pełna szklanka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez pełna szklanka
-
Ja właściwie jestem, ale nie mam kompletnie weny twórczej. Oglądałam dzisiaj na \"Animal planet\" film o Steve Irvinie, (łowcy krokodyli), co zginął niedawno. Miał 44 lata i tyle życia w sobie...i tak bardzo kochał rodzinę, z wzajemnością. I jakoś mnie to wszystko przygnębiło, że pisać mi się nie chce. Ale pozdrawiam. Basen wczoraj zaliczony, dzisiaj odpuszczam. Jutro pójdę. Wczoraj byłam 30 minut, z czego 20 byłam sama! Miałam cały basen dla siebie, ratownik się nudził :D Ale tak wieczorem jest fajnie pojechać, ulice puste, nie ma problemu z parkowaniem, do samochodu mam jakieś 20 metrów, więc się nie przeziębię po drodze (to już sięgając w zimową przyszłość). Ale mam ciągle przed oczami tego Irvina, z jaką pasją robił wszystko w życiu, ech...chyba mu tego zazdroszczę. Człowiek, który robi to, co kocha, ma napęd atomowy w sobie, tyle energii i wiary. Przede wszystkim wiary w sens swojego życia. Pomyślałam, że może nie wszyscy. Niektórzy muszą się jeszcze zmagać z balastem wychowania, tymi wszystkimi watpliwościami, niską samooceną, itd. Ale on nie musiał, miał mądrych rodziców, i poszedł od razu, jak burza. Mówili o nim, że zawsze wierzył w sluszność tego, co robi, i nigdy się nie zmienił. Że sława go ani na jotę nie zmieniła. On sam - ze rozwija się ciągle, bo zastój, to cofanie się. No nic, idę poczytać. Dobranoc
-
Halls. Jeżeli twoj mąż jest (lub był) narcyzem, to tym bardziej nie masz czego żałować, że odszedł. Narcyzm też wynika zresztą z ogromnej niepewności siebie. Taki człowiek ciągle musi czerpać z zewnątrz atrybuty tego, że jest pewny siebie. Prestiż - to jego maska. Zwracaj uwagę na to, czego on uczy wasze dziecko! Na szczęście nikt nie jest idealnie ściśle określonym typem osobowości. To pewne dominujące elementy pozwalają na klasyfikowanie. Zresztą ja jestem raczej przeciwna ścisłemu trzymaniu się klasyfikacji, bo to ogranicza możliwość zrozumienia człowieka, który de fakto jest o wiele bardziej złożony. I zawsze wierzę w to, że człowiek może się zmienić, jeżeli chce. Nie wiadomo, czy Twój mąż nie jest mniej narcystyczny z tą drugą kobietą. Każdy związek jest inny. Może ona potrafi wydobyć z twojego męża jakieś ukryte dotąd pokłady uczuć - nie wiesz tego. Raczej zastanów się, dlaczego się z takim kimś związałaś? Imponowała Ci jego pewność siebie (która potem okazała się raczej \"na pokaz\"?). Jeżeli Ci imponowała - to dlaczego? Może sama chciałaś mieć taką pewność siebie? Łamię się trochę, ale chyba pójdę na ten basen zaraz
-
Anix, Powiedz, czy Ty czytałaś ten topik, czy przypadkiem się tu znalazłaś? Może od razu poczytaj topik \"czy jesteś w związku, w ktorym partner molestuje Cie psychicznie\". Bo Twój już zaczął. Przyda Ci się, jeżeli nadal masz zamiar mu na to pozwalać. Jego nastepnym ruchem bedzie odcięcie Ciebie od rodziny, potem dobieranie garderoby, kosmetyków (zawsze będziesz według niego ubierać się zbyt wyzywająco), potem w końcu usłyszysz; \"z kim, kurwo, rozmawiałaś przez telefon\". I tak dalej, i tak dalej. Z tego, co piszesz, to to nie jest żadna miłość między Wami, tylko chore uzależnienie. On jest bardziej uzależniony od Ciebie i On występuje w roli \"pokochaj mnie, bo ja sam nie umiem\". Zaborczość ma podłoże w niskiej samoocenie. Chce