Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Smutenka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Smutenka

    Zycie po toksycznym zwiazku

    Idalia, ja sie nawet na kawe nie moge umowic. Teraz dopiero widze, jak ja sie boje bliskosci... W zwiazku z moim mezem prawdziwej bliskosci nei bylo, przez niego... Moze dlatego bylam w tym tyle lat? Ja wszystkich trzymam na dystans, ustalam reguly, jak potrzebuje ludiz to bede, jak nie to uciekam, nawet nie zadzwonie, chocby bylo sto wiadomosci na sekretarce... Nie wiem czy ja kiedykolwiek dojde do ladu z sama soba. Wiecie co by bylo dla mnie dobre i bezpieczne? Mily czlowiek przychodzacy dwa razy w tygodniu w celu... chemii wlasnie... ot tak, wpadlo mi do glowy, ale to tez jest ze strachu przed bliskoscia... Tylko ja sie tak boje, ze ktos mnie bedzie widzial tak jak maz, nawet nie wiem czy on mnie tak naprawde widzial, raz mowil, ze jestem jak modelka (przesadzone) raz, ze gruba i zaniedbana, potrafil sie czepiac drobiazgow a to, ze mialam wysypke to wygladalo jak trad, a to, ze mialam siniaka to jak obdartus... Ja sie boje, ze komus sie nie spodobam, rozebrna. Nigdy nie mialam z tym problemow, jak z kims bylam to zawsze sie czulam pozadana, moj maz, byl jedynym mezczyzna ktory tresowal mnie niechcieniem mnie... jakoby za to, ze ja mu odmawialam, a jak ja moglam z kims kto dzsien wczesniej przyszedl schlany albo wrzeszczal na mnie...
  2. Ja bylam na spotkaniu z dziewczyna, ktore pisze prace na ten temat, ale nie w Polsce.
  3. Smutenka

    DLACZEGO JESTEM SAMA???

