Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. sylwia - a jak bedzie jak w tym kawale o tesciowej, ktorej ziec zlosliwie wyslal oferte do gazety: Swiadcze uslugi etoryczne dla panow (i tu tesciowej numer telefonu) - i tesciowa... zaczela swiadczyc? Jeszcze kobiecinie przysluge zrobisz, a niech sie sama nameczy ;) Zreszta - niby dlaczego przez nia masz te siniaki? Ona Cie pobila czy partner? Wierze ze jestes wsciekla, bezradna, upokorzona - i masz prawo tak sie czuc. Z tym ze nic nie zyskasz dzlalajac emocjami. Dziewczyny tu radza: obdukcja na poczatek. Potem prokurator itp czy tam inna droga; moze ktos z niebieskiej linii da jakas rade? Oni maja tam mnostwo podobnych przypadkow i wiedza jak dzialac.
  2. Tak. To CO i JAK przyjmujemy zalezy WYLACZNIE od nas samych. Jesli na cos sie nie zgadzamy - nie musimy tego przyjmowac. Gdyby spotkala mnie taka sytuacja jak opisywana osobe w ustawieniach - zaprotestowalabym, nie wyrazilabym zgody. Zreszta to ja kiedys wrzucalam linki nt kontrowersyjnosci metody - jako swoiste antidotum bo widzialam zachlystywanie sie; a przeciez wszystko trzeba brac z dystansem... Starac sie byc posrodku. Jak bede w domu to wkleje Wam te linki ponownie, tu ich nie mam a nie chce mi sie szukac, internet wolno chodzi bo sciagam to i owo ;) Zreszta - wazne to co i jak powoduje u nas pozytywne zmiany i dobre samopoczucie. U siebie zauwazylam wlasnie ow proces \"nieprzyjmowania\", nie wyrazania na cos zgody wewnetrznie. I widze to coraz lepiej - chyba wraz ze zdrowienien to sie ujawnia. Bo przez lata przyjmowalam prawie bezkrytycznie to co mi dawali bo tak bylam nauczona. Bierz co daja i ciesz sie ze daja bo mogliby nie dac nic. A przeciez moglabym sama wziac to czego mi potrzeba. Tego mnie nie nauczono... Kazda niemal okazja do refleksji, do zastanowienia sie nad soba, nad tym co mnie blokuje, nie pozwala rozwinac skrzydel w pelni, wciaga w toksyczne uklady z ludzmi - jest bezcenna. Zbliza mnie do siebie. Owo seminaruym bylo wlasnie czyms takim - nawet jesli nie zgadzam sie 100% z zasadami gloszonymi przez tworce tego systemu - to MNIE jego metoda wiele dala. Wzielam to co dla mnie potrzebne i wlasciwe. Posluchalam swojej intuicji. Poddalam sie jej. Tego tez sie ucze - sluchac intuicji. Bo dotad wlasciwie ja ignorowalam udajac ze ja wiem lepiej co dla mnie dobre. Nie wiedzialam czym ona jest i podejrzewalam o proby manipulowania mna. Bo przeciez wszyscy to robili - dlaczego nie intuicja?
  3. siodemka - bo przygotowac do zycia maja rodzice i bliscy oraz autorytety jak nauczyciele itp. A skoro tego nie robia - co dziecku pozostaje? Jak ma zyc skoro nie ma wiedzy jak zyc?
