Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Widze, ze topik sie odnowil - witaj Maju i wszystkie topikowiczki niepiszace, a zagladajace. U mnie tez mnostwo nowych obowiazkow zwiazanych ze studiami syna, ale wszystko pod kontrola, nikt nie obiecywal ze bedzie lekko ale jakos sobie radzimy :D Najwazniejsze, ze bez toksycznych ludzi w otoczeniu. Pozdrawiam wszystkich :D
  2. @punka - jesli sie zabije to wszystko odziedziczy Wasza coreczka, wiec zabijaj sie wacpan na zdrowie ;) Oczywiscie to sarkazm - juz na serio: takie egzemplarze co to szantazuja samobojstwem (manipulacja, w celu wymuszenia oczekiwanych i pozadanych przez manipulanta zachowan u partnera) zwykle zyja i maja sie dobrze jeszcze dlugo potem. A nawet jesli zdecyduja sie na ten krok (zaburzenie psychiczne? brak instynktu samozachowawczego? To tez rokuje nienajlepiej dla rodziny, nieprawdaz?) to uwolnia swiat od siebie i siebie od swiata - ergo: same plusy ;) Chodzi o to, zebys sie nie przejmowala takimi gadkami, on chce na tobie wymusic spelnienie jego zachcianek. Jest osobnikiem na pewno toksycznym. Dziewczyny radza postawic sprawe jasno - mozesz mu o tym powiedziec niekoniecznie wprost, jesli sie obawiasz - ale tak, zeby zrozumial. Na razie ciesz sie spokojem i planuj odwrot z korzyscia dla siebie i dziecka.
  3. @pytanie - jest w Twoim "rozkminianiu" pewnych pojec (nie tylko dotyczy to tesknoty ale wezmy na przyklad wszelkie emocje, uczucia dotyczace partnerow) wiele prawdy i namowa do refleksji. Z tym, ze owa refleksja powinna byc spozywana na chlodno (a o to nielatwo gdy sie teskni). Lecz mimo wszystko... Te uczucia, emocje, wyobrazenia, tesknoty - to wytwor WYLACZNIE naszej wyobrazni, partner nie ma z tym NIC WSPOLNEGO. To MY widzimy nasze wspolnie spedzone z nim chwile tak, by staly sie warte tesknoty, jako cos szczegolnego. TO jest NASZA WIZJA, to nie jest cos co utracilysmy. Tracimy tylko przyczyne, powod owych wizji. Przypomnialo mi sie, kiedy przed laty bylam sama i wyobrazalam sobie kogos (nikogo konkretego zreszta) u swojego boku - i gdziekolwiek bylam to ta "osoba" byla ze mna i dzielila moje zachwyty (wtedy troche podrozowalam). Ale to byly MOJE zachwyty i tylko teoretycznie ktos bliski mogl je ze mna dzielic. Rzeczywistosc potwierdzila to w calej rozciaglosci i wtedy wlasnie zrozumialam, ze te emocje byly moje i zawsze sa. Ze nie ma wspolnych przezyc bo kazde z nas mysli i czuje odmiennie. Szczegolnie w zwiazkach toksycznych, to my wmawiamy sobie cos co istnieje wylacznie w naszej wyobrazni albo w emocjach. Skoro ja jestem zachwycona to on pewnie tez - i tak ciagnie sie ta wewnetrzna, wirtualna bajka... Ktora same podsycamy mysleniem zyczeniowym. Bardzo rzadko bowiem sie zdarza, ze dwie osoby widza swiat podobnie i maja podobne emocje, zreszta moze to byc jakas chwila i na tym koniec. Mowi sie o wspolnyc przezyciach a one sa wspolne jedynie fizycznie - tzn jestesmy w tym samym miejscu i w tym samym czasie razem. Ale jak kogos "kochamy" (uznajemy za bliska osobe) to mamy tendencje do wciskania mu podswiadomie naszych emocji (on czuje tak samo). @poddalam sie - juz sugerowalam zmiane nicka na bardziej "niezalezny", optymistyczny, wymysl cos takiego, OK? Masz powod do swietowania, nagrodzenia siebie za wytrwalosc - zrob sobie jakas przyjemnosc tylko dla siebie - cos, co lubisz. Moze to byc nawet 10 deko chalwy ;) albo jakis pyszny deser z nieprzyzwoita iloscia bitej smietany. Albo fajne rajstopy. Naszyjnik, ktory zawsze chcialas sobie kupic a ktory sie jemu nie podobal (i stwierdzilas, ze tak naprawde to wcale nie jest ladny), idz na interesujacy film albo wystawe... Cos TYLKO DLA SIEBIE. I naucz sie tak robic czesciej. Zyc dla siebie, spelniac swoje pragnienia. Robic to co lubisz. Pozdrawiam.