    Powtorze: kliknij w stopke.
  4. DZIEWCZY NY! Polecam Wam fragmenty ksiazki, ktore zamiescilam w swoim temacie (link w stopce) \"Dlaczego mezczyzni kochaja zolzy. A takze dwa testy z ktorych mozecie sie cos o sobie dowiedziec z ksiazki \"Czy znasz sekrety mezczyzn\". Pozdrawiam ;-)
  5. Pravnick, dziekuje za wpis. Naprawde robi wrazenie i podnosi na duchu, ze sa jeszcze tacy mezczyzni. Przeczytalam trzy razy pod rzad. Nie wiem co napisac wiecej, jestem poruszona. Dziekuje, za wpisanie sie na ten temat.
  6. Super - ja sie nie probowalam naprawiac juz pozniej bo gdy zrozumialam, ze to nie dl amnie to zdecydowalam sie odejsc. Dlatego tego typu ksiazek nie przerabiam, moze kiedys bede. W kazdym razie wierze, ze problem jest bardziej zlozony niz go opisujesz i ty sama masz najwieksze szanse aby dojsc do odpowiedzi. Mam tez nadzieje, ze ktos inny niz ja pomoze i przedstawi swoja propozycje, Cierpliowsci! Przede wszystkim licze na Kropelke Rosy bo ona zna takie naprawiajace lektury.
  7. Dziekuje! ;-) Za kazdym razem jak komus pomoze to sprawia mi to radosc ;-) SHERRY ARGOV \"DLACZEGO MEZCZYZNI KOCHAJA ZOLZY\" ....uzupelnienie... 44. Wiekszosc kobiet oczekuje od mezczyzny tego co powinny dac sobie same. 46. W chwili gdy kobieta wysila sie ponad miare by przypodobac sie mezczyznie, obniza standart ich zwiazku. 47. Popelniasz grzech nadgorliwosci za kazdym razem, kiedy okazujesz wyraznie, ze dajesz z siebie wszystko. 48. Kiedy przestajesz byc pania siebie wasz zwiazek skazany jest na niepowodzenie. 50. Mila dziewczyna daje z siebie za duzo kiedy regularne zadowalanie jej partnera staje sie wazniejsze od jej wlasnych potrzeb. 51. Zwiazek w ktorym nadmiernie sie starasz prawdopodobnie jest do niczego. 52. Kiedy zrzedzisz on sie wylacza, ale kiedy przemawiasz swoimi czynami, koncentruje na tobie uwage. 54. Jesli zycie codzienne staje sie rutyna mezczyzna jest bardziej sklonny dac ci rodzaj milosci jaka darzyl swoja matke - i wzrasta prawdopodobienstwo, ze bedzie cie zaniedbywal. 58. Mezczyzna wykorzystuje kobiete, ktora ma na kazde skinienie w dogodny dla siebie sposob, ale nie bedzie sie dla niej wysilal. 62. Kobieta o emocjonalnej naturze ma dla niego wiecej z popychadla. 64.Mezczyzna zapomina co dla niego znaczysz jesli mu o tym nie przypomnisz. 72. Wiekszosc mezczyzn ma sklonnosc do lekcewazenie kobiet, ktore wydaja sie zbyt ulegle. 77. Musisz pokazac, ze nei bedziesz tolerowala zlego traktowania. Wtedy nie stracisz jego szacunku. 78. Zachowujesz prawo wlasnosci do siebie, kiedy potrafisz stac na wlasnych nogach. Mezczyzna nigdy nei powinien czuc ze jestes na jego lasce. 88. Kiedy odchodzisz od rutyny, twoja nieobecnosc tam, gdzie zawsze bylas sprawia, ze on przytomnieje. Mezczyzni nei reaguja na slowa, reaguja natomiast na brak kontaktu. 90. Mezczyzna nie bedzie szanowal kobiety, ktora automatycznie ustawia sie na najwyzsze obroty aby mu dogodzic. 93. Keidy zaczynasz sie smiac zaczynasz zdrowiec. 95. Mezczyzna czuje, ze zdobyl kobiete, gdy ona je mu z reki. Wtedy zaczyna byc znudzony. 97. Kobieta ulegla, ktora daje za duzo, sprawia wrazenie jakby wierzyla w mezczyzne bardziej niz w sama siebie. Mezczyzni widza to jako slabosc a nie wdziek. 99. Naprawde silni ludzie nie tlumacza sie dlaczego wymagaja szacunku. Po prostu nie zadaja sie z kims, kto im szacunku nie okazuje. 100. Najatrakcyjniejszym przymiotem czlowieka jest godnosc.
  8. Smutenka

    chce kochać i być kochana..

    Najpierw musisz pokochac siebie... Zajrzyj do mojej stopki i znajdz cos ;-)
  9. Smutenka

    Pragnę spokoju, miało być inaczej

    Dropsy, a o co ci chodzi?
  10. Smutenka

    Pragnę spokoju, miało być inaczej

    Zajrzyj na link w mojej stopce. Znajdz cos dla siebie. Ja stracilam 9 lat na... docieraniu sie, tlumaczeniu, ze kazdy ma kryzys, ze raz jest lepiej raz gorzej... nie warto bylo, zniszczyl mnie. Ale sie odradzam, dzieki terapii i lektura wlasnie. A zaczynalo sie od niewinnych sprzeczek - teraz widze, ze nei chcialam widziec...
  11. Smutenka