  4. e tam, od razu \"oburzysz\" ;) Daleko mi do tego jeszcze (i do oburzenia, i do piecdziesiatki - zreszta ktora kobieta lubi jak sie jej lat dolicza ;)) Sceptycznie podchodze do wielu spraw, wierze w empiryczne poznanie choc... cos jest w tej sferze \"nienamacalnej\". Tego nie zaprzeczam. Jedno co mnie uderzylo - jako jedna z refleksji po ustawieniach - przez wiele lat (jesli nie cale zycie) mialam potencjal, \"narzedzia\", sile, moc - ale nie wiedzialam o tym; nie zdawalam sobie sprawy z jej obecnosci - ale patrzacy z boku to widzieli. Nie ja. Nawet nie podejrzewalam siebie o posiadanie takiego \"arsenalu\". I nadal czuje sie z ta wiedza dziwnie. Musze to przepracowac w sobie. Poza tym jestem zmeczona. Zostalo mi tylko jutro. A we wtorek do domu... Nie wiem jakie bedzie moje nastawienie i czy bede nadal czula ten ciezar i cos jakby skondensowana energie w splocie slonecznym, niepokoj, rozedrganie - bo to minelo wczoraj. Czulam jak przechodzi do szyi i potem zeszlo ze mnie. Probowalam to odnalezc, wyczuc - bo przeciez moglam sie zasugerowac i zapomniec o istnieniu tego niemilego odczucia towarzyszacego mi od kilku tygodni - a moze nawet dluzej bo mam wrazenie ze bylo ono jak ten szumiacy wentylator... I nie umialam znalezc jego przyczyny. Wlasciwie nadal nie umiem. Teraz tego we mnie nie ma. Ale sadze ze moze wrocic. Wtedy bede to obserwowac. Kiedy nadchodzi, jakiego jest pochodzenia, natezenia - co mi mowi. To akurat nie ma chyba wiele wspolnego z ustawieniami ktore w tym wypadku mogly byc pozytywnym zbiegiem okolicznosci (bo jednak zeszlo cos ze mnie podczas ustawienia a cos sobie uswiadomilam - pewien istotny brak - z tym ze te refleksje to jeszcze dlugo beda sie krystalizowac). Tyle na dzisiaj
  5. \"Oneill ma ponad 50 lat i dopiero niedawno sie obudziła\" PROTESTUJE!!!! 50 koncze w grudniu! ;) Milego wieczoru Na razie przetrawiam ustawienia hellingerowskie :)
  6. Cztery umowy: \"Teraz jestem spokojna i mój szósty zmysł mówi mi, ze będę musiała zmierzyć się z jeszcze jednym problemem. Problemem kolejnego dziecka mojego x-mana. Moja intuicja podpowiada mi, że jego obecna partnerka za chwilę będzie w ciąży, będę musiała się z tym zmierzyć. To mnie nie boli, to mnie uczy.\" A co to ma do Ciebie? Czy to Twoj problem tak naprawde? Poza tym jeszcze tego dziecka nie ma - wiec sama problemu nie stwarzaj zanim sie nie pojawi - a juz na pewno nie bierz go do siebie (druga umowa?). Jesli nawet beda mieli dziecko to ICH WLASNE a Ty z tym nie masz nic wspolnego. Chyba ze czujesz iz masz. Ale wtedy Ty masz problem bo nie pozwolilas mezowi odejsc... Mnie tez, podobnie jak consekfencje - nie przekonuje Twoj post choc spojny, optymistyczny i z pozoru tchnacy spokojem, pogodzeniem. Ale gdzies pod spodem czai sie cierpienie. Odebralam go troche inaczej niz consekfencja - bez konotacji z dziecinstwa, bardziej jak zaslone na bol po rozstaniu i milosci ktora chcialas zeby byla (a tak naprawde jej nie bylo). Jakbys mowila: jestem zadowolona, szczesliwa - widzicie - a w oczach Twoich bylyby lzy cierpienia. Wczoraj bylam na pierwszych ustawieniach; tylko ok 2 godziny bo to na poczatek; dzisiaj bedzie caly dzien. Trudno powiedziec o wrazeniach, nie mialam jeszcze swoich ustawien i wlasciwie nie wiem co ustawiac - za duzo tego chyba ;) Na razie obserwuje i poobserwuje zanim sama siebie poustawiam. Nie planuje - jak poczuje ze to teraz to wyjde (bo tak jest przyjete, chyba ze nie ma chetnych to prowadzacy, jakis specjalista z Niemiec - zaprasza uczestnika). Przyjelam ze bedzie to dla mnie nowe doswiadczenie, cos co jesli nawet nie przyniesie jakichs korzysci (w postaci lepszego zrozumienia bo nie licze na cud oczywiscie) to bedzie kolejnym krokiem (czy tez proba) ozdrowienia. Na razie zegnam sie z Wami do wieczora a jak bede miala jakies przemyslenia odnosnie ustawien - na pewno napisze. cztery umowy
  7. Dzieki za serdeczne przywitanie To tylko tydzien wiec chce jak najwiecej po prostu odpoczac i te ustawienia w weekend - ale dobrze sie sklada. Mysle ze bardzo potrzebne, wlasnie teraz.
