Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Kubcia - skoro taki wspanialy byl zwiazek - dlaczego sie rozstaliscie? A moze Ty jego/zwiazek teraz, z perspektywy czasu - idealizujesz?
  2. Kubcia - jestes szpejarzem (tzn masz trudnosci w rozstawaniu sie z rzeczami itp, pamiatkami itp) :) Ja tez bylam przez wiele lat. Uznawalam te rzeczy za czesc mnie, jakbym je wyrzucila to tak jakby odciac kawalek siebie. ALE PAMIETAJ JEDNO - TO MY SAMI NADAJEMY RZECZOM ZNACZENIE!!! Ty sama nadalas znaczenie tym listom i mp trojkom. Dla mnie (osoby z zewnatrz) to tylko jakis mail czy kawalek historii z gg ktora moze zniknac jak komputer pieprznie na przyklad. I ta Twoja historia to tylko fragment zwiazku ktory okazal sie toksyczny - ten fragment ktory podsycal nadzieje ze bedzie dobrze... Nie wierze w czary mary typu: spal zdjecie, podrzyj list na kawalki i rozrzuc na cztery strony swiata itp. Wyrzucam rzeczy NIEPOTRZEBNE zeby zrobic miejsce innym - i taka jest moja zasada. Nie kieruje sie uprzedzeniami, zalem, gniewem. Wszystko ma swoj poczatek i koniec. Stare maile usuwam (a tez trzymalam na mlode), stare kartki/listy wyrzucam. Trzymanie sie kurczowo przedmiotow sugeruje ze mamy problem ze soba. Ze boimy sie utraty. Nie dopisuj wielkiej emocjonalnej ideologii do wyrzucania rzeczy ktore juz nie maja znaczenia, ktore sa przeszloscia. Jak sie od przeszlosci nie uwolnisz - nie zaczniesz zyc terazniejszoscia. Owszem, mam rzeczy ktore budza moj sentyment i jesli ich nie wyrzucam to z uwagi na autora czy ofiarodawce; bo szanuje to co owa osoba zrobila, co soba reprezentowala i jej stosunek do mnie rowniez. Nawet jak juz dawno jej nie ma. Ale te "starocie" nie sa kotwicami trzymajacymi mnie w przeszlosci (choc kiedys byly). Powinnas popracowac nad emocjami, mniej egzaltacji - wiecej wywazenia
  3. Kolezanka przyslala mi fajny tekscik - to tak na weekend dla Was wszystkich: \"Wywiad z lekarzem: P: slyszałam ze cwiczenia jak bieganie moze przedluzyc ludzkie zycie, czy to prawda? Doktor: Serce moze pompowac krew tylko pewna ilosc razy. I to wszystko. Nie marnujcie tego na cwiczenia. Wszystko sie w koncu zuzywa. Przyspieszanie tempa bicia serca nie przedluzy wam zycia. To tak jakby ktos powiedzial ze aby przedluzyc \"zycie\" samochodu trzeba szybciej jezdzic. Chcesz dluzej zyc? zdrzemnij sie. P: Czy powinnam jesc mniej miesa a zamiast tego jesc wiecej warzyw? Doktor: Mysl logicznie. Co krowa je? zielona strawe. Wiec gdy ty jesz krowe to nic innego jakbys ty jadla te zielone zdrowe pysznosci. Chcesz troche przenicy? zjedz kurczaka. Swinia takze da ci codzienna dawke zielonej porcji vegetarianskiej. P: Czy powinnam ograniczyc konsumpcie alkoholu? Doktor: nonsens. Wino jest owocem, Brandy jest destylowanym winem, co znaczy ze oddzielaja wode od wina - czyli wiecej dobrego soku dla Ciebie. Piwo jest takze zrowe bo zrobione z naturalnych skladnikow. Na zdrowie! P: Czy cwiczenie miesni brzucha pomoze mi aby nie miec brzucha? Doktor: Absolutnie nie! Cwiczenie miesni powoduje ze robia sie wieksze. Cwicz tylko jezeli chcesz miec duzy brzuch. P: Czy plywanie wplywa pozytywnie na sylwetke? Doktor: Jezeli plywanie wplywa pozytywnie na sylwetke to wytlumacz mi sylwetke wieloryba. Zycie nie powinno uplynac tak, aby w zyciu posmiertnym pokazac sie z perfekcyjna sylwetka, z super zakonserwowanym cialem, ALE aby przejsc \"na druga strone\" troszke sie kiwajac, Chardonnay w jednej rece, czekolada w drugiej, cialo zuzyte do wytrzymalosci, totalnie wykonczone - krzyczac \"Woo Hooo - CO ZA PRZEJAZDZKA! CO ZA ZYCIE MIALAM! \" I tak trzymac mile Panie!
