Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Oj Rozo, Rozo... Taki piekny kwiat a tak kula w plot trafia. Ale tak czesto bywa jak sie wali na oslep ;) Odrobina dystansu do siebie i do swiata jeszcze nikomu nie zaszkodzila a wrecz przeciwnie :) mowia nawet ze dobra jest na cisnienie i obniza poziom cholesterolu...
  2. Rozo - no rzeczywiscie krowa u mnie srala na lace - do wczoraj, bo wlasciciel wywiozl do rzezni. Teraz beda sraly barany. Dla wyjasnienia: podnajmujemy lake hodowcy bydla rogatego :D A na codzien sraja koty, psy i swinie. Wlasne. Wsi spokojna, wsi wesola :D :D :D
  3. Jesienna Rozo - mylisz sie, jestem bardzo inteligentna i mam tego swiadomosc ;). Ale czasami nie przebieram w slowach i mam specyficzne poczucie humoru. Taka moja uroda :D Inteligencja i niewyparzony pysk zwykle ida w parze. Inteligencja i dobor partnera - prawie nigdy ;) ale sa wyjatki... Jak widac na zalaczonym obrazku :D :D :D A ja mam wrazenie Rozo ze czasami, oby podswiadomie, wbijasz w lekko protekcjonalny ton. Tutaj dziewczyny (ze mna na czele) sa nan dziwnie uczulone... Moze sprobuj przeczytas swoje wypowiedzi z dystansem - i moze sprobuj tez czytac nasze wypowiedzi DOKLADNIEJ. Ulla - wyplacz, wykrzycz - i zostaw za soba! Oby zajelo Ci to jak najmniej czasu.
  4. Jesienna Rozo: "Ulla - szkoda, ze tej sprawy nie zglosilas wtedy na policje. Taksowkarz bylby ukarany, a tak to byl bezkarny i mogl to samo potem zrobic nastepnej..." Szkoda to jak krowa do studni nasra... ;) Nie zglosila bo widac NIE MOGLA! Jaki sens w gdybaniu? To tylko poglebia poczucie winy bo PRZECIEZ INNI MOWIA ZE MOGLAM... Znalam podobny przypadek, dziewczyna ktora u sasiadow wynajmowala pokoj, pracownica agencji (ale nie nieruchomosci). Czasami z nia sobie pogadalam bo gowno mnie obchodzi z czego zyje jak jest w porzadku wobec mnie. I opowiedziala mi ze raz wracala z nocnej zmiany i taryfiarz zrobil to samo - okna pozamykal itp. A ona nie dosc ze skopala go po jajach to natychmiast poszla na policje i zglosila przypadek, i nie dala sie splawic (prostytutki nie mozna zgwalcic :D). Jak czytalam Twoj port Ulla to mi sie wlasnie skojarzylo z ta K. Taka sama sytuacja. Dwie skrajne reakcje. Ulla - zapamietaj sobie ze nie ma w tym ani grama Twojej winy! Wsiadasz do taksowki i nawet jesli troche sobie z taksowkarzem flirtujesz to nie znaczy ze on ma Cie dotknac nawet w ramie jesli tego nie chcesz! Masz bezpiecznie dojechac do celu bo po to jest taksowka! Ja bym tez chyba nie poszla na policje, tez bym byla przerazona, zastraszona i dlatego Cie rozumiem. I rozumiem tez ze winisz siebie za to ze nic nie zrobilas - w tym kontekscie slowa Rozy wlasnie tak odebralam. Rozo - nie ma w mojej dosc ostrej wypowiedzi zadnych osobistych wycieczek, jest tylko reakcja na faux-pas. Zrobilas TYLE ILE MOGLAS! Jestes w porzadku. W PORZADKU - rozumiesz? Wiele zaniechan sobie wyrzucalam - dlaczego wtedy czy wtedy tego czy tamtego nie zrobilam... I jaki sens? Przeciez nie powroce do tamtych chwil i nie zareaguje inaczej! Tylko bede siebie katowac i wpedzac w glebszy dol, jakby samo to co sie zdarzylo nie bylo wystarczajaco traumatyczne. Miejmy nadzieje ze ten taksowkarz natrafil wreszcie na kogos takiego jak kolezanka K - czego zycze mu ze szczerego serca, i Ty Ulla chyba tez. Wyobraz sobie wiec ze jakas herod-kobita z agencji kopie go szpilka po jajcach i wali zlota torebka po glowie ;) (ona miala wlasnie taka duza zlota torebke)
