Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pszczolaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Pszczolaa

  1. źle się wyraziłam - na wydanie paszportu w normalnym trybie urząd ma 4 tygodnie. W trybie przyspieszonym chyba tydzień albo krócej. Ale trzeba mieć jakiś powód. Można podać byle jaki, nikt się nie czepia. Oczywiście nie musisz mieć dwóch dokumentów, paszport w zupełności wystarczy.
  2. ainom, dowód niby wystarcza, jeśli będziesz w Europie, ale jednak zawsze lepiej mieć paszport. Jeśli teraz złożysz wniosek, to powinnaś go dostać w normalnym trybie. Możesz też starać się o paszport w trybie przyspieszonym, ale na wydanie urząd ma 4 tygodnie, więc nie ma takiej potrzeby. Dla dziecka oczywiście też musisz mieć paszport. Jeśli lecicie samolotem, to na wszelki wypadek dobrze też zabrać akt urodzenia, bo na niektórych lotniskach bardzo się czepiają i robią ogromne problemy. Zresztą zawsze jak przekracza się granicę, którą ktoś kontroluje, to lepiej akt mieć. Nas nikt nie zahaczył, ale znajomi mieli straszne przeprawy. A jeśli chodzi o dowód, to jeśli zdecydujesz się na nowy, to raczej też powinnaś go w ciągu tych 5 tygodni dostać. Ale jeśli jesteś pewna, ze go masz, to po prostu przekop mieszkanie :-) Natomiast prawo jazdy ze starymi danymi raczej nie przejdzie. Nawet w Polsce, gdyby zatrzymał Cię czepliwy policjant, to mogłabyś mieć kłopoty :-) Ale na szczęście w naszym kraju policjanci rzadko czepiają się kobiet ;-) Można by się przyczepić, że to dyskryminacja, ale taka dyskryminacja mi nie przeszkadza. Jeszcze nie zdarzyło mi się zapłacić mandatu :-)
  3. Zapomniałam... :-) Deelite, masz cudne dzieciaczki, piękne fotki, a Ty sama wyglądasz na przepiękną, spokojną, mądrą mamę.
  4. Tatonka, Twój mąż chyba niczego nie zrozumiał. Dostał od Ciebie drugą szansę i ją zmarnował. Widział ile Cię to wszystko kosztowało, a jednak dalej to olewa. Masz jakąś nadzieję, ze to się zmieni? Skoro świeżo po pierwszej zdradzie i zarzekaniu się, że to koniec on dalej w to brnie i bez skrupułów Cię rani, to chyba nie warto inwestować w takiego człowieka. Pisząc \"inwestować\" mam na myśli marnować przy nim swojego życia. Wygląda na to, że rzeczywiście jest mu wygodnie mieć domowe ciepełko i jednocześnie darmową panienkę na zawołanie poza domem. Żałuję, że nie mogę Ci jakoś pomóc. Pisać możemy sobie tu elaboraty, ale Ty i tak zostajesz ze swoimi problemami sama. Nadiya, Ciebie niestety nie rozumiem. Niepojęte dla mnie jest jak można przysięgać miłość i wierność a potem mieć to w tyłku. Obyś jednak umiała podjąć mądrą decyzję, bo choćby na przykładzie Tatonki widzisz, jak zdrada strasznie boli.