  4. torrentami sie nie bawie ;) tam tez bylam - pare sekund, nie zauwazylam, ucieszylam sie jak Murzyn blaszka... i chooj bolszy. amazon ma za grosze ale tu sie zaczynaja schody - nie chce mi sie podlaczac laptopa bo amazon mp3 downloader jest pod linusia z architektura intela a ja mam na desktopie amd :( czyli dupa blada chodzi mi konkretnie o finale czyli czesc druga koncowke (oznaczona numerem 12)
  5. cholipa - Chi Mai z fraktalami w HQ... http://www.youtube.com/watch?v=jbdPUiih020&feature=related kawalek oczywiscie genialny. Rownorzednie stawiam Georges\'a Delerue, Jamesa Horner'a i Gorana Bregovic\'a (w temacie muzyki filmowej) http://www.youtube.com/watch?v=bqcoEEQgwGw&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=YpAbsT4mE44&feature=related jeden z niewielu filmow na ktorych zawsze rycze jak bobr (\"The Day if the Dolphin\") plus piekna muzyka... PS. szukam sciezki dzwiekowej z filmu Normana Jewisona "Agnes Of God" ale bezskutecznie...
  6. Zlosc bywa dobrym doradca ;) Znalazlam w necie tych brylantow co to mi wysylaja smsy po piatalu i wyoptowalam (wszystko bylo na stronie co i jak). Tzn nie mam pojecia czy to tylko oni - i racja, jakies 4 lata temu sie zalogowalam bylo po 50c jakies dzwonki, tapety, muzyka - a teraz koorwy siodme podniosly sie bo pewnie kryzys. Zlodzieje jebaniutkie!
  7. Ludzie, wk*rwilam sie! Odkad wrocilam z Polski (miesiac temu ponad) dostaje jakies smsy z jakiejs tam strony internetowej, ja ich nie odbieram ale samo to ze przyszly na moj numer kosztuje mnie z konta 5 euro. KOOORWA MAC! Nie ma tam opcji "opt-out" nawet za oplata bo zaplacilabym raz zeby miec spokoj a tak to co tydzien idzie mi 10 - 15 euro w peezdu! Nigdzie ostatnio sie nie logowalam itp to pewnie z dawien dawna gdzies wykopali moj numer i mnie okradaja skkuurrrwwee syny. Ide dzisiaj do centrali mojego providera niech mi cos doradza jak sie pozbyc strupa z doopy. To jest koorwa skandal normalnie i rozboj w bialy dzien na prostej drodze! Normalnie sie cala pienie ze zlosci!
  8. kubciamala - zdejmij sobie bana z googli to sie dowiesz ;)
  9. Rento et consortes - ja jeszcze nie jestem w pelni gotowa i to nie jest wymowka etc ale stan faktyczny. Bez dorabiania ideologii itp doopie uszu. czuje ze mam jeszcze jakas lekcje do odrobienia.
