Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Ufffff! Kontrakt sfinalizowany! Wjazd na chate w przyszlym tygodniu - de iure we czwartek 7.07. (zamkniecie kontraktu opiewa na ten dzien) a de facto sie okaze ;) Oby jak najszybciej to zaczne zwozic powoli swoje rzeczy. Meble zamowione (te "grubsze") wraz z transportem. Nadal niepewny los moich mebli stad - bo nie bardzo ma kto mi to przewiezc ale cos wymysle. Tzn ofiarowalo sie kilka osob i nagle poznikali (posrednikiem byl oczywiscie malzonek separowany). A mam tutaj kilka duzych sztuk: szafa, dwie komody, telewizor, komputer, warsztat, fotele do biurka moj i syna. Reszte moge przewiezc moim autem.
  2. Psychipatio - nie ma co ani kogo bronic bo pisalam wylacznie o Polakach, nie dotykajac innych nacji (glownie autochtonow). Napisze wiec co zaobserwowalam - otoz Irlandczycy (uogolniam w tym momencie i prosze to wziac pod uwage) posluguja sie jezykiem "kolokwialnym" rano, wieczor i w poludnie. W domu, na dzialce, na imprezie i w kosciele. "Fuck", "shit", "cunt" w przeroznych konfiguracjach sciele sie gesto jak trup pod Termopilami. I nikt sie z tego powodu nie oburza.Totalna bezceremonialnosc. Nawet dzieciak ktory ledwie co zaczal mowic rzuci od czasu do czasu swojskim fakiem przy rechocie rodzicow (hahaha, ale smieszne, nasz Jimmy powiedzial do cioci fuck off). Sa poza tym halasliwi. I uwazaja te swoje cechy za cos naturalnego ;) Jest to narod o bardzo luznych obyczajach. Ale jedna sprawiedliwosc trzeba im oddac - nie sa zawistni, trzymaja sie razem i szanuja cudze prawo do prywatnosci i spokoju (nikt sie tu nie wpierdziela nikomu w parade). Co mnie jeszcze drazni to ich powolnosc, niesolidnosc i bylejakosc w wykonaniu prac (dlatego tutaj preferuje Polakow lub Czechow/Slowakow ktorych coraz mniej ale slyszalam ze Rumuni sa tez bardzo dobrymi pracownikami i mozna na nich polegac), nie dotrzymywanie terminu (nagminne, ale oni jakos z tym zyja i sie nie przejmuja a mnie szlag trafia). Niechlujstwo ogolne, brud za ladna fasada (domki sliczne, czysciutkie z zewnatrz a w srodku syf). Niedbalosc o higiene i ogolne zaniedbanie, olewactwo. Babka potrafi w pizamie do sklepu obleciec - ja tez spadlam z klasy i laze w dresie (wstyd!) ale to sie zmieni gdy zamieszkam w miasteczku bo "noblesse oblige". I dobrze, wreszcie zaczne wygladac jak czlowiek a nie jak wiesmak ;) I kilka uwag dot tematu topiku jakie mi sie ostatnio nasunely pod wplywem zachowania mojego toksyka. Otoz zauwazylam i to sie potwierdza w wielu przypadkach toksycznych ludzi - toksyk zajmuje sie wszystkim tylko nie soba. Wtraca sie tam gdzie nie powinien, czyni uwagi czesto sztuka dla sztuki i daje rady o ktore nikt go nie prosi. Maz separowany wtraca sie w moje wydatki, w moje telefony, w moje decyzje. Tzn komentuje je krytycznie i z agresja w tle (taki ton glosu zaczepny, pewnie wiecie o co chodzi) a na zakonczenie dodaje: tylko mi potem nie przychodz na skarge albo po pomoc. BUHAHAHAHA bo tylko na taki komentarz mnie stac. Ostatnio taka zabawna (moim zdaniem) sytuacja byla. Dostalam zdjecie za 80 euro poczta - jesli ktos nie wie to wyjasniam - z policji drogowej, niby w dniu tym a tym mialam przekroczyc szybkosc w takim a takim miejscu - z tym, ze numer rejestracyjny mojego