Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pszczolaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Haniu, gratulacje. Cieszę się, że poszło szybko i sprawnie. Życzę samych radości. Thelly, kolejne potwierdzienie, ze drugie porody nie są takie straszne. Do boju! Pozdrawiam
  2. Witajcie Kobiety, nieoceniona Bunia napisała mi pokrótce co u Was słychać, ale sama pewnie nie dam rady tego ogarnąć, bo z tego co kojarzę, ostatnio zaglądałam na kafe jesienią... W każdym razie gratuluję wszystkim świeżym mamom - Pampusi, Agacie, Lu i tym, które nie mogą się już doczekać - Thelly, Hani i Buni. U mnie w porządku, ostatnio smęciłam Wam o moich problemach zdrowotnych, ale mam nadzieję, że mam to już za sobą. Rehabilitacja potrwa jeszcze dłuższy czas, ale to pestka. Zresztą ponieważ to był bardzo niefajny czas, to nie chce mi się już o tym pisać ani nawet myśleć. Właściwie jestem prawie całkiem sprawna i nareszcie funkcjonuję normalnie. Ostatnio chciałam nawet wrócić do pracy, ale przemyślałam to sobie i jednak trochę jeszcze zaczekam. W maju-czerwcu planujemy sobie dłuższe wakacje, potem są wakacje sensu stricte i chyba zabiorę Maksa nad morze. Do pracy wrócę we wrześniu, kiedy Max pójdzie do przedszkola. Do przedszkola Maksia już bardzo ciągnie, ale jeszcze nigdzie go nie zapisałam. Dzisiaj u nas zaczynają się zapisy do publicznych przedszkoli i zobaczę, czy mamy jakieś szanse. Pewnie niewielkie (jeśli nie żadne), bo wiadomo - trzylatki są na ostatnim miejscu. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę wszystkiego dobrego
  3. Olam, moje dziecko do tej pory nie robi kupy na nocnik. Z sikaniem raczej nie ma problemów, chociaż ja tak do końca nie jestem przekonana, że mały zostawiony sam sobie za każdym razem załatwiłby się na nocnik. Najczęściej jest tak, że muszę mu przypominać. Co do samodzielnego jedzenia, to Max jakoś tam sobie radzi, choć rewelacyjnie nie jest. Z zupą na przykład radzi sobie średnio. Ja nie mam jednak przesadnego pracia, żeby już i natychmiast nauczył się idealnie jeść. Będzie ćwiczył, to się nauczy :) Ja też mam problemy z wagą. Przez to, że od miesięcy praktycznie nie mam ruchu, przytyłam kilka kilogramów. To nie jest jakaś wielka tragedia, bo w tej chwili ważę 56 kg przy 170 cm wzrostu, więc w normie, ale wszystkie moje ubrania są dopasowane do wagi 50-52 kg i jeśli chodzi o swetry czy większość bluzek, to nie ma problemu, natomiast spodnie... No cóż, jeśli chodzi o spodnie, to nie mam w czym chodzić. Czuję się paskudnie, ale muszę to przeczekać, bo głodzić się nie będę. Jak zacznę się normalnie ruszać, to na pewno spalę nadmiar.
  4. Adu, sama wiesz, co znaczy rak kości jako przerzut z raka piersi, więc o perspektywach nie muszę Ci pisać. Mama na raka piersi chorowała 12 lat temu, przeszła operację i chemię i przez 11 lat było dobrze. Mogło się wydawać, że jest wyleczona. Niestety w zeszłym roku znowu zaatakowane zostało miejsce pod amputowaną piersią, miała chemioterapię (tę najbardziej agresywną z agresywnych), potem radioterapię i nic. Rak zajął mostek, są przerzuty do kręgosłupa i kości biodrowych. W tej chwili dostaje chemię, miała też nadlewany jeden z kręgów, ale to wszystko ma tylko doraźnie poprawić jakość życia. Oczywiście tradycyjnie nie chce mi się o tym myśleć.