  10. wlasnie wrzucilam cos do smiechu http://rapidshare.com/files/243526196/Ba__347___324__o_Trzech_Braciach_i_Kr_lewnie.mp3 zapraszam
  11. ghghgh \"tylko dlaczego momentami on potrafi byc taki cudowny a momentami zmieniac sie w potwora... \" Nie chce mi sie szukac ale Poa napisala tu niedawno cos z tym stylu: jak da ci roze a potem uderzy w twarz... Da piec roz i uderzy w twarz; da 10, 100, 1000 roz i jeden raz uderzy w twarz... Tak jest w kazdym toksycznym zwiazku. Nikt nie jest 100% czarny ani 100% bialy. Kazdy z nas ma w sobie aniola i szatana - tylko w roznych proporcjach... przemysl czy te roze wystarczaja za kopniaki... Yeez - musialam przeoczyc, kilka lat temu stracilismy pieska ktory w Krakowie byl z nami od 13 lat, zmarla ze starosci, miala 15 lat. Do dzis corka nosi jej zdjecie... Mozna powiedziec ze mlodszy syn wychowal sie z nia od niemowlaka. To byl taki czlonek rodziny, ktos kto jest w domu, niesamowicie przyjazna suczka, nigdy nikogo nie ugryzla, bardzo lubila inne zwierzeta (sama wykarmila dwa male kotki, probowala zaadoptowac chomika i swinke morska od sasiadki) - pare miesiecy temu pokazywali w Animal Planet szpital dla zwierzat i wypisz wymaluj takiego samego pieska jak Figa - poplakalam sie normalnie. I wiesz - przez cale lata latwo wybaczalam innym zas prawie wcale sobie. teraz, przynajmniej w tej materii moge powiedziec ze traktuje blizniego swego jak siebie samego. Tez sobie wybaczam i mowie - coz, stalo sie. Homo sum. OK, wszystko w porzadku, spacer do dolmena i z powrotem zaliczylam (straszylo deszczem to troszke na skroty) ide dalej ogladac \"Carandiru\" ;)
  12. Niech sie on lepiej ku*wa nad soba zastanowi - jesli potrafi. Boze, nastepny lol do kolekcji, gdzie sie takie egzemplarze koca?
  13. do oneill - i jeszcze poprosze - pisz innym tonem, troche grzeczniej, OK?
  14. Hola, hola - nie wjezdzaj mi tak na wstyd, ambicje czy poczucie honoru czy co tam jeszcze bo mi to strasznie zgrzyta... A efektu nie ma bo - jak pisalam - wiekszosc juz wiem. Rozumiem terapie wstrzasowa itp ale przesadzilas. Do siebie mam pretensje o nadinterpretacje - nie bylam swiadkiem, nie mam prawa nikogo oskarzac! Nie czyn drugiemu... Nie zlapalam za reke. O swoim problemem z zaufaniem pisze tu od kilkuset stron - wiec nie naleze do tych ufnych na pewno. Chcialabym podejsc do problemu ze zdrowym rozsadkiem a nie samymi emocjami. Nie chce - bez wzgledu na to kto to jest - skrzywdzic kogokolwiek falszywym posadzeniem. Nie wiem czy umialabym z tym zyc. O tym ze maz to buc wiem od lat i nie neguje ani go nie bronie - ale tez nie bede na niego totalnie, "dla zasady" napierd*lac bo to tez nie moj zwyczaj. A jesli tu jestem to widac mam jakies powody o ktorych moze nie chce/nie umiem mowic lub nie znam ich jeszcze.