poprzedniego samochodu, ktory sprzedalam 12 maja. A incydent ponic mial miejsce 21 czerwca gdzies w Kilkenny a to jakies 150 km stac, ja tam bylam w sumie raz z 5 lat temu zamek zwiedzic (a i tak byl zamkniety :(). Smiac mi sie z tego chcialo choc moze nie powinnam bo czeka mnie troche zalatwiania bo kupujacy dealer nie spisal auta z mojego nazwiska i teraz musze czekac jak mi garda przysle inny formularz, isc do mojej prawniczki ktora potwierdzi jako osoba kompetentna ze nie jestem wlascicielem auta od 12 maja 2011 i potem to wyslac z powrotem na garde. Kosztow zero ale czas nie moj. OK ale dla mnie to bylo zabawne ze czepiaja sie mnie o auto ktorego dawno nie mam :D i w jakims miejscu z ksiezyca ;) Nb bylam wtedy w Kerry z corka i chlopakiem :D A maz sep od razu w panike wpadl i omal awantury nie zrobil (choc to nie jego sprawa nawet gdybym to ja byla na zdjeciu - tyzn moj obecny samochod), ze musze zaplacic, ile, co, kiedy, nazwiska, adresy, kontakty - a ja mu jak krowie na rowie tlumacze ze jest to sprawa do wyjasnienia (w rezultacie pozalowalam ze mu powiedzialam, w sumie po co gebe otwieram jak nie jego sprawa a wiem ze bedzie gadanie i czepianie sie), to on ze mam lyse opony i ze za to dostane mandat jak mnie zlapia i punkty i ch*j wie co. Poprosilam go zeby mi nalal wody do wycieraczek zeby skonczyl pierd*lic i odwrocil uwage. Potem juz nie gadal na ten temat ale poszedl wieczor do znajomych i im powiedzial ze dostalam zdjecie itp itd... A zajalby sie ku*wa soba, ja sie wyprowadzam, on zostanie tutaj i musi rachunki oplacic, podworko uporzadkowac, domem sie zaopiekowac a nie zajmowac moimi sprawami. ja o siebie zadbam :D Moj eks tez sie podobnie zachowywal ale bez awantur, wyzwisk czy agresji - byl bardziej cywilizowany ale tez toksyk. Potrafil krwi napsuc.
  3. Ego, ego i jeszcze raz ego. Dojsc do glosu musi, inaczej sie udusi...
  4. Ab - gosciu ma nadzwyczaj ciety polityczny humor choc wali z grubej rury. Na jednym z polonijnych (sic!) forum zostalam za zamieszczenie tego songu niemalze odsadzona od czci i wiary (czyzby Polonia byla bardziej boska od samego Boga?). I tutaj az sie prosila dyskusja nt tej-rzeczy-zwanej-patriotyzm (czyli czegos czym sie przy tzw wznioslych okazjach wyciera gebe na potege a co jest cecha charakterystyczna polskiej emigracji). A ow temat z kolei nasunal kolejny - jaka wiekszosc zjechala w 2004 na Wyspy za praca i dlaczego najczesciej na ulicach irlandzkich mkiasteczek tak czesto slychac poczciwa polska "k*rwe" i sk*rwysyna". Polacy moze i sa dobrymi pracownikami i tego im nie ujmuje bo sama chcialam wynajac wylacznie Polaka do remontow - ale kulture to oni maja ponizej poziomu morza. Nawet dzieci rzucaja miechem - czego bylam swiadkiem. I powiem Wam - bardzo to zenujace gdy ide sobie ulica np w Corku i slysze obok rozmowe dwoch kobiet gdzie 25% slow to przeklenstwa. Z mezczyznami jest tak samo. Jest takie powiedzenie: Glupcem jest ten, ktory nie wie co mu wolno... Oj, i zrobil mi sie off-topik ale mam nadzieje ze mi wybaczycie :D Obiecalam sobie solidny odpoczynek i nic mnie od tego nie odwiedzie, moj organizm i mozg dal mi to dosadnie do zrozumienia. Trzeba zadbac o siebie a ostatnio bylam bardziej robotem niz istota ludzka. Najlepszy dowod ze od 12 