Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

oneill

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez oneill

  1. @niepogodzona - jestes od dluzszego czasu klebkiem nerwow i potrzeba Ci przede wszystkim spokoju, wyciszenia. Rozumiem takze, ze nie jestes w stanie w biezacej sytuacji uspokoic sie wewnetrznie - i tworzy sie bledne kolo. Co do straszenia odebraniem dzieci (juz o tym pisalysmy tu na topiku, ale warto to powtarzac) - zastanow sie, co on z tym dzieckiem bedzie robil, jak sie mopiekowal - rodzicom odda (tzn dziadkom) bo on pracuje? Zreszta sady nie sa az takie rychle w przyznawaniu dzieci ojcom. Z tego co piszesz wynika, ze to zawodowy zolnierz (czyli trep ;)) a tacy maja swoje wyskoki. Zreszta kazdy mundurowy ma jakies odchyly, niewielu jest "normalnych". Pobyt w Afganistanie tez swoje zrobil. To w jakis sposob wyjasnia jego zachowania wobec rodziny (ale ich nie usprawiedliwia bo jak mam problemy ze soba, jak znecam sie psychicznie nad bliskimi to ide na terapie). Z pewnoscia jedyne wyjscie dla Ciebie to rozstanie i uspokojenie skolatanej duszy. Twoj maz wie, ze jestes oslabiona psychicznie i na tej strunie gra, bardzo latwo zapanowac nad taka osoba nawet nie bedac silaczem. A on, mimo iz zolnierz, to tchorz zyciowy bo zneca sie nad slabszym. Powinien dac Ci wsparcie, zatroszczyc sie o Ciebie. Czy potrafisz zignorowac to, co do Ciebie mowi i robic swoje? Zadajesz sobie pytanie: dlaczego on mi to zrobil? Czy koniecznie musisz otrzymac odpowiedz? Moim skromnym zdaniem odpowiedz jest jedna: bo taka ma nature, bo lubi patrzec jak bliska osoba cierpi, bo daje mu to poczucie wladzy itp itd. Czy nie lepiej, zamiast zastanawiac sie nad odpowiedzia, ktora i tak nic Ci nie da - ptacowac nad tym, zeby juz nie mial nad Toba wladzy, nad zobojetnieniem na jego slowa? On wie ze jego szyderstwo Cie boli i dlatego wciaz tak sie zachowuje. To sie raczej nie zmieni, moze jesli Ty zmienisz nastawienie i jego slowa wiecej Cie nie dotkna. Bo to jest Twoje odbieranie swiata i tego co sie w nim dzieje. Nie trzeba zmieniac tego swiata bo wystarczy zmienic siebie, swoje nastawienie, sposob myslenia. To bardzo trudne ale mozliwe do zrealizowania. A on opowiada Ci bajki ze mecenas go wysmial itp - przestan wierzyc kazdemu jego slowu i sama sie dowiedz, idz do radcy prawnego, adwokata czy kogokolwiek kompetentnego. Maz chce nadal sprawowac nad Toba kontrole finansowo, udzielajac pieniedzy - to tez jest czesc przemocy. I jeszcze jedno, bardzo wazne - do czego potrzebna Ci owa sprawiedliwosc w sensie, by on zrozumial ze postepowal zle? Ze Cie krzywdzil? Nawet jesli ktos mu powie to do niego nie dotrze. On uwaza, ze postepuje slusznie. Przyjmij to do wiadomosci i nie walcz z wiatrakami bo szkoda Twojej energii. Rewanz nie ma sensu - pozegnaj sie z nim, wywalcz co swoje dla dziecka i idz dalej wolna i spokojna. Zapomnij kim byl i jaki byl. On cierpial nie bedzie bo tacy jak on maja gruba skore. A placza tylko na pokaz. Skoncentruj sie na sobie, na zaleczeniu swoich traum, na uwolnieniu sie z toksycznego zwiazku. A on niech robi co chce. Teraz jeszcze masz wiele zalu do niego ale z czasem to minie, nie podsycaj swej checi odegrania sie. Nie warto. Pozdrawiam serdecznie.