  4. @optym :D - super ze jestes! @buba bu ba - nie ma sytuacji bez wyjscia, a dziewczyny takie jak optym i kilka innych z naszego topiku (ktore sa z nami od poczatkow jego istnienia) - sa tego dowodem. U nas tez bylo ciemno i beznadziejnie, przyszlosc widzialysmy dosc pesymistycznie ze swoimi toksycznymi partnerami. I jakos udalo nam sie uwolnic ze zwiazkow, ktore nas niszczyly, przytlaczaly. Poradzisz sobie. Co do dziecka to optym ma racje, rozbicie rodziny wydaje sie czyms niewyobrazalnie strasznym, bo jest przeciez mama i tata - dziecko opiera swoje poczucie bezpieczenstwa na obojgu rodzicach bez wzgledu na to nawet, ze dzieje mu sie krzywda (dom z awanturami i wyzwiskami taka krzywde wyrzadza). Nie zna innej rzeczywostosci i dopiero jak bedziesz juz miala spokoj, nikt nie bedzie wyzywal, pil, awanturowal sie - doceni spokoj i normalnosc.
  5. @poddalam sie - a teraz zmien jeszcze swojego nicka, zeby dodac sobie energii :D Wspaniale, ciesze sie z Toba mimo, iz wiem jakie to trudne (a moze wlasnie dlatego), mozesz byc z siebie bardzo, bardzo dumna! Tak trzymac! Bardzo pomaga (przynajmniej mnie jak mam jakis problem) zajecie sie bez reszty czyms, co Cie pochlania, jakies hobby na przyklad (zajmuje sie rekodzielem artystycznym a jak mam jakis "zgryz" to tym bardziej ciagnie mnie do roboty, ostatnio mam trudny okres wiec narobilam tyle projektow ze nie mam juz gdzie suszyc ;)), albo znajdz nowa pasje dla siebie, moze akurat natrafisz na cos, co Cie bez reszty pochlonie. Przyjemne z pozytecznym - bo cos robisz dla siebie a przy okazji nie myslisz o rozstaniu z toksykiem. Same plusy. Powodzenia po strokroc. A jesli nawet trafi Ci sie obsuwa - to spoko, nie wyrzucaj sobie. Zawsze masz otwarte drzwi do odejscia na dobre. Ale to tak po czesci jak z rzucaniem palenia - nie palisz dzien, dwa, trzy - a potem nie zapalisz choc ciagnie jak cholera - bo zal tych trzech dni, ktore wytrzymalas bez papierosa. Nb w taki wlasnie sposob rzucilam palenie (po 23 latach nalogu) 10 lat temu.
  6. @poddalam sie - w Twojej wypowiedzi czarno na bialym pisze, jak bardzo toksyczny jest Twoj zwiazek. Postaraj sie to sama przeczytac... A przede wszystkim sprobuj wytrzymac jak najdluzej bez tej trucizny, choc wiem jak bardzo kusi i neci. Ta tesknota, "chodzenie po scianach" to choroba z odstawienia narkotyku, jakim jest Twoj toksyczny i wyniszczajacy Cie zwiazek. To nie jest milosc na pewno, milosc to poczucie bezpieczenstwa, troska, zaufanie. Poczytaj nasz topik, zajrzyj na wczesniejsze jego czesci - byc moze znajdziesz tam wiele cennych porad dla siebie, a na pewno pomoc w przetrwaniuu najtrudniejszego okresu po rozstaniu. Jesli nawet wrocisz, zlamiesz sie - to bedziesz juz o te odrobine silniejsza i uda Ci sie w koncu odciac od toksycznego partnera. Kazdy ma swoj czas, swoje tempo...