  15. do oneill - wiesz, mozna wszystko powiedziec, nawet ch*j ci w d*pe - tak, ze czlowiek bedzie cieszyl sie na przygode. Wiec nie tylko forma lecz tresc. Ja tez kocham zwierzeta, dlatego sie nimi otaczam. Pozwalaja mi odetchnac od podlosci niektorych ludzi, zwierze nie ma w sobie pokretnosci, manipulacji i jest wierne, przyjazne. Jeste materialnie niezalezna, obecnie mam duzo wyzsze od niego dochody bo maz jest na bezrobociu. A jestem dlatego ze do czegos sie zobowiazalam - tzn on sie publicznie zobowiazal (czy ja sie w tym momencie tlumacze czy tylko wyjasniam?) ze pojdzie na terapie itp itd ze znajdzie prace itp itd - wyprowadzic sie to nie takie proste jak sie tu troche wroslo, przywyklo, chlopaki maja szkole (mlodszy w okolicy, znaja go tu, ma kolegow)... Uwazam wobec takiego stanu rzeczy ze wyprowadzic to ja sie moge zawsze (nie wyjde na tym gorzej, troche zalatwiania bedzie ale to taki collateral damage); nawet juz wiem dokad najchetniej bym sie wyniosla - ale na dzien dzisiejszy to wywazanie otwartych drzwi. 90% mojego doroslego zycia bylam niezalezna materialnie i mialam wlasne mieszkanie - tutaj sie troche zmienilo bo na poczatku chcialam cos dla siebie wywalczyc, dlatego w tym tkwilam - a potem to jakos z rozpedu. A moze mi zal tego domu bo jak sie wyprowadze to popadnie w ruine? Jest jeszcze jedna rzecz - za czesto wyjezdzam i mam przerwe, normalne zycie - jakby nie te wyjazdy to pewnie juz cos bym z tym zrobila... A moze to jeszcze nie moj czas. Wywalczylam jedno - nie ma agresji. Czasem dymi (wylacznie do mnie, on po prostu ma problem ze zloscia, z gniewem i ma z tym isc na terapie) ale ja jego "dymy" odbijam dajac do zrozumienia ze to nie moj problem tylko jego. Skutkuje na tyle ze pomyj juz na mnie nie wylewa. Dlatego byc moze balby sie cos komu- czy czemukolwiek zrobic. Bo wisi nad nim socjal, policja i psychiatra. Ale czasem sama sie sobie dziwie - moze to tez kwestia mojego "zestawu przystosowawczego"; ze tego wlasnie nauczylam sie w zyciu i tak z rozpedu dzialam podswiadomie.
  16. Nie no, naprawde to mnie zmartwilo. Nie powinnam nikogo podejrzewac. To nie w porzadku... Niewazne kto to jest i czy zrobil jakies bydlo wczesniej. Co bylo a nie jest nie pisze sie w rejestr. Strasznie mi glupio ze tak myslalam; ze bylam podejrzliwa ze cos psu zrobil. Moze i emocje wziely gore i zaczelam rozpamietywac chwile kiedy byl nie fair. Niestety, bylo ich sporo. Czesto zmienia zdanie, mija sie z prawda, przesadza drzewa bo juz mu w dawnym miejscu nie pasuja, jest nerwus, traci panowanie nad soba z byle powodu, oskarza mnie o opowiadanie o tym co on zrobil publicznie, do socjalu, do innych ludzi z ktorymi sie stykam. Opowiadanie o tym jak on sie zachowuje to moja jedyna bron. Nie mam rodziny ani bliskich ktorzy by mnie wsparli, dotad nie umialam sie bronic, umialam tylko przetrwac, bierny opor... Teraz choc tak potrafie - zwrocic sie do odpowiednich sluzb. A ze mezowi nie ufam - niestety, zapracowal sobie na to swoim postepowaniem przez ostatnie 9 lat. Mimo wszystko cos mnie to nauczylo - ze musze zajac sie soba, ze musze wyleczyc ta swoja nieufnosc, podejrzliwosc. Moze z wiekiem to sie tak przeksztalcilo - i z iloscia napotykanych ludzi ktorym nie mozna ufac, polegac na nich... Oczywiscie miala w tym swoj udzial moja dysfunkcja. Powinnam skontaktowac sie z terapeuta, moze nawet z psychiatra - nie zaszkodzi a moze pomoc. Zabiore sie za siebie po wakacjach, na razie nastawiam sie na odpoczynek.