  2. a, taki sobie filmik z jutuba... http://www.youtube.com/watch?v=zaNInYo6Bf4
  3. @maja - jestes cieplym glosem zdrowego rozsadku i wiele masz racji zauwazajac, iz braklo zwyklej, ludzkiej zyczliwosci. @Lawenda - dzieki za zwierzenia, Twoja historia moze byc kamieniem milowym dla wielu dziewczyn na rozdrozu (a jest ich tutaj kilka) - ktore juz wiedza, ze jest zle, cierpia w swoim zwiazku - mimo iz nadal twierdza, ze "kochaja" (a jaka to milosc ktora wyniszcza, odbiera spokoj - to nie jest milosc tylko jakies uzaleznienie, chore przywiazanie) i wciaz maja nadzieje ze cos sie zmieni, ze on sie zmieni, ze wreszcie dostrzeze ich starania... A moze one sie zmienia i nie beda prowokowac jego krzywdzacych zachowan... Chyba wiekszosc z nas przeszla podobna droge i tok myslenia w takim zwiazku - nadzieja i poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: co i jak moge zmienic zeby on przestal mnie dreczyc? I to - nazywane przez nas miloscia - uczucie, ktore podpowiada nam zgubne wyjscia. Poswiecenie, zapominanie o sobie, dawanie z siebie jak najwiecej bo wreszcie ktos ofiarowal nam te milosc, jakiej nie otrzymalismy nigdy. To wszystko to tylko nasza wyobraznia, myslenie zyczeniowe i brak jakiegokolwiek pojecia o tym, czym jest milosc, troska, przywiazanie, zaufanie, wiez dwojga ludzi. My tworzymy na ten temat mity. Wierzymy w cos, co nie istnieje. Przypisujemy partnerowi magiczna moc i nazywamy miloscia jego zaborczosc. A ze jestesmy podatne, bo w naszych domach rodzinnych milosci nie bylo - to trafiamy na toksycznych partnerow. Dla nich jestesmy tym, czego potrzebuja bo moga niewielkim kosztem leczyc swoje frustracje i wyladowywac napiecia - a my przeciez tak ich kochamy i boimy sie stracic, ze zniesiemy wszystko. Bo wierzymy ze to milosc. Jesli nigdy nie jadlam pomaranczy to jesli ktos da mi cytrune i powie, ze to pomarancz - uwierze i bede w to wierzyc przez wiele lat. Brak wlasciwego punktu odniesienia.
  4. Wrocilam z wycieczki i jestem zmeczona, wiele nie napisze ale pozwole sobie zacytowac yeez: "to co napisalam mialo tylko i wylacznie za zadanie by oneill zrobila cos dla siebie samej a mianowicie by nauczyla sie dyskutowac gdy robi sie goraco a ona za kazdym razem unika konfrontacj, wycofuje sie , zmienia temat. tak reaguje od kiedy ja czytam czyli od 2005 roku. jesli tego nie zmieni nie pojdzie dalej swoja droga, bo caly czas zatrzaskuje sobie drzwi przed wlasnym nosem do tego by poczuc swoja sile" Mnie po prostu NIE CHCE sie na ten temat "dyskutowac" bo on mnie zwyczajnie NIE INTERESUJE. NIE OBCHODZI. (Nawet nie wiem, o co biega bo stracilam rozeznanie, tyle tu zamieszania.) Podobnie moge unikac konfrontacji z meczem futbolu (ktory mnie NIE INTERESUJE). A to, ze inni pisza nam najlepsza "autobiografie" (co widac chocby na przykladzie niniejszego topiku) to inna sprawa. Napisalam to, bo nie lubie jak mi sie wpiera ze czarne jest biale i jak ktos wie lepiej czego mi trzeba, jak mnie "uratowac", zbawic, oswiecic itp. Mesjasz Wielep. ;) Ale to nie jest moj punkt widzenia. I zaprawde, doceniam troske ale bardzo uprzejmie dziekuje, dalej poradze sobie sama. Jak sie wypierd*le to sie podniose, pozbieram i pojde dalej. A na dobranoc fajna piosenka sprzed lat: http://www.youtube.com/watch?v=lqbFWLKjlP4
