Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Ewo - sorry ze wcinam sie miedzy wodke a zakaske bo bylo do Renty, ale zacytuje zeby miec punkt odniesienia: "Czasami tak tajemniczo ktoś napisze... Ja widze...a Ty tego nie widzisz... " No i co z tego? Ty widzisz cos czego ja nie widze a ja widze cos czego ty nie widzisz. To calkiem normalne i naturalne. Kazdy z nas jest inny i odbiera swiat inaczej. Pominmy w tym momencie rozwazania na temat dysfunkcji. Mozesz sie ze mna podzielic tym co widzisz a czego ja nie widze - bo moze byc to dla mnie pomocne, moze dac mi obraz punktu widzenia innych ludzi. A tym bardziej jesli mnie dotyczy - bo na pewno wiele mi umyka jako ze nikt z nas nie jest obiektywny wobec samych siebie. Ja widze cos czego ty nie widzisz - i tez chetnie chcialabym sie podzielic ale nie wiem czy Ty zechcesz wysluchac. A jesli juz to co potem... UWAGA: Pisze ja, Ty - nie do Ewy ale ogolnie. Do Odbiorcy! Stawianie sprawy tak jak ujela to Ewa w zacytowanym przeze mnie fragmencie postu jest nie w porzadku i zalatuje piaskownica. A ja wiem ale ci nie powiem tra la la! Jak widzisz a nie chcesz powiedziec - nie wspominaj o tym. Jak wspominasz - mowisz A wiec powiedz B. Przypomina mi to sytuacje: Czego szukasz? Niczego.(a grzebie po calym mieszkaniu) Co mowisz? Nic. (jak nie doslyszelismy albo ktos mamrze pod nosem) To jest bardzo zawoalowane danie do zrozumienia ze ja ciebie lekcewaze. O milosci, zyczliwosci, dobroci, szacunku nie tylko sie mowi - ale przede wszystkim sie to ROBI. I cos mi sie jeszcze skojarzylo - ja widze, ty nie widzisz... Oj biedny ty biedny czlowieczek... ;)
  2. Ja1972 zadala pytanie: Pytanie: JAK SIĘ CZUJESZ GDY KTOŚ CI MÓWI \"I każdy myślący człowiek... widzi różnicę...\" Nie bede oryginalna - to typowo umniejszajace slowa, toksyczne. Jeszcze oddac do tego akcent, odpowiednie spojrzenie - i mamy manipulacje jak na dloni. Takie i podobne teksty produkowal moj eks. Typowy umniejszacz. Jak sie corka pochwalila ojcu ze obronila sie na 5 to on na to - no dobrze ale co to za kierunek (to mialo podkreslic jego zdanie na temat wszystkich pozatechnicznych zawodow)? Zamiast szczerze sie ucieszyc ze jedyna corka odniosla sukces... Nic mnie juz z tym czlowiekiem nie laczy a dziecko dorosle ale jak mi powiedziala o jego reakcji to przyznam, ze mnie tapnelo. Mysle se ch*ju bosy - nic zes sie nie zmienil, jakim bucem byles takim zostales - tylko dlaczego wobec dziecka? Moze zazdrosci ze ma lepsze wyniki niz on kiedys? Ze ma szanse na ciekawsze zycie? Ze dostala propozycje pracy i robienia doktoratu jednoczesnie? I to jest toksyczne - ale widze z reakcji corki ze ona bierze go takim jakim jest. Nie przejmuje sie zbytnio. Mowi: a, ojciec taki zawsze byl. Smieszy mnie ze moi znajomi - obcy ludzie - potrafili do niej dzwonic z zagranicy z gratulacjami i to bylo spontaniczne, autentyczne - a wlasny ojciec jak kootas sie zachowal. To sa oczywiscie jego kompleksy ktore czasami pokrywa fasada |(jak z jego ostatnia konkubina) - ale w glebi duszy nic sie nie zmienia i dalej pelen toksyn. Wszelkiego rodzaju teksty odnoszace sie do czegos/kogos lepszego, porownujace, \"wjezdzajace\" pozornie na zmbicje - sa szkodliwe i odnosza skutek odwrotny do zamierzonego. Przed laty pozwolilam sie zatruc eksowi - ale czulam mimo wszystko ze to nie tak powinno byc... Rozeszlismy sie ale nie bylam jeszcze na tyle zdrowa by a/byc sama na dluzej czy b/nie pakowac sie w kolejny toksyczny uklad. Wspominam tamten czas - ja nie czulam tak jak teraz, nie czulam (choc wiele na to wskazywalo) ze lubie byc sama, ze nie potrzeba mi kogos obok, ze sama stanowie calosc (mimo iz wszedzie na wakacje jezdzilam sama i nie balam sie byc sama, lubilam sama pracowac itp). Nie bylam na tyle ozdrowiona by to dostrzec - jak wielka wartosc sama dla siebie stanowie, jak wazne jest dla mnie wlasne towarzystwo i spokoj z nim zwiazany - i ze tego nie sprzedaje sie tanio...