maja zrobilam 9600 (TAK!) kilometrow (zczytujac licznik ktory mialam spisany jak kupowalam samochod) a to juz jest zarzynanie sie. Dobrze, ze w nowym miejscu bede miala komunikacje i bede z niej czesciej korzystac (i wygodnie, i taniej bo mam karte darmowych przejazdow). Jak jestem w Polsce to duzo chodze a ostatnio zaniedbalam moje wieczorne wypady w gory. To bylo dla mnie bardzo regeneracyjne. Kupno domu, rozne zwiazane z tym stresy, separacja, napieta sytuacja w domu, wyjazdy na weekendy, wizyta corki, problemy z synem i odpowiedzialnosc za niego - to sie nalozylo wszystko. Czlowiek jest tylko czlowiekiem, nie tytanem. I mowie - dobrze sie stalo ze zostalam ostrzezona przez los. Nic nie jest wazniejsze od mojego zdrowia i samopoczucia (szczegolnie, ze ciazy na mnie odpowiedzialnosc za chore dziecko), przez nastepnych kilka dni bede robic tylko to co niezbedne (zawozic syna do osrodka i przywozic) - i nic ponadto. Co najwyzej pojde na jakis dlugi spacer so lasu czy w gory jak bedzie pogoda. Zle spalam przez ostatnich kilka nocy ale dzis spalam wyjatkowo dobrze, bez ciezkich snow czy koszmarow (miewalam ostatnio). Jakby owa konfrontacja ostateczna ze swoim zmeczeniem i przyznanie sie do niego dalo pozytywny efekt. Odczuwam zmeczenie i jest OK, akceptuje je i chce cos z tym zrobic. Postaram sie dzialac (a raczej nie dzialac ;)) skutecznie aby je ze swojego zycia usunac. Dzis tez je odczuwam ale juz w mniejszym stopniu, bardziej "w tle" - choc jestem tego swiadoma.
  5. yeez - wiem, wiem, ja tylko tak prewencyjnie ;) Dobrze, ze choc nam emotki zostaly :D
  6. Zgubilam watek i nie wiem o co chodzi, slowo daje! Do zadnej winy sie nie poczuwam ;) Przypomnial mi sie taki dowcip (no tak, ja tu z dowcipami a tyle nieszczesliwych ludzi na swiecie): Psycholog bada klienta, pokazuje mu szereg figur geometrycznych. Najpierw kolo. Pyta: - Co pan widzi? - Gola babe. Potem trojkat: - A tu co pan widzi? - Gola babe. Nastepnie kwadrat: - A tutaj? - Gola babe. Romb: - A co jest na tym obrazku? - Gola baba. Psycholog stwierdza: - Coz, jest pan prawdopodobnie maniakiem seksualnym. - Taaaaaak???? A kto mi te gole baby na rysunkach pokazywal!? I tak mi sie jakos ni z gruchy ni z pietruchy (?) taka piosenka skojarzyla: http://www.youtube.com/watch?v=wk6sZirAZ9o&feature=related
  7. Matko Boska, zazartowac nie mozna bo od razu gromy sie sypia i obrazy powstaja. I tu wychodzi ubogosc tego typu komunikacji, ktora nie wspiera sie mimika, gestykulacja, tonem glosu. Ewo, napisze prosto - z twoich wypowiedzi czesto bije nadmierna pewnosc siebie i "wszechwiedza", choc nie umniejszam Ci zaslug i wielu pozytecznych uwag. Ale popracuj troszke nad to swoja "ambona" bo to drazni. Stad pewnie czepianie sie Ciebie i glupie docinki, anonimy itp. Nie ma ludzi idealnych a jesli ktos chce za takiego uchodzic to staje sie podejrzane. Nie dziw sie. Mnie dzisiaj zycie pokazalo ze nie jestem z zelaza i wyszlo ze mnie ogromne zmeczenie, szczescie ze nic sie zlego nie stalo - a moglam spowodowac powazny wypadek. Uwazam, ze dobrze sie stalo bo potrzebowalam zajac sie soba a nie wszystkimi i wszystkim nakolo. I nie ma co udawac tytana tylko nauczyc sie znalezc odpoczynek i nie brac na siebie zbyt wiele. Jak sie nie da to sie nie da.