  17. No, jednak chyba musze sie nad soba zastanowic... Sasiad z naprzeciwka znalazl pieska, schowala sie u niego w stajni miedzy krowami, cala w gownach; mysle ze sie czegos przestraszyla i uciekla... Wstyd mi teraz troche za te moje podejrzenia. Do mojego/jej przedmowcy/czyni - maz w mojej obecnosci juz sie nie zachowuje agresywnie wobec zwierzat czy czlonkow rodziny - odkad upublicznilam takie zachowanie, powiedzialam i mowie publicznie jesli cos takiego mialoby miejsce. Mogl to zrobic pod moja nieobecnosc - wiec jestem w punkcie wyjscia, zdana na domysly. A tego chce uniknac bo wiem jakie spustoszenie spowodowala paranoja mojej matki, nie chce isc jej droga. Nie zgadzam sie ze: twoj partner/przyjaciel swiadczy o tobie. Swiadczy o naszych ukrytych kompleksach co najwyzej. Wiesz, ja juz sobie dosc wyrzucalam odpowiedzialnosc za brak dzialania przez jakis czas (w pierwszej czesci topiku) ale wybaczylam sobie bo zaczelam dzialac, zniknal strach. A Ty chcesz wpedzic mnie z powrotem w kolowrot poczucia winy? mam nie tylko dwa psy ale i inne zwierzeta i im sie jakos krzywda nie dzieje... Bardzo krzywdzace i niesprawiedliwe sa slowa: szkoda tych psow na taki dom. Najpierw sie zastanow potem powiedz bo mozesz walnac z grubej rury i zamiast zamierzonego efektu ( ja to wszystko co Ty piszesz juz wiem, poczytaj moje wczesniejsze posty; z reszty tlumaczyc sie nie bede bo nie mam z czego a Ty mysl sobie co chcesz) mozesz kogos zranic bezmyslnie. Nie czyn drugiemu co Tobie niemile.
  18. Z nieprzewidywalnym nic nie zaplanujesz - a jesli juz to bedziesz sama zmuszona do ciaglego zmieniania planow az stwierdzisz ze Twoje zycie to jedna wielka prowizorka, erzac, opakowanie zastepcze, wyrob zyciopodobny... Maz niestety tez jest osoba nieprzewidywalna (potrafi przesadzac drzewa z roku na rok bo w zeszlym pasowaly mu tutaj z w tym juz gdzie indziej; podobnie z innymi roslinami ktore juz sie rozrosly - dlatego tak wiele ich nie przezywa ale on nie wyciaga wnioskow) i nie da sie zaplanowac nic, musze za kazdym razem go wykluczac i dawac poprawke na jego obecnosc bo inaczej sie nie da. Ewentualnie zaplanowac na tyle szeroko by moc potem plany jakos dostosowac do sytuacji. To jest skur**ynsko meczace! Dzis mowi: jedziemy we wrzesniu na te rocznice do kolezanki a potem do Pragi na 3 dni. Jutro powie: nie ja nie jade. I co - mam bilety rezerwowac - jak? To nie jest ze wsiadam do autobusu czy samochodu i pyk! - jestem na miejscu. To jest podroz ktora trzeba zaplanowac. A jak on tak raz jedzie raz nie - to jak niby mam to zrobic?> Rezerwuje wiec bilety dla siebie wylacznie - nie mam innego wyjscia. Inna rzecz - praca ktorej poszukuje. Ma opcje kilku kursow doksztalcajacych do wyboru. dzisiaj mowi: zrobie ten. Jutro: nie, ten nie - zrobie tamten. I tak bedzie przez lata: ten-tamten siedzial na zasilku bo widze ze mu to odpowiada. Sam nie wie czego chce i tak jest od lat - plany ma dalekosiezne ale na godzine. Potem mu sie zmieniaja.
