Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pszczolaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Pszczolaa

  1. ainom, ja usg miałam robione na każdej wizycie, czyli co miesiąc albo i częściej i lekarka uważała to za standard. W każdym razie moje dziecko urodziło się całkiem zdrowe ;-)
  2. Pampusia, nie jestem księgową. Jedną ze specjalizacji, którą robiłam na studiach była rachunkowość i finanse. Kilka miesięcy temu zaproponowano mi pracę w księgowości (której nie przyjęłam), ale pewnie tu o tym pisałam i stąd może pomyślałaś, że jestem księgową :-) W każdym razie z tego, co pamiętam, to z podstaw rachunkowości dobre są podręczniki Matuszewicza, Sawickiego, Olchowicz, Misińskiej. Wszystkie zdaje się pod tym samym tytułem.
  3. Ainom, ja tradycyjnie niczego na zdjęciu usg nie widzę, więc mogłabym tylko zgadywać :-) A wózek wygląda bardzo fajnie. Nie mam pojęcia, czy się sprawdzi przy starszym i malutkim dziecku, ale design bardzo ok :-) Agatha, a próbowałaś ten chlebek robić np. na mące razowej? Bo mimo tych zdrowych otrębów, to jednak w dalszym ciągu chleb na białej mące. Choć pewnie jest pyszny :-) Jula, daj spokój, wcale nie miałam ubawu Twoim kosztem. Każdemu zdarza się coś przeoczyć. U nas z jedzeniem ostatnio problemy. Podejrzewam, że to wina przebijających się trójek. W każdym razie Maksio rano i wieczorem wypija mleko, a w ciągu dnia zje parę kęsów chleba, ze trzy łyżki obiadku, trochę jogurtu, jakiś owoc i tyle. No i na spacerze zazwyczaj przynajmniej pół suchej razowej bułki. Wiem, że to strasznie mało, ale przecież na siłę mu nie będę wpychać. Zresztą nawet jak coś mu wepchnę, to i tak to wypluje.
  4. Alusia, jak wszystkie pewnie już to wiemy, nigdy nie jest idealny czas na dziecko. Zawsze coś tam przemawia, żeby jeszcze zaczekać, bo może będzie odpowiedniejszy czas. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce mieć dziecko, to powinien je mieć jak najszybciej. Jakkolwiek by nie patrzeć, to sprawy finansowe zawsze będą tu drugorzędne. Jeśli chodzi o pracę, to sama musisz wyczuć, jaka jest sytuacja i na co sobie możesz pozwolić, żeby pozostać w zgodzie z samą sobą. Ja jestem przeciwniczką kombinowania i przejście w ciąży na L4 bez żadnego wskazania jest dla mnie po prostu oszustwem. Nie piszę tu o Tobie, bo nie znam tak naprawdę Twojej sytuacji. Pisanie, że pracodawcy nie są w porządku, więc i pracownicy nie muszą być jest bardzo naciągane. Zresztą oceniać mogę tylko samą siebie i to, że inni postępują nieetycznie nie może być wyznacznikiem mojej uczciwości. Ostatecznie o dziecku decydujesz tylko Ty i Twój mąż i niestety nikt - nawet najbardziej życzliwy - nie pomoże Ci w podjęcu tej decyzji. Życzę wszystkiego dobrego Thelly :-D pozdrawiam. Julka, w tym kontekście nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać :-D
  5. Witam, wróciliśmy znad morza. Było naprawdę fantastycznie i szkoda, że mogliśmy zostać tylko tydzień. Bardzo dużo spacerowaliśmy i mam nadzieję, że mroźne powietrze plus wiatr znad morza choć trochę zahartują Maksia. Ja też trochę przytyłam i od dzisiaj zabieram się za zbicie trzech nadprogramowych kilogramów. Nie ważę dużo i nadal noszę rozmiar 34 lub 36, ale przeszkadzają mi te kilogramy. Nie mam zamiaru się głodzić, po prostu rezygnuję ze słodyczy i jedzenia późno w nocy. Właśnie to niestety mnie gubi. No i zimą nie ruszam się tyle, ile wcześniej. Od wiosny planuję, że oprócz jazdy na rolkach i rowerze zacznę też biegać. Trochę mnie nęci udział w maratonie katowickim 3 maja, ale obawiam się, że nie zdążę się przygotować. Kiedyś biegałam, ale to było dawno... Moje dziecko jest na etapie pyteń: a to? a tu? a cio? Bardzo to urocze :-) No i jakiś czas temu zaczęło się negowanie wszystkiego, co mu się powie. Ciągle słyszymy tylko nie i nie. Ustronianka, współczuję, że wszystko się na Ciebie wali w ciągu krótkiego okresu czasu. Moja mama też właśnie choruje na raka i to już drugi raz, ale wszyscy jesteśmy optymistami i w związku z tym moja mama też patrzy bardziej optymistycznie. Tak trzeba. Pozdrawiam.