  8. A co do artykulu - kompendium dla kazdego. Zwiezle napisany i zawierajacy prosto podane zasady kochania siebie. Podoba mi sie zarowno jego tresc jak i forma. Jestem na tej drodze i bywa roznie, ale dostrzegam postep. I to jest bardzo pozytywne. Jak juz sie przeprowadze na dobre i zadomowie, musze zabrac sie za braki w poczuciu bezpieczenstwa (finansowego glownie) bo mam tu spore zaleglosci. To bierze sie z traumy jakiej doswiadczylam przed laty i jest cholernie oporne na logiczne tlumaczenia a nawet dowody. Mam nadzieje ze trafie wreszcie na jakas sensowna terapeutke z ktora bedziemy nadawaly na tych samych falach i potrafie sie otworzyc. Do tej pory - mysle - moim problemem byla nieumiejetnosc i niechec do otwarcia sie, stad moje proby terapii wlasciwie niewiele mi daly, choc jakies tam efekty byly, nie przecze. Wiecej przepracowalam sama metoda prob i bledow, dzieki temu forum i slowom na nim napisanym. Niektore z nich wiele mi uswiadomily i otworzyly zamkniete drzwi. Sprawily ze to, czego sie obawialam stalo sie swojskie i zwyczajne, nie warte strachu. Tak wiec ucze sie kochac siebie bez pospiechu, a nawet jak mi cos nie wychodzi to sie nie zrazam. :D
  9. gingerbread n - i tak przezywac bez poczucia humoru? ;) :P
  10. @ciapatka - strasznie jestes pomieszana emocjonalnie, zaplatana. Szarpiesz sie. To musi byc meczarnia... Pozostawiajac zwiazek niewatpliwie toksyczny i wyniszczajacy na boku - potrzeba Ci chwili tylko dla siebie, przystanac, zatrzymac te galopujace emocje i mysli, probowac je odplatac... I zastanowic sie nad tym: kim jestem, czego chce naprawde, czego potrzebuje... Bo Ty chyba do konca tego nie wiesz. Stad te zwiazki ktore krzywdza glownie Ciebie. Takich partnerow wybierasz. Dlaczego? Masz ogrom pracy do wykonania ale zrobisz to dla swojego najlepszego przyjaciele - dla siebie samej. Praca dla siebie jest warta wszystko. Poswiecenie dla samego siebie to jest prawdziwe poswiecenie ktore kiedys zaprocentuje i z ktorego kiedys bedziesz czerpac nieopisana satysfakcje. Ale droge i metode musisz sama wybrac. Taka, jaka Tobie pasuje najbardziej. A pana toksycznego sobie odpusc. Szkoda Twojego czasu, uczuc. Szkoda. Naprawde. Straconego czasu nie odzyskasz ale postaraj sie juz go wiecej nie marnowac na takie bezsensowne, bolesne zwiazki. Zycie jest tylko jedno. I czy polega na cierpieniu? Na doznawaniu przykrosci, upokorzen ze strony partnera? I czy to jest milosc? Czym jest milosc? Z czym sie kojarzy? Z wyzwiskami? Z krytyka?
