Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. No coz... Jest taki gatunek ludzi ktorzy nadaja sie tylko i wylacznie do posiadania psa a nie rodziny, bo uwazaja ze zona/maz to przedluzenie ich samych. A to pies jest przedluzeniem nas bo przejmuje nasze cechy, nie pyskuje, wita chocbys mu na powitanie kopa zapalil, jest wdzieczny za miske z zarciem ktore kosztuje i wiele mniej niz partner/ka i godzi sie niemal na wszystko. Akceptuje pana/pania takimi jakimi sa, nie ma uwag odnosnie ubioru, higieny, zachowania; nie skarzy sie jak pan/pani zaniedba czy tez zapomni o rocznicy... Niektorzy powinni miec psa a nie rodzine.
  2. Mam wrazenie ze te zwiazki z kolegami/psami itp maja byc czyms w rodzaju kontrwzorca dla nas. Naruszaja rownowage w zwiazku - a w rzeczywistosci tej rownowagi nigdy w nim nie bylo. Oni w te kolezenstwa uciekaja przed wlasciwa konfrontacja z zyciem malzenskim, sa zbyt toksyczni i nie stac ich na to - wiec maja wymowke i wolnego sluchacza-przytakiwacza co to wezmie ich strone. I utwierdzi w przekonaniu ze to oni takie biedne, pokrzywdzone misie a zony to hitlerki w spodnicy. Gdyby ten kolega byl naprawde przyjacielem to by jednemu z drugim powiedzial obiektywnie zeby sie zajal swoja rodzina a nie szukal sciany placzu i spluwaczki. Jedyna rada - powiedziec sobie ze psie glosy nie ida pod niebiosy i zyc dalej nie przejmujac sie tym co maz pierd*li do znajomych o nas (i jak to swiadczy o mezczyznie jak oczernia wlasna zone). Ale jak my sie poskarzymy na agresje i awantury w obronie wlasnej - to jest dopiero raban - jak smialysmy opowiadac takie rzeczy na zewnatrz. Czyli w ich moralnosci miesci sie oczernianie i obrzucanie blotem, wymyslanie nieprawdziwych historii - zas mowienie prawdy to zbrodnia. Taka mentalnosc, nic nie poradzisz...
  3. No a ten kolega to ma wymagania, ja pierd*le! Ciekawe co sam soba reprezentuje. I ciekawe ktora kobieta niezalezna 30-35 lat wybralaby takiego osobnika na partnera zyciowego... Realista po ch*ju fest ze tak sie wyraze! Oj, roznych ma Pan Bog lokatorow na swiecie, roznych...
  4. poza-tym - to JEST bardo toksyczne! Mam na mysli zwiazek z kolega. Rodzina powinna byc na pierwszym miejscu a potem dopiero koledzy, przyjaciele itp. Ale u toksycznych osob jest inaczej - oni wola obcym sie przypodobac bo rodzinie juz nie musza. I to nie jest przyjazn czy inna glebsza wiez tylko jej proteza. U mnie jest podobnie ale maz wszystkim obcym wchodzi w doope - nawet jak ich nie lubi. Widze w tym strach przed nimi (bo potencjalnie moga mu cos zrobic). Niestety, juz odkrylam ze maz jest marionetka strachu - i tylko pod strachem sie podporzadkuje pewnym regulom. Wlasnie dlatego mam w domu spokoj bo sie boi podniesc glos po moich interwencjach. Piszesz ze zaniedbuje wyraznie dom i obowiazki w nim na rzecz kolegi. Jakby chcial w domu zrobic to by zrobil - a ze nie chce to nie sadze zeby kolega byl powodem. To nie jest meska przyjazn tylko jakas chora zaleznosc. Moj maz tez bez tego kolegi wysrac sie nie moze, wydzwania do niego - kiedys to ten kolega przychodzil w weekendy i siedzial do pozna w nocy a ma rodzine, male dzieci, pracuje poza domem caly tydzien to tez zamiast przesiadywac u kogos moglby domu przypilnowac. Przestal przesiadywac bo pewnie mu zona nagadala - a teraz robia dobudowke to i tak ma malo czasu bo musi przy budowie popracowac. Moj zas nie pracuje to czasu w p**zdu i nie wie co ze soba robic ale to jego problem. Bywalo tak ze innym malowal, pomagal, uzyczal czegos co w domu potrzebne - a o wlasnym domu zapominal. Podobniez jak o naszych potrzebach. Wyrazal sie o potrzebach innych jak o priorytetach, jakby on je rozumial - a ta jego "empatia" to tez wygladala mi na proteze. On nie jest zdolny do empatii - tylko jako dorosly czlowiek zaobserwowal pewne zachowania u innych i probuje je nasladowac. Wierzac ze jak np bedzie udawal zrozumienie, wyrozumialosc, empatie, dobroc, jak wyjmie wszystko z lodowki dla gosci to bedzie lubiany i szanowany. Takie jest jego pojecie kontaktow miedzyludzkich.