  8. Niebo - " znalazłam wczoraj mojego M na portalu randkowym...zdjęcia, opis, same kłamstwa. " A co mial napisac? Czasami spotykam sie wlasnie z takimi wypowiedziami eksow - same klamstwa na randkach itp wypisuja. Autoreklama. A czasami nie przyjecie do wiadomosci ze cos nie tak z nimi. Ze z nami to w porzadku - my przyjelysmy. Tzn ja przyjelam - mowie za siebie. I widze to ze ze mna bylo (i pewnie jeszcze nadal jest bo zdrowienie to proces postepujacy a nie raz, ciecie i juz w porzadku) niedobrze. Ze w glownej mierze to ja sama wybralam niewlasciwie - bo moglam nie dopuscic do toksycznego zwiazku. Na zwiazek wyrazaja zgode dwie strony. Nie wiem co ja bym o sobie napisala - pewnie ktos kto ma do mnie pretensje, zal - tez by zareagowal ze same bzdury wypisuje... Kto wie...
  9. cztery umowy: \"Zdałam sobie sprawę z tego, że przez osiem lat słyszałam, że zwierzę siedzące na parapecie i zażerające chleb, to kot. I mimo, że od dziecka wiem, że tro zwierzę nazywa się ptak i nie miauczy, z uporem maniaka szukałam potwierdzenia, dowodu, że może jednak mój mąż się nie myli, i znajdę jednego choćby jednego skrzydlatego kota!\" Przez kilkanascie lat slyszalam to od matki. Dziwic sie ze tak mam we lbie pokrecone ;) Kiedy przeczytalam Twoje slowa - wlasnie to mi sie skojarzylo. Ale juz bez zalu - z takim lekko ironicznym usmiechem. Bylo - minelo - i juz. Trzeba sie za biezace sprawy zabierac. Jestem w Polsce, dolecialam szczesliwie a tutaj snieg mnie chce zasypac :) Wczoraj syna odwozilam do Rabki na oboz, cztery dni ale zawsze cos.Zmarzlam potwornie - nie bylam przygotowana na taki ziab ale za to naogladalam sie tego czego mi brakowalo tej zimy - pieknego sniegu. Potem ustawialam polaczenie z internetem, musialam troche pokombinowac z konfiguracja (bo przeciez mam linuxa) ale wszystko lepiej niz w porzadku! Powiem ze w praktyce jestem bardzo zadowolona z nowego sysop choc nadal czuje roznice (sama roznice, nie w sensie lepsze czy gorsze - ale inne - a ze lepsze pod wieloma wzgledami to juz inna sprawa). Dzisiaj mam isc do urzedu z tym oswiadczeniem a potem z corka pojdziemy polazic po miescie. Jak sie w jakiejs zaspie nie zakopiemy ;) OK, poczytam Was dalej i cos wieczorem napisze