  5. dla relaksu http://www.youtube.com/watch?v=31g-lxeeYsY&feature=related
  6. @ano-ni-mka - mowiac (i myslac) ze urodzilas sie nie taka jak trzeba podtrzymujesz swoje zle samopoczucie i niechec do siebie (a tym samym do swiata), Twoja wola walki sie znacznie oslabia. Urodzilas sie taka jak kazdy z nas: zaslugujaca na milosc i troske. Ale spotkalas w swoim zyciu ludzi, ktorzy nie dali Ci tego, co Ci sie nalezalo. Potem, juz skazona dysfunkcyjna rodzina - dokonalas niewlasciwego wyboru partnera. Bylas nieswiadoma mechanizmow, jakie Toba zawiaduja. Teraz masz szanse - wybrac swiadomosc. Wyleczyc sie z przeszlosci. Odkryc prawdziwa siebie. To zmudna, dluga i ciezka praca ale efekty sa tego warte. Alkohol... Najczesciej choroba alkoholowa, uzaleznienie to rzecz wtorna. Kwestia: dlaczego siega sie po alkohol i dlaczego kontynuuje sie naduzywanie. To rodzaj ucieczki, usmierzenia wewnetrznego bolu i rozterek. Lepiej wtedy pic niz spojrzec prawdzie w oczy i walczyc. Problem alkoholowy maja czesto celebryci (niewazne przyczyny) - chodzi mi zas o to, zebys nie dala sie zastraszyc mezowi "papierkiem z odwyku". To sie moze kazdemu przytrafic. Liczy sie to co jest teraz a nie to co bylo lub byc moglo - jesli on sie bedzie tym zaslanial, ze pilas i ze nie mozna Ci np powierzyc dzieci. A ciekawe czy on by sie tak skrupulatnie i odpowiedzialnie dziecmi zajmowal sam, czy sie do tego nadaje, czy nie podrzucilby tesciom albo wynajal opiekunke? Moze nad tym pomysl zanim zaczniesz sie bac jego "straszakow". Jestes osoba bardzo wrazliwa, emocjonalna - dlatego latwo Cie zranic. Trzeba bedzie popracowac nad sensownymi mechanizmami obronnymi dla siebie. Jesli jestes w kontakcie z terapeuta to moze sprobuj z nim pogadac wstepnie. Terapia nie zaszkodzi a zawsze bedziesz miala kogos, kto obiektywnie spojrzy na Twoje problemy i pomoze zdystansowac sie do nich. Pozdrawiam serdecznie.
  7. A jeszcze wtrace - "nie pije, nie bije". Minimalistyczny stereotyp dobrego partnera, ktory utkwil w spoleczenstwie. Skoro nie pije i nie bije to czego sie czepiasz, inne maja gorzej - slyszy sie czesto takie komentarze. Nie ma znaczenia czy pije, czy bije czy tez nie - ale to jak sie czujesz w zwiazku. Kazdy zwiazek powinien zapewniac nam troske, opieke, poczucie bezpieczenstwa, wspolprace i wspolne dazenie do celu. Wtedy jest satysfakcja. W przeciwnym razie trzeba sie nad zwiazkiem powaznie zastanowic i nie patrzec na opinie z zewnatrz.