  5. Abssinthe - po czesci mam podobne wrazenia z ta roznica ze ja napisalabym: chlopcy ze srodowisk dysfunkcyjnych lub lepiej: ze wskazaniami na srodowisko dysfunkcyjne. Zeby neipotrzebnie nie szermowac wielkimi slowami. Faktem jest ze z opisu wynika iz maja takowe cechy ale jeszcze sa mlodzi i mozna ich wyprostowac - tzn jesli samo sobie uswiadomia i zaczna nad tym pracowac. Nie feruje tutaj wyrokow bo problem z dzieckiem mozna miec i w rodzinie minimalnie dysfunkcyjnej lub nawet zdrowej. Mam identyczny przyklad w domu kuzynki o ktorej pisalam, ze z mezem stanowia wzor dobranego malzenstwa mimo roznic - a roznia sie miedzy soba bardzo. Oni po prostu mieli na wyposazeniu zdolnosc kompromisu bez robienia wielkiego halo pt \"jak-to-ja-sie-poswiecam\". I ciagna ten swoj wozek juz 28 lat. Nadal jest miedzy nimi nieudawana wiez (co widac na codzien; na fotografiach z wakacji), jestem z nimi dosc blisko wiec widze i czuje. Ich starszy syn skonczyl studia, pracuje, mieszka z dziewczyna, radzi sobie samodzielnie. Mlodszy natomiast ciagle jakies problemy (ma 23 lata) - jak nie z praca to z uczelnia - tak jak u Was. Czyli nie ma co tworzyc teorii i regulek. Ja to samo moze mam przed soba bo moj syn dopiero ma 15 lat i idzie do 3 klasy secondary (mala matura za rok), uczy sie bez problemow ale jemu nauka przychodzi latwo, raz przeczyta i juz umie a przedmioty scisle intuicyjnie. Ale najczesciej zdolnemu przyczepia sie len do tylka bo widzi ze mu idzie latwo i mysli ze tak bedzie zawsze. Jestem tego najlepszym przykladem :D Nie wiem co Wam doradzic - moge co najwyzej zintegrowac sie z Wami duchowo w cierpieniu i wyslac pozytywne mysli - zebyscie znalazly wreszcie droge do swojego dziecka. Ale mysle tez ze moze tak bedzie najlepiej, metoda trudnej milosci - zostawic go samego. Niech sobie radzi. I moze to go otrzezwi, nauczy szacunku do pracy, edukacji, pieniedzy? Ja zas dzisiaj na szpilkach siedze bo corka broni pracy magisterskiej - wiem ze jej sie uda bo jest strasznie pracowita (po mnie tego nie ma ;)) i ostatni rok przesiedziala jak nie w laboratorium to nad materialami. I chce zdac.