  11. Ewo! Czytajac fragment Twojej wypowiedzi: "Ale tak sie składa, ze nim sie dowiedziałam o tej formie terapii od cholipy, ktora tu swego czasu pisala, to jak sie okazało całkiem intuicyjnie samą siebie w ten sposob prowadziłam." Nasuwa mi sie tylko jedno: trzeba napisac do Rzymu wniosek. O beatyfikacje. PS. mam szczera nadzieje, ze Twoje powyzsze slowa byly w podobnie zartobliwym aspekcie jak moje PS2. Nie moglam sobie odmowic tego komentarza. Po prostu nie moglam. ;) PS3. Poczucie humoru wobec siebie samych jest probierzem inteligencji ;) :D
  12. z Venus, z Venus - jak wiekszosc tutaj ;) A komplementow i pochwal nigdy za malo :D :P ;)
  13. Psychopatia - nie chodzi przypadkiem o pleonazm z ta figura stylistyczna? :D
  14. Ewa - niech zgadne... Hyundai Santa Fe? Chevrolet Captiva? Ssangyong Kyron? Audi A6? Kia Sportage? a moze Subaru Legacy/Outback w dieslu (rzadkosc bo zwykle to benzyniaki)? jako rasowa blachara niemoglam sie powstrzymac z pytaniem :D Ja zas, jak wiesz, zjechalam zdziebko z mocy i juz widze korzysci - place pol ceny za ubezpieczenie i pol podatku drogowego. Benzyna na razie kosztuje mnie niewiele mniej bo duzo jezdze, ale to sie wkrotce (po przeprowadzce) zmieni. Nie nastawiam sie na nic, moze w przyszlosci wroce do wiekszych samochodow, a jesli nie to moj calkiem niezle daje rady. :D
  15. Mamy taka tendencje wlasnie. Nie dzieje sie nic zlego, nikt nie doznaje "uznanej" krzywdy (tzn nie ma molestowania, przemocy wszelakiej) - to zadajemy sobie pytanie: czy ja nie szukam kwadratowych jaj? Przeciez powinnam byc zadowolona... Powinnam. A nie jestem. To znaczy, ze mam tkwic w tej sytuacji pomimo moich wlasnych odczuc? Jakikolwiek zwiazek bez obopolnej satysfakcji i spelnienia obopolnych oczekiwan jest meczarnia na dluzsza mete i nie ma sensu. Strata czasu. Przykre jest tutaj to, ze twoj syn sie zaprzyjaznil z partnerem, ale przeciez to ze Wy sie rozstaniecie nie oznacza, ze oni nie beda sie kontaktowac. Mozecie z partnerem porozmawiac spokojnie na temat konfliktu oczekiwan i cos ustalic. Bo moze akurat dojdziecie do consensusu. Jesli nie, chyba na tyle jestescie dojrzali ze potraficie rozstac sie bez wzajemnych pretencji i uszczerbku emocjonalnego. I przy okazji bez zranienia syna. Myzle tez, ze on (syn) jest na tyle dorosly iz zrozumie co sie miedzy Wami dzieje i ze ewentualne rozstanie jest optymalnym wyjsciem. I ze gdyby nie nastapilo mogloby byc tylko gorzej. Rownia pochyla... Ja zas jestem "na dniach" i to jest wlasnie najgorszy okres, takie czekanie. Moga wyniknac sytuacje powstajace z napiecia. Tego sie obawiam. Corka z chlopakiem wyjezdzaja dzisiaj. Mlodszy syn jedzie na wakacje w poniedzialek. Ja lece ze starszym w 2 tygodnie po mlodszym, syn na oboz a ja wracam. Potem jade go odebrac ale to tylko na 3 dni. Przed wyjazdem juz bede w duzym procencie wprowadzona, mam nawet osobe ktora bedzie miala oko na dom podczas mojej nieobecnosci - ciotka agenta, mieszka naprzeciwko. I nawet udalo mi sie zarezerwowac bilety bez poniesienia kosztow (czego sie obawialam), czasami los tez nas wspiera, przewaznie wtedy gdy sami siebie wspieramy.
