Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pszczolaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Pszczolaa

  1. sylviankaa, moje dziecko budzi się o szóstej i o ósmej dostaje śniadanie (kaszka z jogurtem). W nocy budzi się około drugiej-trzeciej i wtedy pije mleko z piersi. Potem ma pobudkę około czwartej-piątej i też pierś. Śniadanie podane od razu po przebudzieniu nie przechodzi. Po śniadaniu dostaje jeszcze pierś, potem idzie na godzinkę spać. Właśnie jest ten czas :-)
  2. ja też już gotuję mięsko razem z warzywami i problemu nie widzę. Zastanawiałyśmy się niedawno z koleżanką, czy nie traktujemy żywieniowo naszych dzieci jak malutkie dzidziusie i doszłyśmy do wniosku, że może trochę tak. Ale ostatecznie uznałyśmy, że do roku nie będziemy wprowadzać rewolucji. Później chciałabym, żeby dziecko powoli zaczynało jeść normalne, \"dorosłe\" jedzenie. Ja kiedyś miałam hopla na punkcie zdrowego odżywiania i pewne rzeczy jeszcze się u mnie ostały. Jeśli chodzi o żywienie dziecka, to chciałabym jak najdłużej unikać słodyczy, gotowców, fast foodów, słodkich napojów i innego śmiecia.
  3. Dziewczyny, ja nikomu niczego nie narzucam. Po prostu napisałam ile mleka jest w deserkach, które ja podaję i tyle. Każda z nas robi według własnej wiedzy i własnego uznania i z pewnością nie chce skrzywdzić własnego dziecka. A ja mimo, iż wiem, że koncerny produkujące żywność dziecięcą chcą zarobić i pewnie dlatego też wszędzie trąbi się, że mleko modyfikowane podaje się do trzeciego roku życia, to jednak ryzykować nie będę i raczej będę to modyfikowane podawać. Rzecz jasna bez przesady w jakąkolwiek stronę. Jeśli dwuletnie dziecko będzie chciało jogurt czy lody, to przecież mu nie powiem, że to ze zwykłego mleka i nie może tego jeść. A co do tego, że kiedyś np. podawali malutkim dzieciom mleko krowie, to taki argument mnie nie przekonuje. Czasy się zmieniają, wiedza o różnych rzeczach też. Daleka jestem od tego, żeby bezkrytycznie przyjmować wszelkie nowinki, ale jak juz napisałam - bez przesady w którąkolwiek stronę.
  4. Szczerze mówiąc Olam to zazdroszczę Ci tego, że Twoje dziecko samo się odstawia od piersi. Mój Maksio raczej tego nie zrobi :-) Niby nie pije zbyt często, ale jak już się dorwie do piersi, to aż chrząka z radości. Podejrzewam, że tu mniej chodzi o mleko, a bardziej o to, żeby poleżeć przytulonym. A co do tych jogurtów, to mam tu właśnie przed oczami dwa: hipp owocowy duet, który zawiera 45% jogurtu z mleka i hipp owoce & jogurt, który ma 40%. Czyli nie jest tak źle :-) Oko mojego dziecka w ciągu dnia już nie ropiało, ale było troszkę opuchnięte. Pojechałam do lekarki, bo ja to raczej wolę dwa razy zapytać, niż potem żałować, że coś zaniedbałam. Lekarka zresztą już chyba daje mi rabat, bo ostatnio płacę mniej za wizytę :-) Nie wnikam w szczegóły :-) W każdym razie przemywać solą fizjologiczną, masować, a w razie gdyby jeszcze było opuchnięte i zaczęło ropieć, to dostałam jakieś dwie maście.