  6. Kubcia - jestes bardzo chaotyczna i przeskakujesz z tematu na temat... Ja zaledwie nadazam ale to moze kwestia wieku. Bez obrazy - przypominasz mi w tym mojego meza ;) ale nie traktuj tego ze smiertelna powaga. Po prostu takie mam skojarzenia gdy widze niezorganizowane osoby. Najpierw pomysl. Potem dzialaj. A na koncu mow. Bedziesz bardziej wiarygodna. Bo troszke te wiarygodnosc nadszarpnelas a bylas na dosc dobrej drodze zebysmy Cie tutaj traktowali serio. Usiadz, odetchnij i uspokoj te egzaltacje. Dla wlasnego dobra. Nam tez trudniej jest zrozumiec co chcesz przekazac - a z pewnoscia masz wiele do powiedzenia. Nie tylko tresc sie liczy ale i forma. Dla stukpuk do kolekcji
  7. Tylko ze ja juz sie z niego smieje i jego zachowanie nie ma na mnie dolujacego wplywu. Ot, takie brzeczenie muchy. Ale na poczatku bylo bardzo ciezko... Bralam za wiele do siebie a teraz zostawiam go samego z jego fochami parishiltonowymi i szukaniem winnych. To MNIE NIE DOTYCZY. Juz nie robi awantur bo sie boi - pisalam tu na forum jak poinformowalam sluzby socjalne itp - i siedzi cicho. Niektorym na rozum nie wytlumaczysz to trzeba postraszyc, niestety. Ale probowal, tylko spelzlo na niczym. Jakis czas temu cos sie zaczal mnie czepiac i zadal mi pytanie: czy ja ludziom opowiadam jak sie on zachowuje (cos w tym stylu, z mojego punktu widzenia kretynskie pytanie, chyba ze sobie nie zdaje sprawy jak toksyczne i szkodliwe bylo jego zachowanie kiedys - agresja slowna, kopanie w drzwi, walenie glowa w sciane, odgrazanie sie, wyzywanie, rzucanie przedmiotami) i czy powiedzialam o tym w grupie w ktorej pracuje spolecznie. A ja na to: ja ci na to pytanie nie odpowiem. Mysl sobie co chcesz. Jak go ku*wa zatkalo to do dzisiaj jest zatkany. Bo byc moze dotarlo ze ja juz w to nien gram, nie jest w stanie mnie zranic, nie biore do siebie jego problemow. Bo sam sobie je stwarza a potem obarcza nimi innych - tylko teraz juz nie bardzo ma kogo... Nioe pracuje od stycznia i nie wie co ze soba zrobic to wymysla takie cuda ze historia, a ja nic nie mowie, nie moj cyrk nie moje malpy, niech robi co chce. :D A ja patrze z boku i mam ubaw.
  8. poza tym - bo to jest duze dziecko ktore wymaga opieki, milosci i uwielbienia mamusi 24/7. To nie jest dorosly mezczyzna - tylko fizycznie tak wyglada. To niespelna dwulatek domagajacy sie calkowitej uwagi najblizszych! Juz mowilam - fochy to strzela Paris Hilton a nie dorosly facet. Juz do tego stopnia to sobie przyswoilam ze jak widze lub czytam o facecie z fochami to parskam smiechem bo wyobrazal go sobie jako Paris Hilton :D :D :D Cos w rodzaju syndromu bokserek w misie (dla tych ktorzy nie wiedza: jakis psycholog radzil ze jesli np boimy sie kogos: szefa, ojca, wspolmalzonka - to w czasie jego tyrady mozemy go sobie wyobrazic stojacego przed nami w majtkach w misie albo pajacyki - o pd razu ta osoba przestaje byc az tak straszna).
