Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pszczolaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Pszczolaa

  1. oooo, urlop... Też chętnie gdzieś bym wyjechała. Ale na razie to zostaje mi ogród moich rodziców :-( Tak sobie wymyśliłam i wszyscy zainteresowani mnie w tym popierają, żeby robić sobie takie kilkudniowe wypady do rodziców i tam trochę poodpoczywać. U nich jest tak fajnie sielsko - duży, piękny ogród (hobby mamy), altana, leżaki, pies... Mama zapowiedziała, że na moje przyjazdy będzie sobie brała urlop, więc będę miała całodniowe towarzystwo. Będę się też tam umawiać z koleżankami, więc nie powinno być źle. No ale wyjazd to wyjazd. W sierpniu raczej nic z tego, może we wrześniu pojedziemy nad morze, ale w sumie nie chcę maluszka męczyć taką drogą. Za to w przyszłym roku na pewno sobie odbijemy. A może już na zimę? Mąż ma wielkie plany, do których podchodzimy na razie ostrożnie, bo nie wiadomo, jak to z małym będzie. Pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie przewodniki po dalekim świecie już się po domu tłuką :-) Moja wysypka trochę zelżała, ale jeszcze jest. Jednak odkryłam przyczynę - po prostu słońce. Natchnęło mnie jak obejrzałam swoje stopy - tam gdzie byly paski od sandałów, skóra jest czysta, w pozostałych miejscach obsypane. No i reszta ciała to samo - tam, gdzie byłam odkryta mam wysypkę, na reszcie nie. Tylko co z tym fantem robić? Co roku coś mi tam wyskakiwało przy pierwszym wyjściu na słońce, ale było tego bardzo niewiele i następnego dnia schodziło. Wygląda na to, że teraz zawiniło to zawichrowanie hormonalne, które jakoby kobiety w połogu przechodzą. Chyba na spacery będę wychodzić w długich spódnicach i bluzkach z dlugim rękawem :-(
  2. oooo, urlop... Też chętnie gdzieś bym wyjechała. Ale na razie to zostaje mi ogród moich rodziców :-( Tak sobie wymyśliłam i wszyscy zainteresowani mnie w tym popierają, żeby robić sobie takie kilkudniowe wypady do rodziców i tam trochę poodpoczywać. U nich jest tak fajnie sielsko - duży, piękny ogród (hobby mamy), altana, leżaki, pies... Mama zapowiedziała, że na moje przyjazdy będzie sobie brała urlop, więc będę miała całodniowe towarzystwo. Będę się też tam umawiać z koleżankami, więc nie powinno być źle. No ale wyjazd to wyjazd. W sierpniu raczej nic z tego, może we wrześniu pojedziemy nad morze, ale w sumie nie chcę maluszka męczyć taką drogą. Za to w przyszłym roku na pewno sobie odbijemy. A może już na zimę? Mąż ma wielkie plany, do których podchodzimy na razie ostrożnie, bo nie wiadomo, jak to z małym będzie. Pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie przewodniki po dalekim świecie już się po domu tłuką :-) Moja wysypka trochę zelżała, ale jeszcze jest. Jednak odkryłam przyczynę - po prostu słońce. Natchnęło mnie jak obejrzałam swoje stopy - tam gdzie byly paski od sandałów, skóra jest czysta, w pozostałych miejscach obsypane. No i reszta ciała to samo - tam, gdzie byłam odkryta mam wysypkę, na reszcie nie. Tylko co z tym fantem robić? Co roku coś mi tam wyskakiwało przy pierwszym wyjściu na słońce, ale było tego bardzo niewiele i następnego dnia schodziło. Wygląda na to, że teraz zawiniło to zawichrowanie hormonalne, które jakoby kobiety w połogu przechodzą. Chyba na spacery będę wychodzić w długich spódnicach i bluzkach z dlugim rękawem :-(