  5. Witam, u mnie właściwie nic nowego. Max ma się dobrze, ja trochę gorzej, ale staram się o tym nie myśleć. Jakoś tam wszystko się toczy. Czytam o kolejnych ciążach i budowach i tak sobie myślę, że strasznie to fajne, że tak dobrze Wam się układa. Tak ma być. Ja chyba już od wszystkich lekarzy usłyszałam, że kolejną ciążę mogę sobie wybyć z głowy, ale nie przypuszczałam, że mogę to usłyszeć od mojej ginekolog. A właśnie wczoraj mi to powiedziała. Nie jestem jakoś przesadnie zmartwiona, bo właściwie to nie miałam sprecyzowanych planów: dwójka lub trójka dzieci w odstępie dwuletnim, ale z drugiej strony zależało mi na tym, żeby moje dziecko miało rodzeństwo. Na razie po prostu nie będę o tym myśleć. To ostatnio moja strategia we wszystkim :-) Kilka z Was pisało o założeniu Mireny. Ja też kiedyś o tym myślałam, ale jednak się nie zdecydowałam, bo nie bardzo umiem się przekonać do sposobu jej działania. Na początku myślałam, że ten hormon - tak jak w zwykłych tabletkach anty - nie dopuszcza do owulacji, ale doczytałam, że jednak tak to nie działa. Do owulacji dochodzi, więc jeśli po drodze inne bariery nie zadziałają, może też dojść do zapłodnienia. Po prostu w tym wypadku zapłodnione jajo nie ma szansy się zagnieździć w macicy. I to budzi mój opór. Nie ze względów religijnych, bo obca jest mi katolicka histeria, a dyskusję o tym, kiedy zaczyna się życie zostawiam biologom i teologom. Ja chyba nie czułabym się w porządku, a nie chcę, żeby jeszcze coś dodatkowo dźgało moje sumienie (jak zwał, tak zwał) :-) Thelly, ja miałam małą poduszkę do karmienia, która była wypełniona kuleczkami styropianu. Była naprawdę świetna, polecam. Nie miałam w ciąży takiej dużej, bo nie czułam potrzeby, spało mi się dobrze do samego porodu. Ale to naprawdę bardzo przydatna rzecz, jeśli nie można znaleźć dobrej pozycji do spania. Dostałam tę poduchę (duży rogal mothercare) od siostry, kiedy zaczęly się problemy z kręgosłupem. Teraz nie wyobrażam sobie nocy bez niej :-) Agatha, Pampusia - trzymam kciuki za szybki i sprawny poród.
  6. Moje dziecko też niestety chore. Angina a na dodatek doszło zapalenie jamy ustnej. Strasznie musi go boleć (choć mówi, że nie boli), bo jest okropnie rozdrażniony, popłakuje, dużo leży a w nocy budzi się z płaczem. Ciężko. Na dodatek fakt, że siedzi w domu doporwadza go dodatkowo do szału. A właśnie - na czym Wasze dzieci jeżdżą teraz na spacerach? U nas rowerek trójkołowy dawno poszedł w odstawkę, teraz najchętniej jeździ na rowerku bez pedałów. Szaleje tak, że aż trudno patrzeć na to bez strachu, że w końcu się wywróci i połamie ręce albo nogi. Na szczęście wie, że bez kasku się nie jeździ, więc może głowy nie rozbije. No i jeszcze polubił hulajnogę, choć z nią nie radzi sobie jeszcze tak dobrze. Pozdrawiam wszystkich
  7. Bunia, znieczulenie nie wiąże się z żadnymi negatywnymi konsekwencjami dla dziecka. Środek znieczulający nie przedostaje się do organizmu dziecka. Panuje co prawda opinia, że przy zzo częściej trzeba używać próżnociągu, bo zanikają skurcze, ale to mit. ZZO i znieczulenie podpajęczynówkowe to dwa różne rodzaje znieczulenia, choć działają podobnie. Ja nigdy od nikogo nie dostałam ubrań dla dziecka, ale nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby ktoś chciał mnie obdarować stertą ciuchów :-) Najmniejsze rzeczy Maksia dałam siostrze, ale niestety okazało się, że nie były potrzebne. Po majowych powodziach znajoma psycholog, która jeździła do powodzian też zabrała ode mnie kilka worów z ubraniami i zabawkami. Ja jego rzeczy nie zatrzymuję, bo podejrzewam, że nie będą mi już potrzebne. Jestem załamana. Moja mama niestety ma przerzuty do kręgosłupa i kości. Na dodatek u mnie też regres i jednak na 90% czeka mnie operacja.