  5. Shamanka, Ty to jesteś po prostu święta kobieta. My tu takie różne \"rady\" wypisujemy, bo chciałybyśmy Ci jakoś ulżyć. Ty swoje wiesz. Część z nas-choleryczek pewnie by już wystawiła chłopa za drzwi. A czasami jest inaczej - w człowieku się tak po prostu przez długi czas zbiera i zbiera i w końcu nie wytrzymuje. U Ciebie sytuację pewnie dodatkowo komplikuje budowa domu i kredyt. Najłatwiej oczywiście powiedzieć, że względy materialne nie mogą być podstawą związania ludzi, ale wiadomo, że życie jest życiem i w praktyce trudno rozwiązać tego typu sprawy ad hoc. Ja osobiście nigdy bym się nie zdecydowała na wciąganie w małżeńskie sprawy rodziców. Oni obserwują i widzą, ale to inna sprawa, niż celowe robienie z nich rozjemców. Być i może czasami sprawdza się pomoc psychologa i terapia małżeńska, ale to już insza inszość. Bo to niezaangażowany, obcy człowiek, który patrzy z zupełnie innej perspektywy. No ale takiej terapii muszą chcieć obie strony. Trzymaj się kobieto. Może faktycznie zapytaj go wprost, jak dalej widzi Wasz związek i czy chce go utrzymywać, bo w końcu Ty jesteś za młoda, żeby tkwić wiecznie w marazmie. Olam, moje dziecko też lubi swoją szczoteczkę. Memła ją i memła i mam nadzieję, ze są jakieś pozytywne skutki tego memłania :-) Ja danonków nie daję, bo obie lekarki, do których chodzę mówią, że to dopiero po drugim, trzecim roku życia. Na razie wszystko na mleku modyfikowanym. Podaję takie jogurty w słoiczkach, one są od szóstego miesiąca i faktycznie na mleku modyfikowanym. Są różne smaki i naprawdę są pyszne (próbowałam)
  6. Dziewczyny, pomóżcie. Maksiowi zaczęło dzisiaj ropieć oczko. Co mniej więcej godzinę jest w kąciku oka duża kropla ropy. Lekarka zapisała mnie na jutro, ale do jutra daleko a mnie to oczko przeraża. Zakropiłam solą fizjologiczną i nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić. Rumianek? Czy któreś z naszych dzieciaczków miało podobny problem? Co robiłyście?
  7. Adu, azalia doszła. Możliwe nawet, że już wczoraj, bo jak się okazało, mąż nie zaglądał do skrzynki. Wielkie dzięki
  8. usiadłam żeby wreszcie coś poczytać i napisać i... właściwie nie mam nic do napisania. Nie będę pisać o tym, o której wstało moje dziecko i co dzisiaj zjadło, bo kogo to obchodzi? Mówicie dziewczyny, że starsze niemowlaki w zasadzie nie muszą już pić mleka? Wystarczą kaszki na mleku i jogurty? To dobrze, bo ja straciłam już nadzieję, że moje dziecko przekona się do mleka z kubka czy butli. Do roku będzie pierś, a potem już tylko mleczne posiłki bez mleka w płynie. Dzisiaj odebrałam Maksiowy paszport. Hmmmm, taki maluch a już ma swój dokument :-) Nie kupiłam natomiast nowych rolek, bo nie znalazłam takich, które by mi odpowiadały :-( Stare już się nie nadają niestety. Nadiya, ja większość mięs piekę w folii i bardzo dobrze wychodzą. Niczego im nie brakuje (pod warunkiem, że zrobi się dobrą marynatę), a z pewnością są zdrowsze niż pieczone tradycyjnie. Mogę polecić pieczeń z piersi indyka, pieczeń cielęcą, schab ze śliwkami, piersi i uda kurczaka. Inne mięsa pewnie też dobrze wychodzą
  9. ja soli nie daję. Zresztą w ogóle nie daję żadnych przypraw, typu wszystko w jednym (w ogóle nie używam). Jakiś czas temu zaczęłam dodawać pomału ziół i wygląda na to, że dziecko wszystko toleruje. Ja robię zupki z brokułami, ziemniakiem, kalafiorem, marchewką, pietruszką, szpinakiem, groszkiem, fasolką szparagową i porem. Czasem wszystko, czasami selekcja. Do tego mięsko z piersi kurczaka lub indyka albo królik. No i żółtko. Czasami ryż. Zioła: tymianek, rozmaryn, bazylia, koperek, oregano, cząber, pietruszka. Po ugotowaniu miksuję i mam na dwa-trzy dni. Przed