zielony_groszek
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez zielony_groszek
-
Pora uciekać w krainę snów, gdzie wszystko jest \"nadziejne\" :) BTW polecam Wam \"Polepionego\" Fisza, coś jakby o nas ;) Do napisania jutro. Spokojnej nocy
-
Oj, to kradziej ze mnie ;) Ech, chyba wszystkie jak tu jesteśmy, miałyśmy i mamy podobne obawy. I dlatego buziak mi się cieszy za każdym razem, jak tu zaglądam. Wiem, że nie jestem sama. To pomaga :)
-
---> ninke, Twój pierwszy akapit - przybijam piątkę. Czuję identycznie. Choć ja akurat nie chciałabym, żeby to on odszedł i zdecydował za mnie. Często jednak myślę, że może byłoby lepiej gdybym zniknęła, uciekła... Byłoby mi łatwiej żyć z myślą, że to ja zrezygnowałam niż ze świadomością, że dla człowieka którego kochałam i któremu zaufałam byłam... kimś, kto przywrócił mu wiarę w miłość. Tę poprzednią. ---> ktoś kto czuje tak samo, u mnie budowanie związku przebiega bardzo podobnie. Myślę, że taka szczerość, dzielenie się obawami i to, że on wie i rozumie mnie, są całkiem niezłym fundamentem. Choć to co próbujemy zbudować jest bardzo delikatne. Kasia Nel
-
do --> kogoś kto czuje tak samo... (heh swoja drogą fajnie to wygląda) :) Jesteś tak pełna spokoju i optymizmu, że aż muszę zapytać, jak wygląda Twoja historia, no i oczywiście jak się zakończyła :)
-
Upss... odpowiedziałam zanim pojawiła się Twoja ostatnia wypowiedź. Sorka :) Pozdrawiam K Nel
-
ninke, przeczytałam Twój ostatni wpis i zamyśliłam się... fakt, my też ryzykujemy mając świadomość, że on w każdej chwili może odejść, dajemy im wolny wybór. tylko... jakie to dziwne, że wciąż myślimy o nim, o jego prawie do wyboru, do wolności i o tym, że jeśli zdecyduje np. wrócić do żony, to my nie zrobimy nic, pozwolimy mu odejść. Pewnie gdyby nie był w trakcie rozwodu, walczyłybyśmy a w tej sytuacji... hmm? Czy wypadałoby walczyć? Chyba najbardziej boję się właśnie tego, że jeśli powiedziałby mi, że chce wrócić do żony, powiedziałabym mu że to słuszna decyzja, mimo że okłamywałabym sama swoje serce. Że przedkładałabym jego szczęście ponad swoje. A przecież też zasługuję na szczęście. Ale czy zasługuję tylko na takie szczęście, o które wypada walczyć...?
-
Ślicznie to napisałaś :) Podpisuję się pod Twoimi mądrymi i jakże ciepłymi słowami. Kasia Nel
-
do kobitki powyżej --> nie zrozumiałyśmy się :) Mój komentarz cyt.\"nikogo nie zabiłam, nie skrzywdziłam... itd.\" nie był bynajmniej efektem oburzenia na Twoje słowa. Myślę, że Twoje intencje zrozumiałam i właśnie dlatego napisałam, że cieszę się że są tacy którzy nie oceniają i rozumieją :) Cała reszta moich słów była skierowana ku tym, którzy zachowują się odwrotnie. pozdrawiam
-
Oj, widzę że muszę nadrobić zaległości z weekendowej nieobecności :) Fajnie, że do naszej dyskusji przyłączają się wciąż nowe osoby. Od razu jakoś raźniej się robi, że tyle nas jest... \"drugich kochanych\". Do wszystkich nowych mam info, piszcie na mojego priva jeśli tylko będziecie miec ochotę :) ninke, la luna i calineczka ---> mam nadzieję, że weekend był udany! Bo jeśli któraś z Was, moje drogie uroniła przez ten czas choć jedną łezkę to... będę Was \"straszyć wizją wspólnego piwa\" ;) Swoją drogą fajnie byłoby usiąść w takim gronie :) A właśnie - z jakich miast jesteście? pzdr - Kasia
-
uff... może to nie zabrzmi najbardziej taktownie (nie miejcie mi jednak tego za złe) ale cieszę się, że mój facet nie ma dzieci. Mimo, że bardzo chciał. Chyba byłoby mi jeszcze trudniej. A tak, wiem że on wciąż o tym marzy i chcemy te marzenia spełnić razem :) Calineczko - jesteśmy tu by wzajemnie dodawać sobie otuchy, a czasem najzwyczajniej wyżalić się wśród tych, które rozumieją. Wiecie co dziweczyny, zrobiło się na tym topicu jakoś ciepło, przyjemnie :) Pozdrawiam
-
ninke i la luna, mam do was pytanko - jak przedstawiacie ich w towarzystwie i jak oni was przedstawiają? Przyznam się szczerze, że ja mam z tym maleńki kłopot. Zwykle mówię to jest .... albo dla zakamuflowania niepewności dodaję (drażniąc się z nim) Pan ... i wtedy wszyscy zaczynają się śmiać, a ja nie muszę mówić - mój facet itp. Czy wasi mężczyźni przedstawiają was jako - moja dziewczyna? Hmm... jak to powinno być? Pzdr i miłego dzionka :)
-
a widzisz... nie wszyscy uważają tak jak Ty... niestety. Dzięki za zrozumienie i obiektywizm :)
-
ech... na szczęście mój jest już w trakcie rozwodu :) Poczekam jeszcze z pół roku... Gdyby nadal trwała ta szopka, on wie że odejdę. Proste zasady - kocham i pragnę bezpieczeństwa.
-
hejka dziewuszki :) Mała uwaga i pytanie do Pani --> do ninke: primo - Ci, dla których zawsze będziemy tymi, które weszły między małżonków (mimo, że poznałyśmy ich w trakcie lub też po rozwodzie) nie interesuje mnie, jak mnie oceniają - jeśli nie chcą poznać prawdy. Nie krzywdziłam, nie ukradłam, nie zabiłam. Przeciwnie - kocham i nie mam czego się wstydzić! secundo - dlaczego odmawiasz mężczyznom po rozwodzie prawa do szczęścia, do miłości, nowego życia z nową partnerką? Czy kobiety po rozwodzie traktujesz równie surowo? la luna... ech, ja też czasem jak czytam różne posty na tym forum to robi mi się przygnębiająco. Nie smutkać mi się dziewczyny, bo na piwko będę musiała was wyciągnąć :D
-
Gdybyśta szukały - jestem już :) Miłego dnia
-
Do tego powyżej: No comments, człowieczku o ciasnych horyzontach. I jeśli jeszcze raz na tym topiku nazwiesz którąkolwiek z nas słowem powszechnie uważanym za niecenzuralne, zgłoszę Twoje posty administratorowi. Naucz się może czytać ze zrozumieniem - ktoś, kto jest już w trakcie rozwodu nie jest trędowaty i nawet prawo cywilne (a z niego orzeka się rozwody) dopuszcza możliwość założenia przez którąś ze stron nowego związku W TRAKCIE TRWANIA sprawy rozwodowej. ninke i la luna - do zobaczenia tu jutro :)
-
Czy któras z was ma w zbiorach może piosenkę \"Usta milczą, dusza śpiewa\" w wykonaniu M. Miecznikowskiego? Desperacko jej poszukuję... w razie czego bardzo proszę na maila....