  5. Ulla - zeby przejsc nad czyms tak traumatycznym jak gwalt - trzeba ZROZUMIEC czym ow gwalt jest. A jest on wymuszeniem. Wymuszeniem czegos, co druga osoba nie chce zrobic dobrowolnie. Szczegolnie odrazajacym gdy dotyka tak intymnej sfery jak seksualnosc, gdy narusza nietykalnosc cielesna i osobista przestrzen czlowieka. I ZAWSZE, bez wzgledu na okolicznosci - gwalciciel jest osoba w 100% odpowiedzialna za ow czyn. Nie ma zadnych okolicznosci lagodzacych dla gwalciciela. I jak juz zrozumiesz ze w tym jakze bolesnym dla Ciebie doswiadczeniu NIE BYLO ani grama Twojej winy - wtedy odzyskasz spokoj. Czego z calego serca Ci zycze
  6. zonka27: "...kocham bardzo bardzo meza,chce i chcialam mu pomoc,bo nie mial cieplego i kochajacego domu,chcialam mu to dac wszystko,stworzyc normalna rodziene..." Ile z nas tutaj, na tym topiku - mialo wlasnie takie motywacje przy zakladaniu zwiazku? Pewnie ok 80% jak nie wiecej. Ja mu pokaze jak wyglada milosc. Ja mu zastapie i zapewnie to czego nigdy nie mial. Ja mu stworze cieply dom pelen milosci. Ja mu trutututu majtki z drutu. Czytam to i widze siebie przed laty, przez lata. I jedno co mi sie nasuwa to czysto polskie, przasne: K*rwa mac! Co ja, do cholery, Bogiem jestem zeby komus nieba przychylac, zeby komus dawac to czego mu (moim subiektywnym zdaniem) zycie poskapilo? A czy ja nie mam wlasnego zycia do przerobienia i nadrobienia? Czy ja wogole potrafie kochac jesli mnie nie kochano - to po co takie deklaracje: ja mu milosc pokaze? Na obrazku czy na youtubie, a moze na redtubie ;) ? My same nie mamy potencjalu a deklarujemy sie co to nie zrobimy i nie potrafimy - bo to jest nasza WALUTA za akceptacje czy to co nazywamy miloscia. Za troske. Za bycie waznym dla kogos. Za to czego nie dostalysmy jako dzieci od rodzicow i teraz tak rozpaczliwie pragniemy otrzymac od kogos - za jakas tam cene. Zwykle za cene siebie. A ze wybieramy podobne kaleki psychiczne jak my (bo skoro nie otrzymal w domu milosci to jak nam ma ja dac? Zreszta wtedy to my o tym nie myslimy, nie rozwazamy w tych kategoriach) to jest bledne kolo albo chocholi taniec. Nalewanie z pustego w prozne. Najpierw to puste trzeba napelnic - czyli siebie. Napelnic sie miloscia, troska, akceptacja. Kto ma to zrobic? Nie, nie kolejny "partner" - MY SAME! Jestem na tym topiku od 2003 roku. I miedzy innymi to co tu powyzej napisalam - zrozumialam tutaj. I widze karykaturalnosc stwierdzenia (ktore sama czesto uzywalam) - ja mu dam milosc, ja mu wynagrodze cale zlo jakiego doznal itp. Tak, Karykaturalnosc. Bo wysilek poswiecony na w/w przypomina mi proby otwarcia parasola w doopie.
