieziennie" wygladal. Mam kawalek plotu i tez kupilam farbe do drewna, przyda sie na mwble ogrodowe bo jednak wezme te ze starego domu, maz ich nie chce a ja ponaprawiam i pomaluje. Zajecie mam do konca jesieni ;)
  16. Spedzilam cudowny wieczor! Ubralam sie moze nie elegancko, ale fajniej niz na codzien. Troszke sie podmalowalam. Poszlam "na miasto" piechota (mam do centrum miasteczka jakies 10 min) z zamiarem obadania lokalnego zycia nocnego. Przy okazji spaceru rozgladalam sie po najblizszej okolicy - bardzo spokojnie, ladne zadbane domki, kilka zapuszczonych ale widac ze nikt tam nie mieszka. Tutaj bardziej oplaca sie kupic czy zbudowac nowy niz remontowac stary, koszt ten sam jesli nie wyzszy. Wypilam szklaneczke Bulmersa w jednym pubie, pigadalam z jakims gosciem ktory siedzial obok o pogodzie, trawnikach, myjkach cisnieniowych itp itd piendrolach po czym zmienilam lokal. Wypilam nastepna szklaneczke w innym pubie, nie przypadl mi do gustu. Potem zajrzalam do kolejnego i po szklaneczce stwierdzilam, ze zglodnialam i pojde na kebab. W naszym miasteczku sa dwie kebabiarnie, w jednej jadlam i powiem krotko: syf, mogila, malaria a na dodatek facet mowi fatalnie po ang i nie idzie go zrozumiec ;) Jedyny plus to darmowa puszka coli dietetycznej ;) Dzis poszlam do tej drugiej i zaskoczylam sie pozytywnie: nie dosc ze smaczne to placek swiezo upieczony i widac ze nie z mrozonki ale domowej roboty. Po kebabie poszlam do kolejnego pubu gdzie chyba bede czesciej zagladac, spodobala mi sie atmosfera. Nieduzy, nie ma wielkiego ruchu ale jest klimat. Bardzo mila pani w srednim wieku za barem, towarzystwo mieszane. Potem zajrzalam do innego, chyba najwiekszego w miasteczku ale tam mi wybitnie nie odpowiadalo. I poszlam sobie na nogach do domu. I nie potrzeba mezczyzny zeby czuc sie szczesliwa, zeby fajnie spedzic czas. Trzeba tylko sie ze soba sama zaprzyjaznic...
  17. Ale jest fajnie! Bez widma toksyka pod jednym dachem i jego humorow. Nie do opisania uczucie. Wiecie co - mnie sie nawet nie chce z tego domu wychodzic, tak dobrze sie tu czuje. Nie pamietam juz, kiedy i czy wogole tak sie czulam w przeszlosci. Chyba tylko jak bylam gdzies sama na wyjezdzie ;)
  18. Mam prosbe - czy ktoras z Was ma szybkie namiary na topik Radosnki o ksiazkach? Jest topik podobny do naszego na forum Netkobiety i chcialam dziewczynom stamtad podrzucic troche lektury. Juz je skierowalam do nas, niech czytaja bo z naszego topiku mozna garsciami czerpac.