    Rodzina męża nie akceptuje mnie

    Popieram osobke powyzej. Przeceniacie znaczenie...mchmm...rozmowy. Powiedz mu spokojnie co czujesz... pokaz mu, ze to cie boli... daj mu do zrozumienia, ze cierpisz... Najgorsze jest to, ze nie tak latwo jest kogos przekonac, tak, tak, ty to wiesz jak to czujesz ale i on wie swoje. Bylam w malzenstwie gdzie: tlumaczylam wyjasnialam prowadzilam dlugie rozmowy Roznie bywalo, zwykle od jego humoru... Czasami juz, juz mi sie wydawalo, ze sie rozumiemy... a potem zdziwiona bylam... Przestalam sie dziwic jak przeczytalam \"Dolaczego on nie kocha a ona za nim szaleje\" - Susan Forword. Prosze sie nie sugerowac tytulem, to tylko tytul, a ksiazka jest o trudnych mezczyznach, jakie jest ich myslenie, jak z nimi postepowac, dlaczego tacy sa i... ciezko to zmienic jesli osoba nei podda sie terapii. A ostatnio siegnelam po Krystyny Kofty \"Gdyby zamilkly kobiety\" - to mnie dopiero wstrzasnelo, przykre to jest i tyle, smutno sie robi, ale warto wiedziec, tam jest wszystko na temat rozmow i, ze kobieta-zona nie jest wcale sluchana. To by bylo na tyle. *jesli ktos chce cos polecic prosze to umiescic w mojej stopce - dizekuje
  12. Smutenka