  3. oooo, urlop... Też chętnie gdzieś bym wyjechała. Ale na razie to zostaje mi ogród moich rodziców :-( Tak sobie wymyśliłam i wszyscy zainteresowani mnie w tym popierają, żeby robić sobie takie kilkudniowe wypady do rodziców i tam trochę poodpoczywać. U nich jest tak fajnie sielsko - duży, piękny ogród (hobby mamy), altana, leżaki, pies... Mama zapowiedziała, że na moje przyjazdy będzie sobie brała urlop, więc będę miała całodniowe towarzystwo. Będę się też tam umawiać z koleżankami, więc nie powinno być źle. No ale wyjazd to wyjazd. W sierpniu raczej nic z tego, może we wrześniu pojedziemy nad morze, ale w sumie nie chcę maluszka męczyć taką drogą. Za to w przyszłym roku na pewno sobie odbijemy. A może już na zimę? Mąż ma wielkie plany, do których podchodzimy na razie ostrożnie, bo nie wiadomo, jak to z małym będzie. Pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie przewodniki po dalekim świecie już się po domu tłuką :-) Moja wysypka trochę zelżała, ale jeszcze jest. Jednak odkryłam przyczynę - po prostu słońce. Natchnęło mnie jak obejrzałam swoje stopy - tam gdzie byly paski od sandałów, skóra jest czysta, w pozostałych miejscach obsypane. No i reszta ciała to samo - tam, gdzie byłam odkryta mam wysypkę, na reszcie nie. Tylko co z tym fantem robić? Co roku coś mi tam wyskakiwało przy pierwszym wyjściu na słońce, ale było tego bardzo niewiele i następnego dnia schodziło. Wygląda na to, że teraz zawiniło to zawichrowanie hormonalne, które jakoby kobiety w połogu przechodzą. Chyba na spacery będę wychodzić w długich spódnicach i bluzkach z dlugim rękawem :-(
  4. Karenina, pomidory niestety uczulają. A najbardziej pewnie ta chemia, którą są spryskane, niestety. Mojemu Maksiowi też właśnie wczoraj odpadł kikucik pępowiny :-) Rozłożyliśmy mu wczoraj matę edukacyjną i nawet się trochę zainteresował ;-D Znaczy na jakąś minutę-dwie. Potem zasnął. Karuzelka nad łóżeczkiem też czasami wzbudza jakieś krótkie zainteresowanie. Bardzo jestem ciekawa, kiedy takie zabawki zajmą go na dłużej. Fajnie byłoby mieć trochę spokoju :-) Ja wczoraj dostałam wysypkę na rękach, szyi i połowie twarzy. Dzisiaj wygląda to paskudnie. Myślałam, że to uczulenie i piłam wapń, ale dzisiaj już sama nie wiem. Nie podoba mi się to zupełnie, mam nadzieję, że nie będę musiała iść z tym do lekarza
  5. Nadiya, u mnie też paczka 78 szt. wystarcza na około tydzień. To chyba standard.
  6. Ja używam pampersów i szczerze mówiąc nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby coś poza pieluszką było obsikane. Może to faktycznie zależy od ułożenia siusiaczka. Co do chusteczek, to też stale używałam pampers, ale położna poradziła, żeby lepiej przemywać pupę wodą albo wodą z jakimś delikatnym mydełkiem. Chusteczki tylko na wyjścia. Staram się dostosować, ale te chusteczki są jednak wygodniejsze niż przynoszenie miseczki z łazienki ;-) Tak więc w ciągu dnia, jak jestem w domu to woda, a w nocy i na wyjścia chusteczki. Zachorowałam na chustę do noszenia: http://www.didymos.de/english/index.php ale to wychodzi ponad 350 zł za rozmiar 6... Moja przyjaciółka nosi córeczkę w chuście i jest zachwycona. Ja tez o tym myślę i szukam sobie fajnej chusty. To jednak duża wygoda i na dodatek dziecko stale przy mamie :-)
  7. Olam, ja jadłam arbuza i nic się nie działo. Najpierw spróbowałam kawałeczek, a po paru dniach zjadłam naprawdę ogromny kawał. Wszystko było w porządku. No ale wiadomo - każde dziecko inaczej reaguje. Dziewczyny, ja mam pytanie dotyczące szczepień. Czym ostatecznie zdecydowałyście się szczepić? Ja myślałam o skojarzonej, ale jest tyle sprzecznych opinii, że już sama nie wiem na co się zdecydować.