podaniem Małemu dodaję jeszcze trochę sinlacu albo jakiejś kaszki z glutenem. Jakiś czas temu znalazłam przepis na pierś indyka z jabłkiem i gruszką. Kiedy mały grymasi na warzywa (zawsze wtedy, gdy idą kolejne zęby), to robię mu taką potrawkę. Choć jak dla mnie, to jest mix nie do przyjęcia :-) Owoce trzeba rozgotować w wodzie. Osobno ugotować ryż i indyka. Wszystko zmiksować i voila! Aha, ja jeszcze dodaję żółtko. Mały zajada aż mu się uszy trzęsą. My dzisiaj byliśmy z koleżanką (w ciąży) w parku, gdzie są kózki, lamy i owieczki. Maxio w szoku :-)
  10. u nas pięknej pogody ciąg dalszy. I właściwie jest tak, jak sobie nawzajem kiedyś pisałyśmy - przyjdzie wiosna, to od razu humory nam się poprawią. Mnie w każdym razie się poprawił :-) A i Wam oczywiście tego życzę. Nawet nie myślę teraz o powrocie do pracy, bo po prostu szkoda mi życia :-) Do tej sześćdziesiątkipiątki to jeszcze się napracuję, że ho ho, a teraz będę się byczyć na maksa. Pewnie gdybym miała możliwość zostawić dziecko z babcią, do której mam zaufanie, to już od paru miesięcy, podobnie jak część z Was, chodziłabym do pracy. Ale ponieważ takiej możliwości nie mam, to pracę mam gdzieś. No i prawdziwe wakacje przede mną - na początku maja wyjazd pierwszy, na początku czerwca drugi. Lipiec i sierpień w ogrodzie rodziców (a może i gdzieś z nimi wyjedziemy), we wrześniu znowu wakacje z mężem (jeszcze nie wiemy gdzie). Och, jak fajnie, naprawdę się cieszę, bo wreszcie będę miała prawdziwe, dłuuuuuugie wakacje :-) adu, odpisałam. Dzięki :-) Karenina, dziecko mojej kuzynki jest rehabilitowane ze względu na zbytnie napięcie mięśniowe. I jeszcze parę innych rzeczy. Zresztą nawiasem mówiąc u małej też podejrzewano padaczkę, co jednak na szczęście się nie potwierdziło. I ta rehabilitacja naprawdę skutkuje niemal w błyskawicznym tempie. Postępy są ogromne z tygodnia na tydzień. Takie zajęcia ogromnie dużo dają i najczęściej wcale nie trwają długie miesiące. Powodzenia :-) Shamanka, trzymaj się Użalanie się nad sobą też czasem jest potrzebne. Potem zazwyczaj człowiek ma nową siłę i wielką potrzebę zmiany.
  11. Witajcie po Świętach. Prawie się ostatnio nie odzywam, ale pogoda taka fantastyczna, że szkoda czasu na siedzenie w domu. Shamanka, jesteś za młoda, żeby myśleć o przegranym życiu. Z tego co piszesz, to chyba rzeczywiście beznadziejny egzemplarz i może faktycznie przemyśl jakieś radykalne kroki. Tylko to naprawdę trzeba dobrze przemyśleć, bo potem już nie ma odwrotu. Karenina, ja na śniadanie podaję kaszkę wielozbożową albo mleczną owsiankę i do tego dodaję jogurt ze słoiczka hippa. Kaszki ok 60 ml, jogurtu ok 120 ml. No ale to mogą jeść dzieci bez alergii na mleko. Przed południem jest jeszcze mleko z piersi i deserek owocowy. Po południu obiad z mięskiem (kurczak, indyk albo królik) i żółtkiem (niecałe 200 ml), a wieczorem sinlac z owocem (ok 120 ml)
  12. Witajcie, podobnie jak większość z Was spędzam całe dnie na dworze. Do Świąt się przygotowuję, bo dla mnie to ważne dni. Sprzątania nie mam dużo, bo u mnie zawsze jest porządek. Niestety (stety?) nie umiem żyć w domu, w którym jest nieporządek, więc wszystko jest robione na bieżąco, dzięki czemu nigdy nie mam za dużo roboty na raz. Zakupy robi mąż, ja tylko kupiłam prezenty na zajączka. A co do wózków, to doskonale rozumiem potrzebę posiadania więcej niż jednego wózka. Ja na razie mam dwa: dużą spacerówkę i parasolkę do samochodu. Niestety żaden z nich nie nadaje się do prowadzenia go jeżdżąc na rolkach, więc muszę sobie kupić jakiegoś joggera (chyba x-run x-landera). Adu, jeździsz na rolkach? Bo widziałam, że na Trzech Stawach sporo ludzi rolkuje z wózkami.