  8. @volkanka - a czy nawet teraz, po tych wszystkich latach - nie masz na tyle odwagi, sily - by odejsc? Rozumiem, ze to sa juz gleboko zakorzenione zaleznosci: mieszkanie, wspolny dorobek, dzieci juz dorosle z pewnoscia wiec to odpada - i te wszystkie lata. Nawet, jesli byly zle i naznaczone Twoja krzywda, to one w jakis sposob lacza dwoje ludzi. Paradoks - ale wytlumaczalny. Partner krzywdzacy, toksyczny zajmuje soba wiele miejsca w naszym zyciu; jest jego glowna postacia. I jesli jego zabraknie - to powstaje ogromna pustka. Owszem, jest spokoj (z ktorym wiele osob nie umie z poczatku zyc i musi sie do niego przyzwyczajac), pewnosc - ale te pustke bardzo trudno wypelnic, a raczej zniwelowac. Zastapic soba - skoro przez tyle lat nie bylo "siebie". Dlatego im dluzej zyjemy w zwiazku toksycznym, wyniszczajacym - tym trudniej potem odejsc. Oczywiscie nie jest to regula bo czesto jedna kropla przeleje czare i jest blyskawiczna decyzja z dzialaniem. Ty zas masz za soba bardzo ciezkie 25 lat - czy nie myslalas o kolejnych 25, ktore moglyby byc spokojne i normalne? Czy myslalas o rozstaniu? A jesli myslalas, na ile wydaje Ci sie ono realne a co moze stac na przeszkodzie? Z kolei na ile bylabys w stanie pokonac owe przeszkody? Straty zas beda zawsze - a my sami nadajemy im znaczenie. Czas zas je najlepiej weryfikuje. Pozdrawiam serdecznie.
  9. Rabnac mozna, tylko tak zeby nikt nie widzial bo doniosa ;) i bedzie siara :P
  10. Odechcialo sie, bo jaki sens - odezwiesz sie: prowokujesz, trollujesz, przyjmujesz czyjas strone albo zmieniasz temat na "zastepczy". Nie odzywasz sie - unikasz konfrontacji. Jeszcze sie taki nie narodzil, co by wszystkim dogodzil ale mnie nie potrzebne takie atrakcje na necie, bo net to dla mnie rozrywka, a nie rozgrywka. Zycia nie traktuje jako wspolzawodnictwa, zyje dla siebie. Nie uwazam, ze jestem lepsza czy gorsza od innych (juz nie mysle w takich kategoriach) i nie musze w takim razie niczego udowadniac. Sobie czy komukolwiek. A jak ktos moje slowa interpretuje to juz nie moj problem. Staram sie jedynie nie obrazac nikogo bo to po prostu nie fair, nawet jesli nie darze danej osoby sympatia. Nie czyn drugiemu, co tobie niemile.
  11. Ha! Widze, ze powracamy do naszych stalych pogaduszek - a to bardzo budujace A propos palenia - wkrotce minie 10 lat jak sie rozstalam z papierosem i nie zaluje. Haracz trzeba bylo jednak zaplacic, bo jesli samo rzucenie przyszlo mi latwo (nie pamietam zadnych cierpien i ciagot, ale przygotowywalam sie do tego kroku psychicznie od co najmniej kilku tygodni przed faktem dokonanym) - to zaczely sie problemy z nadwaga. Faktem jest, iz wkrotce po rzuceniu palenia spotkaly mnie naprawde powazne problemy i stresy z tym zwiazane (zycie w ciaglym stresie przez dosc dlugi czas, impas - mniejsza o szczegoly). Zaczelam zajadac stresy (jako palacz pewnie bym "zapalala"), zmienil sie moj tryb zycia z racji warunkow na mniej aktywny. I kilogramow przybylo dosc sporo. A do tego doszly klopoty z cisnieniem, ktore nadal czasami sie pojawiaja (mam monitoring jakos z poczatkiem listopada). Pozbylam sie juz sporej ilosci kg ale i tak zostalo co nie trzeba a mnie sie juz nie chce z tym walczyc bo 10 kg to nie jest jakas horrendalna nadwaga w wieku 53 lat a do cholery zycie to nie jest ciagla asceza, odmawianie sobie wielu rzeczy i zycie ze stoperem w reku oraz liczenie kazdej kalorii. Niem obzeram sie, jestem w ruchu, samopoczucie mam dobre.