  8. Bunia, lekarka i położna powiedziały mi, żeby nie budzić dziecka. Niech sobie śpi, jak poczuje głód, to samo się obudzi.
  9. Dziewczyny, ile razy była u Was położna środowiskowa? Bo ja myślałam, że przychodzi tylko raz, a ona była dzisiaj i już umówiła się na kolejną wizytę w piątek, a wygląda na to, że to jeszcze nie koniec. U nas wszystko w porządku, więc nie czuję potrzeby, żeby mnie ileś tam razy odwiedzała. Dzisiaj mam fajny dzień, mały jest spokojny, więc mam czas na wszystko i bardzo dobrze mnie to nastraja :-)
  10. Tatonka - dzięki za odpowiedź dot. maści :-) Ja też póki co nie daję Małemu smoczka. Raz cała w nerwach próbowałam mu dać, bo nie dało się z nim kompletnie wytrzymać, ale nie chciał i teraz strasznie się z tego cieszę. Bardzo się boję pomieszać mu w główce i zaburzyć laktację. Oczywiście nie musi tak być, ale ja będę się starała nie podawać mu smoka. Wczoraj miałam nawet znośny dzień, bo po południu zrobiło się chłodniej i maluch też zrobił się spokojniejszy. Czyli to marudzenie, to jednak wina upałów. U mnie sprawa z mężem wygląda tak, że on bardzo stara się pomagać, ale czasami ta jego pomoc wychodzi mi nosem. Nie robię awantur, bo widzę, jak się stara, ale często wolałabym, żeby dał sobie spokój. Albo lepiej zastanowił się nad tym, co robi. Wczoraj na przykład ja wzięłam małego na spacer a on pojechał po zakupy. Wyszedł pierwszy, ale nie pomyślał, żeby przy okazji zabrać śmieci, chociaż miał dwie wolne ręce. Ja musiałam ubrać nas oboje, przeczekać czkawkę małego, spakować jego i wózek do samochodu i oczywiście jeszcze zabrać śmieci. Jak wróciłam zakupy były zrobione - wszystko leżało na blatach w kuchni, niektóre rzeczy umyte, inne nie. Ciekawe, że jak ja wracam z zakupów, to wszystko potrafię od razu umyć i włożyć gdzie należy, a on nie. Już mnie to ruszyło, a jak zobaczyłam jeszcze w łazience jego skarpety, które suszyły się już trzeci dzień, więc prosiłam wcześniej, zeby już je sobie schował, to myślałam, że zacznę strzelać. Resztę dnia spędził na zmianę na noszeniu małego i szukaniu mu zabawek. To szukanie i kupowanie zabawek dla dziecka też już mnie doprowadza do szału, bo ileż można??? Tym bardziej, że upodobał sobie jakieś sklepy w Stanach i bardzo często koszty wysyłki są wyższe niż cena samej zabawki. Że już nie wspomnę, jak to wygląda - ja coś robię, a on co chwila mnie woła - chodź, chodź, zobacz jaka fajna zabawka! I tak co pięć minut. W takich momentach czuję się, jakbym miała dwoje dzieci. I nie wiem, które jest bardziej absorbujące.
  11. no, zostałam ładnie odessana, co za ulga :-) Zjem śniadanie i pędzimy na spacer. Dziewczyny, wydaje mi się, że niektóre z Was kupowały chusty do noszenia dzieci. Jak one się sprawdzają? Ja chyba też się zaopatrzę, bo jak mały marudzi, to chyba jednyna rada wsadzić go w chustę i robić to, co jest do zrobienia. A tak jestem uziemiona.