  10. Agaaa - alez wlasnie tak! On uwaza ze nic sie nie stalo - bo przeciez nic sie nie zmienilo, on tylko wyrzucil z siebie nagromadzona zlosc. JEJ sie NIC nie stalo, prawda? Skoro JEMU NIC... Ja sobie tylko tak troche pokrzyczalem, no kurna zly bylem, powinnas wiedziec ze przeciez i tak cie kocham. Nic sie nie zmienilo... To jest ich sposob myslenia. Im sie wydaje ze te ich wytrzasania sie, wydzierania, wypominania, straszenia, wyzwiska - to jak dzieciece zlosci w piaskownicy. A pozniej i tak mamusia przyjdzie, wytrze buzie z piasku i placzu, wezmie do domu, przebierze czysta koszulke. To jest myslenie na poziomie 2-3 latkow! Nie zauwazacie tego? Ja rzucam sie na ziemie, kopie nogami, pluje na rodzicow w zlosci - a oni nadal mnie kochaja. I beda kochac. Ludzie ktorzy zatrzymali sie w rozwoju emocjonalnym na poziomie takiego wlasnie dziecka - to najciezsze przypadki. Do nich nic nie dociera i nie dotrze bo oni wciaz te swoja lekcje probuja odrobic. Probuja - ale w rezultacie nie odrabiaja. Stoja w miejscu. Ale to przeciez NIE NASZ PROBLEM! Oni sa tacy jacy sa. Fajnie tu Poa napisala - zeby spojrzec od innej strony. Nie - dlaczego oni sa tacy. Tylko: dlaczego my z nimi wlasnie takimi jestesmy... Skoro juz wiemy jacy oni sa - to mamy dwie opcje. Albo przyjac to do wiadomosci i zyc z nimi - albo odejsc. Albo: moge to zaakceptowac, jestem w stanie zniesc jego zachowanie - ale nie narzekam bo to moj swiadomy wybor; albo: odchodze i zachowuje w pamieci jako memento zeby nie wiazac sie z podobnymi osobami.
  11. \" ja nie chce sie z nim rozstawac, jak chce go uleczyc, naprawic, chce zeby zrozummial mnie i bede sie starac tego dokonac, oczywiscie jesli on mi nie przeszkdzi. bo nic na sile...\" Blad w zalozeniu. Ale chyba kazda z nas tutaj na forum choc raz ten blad popelnila. Innych ludzi nie jestes w stanie zmienic - tylko siebie. SIEBIE. Ty jestes chora bo uwiklalas sie w taki zwiazek. Poczytaj nasze forum, jest czesc pierwsza gdzies - sporo materialu ale z pewnoscia znajdziesz tam odpowiedzi na dreczace Cie watpliwosci... Nie jestes lekarzem ani terapetuta - zreszta w zwiazku jak ktos sie za terapie partnera bierze to sygnal ze zle sie dzieje. Ty mozesz tylko byc przy nim gdy on pracuje nad soba, gdy sie leczy za pomoca specjalisty. Gdy uzna ze ma problem. Bo jesli uwaza ze problemu nie ma - leczyc go nie bedzie, prawda?
  12. Jezu, a co Wu tak z tymi Walentynkami? Przez ponad 30 lat nie bylo walentynek i zylismy. Przylazly skads i teraz obejsc sie bez tego nie mozna. Nie wiem, tak to jakos odbieram i odbieralam od poczatku. Jak sie kogos kocha, jak na kims zalezy - to walentynki sa codziennie - a nie raz w roku wiechec a przez reszte dni fochy albo morda rozdarta.
