Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Tekana - wszyscy sie rozwijamy. Wczoraj chcielismy tego i tego a dzisiaj, skoro juz to mamy - dazymy do czegos innego. Taka jest kolej rzeczy. Swiaj sie zmienia a my musimy za nim nadazyc. Umowy takie jak opisujesz sa bez sensu - dobre na krotko ale nie na reszte zycia. Bo bywa dokladnie tak jak u Ciebie. Kazdy chce sie samorealizowac i ma prawo - jeden w pracy, inny w rodzinie. U Ciebie istotna jest praca - i racja, skoro masz wyksztalcenie (jakos dziwnym mi sie wydaje robienie dyplomu jako "sztuka dla sztuki", szkoda czasu i potencjalu bo pozostanie niewykorzystany) to trzeba sie sprawdzic. Dla samej siebie, dla Twojej higieny psychicznej. A malzonej mysli, niestety, stereotypami wyniesionymi z domu. I nie widac postepu. Beton. Twoim zdecydowanym atutem jest mlodosc i energia. Masz jeszcze cale zycie przed soba. Jeszcze bedziesz mloda jak dzieci odchowasz :D
  2. Wierna - \"A on najwięcej żalu do mnie ma nie o tego wirtualnego kochanka lecz o......\"niebieską kartę\"........typowe można by rzec.....powiem nawet więcej, typowe dla psychopaty...\" U mnie troche inny scenariusz ale sens ten sam - zostal zwabiony podstepem i oskarzony na podstawie falszywych domnieman. Z tym ze nikt go nie oskarzal ani nikt nie zwabial - z punktu widzenia normalnego czlowieka. Ale - widzimy to co chcemy widziec i to co nam pasuje do naszego obrazu rzeczywistosci. Szkoda czasu aby przekonywac takich osobnikow ze nie jestes wielbladem. Jedno czego mi los oszczedzil to \"kochankow\" bo z zazdroscia problemu nie mam (choc moglby byc przy takim zaburzeniu) - za co owemu losowi wdzieczna niepomiernie pozostaje. Wiem co to znaczy z pierwszego malzenstwa gdzie maz cierpial na ostry zespol Otella a ja wracajac do domu z pracy/od rodzicow/od kolezanki itp zastanawialam sie o co sie bedzie czepial. Czasami sie nie czepial ale wiedzialam z doswiadczenia ze nastepnym razem to mi sie juz nie upiecze ;) To wszystko jest straszne jak sie przechodzi, jak jest nasza biezaca rzeczywistoscia - teraz, po ponad 25 latach to ja sie z tego smieje. Smieje sie z bezsensu zarzutow i sytuacji. Nie smieje sie z choroby - bo ci ludzie sa chorzy ale zrobia wszystko by temu zaprzeczyc. By ich choroba nie zostala odkryta, uznana i leczona - bo tylko wtedy maja szanse na normalne zycie, zdrowie i partnerskie uklady z ludzmi. A nie wtedy gdy ich oszukuja i na chwile jest dobrze bo to tylko fasada z gipsu pod ktora kryje sie stary, dobrze znany bajzel emocjonalny. A Ty Wierna nie boj sie - nie bedzie lekko przez pierwsze tygodnie/miesiace ale wyjdziesz na prosta. Najbardziej boimy sie nieznanego. Odloz te obawy gdzies na bok. Szkoda sie nimi zadreczac. A milosc do dzieci masz wbudowana i na pewno Ci jej nie zabraknie. Tekano - to co piszesz moge okreslic krotko: jak sie chce psa uderzyc to sie kij znajdzie. Jak zywcem nie bedzie mial powodu to przyczepi sie o rzucanie cienia. Jemu sie wydaje ze skoro on chce odejsc to straszna tragedia dla Ciebie i wogole koniec swiata - napisalam juz powyzej - naginanie swiata do wlasnej rzeczywistosci. On jest epicentrum Twojego swiata (w jego mniemaniu, Ty go zreszta w tym utwierdzalas dlatego sie z Toba ozenil, nie wzial jednak pod uwage ze czlowiek sie rozwija i swiadomosc wraz z nim, i wyrasta z pewnych schematow - on w tym schemacie bycia domowym bozkiem zostal a Ty poszlas dalej i zobaczylas ze jest tylko czlowiekiem) i skoro on chce odejsc to Ty masz sie smucic bo jak to zyc bez sloneczka?
  3. zajrzyjcie i powiedzcie czy do Was to przemawia: http://psychologwewnetrzny.blogspot.com/2009/03/dialog-w-zwiazku.html http://psychologwewnetrzny.blogspot.com/2009/03/terapia-dla-par-cwiczenia.html bo do mnie niestety nie... Albo ja juz nie chce sluchac ;)
  4. idaalio - "złodziej będzie wszędzie widział ludzi, którzy go okradają; kłamca będzie wszystkich słuchał podejrzliwie; plotkarz i spiskowiec wszędzie będzie doszukiwał się spisków i pomówień; każdy z nich żyje w piekiełku stworzonym przez siebie samego;" Swiete slowa. Ale nie zapominajmy o tych ktorzy zyja w bliskosci tych ludzi ktorzy tworza pieklo nie tylko sobie - ale i innym, przewaznie najblizszym...
