Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Z starszym synem, tym chorym - mam teraz troche problemow ale podejrzewam ze srodowisko tego domu tak na niego wplywa, meza sie nadal boi mimo iz zmienil do niego podejscie calkowicie; mysle ze tez troche potrwa zanim sie zaklimatyzuje w nowym miejscu. Wazne, ze nie bedzie glownego "stresora". Moja historia nauczyla mnie, ze nie ma sensu martwic sie na wyrost. Mysle ze mialoby wiele sensu zalatwic mu wiecej opieki pozadomowej - respite - do czasu przeprowadzki. Jesli zdecyduje sie na 100% na ten dom ktory ogladalismy http://www.daft.ie/searchsale.daft?id=557509 dzis z mlodszym synem, to wszystko pojdzie szybko bo dom stoi pusty i mozna podpisac umowe ze sprzedajacym ze wprowadzimy sie wczesniej zanim formalnosci zostana dopelnione. Agent stwierdzil ze nie powinno byc problemow.
  2. To juz ostatni rozdzial mojej historii, tutaj na forum opisanej. Z mezem jednak dalo sie po ludzku porozmawiac. Ostatecznie sie rozstajemy. Bez wzajemnych pretensji, bez roszczen finansowych. Maz byl u swojego prawnika, ma doniesc dokumenty we srode. Ja mam spotkanie we wtorek po poludniu, tez wezme papiery i juz sie cos bedzie dzialac. Maz sie zle czul w zwiazku, stwierdzil ze chyba sie nie nadaje. I dobrze. Nie mam nawet zalu o te 8 lat szarpaniny, jesli jego podejscie jest ugodowe i pokojowe. Dzis idziemy z synem ogladac dom. Mialam na widoku dwa domy ale dzis sie wkurzylam na sprzedajacych bo jak chcialam sie umowic na ogladanie to oni ze nie, ze jutro. A ja nie bede syna ze szkoly zwalniac codziennie. Poza tym, jak ktos sprzedaje to powinien udostepnic na prosbe zainteresowanego. Dom mial wiele zalet ale tez i minusy byly - i chyba teraz jest juz przesadzone. Jesli syn nie bedzie sie upieral przy zobaczeniu tego domu. A moze to ja sie tez czepiam... Bedziemy ogladac nowy, umeblowany, za bardzo rozsadna (zanizona sporo bo u nas nieruchomosci leca na leb na szyje, dlatego dobrze jest kupowac wlasnie teraz) cene, 4-sypialnie, pietrowy, 2 lazienki, ubikacja na parterze; duza kuchnia z aneksem jadalnym, dobudowka na tylach; jedyny minus to brak garazu (ale miejsce do parkowania na froncie na 2 samochody) i otoczenie wizualnie malo atrakcyjne (z jednego okna widok na osiedle domkow, z drugiego na plac budowy - czyli w przyszlosci tez domki), osiedle nieduze i domy drogie wiec nie ma ryzyka ze sprowadzi sie jakas socjalna holota (bez obrazy dla ludzi niezamoznych a spokojnych ktorzy tez z socjalu korzystaja). Bede wiec miala swoje miejsce - dlatego tak skrupulatnie do tego podchodze. Pieniadze mam ze sprzedazy nieruchomosci w Polsce. Dziekuje wszystkim dobrym silom - widzialnym i niewidzialnym, ze pozwolily mi u=odzyskac spokoj i wolnosc w tak prosty i pokojowy sposob! Strach ma wielkie oczy, pamietam jak sie balam. To juz koniec lekow. I spokoj ze zwiazkami na co najmniej kilka lat, a potem juz bede za stara ;) i za wygodna ;)
  3. To prawda. Zglosic ze jest zagrozenie zycia. Jest dokladnie tak, jak mowi Ewa w Raju. Ewo
  4. Witam Wszystkie - nowe i starsze stazem kafeterianki z naszego topiku, na ktorym jestem juz od 8 lat (2003), ostatnio mniej aktywnie ale podczytuje od czasu do czasu. Wszystkie tutaj widzimy i czujemy, jaka trucizna jest toksyczny partner i jak pod wplywem zycia z taka osoba nasze zycie staje sie ograniczone. Odzywki, ktore jedna z Was zacytowala to kwintesencja sposobu myslenia takich ludzi. Nigdy nie zrozumiemy co nimi kieruje ani ich samych. Watpie, czy oni sami siebie rozumieja ;) Z pewnoscia jednak maja pod czacha niezly burdel. Ja sie rozpedzalam te wszystkie lata a teraz zaczynam juz konkretnie dzialac - a dokladnie: przygotowywac grunt pod konkretne dzialanie, zbierac informacje, orientowac sie w przepisach prawnych - i wlasciwie to juz wiem na czym stoje. Szukam tez domu dla siebie i synow, mam juz takie dwa na oku - kwestia kupna to moge kupic na