  13. Montia: \"chciałam mu pomóc bo mówił ,że jest z patologicznej rodziny i nie ma juz rodziców i bardzo by chciał miec zawsze prawdziwe Święta itp\" To jest wlasnie mylenie litosci z miloscia. Poza tym to jest NASZ punkt widzenia. Oni niekoniecznie to maja na mysli. Nie wiem czy znasz jakiekolwiek piosenki/wiersze \"zza krat\". Jaka ta wolnosc piekna jest, jaka rodzina, matka, dziewczyna odlegla - och, jakbym chcial tam byc, och jak tesknie a tu tylko czarny chleb i czarna kawa, och jakbym chcial byc wolny i tym podobne bajadery. A jeden z drugim jak na wolnosc wyjdzie to pobradziazy kilka miesiecy i znow za kratki. Z patologia o ktorej piszemy jest podobnie. Oni nie umieja zyc normalnie - i nigdy nie docenia zadnego poswiecenia. Wychowali sie w patologii wiec znaja patologie. I nie maja zamiaru tego zmienic bo im sie nie oplaca. Zreszta po co? Skoro to swiat sie do nich dostosowywuje... A jak sie sprobuje nie dostosowac to sa na to sposoby - jak dwulatek nozka tupnie, w drzwi kopnie - taki dwulatek mentalny 1.80 wzrostu. A czasem nawet ze zlosci reka wymachnie i omsknie sie na czyjejs twarzy... Ja tak widze tych przemocowcow i awanturnikow. Zatrzymanych w rozwoju emocjonalnym w wieku 2 lat. Powiem Ci ze ja tez tak mialam. Ale coraz bardziej taka postawa pt \"zal mi go bo nie mial tego czy tego bo mial taka rodzine itp\" przypomina mi niegdysiejsza postawe wobec Cyganow rumunskich zebrajacych na ulicach, mieszkajacych na wysypiskach w obskurnych, wlasnorecznie wykonanych \"fawelach\". Dali im jakis dom aby zamieszkali w ludzkich warunkach - a oni zdemolowali ten dom i wrocili na wysypisko. To nam sie zdawalo ze ich uszczesliwiamy. Tak naprawde to im dobrze bylo w ich warunkach choc nam sie wydawaly uragajace ludzkiej godnosci. Ale to NASZ punkt widzenia. ICH jest inny. I wlasnie te innosc trudno nam zrozumiec. Montia - i mam nadzieje ze powoli leczysz sie z tego \"zal mi go bo to czy tamto\". To nie jest kryterium doboru partnera. Jak mi zal kogos to moge pomoc jesli jest taka potrzeba. Ale nie poswiecac wlasnego zycia i zycia dzieci. Trzymaj sie
  14. A ja tez Was wszystkie witam, sloneczko swieci, mam zebranie dzisiaj ale zwolnie sie po godzince i sobie pojade do Mitchelstown; wczoraj odwiedzilam znajomych Polakow w Limerick, bardzo fajna para po 40, wymienilismy sie filmami. A co do toksycznych partnerow - nie da sie leczyc wlasnych dysfunkcji w ich obecnosci, tzn mozna ale jest to tak jak leczenie chronicznego przeziebienia na Alasce. Trzeba sie odciac. A czesto tak jest ze wciaz jakas tam nitka polaczenia pozostaje - i po co to ciagnac? Przerwac, nie interesowac sie co robi, gdzie i jak. Koniec. W przypadku takich zwiazkow - spalic mosty., Gorzej jest jesli to malzenstwo, trudniej uregulowac takie sprawy jak dzieci, wspolny dorobek itp. Kiedys nagabywal mnie taki jeden nekacz - gosc upierdliwy bardzo. Przestalam reagowac (bo reagowalam ostro a on to pewnie odbieral jak podtrzymanie kontaktu - nawet jak mowisz takiemu: wez sie odpierdul - to on czuje ze kontakt nadal jest). Zero odpowiedzi. Numer tel i tak zmienilam. Mam spokoj. I wiem ze to najlepsza metoda - nie reagowac na proby kontaktu. W koncu zrozumie jak ktorys raz z kolei pozostanie bez odpowiedzi. Pozdrawiam Wszystkich
  15. Aniele - to dziala jak taki "remote control"; jestes jeszcze zwiazana z tym czlowiekiem emocjonalnie i to bardzo mocno. Naciskasz guzik - i jest jak w pilocie od TV. I trzeba sie uwolnic. To nie jest latwe, ale mozliwe. Badz z nami, pisz, pytaj, odpowiadaj, placz. Nie trzymaj w sobie tego co Cie dreczy. Latwiej jak sie tym podzielisz. I latwiej pozbyc sie nalotu przeszlosci...