  5. Nadiya, pomyśl może o wynajęciu mieszkania nad morzem. Jeśli nie zależy Ci na posiłkach i wolisz je przygotować sama, albo i tak będziecie chodzić do restauracji, to mieszkanie z kuchnią jest dobrym pomysłem. Koszty w sumie wcale nie są wyższe niż gdybyś płaciła za pokój za 4 osoby. W przypadku mieszkania płacisz za wynajem za dobę (niezależnie od tego, ile osób mieszka) i masz całe do swojej dyspozycji, nie musisz się z nikim liczyć. My znaleźliśmy coś takiego: http://www.k-studio.info.pl/ To małe mieszkanko, ale my jedziemy tylko w trójkę. Jak szukaliśmy, to widziałam też mieszkania o takim samym standardzie, większe (dla 4-6 osób) i za takie same albo mniejsze pieniądze. W ubieglych latach kilka razy wyskoczyliśmy sobie na parę dni do Ustki i tam mieliśmy to mieszkanko: http://www.apartamentnadmorzem.pl/port.htm My byliśmy w dwójkę, ale spokojnie mogą mieszkać cztery osoby. Zwykle byliśmy w czerwcu i płaciliśmy chyba 120 zł za dobę. W tej chwili tego typu mieszkań jest bardzo dużo i chyba wielkich problemów z terminami nie ma. My w każdym razie załatwiliśmy sprawę od ręki, termin był wolny. Shamanka, ja mam proste włosy i strasznie chciałabym mieć kręcone :-) To bardzo ułatwiłoby mi życie. Takie mam wrażenie :-)
  6. U nas wszystko dobrze. Mały oczywiście rozbrykany i wiecznie w ruchu. Co najbardziej mnie cieszy, to fakt, ze noce już przesypia w całości. W dzień jedna drzemka. Maksio też nie potrzebuje mnie do szczęścia, kiedy jest w towarzystwie innych dzieci. Kiedy skądś wracam, to rzuca się na mnie i strasznie cieszy, ale potem wraca do swoich spraw. Ja rozumiem, że tak ma być i nie czuję się z tym źle.
  7. Odezwałabym się, ale co by tu napisać...??? :-) Moje dziecko od jakiegoś czasu nie budzi się już w nocy. Co prawda ostatnio czasami się wierci i stęka, ale to chyba z powodu przebijających się ząbków. Kiedyś pewnie od razu wzięłabym go na ręce i dała pierś, teraz czekam aż się uspokoi. I zwykle to wiercenie się trwa jakieś pięć minut i dalej śpi głębokim snem. A śpi mniej więcej od ósmej wieczorem do szóstej, siódmej rano. No więc u mnie noce już piękne. Od kilku tygodni ruszamy się trochę dynamiczniej, bo jeżdżę z małym na rolkach. Najczęściej godzinę-dwie dziennie, no chyba, że jest fatalna pogoda. Tak jak ostatnio na przykład :-( Dorobiłam się wreszcie wózka, z którym mogę szaleć i teraz mamy już na stanie trzy wozy. Mąż sarka, a ja nie wyobrażam sobie życia bez któregoś z nich ;-) Udało się zorganizować życie zawodowo-urlopowe męża tak, że jednak pojedziemy w przyszłym tygodniu nad morze. Znaleźliśmy fajne miejsce w Kołobrzegu, wpłaciliśmy zaliczkę, więc na pewno pojedziemy. Bardzo się cieszę :-) Co do urodzin Maksia, to ja też chcę zrobić mu \"garden-party\" u moich rodziców. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie zaklinać deszczu.
  8. u nas też pogoda taka sobie. I humor też mam nie najlepszy. Co jakiś czas tutaj o tym smęcę, ale znowu to napiszę: chcę wrócić do pracy, ale nie chcę zostawiać dziecka z kimś obcym... Niestety nie da się tego rozwiązać. Plan był taki, że po roku od urodzenia dziecka wracam do pracy, dzisiaj już wiem, że raczej tak się nie stanie. Codziennie z kimś się umawiam, bo gdybym nie miała kontaktu z ludźmi, to pewnie dostałabym szału, ale widzę, że to już nie tylko o kontakty towarzyskie chodzi. Chodzi po prostu o pracę. Maksio ostatnio prawie wcale nie chce jeść. Przebija się dolna dwójka i to ona jest tutaj sprawcą. Mały jest w świetnym nastroju dopóki nie posadzę go na krzesełku do karmienia. Nie mam sumienia zostawiać go głodnego, więc niestety daję pierś. Jeszcze w czerwcu będę karmić, ale w lipcu już odstawiam. Nigdy nie przepadałam jakoś za karmnieniem naturalnym, ale kiedy teraz myślę o odstawianiu, to strasznie mi żal. Ainom - rozumiem Cię doskonale. Maksio jak widzi pierś to tak strasznie się cieszy, śmieje się, chrząka, chrumka, potem tak cudownie się wtula, że ogromnie mi żal, że to się już skończy. Niestety nie ma co przeciągać nieuniknionego.