corke jesli nie bedzie ustalonego podzialu (tu sie to nazywa separation agreement) majatkowego a ona zrobi mnie pelnomocnikiem. Prawnik mi powiedzial ze wszystko jest do zalatwienia i z kazdej sytuacji mozna bezpiecznie wybrnac bez wiekszych strat. Tylko trzeba wiedziec co i jak. Gdy czlowiek nie wie, nie posiada odpowiednich informacji - boi sie. Jego wyobraznia pracuje bawiac sie w wymyslanie scenariuszow, gdy w rzeczywistosci wszystko jest do zalatwienia i zorganizowania. Toksyk straszy - i bedzie straszyl, dopoki nie dowie sie ze te strachy to sobie w buty moze wlozyc - i tutaj obrona przed straszeniem jest rzeczywistosc i przepisy. Oni sa w gruncie rzeczy tchorzami, operuja zakrzyczeniem a nie wiedza. Drze sie jeden z drugim ze zrobi to czy tamto, ze dziecko odbierze, ze poda do urzedu podatkowego, ze itp itd - oni maja niesamowita inwencje jesli chodzi o "straszenie" i szantazowanie; moga nie byc zbyt inteligentni ale tu im natura nie poskapila wyobrazni ;) - drze sie i bierze na "huki", ty nie masz czasu, sily i spokoju zeby sie zastanowic a gore bierze strach... no i zalatwione. Boisz sie a o to chodzi, nie o to czy grozby sa adekwatne. I do nas wlasnie nalezy to sprawdzic. I zaloze sie, ze w 99% przypadkow takie strachy mozna potluc o kant. Bo one sa obliczone wylacznie na efekt przez naszych "zlotoustych inaczej" ;) Ale spojrzcie - z normalnym, trzezwo myslacym czlowiekiem mowa jest krotka, wyluszcza sie swoj punkt widzenia, on swoj - i dochodzimy do jakiegos porozumienia lub nie - a wtedy mowimy sobie grzecznie pa, pa i ustalamy warunki rozstania. Z toksykiem, mimo iz sam wielokrotnie deklaruje jakie to z nas fatalne matki, zony, kochanki itp - nie dogadasz sie. Dla mnie jasne - nie pasuje, wychodze. A dla toksyka - w zyciu! Bi tak naprawde jemu pasuje i to bardzo - gdzie indziej znajdzie ujscie swoich frustracji? Znajdzie pewnie ale za daleko i za dlugo szukac a tu ma na miejscu wiec sie trzyma kurczowo, straszy, szantazuje, kontroluje i... sam sie boi. Mnie, niestety, czeka jeszcze taka przeprawa z zakomunikowaniem toksykowi o moich zamiarach ale na razie cicho wszystko zalatwiam, po co wode macic zawczasu. Ja go mam o tyle w garsci ze sa raporty na policji z jego akcji, jest w aktach osrodka syna ze zachowywal sie agresywnie - i ja moge tego nie podawac publicznie jesli sie zgodzi na separacje bez problemow. Wspomnienie o przemocy domowej w papierach to niefajna rzecz na przyszlosc. A na spokojnie mozemy sie porozumiec (teoretycznie mozemy, z mojej strony jest sprawa otwarta) bez szarpania i wywlekania nie wiadomo czego, mnie orzekanie o winie nie jest potrzebne bo chce tylko spokoju. Wiem, ze jemu tez nie jest zbyt komfortowo w tym zwiazku a trzyma sie go z kilku przyczyn, miedzy innymi opinia ludzi (om jest tym za kogo go maja ludzie, jaki obraz jego posiadaja - nie tym co czyni i mysli; ja to kiedys nazwalam syndrom Doriana Gray'a odwrotnie proporcjonalnie ;)) i to ze jest mu z nami wygodnie (szczegolnie teraz gdy nie ma pracy) bo ja place rachunki i utrzymuje dom i jest wszystkiego pod dostatkiem, ja o to dbam a jemu by sie nie chcialo to by nie mial - a tak to sie przykleil do nas i zeruje. A oprocz tego jeszcze kopare pruje ;) Ma wiele do stracenia a nic na zastepstwo. Ja jestem w stanie oplacic wszelkie koszta prawne (separation agreement jest uzgadniany pomiedzy dwoma prawnikami - jego i moim, i tyko ich koszty sie pokrywa a to nie bedzie wiele - jak sprawa trafia do sadu to wtedy zaczynaja sie schody), na razie zeby bylo wszystko jasne i zebym mogla spokojnie zaczac zyc na swoim, bez napiecia, w spokoju. Zebym byla pewna ze mi nie zechce wpieprzyc sie do cieplego, spokojnego i czystego domu zeby tam zrobic swoj slad jak pies szczynami. Ja od niego nic nie chce, zostawie wszystko z wyjatkiem komputerow, ksiazek, dokumentow, ubran, kilku urzadzen kuchennych (ktorych i tak nie