  6. Witam po Świętach :-) Maksio nie bardzo chce jeść. Sądzę, że to wina przebijających się trójek. Trochę jednak wkurzające jest to ciągłe chodzenie za nim z jedzeniem. A poza tym nic się nie dzieje. Nie bardzo wiem, co by tu napisać. Coś mnie boli, ale w sumie nie wiem co. Może to ból odkręgosłupowy a może znowu coś mi w biodrze przeskoczyło. W każdym razie boli bardzo i utrudnia normalne życie. Wrrrr... Muszę w końcu coś z tym zrobić. Może wreszcie umówię się do tego lekarza, którego numer podała mi Hanio (dzięki). Do tej pory nie zostałam uczciwie zdiagnozowana i chodzienie od lekarza do lekarza przestało mi się już uśmiechać. Po Nowym Roku jedziemy nad morze i jeśli do tego czasu mi nie przejdzie, to nie wiem, jak zniosę podróż samochodem przez całą Polskę. Wymyśliłam też, że w Nowym Roku zacznę się uczyć hiszpanskiego. Kiedyś trochę się uczyłam, ale niewiele pamiętam. Od przyszłego semestru zapiszę się na nowo. Bardzo się z tego cieszę :-) Shamanka, świetny pomysł z opisaniem tego, co Cię żre od środka. Mnie bardzo podoba się Twój styl pisania i nawet sugerowałabym Ci "odShamankowanie" i zbeletryzowanie tych przemyśleń i próbę opisania tego w powieści. Może nie tylko dla Ciebie samej. To też świetna forma terapii. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
  7. hmmm, a to ciekawe - do psychoterapeuty chodzą wariaci??? A ci, którzy biorą prozac, to już pewnie samo dno i psychiczna ruina. No cóż, wyedukowane mamy społeczeństwo, nie ma co... Ustronianka, pomoc jest Ci potrzebna i nie daj sobie wmówić, że do terapeuty chodzą wariaci. Jak kogoś boli serce, to idzie do kardiologa, jak żołądek, to do gastrologa, a jak problemy codzienności go przerastają, to szuka pomocy u psychologa. Pozdrawiam
  8. Tak to już jest, że kiedy ma się własną rodzinę, to trzeba iść na kompromis świąteczny ;-) Ja też chętnie spędziłabym święta z moją rodziną, ale przecież rozumiem, że mąż też ma rodzinę. Tak więc jednego roku jesteśmy na wigilii u moich rodziców, a drugiego u mamy męża. Choć wigilę spędzamy u kogoś, to ja i tak przygotowuję wszystkie potrawy u nas. W końcu potem są jeszcze dwa dni świąt i zapraszamy rodzinę do nas. A w kwestii organizacji świąt od strony praktycznej, to... hmm... Powiem Wam szczerze, że zawsze się zastanawiam, dlaczego ludzie tak szaleją przed świętami. Ja w atmosferze pośpiechu nie umiałabym się po prostu świętami cieszyć. Przecież wszystko można sobie tak zorganizować, żeby nie robić tego na ostatni moment. U mnie wygląda to tak, że porządek mam zawsze, bo sprzątam systematycznie i dzięki temu nie muszę przed świętami wywlekać wszystkiego z szaf i szafek i na siłę porządkować. Zresztą po co? Nawet gdyby tego idealnego porządku w szafie nie było, to co się stanie? Okna umyłam na początku grudnia i drugi raz nie myję. I jeśli chodzi o porządki, to tak mam ze wszystkim - systematyczność, to spokój i oszczędność czasu. Pierniki można upiec znacznie wcześniej organizując przy okazji "imprezę piernikową" dla koleżanek, siostry, mamy, kuzynek czy kogo tam chcemy zaprosić. Każdy coś robi, jest zabawnie i przyjemnie, a pierniki się pieką. Dodam jeszcze, że tych ciastek i pierników jest u nas zawsze kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt rodzajów, więc jest co robić. Prezenty i zakupy typu bakalie, mąka, cukier, itp. można zrobić nawet w listopadzie. A rzeczy, które trzeba kupić na ostatnią chwilę kupić za jednym razem i tyle. Dom przystroiłam wczoraj, wieczorem ubierzemy tylko choinkę. Nie znoszę żadnych plastikowych stroików, więc muszę czekać, aż zaczną sprzedawać naturalne choinki, gałązki, itp. Na ostatni dzień zostaje tylko przygotowanie wigilijnych potraw, które wymagają przygotowania na ostatnią chwilę. No ale tu też wiele rzeczy można przygotować trochę wcześniej. Uszka mogą być ulepione, bakalie pokrojone, barszcz ukiszony... Tak więc kiedy teraz słucham znajomych, którzy szaleją i nie wiedzą za co się złapać, to nie rozumiem. Ja bym tak nie umiała. Pozdrawiam Wszystkich przedświątecznie