  12. @zraniona - dokladnie przeczytaj artykul o stalkingu, bo to, co robi Ci byly partner to wlasnie stalking. Przestepstwo. Zbieraj wiec wszystkie dowody, owe obrazliwe smsy - i na policje. Do prokuratora. Upublicznij. Jak trzeba - za rada artykulu zaloz sprawe z powodztwa cywilnego. Nie ma sytuacji bez wyjscia, choc na poczatku wyglada na beznadziejna. Nikt nie ma prawa zaklocac spokoju drugiej osobie. Z Twojej wypowiedzi wynika, ze eks to szmata, skoro rozpowiada o Waszym zyciu intymnym i kolegom daje Twoj telefon (trzeba zmienic numer) w wiadomym celu. Zero klasy i kultury a to swiadczy wylacznie o nim. Ty nie masz z tym nic wspolnego, ale cierpisz bo wciaga Cie w jego chora gre. Ale to Ty musisz postawic mu znak stopu, inaczej bedzie Cie nekal dopoki mu sie nie znudzi albo nie spotka innej ofiary - Twojej nastepczyni. Masz prawo do spokoju, do prywatnosci. Zawalcz o nie teraz. Pozdrawiam
  13. @yeez - ;) :D w temacie topiku o molestowaniu psychicznym :D :P niedlugo zapomnimy o czym naprawde jest ten topik...
  14. Ciekawy artykul znalazlam na necie... Interesujace jest podejscie wiekszosci czytelnikow do tematu. W skrocie: opowiada on o gosciu, ktory przylecial z Kanady do Irlandii w poszukiwaniu dziewczyny, z ktora rozmawial w Co. Clare przez... 2 minuty! https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151093196057585&set=a.247863692584.135688.70730467584&type=1&theater Wiekszosc jest zachwycona, ach jakie romantyczne, ach jaka wiez duchowa, ochy i achy... Dla mnie to zwyczajny stalking, facet sobie cos ubzdural, babka go pewnie nawet nie pamieta... A moze to ja jestem pozbawiona romantyzmu? Bo za cholerre tutaj go nie widze, jedynie zaburzenie psychiczne i jakies iluzje, wyobrazenia, zludzenia? Poza tym (czyzby tym razem to moja wyobraznia?) gosc na zdjeciu ma taki jakis dziwny wzrok...
  15. Doskonaly artykul! Tylko czy nie skonczy sie na tym? Czy panstwo zacznie dzialac w obronie maltretowanych kobiet - i mniej licznego grona maltretowanych mezczyzn, powinnam tez dodac: ludzi starszych, slabszych i schorowanych, niesamodzielnych z racji uposledzenia -- bo takie przypadki tez maja miejsce a przemoc to przemoc, niewazne juz jest kto jej doswiadcza. Wspaniala, potrzebna inicjatywa i ten glos, dany kobietom nareszcie! Zeby sie uczyly od poczatku ze mozna przemoc zdusic w zarodku, ze mozna sie postawic oprawcy i ze nie ma spolecznego przyzwolenia na znecanie sie nad slabszym - czy to partnerka, czy dziecko. Zeby wychowac nowe pokolenia w tym schemacie trzeba zmian ogolnospolecznych, zmian w mentalnosci. Pamietam przed laty bylo wytlumaczenie na wiele przestepstw - i to wytlumaczenie doskonale w spoleczenstwie funkcjonowalo. Alkohol. No, wypil i pobil, spowodowal wypadek, zdemolowal. Bylo jak okolicznosc lagodzaca - paradoksalnie, bo czy swiadome przeciez picie alkoholu i doprowadzanie sie do stanu silnego upojenia - jest okolicznoscia lagodzaca? Tzn taka osoba ma byc traktowana jak ubezwlasnowolniona? I nadal w niektorych grupach spolecznych "byl pijany" stanowi swoiste, chore alibi. Jedna z uczestniczek zadala pytanie: "Mam dość, że jako rodzice nie potrafimy wychować naszych kochanych synków tak, by nie krzywdzili kobiet". I moze, zamiast bezproduktywnych klotni - zastanowmy sie nad tym. Zastanowmy sie rowniez nad corkami, ktore wyrastaja na ofiary przemocy. Szukajmy wlasnych bledow, nie wstydzmy sie ich - bo jesli potrafimy je wyizolowac