  9. stukpuk: \"nie wiem więc jak mam rozumieć moje dziecięce relacje z banknotem czy monetą, czułam się w każdym razie zawsze winna temu że muszę kosztować, zawsze żałowałam że za dużo i zawsze kajałam się otrzymując coś ekstra\" Witaj w klubie sama lepiej bym tego nie okreslila No to jak - wpadniesz do mnie na te kawe po 28 bm? szczegoly na maila (w profilu)
  10. stukpuk - w poscie z 16.16 opisalam moje podejscie do pieniedzy i do walki o swoje sprzed lat. Mnie sie wydawalo ze pieniadze to jakies tabu a juz prosic o nie (mowic o nich itp) to nie mam prawa, to jakis nietakt - nie wiem jak to okreslic. Dziwilam sie ze inni z taka swoboda mowia o pieniadzach a u mnie wywoluja wstyd, skrepowanie. Jako dziecko bylam izolowana od pieniedzy bo \"pieniadze dziecko psuja\", nawet jak juz pracowalam to musialam matce oddawac cala wyplate a ona dbala o moje finanse tzn musialam prosic sie o kazdy grosz a ona autoryzowala czy potrzebuje czy nie - i dawala albo nie. Jak uznala ze zadam na niepotrzebny wydatek to byla gadka typu: no widzisz sama nie umiesz sie rzadzic pieniedzmi jakbym ci je dala do reki to bys za dzien przepuscila na glupoty. Czyli jej zdaniem nie moglam wlasnych zarobionych pieniedzy wydawac jak chce bo ona uznala ze nie jestem wystarczajaco odpowiedzialna! Tlumaczyla to rowniez tym ze ona i jej rodzenstwo jak pracowali to matce wszystko oddawali - tylko nie wziela poprawki ze to bylo za krola Cwieczka. Zrobilam prawo jazdy w pracy, stracali mi z wyplaty co miesiac jakies grosze bo polowe z tego wypracowalam przy myciu okien w biurowcu (byla taka akcja) - to ojciec z matka powtarzali: no, DALISMY ci na prawo jazdy. Ale mnie to wkur*ialo! A jak sie stawialam to moglam uslyszec: ty nie gadaj tak bo kto cie zywil przez te lata, kto sie uzeral z toba - i tu jakies moje bledy o ktorych dawno zapomnialam, matka miala dar pamietania takich potkniec i przy byle okazji mielila nimi jak stary mlyn i rozdmuchiwala byle dooperele do rozmiarow grzechu smiertelnego... Wolalam zamknac paszcze bo zadna przyjemnosc sluchac jakichs wypominkow. piszesz: \"nie wykształciłam w sobie odruchów zdrowego, samodzielnego człowieka i chyba potrzebuję praktycznego kursu z umiejętności negocjowania, walczenia o siebie i przetrwania\" i ja taka wlasnie bylam przed laty. Jak sobie poradzilam ze wszystkim - nie wiem. Jak przetrwalam mimo nie posiadania owej umiejetnosci - nie wiem. Chyba sila woli i checia zycia, jakas determinacja ogromna.
  11. Tortilla - to Twoje zycie, nie ich. Lubisz sie bawic - to sie baw. Twoja mala dziewczynka od lat sie o to dopomina. Mysle ze nie tylko o sama zabawe chodzi ale o swiadomosc ze bawic sie to nic zlego... Postaraj sie wiec by Twoja dziewczynka uwierzyla w to. Wiesz, ja mimo wszystko lubie w sobie te czesc ktora sie bawi. Ale rzadko wychodze z nia na zewnatrz, bawie sie najlepiej we wlasnym towarzystwie. No i z chlopakami bo oni tez sa dziecinni to rozumieja choc mlodszy to sie nieraz smieje ze chyba mi odbija. Czuje kiedy bierze mnie "czynnik zabawy" jak zaczynam sie scigac na drodze - dopusczam wtedy do glosu swoje wewnetrzne dziecko a jemu w to graj, albo jak slucham muzyki na caly glos w samochodzie i odstawiam "ryki z bryki". Moje dziecko wewnetrzne jest wtedy spontaniczne i doskonale sie bawi. Albo jak gram w jakies puzzle na komputerze - to gra moje dziecko. Mam kilka pluszowych zabawek w domu i one sa moje. Tzn mojego wewnetrznego dziecka. Spodobaly mu sie i kupilam. Wcale nie uznalam ze jak mam prawie 50 to juz nie moge sobie kupic pluszaka. Jak byla dzieckiem to mialam bardzo malo zabawek bo rodzice uwazali ze zabawki demoralizuja a dziecko i tak je zepsuje. Oni nie mieli zabawek i bylo dobrze ale mieli rodzenstwo ja zas nikogo. Ale ja tam sobie zawsze znalazlam jakies ciekawe zajecie - do czego mialam wyobraznie?