  9. Nadiya, jakkolwiek będzie, to i tak będziesz szczęśliwa. Czy to nie fajnie mieć dwóch synków i córeczkę? Albo trzech synów? Pomału można kompletować drużynę piłkarską :-) Ale pewnie skończy się na nerwach i ani synka, ani córki z tego nie będzie. Nie wiem, czy wiesz, ale są takie tabletki Postinor, które można wziąć po stosunku. Zawierają olbrzymią dawkę hormonów i nie dopuszczają do zagnieżdżenia dopiero co zapłodnionej komórki w macicy. Trzeba jednak ją przyjąć jak najwcześniej po stosunku. No i oczywiście wchodzi tu kwestia światopoglądu. Dla mnie nie do przyjęcia, ale nie ja określam co komu wolno. W każdym razie dla wielu kobiet to wyjście awaryjne, kiedy się kochały wtedy, gdy było największe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. A ja znalazłam wreszcie winowajcę fatalnego humoru Maksia - dolna prawa dwójka. Stawiałam co prawda na górnego trzonowca, ale dobrze, że cokolwiek się przebija. Niestety u nas jest tak, że kiedy Maksiowi przebija się ząbek, to na gwałt staje się cycowy. I tak, jak normalnie karmię raz-dwa na dobę, tak przy ząbkowaniu ze cztery-pięć razy... Na szczęście od paru dni moje dziecko przesypia całe noce, więc nocne karmienie już chyba na zawsze odpadło. Bunia, szkoda, że skończy się na operacji. Ale z drugiej strony może będziesz już miała raz na zawsze problem z głowy. Powodzenia! Co do podróży samolotem, to stawiam na to, że Norbert wytrzyma spokojnie. Tylko czy Wy wytrzymacie? :-)
  10. Dziewczyny, jakimi szczoteczkami myjecie zęby maluchów? Takimi normalnymi z włosiem? Czy jeszcze tymi gumowymi? Bo jak dla mnie, to te gumowe raczej do masowania, umyć się tym za bardzo ząbków nie da, choć producent pisze, że niby właśnie tymi. Bunia, czyli jest colgate dla takich maluchów jak nasze? Ja znalazłam tylko jakąś nenedent baby, ale jeszcze nie miałam okazji kupić. Podejrzewam, że pewnie tylko przez internet, więc zwykła colgate na pewno szybciej do kupienia.
  11. dasia, może jednak poszukaj innego pediatry, skoro gastrologa nie ma. To, że tak długo trzymała w żołądku niestrawioną kaszkę chyba raczej normalne nie jest. Ja też właśnie wróciłam od pediatry. Nie wytrzymałam jednak i musiałam pojechać, żeby obejrzała Maksia po upadku. Powiedziała, że wszystko w porządku. Chyba jestem trochę przewrażliwiona i za często chodzę z każdą pierdołą do tej lekarki. Dzisiaj już nawet kasy za wizytę nie chciała. Maksio po wypadku wygląda strasznie. Prawie połowa czoła to fioletowy siniak. Mam nadzieję, ze nikt mnie nie będzie oskarżał o znęcanie się nad dzieckiem :-) Najgorsze jest to, że ja za nim stałam, widziałam jak się przewracia i nie zdążyłam go złapać. Hanio, pamiętam to zeszłoroczne truskawkowe obżarstwo :-) Ja zwykle zjadałam 5 kg dziennie :-) Teraz nie mam takich zachcianek. Zjem, a jakże, ale nie w takich ilościach. U nas truskawki są mniej więcej po 6 zł kg, ale na targ przyjeżdża facet z plantacji i sprzedaje dwukilogramową kobiałkę za 6-7 zł. Znika mu to błyskawicznie.