  5. yeez - \"wybaczjmy ale po namysle, po przerobieniu tego w sobie, po przeprosinach ale nie robmy tego na sile w brew sobie i swoim wew. odczuciom( sa niestety sprawy ktorych wybaczenie moze nigdy nie nastapic i nie katujmy sie tym ze jestesmy takie smakie czy inne ze nie wybaczamy) gdy chcemy zrobic to dla siebie by sie uwolnic a nie dla tego co skrzywdzil\" Jesli ktos kto skrzywdzil nie uwaza ze to zrobil, wiec po co mialby przepraszac - wtedy wybaczamy/zapominamy - tylko dla siebie. Dla wlasnego psychicznego komfortu, zeby nie dzwigac tego balastu w przyszlosc. Sama dostrzegam teraz owa zaleznosc - wybaczanie i myslenie, troska o siebie. Kiedys mialam takie zdarzenie - facet sie mnie czepil, uzurpowal jakies prawa plus proby wmowienia mi ze jestesmy dla siebie stworzeni tylko ja o tym jeszcze nie wiem i tym podobne banialuki. Doszlo do tego ze jak mu wyjasnilam ze mysle inaczej to sie zaczely prosby> grozby> a nawet szantaz i straszenie Interpolem (sic!). Pomijajac fakt ze w trakcie naszej znajomosci tez mi pare numerow wywinal. I na koniec zazadal zwrotu prezentow ktore na palcach jednej reki moglam policzyc :D Zalosne... I jakbym nie zerwala calkowicie kontaktu z ta osoba to pewnie bym nie \"wybaczyla\". W takich przypadkach wybaczyc znaczy odciac sie - calkowicie lub czesciowo (bo jesli sa dzieci to sie nie da odciac totalnie). A ja zas mam wrazenie ze nie zadbalam o siebie optymalnie, ze poszlam na jakies ustepstwa ktore sa tylko gra na zwloke... Oczywiscie mezowi postawilam sprawe jasno - mam prawo sie wycofac jesli nie bede sie czuc dobrze w tym ukladzie; choc odnosze wrazenie ze on nie bardzo wie o czym ja mowie bo nie ma pojecia ze ja moge miec jakies \"samopoczucie\". Jest zbyt skoncentrowany na sobie, na swoich myslach i wszystkim co jego dotyczy. Stwierdzenie: przeciez nie szlo nam tak zle - jest jego autorstwa i to jego przekonanie, nikt mnie nie zapytal o opinie. Jest to wiec jednostronna opinia ktora pozwala mi sadzic ze nie jest on zdolny do dostrzezenia interesu innych czlonkow rodziny inaczej niz przez pryzmat siebie. O Danielu wypowiedzial sie z zalem i pretensja skierowana do mnie ze przykro mu iz musi on byc czescia tego wszystkiego. A on, biedaczek, przeciez nic nikomu nie zrobil, troche mu nerwy puszczaja ale poza tym jest wszystko w porzadku - a ja musialam zrobic afere. Nie, wlasciwie nie ja - ja zaczelam to wszystko. Bo zaczyna sie zalic ile to on przeszedl w przeciagu ostatniego tygodnia, ile stresu, nerwow - az sie prawie zalamal (i sie wieszal :D :D :D, teraz to mi sie smiac z tego chce, a kolega mu poradzil ze jak cos go beda pytac o to niech powie ze chcial tym zwrocic uwage na siebie i ze ja mu powiedzialam ze chce odejsc). Wiec ja grzecznie i spokojnie zapytalam ze moze sprobowalby uswiadomic sobie ze ja tez mam jakies uczucia i tez cos przezywalam - a on na to: ale ty to zaczelas. Winni sa u syna w osrodku bo na niego napadli z oskarzeniami (NIC TAKIEGO NIE MIALO MIEJSCA! Nikt w taki sposob spraw nie przeprowadza!) i on sie przestraszyl (ON sie przestraszyl - kolejna proba zwalenia odpowiedzialnosci za wlasne emocje?), oni wogole nie powinni bla bla bla bo ludzi moga wykonczyc takim postepowaniem. Mnie jakos nie wykonczyli a chodze tam co miesiac, dwa. Wtorkowa rozmowe odebral jako przeprosiny (nikt go nie przepraszal tylko lekarka psych wyjasnila mu jak tym z osrodka syna powoli, spokojnie, prostymi slowami co i jak) ale on sie nadal czuje urazony. Z tym ze nie bedzie sie tym przejmowal bo mu lekarz co nieco doradzil i sie bedzie tego trzymal... Moj komentarz? Dawno temu w trawie. Ciesze sie ze do Polski jade teraz a potem latem i nie bede tu caly czas. Poza tym dostrzeglam ciekawa rzecz, niby od zawsze tak jest ale dopiero teraz mnie to uderzylo - maz prawie nigdy nie odpowiada na zadane pytanie. Nawet jesli jest takie proste jak: co jadles dzisiaj na sniadanie. To zacznie od tego ze wczoraj ktos zadzwonil i on sie przejal bo mial trudne dziecinstwo a wogole to byl adoptowany i przezyl smierc brata i matki - o ku*wa pytasz o sniadanie a masz caly zyciorys. A o tym co jadl to zapomnij - nigdy sie nie dowiesz. Nauczylam sie w zyciu odpowiadac na pytania konkretnie. Mowie: tosta z serem i goraca czekolade. Jakby pytajacy chcial znac moj zyciorys to by zapytal o to. Dzisiaj siedzialam w samochodzie, pojechalam do sklepu - i zachcialo mi sie plakac. Z bezsilnosci.
  6. Yeez - dokladnie jak piszesz odebralam to wszystko. Tymczasowosc. Prowizorka. Tak to czuje. Ze nie jest to dlugofalowe, obliczone na lata - ale tygodnie, co najwyzej miesiace. Nad wybaczaniem sie nie zastanawiam, nie o to chodzi na teraz - zajme sie tym jak nadejdzie czas. I tak tez podpowiada intuicja. I ze czas zajac sie soba. A inni niech sie soba zajmuja. Mam stuprocentowa pewnosc ze zrobilam wszystko co moglam. To daje mi spokoj wewnetrzny. Moze tez za wiele oczekiwalam na raz? Biore i to pod uwage. Moze to zmeczenie po zbyt dlugim wystawieniu na dzialanie stresu? Za 8 dni jade na swieta do Polski i tam pewnie lepiej mi sie wszystko pouklada.