  7. @dda00 - zacytuje Twoja wypowiedz: "boje się,to głupie ale boje sie być sama..choć wiem ze nie jest dobrze ze on mnie krzywdzi ale boje się ze bez niego bedzie gorzej" Jeszcze gorzej to znaczy jak? Bez wyzwisk? Bez ciaglego napiecia psychicznego i stresu? Faktycznie horror ;) A wyobraz sobie ze zyjesz tak samo, jak teraz z tym, ze brak owego czynnika traumatycznego w postaci toksycznego partnera. Wyobraz sobie, ze nie boisz sie w jakim znow bedzie humorze, ze nie musisz juz nigdy chodzic na paluszkach i autocenzurowac slowa ktore zamierzasz wypowiedziec bo a nuz pseudo-partnera zdenerwujesz i posypia sie epitety... Wstajesz rano a Twoj dzien jest w miare przewidywalny - a na pewno nie ma w nim niepokoju, ktory odczuwasz teraz. Widocznie nigdy nie zakosztowalas takiego zycia - bez stresu. Sama przyznajesz, ze jestes DDA wiec byc moze w domu rodzinnym tez byly niezle jazdy. A wcale nie musisz tego znow przerabiac, Twoje zycie nie ma polegac na ciaglych ustepstwach i rezygnacji z siebie na rzecz jakichs niezrownowazonych osob (nawet jesli sa to Twoi rodzice - zreszta ich sie nie wybiera a partnera owszem). Czlowiek powinien pobyc jakis czas tak naprawde sam, nauczyc sie byc ze soba, nacieszyc sie swoboda owej niezaleznosci - i dopiero jak sam stwierdzi, w pelni swiadomie: jestem gotowy/a na zwiazek - to jest OK. Wtedo moze sam byc i poznac wartosciowego partnera z ktorym beda sie wzajemnie wspierac. A to, co przechodza osoby w takich zwiazkach, jak Twoj (wszystkie, ktore tutaj pisza o swoich bolaczkach) - to zwykle uzaleznienie! Czepianie sie bycia z partnerem na sile z leku przed samotnym zyciem, uzaleznianie sie od - za przeproszeniem - byle jakich mezczyzn. I tutaj nie ma milosci tylko strach - sama to napisalas. Boje sie, ze moze byc gorzej... My wszystkie sie tego balysmy. Te, ktore zdecydowaly sie odejsc teraz moga z czystym sumieniem,uczciwie powiedziec jak to "gorzej" wyglada. Jakie jest zycie po toksycznym zwiazku. Powiem za siebie - jest mi dobrze. Spokoj to cos fantastycznego - co juz zaczelam traktowac jak stan normalny. Lubie spokoj i chce miec spokoj. O zwiazkach na razie nie mysle bo ich nie potrzebuje - i moge to sobie z reka na sercu powiedziec. Radze sobie bardzo dobrze jak na moje warunki. Zakonczenie zwiazku w moim przypadku przynioslo same pozytywy. Dla mnie i mojej rodziny oczywiscie.
  8. @dda00 - niech on sam dla siebie znajdzie. mowie to calkiem powaznie i bez ironii. Uwierz mi - przechodzilam przez identyczny etap, tez mi sie zamarzylo ze jak ja cos zrobie, poznam co jest przyczyna jego zachowania (zaburzenie, dysfunkcja czy choroba psychiczna) to bede potrafila tak pokierowac swoim zachowaniem i stosunkiem do niego, ze wszystko sie jak za dotknieciem rozdzki odmieni. Jak to teraz pisze i czytam to mi sie scyzoryk w kieszeni otwiera. Szukalam wiec po roznych zrodlach, znalazlam forum BPD (mniejsza o szczegoly), przesiedzialam tam kilka lat ale nie zaluje bo poznalam fantastycznych ludzi z ktorymi do dzis utrzymuje kontakt. Nakupilam mnostwo drogich ksiazek na Amazonie, m. in "Stop walking on eggshells" czy cos w tym stylu - i ta wlasnie ksiazka miala tzw "zeszyt cwiczen" (trzeba bylo kupic dwie ksiazki, bo jak ta "glowna" zapowiadala - bardzo wazne sa cwiczenia). I jeszcze kilka innych ksiazek, wyrzucajac kase w bloto. I tak sobie patrzylam na polce na ten zeszyt cwiczen, patrzylam - dopoki sie nie wkur.w.i.l.a.m. Noby z jakiej zafajdanej racji