i nazwac, moze to pomoze innym. Bowiem mnie te wlasnie slowa zatrzymaly, i wlasnie nad nimi mysle... W moim domu od ponad roku nie ma przemocy, toksycznosci; sa inne problemy ale jak jest spokoj to wszystko mozna rozwiazac albo sie czasowo dostosowac. Nie skupia sie calej uwagi na obronie przed toksynami ale na sprawach biezacych, na bliskiej przyszlosci, na pozytywnych ludziach w naszym kregu, na pomyslach, na hobby. Swiat jest przyjazny, choc nie zawsze zycie toczy sie tak, jakbysmy chcieli - ale kto powiedzial, ze bedzie latwo? I mysle sobie - czy ten spokoj i poczucie bezpieczenstwa jakie nas otacza jest w stanie wyleczyc tamte traumy? I jak wiele czasu trzeba? Widze czasami, ze to nadal szczatkowo we mnie siedzi; jak sobie przypomne niektore sytuacje to mam dreszcze. Jak pomoc rodzinie, zeby nie wychowala kolejnego toksyka albo partnerke dla niego? Jak wreszcie pomoc mlodemu czlowiekowi, zeby sie takim nie stal - bo nie tylko rodzina ma wplyw na wychowanie dziecka... I wreszcie - co zmienic w swiadomosci spoleczenstwa?
  16. Komentarz obrazkowy... https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc6/228027_269832656469377_1779142812_n.jpg
  17. To oczywiste, ze dwa razy do tej samej rzeki wejsc nie sposob, ale przeciez nie w tym rzecz... Czy ow smutek, nostalgia, ktora nieodlacznie nastepuje po tym, co minelo - nie jest czyms zgola naturalnym? Mimo,m iz trudnym do przyjecia (co tez, w podobnym przypadku, jest naturalne?)? A do naszego (smiem sie tak wyrazic) topiku mam ogromny sentyment i zawsze bede go miec. Mysle sobie tez, ze trzeba byc wyrozumialym i otwartym, ludzie maja rozne metody wyrazu i odbioru. Czasami trudno to wlasciwie zaakceptowac ale przeciez czlowiek uczy sie przez cale zycie. I - co najwazniejsze - umiec oddzielic zycie realne od wirtualnego. Niech jedno drugiemu pomaga, wspiera ale niech nie przenika sie nawzajem, bo latwo wtedy pomylic jedno z drugim. A te nasze doswiadczenia, droga do wyzwolenia z zakletego kregu toksycznych zwiazkow - moga komus pomoc. Pomaga juz sam fakt, ze ktos (w naszym przypadku tak wiele osob) potrafil sobie z tym wszystkim poradzic. Na poczatku drogi wyzwolenie jest czyms nieosiagalnym, niemozliwym - z wielu przyczyn, ktore z czasem poznajemy i ktore opadaja z nas jak zuzyta, za ciasna skorupa. Dowiadujemy sie, iz to my w duzej mierze jestesmy przyczyna naszych problemow, bo wybieramy nieodpowiednich partnerow w warunkach recydywy. Prawie kazda z nas ma taka historie partnerstwa. I to dobrze, bo mozemy wziac za to odpowiedzialnosc, nie tylko stwierdzic ze to on jest zly, toksyczny, agresywny. To my go wybralysmy. Dlaczego? I tutaj sie zaczyna proces zdrowienia. Bo nie chodzi o to, by biezacy, krzywdzacy zwiazek zakonczyc ale by juz wiecej nie cierpiec w podobnym zwiazku. By nie powielac schematu. To tak gwoli piatkowych, porannych dywagacji :D Pozdrawiam wszystkich piszacych na topiku a takze tych, ktorzy go czytaja
  18. @amazonia - bede trzymac kciuki! Osobiscie tez mysle o jakiejs pracy na niepelny etat ale caly czas czekam na ustabilizowany program zajec syna na studiach. U mnie to wszystko jest powiazane, niestety... ;)
  19. @yeez - wybacz, ale nie chce mi sie na te pytania odpowiadac (nie widze sensu, podobnie jak nie widzialam sensu wlaczania sie do poprzedniej dyskusji). Powiedzialam co mialam do powiedzenia, wiecej nic do dodania nie mam. Zinterpretuj to jak chcesz. Bez urazy oczywiscie.