uzywa), obrazow, narzedzi i przyborow artystycznych (zajelam sie tym niedawno, skupuje materialy, bede zdobic decoupage'm rozne przedmioty i sprzedawac). Zostawiam samochod (mial isc do sprzedazy,niech z nim zrobi co zechce, sportowy w idealnym stanie), telewizory plazmowe, komputer, wszystkie meble. Nic nie chce tylko spokoju. Nie musimy sie rozstawac w gniewie i nienawisci, ja tego nie czuje tylko chce sie wyniesc. Wiem ze samej bedzie mi lepiej. Zwiazek nie wypalil. Na poczatku bylo Ok ale potem z czasem zaczelo sie psuc a od 8 lat jest rownia pochyla. Tak sie nie da zyc. Wiem ze beda trudnosci po przeprowadzce, typowo techniczne - ale jak czlowiek ma spokoj w zyciu (nie ma napiecia, oczekiwania co znow toksyk wymysli o co sie przypierd*li i czy bedzie oraz jaka bedzie chaja; nawet jak sie juz nie przejmujesz, nie zalezy ci na partnerze, nie ma wiezi emocjonalnej to mimo wszystko psuje atmosfere i tez jest nie do zniesienia; u mnie odbija sie to na chorym synu i mam podwojne atrakcje: on tez reaguje agresja, nerwowoscia i ja sobie z tym musze radzic) to wszystko inne da sie przeskoczyc. Mam na mysli codzienne dowozenie mlodszego syna do szkoly, chce zeby skonczyl tam gdzie chodzi bo to ostatni rok od wrzesnia, potem matura i studia to juz poza domem choc moze zdecyduje inaczej bo jest dobre polaczenie stamtad. Chociaz moze i tu znajdzie sie jakies posrednie wyjscie, ktos zaoferuje kwatere albo podwiezienie na zmiany... Albo jeszcze inna opcja. Na razie nie jest to moim kluczowym problemem.
  5. tacomanadzieje - napisalas: "Poruszyłaś nurtujące mnie ostatnio w myślach pytanie-czy mój mąż dla następnej kobiety będzie tez taki czy tylko dla mnie przez parenaście lat był?czy dlatego taki był bo mu się znudziłam ,sprzykrzyłam ,byłam słabsza ,wrażliwsza a może przy innej atrakcyjniejszej i bardziej wyszczekanej będzie inny?" i po co sie nad tym zastanawiasz? Do czego Ci ta wiedza potrzebna? Najwazniejsze przeciez, ze bedziesz od niego miala spokoj a jaki bedzie, z kim i dla kogo to juz nie Twoja sprawa, nieprawdaz? A jesli Cie do nurtuje to zastanow sie, dlaczego - bo wtedy problem jest w Tobie. Bo nam tak trudno przychodzi zaakceptowac, ze toksyk jest po prostu toksykiem i nie ma jakiejs przyczyny w nas czy w swiecie zewnetrznym. On jest toksykiem bo ma problemy sam ze soba - a ze nie chce wziac odpowiedzialnosci za wlasne zycie i efekty dzialan - to zwala na kogokolwiek i cokolwiek. Bo wtedy czuje sie usprawiedliwiony nawet z agresji fizycznej wobec osoby slabszej. Czlowiek uzywajacy agresji jako argumentu ma powazne problemy psychologiczne, a kto przyzna sie ze z nim cos nie halo? To szuka winnych na zewnatrz, bo zupa byla z slona, bo zona przytyla, bo dziecko nie przynosi samych szostek itp Co do Twoich (moim zdaniem, calkowicie zbednych i zasmiecajacych psychike) obaw to moge stwierdzic jedno - raczej sie nie zmieni albo trafi na taka co sobie nie da wyjsc na glowe i wtedy albo zabierze sie za siebie (bo zostanie zmuszony do konfrontacji sam ze soba) albo odejdzie i poszuka podobnej do Ciebie wtedy, gdy o Ciebie zabiegal a potem owinal Cie wokol palca, bo pozwolilas mu na wyrazanie agresji. Ten problem musisz przerobic sama, dla samej siebie - problem z wyznaczaniem granic. Dlaczego wybralas toksyka? Dlaczego pozwolilas mu na wyrzadzanie Ci krzywdy? Dlaczego nie mialas odwagi zaprotestowac na samym poczatku? Kobiety nie zaburzone na pierwszy znak toksyn ze strony partnera, kontroli, agresji - pokazuja ze sobie nie pzowola. Nie boja sie protestowac, nie boja sie bronic. A my tyutaj stawiamy sobie za cel, zeby ZNORMALNIEC. Czyli - nauczyc sie jak sie bronic przed toksykiem, jak nie wchodzic w zwiazki z kims kto moze nas skrzywdzic, jak sie szanowac i kochac. Uczymy sie zdrowego egoizxmu, bez ktorego ani rusz w zyciu. Przebijamy sie przez stereotypy mezczyzny jako glowy rodziny i kobiety przy garach i dzieciach...