JA mam jakies cwiczenia uskuteczniac, na starosc sie uczyc i chodzic kolo pierd.o.l.c.a jak kolo smierdzacego jajka? W imie k*rwa czego ja mam ten caly material przerabiac? Przeciez to nie ja robie chaje w domu, nie ja dre morde, nie ja rzucam sprzetami! Jak mnie wtedy oswiecilo! I zaczelam zastanawiac sie NAD SOBA - czyli: dlaczego na to pozwalam, dlaczego takiego partnera wybralam, dlaczego nie zareagowalam na pierwsze, jeszcze malo istotne (ale juz widoczne) objawy jego zaburzen? I Tobie radze zrobic to samo. Nie zastanawiaj sie nad nim bo i tak nic Ci z tego nie przyjdzie, chyba ze jeszcze wiecej rozczarowan, bo bedziesz chciala gory przeniesc, wykonasz tytaniczna prace a on i tak sie nie zmieni. On nie widzi potrzeby zmian w sobie, jest mu dobrze tak jak jest. To TOBIE JEST ZLE! Nie jemu. A to co Ty czujesz on widocznie ma gleboko gdzies. Wnioski nasuwaja sie same. Piszesz ze boisz sie byc sama - a przeciez jestes sama. Nie masz partnera ktory da Ci wsparcie, on Cie potrzebuje tylko do wywalenia wlasnych frustracji - i gdzie tu jest milosc, zrozumienie, partnerstwo, wspolpraca, zaufanie? Moze sprobuj przeanalizowac ten Twoj lek przed byciem sama - na czym on polega, czego w tym najbardziej sie boisz (tego, w co u siebie wierzysz najmniej) i czy kiedys juz bylas w podobnej sytuacji (czyli na ile Twoj lek jest realny a na ile wyobrazony). Moze nigdy nie bylas tak naprawde sama (tzn bez rodzicow, partnera - w sensie samodzielnosci, samostanowienia) i nie wiesz, co to oznacza - dlatego boisz sie nieznanego?
  9. @dda00 - dla kogo niby te kursy czy ksiazki? Dla niego czy dla Ciebie?
  10. @dda00 - w kilku miejscach Twojej wypowiedzi odpowiedzialas sobie sama na zadawane pytania. Moze podswiadomie... "ALE CO Z TEGO JAK JAK PO TYG. JEST TO SAMO!" "ale co to za miłość kiedy on mnie nie szanuje!" Przemysl sobie te slowa, Twoje wlasne przeciez - choc wyjete z kontekstu (a moze wlasnie dlatego). Nie liczylabym na Twoim miejscu (i na miejscu wszystkich osob w podobnej sytuacji) ze on sie nagle, w cudowny sposob zmieni. Nic sie nie zmieni na lepsze i na zawsze - on jest toksyczny i takim pozostanie. Kontynuujac ten zwiazek (jak zreszta wszystko - i dobre i zle) gromadzisz coraz wiecej wspomnien, przedmiotow, pamiatek - ktore trzymaja Cie w tym chorym ukladzie jak kotwice (to oczywiscie tylko Twoja wyobraznia bo chcesz jakos zracjonalizowac sens tego zwiazku, tak naprawde tego sensu nie ma i nie bedzie). Co dla Ciebie jest wazniejsze? Garstka wspolnych wspomnien czy reszta zycia w spokoju? Skoro jestes DDA to sprobuj cos z tym zrobic, nie licz na zmiane w partnerze ale zmien siebie. I pamietaj jedno - kazdy z nas wybiera, wszystko jest wyborem. Twoj wybor na dzisiaj to ten toksyczny, krzywdzacy Cie partner. Dzisiaj bedzie dla Ciebie mily, kochajacy a jutro znow Cie zbluzga, obwini o plamy na sloncu, uczyni pieklo z zycia. I Ty o tym wiesz. Jak jest dobrze to wiesz z gory w co sie to wkrotce zamieni, tylko pewnie czekasz na ten moment odmiany. On jest zaburzony ale to jego problem. Twoj problem to Twoje zaburzenie, ktore powoduje ze pakujesz sie w takie wlasnie zwiazki - malo tego, nie chcesz z nich sie uwolnic. W kazdym zwiazku - zlym czy dobrym, sa wspomnienia, jest przyzwyczajenie - i kiedys bedziesz w takim pozytywnym, budujacym zwiazku. Pod warunkiem, ze zaprzestaniesz zadawac sie z toksycznymi partnerami. To jest mozliwe jesli tylko zechcesz nad soba i swoim DDA popracowac.