  16. Montia - kup sobie takie serduszko. Od Ciebie dla Ciebie. Wybierz takie jakie Ci sie najbardziej podoba, nie takie jakie on by wybral - ale wlasnie takie jakie sama chcialabys dostac... Mnie te walentynki smieszyly zawsze bo tyle kolo nich szumu i wszystko tak na sieriozno - a gdyby bylo bardziej z przymruzeniem oka, jajcarsko to moze byloby fajniej. Bo uwazam ze jak sie kogos kocha i szanuje to nie kartka z serduszkami ale zachowaniem, czynem i nie raz w roku tylko na codzien. Takie wrzaskuny i szarpacze moga sobie te serduszka w doope wsadzic raz w roku. Moj syn ma urodziny 15 lutego :D Ale mu nic nie kupuje bo jedziemy do Polski i dam mu tam kase zeby zaprosil kolegow do kina, a mam mu kupic na prezent plecak na laptop.
  17. Montia: "tak bardzo bym chciała już kogos miec obok takiego zaufanego kto stanąłby za mną murem w każdej chwili mojego zycia i przy kim czułabym sie bezpiecznie" Masz juz kogos takiego tylko jeszcze o tym nie wiesz. TY SAMA. Nikt inny lepiej sie Toba nie zaopiekuje, nikomu innemu tak nie zaufasz. I z nikim nie bedziesz czula sie bardziej bezpiecznie. To jest w TOBIE. Wszystko jest w TOBIE. I odnajdziesz to gdy przyjdzie czas. Wtedy zrozumiesz co mam na mysli.
  18. Witam! Jestem troche zajeta bo rozgryzam Ubuntu z powodzeniem, ale czlowiekowi niewiele do szczescia trzeba! Powiem w skrocie - z mojego, czyli pani w srednim wieku, punktu widzenia. Nie widzialam niczego tak prostego a zarazem tak przyjaznego uzytkownikowi. Tylko z poczatku jest panika - bo to zupelnie inna bajka niz windows. Ale jak sie przestawi myslenie z windowsa na cos nowego (zacznijmy z czysta karta bez nawykow z windowsa) to moze byc naprawde super przygoda. I masz te swiadomosc ze nic sie nie dzieje bez Twojego udzialu. Moj komputer - moja konfiguracja. I jak sie raz dobrze skonfiguruje (pod indywidualne potrzeby) to juz potem mozna tylko uzywac. Samo sie aktualizuje. Bardzo jestem zadowolona - mimo wczesniejszych oporow. Ale wtedy pomyslalam ze zawsze moge do windy wrocic. W temacie - veto: u mnie tez byly hektolitry szamba wylane wczoraj ale mnie to nawet w doopie nie strzyka, nie jest w stanie mnie zranic, zabolec - bo to on sam pokazuje kim jest. Mnie te pomyje nie dotycza. Tyle tylko ze atmosfera podla. Przyszedl wczoraj ten kolega ktory byl w sobote i chyba mu nagadal - adwokat mimo woli ;) ale to przyzwoity gosc. Maz mnie - uwaga - PRZEPROSIL! Tylko ze ja przeprosiny to mam gleboko z tylu bo nie one sie licza tylko zmiana zachowania, zmiana podejscia - chooj mi z przeprosin jak za miesiac to samo. To czlowiek chory nie zdajacy sobie sprawy z choroby - i dlatego nie rokujacy zadnych nadziei. Poza tym zal mam do rodzicow jeszcze jeden - ze mimo wszystko mieli jakas kulture i nie nauczyli mnie walczyc z chamstwem. Nie umiem stanac z chamstwem twarza w twarz. Szokuje mnie. I powiem Wam ze ciesze sie ze moi rodzice - jacy nie byli - nie byli chamami. Bo niestety, moj maz to straszny grubianin. To nie polega na uzyciu sobie czasem ku czy chu itp - ale na odnoszeniu