Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. Cztery umowy - mam pelna swiadomosc ze przebywanie w towarzystwie osoby toksycznej nie pomaga w mojej pracy nad soba. W pewnym momencie bede musiala odbic dla wlasnego dobra bo tylko wtedy mam szanse na calkowite wyzdrowienie (no, prawie calkowite, to jest proces a nie osiagniecie celu). Dziwi mnie ze sie sie emocjonuje jak kiedys, tez to jakby coraz mniej mnie dotyczylo, odbijam, nie przyjmuje tego gnoju na siebie, nie jestem jego czescia - bo nie jestem, nie mam z jego zaburzeniem nic wspolnego niewazne co on pieprzy i co sobie roi. Jestem wzglednie spokojna w porownaniu do podobnych sytuacji z przeszlosci. Wiesz, jakbym mialam zapewnione w Polsce to co tutaj to sie pieciu minut bym nie zastanawiala. Bo mam mieszkanie bez laski, nie musze szukac ani poturac sie po jakichs wynajmowanych klitkach. Wlasciwie to juz nie mam jakiegos zalu jak kiedys ze to nie ja jestem winna temu syfowi a bede musiala sie wyprowadzic i wziac na siebie caly trud, stres z ta wyprowadzka zwiazany. Czlowiek myslacy, "normalny" wyciaga wnioski i rewiduje to w co wierzy albo to co mu sie wydaje, albo swoje racje czy nastawienie. Psychopata nie wyciaga zadnych wnioskow, uporczywie tkwi w swoim falszywym przekonaniu ze czarne jest biale chocby mial tysiace dowodow - to obroci je na swoja korzysc; az tak bardzo nie chce zmienic zdania, przyznac ze moze nie ma racji. I wyglada ze nie uczy sie na bledach, potknieciach - i powiela wciaz te same w kolo i wku*wia sie ze mu nie wychodzi. I ze jest wciaz w punkcie wyjscia. I przeraza mnie wlasnie to - ze jestem w otoczeniu takiej osoby. Czyli - trzeba to zmienic. Jak najszybciej to nie jest odpowiednie okreslenie w moim przypadku bo za duzo jest spraw do zalatwienia i trzeba to zrobic sensownie, zwlaszcza ze wszystko na mojej glowie. Poza tym jak sie ma prawie pol wieku to nie wychodzi sie w jednych majtkach ze szczoteczka do zebow. Oczywiscie ze wszystkiego nie da sie zaplanowac krok po kroku ale wiele rzeczy tak - i to co sie da chce przygotowac. Wole zestarzec sie sama, z godnoscia i w spokoju. Wlasciwie to ja juz wiem gdzie chcialabym mieszkac (i tu jest jeden plus - moge wybrac co mi odpowiada :D) tylko jest problem ze szkola syna i musialby zmienic bo nie bede go wozic 25 km w jedna strone codziennie. A tam w miasteczku jest szkola na miejscu i zaoszczedzimy na dojazdach.
  2. Mnie sie nawet gadac nie chce bo nie widze sensu. Tlumaczyc ze trawa jest ku*wa zielona a niebo niebieskie. Zla jestem troche ze pozwolilam sobie na skwaszenie nastroju - a mialo byc tak pieknie... Mialam sobie distra posprawdzac i radoche z tego miec - tymczasem chyba nastawienie swoje zrobilo i rozczarowalam sie. I zaluje jeszcze jednego - ze tego przedstawienia nie nagralam. Bo bylo jak pokazowka normalnie ;) Siedzi w domu od swiat, nudzi sie, nie ma co robic (jak by mu sie chcialo to roboty od cholery; jakies drobne reperacje, cos podmalowac, przybic itp a nawet jakies usprawnienia by sie przydaly - jak sie ma chec to pomysly same przychodza a ich realizacja cieszy, wiem to po sobie) i mu coraz bardziej odpierd*la. I jest jak w mojej stopce :) :P Wlasnie - calkowity brak empatii, ale to tak jakby te empatie w calosci mu amputowano. Jesli wykazuje jakies zrozumienie sytuacji to jest wersja demo z ograniczonymi opcjami. I tylko w okreslonych sytuacjach, zawsze wobec obcych. Wobec nas/mnie to nawet jak wypowie sie czy zachowa jakby sytuacje rozumial to ja i tak wiem swoje i biore to za zachowanie na potrzebe chwili - a nie za stale nastawienie. :D A moze cos sobie poogladam... Na razie mam troche dosc testowania, na ubu tez nie wejde dzisiaj choc chcialam wyprobowac taki jeden myk ktory znalazlam w sieci oraz sciagnac se Picase i potrenowac na ile rozni sie od Adobe Photoshopa - ale nabralam nastawienia czysto konsumpcyjnego. Nie chce mi sie wysilac ;) szarych komorek :)
  3. Juz jestem. Nawet szybko - myslalam ze dluzej potrwa... Cztery umowy zrobila mi dobrze i uprzedzila mnie - wlasciwie to masz juz odpowiedz na Twoje pytanie, poczytaj na necie jeszcze. Jest to sprawa bardzo indywidualna - odbior ustawien. Kazdy przezywa to na swoj sposob wiec jakkolwiek bym opisywala swoje odczucia - Twoje beda na pewno inne. Radzic tez niezrecznie - z uwagi na ogromna indywidualnosc i - co tu duzo mowic - intymnosc przezywania ustawien. Mnie wiele dala praca w grupie bo na tym ustawienia polegaja - daje sie wyczuc taka atmosfere bezpieczenstwa, pewnosci - bo kazdy z \"ustawiajacych sie\" odkrywa jakies swoje osobiste sprawy, problemy - rozne rzeczy tez wychodza w trakcie. Kazdy z uczestnikow ustawia to co sam wybierze: rodzicow, meza, dzieci... Najpierw jest rozmowa z prowadzacym, kilka slow na temat tego co chcesz ustawic, jakies jego sugestie czy komentarz, potem zostajesz poproszona o wybranie przedstawiciela Ciebie (wybierasz sposrod innych uczestnikow) i \"ustawienia\" go - potem przedstawiciela np czlonka rodziny - i tez go ustawiasz - itp. Jak juz masz wszystkich \"ustawionych\" wlasnorecznie - po krotkim czasie oni zaczynaja \"przyjmowac role\" tych osob. Trudno to opisac czy wytlumaczyc - sama bylam bardzo sceptycznie nastawiona ale zobaczylam na wlasne oczy a nawet poczulam gdy ktos mnie wybral