  7. Bylo tu raz wspomniane dlaczego tak latwo wybaczamy, i napisalam sobie taki tekst na notepadzie ale nie bylo jak wkleic, zreszta mialam inne sprawy na glowie... "Zastanawia mnie czemu my Kobiety mamy taka zdolnosc do zapominania krzywd wybaczania,wymazywania z pamieci tych zlych rzeczy..." To Margie. Oj, tu jest duzo powodow. Tak to analizowalam u siebie. Pomijajac (o tym napisze pozniej) elelementy nawykowe z domu rodzinnego/dziecinstwa. Otoz pamietanie krzywdy niesie ze soba dzialanie i zmiany - a to z kolei wiaze sie z wysilkiem i stresem. Oraz problemami natury finansowej. My jestesmy wystarczajaco zmeczone sytuacja w zwiazku zeby podejmowac jakies dzialania na szeroka skale zakrojone i boimy sie tez nieznanego; boimy sie co wychynie zza wegla jesli zdecydujemy sie nie przebaczyc kolejnego wymierzonego w nas dranstwa. Nadzieja (u mnie jej nie ma, juz nie) u wielu z nas. Ze on zrozumie, ze sie zmieni, ze cud sie stanie. Lepiej przeczekac, wszystko wroci do normy i nie trzeba bedzie niczego zmieniac. Jest tez u wielu z nas lek przed byciem sama (przekonanie o bezwartosciowosci "jak mnie nikt nie zechce"). Oraz przed opinia publiczna (co powie rodzina, sasiedzi itp). Lek przed szyderstwem ze strony innych (o, nie wyszlo jej, ale musiala byc denna; ale wybrala dennego faceta itp) i zla samoocena (no faktycznie jestem do niczego skoro z kims takim zylam i pozwalalam na to). Jesli maz utrzymuje rodzine to lek przed niedostatkiem. Generalnie jest to wygoda nie zmieniania niczego - bo tu gdzie zyjemy z toksycznym partnerem znamy srodowisko, miejsce, ludzi, dom, mamy swoje rzeczy na swoich miejscach i czujemy sie tego czastka. Jest tu nasz wklad pracy. Moze jakichs jeszcze nie wymienilam, dodajcie prosze jesli macie swoje propozycje. Zrobimy z tego konspekt do poradnika dla molestoiwanych psychicznie. Bo dobrze byloby sobie uswiadomic (jak nam na poczatku naszej drogi) jakie na nas pulapki mentalne czekaja gdy zdecydujemy sie odejsc albo jakie leki powoduja ze tkwimy w toksycznym zwiazku. Bo komus to pomoze, nasze doswiadczenie i obserwacje sie przydadza. Chociaz w wiekszosci przypadkow to sa wszystko RACJONALIZACJE! I tak odnosnie tego tekstu pisanego jakis tydzien wczesniej. Zdolnosc szybkiego wybaczania osiagnelam w dziecinstwie, za duzo doznalam krzywd i gdybym chciala je pamietac to chyba zagroziloby mojej integralnosci psychicznej. U mnie nalozyl sie jeszcze lek przed odrzuceniem i potrzeba akceptacji za wszelka cene - gdzie pamietliwosc uniemozliwialaby spelnienie potrzeb. Gdybym chciala pamietac - musialabym sie wyniesc gdzies daleko zebym nie musiala zyc wsrod tych ludzi - a to raczej bylo niemozliwe. Pozostawalo przystosowanie - czyli szybkie zapominanie krzywd i cierpienia. Niektore cierpienia wrocily do mnie po latach i musialam je szczegolowo przerobic, bo tak naprawde zapomnialam "intelektualnie" ale nie emocjonalnie. I chyba z nami wszystkimi jest tak samo. Naprawde nie zapominamy do konca - pamiec krzywd jest w nas i czeka na uaktywnienie. Zeby cos z nia zrobic. Teraz obserwuje u siebie cos wrecz przeciwnego - ja juz nie zapominam. Pamietam i reaguje odsunieciem od osoby ktora wyrzadzila mi krzywde. Moze to byc odsuniecie emocjonalne - jesli fizyczne nie jest mozliwe. Ale nie zapominam jak przez lata. Jak w moim malzenstwie - przez jakis czas zapominalam awantury i cieszylam sie ze wszystko wrocilo do normy (jak kazda z nas chyba) i bylo OK - do nastepnej awantury. Maz mowil: my sie klocilismy. Nigdy nie podnioslam wtedy glosu, to on sie darl wnieboglosy, oskarzal, ublizal calej mojej rodzinie, mnie, dzieciom, mieszal nas z blotem - a ja sluchalam i wtracilam cos SPOKOJNIE, ale czulam lek. Bo boje sie krzykow. Zreszta nikt nie ma prawa na nikogo krzyczec. I ja nie biore odpowiedzialnosci za jego krzyki, obelgi i grozby ktore nazywa "mysmy sie klocili" bo ja nikomu nie ublizylam ani nie straszylam. Nie czuje sie wspolwinna i wspolodpowiedzialna - i to mnie boli. I chyba dlatego ze juz nie mam tej umiejetnosci zapominania krzywd - nie czuje sie komfortowo. Nie mam przekonania czy jest sens nad tym pracowac (wybaczeniem, zapomnieniem itp). W tym zwiazku nabralam pewnych nawykow ktore trudno mi bedzie zrewidowac czy tez zmienic. I wciaz mam to wrazenie ze z mojej strony (jak juz kiedys pisalam) to jest szminkowanie trupa. Jedyna korzysc - dostaniemy karte medyczna bo maz idzie na roczne chorobowe wiec i ja sie co nieco podlecze za darmo. Daja to bierz - bija to uciekaj. Always look on the bright side of life param, param, param param...