  19. Ja dzisiaj pod sciane placzu... Chyba za bardzo cieszylam sie tym wyjazdem - mniejsza o to czym - cieszylam sie. Teraz mi cholernie smutno. Zginela mi jedna suczka - i to w dziwnych dosc okolicznosciach. Bo ona nigdy sie nie oddalala, nie wychodzila na ulice - ta druga owszem, ale Murphy nigdy, jak otworzylam drzwi frontowe to stala w nich i nawet zawolana z oporem wychodzila - uzywala tylnych drzwi i podworka. Czasem biegaly na lake albo za kotami ale nigdy dalej niz sasiednia dzialka. Byla wykastrowana wiec ruja nie wchodzi w gre... Maz zas dziwnie sie zachowuje. Najpierw - jak stwierdzilam tylko tak zwyczajnie ze to dziwne ze jej nie ma bo znam jej zachowania - uznal ze go o cos obwiniam. Nie bylo mnie w domu, wyjechalam do miasteczka na jakies poltorej godziny. Wczesniej maz probowal awanture zrobic ale go zgasilam, nie dalam sie wciagnac. O co - o nic, jak zwykle, bo ma zly humor z jakiegos tam powodu. A ja daje mu od jakiegos czasu do zrozumienia ze nie bedzie swoich fochow na mnie wyladowywal. I robie swoje a jego mam w doopie. Jego problem. On juz kilka razy ta suczke kopnal czy wyrzucal z domu jak np przyszedl wkurw*ony; ja niczego bron Boze nie sugeruje a jesli tak to jak Boga kocham, pojde do psychiatry ze mam jakies paranoje, moze to po matce i jej jazdach. Ale maz mnie kilka razy w waznych sprawach oklamal, robil cyniczne przedstawienie zeby ukryc prawde - wiec to nie tak do konca paranoja. I jak wrocilam to od razu zauwazylam ze jej nie ma bo biegly obydwie mnie przywitac - maz na dworze kwiatki podlewal, to sie go pytam czy Murphy nie widzial, on ze gdzies tam jest - a mnie juz tknelo ze jej nie ma. Jakos poczulam intuicyjnie. Wolam, szukam w domu, na dworze - nic. A maz sie gdzies zaszyl, potem wrocil - mowi ze szukal i jej nie ma ale na pewno poszla z psami od sasiadow bo ich tez nie ma (njesli by to zrobila to jakis wyjatek ale dajmy na to; poza tym to czy sasiadow psy sa czy nie ma - nie do sprawdzenia, chodzic do nich i pytac nie bede); potem zaszyl sie na caly dzien, wogole ze mna nie rozmawial, tyle tylko co wieczor - chodzili ze znajomym po lace i niby jej szukali, nie znalezli a on tak caly czas poza domem byl. Jak wrocil to malo co sie odzywal a dzisiaj wyprul rano bez \"pocaluj mnie w doope\" nawet. Wyraznie mnie unika. Albo ja mam k*rwa jakas paranoje... Serio mowie, chyba jednak pojde do tego psychiatry po wakacjach. Jak mam pierd*lca to sie zaczne leczyc a jak nie - to przynajmniej bede miala pewnosc. A to ze nie ufam nie wzielo sie z sufitu. Kilka dobrych lat temu, gdzies w 2002 jeszcze, dostalismy pare bassetow od znajomych, psy rodowodowe ale ktos sie chcial ich pozbyc, podejrzewam ze nie mial czasu sie nimi zajmowac. Pies mial raka i wkrotce potem musielismy go uspic. A suka byla potwornie glupia, raz ja krowa kopnela bo polazla gdzies na lake, raz ja samochod potracil na podworku - wyszla z tego, nic powazniego sie jej nie stalo, ale od tamtej pory trzymalam ja na tylnym podworku. I raz jakos na chwile wzielam ja na front, polazla gdzies i wrocila jakas taka pokiereszowana. Ale nie wygladala na bardzo poraniona, tylko pod wieczor jakos oklapla, pomyslalam ze jak jej sie nie poprawi to pojedziemy na drugi dzien do weterynarza - mielismy tylko jeden samochod, maz jezdzil nim do pracy to byloby mozliwe dopiero po jego powrocie. Rano psa nie ma. Chodze po calej wsi, wolam, szukam. Nic. Maz wrocil z pracy i wzial syna, samochod i jezdzil tez po calej wiosce. Mowil ze jakis sasiad ja gdzies tam widzial... Zeszlo kilka godzin, na drugi dzien to samo. Finalnie okazalo sie, ze suka zdechla w nocy, maz ja wyrzucil na stara farme bo - uwaga - \"nie chcial mnie martwic\". Pewnie liczyl ze suka