  12. Tatonka, a od kiedy można stosować tę maść Contractubex? Jestem dwa tygodnie po porodzie, mam niby rozpuszczalne szwy, ale chyba jeszcze się nie rozpuściły, bo wiszą mi takie kłaki nici (rozumiem, że rozpuszcza się to, co w ciele). Przez te nici dokładnie nie wiem, jak wygląda rana, ale zdaje mi się, że niezbyt rewelacyjnie. Siedzę już od paru dni całkiem normalnie i nic mnie nie boli, ale od czasu do czasu coś ciągnie. Wolałabym uniknąć w przyszłości problemów z tym szwem. Moje Młode przespało noc z jednym wybudzeniem na karmienie. W sumie to go do tego sprowokowałam (jestem okrutna), bo piersi mi pękały. Teraz to samo - on śpi a ja mam kamienie w piersiach. Trochę odciągałam pod prysznicem i miałam szczerą pokusę użyć laktatora, żeby sobie ulżyć, ale jednak się powstrzymam. Teraz odciągnę i za chwilę znowu dystrybutory będą pełne, a mały tego nie wypije i tak się zakręcę. Dotychczas nie było problemu, Mały ładnie odciągał, ale teraz już nie wiem, co robić.
  13. Hanio, dzięki za namiar na lekarza :-) Ja ostatno w ogóle nie mam czasu. Od wczoraj Mały marudny, uspokaja się tylko leżąc na moich lub męża piersiach :-) Byłam dzisiaj u lekarza, Maksio waży już ponad cztery kilogramy. Jakoś mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę ile je. Mam wrażenie, że stałam się chodzącym i bezustannie dostępnym dystrybutorem-mlekodajem. Jestem padnięta. Hanio - doskonale Cię rozumiem, też czasami mam dość. Wygodny fotel, rogal do karmienia, wszystko pod ręką a i tak kręgosłup wysiada. W ciąży miałam spokój, choć tak bardzo się obawiałam problemów z kręgosłupem właśnie, za to teraz dostaję w kość. No ale cieszę się, że Mały jest \"okazem zdrowia\" wg pani doktor. Waga stanęła. Do zrzucenia zostało 5 kg. W nic się nie mieszczę :-(
  14. adu, gdzie robisz usg bioderek jeśli mogę zapytać?
  15. Mój Maksio też był w piątkowej gazecie :-) Na naszą pocztę wysłałam kilka fotek. Jak wysłałam, to mi się przypomniało, że nie poodwracałam, wybaczcie :-)
  16. Hmmm... rady babć... Ja jeszcze nie wiem, co to znaczy, bo moja teściowa przyjedzie nas odwiedzić dopiero jutro, a moja mama w poniedziałek. One obie starają się nie pouczać i nie wtrącać w moje życie, ale zobaczymy jak to będzie z dzieckiem. Kto dzisiaj zgarnia te 20 milionów? ;-) ;-) ;-)
  17. Witajcie, wreszcie do Was wracam :-) Urodziłam w niedzielę, więc mój Maksio jutro skończy tydzień. Jeśli chodzi o mój poród, to niestety nie poszło tak, jak się spodziewałam. Skurcze zaczęły się w sobotę (pamiętacie - zastanawiałam się, czy rozpoznam skurcze porodowe), jak były już regularne co pięć minut to zadzwoniłam do położnej, zapytałam czy mogę jeszcze zostać w domu, ona stwierdziła, że jeśli tylko chcę, to tak, więc po prostu byłyśmy w kontakcie. W końcu pojechaliśmy do tego szpitala, rozwarcie miałam na pięć centymetrów, położna powiedziała, że połowa porodu za mną, więc nadal byłam w euforii. Nie wydawało się to takie straszne, jak się nasłuchałam i naczytałam. Bolało, ale w końcu bólu się spodziewałam. A potem się okazało, że niestety moja miednica jest za wąska na takie dziecko (miał ważyć 2700 g, ważył 3750 g.). I działy się różne rzeczy, o których nawet