  8. Tekana - po tym co piszesz az przerazenie ogarnia... Co ja bym doradzila a co jest w Twojej mocy - pracuj nad soba, nad wiara w siebie i pewnoscia ze jestes wartosciowa, niepowatrzalna i wspaniala kobieta! A Twoj maz to czlowiek wychowany w dysfunkcyjnej rodzinie, z pokrecona hierarchia wartosci i nie wymagaj od niego ze bedzie inny bo on innej rzeczywistosci nie zna. Inteligencja a dojrzalosc emocjonalna, umiejetnosc empatii - to sa dwie rozne sprawy. To co on mowi Tobie w ramach prania mozgu (zaloze sie ze tatus jego mamie tez w taki sposob mozg wypral, dlatego teraz jest takim jego gorliwym wyznawca) ze nie wyzyjesz sama, ze jestes niewiele warta, zle dbasz o dzieci - to jego myslenie zyczeniowe niewiele z prawda majace wspolnego. On uderza tam (jak wszyscy toksycy) gdzie zaboli najmocniej. Bo to jest jego manipulacja i sila - walic ponizej pasa, zgnebic \"przeciwnika\". Przeciwnika - nie partnera... Tekana - Ty odzyskaj siebie, mysl o sobie, jego pieprzenie traktuj jak brzeczenie wentylatora bo gada od rzeczy i po to by Cie ustawic na obraz i podobienstwo wlasnych wybrazen. I to nie dlatego nie jestes partnerka ze jestes (za przeproszeniem) glupsza czy nie zarabiasz czy cos tam jeszcze - tylko dlatego ze on nie umie byc partnerem, umie tylko z wysokosci \"kazac\", nauczac i dyrygowac. To widzial w domu i tego sie nauczyl. I prawdopodobnie jest niereformowalny. Pisze - prawdopodobnie - bo nie wiadomo, nie sprawdzilas tego - on tez nie zagdlada specjalnie w zakamarki swej duszy i z pewnoscia nie zna swojego potencjalu - a nawet nie wie kim jest naprawde. Pracuj nad soba. Daj sobie to czego pragniesz i potrzebujesz - a jak juz bedziesz swoja najlepsza przyjaciolka - reszta przyjdzie sama. U mnie temat na dluzsze pisanie i tak sie do niego przygotowuje jak z tymi ustawieniami (musi sie ulozyc). Mam poczucie pewnego niezrozumienia w tym wszystkim, jest ono bardzo subiektywne i bierze sie pewnie stad ze nie mam tu nikogo zaprzyjaznionego - ale rownie dobrze moze byc to zupelnie cos innego, jakis element rozczarowania. Tak naprawde nie wiem do konca co. Moze menopauza ;) :P Czuje sie tak jakbym marzyla o fortepianie a dostala organki :D Ale - jak pisalam - to sa moje bardzo subiektywne odczucia. W skrocie. Meza nakloniono do leczenia ktore podjal natychmiast. Do slow lekarza podszedl bardzo powaznie i wzial sobie do serca. Ma przejsc badania szczegolowe a potem dalej zgodnie z wynikami, psychiatra, psycholog i co tam potrzeba. I ma swoje piec minut bo wszyscy sie o niego troszcza, interesuja nim i jest w centrum uwagi. To tez ma swoje znaczenie. Czuje sie w tym wszystkim taka szara eminencja mimo tego co przez ostatnie 6 lat musialam znosic. Powinnam puscic w niepamiec ale nie umiem mimo wszystko. Nawet jak gwozdzie z plotu wyciagniesz pozostana po nich dziury. Ale z drugiej strony... Niech sie kazdy zajmie soba jak umie najlepiej to moze nikt wiecej nie ucierpi. Po prostu na razie nie mam jakiegos specjalnego zdania czy podejscia do sprawy. Chcac nie chcac (bez przymusu) dalam mezowi szanse pod warunkiem ze sie bedzie leczyl, zrobilam to publicznie (w obecnosci lekarki, socjalnego i pielegniarki z osrodka od syna) na spotkaniu z lekarka we wtorek (swoja droga ta psychiatra to prawdziwa profesjonalistka, podziwiam jej podejscie i umiejetnosci, naprawde bo maz byl jak bomba zegarowa, tak zdenerwowany i wystraszony (przybral sobie do glowy ze go zamkna w wariatkowie i ze na tym spotkaniu poprzednim zostal oskarzony mimo iz nic takiego nie mialo miejsca, wogole takie bzdury gadal ze w normalnych warunkach to bym smiechem ryknela); nie mialam innego wyjscia (na ile on tym zmanipulowal to nie wnikam) i teraz glupio sie czuje wobec samej siebie. Bo zrobilam to bardziej dla \"swietego spokoju\" niz z przekonania. Podchodze do wszystkiego bardzo sceptycznie. W zmiany jakies znaczace nie wierze - nauczona doswiadczeniem. Nie licze na cuda ale na to ze jak sie wyprowadze to juz nie bedzie histerii bo - zostalo powiedziane otwarcie i maz to zaaprobowal, jesli nic z tego nie wyjdzie, jesli nadal beda konflikty na tle syna - rozstajemy sie dla dobra wszystkich. Maz stwierdzil ze nigdy nie zostalo mu wyjasnione na czym polega choroba mojego syna - co odebralam jako niepelny obraz ale nie mialam naprawde ochoty tlumaczyc ze nie jestem wielbladem, zreszta to on mial glos ja sie nie odzywalam. Bo to ze nigdy go nie interesowalo co naprawde synowi dolega a raz jak przegladal jego dokumentacje to stwierdzil ze jak moglam tak chora osobe tutaj przywiezc i niszczyc nasza rodzine... Znajac wiec nastawienie jak mialam tlumaczyc - skoro obawialam sie kolejnych awantur i szykan? Majac podstawe do tego? Tutaj moge sie wygadac bo jakos nie mam ochoty im wszystkim tlumaczyc i nie chc rowniez robic z siebie ofiary bo sie nia nie czuje. Mam tylko wrazenie ze kolo niego nie powinni latac jak kolo zgnilego jaja ale powinni mu wyjasnic ze pewne dzialania, sytuacje, nastawienie, slowa - RANIA INNYCH. Ten lekarz u ktorego maz byl dobrze mu wyjasnil - ale to jest nadal czlowiek chory i interpretuje wiele spraw na swoja chora modle; oczywiscie OK, nie od razu Krakow zbudowano, nie zmieni mu sie myslenie w dwa dni. I logicznie rzecz biorac wcale tego nie oczekuje. Ale czuje sie dziwnie. Jakby odsunieta na boczny tor. A wniosek z tego jeden - trzeba teraz tak naprawde zadbac o siebie, zajac sie soba. Ale spokoj mam zapewniony. Cos co sie kazdemu z nas obligatoryjnie nalezy.