ozyje - stad ten caly cyrk z wypytywaniem, opowiadaniem bajeczek i jezdzeniem po wsi ostentacyjnie. Sam mi to powiedzial... Zdziwilam sie ze nie powiedzial od razu prawdy, przeciez stalo sie i juz, trudno, takie rzeczy sie zdarzaja. Pozniej wiele razy nie mowil prawdy choc przeciez i tak wyszla na jaw - i reagowal co najmniej oburzeniem jesli nie agresja i obwinianiem kogokolwiek kto pod reka - mnie w szczegolnosci. Jak z tymi sekstelefonami... I on nie widzi w swoim postepowaniu nic zlego - zle jest to ze ja je upubliczniam, on tak sie zachowuje bo to wina otoczenia, moja, dzieci, pogody... On sie boi wylacznie opinii innych i rozliczenia z postepowania - nie ma wyrzutow sumienia ani swiadomosci ze robi komus krzywde. Dziewczyny, ja naprawde chce zachowac trzezwosc umyslu i nie chce dac sie zwariowac! Chce umiec spojrzec obiektywnie w miare; chyba nie potrafie... Nie teraz. Jest mi starsznie przykro, smutno i brakuje mi pieska, byla z nami trzy lata, znajda, przywiazalam sie i ona do mnie tez. Jesli cos jej zrobil to mu zycze sku*wysynowi jak najgorzej i wcale sie tego nie wstydze. Bo jak potrafisz skrzywdzic zwierze to i skrzywdzisz czlowieka. A on jest do tego zdolny - jak nikt nie widzi, jak czuje sie bezkarnie i jak jest to ktos od niego slabszy, kogo sie nie boi. Bylam swiadkiem wiec wiem co mowie i to juz nie jest paranoja. Jeseli sie jednak okaze ze przemawiaja przeze mnie uprzedzenia (co tez jest dowodem na cos) - to ja naprawde wybiore sie do tego psychiatry i zaczne sie leczyc. Jesli Murphy wroci i okaze sie ze jednak gdzies wywedrowala, zrobila sobie przerwe... Ale jakos dziwnie czuje ze nie wroci, podpowiada mi to intuicja... Chcialabym sie mylic. Naprawde. Sorry, Dziewczyny, musialam sie wygadac. Dzieki ze mamy tutaj takie miejsce. Bo wiem ze jesli sa w nas jakies emocje nie wolno ich dusic w sobie, trzeba je okazac - a tutaj jest to nie tyle dozwolone co nawet wskazane.
  20. Zmieniajac temat... Zdecydowalam sie w przeciagu doslownie godziny a w przeciagu drugiej wszystko zalatwilam - a teraz nie moge sie doczekac 14 lipca... Jade na wakacje na tydzien do Barcelony. Przegladam dostepne w necie przewodniki, mam juz z grubsza opracowany plan (tzn co MUSZE zobaczyc). Zakwaterowanie mam prawie w centrum (Gracia), bez wyzywienia ale to akurat malo istotne, wazne ze jest dobra baza wypadowa. Zwykle planuje te najwazniejsze punkty i staram sie ich luzno trzymac (zeby wakacje majace na celu odpoczynek od ludzi nie zmienily sie w chec odpoczynku od siebie) - wybieram wylacznie to co sama chce zobaczyc czy przezyc a nie to co - zdaniem specjalistow - zobaczyc i przezyc trzeba (na zasadzie \"byc w Rzymie a papieza nie widziec\"). Zawsze moge przyjechac ponownie i dokonczyc zwiedzanie. Relaks, spokoj, rozkoszowanie sie samotnoscia (gdzie z nikim nie trzeba sie liczyc bo chce isc tam a ja tu), piekne miejsca i piekna pogoda... I cenowo bardzo dostepne. Jezdze wszedzie "niezorganizowana" bo nie bede placic za cos co jest moim zawodem (wyjatkiem jest szewc chodzacy bez butow); sama sobie wszystko rezerwuje, nigdy nie mam problemow z dotarciem na miejsce po raz pierwszy (czytanie mapy) a potem przelece sie raz czy dwa po miescie i juz mam wystarczajaca orientacje. Niestety, w terenie jest gorzej :)
  21. Hendra - poczytaj o DDD, masz typowe cechy Doroslego Dziecka. Zreszta my tu wszystkie to Dorosle Dzieci... A przeciwnosci przyciagaja sie tylko w przypadku magnesow - u ludzi to na dluzsza mete nie dziala...
  22. Kubcia - no tak sie sklada ze to wszystko co wymienilas (z wyjatkiem utraty mieszkania, ale bylam tego bardzo bliska) mam za soba. I ani sladu alergii czy tez innych podobnych upierdliwosci... Jak to wyjasnic?
×