do swoich ustawien... I w trakcie owych ustawien wychodza rozne rzeczy, trzeba sie na nie otworzyc emocjonalnie. Bardzo trudno mi opisac same ustawienia, ubrac w slowa bo to przezycie bardzo emocjonalne. Ku*wa zwarzyl mi sie nastroj przez ta awanture ale juz sie nie boje jak kiedys. Jest we mnie niesmak i niepokoj ale nie strach; niepokoj w tym sensie ze znow zle bede spala (jakbym i bez tego sypiala dobrze; tzn czasem spie jak kloda a czasem budze sie kilka razy w nocy - menopauza chyba). Komentowac tego nawet mi sie nie chce - buc nie bedzie sie zachowywal jak dzentelmen tylko jak buc. Proste. Wciagnac mnie w dyskusje ciezko bo to sa sprawy oczywiste ktore sie wie - a jak sie nie wie to trudno. Szkoda czasu zeby sie nad tym zastanawiac i rozkminiac, ja mam w doopie opinie jego czy sasiadow czy kogokolwiek; mam prawo do spokoju i normalnosci a nie wiszacej o kazdej porze dnia i nocy grozby awantury. Bylo pare lat spokoju a teraz znow zaczyna byc gorzej. Ale pocieszam sie ze nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo - szybciej sie wyprowadze. A on podcina skutecznie galaz na ktorej siedzi - malo tego, sam wrzeszczy ze jak ja sie wyprowadze to on sobie nie poradzi jednoczesnie swoim zachowaniem uswiadamiajac mi ze to jedyna droga. Oczywiscie nie probuje tego nawet zrozumiec bo byl tu tekst o psychopatach - oni tacy juz sa. Proby ich zrozumienia narazone sa z gory na frustracje. :D
  4. jizabela - odpowiem za chwile, na razie jestem na eksperymentalnej Mandrivie, ktora wcale az tak mi sie nie podoba jak myslalam - podobnie jak Vixta. Rozczarowalam sie - ale w tym momencie naszla mnie taka mysl: ZEBYSMY WSZYSCY TYLKO TAKIE ROZCZAROWANIA PRZEZYWALI Ale to przeciez zalezy od nas samych, prawda?
  5. Chcialam dodac jeszcze (co mi w wczesniejszych wypowiedziach \"ucieklo\") ze wiekszosc naszych panow jest z rodzaju tych ktorzy widza slomke w oku blizniego nie dostrzegajac belki we wlasnym - mowiac biblijnym porzekadlem. :) Moj malzonek znowu dzisiaj cyrki odstawia ale moje nastawienie jest o wiele zdrowsze. Nie daje sie wciagac w jego chore jazdy. Mnie w tym nie ma - jestem poza. To jego problem i jego sprawa. Moja postawa spowodowala ze chlopaki tez przyjmuja to spokojniej, nie ma atmosfery napiecia. Choc dzisiaj byl naprawde hardcore (a mnie sie z tego chce smiac, autentycznie) ale obliczony na zrobienie na mnie wrazenia - tylko na mnie niewiele juz to wrazenie zrobi.
  6. Niebo - dokladnie tak. Moje zwiazki, moje zycie opieralo sie na mnie, nic od nikogo nie oczekiwalam (i nie otrzymalam), wsparcie niewielkie i \"manipulanckie\" (czyli nie bezinteresowne) - ale przez cale lata balam sie byc sama. A zylam - jak by na to nie patrzec - sama. Bo nie moglam na nikogo liczyc tak naprawde. Bo takich sobie wybieralam partnerow na ktorych nie moge liczyc zgodnie z tym co napisala Renta - zeby podswiadomie potwierdzic swoja \"niepotrzebnosc\", zbednosc. Tak sie czulam jako porzucone dziecko. Musialam odkryc swoje porzucenie i zaakceptowac je. Tak - zaakceptowac. Bo ja tego nie zmienie, nikt tego nie zmieni. To sie stalo. Bylo. A jesli czegos nie mozemy zmienic - to trzeba to zaakceptowac i nauczyc sie zyc z tym wlasnie. Mozna zyc godnie bedac porzuconym. Mozna kochac siebie, mozna byc wartosciowym czlowiekiem... Moja matka tez nie pracowala cale zycie (ale ile sie nasluchalam jak to ona sie narobila w zyciu, jaka to ona nie jest zmeczona i jak sie nie stara, urabia sobie rece po lokcie itp - brzmialo to jak wyrzut, jakbym to ja sprawila ze ona taka zaharowana i czulam sie ze jakby mnie nie bylo to pewnie byloby jej lepiej. Ale ona nalezala do tych wiecznych malkontentow, podejrzliwych, wietrzacych wszedzie jakis podstep - poza tym cierpiala na paranoje. I to zajmowalo jej caly czas. Ojciec w pracy albo w klubie, wracal do domu wieczorem a jak przyszlo siedziec w swieta to awantura gotowa. Na starosc sie jakos uspokoili jak sie wyprowadzili do blokow - a moze im przeszlo? Wlasciwie to odkad wyszlam za maz juz nie bylo awantur. Bo byl wspolny front i wrog w postaci mojego meza... Nie bylo w moim domu alkoholizmu za to bylo inne, niemniej powazne zaburzenie. Pisze to bardziej zeby sobie cos wytlumaczyc - ale dobrze ze moge pisac do kogos, do Was. Nie mam juz zalu do rodzicow bo inaczej nie potrafili. Skoro sami pochodzili z rodzic gleboko dysfunkcyjnych... Jesten bliska calkowitej akceptacji przeszlosci bo jej nie zmienie - tak jak zaakceptowalam fakt bycia dzieckiem porzuconym i nie zmienilo to mojej wartosci we wlasnych oczach. A co inni sobie mysla to mam gdzies. Moze nawet nabralam tej wartosci wlasnie poprzez umiejetnosc poradzenia sobie z tak ciezka trauma. Nie czuje sie ani lepsza ani gorsza od innych. Jestem jaka jestem. Mysle teraz, tak abstrakcyjnie - co by bylo gdybym te wiedze i to samopoczucie, pewnosc siebie - nabyla od poczatku... Kim bym sie stala? Jak wykorzystalabym ow wielki potencjal? Ale ciesze sie ze jestem jaka jestem, nie chcialabym byc inna - no oczywiscie przyjmuje progres i zmiany na lepsze ale sama osobowosc przeciez zachowuje. Sciagam jeszcze raz te dystrybucje bo jedna uszkodzona (nie sciagnela sie w calosci) a druga niewlasciwa dla mojego sprzetu (zbyt nowa i nie na ten procesor)... To bede miala wieczorem zabawe...