  6. Malenkazalamana - nic nie zmarnowalas, mialas sie czegos nauczyc, odrobic jakas lekcje, ktora dalo Ci zycie - i zrobilas to. Nie ma sensu gdybac bo nie zmienisz przeszlosci a zacznie sie frustracja. Po co Ci to? Wchodzisz w nowe, lepsze zycie z bagazem doswiadczen z ktorego postaraj sie jak najwiecej skorzystac. Zeby nie wpakowac sie ponownie w podobny, toksyczny zwiazek. Teraz masz czas zeby zajac sie soba bo juz nie musisz calego czasu poswiecac toksykowi.
  7. Bardzo ciekawe sa artykuly p. Drozdziaka jednakze jeden z nich (o postepowaniu z osoba ktora nas nachodzi i neka) jest skopiowany z ksiazki Gavina De Beckera "Dar strachu"(nie pamietam w czyim tlumaczeniu) - bez adnotacji ze jest to cytat. Mam nadzieje, ze p. Drozdziak po prostu zapomnial wymienic zrodla pochodzenia owych slow.
  8. Nie mozna walczyc za kogos - mozna walczyc za siebie. On sie bedzie leczyl gdy sam poczuje taka potrzebe, albo jej nie poczuje (bo to Ty jestes wszystkiemu winna) i nie bedzie sie leczyl. Mozesz zmienic siebie, swoje nastawienie - do siebie samej, do niego, do swiata. Na to, co on zrobi wplywu nie masz. Wciaz pamietam, jak w poczatkowej fazie swojego problemu w zwiazku, zaczelam doszukiwac sie (i oczywiscie zdiagnozowalam, nie bedac fachowcem - zrobilam to dla mojej wlasnej potrzeby bo skoro "on ma zaburzenia" to jego zachowanie zostalo wytlumaczone) zaburzen i je znalazlam. Stwierdzilam przeto, ze maz ma zaburzenia psychiczne i zaczelam dowiadywac sie o nich jak najwiecej, Kupilam na amazonie kilka ksiazek, nie tanich zreszta. Zapisalam sie na forum tematyczne, zeby dowiedziec sie wiecej... OK, wiedzy nigdy nie za wiele - ale moja motywacja co do zdobywania tej akurat wiedzy pozostawiala wiele do zyczenia i mowila przede wszystkim o mnie. Ze wciaz czuje sie odpowiedzialna za kogos (partnera), Ze wciaz wierze, ze moje dzialania moga cos poprawic. Ze moze gdybym tak a nie inaczej postapila itp itd... A te ksiazki, Bogiem a prawda, to o kant d*py potluc. Co to za podrecznik, ktory namawia do przystosowania sie do osoby zaburzonej? Oj, zla bylam na siebie jak to zrozumialam. Ze stracilam czas zajmujac sie jakims przypuszczalnym, cudzym zaburzeniem psychicznym - zamiast po prostu zajac sie SOBA, bo mialam naprawde wiele do zrobienia. To nie jest moj problem ze partner ma zaburzenia psychiczne, to jego problem i onpowinien cos z tym zrobic albo po zwiazku. Moim problemem sa moje leki i pozostawanie w toksycznych ukladach - i nad tym sie zaczelam zastanawiac, czego zapis jest na tym wlasnie forum. Nikogo nie zmienisz jesli ten ktos tego nie chce, nie widzi potrzeby. Toksykom jest dobrze bo wszyscy im ustepuja dla swietego spokoju, zamiast nagany dostaja nagrody. Ludzie, jestem po podrozy do domu (bylam w Polsce 6 tygodni) i padam na pysk a chce jeszcze cos zrobic na komp.
  9. W jednym z zacytowanych tu artykulow p. Drozdziaka znalazlam, pozornie proste i zwykle, zdanie. To zdanie spowodowalo, ze pewne problemy z przeszlosci (doskwierajace mi czasami do dzis) - staja sie o wiele bardziej zrozumiale i chyba juz wiem, jak pozbyc sie owej resztki leku, ktora wciaz we mnie zostala. Te slowa to: "masz prawo bac sie oddac ale tez masz prawo oddac" Ze szczegolnym naciskiem na druga czesc zdania - "masz prawo oddac". Oddac gdy czujesz, ze ktos cie krzywdzi. To ja decyduje co jest dla mnie krzywda a nie swiat zewnetrzny. Bo to ja odczuwam bol i cierpienie gdy dzieje mi sie krzywda. Przez wiele lat czulam, ze nie mam prawa sie bronic bo nic mi sie nie dzieje - a nawet jesli dzieje sie cos zlego, to po czesci sama sobie jestem winna, wiec nie powinnam sie dziwic, ze proby obrony spowoduja eskalacje krzywdy. Bledne kolo napedzane lekiem i napedzajace lek. Lekiem potencjalnego krzywdziciela, ktory mogl sie bac, ze jego poczynania zostana ujawnione poprzez moja obrone wiec pozbawil mnie mozliwosci obrony wywolujac lek przed nia. Dzieki, ze dane mi bylo to zrozumiec. Czuje (wlasciwie dopiero zaczynam to czuc) jak kolejny ciezar spada mi z barkow. Jak zaschnieta skorupa ktora powoli peka by uwolnic od ograniczen.