  9. Witam i ja. Mój Maksio potrafi przez cały dzień gadać, ale tylko po swojemu. A poza tym w języku polskim mówi bardzo niewiele, nawet ostatnio przestał mówić "mama". U nas w rodzinie jest kilka miesięcy starsza od Maksia Lenka, która od bardzo dawna mówi już dosłownie wszystko i oczywiście całymi zdaniami. Poza tym Lenka jakoby czyta też proste słowa i w ogóle intelektualnie jest rozwinięta jak kilkulatka. Na mnie nie robi to wrażenia, ale widzę, że inne dzieci porównuje się do Lenki, co oczywiście nie wypada na korzyść tychże innych dzieci. No ale podobno w każdej rodzinie musi być taka Lenka :-) W zeszłym tygodniu ktoś na parkingu wjechał mi w samochód, więc teraz jestem mało mobilna, co strasznie mnie wkurza. Tym bardziej, że teraz samochód jest mi potrzebny jak mało kiedy. Na samochód męża nie mam co liczyć, bo jemu też jest potrzebny. Facet akurat nie miał kiedy spowodować tej stłuczki, tylko przed świętami... Po świętach chcielibyśmy pojechać na jakiś tydzień nad morze, ale jeszcze nie szukałam miejsca, więc nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. Wyjazd jest nam teraz baaaaardzo potrzebny. Aha, jeszcze mi się przypomniało, żeby Wam polecić "Opowieść wigilijną" w 3D. Wierzcie mi, że miałam frajdę jak dziecko. Naprawdę nie pamiętam kiedy coś tak mnie rozbawiło. Nie chodziłam wcześniej na filmy w trójwymiarze, bo jakoś nie czułam potrzeby, ale teraz jestem zachwycona! Naprawdę polecam, zwłaszcza przed świętami :-)
  10. Witam, u nas wszystko w porządku. Maksio zdrowy, ja też. Co do tematu psów, to ja też bardzo chciałabym mieć, ale niestety nie bardzo to widzę. W domu moich rodziców jest duży pies i ja w sumie nie wyobrażałam sobie, że "na swoim" psa mieć nie będę. No ale oboje pracowaliśmy do późna, więc pies siedziałby całymi dniami sam, co uważam za nieludzkie. Teraz, kiedy jestem w domu mogłabym się nim zająć, ale przecież w końcu niedługo do pracy wrócę, więc tak czy siak pies byłby sam. Szkoda, ale coż poradzę? Pies to zwierzę towarzyskie, więc pewnie kiepsko znosiłby samotność. Nadiya, gratuluję samozaparcia w walce z wagą. Szczerze podziwiam. A swoją drogą niebezpiecznie jest używać słów w rodzaju: nigdy, zawsze, KAŻDY, nikt, itp. Nie KAŻDY pisze "w ogóle" razem. A i Harvardu nie trzeba kończyć, żeby poznać zasady polskiej ortografii. Każdy absolwent podstawówki powinien ją znać. I od razu uprzedzam - nie zamierzam być złośliwa. Po prostu stwierdzam, że uogólnianie w takich przypadkach jest pozbawione sensu. Pozdrawiam
  11. Witam, u nas w miarę dobrze. I właściwie nie wiem, co by tu więcej napisać. Maksio zdrowy, ale nie zabieram go nigdzie, gdzie są większe skupiska ludzi. Z tego też względu zrezygnowałam z dwóch koncertów w filharmonii. Tak jak u Kareniny i u nas jest koncert uczniów szkoły muzycznej, do której chodzi Maksio, a poza tym jeszcze tradycyjny koncert zimowy dla dzieci. Nie wyślę go też na razie do przedszkola, o którym myślę już od kilku miesięcy. Tak jak już tu kiedyś pisałam, nie trzymam go w cieplarni, spotykamy się z ludźmi nawet lekko przeziębionymi, ale tam, gdzie ludzi jest zbyt dużo jednak wolę go nie zabierać. Shamanka, to naprawdę Tosia narysowała??? Rzeczywiście super! A jak się nazywa ta tablica, na której rysuje Tosia? Chyba poszukam czegoś takiego na allegro, bo na razie kombinacja Maksio + papier + kredki nie wygląda zbyt dobrze na ścianach naszego mieszkania. Adu, ja chyba jednak na Twoim miejscu nie zmieniałabym radykalnie koloru włosów. W okresie licealno-uczelnianym zmieniałam kolor włosów chyba z tysiąc razy, ale w końcu doszłam do tego, że jednak natura chce dla nas jak najlepiej i urodę można podkolorować, ale nie kompletnie zmienić. Wydaje mi się, że przerobienie brunetki na blondynkę chyba nigdy nie kończy się dobrze. A w praktyce po jakichś dwóch-trzech tygodniach dochodzą odrosty, które jak dla mnie wyglądają po prostu KOSZMARNIE i są nie do zaakceptowania. Może jakieś brązy? Taki czekoladowy brąz jest przecież piękny i pewnie wyglądałabyś świetnie.