  8. aha, czułam się zupełnie normalnie. Normalnie zajmowałam się dzieckiem, wszystko bylo tak, jak u kobiet, które rodziły bez zzo.
  9. bunia, nie trzeba leżeć, można normalnie funkcjonować. Znieczulenie w niczym nie przeszkadza.
  10. Bunia, ja miałam zzo. Niestety sprawę porodu źle rozegrałam i wyszło bez sensu. Za długo siedziałam w domu, a kiedy pojechałam wreszcie do szpitala, to miałam już rozwarcie na 6 cm. Jeszcze wytrzymywałam ten ból i zdecydowałam się na zzo dopiero przy 7 cm. Teoretycznie w ogóle w tym momencie nie powinnam go dostać, ale położna ściągnęła anestezjologa a ten zdecydował, że dostanę mniejszą dawkę, a potem przy bólach partych kolejną małą dawkę znieczulacza. Wkłuł mi się w kręgosłup i szybko przestałam czuć ból. To naprawdę było boskie uczucie. Potem dostałam tę drugą dawkę, ale chyba krzywo leżałam i znieczuliło mi tylko jedną połowę ciała. Zresztą ta dawka była mała a ja rodziłam jeszcze bardzo długo, więc i tak przestało działać zanim zaczęły się parte. Dzisiaj mając już tę wiedzę, po prostu pojechałabym wcześniej do szpitala i od razu chciała zzo. Rodziłabym bez niepotrzebnego bólu. Ja zdecydowanie polecam. Agatha, cała ta historia jest aż nieprawdopodobna. Pojąć nie mogę, dlaczego cała grupa przez tak długi czas była taka bierna. Nie wyobrażam sobie stracić rok przez to, że promotor ma muchy w nosie. Dawno mieli działać a nie bez sensu czekać aż coś się zmieni samo z się. Teraz już tylko zostaje im umówić się na rozmowę z dziekanem i mieć nadzieję, że ten zareaguje. Pewnie też nie pomieści mu się w głowie, że nikt w tej sprawie tak długo nic nie robił. Adu ma rację, żaden prokurator nic tu nie pomoże. Takie sprawy od razu zgłasza się na uczelni. Mam nadzieję, że uda się jeszcze coś zrobić i nie stracą kolejnego roku. Powodzenia
  11. ooo, możecie się śmiać, ale to bardzo dobry pomysł z tym podawaniem "jadłospisu". Wczoraj wykorzystałam i na jutro też mam pomysł na obiad - pieczeń rzymska z jajkiem :-) Do tego sos pieczarkowy, kasza gryczana i ogórki kiszone. Proste i dobre. Hanio, piszesz, że można to zamrozić? Nigdy nie próbowałam.
  12. Adu, ja bardzo lubię park Kościuszki i w normalnych okolicznościach jeżdżę tam częściej niż w inne spacerowe miejsca. Ostatnio niestety byłam tam gdzieś na początku maja. Nie chodzę na spacery, bo nawet o kulach jest mi bardzo ciężko a zresztą wolę tego unikać, bo nie cierpię robić z siebie kaleki. To wszystko jednak kwestia czasu :) Ja mam do jesieni niejednoznaczny stosunek. Z jednej strony uwielbiam, z drugiej nie, bo czuję, że nadchodzi zima, której nie znoszę. Na obiad zrobię ryż z kurczakiem i warzywami. Nie chce mi się dzisiaj myśleć ani tym bardziej sterczeć wiecznie w kuchni. Czy ktoś oglądał "Jaśniejszą od gwiazd" albo "Nie oglądaj się"? Co wybrać?