  11. yeez- dzieki :D ginger - kiedys tak napiszesz, jestes jeszcze mloda i wszystko przed Toba :P ;) Czyli dwa ciezkie lata przede mna, jakos sie fundusze zdobedzie a potem juz bedzie pracowal (obligatoryjne na tym kierunku tylko nie wiem czy od polowy drugiego roku czy juz w trzecim). Zdecydowal. ze bedzie dojezdzal na uczelnie z domu autobusem - ok 35-40 km a potem komunikacja miejska; byla rozwazana opcja akademika. Kto wie, czy nie powroci bo takie dojazdy to wiadomo, uciazliwe, pogoda nie zawsze dopisuje a ja mu nie dam samochodu bo sama potrzebuje - tyle, ze na kosztach sie zaoszczedza bo bilet miesieczny jest znacznie tanszy niz kwatera a w domu i tak sie placi rachunki czy za dwie, czy za trzy osoby. Osobiscie wroze powrot opcji "akademik" ale tutaj mam rozwiazanie - moi bardzo bliscy przyjaciele mieliby wolny pokoj, oplata taka jak wszedzie, standard - i w razie czego moglby sie u nich zatrzymac na kilka tygodni dopoki nie znajdzie czegos docelowego. Wraca jutro wieczorem z wakacji wiec pogadamy.
  12. Z cyklu: pozytywne wiadomosci. Syn dostal sie na studia.
  13. A moze... to i dobry znak po czesci - owo milczenie. Moze to znaczy, ze nie przybywa nam molestowanych psychicznie i fizycznie osob... Szklanka jest zawsze pelna, bo do polowy jest powietrze a od polowy woda ;) Nie pisze, bo nie bardzo mam o czym, przetrawiam wlasnie dosc spory "material" ale nic na sile, wszystko ma swoj czas i miejsce. Pozdrawiam wszystkich, nie dajmy sie zwariowac :D Yeez
  14. @Yeez - oj tam, oj tam ;) :P Nie moge racjonalizowac nie wypowiadajac sie o czymkolwiek konkretnie ;) Jesli jest cisza, to nic nie ma. Ja tylko nie spekuluje i nie dorabiam doopie uszu. Autentycznie i z reka na sercu - ja nic tam (w owym milczeniu) podejrzanego nie widze! Moze troche brakuje "ruchu" i zycia, dyskusji, zwierzen...
  15. No coz - mnie tez zastanawia tak dlugotrwale milczenie, ale moze okres urlopory jest powodem? Przynajmniej czesciowo... A skoro nic sie nie dzieje to chyba za wczesnie wyciagac katastroficzne wnioski? Ja zas mam okres przemyslen, byko troche emocjonalnych zawirowan zwiazanych ze wspomnieniowymi podrozami w przeszlosc, do dziecinstwa i mlodosci. Kontakt z osoba z rodziny ktory przyniosl wiele odnowionych traum - ale rowniez ich zaakceptowanie i spokoj. I nauczylam sie wreszcie dac tej osobie (skadinad mi bliskiej i nadal bliska pozostajacej z wzajemnoscia, bo przeciez obydwie mamy prawo wypowiadac na glos to co myslimy i czujemy - i wcale nie musimy sie ze soba zgadzac) prawo do odmiennego zdania na te same tematy. Zrozumialam, ze byla zupelnie inaczej uwarunkowana, wychowana w innych warunkach - i chocby nie wiem jak sie starac wyjasnic, przekonac - to nigdy mojego punktu widzenia nie pojmie. Bedzie nadal powracac do tego w co wierzy bo jesli to sie u niej zachwieje - nic jej nie zostanie. I w chwili, gdy to zrozumialam - nasze stosunki staly sie cieplejsze, blizsze. Moja corka sama stwierdzila ze jestesmy diametralnie rozne - i tak zawsze bylo. Ale mialysmy okazje, mimo wszystko, wiele sobie wyjasnic. @Abssinthe, moze bys sie odezwala? :P
  16. Zmiana numeru to posuniecie skuteczne choc pracochlonne. Trzeba przeciez poinformowac wiele osob o zmianie (rodzina, przyjaciele, praca, szkola), ale w tym przypadku nie informujemy juz tych, z ktorymi nie chcemy kontaktu. W takich skrajnych przypadkach najlepszym wyjsciem jest wlasnie omawiana zmiana numeru, zwlaszcza, ze nie jest to kosztowne. A przy okazji mozna zalapac sie na jakas promocje (jako bonus za stracony czas ;)). Jesli chcesz sie odciac od toksycznej osoby - zrob to radykalnie. Bez zostawiania najmniejszej szansy, bo taka osoba na pewno ja w przyszlosci wykorzysta. Nie wahaj sie bo nic dobrego Cie w takim ukladzie nie spotka, wbrew tysiecznym obietnicom. Nie partrz na slowa tylko na czyny, na to co sie zdarzylo a nie na to, co bylo obiecywane. Co zrobil, czego dokonal, jak sie zachowal, jak zareagowal. To sie nie zmieni na pewno gdy po raz kolejny dasz mu szanse - tylko odwlecze sie w czasie.