  16. Paulinka25 - no i po co siedzisz ze szmaciarzem, kopnij w dvpe, z jakiej racji masz zyc wedlug kalendarza jego humorow. Bo poszwa nie wyprasowana, bo pies sie szwenda, bo smieci - a paszol won barachlo! Wiem cos o tym, niestety - albo na szczescie, bo teraz o wiele wiecej rozumiem i wyleczylo mnie to raz na zawsze i skutecznie z potrzeby "bycia z kims" i uzalezniania od tego wlasnej wartosci. Moge byc do smierci sama ale przynajmniej pozyje pare lat w spokoju i odejde w spokoju. Za wysoka cena za bycie z byle kim ;) Co bedzie - nie wiem i nie projektuje na dzien dzisiejszy, chce sie najpierw wyprowadzic, urzadzic na nowym i zaczac to swoje owocne zycie w pojedynke :D Dom juz zaklepany, tylko formalnosci.
  17. 641 - jestes juz do tego stopnia zamotana przez toksyka, ze nie wiesz co wlasciwe a co nie. I czujesz sie winna tam gdzie to on powinien tak sie czuc. Bo ktos przeciez powinien czuc sie winny gdy jest krzywda... Twoj maz to czlowiek niebezpieczny - jak juz dziewczyny zasugerowaly. Nie liczy sie z nikim i z niczym. Balansuje na krawedzi. I tutaj nie ma prognoz ze sie zmieni itp itd - uciac ten zwiazek, odciac sie od niego. Za wiele zlego juz sie stalo a ile potencjalnie moze sie stac - lepiej sie nie domyslac. Tutaj jest tylko jedna rada z mojej strony. Dla dobra Twojego, dziecka i Twojej rodziny.
  18. Ewo - ja to wszystko, co opisujesz, znam z wlasnego doswiadczenia. Te przeogromna potrzebe bycia kochanym i kochania (ktore mialoby zastapic czy tez potwierdzic przynaleznosc, identyfikowanie sie z... czyms, kims; mialam przez lata przekonanie ze czlowiek niekochany nic nie znaczy, nie istnieje). Pogon za owa "miloscia" a raczej jej namiastkami, mirazami. I wpada sie wtedy w pulapke z ktorej bardzo trudno sie wydostac. Ale zanim nie zrozumiemy mechanizmow, jakie nami rzadza - bedziemy powtarzac ow blad i zastanawiac sie: dlaczego przyciagam takich toksykow, dlaczego nie mam szczescia w partnerstwie? Nie ma czegos takiego jak szczescie w milosci bo milosc tworza dwie jednostki i to od nich wylacznie zalezy jak sie potocza losy zwiazku.
  19. Paulinka25 - czy jak Tobie jest ciezko i masz klopoty w pracy to sie wyzywasz na najblizszych? To nie ze on ma klopoty i nie umie sobie z nimi inaczej radzic - to jego sposob na zycie. Frustracja. Mialam takiego w domu i wiem czym to pachnie. Pozwalamy im na to - wiec sobie uzywaja. Ty jestes zaburzona bo kogos takiego wybralas i znosisz jego nekania. I soba sie zajmij a nie jakims toksykiem.
  20. Paulinko25 - moze dla Ciebie nie jest do konca jasne, kto w tym zwiazku jest toksyczny. Dla mnie to jak czarne na bialym. Szkoda Ciebie, Twojej mlodosci, Twojego potencjalu, Twojego czasu, Twoich uczuc. Ty go juz nie kochaj, nie warto.