  13. Coś mi niestety wiadomo na temat naszej publicznej służby zdrowia. Do każdego specjalisty trzeba czekać kilka miesięcy. W czerwcu oferowano mi termin wizyty u neurochirurga na koniec października, rehabilitacja podobnie, na rezonans w czerwcu już nie było limitów na ten rok, a na operację trzeba czekać półtora roku... Liczyłam się z tym, ale nie wyobrażam sobie co się dzieje w przypadku takim jak mój, kiedy na dodatek nie ma się kasy na prywatne leczenie. Zostaje chyba tylko skok z dziesiątego piętra, bo życie jest koszmarem. Nie mam pojęcia jak mogłaby sobie poradzić np. emerytowana nauczycielka, skoro miesięczny koszt samej rehabilitacji to ponad 2 tys. Nie wspominam o koszcie operacji, opieki lekarskiej, kilku rezonansach, itd, itd... Człowiek płaci przez lata składki i... no po prostu sobie płaci. Pracodawca wykupuje swoim pracownikom abonament na prywatne leczenie i... no po prostu wykupuje. Po kilku miesiącach osobistych doświadczeń mogę z całą pewnością stwierdzić, że w tym kraju naprawdę trzeba mieć ogromne samozaparcie, zeby zdać się na publiczną służbę zdrowia.
  14. Witam, dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia. Chyba... rzeczywiście jest lepiej! Pisałam Wam, że zmieniłam rehabilitantów i od końca sierpnia chodzę do prawdziwej cudotwórczyni. Kiedy do niej przyszłam, wyłam z bólu, byłam bardzo pochylona do przodu i wykrzywiona w lewą stronę tak, że niemalże szorowałam lewą ręką podłogę. Teraz funkcjonuję już prawie w pionie a ból stał się do zniesienia. Strasznie się z tego cieszę, ale jeszcze jestem ostrożna w tej radości, bo nie mam pewności co będzie jutro. Na pewno czeka mnie jeszcze z pół roku rehabilitacji, z tym, że z czasem nie codziennie a trzy razy w tygodniu. Baaaardzo chciałabym już wrócić do normalnego życia. Miałam wiele planów, ale teraz niestety wszystko muszę odłożyć. Choroba uczy takiej pokory, że trudno sobie wyobrazić. Ja praktycznie stałam się niepełnosprawna i nie mogłam funkcjonować bez pomocy rodziny. Wszystko musiało pójść na dalszy plan i musiałam się nauczyć korzystać z pomocy innych. To niewyobrażalna szkoła pokory właśnie. Tym bardziej dla osoby, która zawsze była samodzielna i samowystarczalna. To był naprawdę koszmar, ale w sumie... no cóż, wiele się nauczyłam. Bo to była/jest prawdziwa nauczka od życia dla osoby za bardzo pewnej siebie i swoich możliwości. Bardzo się cieszę, że cieszycie się swoimi nowymi domami. Gratuluję wszystkim, którym udało się doprowadzić to przedsięwzięcie do końca :-) A ja właśnie w ramach testowania swoich umiejętności normalnego funkcjonowania robię obiad. Zrobiłam klopsy z indyka w sosie pomidorowym, polecam, bo są naprawdę pyszne. I zdrowe, bo gotowane na parze.
  15. Dziewczyny, przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale po prostu nie czytałam. Jestem zaskoczona ile tu ciąż!!! Wszystkim serdecznie gratuluję i życzę wszystkiego dobrego. Thelly, uważaj na te bakterie i nie pozwalaj tego zlekceważyć lekarzowi. Pamiętaj o historii mojej siostry. Pozdrawiam ciepło
×