  12. Kubcia - troche uogolniasz bo sa ludzie z widocznymi ubytkami i co - moze taki co ma krzywy nos albo paskudna blizne przez cala twarz to zly czlowiek bo niewyjsciowo wyglada? Nie o ty chodzi - ale o nas stosunek do samych siebie. Czy szanujemy swoja doczesna powloke, dbamy o dobre samopoczucie - racje przyznam Ci tylko w tym ze czlowieka ktory o siebie dba, nawet takiego z niedostatkami fizycznymi, latwo rozpoznac i jakos od razu sie go lubi. Nie mam na mysli wpadanie w narcystyczna skrajnosc bo to tez choroba i dowod na problemy z poczuciem wartosci. To jest kwestia umiejetnosci znalezienia dla siebie "zlotego srodka", rownowagi - przy jednoczesnej naturalnosci tych dzialan. Narcyz jest sztuczny i napuszony, abnegat napawa odraza.
  13. Tortilla: to nie krzyczy mala dziewczynka w Tobie a wewnetrzny krytyk. Mala dziewczynka wlasnie chce sie pobawic, rozluznic - a krytyk jej nie pozwala. Sprobuj zajac sie ta mala soba, Twoim wewnetrznym dzieckiem. Dowiedz sie czego potrzebuje. Jest na pewno zastraszona i opiera swoje zachowanie an opiniach co wolno a co nie bo tak zostala \"wytresowana\". Ja przez cale lata slyszalam wewnetrznego krytyka dopoki nie zaczelam rownie po chamsku z nim walczyc. Jak sie tylko odezwal darlam sie w myslach na niego: \"wyp.i.e.r.d.a.laj!!!!\". Troche pomoglo. To byl glos brata mojej matki ktory byl w moim zyciu jeszcze bardziej toksyczny niz rodzice. I zawsze mnie krytykowal, matka bagatelizowala albo z takim niesmialym usmiechem mowola do niego: e, x, daj spokoj, daj spokoj - jak mi pojechal rowno co powinnam co nie i jaka wstretna dziewucha ze mnie jest itp... Jego zona, ktora bardzo sympatycznie wspominam, zawsze sie za mna ujmowala jak mnie sekowal w jej obecnosci. Wreszcie jak juz bylam na swoim i kiedys przyszedl zaczal mi prawic te swoje j*bane kazania - nie wytrzymalam i wyjechalam z morda ze nie zycze sobie takich uwag w moim wlasnym domu i jesli jeszcze raz otworzy gebe z takimi tekstami to zamknie drzwi z drugiej strony i bedzie swoja siostre odwiedzac jak mnie nie bedzie w domu uwazajac zeby sie na mnie nie nadziac. POSKUTKOWALO! Po prawie 40 latach jak zwinal ogon pod siebie to jeszcze go takiego nie widzialam.
  14. Kubcia - az bys sie zdziwila ile mam jeszcze do przerobienia - ale mie to nie przeraza, nie narzucam sobie zadnych rezimow bo wiem ze na wszystko jest odpowiedni czas i gotowosc. Tak jak bylam gotowa zaczac te prace nad soba. Sprawiam wrazenie pogodzonej - ja chyba jestem (na pewno w wiekszym stopniu na tak) pogodzona ze soba; tzn kiedys jak popelnilam blad to rozkminialam to w nieskonczonosc a teraz jestem wobec siebie wyrozumiala. Ale mam tez sporo samodyscypliny - nie na sztywno ale dla wlasnego dobra, skoro np chce sie lepiej czuc i miec wiecej energii to musze dbac o wlasciwe odzywianie i aktywnosc fizyczna. Bo to nie jest na zasadzie wojskowego drylu ale dla siebie samej. Tak jak dbamy o siebie, utrzymujemy wlasciwa higiene osobista nie "bo tak trzeba" ale zeby nam bylo fajniej bo czlowiek umyty, czysto ubrany czuje sie dobrze.