  7. ***maja*** - jesli ktos sklada Ci zyczenia czy robi cos z wlasnej woli (niewazne motywy!) - to wcale nie musisz dziekowac czy czuc sie niewdziecznikiem! Dziekuje sie za cos co ktos zrobil nanasza prosbe, a za reszte MOZNA podziekowac ale nie jest to wymagane. Wymuszanie podziekowan, robienie z siebie ofiary, dobrotliwca a z drugiej osoby niewdziecznika to zwykla, ordynarna manipulacja! To jest rownoznaczne z wypominaniem ktore z kolei jest dowodem na nadawanie sobie znaczenia poprzez to co dla kogos zrobilem. O, jaki jestem wielki - a on/ona powinien mi byuc wdzieczny i robic to co ja mu/jej kaze bo ja dalem/zrobilem to czy tamto czy sramto. Zapamietaj sobie ze nic mu nie jestes winna. Chcesz odejsc, zle Ci w tym zwiazku i masz do tego prawo! A jego rodzina wtracac sie zbytnio nie powinna, choc jesli jestes w bliskiej zazylosci z jego mama (niezaleznie od zwiazku) to mozesz przeciez kontynuowac przyjazn choc pewnie dosc to niezreczne. Jesli chcesz - powtarzam. Bo jesli czujesz ze powinnas ograniczyc kontakty - zrob to. Lba Ci za to nikt nie urwie ;) Masz prawo do szczescia i do wlasnej opinii. A inni niech sami dbaja o swoje szcescie, OK?
  8. Zlamane skrzydla - Twoja historia cos mi przypomniala. Mialam kiedys problem z klientem mojego sklepu, to bylo na poczatku lat 90-tych. Ten czlowiek z czasem stal sie uciazliwy a potem zaczal mnie przesladowac. Dochodzilo do tego ze czulam sie zastraszona we wlasnym miejscu pracy. Policja nie zrobila NIC. Wrecz zasugerowali ze musialam go jakos do tego zachecic albo ze sie we mnie zakochal itp. Nikt nie pomyslal ze to jest czlowiek chory psychicznie. Wyobrazcie sobie ze zadal sie nawet z moim eks (bylam w trakcie rozwodu) a eksowi to bylo na reke bo mial z kim na mnie napieprzac. Nawet go do domu zaprosil... Nikt z mojego otoczenia nie chcial interweniowac, chocby po to zeby pokazac wariatowi ze nie jestem bezradna. Nikt sie w mojej obronie nie stawil mimo iz bylo dobrych kilku mezczyzn (w tym cala obsluga sklepu z bronia i ochroniarzami). Nie chce wspominac jak sie czulam... I nadszedl dzien kiedy nekacz przyszedl po raz kolejny, byl pijany, ledwie sie trzymal na nogach a ja zamiast zwyczajowo wlaczyc magnetofon (nagrywalam jego wszystkie slowne napasci zeby miec dowod w razie czego) - wzielam taka rurke zbrojeniowa ktora trzymalam pod lada owinieta w papier ozdobny i wpierd*lilam mu tak ze gdyby dozorczyni nie schodzila na dol i pytala co sie dzieje to bym skurw*syna zabila. Takiego szalu dostalam z tej bezsilnosci i strachu. I pomoglo. Nekacz wiecej sie nie pojawil...