  7. Anna - bo jak spojrzy sie z boku to wyglada fatalnie. Az sie czlowiek sam sobie dziwi: co, to ja w tym tkwie? W tym lajnie? Czlowiek - zarowno kobieta jak i mezczyzna - ktory szanuje siebie (i innych) nie tlumaczy swojego durnowatego postepowania tym ze: pracuje, inni tak robia itp. Nie klamie bo nie musi - postepuje zgodnie z wlasnymi zasadami a jedna z nich brzmi byc ze soba w porzadku i byc w porzadku z najblizszymi, tymi ktorzy mi ufaja. Niestety, przez te wszystkie przeszle lata nie sluchalam swojej intuicji, negowalam wlasne wymagania w stosunku do ludzi minimalizujac je bo... No wlasnie. Bo. Bo nie jestem zadna ksiezniczka zeby miec wymagania, wymagania to sa chimery, kaprysy a ja zyje w realnym swiecie. Chyba z domu to wynioslam. Nie wymagac za duzo bo to nie uchodzi, jakie ja wogole mam prawo wymagac? Kim ja wogole jestem zeby wymagac? I wydawalo mi sie to jakies niestosowne miec wymagania w stosunku do innych ludzi. Jakbym uwazala sie za lepsza od innych... Pamietam jak matka czesto opowiadala o takiej jednej kobiecie z naszej dzielnicy: o, ta to jak mloda byla to wybierala, przebierala i patrz - stara panna zostala. Jakby to \"wybieranie i przebieranie\" (czyli w moim wolnym tlumaczeniu wymagania w stosunku do osob potencjalnie bliskich) mialo stanowic zrodlo pozniejszych nieszczesc i samotnosci. A ta kobieta wcale nie wygladala na nieszczesliwa; zadbana, modnie ubrana. Ale \"stara panna\" bo szukala ksiecia z bajki zamiast zgodzic sie na byle lachudre. I ten obraz napietnowanej spolecznie starej panny plus wmowienie mi ze nie dam sobie rady sama, ze sama jestem nikim - wylaczyl moja opcje wymagan w stosunku do przyszlego partnera. Na dzien dzisiejszy jak spojrze na ten chlam z ktorym sie zadawalam (minus kilka sensownych ale przypadkowych casusow) to mam ochote zapasc sie pod ziemie ze wstydu :D Teksty typu: nikt cie nie bedzie chcial jak taka czy taka bedziesz (mialo to przyniesc skutki wychowawcze) - jakby to \"chcial\" bylo najwazniejsza rzecza w zyciu, szczytem osiagniec. Taki nacisk kladziono na to zeby ktos nas \"chcial\". Dziewczynki powinny z rodzinnego domu wyniesc przekonanie ze same w sobie sa wartoscia, ze maja prawo do wymagan wobec partnera jako ze same sa wartosciowe; a jak nie trafi sie nikt odpowiedni to jest calkiem w porzadku isc samej przez zycie - i to tez jest wlasciwa droga. Nie jest niczyim przeznaczeniem, niczyja determinacja - zyc w zwiazku - byle jakim, byle w zwiazku. Mamy prawo do wyboru. Pozycie w zwiazku nie jest koniecznoscia zyciowa wszystkich ludzi - i tutaj nalezy zmienic stereotyp wciaz pokutujacy w spoleczenstwie. Zwiazek to nie przymus ale dobrowolnosc pod warunkiem ze spelnione sa wymagania obu stron. Teraz to wiem, jak mam juz swoje za soba. Coz - uczylam sie metoda prob i bledow.
  8. Katarzynko - nie wszystko nalezy do niego, to tylko na papierze - sa dzieci a Ty z racji bycia zona masz prawo do czesci posiadanego, wspolnego majatku. Dowiedz sie szczegolowo od kogos kto zna sie na prawie - dla samej siebie, zebys nie czula sie bezradna bo nie jestes. Skontaktuj sie z Niebieska Linia. Zrob cos zeby zmienic sytuacje. Maz mysli ze tak Cie juz utemperowal, upieprzyl w dzieci - ze nic nie jestes w stanie zrobic. A Ty tez w to uwierzylas. Nieprawda! Masz prawo zyc w spokoju i szacunku. Nikt nie ma prawa Ci ublizac, ograniczac wolnosc i srodki materialne! Juz pierwszy krok zrobilas - napisalas tutaj na topiku. Teraz czas na dzialanie. Nic nie zaszkodzi ani nic nie kosztuje skontaktowanie sie z jakims centrum do walki z przemoca w rodzinie - chocizzby ze wspomniana Niebieska Linia. Masz internet - poszukaj w nim kontaktow. Sciskam Cie mocno i zycze sily oraz wiary w siebie
  9. oneill

    O biciu Twojego dziecka.

    Matka zawsze opowiadala jak to ja mam dobrze ze nie obrywam za byle co (nie bylam bita regularnie, tylko tych kilka razy i za bzdure) bo ich matka lala ich rowno. Siedmioro rodzenstwa - jak jedno zbroilo, dostawali wszyscy. Odpowiedzialnosc zbiorowa. I jeszcze ten komentarz: i wyszlismy na ludzi... Taaaaa... A wyjatkiem najmlodszego brata wszyscy bez mala dysfunkcyjni. Cale panopticum - alkoholicy, pedofil, paranoiczka, zona agresora, zakompleksiony nekacz psychiczny. Mezczyzni z tej rodziny bili wlasne dzieci. Dziecko ktore jest bite wyrasta w przekonaniu ze jest niewiele warte - a chlopcy uznaja ze taki jest wlasnie sposob na zycie, ze tak sie rozwiazuje problemy. Ojciec mnie bil i wyszedlem na ludzi - doopa nie szklanka - i tym podobne "zlote mysli" im przyswiecaja. Mezczyzni bici w dziecinstwie sa czesciej agresywni, impulsywni - a jesli bicie spowodowalo w nich zastraszenie to znecaja sie nad slabszymi a boja sie silniejszych. Dziecko to czlowiek - mniejszy od nas, majacy mniejsze doswiadczenie i wiedze - ale CZLOWIEK. Ktorego nalezy szanowac. A bicie jest wyrazem braku szacunku, checi podporzadkowania naszym zasadom bezwzglednie, bez prawa glosu. Jest tyrania. Dziecko ma prawo czuc sie w domu bezpiecznie - a jak moze byc bezpieczne w rodzinie w ktorej bicie to cos normalnego?