    Dorosłe Dzieci Alkoholikow

    Kobieta Podobna, dziekuje za zauwazenie mnie i mojej prosby. Pozdrawiam! ;-)
  13. , lecz z tej możliwości nie korzysta. Tym prostym zabiegiem Beckett odróżnia uwikłanie kobiece od męskiego. Niekiedy mówi się, że para „zakopała się” za murami, „ukryła się przed światem”, jak w piosenkach o zakochanych. Dwoje ludzi zrobiło to, pozbywając się osobistych przyjaciół sprzed małżeństwa. W początkach związku wydaje się, że nikogo więcej, prócz ewentualnych dzieci, nie potrzeba do pełni szczęścia. Zajęci sobą, powiększoną rodziną, gromadzeniem dóbr, domem, nie zauważają, że wyeliminowali po kolei najpierw wszystkich znajomych, potem przyjaciół i tym sposobem sami siebie na siebie skazali.
  14. Fragmenty: PŁEĆ SAMOTNOŚCI Gdy po zawarciu formalnego związku kobieta i mężczyzna zamieszkają we wspólnej przestrzeni, sentymentalnie nazywanej gniazdkiem albo ogniskiem domowym, zaczyna się proces przystosowania, wzajemnego lub jednostronnego „przycierania rogów”. Dorosłe osoby, których wychowanie zakończyło się już dawno temu, muszą wyzbyć się nawyków, przyzwyczajeń, uzależnień lub przyzwyczaić do nich partnera, muszą wychować się wzajemnie dla wspólnego dobra. Następuje stopniowa weryfikacja wyobrażeń o wspólnym życiu, krystalizacja pojęć i tęsknot. Dwie dotąd pojedyncze, zindywidualizowane samotności dodają się do siebie, tworząc nową jakość: samotność pary. Dobra znajomość odruchów, zachowań, zgadywanie życzeń – w czym celują żony – studiowanie psychiki, z roku na rok pogłębiana wiedza o stanach depresyjnych czy maniakalnych partnera, o jego przewlekłych chorobach i lekarstwach, jakie powinien brać, przewidywalność pytań i odpowiedzi, znoszenie wymownego lub roztargnionego milczenia, umiejętność omijania problemów, to wszystko brane jest niekiedy, fałszywie, za bliskość. Analizowanie charakteru mężczyzny, jego potrzeb, kaprysów, apetytów po to, by go obłaskawić, utrzymać przy sobie, bywa wówczas głównym zajęciem kobiety, ważniejszym niż jej praca zawodowa. Statystyki pokazują, że jest to główny powód ucieczki od małżeństwa ambitnych, robiących karierę kobiet. Te dziewczyny zachowują się tak jak mężczyźni, nie chcąc się wiązać: wolą wyczerpującą pracę niż podległość i ciągłą gotowość zajmowania się mężczyzną. Kortyzol jest hormonem odpowiedzialnym za poziom stresu, podnosi się we krwi tylko podczas silnych emocji negatywnych. Dr Janice K. Kiecolt-Glaser, psycholożka badająca pary, liczyła także ilość przymiotników używanych podczas rozmowy – pozytywnych bądź negatywnych, uważając, że im więcej jest określeń dobrych, tym lepsze jest małżeństwo. Oczywiście dla osoby, która tymi pozytywnymi określeniami się posługuje. Okazało się, że podczas rozmowy u mężów obniżył się poziom kortyzolu. Nie obserwowano wzrostu poziomu hormonu stresu także wówczas, gdy związek się sypał. Nawet gdy było już bardzo źle, mężczyźni nie tracili humoru. Nie podnosił się im poziom fatalnego hormonu, nie stresowała ich sytuacja, nie wpływało to na ich stan zdrowia. Kiedy mówiono o zapalnych kwestiach, poziom kortyzolu u mężów spał spokojnie jak pies Baskerville’ów po udanej akcji. U żon zaś podnosił się jak rtęć w termometrze dogorywających na cholerę. U kobiet – przeciwnie. Co prawda rzadziej używają negatywnych określeń, ale gdy już ich użyją, poziom kortyzolu we krwi podnosi się natychmiast. „Wynika z tego, że kobieta zachowuje się w małżeństwie jak barometr. To po niej przede wszystkim widać, czy w związku dzieje się coś złego. I to ona bardziej cierpi z powodu stresu” – mówi Janice K. Kiecolt-Glaser. Te badania psychologowie powtórzyli w dziesięć lat po ślubie. Prawie wszystkie pary zgodziły się wziąć udział w badaniu. Okazało się, że różnice między żonami a mężami nie zmieniły się. Większość kobiet, które były bardzo wrażliwe na negatywny wizerunek swojego małżeństwa, te, którym bardzo wzrastał poziom kortyzolu, była już rozwódkami. Analizując wyniki tych badań, dotykamy