  21. Ludzie bez uczuc, powiadacie... Poszukuje sie roznych teorii majacych odpowiedziec "dlaczego" - bo wtedy czujemy sie bezpieczniej gdy mozemy nazwac dreczace nas zjawisko. Co do osob toksycznych, to one w wiekszosci nie zdaja sobie sprawy jakie spustoszenie sieja w swoim otoczeniu. A jesli ktos nie wie, ze jest chory to nie ma potrzeby leczenia... I wlasnie owa niechec do uswiadomienia sobie, ze cos jest nie tak, ze ludzie przeze mnie cierpia - jest glownym powodem owej toksycznosci i jej implikacji. Taka osoba zawsze znajdzie mniej lub bardziej logiczna wymowke dlaczego np zrobila awanture czy uderzyla partnerke, dziecko. I zawsze to oni byli winni, oni sprowokowali. A to jest dowod na odrzucanie odpowiedzialnosci za wlasne dzialania. Innymi slowy - przypadki beznadziejne. Tu sie wiele nie da zrobic tylko trzeba spadac jak najszybciej i jak najdalej. Nie widzac potrzeby zmian w sobie, terapii albo chociazby zastanowienia sie nad soba - trwaja takie osoby w swoim status quo i nadal krzywdza innych. To sa wlasnie ci, ktorzy maja za zle zonie, ze poszla na policje gdy zostala pobita. I wszystkie podobne przypadki. Mysle, ze to jakies uposledzenie emocjonalne i moralne (bo wydaje sie, ze sa pozbawieni sumienia, wstydu) - i czy tutaj jakas terapia da rade, skoro oni jej nie potrzebuja? Nie mozna na sile nikogo leczyc bo skutki moga byc odwrotne a na pewno zadne. Jak z tym uczeniem swini spiewac...
  22. http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=170 wujek Google mi powiedzial ;)
  23. Eutenio - Twoje problemy finansowe maja, jak smiem twierdzic, ogromny wplyw (jesli nie calkowity) na Twoje samopoczucie a na pewno sa jego katalizatorem. Czujesz sie bezradna, nawet walenie glowa w sciane nic nie przynosi procz chwilowego oglupienia. Znam ten stan z roku 94 - i otarlam sie on jeszcze raz kilka lat pozniej... Jak patrze wstecz i to wspominam to naprawde nie pamietam jak to wszystko przezylam. Jak wyszlam z dolka. To jest taka ciemna plama. Moze nie chce tego pamietac... Nie chce Ci truc o dzieciach itp ale one maja tylko Ciebie. Niewazne, czy jest niedostatek czy stac Was na wszystko - jestescie razem, one rozumieja ze robisz co mozesz i jeszcze bardziej Cie kochaja za to, ze jestes. Przytulam Cie bardzo mocno, Eutenio - i chce, zebys walsnie tak przytulila siebie. Nie jestes w najmniejszym stopniu winna tego, co sie w przeszlosci stalo zlego bo nie mozesz byc winna wlasnej krzywdy. Ta osoba strasznie Cie okaleczyla i to ona powinna czuc wstyd, nienawisc do siebie, odraze. Ty bylas ufna i niewinna jak kazde dziecko. Popracuj nad tym, nad wytlumaczeniem sobie ze to nie Twoja wina. Ze jestes ofiara zboczenca ktory perfidnie wykorzystal twoja ufnosc... Tak daleko juz zaszlas, nie zatrzymuj sie. Jak radzi yeez - przerob to co boli, przecierp gleboko, zrozum, dotrzyj do tych pokladow ktore skrywasz - nie wstydz sie siebie, nie wstydz sie lez. I zostaw to za soba - to co zlego wydarzylo sie w Twoim zyciu bez Twojej zgody na owo zlo. I jak sie juz uwolnisz od koszmaru - bedzie Ci lzej i nawet te powazne klopoty finansowe beda dla Ciebie tylko chwilowa trudnoscia zyciowa. Ciebie przytlacza przeszlosc. I byc moze blokuje opcje, moze jestes mniej operatywna poprzez swoja depresje? Powalcz jeszcze troche dla siebie...
×