  12. my siedzimy w domu, bo pogoda do niczego. Szkoda, ale jakoś chyba przeżyjemy. Dzisiaj rano Maksio jak zwykle stał sobie przy oknie, skakał i w końcu się przewrócił. Uderzył się fatalnie, gula na czole zrobiła się taka, ze od razu chciałam jechać na pogotowie. Jeszcze nie widziałam czegoś takiego jak żyję - po prostu guz wielkości śliwki w szybkim tempie nabiegający krwią. Okropne. Przyłożyłam mu zimną łopatkę do ciasta, a potem butelkę z lodówki i ostatecznie nie wygląda to tak źle. Znaczy źle, ale nie tak, jak na początku. Dzwoniłam do lekarki, powiedziała, żeby obserwować i w razie czego na pogotowie dziecięce. Hanio, widzialam Rubenka - ładnie mu w nowej fryzurce :-)
  13. moje dziecko też bardzo marudne i robi hece z jedzeniem. Podejrzewam ząbki, ale nie wiem które. Ma wszystkie cztery jedynki i dwie górne dwójki. Teraz wpycha paluszki gdzieś głęboko, więc może jakieś trzonowce? W końcu kto powiedział, że muszą wychodzić w książkowej kolejności? Jestem wkurzona, bo mieliśmy pojechać w czerwcu nad morze, ale okazało się, że mąż ma zdać jakiś egzamin państwowy, termin niewiadomy. Zostanie powiadomiony tydzień wcześniej. I czekamy teraz jak głupki. Bez sensu rezerwować, a znowu potem możemy nic ciekawego nie znaleźć. Na dodatek termin jego urlopu jest nieprzesuwalny. Wrrrrr... Jakoś jestem przekonana, ze skończy się na tym, że nigdzie nie pojedziemy. I zostaną Beskidy, które mamy o rzut beretem, więc można jechać w każdej chwili, urlopu na to nie trzeba. Zresztą właśnie jutro i w niedzielę mamy zamiar pochodzić po górkach. Przetestujemy nowe nosidło Maxa, mam nadzieję, że zda egzamin. Co do poczty, to jakoś nie chce mi się wierzyć w złą wolę którejś z nas. W końcu tak nas tu niewiele i co, mamy się wzajemnie podejrzewać? Jakieś to chore. Może to po prostu zwykłe nieporozumienie i zdjęcia Nadyii wylądowały w koszu przez przypadek? Z moimi też kiedyś (jeszcze na starej poczcie, kiedy nikt nie mieszał) tak się stało. Sądzę, że przez przypadek.
  14. uleczka, trzymamy kciuki :-) Mam nadzieję, ze wszystko potoczy się idealnie, czego z całego serca życzę. No i oczywiście pisz u nas częściej, a nie tylko czytaj :-)
  15. zauważyłam, że towarzystwo rówieśników (albo prawie rówieśników) dobrze wpływa na Maksymka. On jest bardzo towarzyski i lubi zaczepiac inne dzieci. Towarzyskość oczywiście oznacza wkładanie palców do oczu i walenie trzymaną właśnie zabawką po głowie (mamy rzecz jasna interweniują), ale poza tym robienie tego, co robią inne dzieci. Maksio na przykład jakoś do pewnego czasu nie przepadał za chodzeniem z trzymaniem za jedną łapkę. A jak zobaczył, że Monisia tak chodzi, to on też zaczął. Teraz chodzi tylko w ten sposób, trzymanie za obie rączki odpada. No i pomału przymierza się do samodzielnego chodzenia, kilka kroczków jest w stanie samodzielnie zrobić. Znowu zastanawiam się nad powrotem do pracy, bo w domu jest mi coraz gorzej. Jedyne co mnie trzyma, to to, ze musiałabym zostawić dziecko z kimś obcym, a to trudno mi sobie w tej chwili wyobrazić.