  17. Czesc Babeczki! Lato cos nam figle pogodowe plata, ale skoro aury sie nie wybiera to trzeba zaakceptowac ow stan i robic swoje. W poniedzialek wracam do domu i mam wizytacje kuzynki. Poza tym wszystko OK, odpoczywam az zanadto, juz mi sie chce cos robic ;) Milych letnich wrazen zycze - i duzo relaksu!
  18. A ja sie pytam - czy ktokolwiek (w tym "inkryminowana" siodemka) prosil tutaj mniej lub bardziej otwarcie o POMOC finansowa? Bo ja niczego takiego w wypowiedziach (takze siodemki) nie czytalam. Pisala ona o swoich problemach bo widac nie ma sie komu wyzalic, zwierzyc i sadzila, ze mozna na tym topiku powiedziec wszystko co na sercu lezy. A ktos juz sie dopatrzyl prosby o wsparcie... Nadinterpretacja? I potem dziwimy sie, ze osoby piszace tu od lat nie chca byc tak szczere jak dawniej bo im sie wmowi dziecko w brzuch. Tez zauwazylam ze jest tu coraz mniej otwartosci - niestety, z obawy przed "zaatakowaniem" i niewlasciwa, krzywdzaca interpretacja. Zeszlo wiec na temat zasadnosci pomocy - a przeciez to zupelnie inny temat (choc nie przecze, pokrewny z tematem topiku). Chodzilo o problemy finansowe naszej topikowej kolezanki i nie wiem skad wzial sie pomysl owej pomocy - zreszta, jesli ktos chce to pomoze, jesli ktos sie dopatrzy w wypowiedzi prosby to jest to tylko i wylacznie sprawa czytajacego - a nie autora. Przez wiele lat (i mozna rzec - do dzisiaj) nie zwierzalam sie szczegolowo ze swoich problemow materialnych, jesli takowe mialam - a to dokladnie dlatego, by ktos nie posadzil mnie o to, ze szukam wspolczucia czy pomocy i nie opieprzyl jak smiem. W moim rodzinnym domu nadinterpretacja i wyciaganie pochopnych, blednych wnioskow z nic nie znaczacej wypowiedzi bylo na porzadku dziennym - wiec nabralam uprzedzen. A problemy sa rozne i czlowiek potrzebuje sie zwyczajnie wygadac, co nie oznacza automatycznie ze szuka realnego wsparcia. Wsparcie moralne jest rownie wazne.
  19. OK, OK - rozsadek rozsadkiem, lecz serce tez trzeba miec. Nie kazdy radzi sobie tak dobrze jak my. Oczywiscie przychylam sie tutaj do opinii, ze nie mozna pomagac bezgranicznie i wlasnie tutaj niech wlacza sie zdrowy rozsadek, niech to on panuje nad emocjami - ale niech ich nie zatlamsi w imie przyslowiowej "ryby i wedki". Bo skoro sa chetni do pomocy to i beda chetni do jej otrzymywania. A czy dana osoba naprawde zasluguje na pomoc - trudno ocenic. Czy dana osoba nie wykorzystuje, nie wpadla w pulapke bezradnosci... I jakie mamy prawo my o tym decydowac... Osadzac... Znam osobiscie ludzi ktorzy zupelnie sobie nie radza z roznych powodow i nie poradza sobie nigdy - to co, mamy ich skazac na zatrate w imie "slusznie pojetej" pomocy? Prosze tez nie argumentowac ze ja sobie poradzilam sama - bo akurat bylam na tyle "wyposazona" psychicznie i fizycznie ze dalam rady bez wiekszej pomocy i wygrzebalam sie z totalnego dolka - nie kazdy zna jezyki obce w stopniu umozliwiajacym mu dobra prace za granica (co sie mnie przytrafilo), nie kazdy dysponuje mozliwosciami by podjac kazda bez wyjatku prace (nawet, wybaczcie - pani do towarzystwa bo i takie przypadki bywaly ze zadluzenie i widmo eksmisji zawiodly do agencji towarzyskiej czy jak tam zwal, osobiscie znam taki przypadek). Gdyby teraz spotkal mnie podobny los to tez nie wiem czy poradzilabym sobie rownie dobrze jak 20 lat temu. A ktos opierajacy sie na pomocy z zewnatrz zazwyczaj ma bardzo skromne wymagania, na tyle by przetrwac. Nie bronie nikogo - staram sie spojrzec na problem w szerszej perspektywie, nie uogolniajac. Jest bulwersujace gdy mlody, zdrowy czlowiek opiera swoja egzystencje na pomocy - bo ma potencjal. Nie jest az takie oczywiste gdy o pomoc zwraca sie samotna matka i niech sie nikomu nie wydaje ze oni tam holubia (w MOPSIE) petentow. Bylam i wiem bo przez krotki okres czasu korzystalam z pomocy (w 94) i czulam sie bardzo upokorzona, postawa pracownikow w/w urzedu poglebiala moje podle samopoczucie.