  10. Rento - od jakiegos czasu wlasnie tak ze wszystkim niemal postepuje - najpierw staram sie jak najwiecej dowiedziec i \"przymierzyc\" jesli cos mnie interesuje i chce w to \"wejsc\" - podobnie bylo z ustawieniami. Owszem, sa zdania podzielone ale ja wolalam na wlasnej skorze sprawdzic. Lba by mi nie ukrecili a stracilabym co najwyzej kase w najgorszym mozliwym scenariuszu. Ale jakos dziwnie liczylam ze te ustawienia w jakis sposob beda pomocne, czulam to podswiadomie - nie ze rozwiaza wszystkie problemy jak rozdzka Harry Pottera - ale ze beda jakims znaczacym momentem, ze cos mi wyjasnia, rozjasnia etc. I okazalo sie ze mialam racje. Mimo calego mojego sceptycyzmu moge stwierdzic uczciwie - te dwa i pol dnia daly mi wiecej niz dwa lata na terapii. Na pewno sa takie osoby ktorym nic nie daly ustawienia - i OK. Przeciez nie wszystko kazdemu pasuje, trzeba sobie dobrac to co nam pomaga. I juz. Byli tam ludzie ktorzy tez nie pierwszy raz sie \"ustawiali\", byli tacy ktorzy przychodza obserwowac i to tez im wiele daje; byli tacy jak ja - pierwszorazowcy. Tylko kilku mezczyzn - chyba 5 albo 4. Prowadzil Niemiec, jakis wybitny specjalista od ustawien. Nie zauwazylam jakichs nawiazan patriarchalnych (jak czytalam w niektorych wypowiedziach \"przeciw\") - jedno co mnie uderzylo to w jednym przypadku - gloryfikowanie szacunku do rodzicow, ale to mnie nie dotyczylo (ustawiala sie mloda dziewczyna) wiec przeszlam nad tym. I podkreslanie znaczenia rodziny, korzeni itp - ja tego nie czuje bo nie mialam korzeni jako takich ale mnie to jakos nie boli specjalnie. To sie odnosi do wiekszosci i OK, w porzadku. Teraz chcialabym ustawic swoja rodzine adopcyjna. Ale moze dopiero za jakis czas. Niech te biezace ustawienia jeszcze sie we mnie \"uleza\" i dojrzeja.
  11. Witajcie wszyscy, opisaliscie sie setnie, widze ze topik w rozkwicie - i o to chodzi. To jest miejsce dla zranionych i szukajacych drogi. I niech tak zostanie. Bardzo madre slowa zacytowala Renta. Moze nie tyle \"madre\" co PRAWDZIWE. Wiele w nich z siebie odnalazlam. Jestem wrecz klinicznym przypadkiem porzuconego dziecka z wszelkimi dostepnymi bonusami. Ale przynajmniej WIEM co ze mna nie tak, teraz wiem, bo przez te wszystkie przeszle lata nie wiedzialam. I to blokowalo mi droge do wyzdrowienia, do \"normalnosci\". Bo jak nie wiesz co Ci jest - jak masz sie leczyc? I wlasnie to przerabialam na ustawieniach. Moje pierwsze dni po urodzeniu. I musze przyznac ze wynioslam z tych ustawien bardzo wiele. Raz - atmosfera tam panujaca. Bylo az gesto od emocji ktore jakby wypelnialy sale w ktorej odbywaly sie ustawienia. Chcialam zaczac od samego poczatku i byla to sluszna decyzja. Moglam ustawiac cokolwiek innego z mojego popieprzonego zycia - ale ustawilam wlasnie to dochodzac do wniosku ze zawsze moge ustawic pozniej cos innego co poczuje ze powinno byc uporzadkowane, z czym do konca sie nie pogodzilam. I odkrylam w sobie cos dziwnego - jakas wrecz tytaniczna sile, sile zycia, jakby na przekor wszystkiemu - ja, bez korzeni, bez poczatkow - stworzylam je od nowa, dla siebie. I nie widze w tym zadnego problemu, nie postrzegam tego jako cos trudnego, nie do przejscia. Ilu ludzi mialo takie \"bojowe\" zadanie - stworzyc siebie od poczatku? Dac sobie korzenie? Nie mialam pojecia ile we mnie jest sily, o wielu rzeczach ktore posiadam nie wiedzialam, nie bylam swiadoma. Podobnie z miloscia w nas - do nas samych. Szukamy jej wszedzie tylko nie tam gdzie ona jest... Ustawienia napelnily mnie spokojem - tzn jest go we mnie wiecej, nie szarpie sie juz, nie demonizuje. Tak jak postanowilam krok po kroku realizuje swoje zamierzenia i szczerze mowiac mam gdzies to co inni powiedza, skomentuja - czy sie zgodza czy nie. Z corka mialam okazje porozmawiac szczerze, jak przyjade w kwietniu pogadamy z mlodszym synem razem. Chcialam zeby pomogla go przekonac o tym ze jesli sie przeprowadzimy to bedzie musial zmienic szkole bo to bedzie z korzyscia dla wszystkich - a przeciez przyzwyczai sie do nowego miejsca. Do meza nic nie dociera, wpusci jednym uchem wypusci drugim. On nie slucha nikogo oprocz siebie - no, moze czasem obcych. Jego problem - bo nie moj. Ja sie odcielam emocjonalnie calkowicie. Jest jaki jest i niech sobie taki bedzie. Moje wewnetrzne dziecko nareszcie jest spokojne i nie placze. Ale nadal jest niemowleciem, nie chce dorosnac - jakby chcialo tej milosci ktora mu dajemy (ja i moj niezyjacy przyjaciel, jedyny czlowiek ktory obdarowal mnie bezwarunkowa miloscia nie zadajac w zamian nic) nabrac na zapas. Musi sie upewnic ze ta milosc zawsze z nim bedzie a na to trzeba czasu. Skoro przez te wszystkie lata nie mialo milosci to teraz zachowuje sie jak zebrak ktory znalazl 100 zlotych i boi sie ich wydac... Po ustawieniach podeszlo do mnie kilka osob i powiedzialo: dziekuje. Niektore z nich mnie objely. Tak po prostu. Nie wiem dlaczego ale bardzo mnie to wzruszylo i jakby \"oswietlilo\" od wewnatrz. Widac dostrzegli we mnie cos czego ja sama nie widzialam. Generalnie - ustawienia przyczynily sie do tego iz poczulam sie o wiele lzej, lepiej, pozytywniej; trudno to opisac jednoznacznie. Ale slowo \"lepiej\" jest tutaj najbardziej adekwatne. Duzo lepiej. I chce by to we mnie zostalo, zebym nie zapominala o tym i zeby trwalo we mnie na zawsze. Pozbylam sie resztek rozgoryczenia jakie we mnie