  9. No i zobaczylam w pelnej krasie - po wpisaniu swojej wypowiedzi. :D
  10. Nie wiem czemu mam tylko jedna strone topika... Po wczorajszym "maintenance" cos sie pokielbasilo...
  11. Co do wstydu - tak sobie z deka przemyslalam. U mnie to nie jest tylko jedno odczucie, to cos w rodzaju mieszaniny wstydu, poczucia winy i strachu. Wystepujace niemal zawsze jednoczesnie, moze tylko w roznej kolejnosci. Ale zawsze w trojcy. Wlasnie przyszla mi na mysl heglowska triada ;) Bywalo iz wstydzilam sie trudnej sytuacji i ukazywalam ja w zlagodzonej formie; obawialam sie tez ze ktos zaproponuje pomoc i wtedy bede sie czula jeszcze podlej. Jakakolwiek pomoc ktora przyjmuje jest okupiona jakas czescie wstydu i przeswiadczenia o wlasnej niekompetencji skoro nie umiem sobie poradzic. Ja wiem "na intelekt" ze to bzdura i ze kazdy czasami potrzebuje wsparcia, pomocy - ale gdzies w srodku wciaz tkwi owa blokada. Wstydze sie byc ciezarem dla innych. Mam wtedy poczucie winy a dolacza strach ze mi tio wypomna albo zazadaja jakiegos zadoscuczynienia ktoremu nie podolam. I tutaj szwankowala moja szczerosc - nie klamalam ale nie mowilam calej prawdy. I tutaj tez kwestia zaufania - czyli nie ufalam tak do konca skoro tej prawdy nie powiedzialam. Nadal nie umiem odnalezc zrodla, moze to przyjdzie do mnie pewnego dnia a moze rozwiaze sie w inny sposob? Moze az tak gleboko nie trzeba siegac?
  12. Kostka - a jak on reaguje gdy sama go o cos prosisz? Sama z siebie?
  13. Kostka - to ta jego wizja milosci jest ch*jowa. Milosc to wolnosc a nie stopienie sie w jedno. Milosc to dwie istoty dazace w tym samym kierunku a nie zlewajace sie w jedno. To poszanowanie i akceptacja odrebnosci. On prawdopodobnie zatrzymal sie emocjonalnie na poziomie niemowlecia (porzucenie). U mnie przez lata bylo podobnie, tez mialam taka wizje. Jak pozbylam sie zludzen bardzo bolalo bo wierzylam w to przez lata i nagle zonk ;)
  14. yeez - nie wiem. Ale to siega naprawde bardzo wczesnego dziecinstwa, wiek przedszkolny albo jeszcze wczesniej... Na dzisiaj oswajam sie z ta mysla ale naprawde nie moge nic wiecej, nawet gdybym bardzo chciala. Tak jakby te lata zakrywala mgla... Nic sobie nie przypominam - ani zlego ani dobrego. Ale z pewnoscia byl to wstyd oparty na seksualnosci bo wstydzilam sie ze jestem dziewczynka (a nie powinnam przeciez). I zawsze chcialam byc chlopakiem. Kostka - troska jak najbardziej, ale ta skierowana do Ciebie wuglada mi na przesadzona plus wypominki. Czyli nie wyplywa z wlasciwej, odczuwanej troski i milosci ale z wyrachowania: ja dla ciebie tak wiele to ty dla mnie tez cos itp. Nie jest bezinteresowna. A prawdziwa troska jest bo ma na celu dobro tej jedynaj osoby. Czy matka ktora prawdziwie kocha swoje dziecko wypomina mu jedzenie, wychowanie, dach nad glowa?
  15. ulla - to to zrob! Przytul ulle ktora sie wstydzi tego co kiedys zrobila i powiedz jej z przekonaniem: jest OK. Kocham cie bardzo.
  16. KOstka: "Jak się troszczy? Widzi, że czegoś mi w domu brakuje - dokupi/naprawi. Wracam z pracy - zrobi obiad. Mieszkamy w różnych miastach. Najczęściej dojeżdża on. Choćby na pół dnia i noc. Zawsze mogę liczyć na to, że mnie przytuli (chyba, że się dąsa), jest czuły. Ale z drugiej strony jak u kogokolwiek jesteśmy to tylko by mnie dotykał (np. głaskał po ręce) i całował" Taki typ to se powinien psa albo kota sprawic. Laski nie robi - jakby nie chcial to by nie naprawil ani nie ugotowal obiadu. Tak to przyjmuj a nie jako wyraz wielkiej laski pana. Jakby nie chcial to by nie zrobil. Przymusu nie ma. Niech wiec nie manipuluje tym ze zrobi czy zalatwi. Nie musi. Chce. A jesli ma w tym jakis ukryty cel - to JEGO PROBLEM! I jego ryzyko jak sie nie uda jego system "niewprost". Czyli nie zawsze mozesz liczyc na to ze Cie przytuli bo moze sie dasac przeciez, prawda?