  12. Witam i ja. Właśnie wróciliśmy z ostatniego szczepienia Infanrixem i tę sprawę mamy już z głowy. Na drzwiach mojej przychodni wisi informacja, że zdrowych dzieci nie będą szczepić do odwołania. Ale jak weszłam i zapytałam, to okazało się, że ogłosili dwudniowe moratorium ;-) i kto się załapie w ciągu tych dwóch dni, ten zostanie zaszczepiony. Max załapał się na ostatnią wolną godzinę. No śmiech pusty ogarnia, jak się widzi takie idiotyzmy. Ale to Polska właśnie. Jeśli chodzi o mleko, to Maksio był karmiony piersią do 12,5 miesiąca. Mleka modyfikowanego w postaci płynnej nie tolerował, więc po zakończeniu karmienia jadł rano i wieczorem kaszki na mleku modyfikowanym właśnie i słoiczkowe jogurty. Potem zasmakował w naszej jogobelli. A jakiś miesiąc temu uznał jednak, że modyfikowane mleko nie jest wcale takie złe i wypija codziennie dwie porcje po 300 ml. Pije oczywiście z bidonu, bo butelki (podobnie jak smoczka) nigdy nie dostał. Skoro pije mleko, to zrezygnowałam już z kaszki. Dostaje tylko czasami na śniadanie. W ogóle Maksio ostatnio zrobił się strasznie żarłoczny. Ciągle tylko chodzi i gada: am, am... Wczoraj na billboardzie zobaczył reklamę pomarańczy i myślałam, ze mi wyskoczy z wózka. Z wózkiem zresztą są problemy, bo Maksio zapiera się rękami i nogami, jak go do niego wsadzam. Niestety czasami musi w tym wózku jeździć. Shamanka, masz oczywiście prawo do informacji o jakie to niby uchybienia formalne chodziło. I oczywiście stań jak najbardziej do następnego konkursu. Jeśli czujesz, że jesteś najlepszą kandydatką na to stanowisko i masz podejrzenia o nepotyzm, to tego nie zostawiaj. W przypadku tego typu spraw zawsze trudno cokolwiek udowodnić, ale machnięcie ręką oznacza dla Ciebie i podobnych Tobie osób wieczne problemy z pracą. Z tego, co pamiętam, studiujesz administrację, więc sama doskonale wiesz, jaka droga formalna jest tu konieczna. Adu, dzięki. Jak już nie będę w stanie wytrzymać, to jeśli pozwolisz, skontaktuję się z Tobą.
  13. A ja właściwie od pewnego czasu nie mam nic przeciwko wizytom lekko przeziębionych dzieci. Sama z przeziębionym Maksem nikogo nie odwiedzam (chyba, że ma takie same poglądy jak ja), bo oczywiście rozumiem niepokój rodziców. Ja jednak doszłam do wniosku, że przez kontakt z "chorobami" dziecko uodparnia się i w zasadzie patrząc z perspektywy kilku miesięcy mogę stwierdzić, że moje dziecko nigdy nie zachorowało po wizycie kogoś zakatarzonego. Niemowlak to oczywiście insza inszość, bo jego system immunologiczny jest jeszcze niedojrzały, ale starsze dzieci już muszą sobie radzić. Tak to już zazwyczaj jest, że w większości przypadków dzieci, które są z mamami, babciami czy opiekunkami w domu nie chorują, a potem gdy idą do przedszkola czy żłobka, zaczynają łapać infekcje. Oczywiście włóczenie się z małym dzieckiem po centrach handlowych w okresie grypowym uważam za głupotę, ale wizyta osoby lekko przeziębionej nie jest dla mnie problemem.