  9. Olenka - skoro juz jestem na topiku - ze slubem bym sie nie spieszyla...
  10. O sobie nie napisze bo mi sie \"trawi\" tych ostatnich kilka dni i zdarzen. Jest OK i spokojnie to najwazniejsze. To byl moj priorytet przeciez. Do Was tez sie nie ustosunkuje jeszcze bo patrz punkt 1 ;) Ale zebysmy sie tak nie zapamietali tylko w swoich problemach... Linka do tej prezentacji dostalam wczoraj - i przekazuje go. Zrobcie z tym co chcecie :) http://fun.noshit.pl/lubie/41291 PS. I - na Boga - przestancie udowadniac ze nie jestescie wielbladem! Mysli ktos tak a nie inaczej o kims - OK. Niech se mysli co chce, ze jestem kwadratowym jajem. Ma prawo. A ja wiem ze jestem jajem prostokatnym :D
  11. Wczoraj wieczorem po prostu padlam ze zmeczenia. Spalam do rana snem niezmaconym. Dzis mam troche spraw, spotkanie grupy - wiec jak na dobre zasiade to Wam opowiem co i jak. Wszystko w porzadku. Dzieki za wsparcie wszystkim
  12. Kilka slow bo nie mam czasu - napisze wiecej wieczorkiem. Wszystko OK - dzieki ze o mnie myslicie i sie o mnie martwicie. Wielki dla Was wszystkich!
  13. Co do wyjazdu to synowie bardzo na to czekaja - ja owszem, tez ale moge przelozyc. Szczegolnie starszy, ten chory - wciaz pyta kiedy jedziemy... Jak nie pojade to bedzie z nim problem - jak nie ze starym dzieckiem to z chorym i tak ku*wa w kolo Macieju ;) Zastanawiam sie co czuje. Bezsilnosc ale coraz mniejsza. Przyjmuje do wiadomosci ze do niego nie dotrze FAKT tylko jego wlasny miks. Jesli wogole kiedykolwiek dotrze chocby cien FAKTU - to dobrze ale ja na to nie licze. Niepewnosc i odczucie ze nie wiadomo czego sie spodziewac ale bez przesady, tzn bez paniki. Wiem ze potrafie nad tym zapanowac - tylko pytanie po ch*j mi to jakby nie mozna bylo zyc normalnie, spokojnie, bez takich \"bonusow\". W kazdym razie - gdyby cos sie stalo i faktycznie cos sobie zrobil - nie tylko ja o tym wiem ale i inni, widzieli slady na jego przedramieniu; zrobilam co moglam. \"Nie jestem strozem brata mego\" - niby prawda ale ilez to razy tym strozem jestesmy? Zastanawia mnie czy ludzie ktorzy czynia nas poprzez swoje zachowanie ich strozami - maja sumienie, maja odrobine empatii co nam szykuja, jakie nerwy, jaki niepokoj...
  14. Zadzwonil do niego socjalny i z nim pogadal. Dobre posuniecie.
  15. Problem jest w tym ze to wszystko to sa ludzie z zewnatrz a nie swoi, lokalni - a ich opinii boi sie najbardziej, az do paranoi! Jeszcze nigdy nie widzialam az takiego nacisku na opinie otoczenia! Jesli cos narobi to tylko smrodu sobie dzwoniac np do prawnika (na cholere tu prawnik?) czy do jakichs innych \"instancji\", czy do agenta nieruchomosci oferujac mu do sprzedania dom... Albo napierd*li o mnie jakichs glupot np. ze mamw Polsce nieruchomosc warta pol miliona euro jak powiedzial przy socjalnym dzisiaj, myslalam ze j*bne; niedlugo powie ze pol ksiezyca to moje plus wytwornia filmowa Paramount (a czemu nie?). Przed chwila staly numer dawno juz nie powtarzany - poprosilam grzecznie zeby sciszyl tv bo ryczalo, to wylaczyl glos i walnal pilotem na fotel. Dobrze ze Patryka nie ma bo on byl takim punktem zapalnym i najmniej z nas rozgarniety jakby trzeba bylo spierd*lac - a Daniel to jakby co zwieje przez okno ;) Ale wierze ze nie bedzie takiej potrzeby. Jeden z pieskow mi kuleje - musial ja kopnac wczoraj. Myslalam zeby pojsc sie przejsc, pogoda nawet znosna, nie pada - ale nie zostawie Daniela (lekcje odrabia) ze stuknietym.