  15. Wlasnie cos mi przyszlo do glowy - mam bardzo wysoki stopien empatii (czasem nawet to bywalo meczace ale teraz juz lepiej nad tym panuje, chyba z wiekiem i bardziej zajelam sie soba, czyli tak jak byc powinno). Czy nie byla to proba zaspokojenia swojej wlasnej potrzeby empatii ze strony innych - jesli wy mi nie dacie to sama sobie stworze? Bo jak nad tym rozmyslam to wiele rzeczy dzialo sie u mnie w ten sposob, sama je sobie ofiarowywalam, wymyslalam - i pewnie dlatego czasami byly nie do konca rzeczywiste i nielogiczne. Bo mialy za zadanie zalatac pustke emocjonalna... Mialam niesamowita wyobraznie (dla jednych plus, dla innych minus bo "ma pstro w glowie") i dzieki niej przetrwalam jakos.
  16. Kundzia - nie dosc ze toksyk to jeszcze cham. A fochy to se moze miec Paris Hilton, nie dorosly mezczyzna. Tortilla - ja tak przez wiele lat ukrywam wrazliwosc, niezaspokojenie, brak milosci i troski ze to stalo sie niejako mja druga natura (i pewnie stad moje wybory w przeszlosci). Poza tym - sztuka przetrwania. Zauwazylam ze przez cale moje dziecinstwo czulam sie jak obowiazek; tzn ze bylam obowiazkiem dla innych. Jak teraz patrze w przeszlosc to wszystko co robila w stosunku do mnie matka przypomina strajk wloski. Wykonywanie scisle tego co wyczytala w madrych ksiegach nt wychowania dzieci. Jedzenie o jednej porze i odpowiedniej ilosci - i tak MUSIALO BYC! Najbardziej utkwilo mi w pamiecy jak bylam chora i zazywalam antybiotyki, inne leki - wszystko tak scisle pod wskazanie lekarskie. Nie bylo w tym instynktu, wyczucia - empatii. Tylko obowiazek. Nie zebym miala zal - inaczej nie potrafili. Uwazali ze tak jest wlasciwie. Ale potrm przyszly inne problemy - mobbing w szkole, zaczelam dorastac - i juz sie nie dalo z poradnikiem. Mysle ze matka poczula sie przerazona i zagubiona wobec moich problemow i najlepsza rada bylo uznac ze to nic wielkiego. Bo jej poziom leku byl zbyt wysoki zeby sobie z tym radzic, zeby mi pomoc - i nie czula wiezi instynktownej a tym samym empatii. Wklasnie tego bardzo mi brakowalo w dziecinstwie - odrobiny empatii. Bo chyba wtedy, odczuwajac czyjas empatie - wiemy ze jestesmy wazni, ze ktos sie naprawde o nas troszczy, ze komus zalezy. Do tego dochodza przekazy niewerbalne ktore moze nawet wiecej mowia niz slowa... Teraz troche zmienie temat - zabawne jak moj maz jest zazdrosny o to ze ja np mam silna wole, potrafie dazyc do celu - a on nie. I to go wku*wia. A mnie smieszy.
  17. Kundzia - podpisze sie pod slowami Tortilli - toksyk. Tak nie postepuje ktos komu na Tobie zalezy i kto sie o Ciebie troszczy. Tzn moim skromnym teoretycznym zdaniem... Pzemysl sens tego zwiazku - a najlepiej zastanow sie co sklonilo Cie do wybrania takiego partnera? Bo na pewno zanim zdecydowalas sie na ten zwiazek byly sygnaly, przeslanki ze cos jest nie tak? Najlepsza terapia to zaczac od siebie.
  18. Consekfencjo - kiedys bedzie cd tej historii, na to musze miec odpowiedni nastroj i czas zeby opisac, zeby wczuc sie i przezyc ponownie bo to jest najlepsza droga do uleczenia tamtych traum. Trzeba je ponownie przezyc. Tak jak w sobote. Czuje sie o wiele lzejsza, to mi bardzo pomoglo a moja mala wewnetrzna dziewczynka chyba ruszyla do przodu. Czuje ze wreszcie ktos sie nia zajal, ze kogos obchodzi jej los i to ze stala sie jej krzywda... Co do tego kuzyna i jego rodziny - to byla dysfunkcja na dysfunkcji ukrywana skrzetnie. Ci ludzie zreszta juz od lat nie zyja... Piszac te slowa w sobote uwolnilam gniew i poczucie krzywdy, kolejna kotwice trzymajaca mnie w miejscu, nie pozwalajaca emocjonalnie dorosnac. Jeszcze wiele przede mna ale wazne ze jest postep.