bylo. Zupelnie zbedna emocja. Potrafie teraz lepiej obserwowac siebie i wylapywac to co mi nie pasuje, analizowac w kierunku zmiany. A z lzejszych tematow - we srode w nocy spadl u nas sakramencki snieg - jakies pol metra albo wiecej. I kleska zywiolowa, szkoly pozamykane - zima zaskoczyla drogowcow i nie tylko. W poludnie snieg zaczal topniec to znow chlapa sie zrobila i wszedzie pelno stojacej wody. Ale ubaw mielismy po pachy - chlopaki balwana lepily; sniezkami sie praly. Atrakcja na maksa. Internet tez mi kaszlal ale wczoraj mysle sobie - teraz nadrobie, i sciagnelam Mandrive i Vixte najnowsze wydanie (kolejne dystrybucje linuxa); co prawda wcale mi tak sprawnie nie szlo bo mi Mandrive wywalilo w polowie i musialam od nowa sciagac (a to jest 600 Mb). Ale przez noc wszystko mi sie sciagnelo. Tak ze bede miala zajecie bo sobie odpale z plytki i przetestuje.
  12. magda-k: \"czy mam jakakolwiek szanse na rozwod? nie mam zadnych dowodow na to, ze jest agresywny i chamski... dzieci nie chce w to mieszac\" Nie musisz miec dowodow. Wystarczy ze czujesz sie zle w tym zwiazku, wykorzystywana, traktowana przedmiotowo, ze maz jest ordynarny i zneca sie nad Wami - bo z tego co piszesz to taki maly ku*wa czlowieczek - o, takie malutkie goowno na dwoch nogach. Sam czuje sie jak to wlasnie goowno i dlatego innych traktuje z gory. Powoduje ze jestescie od niego uzaleznieni - Wasz byt, podstawy przezycia (oj, tutaj uwazam ze to najbardziej chamskie zagranie, niegodne czlowieka - wykorzystywac czyjas zaleznosc; bylam w podobnej sytuacji na szczescie bardzo krotko, pisalam tutaj o tym na forum; i uwierz mi wiem co czujesz, na szczescie ja sie odcielam, wyrwalam, uniezaleznilam ogromnym kosztem ale do meza szacunek poszedl sie jumac) - i to chwieje Twoim poczuciem niezaleznosci. I powoduje ze czujesz sie bezradna. A ja chce Ci rzec - nie jestes. To tylko Twoje odczucia. Owa bezradnosc, beznadzieja, niewiara w wyrwanie sie z tego toksycznego zwiazku. Wiem co znaczy mieszkac na wsi i nie miec mozliwosci wyjscia gdziekolwiek - sama mieszkam na wsi i choc mam prawo jazdy przez jakis czas nie mialam samochodu, bylam odcieta od swiata bo tutaj nie ma komunikacji publicznej - potem wprowadzili minibus raz w tygodniu do miasteczka... U mnie w domu byly awantury, rozbijanie sprzetow, wrzaski, wyzwiska - ale balam sie powiedziec komukolwiek bo to ja bylam \"przyjezdna\" a maz tu mieszkal od dziecka wiec to on byl swoj a ja obca, dlaczego mieliby akurat mnie uwierzyc? Poza tym czulam sie czesciowo odpowiedzialna za te sytuacje (chyba tym ze wyszlam za takiego osobnika - teraz tak mysle, po kilku latach). A to on byl zaburzony. W miedzyczasie mialam wypadek i wsiadlam na wozek inwalidzki na kilka miesiecy - i to byl koszmar jak sie wtedy maz nade mna wytrzasal czujac moja calkowita bezradnosc. Mimo wszystko - ogromnym kosztem i tysiacem stresow - wygralam. Jestem niezalezna calkowicie. Moge nawet rzec ze role sie odwrocily ale mniejsza o to, mnie nie chodzi o jakas chora satysfakcje tylko o spokoj. Zamierzam sie wyprowadzic ale na to przyjdzie odpowiedni czas. Mam juz swoje lata i uciekac jak szczur nie bede. Maz juz awantur takich nie robi - raz na czas i to z wielkim ograniczeniem, bo sie boi. Magda - nie Ty jedna jestes w takiej sytuacji i zapewniam Cie - bez wiekszych dowodow ludzie zrozumieja to co przezywasz i dadza Ci wsparcie. Tylko trzeba ten pierwszy krok zrobic. Myslalas o Niebieskiej Linii? Zeby do nich zadzwonic? Skontaktowac sie jakos - nie musisz sie bac, to jest anonimowe i maz sie nie dowie. Oni maja cala mase podobnych przypadkow i sa na to przygotowani. Sciskam Cie mocno, zadzwon tam, zrob cokolwiek zeby przerwac Twoja bezradnosc
  13. No i teraz jak gdzies przypadkiem slysze ze facet jojczy, narzeka, rozkleja sie publicznie (czyli przed nieznajomymi, przypadkowymi ludzmi) nad swoim nieszczesliwym dziecinstwem - to wspolczuje mu zalosnosci i na przyszlosc omijam szerokim lukiem, a jak juz musze sie kontaktowac to wylacznie na stopie "formalnej" dajac do zrozumienia ze ze mna nie pogada i nie pozali sie. Kiedys to bym byla zywa apteczka pierwszej pomocy - teraz spierdylam od takich jak najdalej. Raz taka sytuacja w pubie byla (dosac dawno, ponad rok temu) jakis gosc kolo mnie siedzial i cos tam sie wyzalal ze ciezko mu ze to przeszedl, ze tamto, ze jak pracowali w Anglii to pili i nie mieli pieniedzy - oj, ciezko bylo. No wiec mowie mu - trzeba bylo nie pic to pieniadze by byly - to spojrzal jakbym z ksiezyca spadka i mowi: a co mozna tam bylo innego robic? I masz ku*wa gadke; dialogi na cztery nogi, wez takiemu powiedz, wytlumacz - on wie swoje choc to nie ma nic wspolnego z logika. Na takie dictum wymiekam. Nie mam argumentow. Podobnie z mezem - nie kontynuuje dyskusji bo argumenty ma z tej samej beczki. Nie mam nic do powiedzenia jesli uznam ze argument jest ponizej poziomu osoby myslacej w miare logicznie. Po prostu rece mi opadaja i robie swoje. To tak jakbys chciala wytlumaczyc ze nie ma zycia na ksiezycu albo ze ziemia jest okragla, kiedy ci osobnicy z uporem maniaka twierdza ze jest plaska i jeszcze ci to agresywnie udowadniaja. Glupota, bezmyslnosc i pozostawianie odlogiem szarych komorek. A jak Ci taki jeden z drugim przyzna racje bo sie na swojej "madrosci ludowej" wylozy - to satysfakcja taka jak tego jednookiego wsrod slepcow.