  16. siodemka - Zmeczona jestem. Tak po prostu... Powinnam jechac po ten voucher ale nie mam sily. Nie chce mi sie, nie ucieknie. Jutro tez jest dzien. Kiedy skonczy sie ta cala zbedna szarpanina... Przyszla mi na mysl Ewka i jej FAKT oraz bigos. I to wlasnie tutaj mamy. Toksyk zamiast przyjac FAKT ze chodzi o dobro mojego chorego dziecka - robi bigos omijajac (albo wogole nie biorac pod uwage) FAKT. Dla niego FAKT to powod do zrobienia bigosu. Piekny, klasyczny, kliniczny przyklad.
  17. Tak, ucieczka. Ja to widze. Ale niech sobie ucieka jak chce, byle innym nie utrudnial zycia. Rozmowa tyle dala ze go zobaczyli (byl socjalny z ta pielegniarka - sekretarka lekarza) i posluchali co ma do powiedzenia. Widac czarno na bialym ze ten czlowiek nie mysli normalnie. Twierdzi ze wszystko bylo Ok i szlo ku lepszemu gdybym tego nie zepsula srodowym spotkaniem. Ze to byla podlosc z mojej strony i jak wogole moglam itp itd. I w kolo ta sama spiewka. Jutro mamy jechac z nimi do lekarki syna na nastepne spotkanie (o ktorym wspomniane bylo we srode). Maz siedzi cicho, nie fika. Ale przeciez nie o to chodzi. On dzisiaj mial jakie takie przeblyski normalnosci ale potem wracal \"na swoje miejsce\" czyli do pie*dolca. I do chorego myslenia. Ja sie nie odzywalam, z nim rozmawiali nie ze mna to co sie bede wcinac miedzy wodke a zakaske; zreszta co ja mam zaprzeczac jakims chorym wymyslom albo gadaniu nie na temat. Albo oskarzeniom niewprost. Poza tym mnie nie zalezy czy ktos uwierzy czy nie - ja znam prawde. Moja prawde. I nie powiedzialam slowa klamstwa w tej sprawie. Nie rozumiem (ale to nie jest do rozumienia) jego przekonania ze wszystko byloby dobrze gdybym ja nie powiedziala o tym co sie dzieje, ze sa awantury, ze uderzyl syna kilka razy i ze grozil samobojstwem. K*rwa jak mozna NIE ROZUMIEC prostej zaleznosci: ja cos zrobilem - ja odpowiadam. Dobrze ze Patryk dostal ten respite na kilka dni, choc nie wierze zeby sie w ciagu tych dni cos wyklarowalo. Maz musi widziec sie z lekarzem rodzinnym - a on sie prawie rozplakal przy nich ze tam pracuje jako asystentka sasiadka i taki wstyd jak tu isc... No w ten desen. Wszystko przeze mnie i przez nich. On za wszelka cene chce od tego uciec, boi sie tam zajrzec i zajac swoimi problemami, lekami - one go przerazaja bardziej niz cokolwiek. Nie slucha nikogo procz samego siebie, tworzy te swoje historie... Rece i nogi opadaja. Poszedl teraz spac. Bez prochow bo nie swiruje. Mysle ze ma kolejna lekcje - kolejna granica postawiona. Robisz przedstawienie - reakcja. Jesli to cokolwiek miarodajne u psychola. No, ale oczywiscie jeszcze daleko do finalu i nie wiadomo jaki on bedzie. Wiem jedno - musze sie trzymac wlasnego planu. Jak zyjesz tak blisko z tak zaburzona osoba to nie ma innego wyjscia - ja sie sama zaczynalam lapac na chwiejnosci i problemach z decyzja (chocby w sprawie tego powrotu po swietach); raz postanowilam ale mysle sobie: a moze jednak nic nie zmieniac, a to, a sro... Cholernie duzo klopotow bo nie mam juz karty visa, maestro mi nie przyjma, z mojego konta przelewu nie wysle (ten bank ich nie obsluguje) - musze jechac po voucher do V3 i pewnie polece wczesniej przed Danielem, potem go odebrac z lotniska... Przeciez nie zostawie go ponad 2 tygodnie z pojeeebem samego. Strasznie mnie dzisiaj ten malzonek atakowal przy nich i oskarzal o plamy na sloncu i brak wody na Marsie. Zywcem szukal do czego sie przyczepic. Zalosny ten spektakl byl. Dlatego sie nie odzywalam. Miedzy innymi wyszla sugestia ze moze by syna do Polski zawiezc bedzie mu tam lepiej - cos w tym stylu - i nie bedzie taki pobudzony, nerwowy etc. Wszyscy to zignorowali ale niesmak jakis pozostal... Zaczynam nie lubiec tego miejsca, tego domu. Nie umiem odbierac go jak moje miejsce. I jest mi smutno jakos...