  19. A co do katastrofy - ch(j niech sobie bedzie ;) 14 lipca jade do barcelony i przynajmniej zobacze Sagrada Familia i Montserrat przed koncem swiata ;) Zdjecia oczywiscie umieszcze na jakims hoscie i Wam pokaze :D bo bede miala net w hotelu. I bede Wam opisywac moje wyprawy zebyscie sie czuly tak jakbyscie tam ze mna byly i widzialy to co ja. Optymistycznie dzisiaj - pozbylam sie opony zapasowej wraz z ok 3 kg zbednej masy w przeciagu ostatnich 2,5 tygodnia. Zrobilam sobie taka niezobowiazujaca diete ktora ma na celu zmiane nawykow zywieniowych i jak widac dziala. :)
  20. A ja moje Kochane Dziewczyny wrocilam ze spaceru w gorach, jakies 10 kilo na liczniku, widzialam trzy sarenki, deszcz mnie nie zlapal choc straszylo. Piekne widoki, szum strumyka i spiew ptakow, o tej porze dnia to glownie spiewak i strzyzyk ale i kukulke slyszalam, i kosa, pelno tam jaskolek bo maja gniazda w ruinach opuszczonego domu i przyczepy (ktora ja nazywam srocem bo tak z daleka wyglada); na drodze walal sie wywleczony przez gawrony kregoslup padlej owcy i jeden zlamany rog barani (cuda baranie rogi :D :D :D); stare baranisko ktore czesto spotykam znow lezalo rozwalone na drodze i zaledwie sie podnioslo jak przechodzilismy - wielki wlochaty baran z dwukrotnie zakreconymi w precel rogami, taka swoista barania ikona. Teraz trzeba wejsc glebiej w las zeby napotkac owce, one kieruja sie teraz ku gorze i pelno ich na stokach. Lubie usiasc nad strumykiem, porozmyslac, patrzec na piekno gor i sluchac szumu wody. Bardzo relaksujace. Moze zrobie filmik i puszcze na youtube? Ale to nie to samo... Kontakt z natura bardzo uspokaja i oczyszcza psychike. Musze do tego jeziorka pojsc ale jak na razie to nie mam mozliwosci bo syn mi nie zejdzie, jest dosc stromo jak na niego. Wejsc wejdzie bez problemu. Poza tym musi byc co najmniej 3-4 dni suche zeby nie slizgac sie w blocie. Teraz zamierzam obejrzec film i total relax. Niebo - to zaloba. Pozwol sobie na nia ale pamietaj ze nie ma odwrotu i sama dobrze o tym wiesz. Bo jesli znow powrocisz bedzie to samo. On sie nie zmieni i zaakceptuj ten fakt ze on jest taki jaki jest. Inny nie bedzie. Przytulam Cie mocno
  21. Kubcia - mieszkam w Irlandii dla pelnej jasnosci. Czy ta wyspa tez ucierpi podczas tsunami? ;) :P Bo sie zastanawiam czy wracac z wakacji w sierpniu... W Polsce znajomosci nie mam; chyba za dlugo poza krajem. Ale w 94 kiedy zbankrutowalam, urodzil sie najmlodszy syn a ja bez pracy, bez dochodow i bez szans na zatrudnienie - poprosilam rodzine ktora miala kilka budek na tandecie, zeby sie popytali zeby choc pare groszy zarobic i sie nie zalamac... Nawet pocaluj mnie w doope nie uslyszalam. Matka ich bronila (rodzina przeciez) ze moze nie moga, a to, a sro a ja nie chcialam ku*wa pieniedzy tylko nawet kible moglam myc zeby nie zwariowac i nie stracic nadziei bo wtedy po raz pierwszy w zyciu bylam bliska mysli samobojczych (bliska to nie znaczy ze je mialam ale gdybym nie moj potworny wrecz upor to nie wiem co by sie stalo). A scyzoryk mi sie w kieszani otwiera jak slysze