spraw najważniejszych: zdrowia a nawet życia. To, czego się dowiadujemy „pozostaje w sprzeczności ze statystyką dotyczącą długości życia. Dlaczego kobiety, które reagują silniej, żyją dłużej, a mężczyźni, wydawałoby się, znacznie pogodniejsi, żyją krócej? Sądzę, że przyczyną mogą być znacznie większe stresy, na jakie narażony jest mężczyzna, pełen ambicji zawodowych, niekiedy zresztą wyśrubowanych, w miejscu pracy. Dom, rodzina, gadanie kobiety, jej pretensje, na ogół słuszne, nie stresują go, bo się nie liczą. Jest egoistycznie nastawiony, choć uważa, że robi wszystko dla rodziny. Żona mało go obchodzi, po prostu uczy ją omijać trudne tematy. To jest właśnie to, co nazywam tresurą, można też określić ten rodzaj męskiego zachowania praniem mózgu. Nawet bez użycia słów, humorami, minami, gestami, mąż daje do zrozumienia żonie, że nic nie osiągnie w ten sposób. Pewnie dlatego kobiety manipulują mężami: wydaje im się, że osiągną to, czego pragną „nie wprost”. KOMU TO SIĘ OPŁACA? Na największy stres narażone są niepracujące zawodowo żony, te, które nie mogą oderwać się od problemów, wciąż tkwią wyłącznie w życiu męża, tak jak Winnie, symbolicznie zakopana po pas w piachu. Inne badania nad małżeństwami dowiodły, że jeśli kobieta pracuje więcej niż czterdzieści godzin tygodniowo, jeśli jest zajęta, pochłonięta pracą i karierą, stan zdrowia jej partnera zwykle się pogarsza. Socjolog z uniwersytetu w Chicago, prof. Ross Stolzenberg, zbadał przez trzy lata około trzech tysięcy żonatych mężczyzn. Ci, których żony nie pracowały lub nie pracowały długo, nie poświęcały na pracę wiele czasu i uwagi, byli zdrowsi niż mężowie pracoholiczek. Wiadomo przecież, że w większości związków, to kobieta dba o czystość mężczyzny, pierze jego rzeczy, prasuje, mówi mu, że się ochłodziło, więc należy się ciepło ubrać. Wiadomo, że mężczyzna ubiera się na ogół w to, co wisi na krześle, co zdjął z siebie wczoraj wieczorem. Nie dostaje za to nic w zamian. Żadnej troski. Znają to prawie wszystkie żony. Oczywiście w sytuacjach ekstremalnych, podczas ciężkiej choroby, zwykle kobieta może oczekiwać pomocy. Na ogół jest to jednak sytuacja ostateczna, choroba stwierdzona przez lekarzy, powodująca, że kobieta jest przykuta do łóżka, niedołężna. I tu jednak zdarzają się rozstania, mąż nie wytrzymuje słabości żony, musi odejść albo przynajmniej znaleźć sobie inną opiekunkę. W normalnych warunkach żona musi sama dbać o siebie, nie ma tu symetrii. Tak jak w badaniach, nie ma i w życiu żadnej równoległości, długość pracy mężczyzny nie wpływa w żaden sposób na zdrowie kobiety. Może wpływać jedynie na rozwód, gdy żona sądzi, że to nie praca go pochłania, lecz inna kobieta, albo gdy ma po prostu dość samotności i braku życia rodzinnego, bliskości, wspólnoty. Zaczyna szukać i znajduje przyjaciela. „Wiem, czego mogę się po nim spodziewać” – mówi kobieta. „Wiem, czego mogę od niej oczekiwać” – myśli mężczyzna. „Wiesz, że tego się po tobie nie spodziewałam” – mówi żona, gdy mąż ją czymś zaskoczy. „Nie sądziłem, że się do tego posuniesz” – wyraża zdziwienie mąż. W związku, w układzie jest bowiem także miejsce na zaskoczenie. Nawet jednak nieprzewidywalność staje się z czasem obłaskawiona. Oswojona, przewidywalna. Każda z par określa to inaczej, posługując się własnym kodem: Robert znów miał swój odlot, Kasi całkiem odbiło, miała dół, jak w zeszłym roku. W taki sposób mówią bohaterowie małżeństwa. Kasia spakowała manatki i wyjechała nagle, zostawiając Roberta, który miał właśnie swoje pijackie, tygodniowe tango, albo zaćpał. PLAMY NA SŁOŃCU MAŁŻEŃSKIM Regularne kryzysy są zjawiskiem występującym w krajobrazie małżeńskim. Mają swój rytm, częstotliwość, pulsowanie. Podobnie funkcjonują cykle w przyrodzie. Katastrofy, pożary powodzie, trzęsienia ziemi, niby nieprzewidywalne, a jednak można je przeczuć lub wywnioskować z badań, na przykład na podstawie plam na słońcu, wiatrów wiejących od gór, zachowania zwierząt