  18. corobic - nie, nie tak - ja wiem ze nikt normalny, wrazliwy, ludzki nie pozwolilby drugiemu czlowiekowi zrobic sobie krzywde. A manipulacja czy nie - taki sposob to niestety kwalifikuje do leczenia psych. Bo to swiadczy o powaznym zaburzeniu ktore uniemozliwia normalne funkcjonowanie i chorego i osob w jego otoczeniu. I mam nadzieje ze tutaj znajde zrozumienie. Mnie jest go zal jako czlowieka, juz nie jako meza ale jako czlowieka ktory wola o pomoc a nie wie jak ja uzyskac, nie wie wogole czego mu trzeba, jest zagubiony w swoim chorym umysle, sam przez siebie zaszczuty. A chce zyc i jakos tam funkcjonowac, chocby instynkt mu to sygnalizuje. No i dla samej siebie - nie chce przezywac tego co ostatniej nocy. Mam momentami takie wrazenie ze to jakis koszmar a ja sie obudze i wszystko bedzie w miare tak jak bylo... Dobrze nie bylo, fakt. Inaczej nie byloby mnie na naszym forum...
  19. corobic, yeez - nie, nie jestem. Ale gdyby cos sie stalo to czulabym sie (nie wazne jak irracjonalnie) czesciowo odpowiedzialna. Ze nie zareagowalam skutecznie. Niestety, tak juz jestem skonstruowana. Moze to da sie wyleczyc ale najpierw niech zalatwie te biezaca sprawe i bede myslec o sobie w kontekscie odpowiedzialnosci za reszte swiata. A poza tym sprobujcie postawic sie w sytuacji kiedy mezowi jednak sie udalo powiesic i dynda pod sufitem a synowie na to patrza. Moze mialam na to pozwolic bo nie jestem za niego odpowiedzialna? Jedyne co moge zrobic to optowac za przymusowym leczeniem jak najszybciej i za wszelka cene. Tylko pewnie sie domyslacie jak to jest z osoba psychiczna - wszyscy naokolo sie zmowili, spisek, mnie nic nie jest... Jakos nie umiem sie tak do konca na to uodpornic. I mam zle doswiadczenie, chocby po tej rozmowie we srode, jak pisalam ze obawiam sie eskalacji - no i w pewnym sensie sie sprawdzilo... Mysle tez ze to bylo konieczne bo skatalizowalo chorobe ktora toczyla go od wielu lat - czyli nie ma tego zlego... Ale szkoda, ze place za to tak wysoka cene... Dzwonil socjalny, juz jedzie ale sie zgubil...
  20. Nie wiem jak jest z przymusem leczenia psychiatrycznego w takim przypadku, czy musi wyrazic zgode czy biora go dla jego wlasnego i innych bezpieczenstwa. I do kogo sie zwrocic na poczatek? W Polsce to wiem - jest pogotowie psychiatryczne, dzwonisz, przyjezdzaja - ostatecznie samemu mozna chorego zawiezc na ostry dyzur (co raczej rzadko sie zdarza bo jak swiruje to trzeba uspokoic a nie jeszcze tramwajem wozic). A tutaj, jeszcze na wsi zabitej dechami - nie mam pojecia... Dzwonilam do takiej linii pomoc kryzysowa ale tam tez mi gowno powiedzieli - zeby sie skontaktowac z lekarzem rodzinnym. Pytam czy nie ma jakiegos pogotowia a ta ciagle z tym lekarzem, jak tlumacze ze to nagly wypadek. Bo zmienie zdanie nt pomocy w tym kraju - a mam naprawde bardzo dobre... Mysle jednak ze z tym socjalnym to dobrze zrobilam, jakies dzialanie, nie siedzialam i nie czekalam (wiedzialam ze nie moge, ze musze cos zrobic, nie bardzo wiedzialam co) - pomyslalam ze ten respite to na pierwszy rzut i przy okazji zapytam go co zrobic, moze bedzie mial jakies sugestie.
  21. Ha! Jesli przebywasz z kims nienormalnym to chocbys na glowie stawala - nie znormalniejesz. Ta moja praca nad soba w tych warunkach przypomina Syzyfa - choc i tak uparta jestem i poszlam do przodu, i jakis postep jest. U mnie - bo za to jestem odpowiedzialna i tylko to ode mnie zalezy. A z mezem jest gorzej niz mi sie wydawalo - atmosfera w domu jest nie do zniesienia. Dla wszystkich. Niby nie ma awantur, spokoj, cisza - ale... Nie musi byc awantury i halasow zeby czuc sie zle. Ale widac po nim jak ta niewywalona, niewywrzeszczana zlosc buzuje. Bo ktos mu powiedzial ze postapil niewlasciwie i czuje sie skrzywdzony. Jak to? Tutaj nie ma co rozumiec bo my tego nie zrozumiemy za cholere. A ja probowalam przez te wszystkie lata... Skad moglam wiedziec ze to psychopatia, glebokie zaburzenia umyslowe? Pewnie ze byly jakies sygnaly ale odbieralam je jak: no, nikt nie jest idealny, ja przeciez tez mam swoje wyskoki... Jak teraz patrze wstecz to przypominam sobie intuicje ktora wysylalam do wszystkich diablow jak sie tylko odezwala. A ona dawala mi wyrazne ostrzezenia... Nie ma co biadolic nad rozlanym mlekiem i nie taki cel mi przyswieca ale memento. Intuicja to nasze blogoslawienstwo. I tak ja trzeba traktowac a odwdzieczy sie nam po stokroc.