  14. "powiedział że idzie na jakis zabieg na przegrodę nosową i będzie ten zabieg miał robiony w narkozie i później aż cały tydzień będzie miał zwolnienie i mówi do mnie: jak on sobie poradzi? ......i błagający wzrok .............." Koorwa umrze w samotnosci w wielkim cierpieniu - to go czeka po zabiegu. I beda mu na zywca watrobe wyrywac. Ja pierdyle, jakie to zalosne, male, niemeskie - jeczy taki jeden z drugim jak ciele, nieboraczek biedactwo. O ja biedny nieszczesliwy co ja zrobie. I to jest ktos kto ma dac poczucie bezpieczenstwa! Parodia! Jak widze taka postawe u osobnika rodzaju meskiego to mnie krew zalewa! Oczywiscie to nie znaczy ze nie jestem w stanie wogole zrozumiec mezczyzny rozzalonego, obawiajacego sie czegos, placzacego - OK. To sa ludzkie odruchy. Ale miedzy nimi a mazaniem sie, histeria - jest ogromna roznica. A mnie wlasnie to mazanie sie ostentacyjne wkoorwia. Jak dziecko ktore przewrocilo sie i stluklo kolano - i wrzeszczy: mamusiuuuuuu, booooli! I przypomnialam sobie teraz jak ja jako dziecko rozwalalam kolana z czestotliwoscia raz na tydzien - i to matka robila z tego wielkie halo; a ja otrzepalam sie, wstalam i dalej gonic. Z wyjatkiem zaprzysiegluch histeryczek - nie znam kobiety ktora by tak obrazowo, sugestywnie i melodramatycznie opowiadala o swoich urazach/operacjach/chorobach/krzywdach - jak te mazgaje-panowie. Zachowuja sie jak dziecko lub rozhisteryzowana, niezrownowazona damulka. I jesli bedziemy takim mieczakom ustepowac, jesli nie bedziemy pietnowac takiej postawy to coraz wiecej ich bedzie na nasza zgube. Podobnie jest z pijanstwem - czyli postawa "akceptowana" spolecznie przez wiele lat. Pije - no pije - a kto w dzisiejszych czasach nie pije? Pobil zone - wodka przez niego przemowila, po trzezwemu by tego nie zrobil. Jesli jakies zachowanie objete jest spolecznym potepieniem - to pierwszy znak do zastanowienia sie czy warto tak sie zachowywac, czy nie robie z siebie posmiewiska, czy to moje zachowanie nie powoduje iz ludzie odsuwaja sie ode mnie.
  15. Pisalam wczoraj ale internet zakaszlal i... poszlo w niebyt. Do Ciebie Niebo przede wszystkim. Bo idziesz droga ku zdrowieniu a na tej drodze to roznie bywa - czasami krok do przodu, dwa do tylu. Jestesmy tylko ludzmi. Popelniamy bledy. Sek w tym jednak zeby na tych bledach sie uczyc, wyciagac wnioski - i zeby ich zbyt czesto i bezmyslnie nie powtarzac... Czasami trzeba cofnac sie bo jakos tak nas ciagnie... Stary nawyk. Przeciez calkiem wyleczone nie jestesmy i nie stanie sie to przez jedna noc. To proces. Postepujacy. Czasem nastepuje regres... Ale wazne ze proces trwa. Trzymaj sie Ty - i trzymajcie sie wszystkie. U nas snieg spadl, szkoly pozamykane (kleska zywiolowa:P zima zaskoczyla drogowcow, nauczycieli itp) a internet jest jaki jest, zeszly tydzien rwal sie, w weekend wogole nie bylo a teraz tez rano na dwoje babka wrozyla... Ale internet to sprawa nieumiejetnosci utrzymania sieci przez admina - z czego zreszta slynie... Tyle na razie Laski
  16. Koorwa netu nie mialam - zaczynam traktowac moje lacze jak cos wzglednego - co dzisiaj jest a jutro moze nie byc... Na razie mam troch spraw do zalatwienia/uaktualnienia do sciagniecia itp. Poczytam Was troche i na razie
  17. Bede od 3 kwietnia do poczatkow maja wiec na pewno nam sie ta kawka uda ) Pisze teraz z laptopa bo minternet chodzi to co nieco chce sciagnac z aktualizacji. Po ostatnich garsciach trojanow i innych przyjemniaczkow (pod moja nieobecnosc maz siadywal na komputerze i nawrzucal tego gowna) mam bardzo powazne zamiary przejscia calkowicie na linuxa i pozostawienia windy w mrokach niepamieci. Szczegolnie ze znam juz ten system i coraz bardziej sie do niego przekonuje (okazalo sie ze moja drukarka/skaner dziala od razu po podlaczeniu a myslalam ze trzeba jakichs sterownikow cholera wie gdzie szukac bo to nie jest nowy sprzet - a dziala bardzo dobrze). Na razie jednak niewiele zrobie bo plytke instalacyjna zostawilam w Krakowie... Milej soboty wszystkim - u nas pogoda byla ale sie spieprzyla - i wlasciwie nie mam zadnej opcji na dzisiaj...