  13. Ja dzisiaj zrobiłam sobie spacer czterogodzinny. Pogoda piękna, więc ani mnie, ani Magdzie nie chciało się wracać do domu, a dzieci też dobrze się spisywały. Jakby mi tak ktoś dwa lata temu powiedział, że będę chodzić na wielogodzinne spacerki z wózeczkiem, to byłabym przekonana, że nie mówi o mnie :-) Jak to człowiek się zmienia :-) Seiene, ja PLANOWAŁAM karmić Maksia do ukończenia przez niego pół roku. Teraz ma 8,5 miesiąca a karmię dalej... Tak więc takie to planowanie. Ostatecznie wymyśliłam, że skoro nie wracam na razie do pracy, to będę go karmić do roku, potem już definitywny koniec i nie ma zmiłuj się. Dziecko, które już samo chodzi i samo wyciąga sobie pierś nie wchodzi u mnie w grę. Jeśli chodzi o konsystencję jedzenia, to u nas nadal papki. Maksio ledwie toleruje zupki, więc gdybym mu jeszcze podała je w nieakceptowalnej konsystencji, to w ogóle by nie jadł. Poczekam jeszcze z miesiąc a potem będę próbować z rozdrobnionym jedzeniem.
  14. adu, jak najbardziej :-) Tylko w sobotę po południu idę na imprezę, więc myślę, że jeśli sobota, to popołudnie niestety odpada. Ale do południa jak najbardziej i niedziela cała. Dzięki :-)
  15. wiosna zdaje się miała już być? Niby od soboty. Wczoraj lało, dzisiaj leje, zimno paskudne na dodatek. Byłam co prawda na dwugodzinnym spacerze, ale nie zabrałam rękawiczek, co okazało się błędem, bo palce mi skostniały jak na mrozie. Oszukałam dzisiaj Maksia, bo do zupki dodałam trochę kaszki manny i... bingo! - Maksio pięknie zjadł całą porcję. On lubi wszystkie kaszki, więc jak poczuł jej smak, to nawet warzywa mu nie przeszkadzały. Tylko nie chcę go tak tą kaszką faszerować, bo za chwilę wyhoduję sobie grubaska. A jeśli chodzi o przyzwyczajanie do smaku mleka innego niż moje, to u nas nie zdaje to egzaminu. Maksio je jogurty i kaszki na mleku modyfikowanym (zero alergii!), ale z butli za nic nie wypije. Zmiana czasu w naszym przypadku wyszła na korzyść, bo Maksio spał dzisiaj do samiućkiej 6.30! Jakby tak zostało, to żyć, nie umierać :-) Chociaż właściwie mój wewnętrzny zegar jest już ustawiony na trzecią w nocy i piątą rano, bo tak zwykle Maksio się budzi i nawet kiedy przez przypadek się nie obudzi, to ja i tak wstaję :-)
  16. Znowu mialam pobudkę o czwartej... Ja bym choć raz chciała sobie pospać do siódmej... Teraz siedzi na podłodze, \"czyta\" gazetę i komentuje głośno. Ola, ja mam baldachim, ale jak dla mnie, to bezsensowna rzecz. Tylko kurz zbiera. Może i uroczo wygląda, ale innych funkcji raczej nie spełnia.
  17. Maksio śpi już drugą godzinę, coś podobnego :-) Dzisiaj na śniadanie zjadł 50 ml mlecznej owsianki i 150 ml jogurtu, więc może apetyt mu wraca. Ugotowałam mu zupkę i mam nadzieję, że tym razem nie będę wylewać. Dziewczyny, jak długo dzieci jeżdżą w wózkach? Czy dwulatek na przykład pozwoli się jeszcze wsadzić, czy już woli śmigać sam? I jeszcze jedno. Ponieważ co jakiś czas któraś z nas pisze o problemach intymnych po porodzie naturalnym, to zastanawiam się, czy każda z nas ma jakiś tam problem? Bo w sumie nie wygląda to za dobrze, skoro większość na coś się skarży.