  20. Widze, ze trolle latos obrodzily... Miedzy prawda w oczy a zlosliwoscia jest, niestety, cienka granica i nie kazdy ja dostrzeze. Osoby wrazliwe moga zostac zranione owa prawda - i tutaj klania sie forma wypowiedzi, ktora czasami moze przyslonic (lub zdeterminowac) jej tresc. Spoleczenstwo cywilizowane tym sie rozni od barbarzynskiego, ze wspiera slabszych, otacza ich opieka. A zycie w swej roznorodnosci obdarza jednych wiekszymi, innych mniejszymi zdolnosciami do radzenia sobie w trudnych sytuacjach - inni zas wogole tych umiejetnosci nie posiadaja i czasami o tym nawet nie wiedza, dopoki nie przyjdzie kryzys. Nie osadzaj, bys nie byl sadzony - to nie biblia bo jej nie czytuje, ale samo zycie i moje wlasne doswiadczenie. Nie ma ludzi 100% wolnych od bledow. Mam wyczulenie i ogrom empatii wobec osob oslabionych sytuacja zyciowa bo sama zaznalam roznorakich trudnosci - i jesli tylko moge, pomagam (niekoniecznie materialnie). Wole odpowiedziec na falszywy alarm niz pozostawic kogos bez wsparcia w chwili gdy naprawde tego potrzebuje. Moze wiec troll przypisywac mi demoralizowanie nieudacznikow - wole nosic takie miano niz przejsc obojetnie i przyczynic sie do czyjegos nieszczescia poprzez zaniechanie. Wiecie, co mnie najbardziej przeraza? Zanik zasad, zanik szacunku do drugiego czlowieka. Czyzby walka o byt tak nas zdegenerowala? I to, typowo zreszta polskie, wymadrzanie sie upozowane na bycie "cool". A bedace po sasiedzku z utylitarianizmem - jesli ktos sobie nie radzi = jest ciezarem dla spoleczenstwa = jest niepotrzebny = wyeliminowac bo nie dosc ze zabiera srodki mogace pomoc innym, to demoralizuje swoja postawa. PS: UTYLITARIANIZM nie mylic z utylitaryzmem bo to sa dwa zupelnie rozne pojecia (i filozofie)
  21. @siodemko Sciskam Cie mocno. Wiem, jak jest Ci ciezko. I uwierz, wszyscy tutaj zyczymy Ci jak najlepiej... Po nocy przychodzi dzien. Zawsze. Tylko czasami, w cierpieniu, nie pamieta sie o tym. W moim zyciu tez tak bywalo, ze nie widzialam przed soba nic, tylko ciemnosc i pustke. To przeraza, niszczy aktywnosc, wpedza w inercje. Rozgorycza. Latwo o niewlasciwy osad, niesprawiedliwa ocene - bo czlowiek nie widzi wowczas zbyt wiele poza swoim cierpieniem... Takze wiem, co to komornik - na dodatek za nie swoje dlugi (mialam takowego po podpisaniu komus wysokiej pozyczki, kredytobiorca nie placil i zlapali za doope zyrantow), wiem co to stracic dorobek zycia i oszczednosci. Zostac z naleznosciami i rachunkami, za ktore nie jestes w stanie zaplacic. Jesli to cokolwiek Cie pocieszy... I - jak widac - nie zginelam ale jakos wyszlam z dolka. To bylo prawie 20 lat temu, potem jeszcze raz bylam bliska podobnej sytuacji... Jesli nie mozesz zapobiec tym kleskom - to uzbroj sie w spokoj. Na bruk Cie z dziecmi nikt nie wyrzuci.