  10. Polecam posluchac na youtube wypowiedzi Seana Stevensona. Zwraca uwage na rzeczy oczywiste - moze wlasnie dlatego my o nich po prostu nie pamietamy? Albo lekcewazymy? Niestety, jego wypowiedzi sa w jezyku angielskim... Bardzo przemowila do mnie (i koresponduje z tematem tego forum posrednio) poruszana przez Seana tematyka radzenia sobie ze stresem. To, co tutaj robimy to wlasnie proby radzenia sobie ze stresem aby go nie kumulowac. Zwierzamy sie, zalimy gdy odczuwamy niesprawiedliwosc, zmniejszamy impakt przykrych wydarzen na nasza psychike. To forum ma terapeutyczna moc, chociazby dlatego ze mozemy sie na nim wygadac. Jednemu takie wygadanie bardzo pomaga - inny tego nie potrzebuje. Ludzie sa rozni. Ale nie znaczy ze lepsi czy gorsi, wiec uszanujmy droge kazdego z nas. Przeszlosc trzeba przerobic po to by ja moc spokojnie zostawic za soba, by nas nie straszyla w najmniej oczekiwanych momentach.
  11. Nie, nie zmieniaja sie. I to trzeba powtarzac dotad, dopoki kazda z nas nie zrozumie. Ze oni sie nie zmieniaja. Moga przybrac jakas poze na chwile - ale w glebu pozostana tymi samymi toksykami. Czy z Toba, czy ze mna, czy z inna kobieta. Tylko daj im czas niech poczuja sie swobodnie i bezpiecznie zeby byc soba. To tylko my sie zmieniamy w coraz bardziej smutne, bezradne, zastraszone, niepewne jutra. To nie jest bliski zwiazek jesli nie ma zaufania - bo zadna z Was nie powie mi ze takiemu toksykowi ufa! Zaufanie to podstawa. I poczucie bezpieczenstwa. Czujecie sie bezpiecznie w swoim zwiazku? A jesli on sie zakonczyl pomyslcie - czy czulyscie sie w nim bezpiecznie i czy mialyscie do partnera zaufanie? I do tego chcecie wracac? Bo co? Bo on zapewnia ze sie zmienil ze zrozumial itp a nie mozna przeciez czlowieka przekreslac i trzeba mu dac druga szanse bo moze on sie naprawde zmienil... ONI SIE NIE ZMIENIAJA! W takim razie - zapytacie - po co tak nas nagabuje, pisze, blaga, przeprasza? A jak myslicie? Po co bedzie sobie urabial nowa ofiate skoro ma juz jedna urobiona na sto dwa! Tylko ze mu sie wymknela ale spokojnie, on ma na to swoje sposoby... I taniec chocholi trwa. Dziewczyny ktore przeszly przez taki zwiazek powiedza Wam jak to wyjalawia, stajesz sie emocjonalnym zombie. Ale... kazdy musi przejsc swoja droge, kazdy ma swoisty prog wytrzymalosci i nadziei. I tu nie ma reguly. Przychodzi taki moment ze peka cos w Tobie i wiesz ze juz dosc, ze dalej juz nie pojdziesz - i zaczynasz walczyc o siebie. Kurcze, lece jutro do Polski a tu w Irlandii sniezyce i loty odwolane...
  12. Silna kobieto - gratulacje! To taka historia ku pokrzepieniu serc i dla dodania odwagi tym ktore sie wahaja, tez z obawy przed tym co bedzie, bo skoro byl zdolny do takich podlosci w czasie zwiazku to na co jeszcze go stac? Takie osobniki sie nie zmieniaja, tylko jak kameleon przybieraja inne barwy dla zmylenia ofiary. Za jakis czas jest znow to samo, stary i dobry znany status quo... Dzisiaj w centrum handlowym w Limerick stal namiot i rozdawali biale wstazki - symbol walki z przemoca domowa. Powinno mi sie zrobic milo - a zrobilo mi sie smutno jakos. Wlaczyl mi sie chyba jakis wewnetrzny radar bo wyczuwam osobe ze sklonnosciami do agresji, przemocy. I tych ludzi jest potencjalnie bardzo wiele. Od warunkow zalezy czy ich agresywne cechy sie uzewnetrznia. Mialam niedawno okolicznosc z taka osoba - do dzis czuje niesmak.