  18. Mowil... obiecal... wspomnial... powiedzial... Czy ja tutaj kiedykolwiek widzialam \"zrobil\"? Postawil przed faktem dokonanym (w pozytywnym tego slowa znaczeniu - ot, jak z ta praca po studiach u Aguliny)? Zycie w swej brutalnosci dla takich jednostek polega na dzialaniu a nie mieleniu ozorem - choc takie zapewnianie wyglada ciekawie - jest tylko i wylacznie rekwizytem teatralnym. Czlowiek ktory nie dotrzymuje slowa, ktory rzuca obietnice na wiatr, ktory nie szanuje swoich slow - nie szanuje siebie i bedzie ten szacunek do siebie po kawalku wytracal. Ktos kto nie szanuje siebie - przestaje szanowac innych, staje sie wrednym, zlosliwym, agresywnym osobnikiem. Podswiadomie wie ze nie mozna na nim polegac i ze jest niewiele wart. A wystarczy tak niewiele zeby lepiej sie samemu ze soba poczuc... A jesli ktos nic nie potrafi dobrze zrobic (bo jest za leniwy zeby sie ODROBINE przylozyc; poswiecic ODROBINE czasu i starania) a tylko pluje slina po proznicy - jak ma sie czuc dobrze? Moze liczy na to ze inni go wypelnia dobrym samopoczuciem ale to zludzenie, to tak nie dziala w zadnym przypadku - czujemy sie dobrze tylko i wylacznie za siebie i dla siebie; i na podstawie tego jakie mamy o sobie zdanie. A to z kolei wynika z efektow dzialania.
  19. U mnie bylo troche inaczej, bo tez bylam takim troche \"kelnerem towarzyskim\" laknacym akceptracji i aprobaty - ale na glebszym poziomie, na poziomie przetrwania. Gdzies w podswiadomosci balam sie ze jak mnie nie beda lubiec (czyli jak mnie beda nielubiec), jak im sie naraze, jak nie spelnie ich oczekiwan - to mi zrobia krzywde. Przez wiele lat balam sie tego tylko nie umialam okreslic co to jest. Balam sie ludzi. Balam sie ze moga zrobic mi cokolwiek i ze to nie zalezy ode mnie tylko od nich - od och widzimisie. I dlatego lepiej zeby mnie lubili bo wtedy mniejsze zagrozenie... I zeby bron Boze nie wyczuwali we mnie zagrozenia, zeby mi nie zazdroscili niczego, zeby nie uznali ze jestem lepsza od nich to trzeba mnie usunac... itp bzdury. Tzn ja teraz uwazam to za bzdury - a kiedys dokladnie wg tego wzorca postepowalam. Przy jednoczesnym calkowitym braku swiadomosci czego tak naprawde sie boje. Wlasciwie do dzis nie wiem skad sie wziela taka postawa - ale w moim rodzinnym domu bylo czesto powtarzane ze ludzie sa zli i moga mnie skrzywdzic, ze czekaja tylko zeby mnie wykorzystac i ze nie wolno im ufac itp filozofie ktora przekladala sie na zycie codzienne bo m,oi rodzice nie mieli zadnych przyjaciol, znajomych (a jak jacys sie pojawili to oczywiscie musieli miec jakies ukryte zle intencje) - trzymali sie tylko rodziny matki bo z rodzina ojca byla sklocona. Matka twierdzila ze tylko glupia i pusta osoba chce miec kolezanki - ona sama nie ma i jest szczesliwa i nie sa jej potrzebne - wiec ja automatycznie uznalam siebie za strasznie pusta i glupia skoro chce miec kolezanki... Z powodu niezaradnosci spolecznej i towarzyskiej (bylam izolowana, nie chodzilam do przedszkola, nie bawilam sie z dziecmi przebywalam tylko z doroslymi) nie mialam kolezanek i bylam w klasie tez izolowana. Czyli moja trauma sie poglebiala - ale przyjelam w jakis dziwny sposob ze nie powinnam zyc tak jak rodzice, nie powinnam wyznawac ich zasad i wtedy bede lubiana - i bede otwarta, zyczliwa dla ludzi nie tak jak oni. Oczywiscie zmienilo to tylko moje nastawienie i podnioslo poziom leku ktory we mnie juz byl zasiany i z kazdym odrzuceniem wzrastal. I byc moze, czego nie pamietam, ktos mnie jakos tam nastraszyl, zazartowal sobie - a we mnie narosl strach ze zrobi mi krzywde... Dysfunkcja rodzi dysfunkcje... Na szczescie teraz prostuje jakos te swoje drogi...