nie wiem, bo wydawało mi się, że umieram. Opowiadał mi mąż, który na szczęście dzielnie trwał i wspierał. Szykowali mnie do CC, ale ostatecznie jednak urodziłam sama. I powiem Wam szczerze, że chcę o tym porodzie jak najszybciej zapomnieć, bo naprawdę nie spodziewałam się, że jestem w stanie coś takiego przeżyć. A ja naprawdę jestem twarda i bóloodporna :-) No ale to wszystko już nieważne. Synka mam ślicznego, od środy jesteśmy w domu, wszystko jest w porządku, aż jestem zaskoczona, że wszystko tak fajnie układa. Jedyne na co mogę się poskarżyć, to szew, ale same wiecie, jakie to niekomfortowe. Siedzę z wieeeeelkim trudem i staram się w tej pozycji nie przebywać zbyt długo :-) Mam nadzieję, że zagoi się szybko i będę mogła normalnie funkcjonować. Bo wszystko inne jest w porządku. Z brzuszka jestem bardzo zadowolona, bo niespełna tydzień po porodzie już go niemalże nie mam. Nie jest jeszcze zapadnięty (he he he), jak był przed ciążą, ale jest już prawie płaski. No i skóra jest jędrna, co mnie wyjątkowo cieszy, bo akurat tym się trochę martwiłam, w końcu nie mam już 20 lat :-) Mój mąż pojechał dzisiaj na ślub mojej siostry. Tak strasznie mi żal, że mnie to wydarzenie ominie, że nie macie pojęcia. Ale to niestety za daleko, żebym mogła jechać i to jeszcze z takim maluszkiem. Szkoda, szkoda... No więc oddelegowałam męża i zostaliśmy z synkiem sami. Chyba sobie pójdziemy na spacerek.
  18. Juni, gratuluję synka Życzę samych cudownych chwil z maluszkiem :-) I oczywiście dziękuję za relację, dla nas jeszcze spakowanych, to fajna sprawa poczytać sobie, jak to przebiegało u innych. Ja się trochę boję, że przegapię moment, w którym powinnam jechać do szpitala. Od wczoraj mnie boli bardzo, ale jakoś tak nie umiem liczyć tych skurczy. Więc mam nadzeję, że to nie TE skurcze, bo TE, to bym na pewno rozpoznała. Inna sprawa, że ja jestem dość bóloodporna, więc może to jednak TE, tylko mnie się wydaje, że powinny być znacznie silniejsze? Eeee, chyba przesadzam :-)
  19. Shamanko, dziękujemy za relację z porodu. A co do Twojego poprzedniego posta - pewnie dobrze wiesz, że kobiety po porodzie zazwyczaj mają baby blues, więc nie pozwól się jeszcze dodatkowo dołować przez otoczenie. Nie jesteś beznadziejna (co za pomysł !!!), tak po prostu czasem bywa, że kobiety używają kapturków na brodawki. I obyś miała tylko tego typu problemy :-) A tym dobrze radzącym mów, że to Ty jesteś mamą i z pewnością chcesz najlepiej dla swojego dziecka. Trzymaj się ciepło :-) Dziewczyny, czy można nie zorientować się, że zaczął się poród? Czy te skurcze porodowe są naprawdę takie, że nie sposób ich pomylić z innymi?
  20. adu, więc kolejne potwierdzenie, że po porodzie spada 20 kg (jeśli ktoś tyle przytył), to mit :-) Ja na razie mam 13 kg na plusie i mam nadzieję, że więcej nie będzie, chociaż ostatnio jem jakbym w życiu nie widziała na oczy jedzenia, po prostu co znajdę, to zjem :-) Strasznie boli mnie brzuch, ale oczywiście poza tym nic się nie dzieje...
  21. Dziewczyny, które jesteście już mamami napiszcie proszę, jak tam Wasza waga po porodzie? I jak obkurczają Wam się brzuszki? Dotychczas tylko Hanio o tym napisała, a jak u reszty z Was?