  22. Paolka - dokladnie! On nic zlego nie zrobil przeciez! Jak smialam wogole isc tam do osrodka i rozmawiac o naszych sprawach. No ja pierd*le! Nie oczekiwalam cudow ale minimum zrozumienia naszej sytuacji, ze krzywda sie dziala i dzieje caly czas i ze trzeba to jakos rozstrzygnac. Nie moga byc poszkodowani slabsi ktorzy nie potrafia sie bronic. To jest niestety czlowiek bardzo chory psychicznie i mam wrazenie ze poza wyleczeniem ale mnie to nie obchodzi. Nawet nie przypuszczalam ze az tak mozna byc zaburzonym i udawac normalne funkcjonowanie. K*rwa mac! Bilety rezerwuje na 17 kwietnia, j*bac cene, jade sama bo nikogo nie zorganizuje w dwa tygodnie, pierd*le. Pojade sama, wroce sama bez laski, tylko wezme sobie ladowarke do akumulatora jakby przez te dwa tygodnie postoju mial sie rozladowac (choc watpie ale strzezonego pan Bog strzeze). Przynajmniej na sobie moge polegac. A te 3-4 stowki to doopy nie maja. Z glodu nie pomrzemy ;) :)
  23. Montia - taka menda wie gdzie uderzyc zeby najmocniej zabolalo. NIE MA idealnych rodzicow, malzonkow, pracownikow itp. I pieprzenie ze "nie jestes dobra matka, zona itp" jest z zalozenia zlosliwe, umniejszajace, toksyczne. Autor takiej wypowiedzi WIE ze Cie rani i tego chce bo manipuluje Toba. Tak naprawde to do kazdego rodzica mozna sie przyczepic o cos. Tylko ze nie toksyczny a wspierajacy partner tego nigdy nie zrobi, nie bedzie szukal dziury w calym - tylko w trudnych chwilach zatroszczy sie i pomoze. Dlaczego nie lubimy tych toksykow o cokolwiek prosic, o przysluge itp? Bo wiemy ze albo skonczy sie na wypominaniach i udowadnianiu jaka niezaradna jestes (kto chce tego sluchac chocby mial pewnosc ze to bzdury?) albo: zrob se sama jak takas madra (i tutaj nawiazanie do jakiejs sytuacji ktora go boli albo ktora chce Ci dokopac) albo zacznie sie ciskac mniej lub bardziej agresywnie. Takie zachowanie jest na pewno toksyczne. Jak go dzieci ku*wa denerwuja (mam jakis uraz na tym tle) to niech sie nie wiaze z kobieta z dzieckiem i po ptokach! Toksyczny czlowiek wykorzystuje nasze slabosci na nasza niekorzysc a nasza szczerosc jest gotow obrocic przeciwko nam (niekoniecznie akurat na swoja korzysc) - i to bez wyjatku kazda toksyczna osoba tak postepuje. Czy to wspolpracownik, szef, rodzic, rodzenstwo, dziecko, partner, kolezanka. Toksyczna osoba nie jest zdolna do empatii - moze ja tylko udawac we wlasnym celu (zdobyc czyjes zaufanie, byc lubiana itp). Montia - lepiej samej niz z kims kto szkodzi.
  24. Wlasnie dlatego nazywa sie to Dorosle Dzieci. Dziecko w doroslym ciele. Ale majace wystarczajace narzedzia by sie z tym uporac, by dorosnac. Wystarczy swiadomosc i potrzeba. Tak jak tutaj. Nasza swiadomosc skatalizowana zostala przez toksyczne, krzywdzace nas zwiazki. One to pokazaly nam ze to z nami cos nie tak - bo wybralysmy osobe nieodpowiednia, tez zaburzona. Czlowiek normalny, zdrowy - wychowany w zdrowej rodzinie z minimalna dysfunkcja - nie wybierze toksyka. Szczegolnie do osob nowych na topiku kieruje te zaleznosc - zeby sobie uswiadomily ze zadne tam zmienianie partnera - siebie trzeba zmienic, nad soba popracowac - a partner jak uzna za potrzebne to sam nad soba popracuje. Jak nie to niech spada na drzewo liscie liczyc. Nie uzalezniajmy swojego samopoczucia i przyszlosci zwiazku od tego co partner robi a juz bron Boze od \"zrobie wszystko by on sie zmienil\" bo chocby przyslowiowe skaly sraly to Ty go nie zmienisz bo nie jestes nim. Najlepiej rozumiemy byci doroslym dzieckiem kiedy odnajdziemy wewnetrzne dziecko i przyjrzymy mu sie. To dokladne odbicie nas samych. To MY. To samotne, placzace, przerazone, nieufne dziecko. Jesli sie nim nie zaopiekujemy - na zawsze pozostanie dzieckiem a my wraz z nim. Widze to po sobie. A u mnie spokoj czyli to o co walczylam. Ustalilismy ze jednak nie bede zmieniac rezerwacji, syn mlodszy sie zgodzil. Maz zalatwil sobie prace na nastepne 2 miesiace \"na lewo\" bo nie chce tracic zasilku - to znaczy ze bedzie pracowal w weekendy. Nie bede z nim samym ustalala wazniejszych spraw, przyjdzie socjalny to wtedy powiem ze daje mu czas do po wakacjach (jak wroce z Polski) na uporzadkowanie swoich spraw (lekarz, terapia itp) o jak nie bedzie EFEKTOW to sie wynosze. A ze nie wierze ze cokolwiek zrobi - sprawa jest prosta... A z mojej strony to zagranie wylacznie na czas. A jeszcze wczoraj zeby bylo ku*wa zabawniej to wieczorem wyrabalam sie na podworku i stluklam sobie kolano. Nic powaznego ale bolalo jak fiks. Poszlam bo maz mlodszego zawolal, cos tam robil z traktorem (sklada sobie), mysle se niech sie ku*wa dzieckiem nie wysluguje i wyszlam a ciemno bylo i gleblam na rurze kanalizacyjnej, tam jest taka wyrwa w chodniku i ubity stopien a ja o ten stopien kolanem, dobrze ze mialam dzinsy nie dresy bo pewnie mialabym przecieta skore.
  25. Ewa - ja tez z FAKTEM jestem za pan brat i w niego wierze. Fakt to fakt. Nie jakies tam potrawy mieszane ;)
×