  16. uleczko, chyba wszystkie o Tobie ciepło myślimy. Cieszę się, że zostaniesz sierpniową mamą, gratulacje :-) Moje dziecko też wyczynia ostatnio harce z jedzeniem. Wrzeszczy, stawia się, odwraca, ale ostatecznie zjada całą porcję. Chyba uważa to za taki rytuał, ale mnie czasami ręce opadają, jak widzę jedzenie dosłownie wszędzie - we włosach, nosie, że o zapaćkanych łapkach i oblepionym krzesełku nie wspomnę. Na wszelki wypadek zawsze robię trochę więcej, bo przecież część musi wylądować na nim i na kuchni...
  17. Hanio, dzielna jesteś, ale może rzeczywiście za dużo na siebie bierzesz? Rozumiem, bo tez nie umiem usiedzieć w miejscu, jak mam coś do zrobienia, ale ponieważ sama mam problemy z kręgosłupem, to wiem, że nadwyrężanie go drogo potem kosztuje. Zresztą sama doskonale to wiesz. Trzymaj się :-) Moje dziecko też złapało jakiegoś wirusa, najprawdopodobniej na lotnisku, gdzie przetaczały się tłumy. Wróciliśmy w sobotę wieczorem i mały był trochę rozpalony. W nocy okazało się, że ma prawie 40 stopni. Włożyliśmy go do wanienki z letnią wodą, dałam czopek i postanowiliśmy, że jak do godziny nic się nie zmieni, to jedziemy na pogotowie. Temperatura na szczęście zaczęła spadać, w niedzielę miał od 37,8 do 38,8, biegunkę i dwa razy zwrócił jedzenie. Żadnej z lekarek, które znam nie było w Katowicach i po opisaniu co się dzieje, kazały mi jechać do szpitala. Pytałam, czy go zostawią na oddziele, odpowiedziały, że najprawdopodobniej tak, bo jest ryzyko, że się odwodni. Więc my postanowiliśmy czekać. Mały pił, więc się nie odwodnił. Daliśmy smectę, więc i biegunkę opanowaliśmy. Ostatecznie nie pojechaliśmy do tego szpitala. W nocy mały nie miał już temperatury, w poniedziałek też. Poszłam do lekarki, bo jednak chciałam, żeby go zbadała. Osłuchała, pooglądała i powiedziała, że właśnie wirus, bo nic się nie dzieje, żadnego zapalenia. We wtorek był już zdrowy. Miałam okazję popatrzeć na inne dzieci w wieku Maksia i oboje z mężem stwierdziliśmy, że nasze dziecko chyba ma jakieś zaczątki ADHD :-) Inne dzieci są naprawdę ZNACZNIE spokojniejsze. Nasz wiecznie jest w ruchu, wiecznie krzyczy, zabawki bardzo szybko go nudzą i rzuca nimi gdzie popadnie, stale potrzebuje nowych podniet. Maksio zawsze był bardzo ruchliwy, ale teraz to już po prostu stał się nie do opanowania. I na dodatek jak coś mu nie pasuje, to strasznie się wkurza. Rzuca się na podłogę, wrzeszczy jak szalony i rzuca wszystkim, co akurat jest w zasięgu jego rąk. Próbuję ignorować te jego napady, ale nie mogę go zostawić samego sobie, bo on jest w stanie zrobić sobie krzywdę. Jest wśród nas kilku pedagogów - powiedzcie mi, czy mam się martwić, czy moje dziecko jednak mieści się w normie? Na razie uznaję, że po prostu jest trochę energiczniejszy niż jego rówieśnicy, ale może się mylę? Wczoraj kupiliśmy małemu jeździdełko. Niby na dzień dziecka, ale ostatecznie dostał go od razu i dzisiaj rano szalał. Bardzo fajny ten \\\"sprzęt\\\" - może być bujaczkiem, pchaczem (pcha dziecko), popychaczem (pcha mama) i samochodzikiem. Ma taki mały panel z przyciskami, muzyczką, brzęczykiem, ale Maksio już dał mu radę i niestety mąż będzie musiał zerknąć, co mały zepsuł. Panel na nieszczęście można wyciągać i jak Maksio się o tym przekonał, to wyjął go i rzucił z całą siłą na podłogę. Oglądaliśmy w sklepie dwa i nie wiedzieliśmy, który wybrać. Wybral sobie sam Maksio :-) Stwierdziłam, że na dzień dziecka i tak dostanie mnóstwo prezentów od babć i cioć, więc jeździdło może dostać od razu.