lub przy pomocy odpowiednio czułej aparatury, wykrywającej wstrząsy sejsmiczne czy erupcje wulkanów. Kryzysy małżeńskie powstają z nawarstwienia problemów, z niedopowiedzeń, z omijania pewnych spraw, o których nie wolno mówić głośno. Czasami jest to prawdziwe, plemienne tabu, którego przekroczenie może prowadzić nawet do śmierci, jeśli sposobem załatwiania problemów małżeńskich są rękoczyny. A dochodzi do nich wcale nie u ludzi z „marginesu”, czy w środowiskach kryminogennych, taki sposób ucinania sprawy bywa również metodą w rodzinach inteligenckich. Dobrze wychowany mąż, lubiany w towarzystwie, ceniony w firmie umie bić tak, żeby nie pozostawić śladów na ciele, a zostawić je głęboko w psychice. Dlatego część zalęknionych kobiet boi się odezwać. Nie tylko jednak milczą te bite czy kaleczone psychicznie w wyjątkowo okrutny sposób, milczą także i te, które chcą utrzymać związek, a wiedzą, że jedynym sposobem jest milczenie na pewne tematy. Nie wolno pytać, rozważać, dochodzić do prawdy w celu oswojenia śmierci kogoś bliskiego, ojca, matki, brata; nie powinno się mówić o chorobie, zdradzie, kalectwie, narkomanii syna lub córki. Pod groźbą zepsucia nastroju. A zepsucie nastroju może prowadzić do kryzysu. Zwykle jest tak, że mąż nie chce słuchać o trudnych sprawach, uważa, że rozdrapywanie ran nic nie daje, że i tak nic się nie poradzi, lepiej więc zająć się czytaniem gazety lub oglądaniem meczu niż wałkować temat. I te właśnie odrzucone tematy utwardzają się, nakładają na siebie jak słoje drzewa, na pewien czas zapewniają twardość pnia, ale gdy stan taki trwa zbyt długo – drzewa próchnieją. Jeśli nie będę poruszała tych tematów, mój mąż będzie miły i będziemy mieli spokój, myśli żona, lecz nie znajduje spokoju wewnętrznego, bo pozory spokoju nie przynoszą ukojenia, a rana w środku wciąż się paskudzi, gdy tymczasem wiadomo, że „przegadanie” problemu, zanalizowanie go, oczywiście bez wałkowania godzinami, podzielenie się myślami, ewentualnie też odpowiedzialnością, daje dobre efekty psychologiczne. To rodzaj terapii, jakiej mogą sobie wzajemnie udzielić partnerzy. Bywa, że kobieta zwierza się przyjaciółce, jednak zawsze wówczas pojawia się gorzki osad: dlaczego mogę jej o tym powiedzieć, a nie mogę rozmawiać o tym z nim? Kto w końcu jest mi najbliższy? Zaczynają się spekulacje: skoro mogę obejść się bez niego w takich ważnych dla mnie sprawach, to może w ogóle mogę być sama albo z kimś innym, z kim będę mogła mówić o wszystkim, co jest bolesne. CICHE PRZESTRZENIE „Tak mało jest rzeczy, o których można mówić, że mówi się o wszystkim. O wszystkim, o czym można. I ani słowa w tym prawdy” – mówi Winnie spokojnie, już bez rozpaczy, po prostu przyjmuje ten zastany układ jako optymalny. Jeśli były kłótnie, wypaliły się już. Spokój panuje na tej pustyni, choć jest to ten rodzaj paraliżującego spokoju, jaki ludzi zwykle przeraża, przerażał także każdego z małżonków, zanim jeszcze rozpoczęli wędrówkę przez wspólną pustynię, cichą przestrzeń. Podwójny letarg, klincz psychiczny. Samotność każdego z osobna ma płeć, samotność mężczyzny różni się od samotności kobiety. Wspólnie tworzą coś w rodzaju podwójnej, osamotnionej bliskości na tratwie, na pełnym morzu albo w okopach. Mąż i żona są „okopani”, tak właśnie jak Winnie i Willie: ona unieruchomiona, zakopana po pas, on może się poruszać, lecz z tej możliwości nie korzysta. Tym prostym zabiegiem Beckett odróżnia uwikłanie kobiece od męskiego. Niekiedy mówi się, że para „zakopała się” za murami, „ukryła się przed światem”, jak w piosenkach o zakochanych. Dwoje ludzi zrobiło to, pozbywając się osobistych przyjaciół sprzed małżeństwa. W początkach związku wydaje się, że nikogo więcej, prócz ewentualnych dzieci, nie potrzeba do pełni szczęścia. Zajęci sobą, powiększoną rodziną, gromadzeniem dóbr, domem, nie zauważają, że wyeliminowali po kolei najpierw wszystkich znajomych, potem przyjaciół i tym sposobem sami siebie na siebie skazali.
×