  20. A z takich "dobrych w kazdym innym miejscu tylko nie w domu" i z reputacja prawie nieskazitelna w otoczeniu to ja juz drugiego dodzieram ;) Zastanawiam sie dlaczego wybralam dwoch takich partnerow pod rzad - dbajacych o wlasny wizerunek i wlazacych ludziom w doope. Takie - jak to okreslila raz kolezanka - towarzyskie k000rwy gotowe sprzedac sie za darmo tylko ze prawdziwa pani "ka" to ma z tego korzysci - a oni najczesciej frustracje ktore wywalaja w domu na rodzine. Na poczatku bardzo mnie to bolalo ale teraz mam gdzies. Niech wchodzi innym w tylek ile chce i jak chce skoro uwaza ze tak powinno byc - bo nawet syn juz widzi jakie to zalosne i zenujace. Sami sobie opinie tworzymy... Co robisz - to wraca do ciebie. Predzej czy pozniej. Nie przejmuje sie wiec tym - jesli nie godzi to w moje bezpieczenstwo. Potrzebowalam prawie 6 lat zeby wypracowac w sobie taka postawe. I przyznam sie ze mimo calego zla jakiego doswiaczylam - nie zaluje. Bo dzieki temu moglam zaczac naprawde powaznie i skutecznie nad soba pracowac, usuwac blokady ktore byly we mnie od lat i wreszcie opuszcza mnie odczucie "podcietych skrzydel" i ograniczonego potencjalu. Wlasciwie to juz tego nie czuje choc nie robie nic wqiecej ponad to co robilam kiedys, wtedy gdy czulam ze cos mnie ogranicza. To jest w nas samych a nie na zewnatrz. Zarowno ograniczenia jak i mozliwosci. Wszystko jest w nas. O ustawieniach napisze innym razem, to nie jest ot - tak sobie usiasc do klawiatury i wystukac cos. To musi sie "ulezec" w mojej glowie, musze to jeszcze przetrawic choc juz mam jakies wnioski jednakze wole poczekac. Na szczescie internet powrocil do normy (oby na stale), z komputerem mialam jakies przeboje ale chyba tez sobie poradzilam - maz pod moja nieobecnosc cos popieprzyl wchodzac na stronki xxx, na razie sprzet chodzi ale wymaga solidnego przeczyszczenia - czyli formatu. Zreszta i tak zamierzalam formatowac w najblizszym czasie bo chodzi juz 4 lata bez przerwy. Tylko sie zastanawiam czy nie zainstalowac linuxa docelowo i miec spokoj z windowsami (a co za tym idzie - kosztami). Ale nie mam pewnosci co do dzialania drukarki/skanera (tzn drukarka powinna chodzic a co do skanera to nie wiadomo). I moze na razie postawie dwa systemy jak Pawel i Gawel beda w jednym stali domu ;) Mam XP wiec nie bedzie tyle jaj z partycjonowaniem dysku jak przy viscie po ktorej nawet lzy nie uronilam :) Czyli - nie ma tego zlwgo co by na dobre nie wyszlo. Zachowam sobie w weekend wazne pliki i zaczne powoli cos robic bo postawic system do stanu biezacego zajmie mi ze dwa tygodnie (jakbym siedziala 24/7 to pewnie jeden dzien ;) :P). Ale jeszcze bije sie z myslami co zrobic... Na razie wszystkim
  21. Wierna czytelniczko: \"...ciągle powstrzymuje mnie ta myśl,czy ja mam podstawy??? Czy to o czym będę mówić nie wyda się bzdurą,boję się tego że spotkam się z niezrozumieniem,że nikt nie będzie umiał odebrać ode mnie tego wszystkiego a w efekcie czy nie powie \"przesadza pani\" Spojrz na swoja wypowiedz. Przeczytaj ja tak jakbys czytala to co np ja napisalam, jakby ona byla mojego autorstwa. Pokazuje ona ze Twoja uwaga jest wciaz zwrocona na zewnatrz (czy uwierza, czy nie skrytykuja, czy nie wysmieja, czy nie podwaza mojej wiarygodnosci i wreszcie - czy nie osadza mnie) - i lek przed wlasnie osadzeniem. I dajesz swiaty zewnetrznemu prawo do oceniania czy cierpisz czy nie - czyli ci ktorzy sa na zewnatrz daja Ci prawo do cierpienia, radosci lub innych uczuc. Bo po Twojej wypowiedzi mozna to wywnioskowac. Przemysl to. Zacznij zadawac sobie pytania: dlaczego tak czuje? I draz az do uzyskania ostatecznej odpowiedzi. Ona moze lezec w odleglej przeszlosci ale pozwoli sie powoli uwolnic od oddawania zycia w rece innych. Mialam dokladnie tak samo i wlasciwie wciaz jakies marne resztki tej postawy zauwazam, ale nielatwo sie jej pozbyc jak zylo sie tak przez ponad 40 lat - nie zniknie calkowicie, ale za to wiem kiedy odczuwam ow lek, wiem juz ze jest bezsensowny i moge z nim walczyc. Masz podstawy - to co czujesz. Przeciez cierpisz. TY cierpisz. Ty decydujesz o swoim losie. Inni moga uznac Twoje cierpienie lub nie - ale to Twoje zycie, Twoja przyszlosc, Twoj bol ktorego nie chcesz juz odczuwac, od ktorego chcesz sie uwolnic bo Cie niszczy. Nie musisz udowadniac na wszelkie mozliwe sposoby ze jest Ci zle. Ktos uzna ze przeciez nic Ci sie nie dzieje - ale to ktos nie Ty. Ty masz prawo czuc tak jak czujesz i wcale nie musisz byc \"kompatybilna\" z reszta swiata. Ale wiedz jeszcze jedno - czasami taki lek jest zupelnie irracjonalny- bo jak np pojdziesz na niebieska linie czy gdzies do grupy zajmujacej sie przemoca w rodzinie - to przekonasz sie ze oni sa otwarci, nie beda podwazac tego co czujesz ani tego co przezywasz, nie beda zapewniac ze \"taki dobry maz a ty szukasz dziury w calym i przewraca ci sie w glowie\" (bo tego sie boisz), oni sa tam od tego by wysluchac i dac wsparcie a nie osadzac i oceniac. Maz wcale nie musi Cie tluc tak zeby codziennie byla obdukcja lekarska a co tydzien pogotowie i wybite wszystkie zeby - znecanie sie pshiczne tez jest przestepstwem. Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze wiele sily oraz wiary w siebie. Bedzie dobrze
  22. Internet mam do luftu, wydzwaniam do admina sieci a poprawa prawie zadna... Jak sie ustabilizuje to do Was napisze. Wszystkich topikowiczow pozdrawiam bardzo serdecznie
  23. \"Wiem, że postąpił podle z moim szpitalem, ale ja jestem Niebo, a nie M.... Mam go gdzieś jako mojego faceta, patrzę na niego jak na potrzebującego, chorego człowieka.\" Niebo, a mnie sie to nie podoba i juz! Mam podobne jak consekfencja odczucia. Z tym ze u mnie dochodzi rowniez niechec do takiego rozmemlanego faceta co to \"biedny, chory i samotny\". K*rwa jakos nie umiem tego inaczej interpretowac jak probe zwrocenia na siebie uwagi i wspolczucia co jest juz w dwojnasob zenujace! Jakby gosc naprawde sie zmienil to by jekow nie pokazywal tylko sile. Nawet gdyby byl powaznie chory. Pozwolilby stac przy sobie ale nie obciazalby swoimi problemami. Na co mi partner mazgaj?
  24. A robisz dokladnie to co mozesz w danej sytuacji. Bezsilnosc tylko Cie oslabia, jest zupelnie bezproduktywna.
  25. Zostaw te kobiete i zajmij sie soba. Ty jestes teraz najwazniejsza. Na nia ani na niego nie masz wplywu.
×