  19. Otoz to! Kazdy ma swoj rodzaj szczescia - choc nie kazdy od poczatku wie, jakie to szczescie. Bo nie zna siebie wystarczajaco dobrze... I nie chodzi o to, zeby komus pokazywac czy nauczac jak to szczescie wyglada (bo to wciaz nie bedzie jego obraz szczescia) - ale zeby naklaniac do pracy nad soba, do odkrywania siebie prawdziwego. Tak widze role wszelkich przewodnikow duchowych - jako drogowskazow a nie jako gotowych recept na tzw szczescie bo to zwykla szarlataneria, obliczona na lenistwo ludzkie. Ktos widzi gotowca to sie na niego rzuca z poczuciem, iz oszukal los a tymczasem oszukuje samego siebie... W sieci i wsrod ludzi ktorych spotykamy na swojej drodze codziennie jest cale mnostwo wskazowek. Tylko trzeba nauczyc sie sluchac i patrzec. Trzeba tez nauczyc sie zauwazac. Przystanac, zatrzymac sie na mala chwile. Niech czas wraz z nami stanie - nasz czas. Zarejestrowac to co dzieje sie wokol nas - przyrode, ludzi, zdarzenia. Bo czesto tak wiele nas omija... "Dzieki" mojemu toksycznemu zwiazkowi nauczylam sie wlasnie przystawac i patrzec - na nature. To mi dawalo ogrom uspokojenia po szarpaninie domowej. I mysle, ze to bardzo dobra metoda, bez wzgledu na okolicznosci, zeby sie zrelaksowac i dac umyslowi odpoczac, odetchnac. Teraz bede sie odtruwac i z pewnoscia efekty stana sie widoczne po jakims czasie.
  20. Obysmy ukladaly sobie zycie nie tylko tak, jak potrafimy - ale tak, jak chcemy i potrzebujemy. Tutaj, na tym wlasnie topiku uczylysmy sie tego po lub w trakcie toksycznych zwiazkow, uczylysmy sie przyjmowac prawde o sobie i wlasnej dysfunkcji. Ten topik wiele znaczyl (i nadal znaczy) dla mnie i wiem, ze prawie wszystkie osoby na nim od lat przebywajace, mysla podobnie. Od toksyka sie uwolnikam - wreszcie. Teraz moge sie spokojnie skoncentrowac nad uporaniem z wlasnymi problemami, ktore we mnie tkwia. Bo nic juz nie zakloca mojej uwagi. Nauczylam sie tutaj odwagi spojrzenia prawdzie w oczy - tej prawdzie, ktora jest we mnie. Dostrzegac slabosci i nie wstydzic sie ich. Rozwijac mocne strony. Po mojej wyprowadzce i po rozstaniu, calkiem zreszta pokojowym i bez utrudnien (a nawet z pomoca) - wyszlo przypadkiem na jaw kilka innych, ukrywanych przez meza spraw ale mnie to juz zupelnie nie obchodzi. Sama sie zdziwilam wlasna postawa... Mozemy byc znajomymi ale to wszystko. Nie ma z mojej strony zadnej wiezi emocjonalnej. Zal - ale to zrozumiale - wspolnie spedzonych lat i nadziei, moze bardziej tej drugiej bo wchodzi sie w zwiazek nie po to zeby sie rozstawac, nieprawdaz? I sa jakies plany, liczy sie na to ze spedzimy razem szmat czasu - a tu niestety, magia nie zadzialala... Ponad 10 lat to sporo, czlowiek mimo wszystko przywykl do miejsca, do pewnych ukladow, ludzi, ukladu domu itp szczegolow ktore skladaja sie na codziennosc. I wlasnie to mnie uderzylo po raz pierwszy w nowym, pustym domu w ktorym slyszalam echo moich krokow - ale w ktorym wrecz celebrowalam cisze jaka w nim panuje (nie mialam TV ani netu, tylko radio z cicha pomrukiwalo). Zal byl normalnym zalem odczuwanym przy tak wielkich zmianach. I oczywiscie element leku, obawy - czy i jak sobie poradze (jest to czysto abstrakcyjne bowiem patrzac na swoje zycie dotychczasowe radzilam sobie niezle i to ja dzwigalam na plecach partnerow - wiec teraz, bez zbednego balastu, bedzie na pewno OK) itp