  14. Jak czytam o Waszych problemach ze snem dzieci, to naprawdę współczuję i cieszę się, że u nas to wygląda naprawdę dobrze. Maksio idzie spać około ósmej i śpi bez żadnej pobudki do rana. Miał krótki epizod spana w naszym łóżku, ale teraz bez problemu śpi we własnym łóżeczku. To znaczy spałby... Kładę go do łóżeczka, ale kiedy ja idę spać, to zabieram go do naszego łóżka. Jakoś tak bezpieczniej się czuję, kiedy mam dziecko na wyciągnięcie ręki. Kiedy śpi w łóżeczku, to piętnaście razy chodzę do niego, żeby sprawdzić, czy oddycha. Mój synek też niewiele mówi, ale szczerze mówiąc nawet do głowy mi nie przyszło, żeby się tym martwić. Tak jak w rozwoju motorycznym, tak i tutaj każde dziecko ma swoje tempo. Dodam jeszcze, że mąż mojej siostry a chrzestny Maxa, do trzeciego roku życia nie mówił KOMPLETNIE NIC. Za to potem jak się rozgadał, tak do dzisiaj nie może przestać. Większększego gaduły nie znam :-) Karenina, ja bym osobiście już tego stolika nie kupowała. Maksio miał kilka miesięcy temu taki stolik z książeczką, budzikiem i lampką (nie wiem, czy o ten Ci chodzi) i po krótkim czasie kompletnie go olał. Nasze dzieci są już za duże na takie zabawki. A Maksio na dodatek nigdy nie ma czasu, żeby gdziekolwiek usiąść na dłużej, niż 10 sekund, więc taka zabawka dla niego, to była pomyłka. No ale Ty znasz lepiej swoje dziecko i wiesz, czy jest w stanie usiedzieć na jednym miejscu. Shamanka, mnie imię Konstancja (podobnie jak Konstanty zresztą) podoba się SZALENIE wprost :-) Znałam kiedyś jedną Konstancję i tak właśnie wszyscy się do niej zwracali. To przepiękne imię, ale jakoś tak w moim odczuciu do niego trzeba się nazywać Radziwiłł, Potocki czy Czetwertycki :-) Pospolite nazwisko to profanacja :-) Nadiya, te herbatki przeczyszczające, to chyba nic dobrego. Ostatnio w DD TVN o tym mówili, ale niewiele słyszałam. W każdym razie organizm się do nich przyzwyczaja, jelita się rozleniwiają i nie chce im się potem bez wspomagaczy pracować. Solenizantko Pampusiu, życzę pogody ducha i wielu codziennych radości
  15. Maksio znowu mi kaszle. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Do końca września nie miał nawet kataru, a od września już dwie infekcje. Ostatecznie zakończone antybiotykiem. Nie przegrzewam go, na spacerach nie ma ani za ciepło, ani zimno, w mieszkaniu wilgotność jest odpowiednia, więc nie mam pojęcia co robię nie tak. W niedzielę byliśmy u lekarki i już wszystko było dobrze. Miał jeszcze taki schodzący kaszel, ale wiadomo, że kaszel ciągnie się najdłużej. Osłuchowo był czysty. A dzisiaj ten kaszel znowu brzydki, wydaje mi się, że coś nowego się zaczyna. Cholera. Ja też nie mogę narzekać na sen Maksia. O dziewiętnastej je kolację, potem kąpiel i przed ósmą już śpi. Śpi bez pobudek do siódmej-ósmej rano. W ciągu dnia jedna lub dwie drzemki o różnej długości - czasami godzina, czasami dwie. Dziewczyny, czy Wasi synowie też tak bardzo są zafascynowani swoimi genitaliami :-) Bo u nas to wygląda tak, że jak tylko zdejmę pieluchę, to Maksio zaczyna grzebać i przestać nie może ;-)
  16. Witam. Wczoraj byłam z Maksem u lekarki na kontroli i już wszystko w porządku. Wreszcie poszalejemy na dworze. Chyba. Bo pogoda nieszczególna. I muszę kończyć...
  17. Karenina, doskonale Cię rozumiem. U nas co prawda jest trochę inaczej, bo mąż ma pracę na miejscu i nie musi wyjeżdżać, w każdej chwili też mogę pojechać do rodziców i zostać ile mi się będzie podobać, ale co by nie mówić, praca zawodowa jednak dowartościowuje. Nie wiem dokładnie na czym to polega, ale wygląda na to, że nie tylko ja tak myślę. W zasadzie ciągle spotykam się ze zdziwieniem, że siedzę w domu z dzieckiem, zamiast wrócić do pracy. To "zdziwienie" przybiera różne formy, ale niemal zawsze czuje się w tym dezaprobatę. Oczywiście na mnie to nie działa, ja się tym, co inni o mnie myślą nie przejmuję, ale jednak nie mogę nie zauważyć, że matka na wychowawczym jest przez ogół uważana za dziwadło. Nie do przecenienia jest też powrót do ludzi. Rozmowa o czym innym niż dziecko jest zbawienna dla psychiki :-) Praca na pół etatu jest świetnym pomysłem. Ja chyba też na początek tak zrobię. Ale ja jeszcze poczekam. Jak skończy się "sezon na powszechne infekcje", to zacznę małego przyzwyczajać do przedszkola, a potem wrócę do pracy.