  18. Seiene, moja siostra ma Citroena Xarę Picasso i nigdy się na ten samochód nie skarżyła, więc chyba dobrze się spisuje. Dziewczyny - Seiene, Nadiya - o jakim szwie piszecie? Miałyście cesarkę, czy chodzi o nacięcie krocza? Ja byłam nacinana, ale nic mnie nigdy nie ciągnęło. Tego akurat problemu nie mam, ale po porodzie czuję się jakoś inaczej. W sumie nie umiem nawet tego \"inaczej\" sprecyzować, ale raczej to \"inaczej\" jest na moją niekorzyść :-(
  19. dasia, dobrze by było, żeby mąż został raz sam z dzieckiem przez cały dzień i zobaczył jak wygląda opieka nad maluchem. Inaczej nigdy nie zrozumie, co to za PRACA. Rozumiem, że umówiliście się, że po urodzeniu dziecka Ty przejmujesz nad nim opiekę, a mąż zarabia na pieluchy. U nas jest tak samo. W pewnym momencie mój mąż też nie rozumiał, że ja jestem w pracy przez 24 h na dobę (dziecko budziło się w nocy co 45 min - godzinę). Przejęłam też prawie wszystkie obowiązki domowe (ale nie mam np. zamiaru myć okien czy prasować mężowych koszul). W każdym razie układ był zdecydowanie korzystniejszy dla męża, który wracał do wysprzątanego domu, w którym czekał ciepły obiad i w którym mógł spokojnie przespać noc, bo do dziecka nie wstawał (nie miało to sensu, bo małego zaspokajał tylko cycuś). Usiadłam kiedyś z nim i przeanalizowałam mój dzień i ilość snu. Od tego czasu już nie twierdzi, ze on pracuje, a ja TYLKO zajmuję się dzieckiem, w znaczeniu, że dziecko się bawi, a ja czytam albo siedzę przy kompie. Czasami trochę mu się zapomni, ale wtedy zostawiam go z dzieckiem i pamięć mu się odświeża. Mąż od początku pomagał mi przy dziecku i nie migał się od obowiązków. Ale skoro przyjęliśmy model: ja przez jakiś czas z dzieckiem, mąż do pracy, to wiadomo, że nie obciążam go przesadnie. W sam raz tyle, żeby miał kontakt z dzieckiem (wolę żeby się z nim bawił, niż np. go przebierał itp), ale nie czuł się wykorzystywany. U nas w pewnej chwili doszła jeszcze moja gorycz z powodu siedzenia w domu i czasami mężowi się dostawało z tego powodu. Wierzę, że nie chciało mu się przychodzić do domu do zołzowatej żony, która negowała przyjęty układ, ale w sumie zmienić go nie chciała. Ale ponieważ jest człowiekiem obowiązkowym, to nie wynajdywał sobie wymówek. Ja wreszcie zrozumiałam, że czas, który poświęcę w tej chwili dziecku jest bezcenny. Do pracy zdążę wrócić. Jestem na etapie, że mam to, na czym mi najbardziej zależało - dziecko, rodzinę, dom. To stanowi sens życia, a reszta jest tłem. Zdążę jeszcze zrobić to, co chcę. Mam życie w miarę poukładane, skończyłam we właściwym czasie dwa kierunki studiów, pokończyłam kilka kursów, mam doświadczenie zawodowe, więc po okresie opieki nad małym wrócę w tryby pracy i na tym polu nic specjalnego mi nie umknie. Szarpanie się teraz między dzieckiem a pracą w moim przypadku nie byłoby sensowne. Za dużo mogłabym stracić, jeśli chodzi o dziecko. Takie rzeczy trzeba sobie uzmysłowić. Naprawdę trzeba zbudować hierarchię wartości i olać rzeczy mniej ważne. No i rozmowa, która wiele potrafi rozwiązać.
  20. ewelinka, dzięki :-) adu, będziesz w przyszłym tygodniu robić zakupy na Trzech Stawach? Jeśli tak, to daj mi znać kiedy. Przyjadę szybciutko :-) Ostatnio chwaliłam moje dziecko, że tak ładnie je a od wczoraj kryzys - rano jeszcze coś tam przekąsi, ale nie za dużo. Potem ewentualnie jakiś owocowy deserek, a później już nic. Mam nadzieję, że to przez ząbki i wkrótce przejdzie. Fatalny mam dzisiaj dzień. Maksio zrobił pobudkę przed czwartą a potem zrobił sobie tylko półgodzinną drzemkę. Reszta czasu upłynęła pod hasłem: baw się ze mną mamo. Intensywnie się baw! Na dodatek boli mnie kręgosłup, głowa, ręka i kłuje mnie w klatce piersiowej. Zdaje się, że niedługo się rozsypię. Dolegliwości jak u staruszki :-)
  21. U Maksia dwie dolne jedynki idą łeb w łeb i wygląda na to, że lada dzień zaczną się przebijać górne. U niego wszystkie zęby chyba wyjdą hurtem. Może to i lepiej. Marusia, skoro wyniki są ok i lekarka mówi, że nie ma powodu do niepokoju, to nie panikuj. Obserwuj i tyle. A co do x-landera, to moja sąsiadka ma taki: http://www.bobowozki.com.pl/product_info.php?products_id=1484 Ona ma błękitny i ten chyba jest najładniejszy. Podoba mi się, bo jest taki trochę inny niż reszta wózków - tylne koła ma ustawione trochę po skosie. Gdyby nie to, że mam juz dwa wózki, to chyba sama bym go kupiła. Co do tego ślimaka FP, to za bardzo nie polecam. Nie jest zły, ale też nic specjalnego. Garnuszek juz lepszy. Ja natomiast chciałam spytać o jakieś samochody czy ciuchcie. Macie coś godnego polecenia?