itd - pewnie wiele z Was to zna. Ale kolejne pozytywne zrzadzenie losu - kilka dni po przeprowadzce wyjechalam na tydzien do Polski i to ma na mnie zbawienny wplyw. Raz - odpoczynek, bo zarzynalam sie przeprowadzka, wszystko musialam zrobic sama a nie chcialam zostawiac burdelu na moj powrot (to by mnie tylko stresowalo niepotrzebnie podczas wypoczynku). Dwa - oderwanie sie od biezacych spraw, zmiana otoczenia. Tak, ze nie czuje sie przytloczona zmianami. Mam za to wielka potrzebe pobycia samej. Nie bedzie latwo chocby "technicznie" bo bede musiala obydwoch synow dowozic przez co najmniej miesiac (dopoki mlodszy nie zrobi prawa jazdy albo nie zdecyduje sie np wynajac pokoj w miejscowosci, w ktorej jest jego szkola, przenosic go na ostatni rok nie bede bo to nie ma sensu) 5 dni w tygodniu ale lepsze to niz zycie z toksykiem na bombie z opoznionym zaplonem. Kazdy ma swoje tempo, swoj czas. Moje wychodzenie z toksycznego zwiazku trwalo 8 lat - od 2003 roku. Wtedy zaczelo sie drastycznie psuc, wtedy wyszlo jak bardzo maz potrafi byc toksyczny i agresywny - i chyba juz wtedy podswiadomie zdecydowalam ze ten zwiazek nie jest w stanie przetrwac. Mimo iz ponawialam proby ratowania go, ale ze strony meza nie bylo wspolpracy. I to nie ja powinnam zwiazek ratowac bo nie ja go od srodka rozbijalam. Moze nie zrobilam wszystkiego - ale staralam sie robic, co moge. Potem moglam tylko zabijac czas, przeczekiwac i unikac bo o dialogu to nawet mowy nie bylo. I juz wiedzialam, ze predzej czy pozniej, jak tylko bede miala taka mozliwosc - to sie wyniose... I slowo stalo sie cialem. Mialam mozliwosci o ktorych wiedzialam ale nawet gdybym ich nie miala to tez bym sie wyprowadzila, moze troche inaczej, moze wczesniej, moze pozniej. Ale ten zwiazek na pewno by nie przetrwal.
  21. Dziewczyny, musze sie z Wami pozegnac na kilka dni bo mam transfer uslug telekomunikacyjnych na nowy adres a to trwa 5 dni, wiec bede miec net w domu dopiero w przyszlym tygodniu (ale za to 24Mb), ale jade do Pl na tydzien, to uslyszymy sie we wtorek. Trzymajcie sie wszystkie i nie dajcie topikowi sczeznac! :D
  22. mmak - za duzo bierzesz do siebie i pracuje wyobraznia... A mloda po prostu sie buntuje bo to taki wiek. A ze jest okazja (duze zmiany w rodzinie) to moze to okazac w calej swojej krasie). Popieram dziewczyny - rozmawiaj z nia, daj jej do zrozumienia ze ja kochasz bez wzgledu na wszystko - ale i tak rob swoje. Demokracja sterowana ;) Jestes z kims, masz do tego prawo i jesli on nie krzywdzi Twoich dzieci to wszystko jest OK. Corka z kolei kocha ojca bo to jej ojciec i nie badz zazdrosna czy kocha go wiecej. Nie zapominaj ze obydwoje jestescie rodzicami dla niej, mimo iz miedzy Toba a mezem sie pochrzanilo i juz nie jestescie razem/. Ale nie przestal byc ojcem. Spojrz z jej punktu widzenia. Nie bede miala netu przez najblizszych kilka dni bo zmieniam lokum, dostalam wczoraj klucze, sprawa juz sfinalizowana. Jeszcze kilka spraw do zalatwienia w miedzyczasie. W poniedzialek lece do Pl na tydzien, po powrocie powinno wszystko juz byc na miejscu - internet, telefon i kablowka. Domek sliczny tylko... strasznie pusty. Takie wrazenie sprawia... Nie moge na razie zwiezc swoich rzeczy z obecnego domu bo nie ma mi kto pomoc, x maz chory, syn w Polsce. Ale poczekam do powrotu z Pl i wtedy sie tym zajme...
×