  3. Moze powiedzmy ogolnie tak: licza sie EFEKTY. To co powstaje w wyniku jakichs tam dzialan lub ich braku. Kazdy postepuje tak jak uwaza za sluszne lub jak pozwala mu na to biezaca sytuacja. Juz omawialismy ze nie ma czarne - biale, sa tez rozne odcienie szarosci. Sa tez leki, zaszlosci, ograniczenia - z ktorymi walczymy. Walka z wlasna dysfunkcja to nie zupka \"Goracy kubek\" - zalejesz wrzatkiem i gotowe. To dazenie, to droga, przez caly czas. Kazdy z nas tutaj ma swoje slabosci, odwaga jest je ukazac i uznac. Przed samym soba. A przekonywanie o czymkolwiek... Nie, nie o to chodzi - tylko o to zeby kazdy sam sie przekonal ze mam lub nie mam racji. Ja jestem w porzadku, Ty jestes w porzadku. Jestesmy rozni ale kazde z nas jest OK. I nikt, absolutnie NIKT nie jest PONADTO.
  4. Poa - no wlasnie. W dokladnie taki sposob postapilam, odbilam od siebie toksyne stwierdzeniem ze nie odpowiem na jakies tam durne pytanie i niech se mysli co chce. Trzeba toksyczna osobe zostawic sam na sam z jej problemem a nie przyjmowac go na siebie. Ja tez madra po szkodzie ale lepiej pozno niz wcale. Gorzej gdy takie pytania rodza strach (u mnie przez lata tak bylo, wynioslam to niestety z domu rodzinnego) - ale mozna go pokonac z czasem, to kwestia pracy nad soba i swiadomosci skad ow strach sie bierze, co nam przypomina, jakie z niego mamy korzysci itp. Jak slyszalam w tonie zaczepnosc, grozbe, powatpiewanie, oskarzenie (chocby najmniej sensowne - w typie tego \"murzyna\") - to ogarnial mnie strach. Mechanizm lezal w przekonaniu ze kazde pytanie moze prowadzic do oskarzenia o cos czego nie zrobilam i nic nie pomoze moja niewinnosc - i tak mi nie uwierza bo uwierza sobie i swoim przekonaniom. Tutaj wlasnie byla moja bezradnosc - nic nie poradze na to ze ktos wierzy w bzdury, ze nie chce mnie wysluchac, ze nie chce przyjac mojej niewinnosci tylko twardo obstaje przy swoim szukajac coraz wiecej niedorzecznych potwierdzen. I bardzo czesto myslalam - co z tego ze nic nie zrobilam, ze jestem w porzadku, ze nie mam sobie nic do zarzucenia - jak inni mysla inaczej i nigdy nie wiadomo co im do lba strzeli. Czulam ze wobec jakichkolwiek oskarzen jestem bezradna. A do oskarzen moglo prowadzic wszystko, jakies wyrwane z kontekstu slowo, moja szczerosc - wszystko. Jak sobie to uswiadomilam... Tyle lat bezradnosci i leku przed narazeniem sie bo i tak wszystko obroci sie przeciwko mnie... To jak zycie w klatce. Moge przyznac uczciwie ze jestem wolna od powyzszego tak gdzies w 60% bo cos tam zawsze zostaje ale juz nie wyznacza drogi, nie przewaza, nie przeszkadza... dla wszystkich