  20. Nie unikam konfrontacji tylko nie mam nic do powiedzenia w temacie. Ani nie widze sensu owej dyskusji - jest to, zaznaczam, odczucie subiektywne. To co mialam do powiedzenia, jest w moim poscie powyzej. Czulam, ze moja wypowiedz spotka sie z Twoja reakcja pt: unikasz konfrontacji. Tak mnie widzisz jest OK. Masz prawo. Moj poprzedni post JEST KONFRONTACJA z czyms, na co sie nie zgadzam. Nie po to wyszlam z toksycznego zwiazku i ciaglych przepychanek zeby ich doswiadczac tutaj na wlasne zadanie (OK, OK zycie to nie je bajka ale tworzy je rzeczywistosc a nie wirtualny topik).
  21. @optym - Tez o tym niedawno czytalam. I wlasciwie niewazne na ile to "pod publiczke" (jesli wogole) - liczy sie sam fakt. Dla zwyklych kobiet, nie celebrytek - ktore zyja pod jednym dachem z toksykiem. Jesli zas tyczy sie to osob znanych - mysle, ze jest im o wiele trudniej niz przecietnemu zjadaczowi chleba, bo patrzy na nich wiele oczu i ocenia. Celebryta jest postrzegany jako ktos nienaganny, z perfekcyjnym zyciem, usmiechniety; jego nie dotycza zmory powszednie, jak nas, tu na dole ;) Niestety, zycie toczy sie swoim torem a celebryci nie maja monopolu na wlasciwe wybory partnerskie. Tym trudniej jest sie przyznac ze przez tyle lat ukrywalo sie cierpienie... Ilez z nas o tym wie - im dluzej tkwimy w zwiazku, tym trudniej z niego sie wyplatac.
  22. Powtorze sie... Jest bardzo wiele osob, ktore potrzebuja pomocy w tym momencie. Jak ja przed 9 laty, kiedy trafilam na ten topik. Bylam zagubiona, zrozpaczona, osamotniona. Potrzebowalam chod odrobiny wsparcia i potwierdzenia, ze mam prawo czuc to co czuje i jak czuje. Na tym topiku odnalazlam to, czego szukalam a nawet o wiele wiecej. Odwage, ktora narastala we mnie gdyz moglam sie wygadac, skonfrontowac swoje mysli z innymi osobami o podobnych doswiadczeniach. Potrzebe pracy nad soba i zrewidowania przeszlosci. I wiele, wiele innych korzysci ktore nie sposob wymienic w jednym poscie. Krotko mowiac - ten topik bardzo mi pomogl i mial wielki wplyw na to, ze jestem teraz wolna od stresu toksycznego zwiazku i zyje w spokoju. Ze uwolnilam sie od neurotycznej potrzeby poszukiwania partnera i nauczylam kochac i szanowac siebie, odnalazlam w sobie wartosc jakiej przez lata nie dostrzegalam nie bedac w zwiazku. To bardzo wiele. To zyciowa sprawa. Prosze wiec tych, ktorzy tutaj zalatwiaja swoje sprawy prywatne, konflikty, przepychanki slowne, udowadnianie racji - pozwolcie tez innym skorzystac z dobroczynnej mocy topiku. Nie robcie z niego areny jakichs rozgrywek ktore niczemu nie sluza a tylko poglebiaja samotnosc osob, ktore przychodza tu po pomoc.
  23. O, jak fajnie! :D Widze, ze i amazonia, i nasza TWA sie pojawila! zyli szanse na reaktywacje topiku jakies sa... ;) Tworczosc kwitnie z mala przerwa wakacyjna, ale nie bede Was zanudzac szczegolami ;) Jest tyle innych interesujacych tematow. Milego dnia zycze :D
×