  13. mysterio - podjelas bardzo sluszna decyzje. I zaopiekowalas sie soba. Czyli masz juz tego kogos - jestes nim Ty sama. A jesli potrafisz opiekowac sie, troszczyc o siebie, jesli umiesz sobie ufac i byc swoim najlepszym przyjacielem - to kiedys spotkasz podobnego czlowieka i razem stworzycie partnerski zwiazek. A nie z takimi nieudacznikami-slabeuszami co to tylko potrafia szantazowac i podnosic reke. Facet ktory stosuje takie metody to karykatura mezczyzny.
  14. Czlowiek, ktory naprawde kocha - nie dreczy. Kochac znaczy troszczyc sie. Ochraniac. Jesli ktos, krzywdzac, mowi: robie tak bo cie kocham - klamie i manipuluje. Nie ma zla i cierpienia w imie milosci. Milosc to zjawisko niosace ze soba poczucie bezpieczenstwa i ufnosc - a nie strach i obawe. Czlowiek moze sie zmienic tylko i wylacznie gdy sam tego chce i gdy sam tak postanowi bo widzi zasadnosc zmian, bo rozumie ze swoim zachowaniem niszczy i siebie i innych - a nie ze wzgledu na jakies tam spelnione warunki zewnetrzne (np gdybys ty byla taka to ja bym tak sie nie zachowywal), to zwykla wymowka i przepustka do krzywdzenia. Dreczyciel nie rozumie, nie widzi racji drugiej strony; nie jest z natury zdolny empatii i refleksji nad czyimis uczuciami. Widzi wylacznie przez pryzmat siebie samego. Jesli on odczuwa frustracje - musi to odczuwac caly swiat. Jesli on tak mysli - mysla tak inni. A jesli okazuje sie ze nie - to albo sa jego wrogami albo cos z nimi nie halo. Widzialam akcje, w ktorej toksyczna osoba byla smiertelnie przekonana, ze inni podzialaja jej poglad i racje, do tego stopnia, ze zaczela dzialac przeciwko sobie. Po zgloszeniu do wlasciwych sluzb znecania sie nad rodzina - partner-nekacz... poszedl na policje zeby zglosic ze jego partnerka doniosla na niego ze jest agresywny a jemu tylko puscily nerwy bo... jest kryzys. To moze brzmi smiesznie ale zareczam ze dla tej osoby smieszne nie bylo. Zyc z kims patologicznie przekonanym ze wszystko co robi ma swoje uzasadnienie, wlacznie z agresja domowa, to jest koszmar. Tyle na razie bo musze leciec.
  15. Samotna wsrod ludzi - consekfencja dobrze Ci radzi a ja dodam jeszcze, ze najlepszym lekarstwem na takiego truciciela jest odciac kontakty. Calkowicie! A Ty popelniasz blad bo dajesz mu nadzieje przez podtrzymywanie kontaktu. A potem narzekasz ze Cie szantazuje. Ty nie dajesz mu (jego zdaniem) tylko mozliwosci kontaktowania sie - Ty mu dajesz szanse na powrot. On moze (i ma prawo) tak sobie to interpretowac. Zmiana numeru nie kosztuje majatek i zamiast nagadywac na Ciebie to brat z zona mogliby to zrobic. I mielimy spokoj (no, chyba ze Ty dalabys mu ten nowy numer ponownie, wtedy nie narzekaj ze Cie nagabuje bo sama go do tego zachecasz). Po co wchodzisz na skype czy gg czy innego irca - pogadac z nim o pogodzie? Skoro od niego odeszlas to chyba nie ma po co utrzymywac kontakt? Moja rada - zmien wszystkie numery, loginy itp. Badz konsekwentna - jesli mowisz: odchodze to to zrob. A co do owego "samobojstwa" to zalosny jest gosc i zabawny zarazem. Jesli sobie winszuje to droga wolna - wiecej powietrza dla innych. Kazdy dorosly sam wybiera a skoro on wybral wywazanie otwartych drzwi - no to juz nie Twoja sprawa. Tacy manipulanci chca dla siebie ugrac i nie obchodzi ich co Ty czujesz (tzn obchodzi, o ile jest to na ich korzysc). Niech on sobie bedzie po 100 fakultetach z psychologii ale z zachowania wynika ze jest palant do kwadratu. Odetnij kontakty. Wszystkie. A moze to Ty chcesz go "skruszyc" i spowodowac zmiane w nim poprzez wyjazd i dystans? Tez mieszkam w irlandii wiec mozesz napisac na maila, powinien byc w profilu, jak nie to podaje: glassempire@eircom.net nie obiecuje ze od razu odpowiem, mam sama teraz troche spraw na karku