  18. Witajcie, a więc dzisiaj nasze pierwsze (albo drugie) święto! Moje dziecko na tę okoliczność stanęło na wysokości zadania i przespało całą noc. Wróciliśmy z wakacji cali, zdrowi i zadowoleni. Podróż bezproblemowa, mały nawet nie zauważył startu i lądowania, a poza tym w samolocie zachowywał się całkiem przyzwoicie (jak na niego). Pobyt zniósł znakomicie, temperatury mu nie przeszkadzały. Mieszkaliśmy w cudnym miejscu z widokiem na morze. Trochę plażowaliśmy, trochę pozwiedzaliśmy. Wynajęliśmy na lotnisku samochód, który razem z fotelikiem dla Maksia był już zarezerwowany od stycznia, żeby nie było żadnych nieprzyjemnych niespodzianek. I tu poważnie się wnerwiłam, bo dostaliśmy wypasiony samochód, natomiast fotelik w stanie, który normalnie uznałabym za nieużywalny. Reklamacja na nic się zdała, bo pani nie miała już innych fotelików. Na szczęście w praktyce fotelik nie był taki zły i Maksio chyba wygodnie przejeździł w nim cały pobyt na wyspie. Jeśli chodzi o jedzenie, to włoskie dzieci są chyba trochę inne niż polskie ;-) , bo od szóstego miesiąca jadają już zupki, które wyglądają jak zupy dla dorosłych. Wszystko pokrojone w kostkę, zupełnie niezjadliwą dla Maksia. W ogóle ze słoiczkami tam jest problem, bo mają bardzo niewiele. Włoskie mamy chyba raczej preferują przygotowanie posiłków własnym sumptem. Najlepsze było to, że w drodze powrotnej dostałam pierwszy po porodzie okres. I to gdzie! Na lotnisku, już po odprawie. Pełno sklepów wolnocłowych, ale środków higienicznych raczej się tam nie uświadczy. W toalecie był co prawda automat z tamponami, ale niestety nieczynny... Ja zawsze na wszelki wypadek nosiłam ze sobą ze 2 tampony, nawet mój mąż w plecaku zwykle miał zapasowego tampona dla mnie, ale tym razem nic z tego. No cóż było robić? Lało się ze mnie okropnie... Wykorzystałam więc maksiowego... pampersa :-D Komfortowa sytuacja to to nie była, ale sprawdził się dobrze :-) Jak będę miała chwilę, to wyślę kilka fotek Pozdrawiam
  19. dzisiaj chciałam się tylko z Wami pożegnać. Wyjeżdżamy na wakacje i pewnie nie będę zaglądać na kafe. Jestem już spakowana, poszło to nawet sprawnie i wygląda na to, że nadbagażu nie będzie. Przeraża mnie tylko wizja Maksia w samolocie. On nie potrafi usiedzieć na miejscu przez dwie minuty, więc nie mam pojęcia, co będzie wyczyniał przez ponad dwie godziny (lecimy na Sardynię). Mam cichą nadzieję, że \"jakoś to będzie\", choć niestety i obawy, że może rozmontować samolot od środka i doprowadzić do szału innych pasażerów. Właściwie do tej pory wydawało mi się, że moje dziecko jest całkiem normalne pod względem \"ruchowym\", tzn. że wszystkie dzieci tak szaleją, bo to przecież taki wiek. Ale ostatnio dużo ludzi mi mówi, że on jest po prostu nie do opanowania. Na dodatek powiedziały mi to też dwie lekarki, czyli osoby, które widziały tysiące dzieci i wiedzą o czym mówią. Mam jednak nadzieję, że nie trafiło mi się dziecko z ADHD :-) Może po prostu ma taką naturę, że musi robić osiem rzeczy równocześnie, wszystko zaczyna go nudzić po 30 sekundach i do tego wszystkiego lubi sobie powrzeszczeć, poskakać i pokopać ;-) Trzymajcie się cieplutko, pozdrawiam i do zobaczenia :-)