  22. @hej hej hej heeej - bo nie wystarczy czytac same nicki, trzeba tez poczytac co one maja do powiedzenia ;) Kliniczna ilustracja powiedzenia "strzelil a nie nabil" :D :D :D
  23. Wszystkie podawane tu materialy sa interesujace, bo otwieraja nam oczy na sprawy oczywiste z punktu widzenia czysto ludzkiego. Niestety, osoby wychowane w dysfunkcji maja zaburzony obraz siebie, wlasnych potrzeb i swiata. Dlatego na kazdym etapie wychodzenia z dysfunkcji potrzebna jest wiedza - a wlasciwie nasze pragnienie tej wiedzy, otwarcie na nia. Bo sama wiedza istnieje bez wzgledu na nas, otacza nas - trzeba ja tylko umiec dostrzec. My tutaj dzielimy sie wlasnie wiedza - ta z doswiadczen i ta z lektury, ta odnaleziona, dostrzezona... Lubie Wasze linki bo czesto mozna w nich znalezc cos naprawde interesujacego. Wiedza w naszym przypadku jest najlepszym lekiem. A przechodzac do szarej rzeczywistosci - nareszcie mam komorke na podworku! Przywiezli wczoraj puzzla i zlozylismy z synem (tzn on wykonal lwia czesc robot, ja pomagalam kiedy bylo trzeba), jest "akuratna" tzn taka jaka jest mi potrzebna - pod wieloma wzgledami, w tym wymiarowo. Jeszcze jakas podloge do niej trzeba zdobyc i polke metalowa. Jedyna wada to strasznie deszcz po dachu rabie bo to blacha i pusto jeszcze w srodku wiec odglos niesie. ;)
  24. @zraniona - zmien numer telefonu, wiem ze moze byc to nielatwe (kontakty, problem z poinformowaniem wszystkich o Twojej decyzji - przykladem niech bedzie moj numer ktory mam juz od 12 lat ten sam, na wizytowkach itp i zmienic go to bylby klopot ale istnieje cos takiego jak priorytety :D) ale zrob to, kup sobie nowy sim i niech on wysyla te obrazliwe smsy w kosmos. Niestety, to jedyna rada i to jestes w stanie zrobic bez wiekszego wysilku zeby oszczedzic sobie stresow. Zrob co tylko lezy w Twojej gestii zeby odciac sie od toksycznej osoby i, co najwazniejsze, przestac sie bac.
  25. i popatrzcie - biora kase za takie aranzacje a ja moglabym robic to samo, dodatkowo pojemniczki, doniczki recznie zdobione (nawet mam motywy sukulentow czy latynoskie) - duzo roboty nie ma a efekt fajny. I mogloby sie pare groszy zarobic przy okazji. Cos mi sie a propos przypomnialo - mialam przed laty przepiekne kompendium sukulentow, rosyjskie (te pirackie wydania na kredowym papierze, albumowe) - drogie to bylo ale kupilam bo zaczelam sie tematem interesowac... Niestety, jak mnie bida przycisnela to sprzedalam. Ciekawe, czy bylabym w stanie podobne gdzies nabyc, musze popytac. Teraz jest o wiele lepszy dostep do wiedzy niz 30 lat temu a ksiazki uzywane sa tanie. Czasem mozna kupic prawdziwy skarb, za pare groszy mam encyklopedie ptakow, przyrody Wysp Brytyjskich, album owadow itp i ksiazki ogrodnicze. Na pchlim targu to i za 20 centow kupi dobra ksiazke. Wlasnie sie wybieram. U nas jest tez dzisiaj kiermasz ale wstep 10 euro to niech sie w d*pe pocaluja, zebym miala na wejsciu dwie dychy wylozyc zeby obejrzec kilka stoisk :P Jest tez wyprzedaz z magazynu Lidla, maja np tanie T-shirty, swieczki z pszczelego wosku po 1 euro - 50 centow itp.
×