  17. Wstyd kojarzy mi sie (w kontekscie siebie) z czyms bardzo odleglym. tak bardzo ze nie jestem w stanie sobie przypomniec. To musialo sie zaczac we wczesnym dziecinstwie. Potem pamietam odczuwanie wstydu przy byle okazjach. Ale ze nie moglam tego okazac (ze sie wstydze - bo bylam wyszydzana, krytykowana i wysmiewana: no jak to, wstydzisz sie, czego itp) ostatecznie udawalam ze to co czuje to nie wstyd tylko cos innego - byc moze z braku zrozumienia a byc moze z leku przed reakcja otoczenia na wstyd. Albo na sile z nim walczylam bo wiedzialam ze nie mam prawa do jego odczuwania albo ze czujac wstyd moge kogos zranic lub tez spowodowac atak na mnie. Wstyd z jednej strony byl tematem tabu a z drugiej strony slyszalam: wstydz sie za to czy tamto. Albo: nie masz sie czego wstydzic (a czulam przede wszystkim wstyd - nie tylko za siebie ale za rodzicow, za innych ludzi, za rowiesnikow itp).
  18. ulla - co bylo a nie jest... Piszesz o czyms czego nie jestes w stanie sobie wybacztc. A to przede wszystkim powinnas zrobic. Wybaczyc sobie. Sprobuj pomyslec w taki sposob: przychodzi Twoja najlepsza przyjaciolka i zwierza sie Tobie ze te rzecz zrobila. I prosi Cie o wybaczenie. Jak bys postapila wobec niej? Jakbys postapila np wobec mnie - obcej osoby, ktora by Ci sie zwierzyla z tego o co do siebie masz pretensje? Czy potepilabys nas? A jesli tak - to dlaczego? Czy wybaczylabys jej i powiedziala: wszyscy popelniamy bledy, nie ma sprawy. I jesli chcesz byc swoja najlepsza przyjaciolka - jak postapisz? Ulla - zal za to co sie kiedys zrobilo nie ma sensu. Wystarczajacym zadoscuczynieniem jest nie powtarzanie tego bledu (jesli uwazasz ze to co zrobilas bylo bledem).
  19. Dziewczyny, dyskusja o wstydzie poruszyla we mnie cos bardzo bolesnego. Byc moze dotychczas do tego nie dotarlam. Ale praca nad soba to ciagly progres a "im dalej w las..." itp Dotad sprawe "wstydu" zaledwie omiatalam, jakbym zostawiala to na pozniej. Nie wiem czy na dzien dzisiejszy jestem w stanie zaczac to przerabiac, ale wiem ze zalatwienie owej sprawy jest dla mnie bardzo wazne, jesli nie kluczowe.
  20. kostka - chyba Poa pisala tu kiedys o tym podejsciu do dobrego i zlego. I co bedzie wazniejsze: czy 1000 roz - czy uderzenie w twarz. Jak czasami te dobre chwile (ktore sa dobre jedynie w naszych wspomnieniach i wyobrazni, a czasami to wlasnie my chcemy zeby byly dobre; myslenie zyczeniowe?) potrafia przekreslic ogrom doznanych krzywd...
  21. Pewnie nie jest to odpowiedz osoby uzdrowionej z dysfunkcji ale mam przekonanie ze gdybym zostala sama - nie zwiazalabym sie z nikim na stale. Byc moze z obawy przed kolejnym toksycznym czlowiekiem (czyli niepewnoscia wlasnych podstaw, obawa przed pozostalosciami dysfunkcji). A na pewno podchodzilabym z kosmicznym dystansem i nieufnoscia. To, niestety, nie jest zdrowe. Mam pelna swiadomosc.