  20. widzę, że u mnie z tym karmieniem nie jest jeszcze tak najgorzej. Podobnie jak u Buni, mój Maksio wszystko bardzo ładnie je i tutaj problemu nie ma. Problem natomiast w tym, że nie chce pić ani z butelki ani niekapka. Pije wodę lub herbatkę z normalnego kubeczka, ale mało, więc tu też mleko nie przejdzie. W sumie z piersi pije niewiele, ale żeby mi zasnął, to cycuś musi być. W praktyce wygląda to tak - śniadanie, którym się najada, potem cycuś do popicia i dopiero wtedy może zasnąć. Podobnie wieczorem - kolacja, która zaspokaja jego jedzeniowe potrzeby plus pierś, która chyba go uspokaja, bo nie o jedzenie tutaj chodzi. Jedynie w nocy tak naprawdę pije, żeby zapełnić brzuszek. W ogóle z tą piersią to wygląda tak, ze gdy Maksio widzi jak rozpinam stanik, to aż chrząka i kwiczy z radości. Przytula się, pociągnie kilka razy i zasypia. Tak więc największy problem przy odstawianiu widzę w tym, ze on mi po prostu nie zaśnie. W naszym przypadku nie ma nawet mowy o tym, żeby położyć małego w łóżeczku, kiedy nie śpi. Muszę go odkładać śpiącego. Wtedy obraca się na brzuszek i śpi. A tak, to od razu wstaje i skacze. Zdaje się, że nie męczy się nigdy :-) Bunia, jeśli chodzi o tę w całości przespaną noc, to chyba wynika to z tego, ze Maksio wczoraj zjadł przeogromną kolację. Aż trudno w to uwierzyć, ale zjadł 200 ml sinlacu na gęsto, plus słoiczek 125 ml śliwki, plus słoik 190 ml kleiku z owocami. Normalnie je sinlac z owocem (pół słoiczka, rzadko cały), ale wczoraj był taki głodny, że dałam mu jeszcze ten duży słoik kleiku i zjadł w trzy minuty. Popił wszystko mlekiem i spał jak zabity :-)
  21. Witam i ja :-) Żyjemy i mamy się w miarę dobrze. Maksiowi wychodzą górne dwójki i w związku z tym jest nie do zniesienia. Jest gorzej niż w przypadku pozostałych zębów, ale jakoś to chyba przetrzymam. Przez kilka dni jadł tylko owoce i pił mleko, o żadnym innym posiłku nie było mowy. Na szczęście byłam u mamy i miałam pomoc :-) Kiedy mieszkałam z rodzicami nie doceniałam tego, ze w kazdej chwili można sobie wyjść z kawą na dwór, posiedzieć z książką na leżaku, czy wystawić kojec z dzieckiem na trawę (jakkolwiek to brzmi ;-) ). Teraz dużo bym za to dała. Okolica w której mieszkam jest ładna, mamy dużo miejsc \"spacerowych\", ale to nie to samo, co własny dom z ogrodem... Maksio ma właściwie pierwszy krok za sobą. Może to za dużo powiedziane, ale kilka razy udało mu się przejść z jednego końca kojca do drugiego.
  22. ja jadę na parę dni do mamy. Na weekend majowy też zostanę, mąż dojedzie. Moi rodzice mają po prostu przepiękny, zadbany ogród, więc pewnie całe dnie będziemy tam siedzieć. Oby tylko pogoda była. Biorę rolki, więc myślę, że trochę pojeżdżę. Wczoraj też się wybrałam i widziałam dwie mamy z wózkami. Też zamierzem jeździć z wózkiem, tylko najpierw muszę go kupić. A to niestety jest problem, bo mąż nie chce słyszeć o kolejnym wózku. Co do kremu przeciwsłonecznego, to ja mam la roche posay z filtrem 50. Nie polecam go, bo strasznie się klei. Wchłania się nawet nieźle, ale ta jego lepkość jest ohydna.