  18. Siedzę z dzieckiem całymi dniami w domu i już mnie cholera bierze. Ileż można? Maks dostaje świra, bo nie może się wybiegać na dworze, a ja razem z nim, bo zaraz rozniesie mi mieszkanie. Jutro idziemy na kontrolę i mam nadzieję, że można go już będzie wypuścić. Karenina, Lenka to pewnie dwulatka, prawda? Nasze dzieci pewnie dopiero się do takich akcji przygotowywują, żeby w wieku dwóch lat perzejąć w domu rządy ;-) Chociaż uczciwie mówiąc, to Maksio zachowuje się całkiem podobnie. Już tutaj pisałam, że rzuca przedmiotami, kopie, pluje, wrzeszczy, tupie, wali głową w podłogę i pewnie coś tam jeszcze, czego akurat nie pamiętam. Takie zagrania mam około pięciu razy dziennie. Oczywiście jak rozsądek nakazuje, a mądre książki radzą, nie reaguję na te jego sesje histerii. Ale dla niego nie ma to znaczenia. Wyłazi po prostu jego wewnętrzna wściekłość i reakcja otoczenia mu kompletnie zwisa, bo on nawet nie widzi, co się dookoła niego dzieje.
  19. Olam, to w dalszym ciągu jest Infanrix hexa, więc tylko jedno kłucie. To samo, czym Pawełek był szczepiony wcześniej.
  20. Ledwie się wykaraskałam z paskudnego przeziębienia, to rozchorowało mi się dziecko. Zapalenie krtani, gorączka powyżej 39 stopni. Wczoraj byłam u lekarki, dzisiaj jest już lepiej. No ale w związku z tym moje plany przedszkolne wzięły w łeb, bo przecież nie będę go w tym najgorszym czasie narażać na kolejne infekcje. Cholera. A ja już miałam wizję, że w czasie, kiedy on będzie w przedszkolu, ja będę sobie chodzić do biblioteki (niedaleko jest duża biblioteka naukowa) i trochę popiszę... No tak to jest z planami. Maksio od jakiegoś czasu nie potrafi bawić się jak człowiek na podłodze, tylko ciągle się gdzieś wspina. Jak tylko na jego drodze znajdzie się coś, na co można wejść, to wchodzi. Z drugiej strony jak tylko znajdzie jakieś pudło, pojemnik, kosz czy coś w tym rodzaju, to gramoli się do środka. Codziennie rano wyrzuca z pojemników zabawki, wchodzi do środka i wrzeszczy, żeby go wozić po mieszkaniu. Do tej pory nie radził sobie ze ściąganiem rzeczy, które są na blacie kuchni albo stole. Teraz już wymyślił, jak się do nich dobrać. Podjeżdża samochodzikiem, staje na siodełku i dosięga wszystkiego, czego dusza zapragnie. Cwaniak mały. Nie da się go na moment spuścić z oczu. Shamanka, dziecko moich sąsiadów urodziło się w styczniu, a oni na przełomie marca-kwietnia już wozili go w spacerówce. Oni prowadzą bardzo aktywny tryb życia, najczęściej z tym wózkiem biegają, więc kupili wózek typu jogger. To też jeden z moich wózków, więc znam go na wylot i wiem, jaki on jest - świetny dla starszaków, ale dla niemowląt pod żadnym względem się nie nadaje. On nawet nie rozkłada się na całkiem płasko, już nie mówiąc o tym, że tego typu sportowy wózek ma swoje ograniczenia. No ale cóż, jak mówisz - ludzka fantazja wiele pomieści...
  21. Maksio wyjął sobie pompkę do kół wózka i nie pozwala sobie jej odebrać. Bawi się sam od ponad godziny, krzywdy raczej sobie nią nie zrobi, więc niech ma :-) Wczoraj mąż przyniósł z apteki atropinę do oczu Maksia. Niby wiedziałam, co to jest, ale jak zobaczyłam tę małą białą buteleczkę z wielką czarną trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami, to zwątpiłam... Nie mam pojęcia, jak ja sobie z nim poradzę. On nie pozwala sobie niczym zakrapiać oczu, wierzga strasznie, a ja jeszcze potem mam mu trzymać przez dwadzieścia minut kanaliki łzowe, żeby atropina nie przedostała się do reszty organizmu. Z jednej strony chciałabym na razie dać spokój, ale z drugiej jednak wiem, że im szybciej zadziałamy, tym dla jego oczu lepiej. O matko... Gdybym kiedyś budowała dom, to wybrałabym projekt nowoczesnego budynku. Oczywiście każdy projekt ma swój urok, ale ja widzę to tak: nowoczesny, przeszklony dom w ascetycznym otoczeniu, niedaleko mieszany las i spokojne jezioro :-) No, cóż, dzisiaj w lotto do wygrania siedem milionów! Dasia - dzięki :-)