  22. adu, myślałam, że umówiłyśmy się co do tej azalii - właśnie jestem w trakcie ostatniego opakowania, które mam i chętnie przygarnę to, które Ci zostało.
  23. wiecie co, widziałam dzisiaj klucz ptaków! Wracają! Mało co mnie tak wzrusza, jak wracające albo odlatujące ptaki. No i dzisiaj o mało nie wjechałabym w samochód przede mną z tego wzruszenia :-D Pogoda taka sobie, ale my i tak ruszamy na spacer. Tak sobie myślę, że codzienne długie spacery w każdą pogodę może jednak na tyle uodporniły Maksia, że jak do tej pory (odpukać) nigdy się nie przeziębił. Oby tak dalej. Tatonka, może rzeczywiście powinnaś sprawdzić męża? Co prawda brzydzę się takimi metodami, ale w sytuacji, gdy ktoś raz zawiódł zaufanie, to niestety musi się liczyć z takim podejściem zdradzonego. Jeśli się męczysz i potrzebujesz tylko potwierdzenia przypuszczeń, żeby zostawić męża, to chyba to dobre rozwiązanie. Ja z pewnością nie dałabym drugiej szansy. U mnie każdy od początku dostaje duży kredyt zaufania. Nie mówię tutaj tylko o związkach. Jeśli mojego zaufania nadużyje, to rzadko daję drugą szansę. Każdy musi się liczyć z konsekwencjami swojego postępowania. Ja nie umiałabym żyć z człowiekiem, co do którego nie jestem pewna. Dziewczyny pisały tutaj o stałej czujności, kontrolowaniu, sprawdzaniu. W moim przypadku nie wchodzi to w grę. Po prostu nie umiałabym w ten sposób funkcjonować. Dla mnie nie na tym polega związek.
  24. u nas problem z lękiem separacyjnym. Szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że może to się rozwinąć do tego stopnia. Moje dziecko zaczyna wrzeszczeć, jak tylko straci mnie z oczu. I nieważne, że jest z nim tata, babcia czy jeszcze ktoś inny. Wszyscy są fajni, ale mama musi zawsze być. Moje odważne, śmiałe i do wszystkich idące dziecko nagle stało się maminsynkiem. Mam nadzieję, że to się szybko skończy, bo przyznam, że to straaaaasznie męczące. Zrobiłam mu dzisiaj zupkę na króliku i dodałam świeżych ziół, czego wcześniej nie robiłam. Zobaczymy, czy przejdzie. U Maksia z jedzeniem jest różnie, ale zdecydowanie lepiej niż jeszcze np dwa tygodnie temu. Właściwie każdy posiłek to 190 ml, z wyjątkiem małych deserków. Najbardziej mnie cieszy, że odkąd sama zaczęlam mu gotować, to zjada wreszcie te zupki. Ufff... Ja oczywiście jak pewnie każda mama bywam wkurzona na dziecko. Jednak do tej pory udawało mi się dławić złość w sobie. Raz zdarzyło mi się podnieść głos, kiedy Max cały czas z bezczelnym uśmieszkiem pluł zupką, ale to co zobaczyłam szczelnie zamknęło mi usta. Mały najpierw otworzył usta, potem wygiął je w podkówkę, a potem tak żałośnie zaczął płakać, że myślałam, że nigdy go nie uspokoję. Właściwie sama sobie się dziwię, że nie wybucham, bo bardzo się tego kiedyś bałam. Niestety jestem straszną choleryczką i byle co doprowadza mnie do pasji. Bałam się wię, że przy dziecku mogą mi puszczać nerwy, ale na razie jest ok. Podobno zresztą złagodniałam odkąd zostałam mamą :-)
×