  23. Olam, współczuję. To akurat ja napisałam o tym, że nie będę pisać co moje dziecko jadło, o której wstało, itp. Jednak sądzę, że jeśli ktoś czuje potrzebę pisania o takich rzeczach, to niech pisze. Forum jest dla wszystkich. Ci co nie chcą czytać, po prostu nie czytają. Ja też omiatam ledwie wzrokiem to, co mnie nie interesuje. Karenina, włączyłam wczoraj tvn i okazało się, że była pani Kasia, która prowadzi zajęcia muzyczne, na które chodzimy :-) Ty jeszcze chodzisz z Marcinkiem?
  24. Hanio, wypróbowałam Twój sposób na zakrapianie oczu, ale niestety ampułki są beznadziejne i kapie nie wtedy, kiedy bym sobie życzyła. Dzięki za podrzucenie pomysłu, myślę, że w przypadku innego aplikatora zdałby i u nas egzamin :-) Jeśli chodzi o karmienie piersią, to u nas wygląda to tak: rano po śniadaniu musi dopić i wtedy zasypia. Bez tego nie ma mowy. Potem najczęściej dopiero przed nocnym snem - po kolacji i kąpieli. Czasami też po południu, około czwartej-piątej jak życzy sobie drzemkę, ale to nie obligatoryjnie, bo teraz po południu rzadko śpi. W nocy około drugiej-trzeciej i czasami (ostatnio coraz rzadziej) około piątej. Najczęściej jednak jest tak, że pije trzy razy na dobę. A skoro jestem tak blisko tematu karmienia, to jak wyglądają Wasze piersi? Moje są o rozmiar większe niż przed ciążą. Na razie piękne. Ale co będzie po skończeniu karmienia, to nie mam pojęcia. Mam nadzieję, ze nie będą wisieć jak flaczki. A jeśli będą? No cóż jakoś to przeżyję, w końcu nie jest to zbyt wysoka cena za szczęście bycia mamą :-)
  25. Problem z oczami Maksia jeszcze się nie skończył. Mam dla niego krople sulfacetamidum i maść oxycort A. Z kroplami jest problem, bo za nic nie pozwala sobie zakropić, więc nie wiem, ile zostaje w oczach, a ile spływa. Myślałam, że może uda się zakropić podczas snu, ale też nie da rady, bo on śpi na brzuchu, a odwrócony natychmiast się budzi. No i w czwartek ropiło jedno oko, a dzisiaj już oba. Nie mam pojęcia co się dzieje. Wczoraj byliśmy w filharmonii na koncercie dla dzieci 0-5 lat. Niestety tylko się umęczyłam, bo Maksio jednak jest za mały. Dzieciaki tak mniej więcej od drugiego roku były zachwycone, bo mogły biegać po scenie i kręcić się między muzykami, ale maluchy raczej niewiele z tego wyniosły. Maksio chyba nawet nie słyszał, że ktoś gra, bo miał tysiące innych rzeczy do roboty no i na dodatek musiał pokrzyczeć. Ja też muszę sobie kupić nowy kostium kąpielowy, bo biust mam większy niż zwykle i stare są za małe. Brzuch mam normalny, więc może być dwuczęściowy. Myślałam, że do lata uda mi się wyćwiczyć mięśnie brzucha, ale niestety przez tyle miesięcy nic nie zrobiłam. To znaczy niby ćwiczyłam, ale akurat brzuch niewiele na tym skorzystał. No trudno, najważniejsze, że jest płaski. Szkoda, że biust nie zostanie już na zawsze taki, jak teraz :-) Kupiłam wreszcie nowe rolki, więc będę mogła poszaleć. Chciałam jeździć z Maksiem, ale chyba teraz w związku z tymi oczkami dam mu spokój.
×