  22. kostka 2 - "On teraz próbuje zapanować nad odruchami, ale problem wg mnie jest wewnątrz a to jest tylko kosmetyka, tylko zakrycie dywanem." Mozesz to potraktowac jako aksjomat. Takze i to ze wpakowalas sie w kolejny toksyczny, wyniszczajacy Cie zwiazek. I jesli nie popracujesz nad soba, nie przerobisz dokladnie wszystkich traum, blokad i zahamowan - to nastepny toksyczny masz jak w banku. Przyklad na to wlasnie pisze do Ciebie tego posta.
  23. Anno "Bardzo długo tłumaczyłam mu, co mi robi, co czuję, płakałam, mówiłam też o rozwodzie, że tak się to skończy....Po kilku latach, wtedy gdy znów ignorował mnie milczeniem - reagowałam bardziej agresywnie. Miałam duże poczucie krzywdy i oddawałam mu słowami, dosadnymi słowami, zarzutami pod jego adresem. Miałam cichą nadzieję, że jak zobaczy jak wielki ból mi sprawia, to zrozumie wreszcie co robi i zmieni się." Jak czytam Twoje i podobne im zwierzenia to przychodzi mi na mysl takie porzekadlo: MADREJ GLOWIE DOSC DWIE SLOWIE Jak ktos chce zrozumiec - pojmie w mig. Jak nie chce - chocbys stawala na glowie, nie dotrze. Byc moze z takich "kazusow" wzielo sie przyslowie: mlotkiem do glowy wbijac ;)
  24. kostka 2 - zadaj sobie pytanie: czy chcesz tak spedzic reszte zycia? Facet cierpi na kompleks Pigmaliona ;) chce Ciebie stworzyc na obraz i podobienstwo wlasnych oczekiwan. I goowno go obchodzi co Ty czujesz, czego pragniesz, potrzebujesz - i wreszcie: kim Ty naprawde jestes. Partnerstwo to wspolpraca a nie urabianie sobie kogos jakby byl z plasteliny. On daje Ci rzeczy ktorych tak naprawde nie potrzebujesz a Ty z uprzejmosci czy tez aby jego nie stracic - przyjmujesz je i okazujesz wdziecznosc. Choc tak naprawde to sa dla Ciebie malo wazne i zbedne. Wolalabys cos innego. Ale czy smiesz poprosic? Nie, bo zaraz Cie ukarze - milczeniem, wypominaniem jaki to on jest dobry itp. Mylisz sie, to wcale nie jest piekne, to wiazanie komus zycia - piekne to jest kiedy dwoje ludzi niezaleznych aceptuje siebie nawzajem takimi jakimi sa. " Z 1 strony nie chcę go stracić, ale z 2 nie chcę przechodzić traumy w związku, która może pojawić się po ślubie." Musisz wybrac. Albo pierwsze, albo drugie. On sie nie zmieni, jesli rozwazasz ewentualna trzecia opcje. Masz problemy z wyrazaniem prawdziwych uczuc, z argumentowaniem - a moze wiesz skad sie to bierze? Moze sprobuj zanalizowac i dociec ich zrodla? Ale nie sadze zeby Twoj obecny zwiazek pomogl Ci w tym, chyba ze chcesz podtrzymac ow problem. Bo przy takiej osobie, w ukladzie ktory opisujesz nie masz szans na nauczenie sie bezpiecznego okazywania uczuc. Bo mysle ze tutaj tez tkwi problem - Ty sie z jakiegos powodu BOISZ okazywac to co czujesz - w zamian intuicyjnie odgadujac to co ktos chcialby abys czula. To jest emocjonalna slepa uliczka. A Twoj partner tak naprawde to nie zajmuje sie Toba tylko SOBA SAMYM! Dobrze by bylo gdybys to dostrzegla wlasciwie. I z pewnoscia nie pomoze Ci pozbierac sie po poprzednim toksycznym zwiazku (musial byc taki skoro wspominasz o terapii) - a wrecz przeciwnie, poglebi Twoje leki i zaburzenia emocjonalne. Mam wrazenie ze potrzebujesz czasu sama ze soba a nie z kims kto Cie bedzie od samej siebie odciagal. Tylko pewnie boisz sie samotnosci i nie wierzysz ze sobie dasz rade bez partnera.
×