sie do ludzi. Na uzywaniu takich okreslen wobec nich. Po raz kolejny czuje niesmak. Ale za to ciesza mnie inne rzeczy :) I fajnie ze tutaj tak sie zbieramy i rozmawiamy, ze jest takie miejsce gdzie mozna sie wygadac a nawet wyplakac. Wczoraj wieczorem sciagaly mi sie programy kilka godzin - wiec na desktopie wrzucilam sobie film. Moj ulubiony \"Dersu Uzala\" Kurosawy. Jest to film ktory zawsze mnie wzrusza. A szczegolnie glowne postaci - pokazane bez patosu.Starszy czlowiek zyjacy w tundrze - tytulowy Dersu Uzala; w przyjazni z natura, szanujacy kazdy przejaw zycia; czlowiek o czystej duszy i pieknych, prostych zasadach, szczerych intencjach; dokonujacy wielkich rzeczy jakby to bylo cos zwyczajnego (ratujacy zycie przyjacielowi) - bo idziemy razem, pracujemy razem. Film przywracajacy wiare w czlowieka. Bo nie tylko smiecie nas otaczaja - ale i rzeczy piekne. Warto o tym pamietac. Szczegolnie kiedy nam ciezko... Bo tak naprawde wszystko zalezy od nastawienia. Jak o czyms myslimy. Jak na to patrzymy.
  19. Smiech to zdrowie - padlam przy tym: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3986659 :D :D :D
  20. Veto - beznadziejny przypadek. Tutaj NIC nie dotrze. Beton. Trzeba przyjac - on jest taki jaki jest. Nie zmieni sie. Zaakceptowac fakt ze on wlasnie taki jest. I potem dzialac dalej - tzn czy ja z tym nim takim jaki jest chce dalej zyc czy nie potrafie zaakceptowac tego jaki jest? To brzmi cholernie prosto - ale jak jest trudne to wszystkie tu wiemy. Wiesz jaki on jest bo jestescie ze soba sporo lat. Zrobil cos zeby sie zmienic, uswiadomic sobie ze jego postepowanie rani najblizszych? Nie, nic nie zrobil - a nawet jest przekonany ze to Wasza (Twoja, dzieci) wina. On w to wierzy - bo musi sie czyms zaslonic. Wybrazasz sobie co by sie stalo gdyby pozwolil sobie na moment nieuwagi i spojrzal na siebie takiego jakim jest naprawde? Dezintegracja. Dlatego ma trwale unieruchomiona ta zdolnosc. Nigdy nie zobaczy prawdy i nigdy nie zmieni swojego postepowania. Ale to juz nie Twoj problem, prawda?
  21. Tak. to prawda Veto... Bo Ty cos ze soba robisz, pracujesz nad soba - a on stoi w miejscu. I przepasc rosnie... On moze tylko udawac ale wszyscy wiemy ze na dluzsza mete to nie dziala. W koncu wybuchnie jak dawniej - chyba ze zacznie sie Ciebie (Twoich reakcji) bac bo zrozumie ze nie jestes juz bezbronna - ale wtedy jaki to zwiazek, na czym oparty? Na tym samym tylko uklad sil sie zmienil... Poza tym jak pracujez nad soba to otwieraja sie zablokowania, leczysz uzaleznienie i patrzysz na swiat zupelnie innymi oczami. Usuwasz iluzje dotyczace swiata zewnetrznego. Natomiast on nimi nadal zyje. Nie wyciagnal wnioskow - tylko przybral postawe wyczekujaca bo widzi ze sie zmienilas i nie wie jeszcze na ile, wiec bada grunt. Wiem jakie to okropne gdy nagle zdajesz sobie sprawe ze ktos z kim dzielisz zycie budzi Twoja pogarde za caloksztalt. I nawet nie stara sie tego zmienic - ba, uwaza ze nic niewlasciwego nie robi. A nawet jesli ma jakies watpliwosci - to co z tego, jest