  22. ainom, jak się cieszę, że jesteś! Oczywiście gratuluję i życzę wszystkiego najcudowniejszego Jak będziesz miała chwilkę czasu, to oczywiście czekamy na relację z porodu. Ja i tak uważam, że jesteś bardzo dzielna - chodziłaś z tymi skurczami niemal do końca w domu :-) Shamanka, z tego, co słyszałam od różnych dziewczyn, czasami po prostu bez osłonek się nie da. Jedna z moich koleżanek, mama trójki dzieci, przy pierwszym tak płakała usiłując go nakarmić, że jak ktoś jej wreszcie polecił te nakładki, to niemalże ziemię całowała pod jego stopami. A przy następnej dwójce już się nawet nie zastanawiała. Kolejna koleżanka radziła mi, żebym od razu wzięła nakładki do szpitala, bo ona bez nich chyba by zwariowała. W niektórych przypadkach po prostu trzeba się wspomagać i tyle i nie powinnaś mieć z tego powodu wyrzutów sumienia, bo i czemu niby? Porozmawiaj z mężem, powiedz mu, że sama nie dajesz rady tym wszystkim \"dobrze radzącymi\" i ma być dla Ciebie totalnym wsparciem. Trzeba stać murem za żoną! W końcu to Ty jesteś mamą tego dziecka i to Ty wiesz, co jest dla Was najlepsze. A inni widocznie nie mieli takich problemów, stąd też te ich \"dobre rady\". U mnie dalej nic nie ruszyło. Mam jeszcze czas, ale jak Was czytam, to zaczynam się bać przeterminowania :-)
  23. Kasiula, dobrze by było :-) Mnie tam się jeszcze póki co bardzo nie spieszy - termin mam na 24, czyli czwartek, ale w przyszłym tygodniu chętnie bym już urodziła.
  24. ano muszą się niedługo urodzić te lipcowe dzieciaczki, nie ma siły :-) A ja sobie siedzę i myślę, za co by się tu zabrać. Na razie chyba zrobię sobie kolejną kawę zbożową i zjem ciasto z wiśniami, które wczoraj wieczorem rzutem na taśmę upiekłam. Mąż mnie wciąga w inwestycje, na razie kazał mi ćwiczyć na wirtualnej platformie. Niby mam wykształcenie ekonomiczne, ale nie bardzo się w takich praktykach orientuję, no i nie za bardzo mi się chciało.Ale jakoś się wciągnęłam. Póki co zarobiłam od wczoraj 6 dolarów ;-) Biorąc pod uwagę, że zainwestowałam 100, to nie jest to zły wynik :-) Zobaczymy, jak mi pójdzie dalej. Może to i jest sposób na życie, jak będę siedzieć w domu z Małym? Siedzę w domu i zarabiam... mmmm... marzenie.... :-)
  25. Witajcie, u mnie pogoda paskudna, wygląda to na październik a nie lipiec. Poza tym u mnie nic się nie dzieje. Co prawda wczoraj znalazłam kawałek czopa śluzowego (chyba, bo co by to mogło być innego?), ale na tym kawałeczku koniec. Brzuch mnie trochę pobolewa, czasami dość mocno kłuje szyjka, bo Mały ma już główkę bardzo niziutko, ale to niestety wszystko. Mam termin na 24, a położna powiedziała, że jeśli do 28 nie urodzę, to mam przyjść tego dnua rano do szpitala. Zastanawiam się po co tak szybko? Lekarka mówiła o tygodniu po terminie, położna wcześniej też, więc raczej sobie tego 28 podruję i zgłoszę się później. Choć mam nadzieję, że jednak tym się już nie będę musiała przejmować ;-) Ostatnio zaczęłam pić kawę zbożową i strasznie mi ona smakuje, choć wcześniej nie wyobrażałam sobie picia takiego świństwa ;-) Hanio, Ty będziesz wiedziała - czy po porodzie można pić bez problemu takie wynalazki? Mam Nestle Caro, która ma w składzie: jęczmień, słód jęczmienny, cykorię i żyto. Takie rzeczy chyba raczej nie są niewskazane, prawda?
×