  5. Mnie sie ta cala przepychanka nie podoba - i starajac sie nabrac jak najwiekszego obiektywizmu (bo za nikim nie stoje) - mam nastepujace uwagi. Ewa niepotrzebnie tlumaczy na pol strony z polskiego na nasze - jesli jestes pewna swojej racji (co wynikja z Twoich wypowiedzi) - to najwazniejsze a inni niech sobie mysla co chca. Zbyt szerokie i szczegolowe tlumaczenie nawet niekwestiowanego medrca pozbawia wiarygodnosci. Po co sie tlumaczy skoro ponoc wszystko tak dobrze wie i rozumie? A madrej glowie dosc dwie slowie - nie dotarlo to i nie dotrze a tylko sprowokuje. Yeez - nie spodobal mi sie kawalek o tym co moga niektore osoby myslec, jakie wnioski wyciagnac itp. Jakby byly stadem bezmozgich baranow ktorym trzeba wprowadzic cenzure co wolno mowic do nich a co nie bo im zaszkodzi. Nadopiekuncza wladza komunistyczna mi sie przypomina ;) To jest forum i kazdy mowi co uwaza, inny bierze z tego co potrzebuje i potrafi wziac - a co do szkodliwosci to kazdy z nas ma swoj rozum, skorzysta ze szkodliwych rad to nabierze doswiadczenia. Takie podejscie to troche nadinterpretacja i czepialstwo. Poza tym dyskusje sa wskazane - z szacunkiem dla innych i dla siebie. A jak spotkanie, sa juz jakies ustalenia?
  6. Bedzie dobrze! Jest takie przyslowie ktore mowi - im ciemniejsza noc tym blizej switu. I o tym pamietaj
  7. Ja tak dzis na szybko - przed wyjazdem nie mialam netu w domu, stad moje milczenie. Bylo uszkodzenie masztu czy cos w tym stylu. Rzucialm tylko okiem na wpisy, poczytam dokladniej pozniej - ale rzucilo mi sie w oczy stwierdzenie ze \"jestem z mezem mimo ze krzywdzi dzieci \"... I tutaj albo ta osoba nie doczytala co wczesniej pisalam - albo ja sie kiedys wyrazilam niescisle i niedokladnie. Maz juz nikogo nie krzywdzi bo sie boi - zostal skutecznie postraszony rozmowa z socjalnym i lekarka. Od tamtej pory nie ma dymow, do dzieci podchodzi z uprzejmoscia prawie taka jak do obcych a jak cos do mnie lekko zadymi to go gasze. Bo sie juz nie boje. Jego obecnosc nie jest juz toksyczna, co najwyzej upierdliwa - a to roznica. Nie jest to wymarzona sytuacja ale jak na razie OK. A to co sie stalo - to sie nie odstanie. I mozecie gromy na mnie rzucac - przestalam sie za to obwiniac. Bo wtedy, tam i wtedy - zrobilam co moglam. Na wiecej nie bylo mnie stac. Poza tym jakiekolwiek porownania kogokolwiek do kogokolwiek nie maja sensu. Kazda z nas ma inna sytuacje, inaczej reaguje itp. Nie ma tez potrzeby niczego udowadniac. Ani podpierac sie przykladem: o widzisz, a tamta zrobila to a ty stoisz w miejscu... Nie ma lepszych i gorszych. Sa rozni. Dla mnie na czas obecny taka wlasnie sytuacja jest optymalna i pzyjmijcie to za fakt. Bez komentarzy dlaczego. Po prostu dlatego ze jest optymalna. Nie wszystko da sie wyjasnic, zmierzyc i zwazyc. Co do spotkania - jak najbardziej ale moge miec maly problem w zwiazku z czym moglybysmy sie spotkac u mnie. Beda miejsca do spania jakby ktos reflektowal bo corka jedzie w Bieszczady na weekend a mlodszy syn z kolega pod namioty.