  22. Dziewczyny, sorry - to nie ja z tym wczorajszym postem. Wysłałam tylko jeden jedyny raz, a widzę, że skopiowało chyba z pięć razy... Co do nocnego jedzenia, to Maksio nic nie je ani nie pije od dziesiątego miesiąca życia. Wtedy był jeszcze na piersi, ale sam zrezygnował z nocnego jedzenia. Teraz kolację je około siódmej, o ósmej go kładę i zazwyczaj śpi do siódmej rano. Ostatnio chciał spać tylko w naszym łóżku, ale od kilku dni śpi już na szczęście w swoim łóżeczku. Oby tak zostało. Tylko problem w tym, że on w tym łóżeczku ma bardzo czujny sen i jak mąż wstaje o szóstej do pracy, to Maksio też się budzi. W naszym łóżku mu to nie przeszkadzało :-) Dziewczyny, myślałam, myślałam i wymyśliłam, że będę Maksia zawozić do klubu malucha na jakieś 2-3 godziny dwa razy w tygodniu, żeby miał kontakt z innymi dziećmi, a może przy okazji uda się trochę utemperować ten jego choleryczny charakter. W towarzystwie innych dzieci i opiekunek może nie będzie taki wybuchowy. No i w związku z tym mam pytanie, bo wiem, że kilka z Was kończyło pedagogikę - czy w tym wieku to ma sens? Czy rzeczywiście może mu to jakoś pomóc? Nie ukrywam, że doszłam do wniosku, ze może w ten sposób przygotuję go do mojego powrotu do pracy. Jeśli ten klub malucha będzie nam obojgu odpowiadał, to wrócę do pracy, a on będzie chodził w tym czasie do tego klubu. Adu, a do Ciebie prywata :-) Czy słyszałaś coś to tym klubie? http://www.guziczek.info.pl/index.html On jest na Twoim osiedlu, więc może coś wiesz? Zależy mi na opiniach rodziców, którzy oddają tam swoje dzieci. Taka forma opieki wydaje mi się lepsza niż opiekunka, bo nad opiekunką nie mam żadnej kontroli przez te osiem czy dziewięć godzin, natomiast tutaj jednak wygląda to inaczej. Na jedną opiekunkę przypada troje dzieci, więc myślę, że jest ok. Kontaktowałam się już wczoraj z nimi, ale muszę tam pojechać i sama wszystko zobaczyć. Strasznie mnie korci, żeby jechać od razu dzisiaj, ale niestety jestem chora, więc chyba muszę poczekać do przyszłego tygodnia. A dla tych z Was, które zwlekają ze szczepieniem na MMR całkiem przyjemna informacja: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7197959,Brakuje_szczepionek_dla_niemowlat__Chyba_ze_ktos_zaplaci.html
  23. załatwiłam się totalnie. Wczoraj po południu miałam 39 stopni gorączki i gardło w takim stanie, że nie mogłam nic przełknąć. Dzisiaj jest lepiej, ale gardło dalej fatalne. Obym tylko Maksa nie zaraziła. Ainom, ja też tego zeza za bardzo nie widziałam, to pediatra powiedziała, że jedno oczko ucieka, co w przypadku małych dzieci nie jest niczym nadzwyczajnym, ale już u dzieci powyżej roku powinno się skonsultować z okulistą. Tatonka, wiem o światłowstręcie po atropinie, ale jak to jest z wychodzeniem na dwór? Czy przez te pięć dni raczej nie wychodzić na świato dzienne? Jakoś tego nie widzę, Maks się wścieknie. W domu mogę mu zrobić ciemnię, pozamykam okiennice i będzie półmrok, ale na spacerze będzie pewnie problem. Karenina, Bunia - dzięki :-) Widziałam dzieci właśnie w takich plastikowych, kolorowych okularkach. Skoro inne dzieci noszą, to może i Maksio da się przekonać. A tak poza wszystkim, to mam problem z zachowaniem synka. Mogłabym sobie oczywiście mówić, że inne dzieci też się tak zachowują, ale ostatnio miałam okazję pobyć z wieloma dziećmi w wieku Maksia i żadne nie zachowywało się do tego stopnia nieznośnie jak on. Maks jest po prostu cholerykiem, szybko traci cierpliwość i natychmiast musi dostać to, co chce. Jak coś idzie nie po jego myśli, to zaczyna skakać w miejscu, wrzeszczeć, kopać i pluć. Od razu mówię, że to nie tak, że on to u kogoś widział, on ma to sam z siebie. Ostatecznie kuca i zaczyna walić głową w podłogę. Ignorujemy te zachowania, a gdy robi coś czego nie powinien (np. bije nas po twarzy), to stanowczo mówimy, że nie wolno, ale to nie odnosi wielkiego skutku. Ja wiem, że każde dziecko ma swoje wyskoki, ale z Maksiem czasami nie da się żyć. Jest fantastycznym, bardzo bystrym dzieckiem, ale to jego zachowanie jest naprawdę nie do zniesienia. Wszystko ma być tak, jak Maksio sobie życzy, inaczej zaczyna skakać i wrzeszczeć.