jaki jest i jemu z tym dobrze. Moj maz tez dzisiaj zaczal sie bac i to na serio - bo moze sie spelnic cos czego sie najbardziej obawia - jego agresywne zachowanie moze zostac upublicznione. Bo skoro powiedzialam o tym komus i nie obawialam sie - to do czego jeszcze moge byc zdolna? To taki typ ktory nie widzi nic niewlasciwego w znecaniu sie psychicznym, krzykach, awanturze, chamskich odzywkach, pokazywaniu fochow i wyslugiwaniu sie innymi - dopoki to nie ujrzy swiatla dziennego. A ze sie boi ludzi (przede wszystkim ich opinii) - to dla niego prawdziwy koszmar. Chyba nie rozumie ze jedyna droga jest zmiana zachowania, umiejetnosc panowania nad soba, przepracowanie gniewu i zlosci ktorych jest pelny az sie z niego wylewa - glownie na nas. Niezle nim dzisiaj potrzasnelo. Co do tego kolegi to powiedzial ze nie chce go wiecej widziec - bo byl swiadkiem jego niewlasciwego zachowania. Zamkne oczy i znikne. Odsune od siebie swiadka mojej podlosci - podlosci nie bylo.
  22. Montia: \"i wtedy wystarczy ze on do mnie powie \"księzniczko jaki byłem głupi nie chce Cie juz nigdy stracicx przenigdy bedziesz od tej pory moim skarbem najwieksza moja miloscia i ja sie zmienilem nieba ci przychyle \" i takie tam \" Teraz powiedz samej sobie uczciwie i szczerze - ile razy dotrzymal tych slow? Ile razy dotrzymal obietnicy? Jak zaczniesz wspominac te dobre chwile i idealizowac je, rozdymac w nieskonczonosc - zatrzymaj sie i zadaj sobie te wlasnie pytania. Ile z jego slow szlo w parze z czynami.
  23. Bo to dziala tak: ona/on jest juz tak daleko, uwolnila sie albo jest blisko uwolnienia. A ja co? TYLKO jakis glupi deprim kupuje. Ty jestes Ty, Ona jest ona. On jest on. A ja jestem ja. Kazdy jest inny, kazdy na swoj sposob przezywa, reaguje, rozprawia sie z trudnosciami w zyciu, zmianami.
  24. Montia: \"jedyne co zrobiłam to kupiłam deprim niewiele niestety\" Nastawienie, nastawienie - juz tu o nim bylo. Pierwszy krok - kupilam deprim. Moglam nic nie zrobic bo jestem tak rozbita - ale poszlam do apteki i kupilam deprim. Zrobilam to dla siebie bo chce byc szczesliwa i wolna. Zrobilam pierwszy krok na swojej drodze. Jestem z siebie dumna. Co kaze Ci myslec ze zrobilas niewiele? Do czego/kogo sie porownujesz? Jesli to ma zwiazek z porownaniem - wyrzuc to pojecie na smietnik!
  25. I jeszcze jedno - to MY SAMI decydujemy co jest dla nas najwazniejsze. I my sami mamy prawo zmieniac priorytety. "Nie jestes juz dla mnie najwazniejszy/a bo mnie krzywdzisz." Jesli w tak niedoskonalym urzadzeniu jak komputer (wykonanym przez czlowieka) mozna za pomoca prostych komend zmienic priorytety - dlaczego takie to trudne w naszym umysle? Przeciez to my sami sie programujemy. Wmawiamy sobie wiele rzeczy ktorych nie ma - albo przyjmujemy takie a nie inne do nich nastawienie i wierzymy ze jest niezmienne. A zmienic mozna wszystko, kazde nastawienie do czegokolwiek. Nie jest to latwe ale nie niemozliwe. Po co cierpiec z nawiazka - odcierpiec swoje i isc dalej. Zyc i cieszyc sie zyciem, swoboda, spokojem.
×