  8. Kormoranie - a kupujesz wyroby chinskie w supermarketach? Nie przesadzajmy, nie dorabiajmy doopie uszu. To ma byc zabawne a problem tej rodziny nie jest naszym i to zupelnie normalne. Mnie sie np luzno skojarzylo z naszymi partnerami zatrzymanymi w dziecinstwie jak komar w bursztynie - i nie przyszlo mi na mysl by zastanowic sie nad osoba po drugiej stronie kamery. MNiej sztywniactwa - wiecejluzu. Sztywniakow to my w domu mamy (betonow znaczy sie) :)
  9. albo to - czy Wam czegos/kogos nie przypomina? ;) :P http://www.smog.pl/wideo/27133/mamusia_skasowala_mu_kontonbspw_world_of_warcraft/
  10. http://www.smog.pl/wideo/27113/uwaga_problemy_techniczne/
  11. Poza-tym - takie typy uzywaja projekcji w nadmiarze ale sami tego nie dostrzegaja (nie po darmo nazywa sie to mechanizmem obronnym). Zreszta - gdyby dostrzegali to nie byloby problemu... W calym zamieszaniu jakie sprawila smierc Michaela Jacksona uszlo uwagi mediow ze wczoraj zmarla rowniez Farrah Fawcett (znana jako Jill z \"Aniolkow Charliego\") - ikona lat 70/80-tych. Od 3 lat walczyla z rakiem ktory okazal sie silniejszy. Miala tylko 62 lata. Pamietam ze dla mnie byla idealem kobiety i bardzo chcialam tak jak ona wygladac (ale ktora nastolatka nie miala swojej idolki?).
  12. Tacy ludzie strasznie wiele biora do siebie - mnie by przez mysl nie przeszlo, tak jak z ta farba itp. I to chyba oznaka niezlego pierd*lca ;)
  13. Niech se bedzie nieszczesliwy ch*j mnie to obchodzi, jego problem. Sam wybral bycie nieszczesliwym. Ja chce byc szczesliwa i jestem. :D
  14. Rozwalilo mnie poczucie humoru mojego meza przed chwila... Wlecialo cos przez okno i brzeczy na szybie - przyjrzalam sie i mowie ze to truten. Maz sie pyta skad wiem - ja na to: bo nie ma na tylnych odnozach koszyczkow na pylek (co jest zgodne z prawda). A on sie obrazil ze do niego przygaduje bo siedzi na bezrobociu i mam w domu lysa Paris Hilton. O curva ale kyrk
  15. Czy a tez tu pasuje - niezly hardcore masz. Ten czlowiek powinien sie leczyc bo to co wyprawia to choroba psychiczna! To nie jest normalne ani Ty nie zyjesz w normalnym zwiazku - jesli szukalas potwierdzenia to je masz tu na pismie. Wiem jaki to koszmar bo mialam watpliwy zaszczyt przechodzic to w pierwszym malzenstwie. I jak to w jakims kawale bylo: tu sie nie ma co namyslac, tu trzeba spierd*lac!
  16. Niebieska - ktos kto sie zle czuje sam ze soba nie bedzie sie czul dobrze z nikim. I to jest problem takich jak Twoj malzonek. On po prostu siebie samego nie cierpi a co za tym idzie - siebie nie zna. Stad wiec takie skrajne zmiany w krotkim czasie. Jak ktos siebie nie zna to skad moze wiedziec jaki ma stosunek do tej czy innej sprawy? Wtedy wali w ciemno - dzis mowi nie lubie a jutro alez owszem, lubie! Dzis mowi naprawie to czy tamto a jutro - nie naprawie, bez tego mozna zyc. On moze sie obyc bez wielu rzeczy - wiec i reszta swiata tez. Czyli - zatrzymal sie w wieku ok 2 lat gdzie dziecko uwaza ze swiat i ono to jedno. Stad ich niezdolnosc do empatii - oni nawet nie wiedza ze cos takiego istnieje. To przekracza ich mozliwosci postrzegania (skoro zatrzymali sie na etapie dwulatkow). Nie wiem czy zaobserwowaliscie ale tacy ludzie cechuja sie brakiem potrzeby analizowania, wnikania glebiej w problem, poznawania i zwyklego poszerzania wiedzy. Nawet jesli cos czytaja czy ogladaja to nie pozostawia w nich wiekszego sladu. Oni sie nie ucza bo nie chca, zamykaja sie na wiedze chyba podswiadomie bojac sie ze moze wyrzadzic im krzywde - bo moga sie dowiedziec czegos czego nie chca wiedziec...