  24. załatwiłam się totalnie. Wczoraj po południu miałam 39 stopni gorączki i gardło w takim stanie, że nie mogłam nic przełknąć. Dzisiaj jest lepiej, ale gardło dalej fatalne. Obym tylko Maksa nie zaraziła. Ainom, ja też tego zeza za bardzo nie widziałam, to pediatra powiedziała, że jedno oczko ucieka, co w przypadku małych dzieci nie jest niczym nadzwyczajnym, ale już u dzieci powyżej roku powinno się skonsultować z okulistą. Tatonka, wiem o światłowstręcie po atropinie, ale jak to jest z wychodzeniem na dwór? Czy przez te pięć dni raczej nie wychodzić na świato dzienne? Jakoś tego nie widzę, Maks się wścieknie. W domu mogę mu zrobić ciemnię, pozamykam okiennice i będzie półmrok, ale na spacerze będzie pewnie problem. Karenina, Bunia - dzięki :-) Widziałam dzieci właśnie w takich plastikowych, kolorowych okularkach. Skoro inne dzieci noszą, to może i Maksio da się przekonać. A tak poza wszystkim, to mam problem z zachowaniem synka. Mogłabym sobie oczywiście mówić, że inne dzieci też się tak zachowują, ale ostatnio miałam okazję pobyć z wieloma dziećmi w wieku Maksia i żadne nie zachowywało się do tego stopnia nieznośnie jak on. Maks jest po prostu cholerykiem, szybko traci cierpliwość i natychmiast musi dostać to, co chce. Jak coś idzie nie po jego myśli, to zaczyna skakać w miejscu, wrzeszczeć, kopać i pluć. Od razu mówię, że to nie tak, że on to u kogoś widział, on ma to sam z siebie. Ostatecznie kuca i zaczyna walić głową w podłogę. Ignorujemy te zachowania, a gdy robi coś czego nie powinien (np. bije nas po twarzy), to stanowczo mówimy, że nie wolno, ale to nie odnosi wielkiego skutku. Ja wiem, że każde dziecko ma swoje wyskoki, ale z Maksiem czasami nie da się żyć. Jest fantastycznym, bardzo bystrym dzieckiem, ale to jego zachowanie jest naprawdę nie do zniesienia. Wszystko ma być tak, jak Maksio sobie życzy, inaczej zaczyna skakać i wrzeszczeć.
  25. załatwiłam się totalnie. Wczoraj po południu miałam 39 stopni gorączki i gardło w takim stanie, że nie mogłam nic przełknąć. Dzisiaj jest lepiej, ale gardło dalej fatalne. Obym tylko Maksa nie zaraziła. Ainom, ja też tego zeza za bardzo nie widziałam, to pediatra powiedziała, że jedno oczko ucieka, co w przypadku małych dzieci nie jest niczym nadzwyczajnym, ale już u dzieci powyżej roku powinno się skonsultować z okulistą. Tatonka, wiem o światłowstręcie po atropinie, ale jak to jest z wychodzeniem na dwór? Czy przez te pięć dni raczej nie wychodzić na świato dzienne? Jakoś tego nie widzę, Maks się wścieknie. W domu mogę mu zrobić ciemnię, pozamykam okiennice i będzie półmrok, ale na spacerze będzie pewnie problem. Karenina, Bunia - dzięki :-) Widziałam dzieci właśnie w takich plastikowych, kolorowych okularkach. Skoro inne dzieci noszą, to może i Maksio da się przekonać. A tak poza wszystkim, to mam problem z zachowaniem synka. Mogłabym sobie oczywiście mówić, że inne dzieci też się tak zachowują, ale ostatnio miałam okazję pobyć z wieloma dziećmi w wieku Maksia i żadne nie zachowywało się do tego stopnia nieznośnie jak on. Maks jest po prostu cholerykiem, szybko traci cierpliwość i natychmiast musi dostać to, co chce. Jak coś idzie nie po jego myśli, to zaczyna skakać w miejscu, wrzeszczeć, kopać i pluć. Od razu mówię, że to nie tak, że on to u kogoś widział, on ma to sam z siebie. Ostatecznie kuca i zaczyna walić głową w podłogę. Ignorujemy te zachowania, a gdy robi coś czego nie powinien (np. bije nas po twarzy), to stanowczo mówimy, że nie wolno, ale to nie odnosi wielkiego skutku. Ja wiem, że każde dziecko ma swoje wyskoki, ale z Maksiem czasami nie da się żyć. Jest fantastycznym, bardzo bystrym dzieckiem, ale to jego zachowanie jest naprawdę nie do zniesienia. Wszystko ma być tak, jak Maksio sobie życzy, inaczej zaczyna skakać i wrzeszczeć.
×