  16. Rozo, zacytuje: "Robimy wszystko aby go nie urazic, tanczymy w takt jego muzyki, wszystko sie kreci wokol niego, cieszymy sie, ze on jest w humorze i nas nie wyzwie. A czy on sie martwi czy my jestesmy w humorze? Czy on sie martwi jak my placzemy. Ze dzieki niemu czujemy sie okropnie?? Ze nie jestesmy szczesliwe, radosne, spokojne???? Ze nie mamy spokojnego domu ani dla nas ani dla dzieci??? To tak jakby ktos sobie przyprowadzil potwora do domu i narzekal, ze go gryzie. Paradoksalne, prawda??? " BRAWO! To sa sluszne uwagi i dobrze wlasnie tak spojrzec na problem. Czy ten gnebiciel, kolo ktorego stapamy na paluszkach, obserwujemy jego zachowanie, miny - czy nie nadciaga burza; przytakujemy dla swietego spokoju ale i tak nigdy nie jest dobrze bo awantury wybuchaja... Czy taki nekacz pomysli kiedykolwiek jak my sie czujemy? Odpowiedz jest oczywista: NIE. On nie jest w stanie pomyslec o drugirj osobie empatycznie, ze zrozumieniem, ze swiadomoscia jej uczuc i wrazliwosci - bo gdyby potrafil to by nie byl nekaczem. Nekacz nie widzi dalej wlasnego nosa ale z geby to on jest wielki i kochajacy. Ludziom tez pokazuje taki portrecik bo to latwe - udawac przez nawet kilka godzin. To tak jak gra w teatrze a za to dostanie zaplate w ppstaci sympatii otoczenia (w razie czego) i dobrej opinii wiec warto. To jest jego praca za wynagrodzenie. Wy byscie sie nie staraly gdyby chodzilo o premie? I tak trzeba na to spojrzec. Na tych zajeciach "Przemoc domowa" o ktorych wczesniej wspominalam (uczestniczylam w takim seminarium w polowie pazdziernika) byl poruszony bardzo wazny aspekt - jak nekacz probuje zdyskredytowac swoja ofiare poprzez rozpowszechnianie o niej falszywych informacji, wykorzystywanie jej chwil slabosci (ktore ma kazdy z nas) jako dowod na niezaradnisc zyciowa, zjednywanie sobie ludzi na wszelkie sposoby. To sie nazywa "grooming" i poswiecono temu sporo czasu. Tak wiec ludzie zajmujacy sie zagadnieniem przemocy doskonale wiedza jakie sa jej implikacje i jakich rekwizytow bedzie uzywal przemocowiec. Nie dajcie sie nabrac wiec na pieprzenie ze Wam dzieci zabierze, ze jestescie zla matka, na opowiadanie bredni do znajomych i rodziny, nawet do lekarza ze jestescie np alkoholiczki (bo kiedys na imielinach wypilyscie o lampke wina za duzo), punktowanie kazdego Waszego bledu (macie do niego prawo jako ludzie, nikt nie jest idelany) itp To sa jego zagrywki zeby Was dodatkowo zastraszyc, zebyscie poslusznie tkwily w tym chorym zwiazku bo on Was potrzebuje, nie Wy jego! On musi na kims wyladowac swe frustracje zeby czuc sie lepiej. Bez tego bedzie musial skonfrontowac sie z nimi sam a to by go (w jego pojeciu) zabilo. Zreszta nigdy do tego nie dochodzi bo toksycy zwykle znajduja sobie nastepna ofiare (po wylaniu werbalnych kublow pomyj na partnerke ktora odeszla) i karuzela sie kreci, ze ho, ho a nam na topiku przybywa osob...
  17. Nie piszeszc o szczegolach wiec trudno jakies sensowne wnioski wyciagnac i polemizowac. Ale to Ty sama wiesz ze zycie ma wartosc skoro je uratowalas. A ze dla tego kogos nie mialo - trudno. To jego opinia. I niczego ta osoba Ci nie udowodnila - tylko wypowiedziala wlasne zdanie. Ty masz swoje - prawda? Sama to napisalas - zycie jest wartoscia. I potwierdzilas te slowa dzialaniem.
  18. A zeby nie bylo zbyt smetnie przy weekendzie... http://www.youtube.com/watch?v=5AmEBaQKp9M cala prawda :D I nieodzalowana wykonawczyni tej ponadczasowej piosenki, wspaniala kobieta!