  17. Ja wtedy myslalam co ja robie zle, nie tak? Upatrywalam bledu w sobie - a to gosc byl niereformowalny. Ja moglam na glowie stawac i piruety krecic a efekt bylby ten sam.
  18. Napisalam tylko raz do kogos, bardzo dawno - mniejsza o szczegoly, nie moglismy sie dogadac bo jak ja wchodzilam na temat to druga osoba zaraz go zmieniala a ja chcialam te kwestie, bardzo dla mnie (i nie tylko) wazna, jakos rozwiazac, wyjasnic. Napisalam wiec list. I ch*j bolszy - bo jak cos ma nie trafic to nie trafi chocby skaly sraly! Jesli ktos nie chce przyjac ze druga osoba ma prawo do innego punktu widzenia - to mozesz pisac tysiace listow a efekt ten sam. Zeby byla komunikacja musza zaistniec dwa zaangazowane, zainteresowane osrodki. W ostatecznosci osoby otwarte na to co inny czlowiek ma do powiedzenia. Nie mowie zeby sie od razu zgadzac - ale zeby wysluchac i starac sie zrozumiec. Ewentualnie podac swoje powody dlaczego tak a nie inaczej. Wtedy jest dialog. Te nasze listy to zwykly monolog. Nie maja odbiorcow.
  19. No dobrali sie - Twoj maz i jego przyjaciel... Wiadomo ze reka reke myje. Stary buc kawaler nikt go nie chcial bo ma w doopie poprzewracane - ale uwaza sie za osmy cud swiata, k*rwa!
  20. Usmialam sie, naprawde - jak czytalam Twoj post - i jak probowalam przypasowac go do moich realiow :D :D :D \"nie oskarzaj tylko powiedz o swoich uczuciach. Ok, mowie nie od dzis. Mowie, ze czuje sie zle, jest mi przykro gdy...\" w odpowiedzi mam: a mnie jest przykro (i tu cala litania) - czylio zostaje zakrzyczana. Jesli jestm chora, zle sie czuje, boli mnie cos (glowa, gardlo, noga, reka, zeby, doopa) - meza tez boli i to bardziej bo ma wieksze prawo do tego zeby go bolalo. Normalnie cyrk na kolkach! Ja z moim bolem/choroba jestem na drugim miejscu po nim :D Nie lubie sie skarzyc itp i na bol jestem wytrzymala ale czasem cos sie wypsnie: kurde ale mnie boli to czy tamto. Powtorka z domu rodzinnego, jak Boga kocham! W domu tez nie mowilam co mnie boli bo by sie zaczelo: a czemu sie cienko ubierasz, a moglas to, tamto, sramto, jak sie do ciebie mowi to nie sluchasz, a wiesz jak mnie przez ciebie to czy tamto boli, wykonczysz mnie i tym podobne teksty. Jakod ziecko to kupowalam za poczucie winy - teraz jak slysze takie madrosci to nie wiem czy sie smiac czy plakac bo osoba wypowiadajaca je jest taka zalosna ze szok w trampkach.
  21. poza tym - do mojej sytuacji tyczy sie niemal wszystko co napisalas powyzej, tylko ze ja od dawna mam to w doopie bardzo gleboko. Wszelkie porady - jesli chodzi o meza - moge sobie w buty wsadzic :D bede wyzsza. Albo w uszy - bede lepiej slyszec :D :D :D
  22. poza-tym - mozesz zdradzic nam tajemnice w jakim kraju mieszkasz? Ja - tak sie sklada - tez poza Polska :)
  23. Dzieki za gratulacje, ja tez sie bardzo ciesze :D To duzy krok do przodu; a corka niech sama z siebie bedzie dumna bo to owoc jej ciezkiej pracy przez 5 lat. Ja oczywiscie tez dumna jestem ale jako osoba trzecia bo nie mialam w to bezposredniego wkladu. Jedyne co zrobilam to nie przeszkadzalam jej sie rozwijac w kierunku jaki sobie obrala.
×