komentarze nt zasilku; uwierz mi wolalabym nie widziec tych pieniedzy i tych obowiazkow i miec normalne zycie jak wiekszosc z Was. Jak ktos tak piurdyli to znaczy ze nie ma bladego pojecia o temacie bo jakby mal to by zamknal twarz i nie komentowal. Moja znajoma ma dwoje dzieci niepelnosprawnych i dostaje raz w roku grant w wysokosci prawie 3000 euro - no faktycznie, jest czego zazdroscic... Moge przepracowac legalnie tylko 15 godzin w tygodniu ale jak trzeba to sobie dorabiam na boku fotografika, sprzedaje reczne wyroby mojej przyjaciolki z Polski, jak czas pozwala jezdze z wycieczkami (jestem z zawodu touroperatorem/przewodnikiem) a za taka jedna wycieczke 20 osobowa kasuje na reke ok 2,5 tys euro bez podatku. Ale tutaj jestem ograniczona czasem i opieka nad niepelnosprawnym. Nie mow mi ze sie wiele w tej sprawie (opieka nad niepelnosprawnymi) zmienilo w Polsce bo tutaj akurat jestem dobrze zorientowana. Raz ze czesto jezdze a opiekun mojego syna z dawnej wspolnoty \"Wiara i Swiatlo\" jest wicedyrektorem szkoly dla niewidomych to mam wiesci z pierwszej reki. Po drugie - mam sporo znajomych z takimi dziecmi i znam ich opinie. Powstaja nieliczne jeszcze, pojedyncze placowki terapeutyczne jak ta tutaj w Charleville ale to kropla w morzu potrzeb. Z tymi 15b godzinami to jest tak - musze dojechac bo mieszkam na wsi - i co, zarobie ku*wa na benzyne na dojazdy? No to pierdziele taki interes. A kazde panstwo bez wyjatku powinno wspierac niepelnosprawnych i ich opiekunow - chyba ze przyjmiemy utylitarianizm i eutanazje, uposledzonych na czesci zamienne dla zdrowych i bedzie nowy wspanialy swiat - piata RP, druga Sparta. Zreszta - ja w Polsce nie mam jakiejs szczegolnie bliskiej rodziny, korzeni itp. Pewnie ze jest sentyment ale to chyba normalne uczucie. Stukpuk - co do tych znajomosci raz jeszcze - masz racje z tym ze to bron obosieczna niestety, a byc zaleznym od kogos (pamietaj, ja ci wtedy to czy tamto zalatwilem a ty mi teraz nie chcesz tego czy tego?) to ja mam gdzies. Widze tez po sasiadach w Krakowie ze jakos im sie nie polepszylo, zyja bo zyja. Kolezanka w moim wieku nie moze znalezc pracy bo ja zredukowali w zeszlym roku ale jej maz pracuje za granica i zarabia sporo wiec glodem nie przymieraja. Byla w kilku miejscach ale stala spiewka: zadzwonimy, damy znac itp. Ale z kolei inna moja kolezanka, trz w moim wieku - niedawno znalazla prace ale... w Skawinie. Dojezdza codziennie z Krakowa. Niby jest autobus ale w cholere daleko. Co do facetow - wszedzie, bez wzgledu na kraj jest pewna grupa badziewia. Nie ma co generalizowac. OK, ide w gory, jak wroce to pogadamy :) a ja mozg przewietrze bo dzisiaj nigdzie nie bylam, zrobilam sobie dzien wolny biernego wypoczynku :D
  22. Cos mi sie skojarzylo - moze na temat moze nie - zalezy jak kto to odbierze... Najfajniejsza i najoptymistyczna praca jest malowanie scian. Bo szybko widac efekty i czlowiek sie cieszy. :D
  23. stukpuk - kubcia to taki nasz forumowy Mis Kontestatordbajacy o to zeby sie nam mozgi z lenistwa nie zmienily w plasteline :)
×