  19. interesujaca reklama http://www.youtube.com/watch?v=CWUtywfwsMw&feature=related
  20. Zauwazam, ze tutaj ludzie maja slabe zdolnosci przetrwania i przystosowania sie do nowych sytuacji; przez lata powodzilo im sie dobrze, mieli wlasciwie wszystko co trzeba bez wiekszego wysilku - i nagle przyszedl kryzys. Widze to w moim otoczeniu jak ludzie z byle goowna panikuja - albo wrecz przeciwnie: nadal im sie wydaje ze jest OK i niczego nie zmieniaja. I tutaj Roza slusznie zauwazyla - z kazdej sytuacji jest wyjscie. A na pewno kazdy problem nalezy przedyskutowac na spokojnie, wymienic informacje, poglady na niego, punkty widzenia - i wtedy jest to knstruktywne. A nie z morda czy z piescia bo cos nie wyszlo.
  21. Matka zastraszona, pewnie kobieta ze wsi, bez wyksztalcenia - wierzaca ze malzenstwo to swietosc. dziwi mnie jdynie to, iz w tym kraju kladzie sie taki nacisk na prewencje przemocy - a trafiaja sie az tak drastyczne przyklady... Ale to nie koniec tragedii w naszym regionie. Nie wiem, czy to ten miesiac listopad taki feralny, w zeszlym tygodniu popelnil samobojstwo dyrektor naszej podstawowki. Cierpial na depresje. Rzucil sie pod pociag... Z wczorajszych wiadomosci: http://www.rte.ie/news/2010/1117/newcastlewest.html http://www.rte.ie/news/2010/1117/ballycotton.html
  22. taki artykul dzisiaj byl na necie (po angielsku niestety): http://news.eircom.net/breakingnews/18952578/?view=Standard Wiecie, co mi sie nasuwa? Jaki sens w ucieczkach i powrotach - do tego samego przeciez, nie ulega watpliwosci... Czy musiala sie stac tragedia zeby skonczyla sie gehenna tej rodziny, spowodowana przez jednego chorego skur***na?
  23. Spamer - na drzewo! Cytat z artykulu DDA: "...podważa się u dziecka zaufanie do własnych przemyśleń, przeżyć, a nawet wrażeń zmysłowych, np. "wcale tego (przemocy ze strony pijanego ojca) nie widziałeś, nie słyszałeś, bo tego nigdy nie było". Dziecko nie ma więc żadnego solidnego odniesienia w budowaniu swojej tożsamości żyjąc stale w przekonaniu, że wszystko, łącznie z nim samym, jest niezrozumiałe i niepewne." Bardzo dobrze pamietam implikacje w/w zaprzeczania ze cos mialo miejsce (u mnie akurat nie bylo to zwiazane z alkoholem, ale sa przeciez inne formy dysfunkcji). Bardzo dlugo we mnie siedzialy i dopiero od niedawna mam tego swiadomosc i umiem to nazwac. Wyrazaly sie m.in. udawaniem ze wiem mniej niz w rzeczywistosci, ze nie widzialam czyjegos dranstwa (mimo iz widzialam i wiem ale boje sie o tym wspomniec bo osoba ktorej to dotyczy moze mnie za to skrzywdzic albo wyprzec sie a ja wyjde na klamce), ze czegos nie umiem (jak przyznam sie ze umiem to tez sie naraze bo wyjdzie ze wiem wiecej niz ktos kto jest silniejszy ode mnie i moze sie za to na mnie odegrac). Albo zostane wysmiana, wyszydzona co tez wiaze sie z cierpieniem. Lepiej wiec udawac ze nie widze i nie slysze, jestem wtedy bezpieczna. Bo wiem, ze silniejsi ode mnie nie zycza sobie bym widziala i slyszala o ich slabosciach i grzeszkach - i dopoki bede slepa i glucha na to - dopoty jestem bezpieczna choc i to nie jest pewne. Z punktu widzenia czlowieka normalnego takie myslenie to jakis paradoks - teraz ja tez to widze, ale przebywanie z ludzmi dysfunkcyjnymi w poczatkowych latach naszego zycia rodzi przekonanie ze swiat taki wlasnie jest bo nie masz innego punktu odniesienia.
  24. ciekawostka... http://www.youtube.com/watch?v=Y-Tw7WhH_aQ http://www.youtube.com/watch?v=wfPSN_92v2w&feature=player_embedded#! niestety, po angielsku... Przemoc w majestacie prawa i zwyczaju.
  25. consekfencjo - milo Cie widziec :D Co do tych finansow to zgadzam sie czesciowo - mozna dzielic ale jak sa dzieci to one maja pierwszenstwo przez partnerem jesli chodzi o podzial. Poza tym sa jeszcze inne plaszczyzny na ktorych moga wystapic ostre konflikty, takie ktore niszcza zwiazek od podstaw (albo daja do zrozumienia ze tych podstaw nigdy nie bylo). I mysle ze my tutaj, na topiku, mamy spore panopticum takich przypadkow. Wspolnym mianownikiem jest dysfunkcja.
×