Cię mieć tylko dla siebie? A dlaczego? Bo tylko w ten sposób jesteś w stanie dać mu całą siebie. A On potrzebuje aż tyle, bo aż tyle brakuje mu miłości własnej, do siebie samego. Kochacie sie, jak szaleni, powiadasz? To znaczy wypełniacie nawzajem swoje straszne pustki i kompleksy. Pewnie macie wrażenie jedności, kiedy się tak kochacie. To się jeszcze nikomu nie udało. Nie da się żyć w dwóch ciałach, z jedną duszą. Miłość nie stawia warunków, pamiętaj. Uzależnienie - tak. Stawia warunki i coraz bardziej ogranicza. Jeżeli jesteś związana z takim akurat chłopakiem, prawdopodobnie Tobie też sporo miłości własnej brakuje, ale jemu więcej. Bądź sobą - to jest zawsze aktualne, ale postaraj sie dobrze przyjrzeć sobie, jemu i waszemu związkowi. Jeżeli czegoś nie rozumiesz, albo coś Cię oburza - pisz. masz linka do tego topiku drugiego: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800 Przeczytaj pierwszą stronę. Powodzenia
-
Acha. Ja myslałam raczej o tym, żeby sobie posiedzieć i popatrzeć, nawet, jak jest wiatr - to pewnie i bałwany są w morzu. A jak jest ten wiatr, to sypie mocno piaskiem?. Jak są często deszcze i temperatura poniżej 20 stopni, to piasek pewnie jest wilgotny. Ale mam pytania :D no, ale po prostu nie wiem, ja tylko latem byłam nad morzem :)
-
A ja Wam zazdroszczę tego morza na wyciągnięcie ręki. I w ogóle tam jest ładnie. Nad morzem chyba fajnie sie medytuje? Ale np jesienią, to jak się dostać na plażę taką nie w mieście, tylko taką jak ja znam z wczasów. Chodzi mi o długie dojście i potem brnięcie w piasku. Chodzicie czasami?
-
Acha. Peeling kawowy zrobiony już 3 razy, maść z witaminą A rzeczywiście fajna. Chyba będę często używać, po tym chlorze nie zaszkodzi. U nas jest tylko jedna skromna rura, całkiem niegroźna, zjechałam wczoraj kilka razy :). Ale wiecie co? Jak miałam 13 lat, to żeśmy z kuzynką skakały z wieży 10-metrowej. Na nogi oczywiście. Dzisiaj sobie przypomniałam, przy okazji myśli, że moja córka strasznie jest \"niesportowa\" :(
-
Ja teraz dopiero zostałam dopuszczona do kompa. Dzisiaj było tylko 25 baseników, bo wpadłam na 40 minut przed zamknięciem :D Czyli byłam trzeci raz. Pani z okienka była na papierosku przed wejściem, ale powiedziała mi \"dobry wieczór\", a pan ratownik zagonił do wody z powrotem, żebym jeszcze na plecach sobie poodpoczywała, bo dopiero za 7 minut koniec pływania. I powiedział, żeby na plecach machać nogami, a nie iść na łatwiznę, jak w żabce. Bo nogi wtedy szczupleją. Tylko, że ja chcę nogi pogrubić raczej :) Eeeee...już mnie rozpoznają....no nic, może mi podpowiedzą jeszcze, jak poprawić pływanie. Jutro też idę :D Idalka, czekam na instrukcje, w jaki sposób mam się zawinąć folią samodzielnie (chyba się nie da?) :( Jak się nie da, to użyję córki do pomocy :) Ewcia, martwiłam sie trochę, co z Tobą (ale się wlaśnie zaświeciłaś na tlenie)
-
Ten list jest tak oderwany od życia, jakiego nas uczą przy innych okazjach...że wręcz powala swoją \"naiwnością\" - jak myśli o nim większość słuchaczy, z księdzem na czele pewnie. Piszę o statystycznej sytuacji, nie o chlubnych wyjątkach. To tak, jakby traktorzyście przeczytać instrukcję obsługi odrzutowca :) I może jeszcze dziwić się, że nie rozumie...przecież to maszyna i to maszyna
-
Halls Myślałam o tym, co by Ci napisać... Też miałam takie myśli, jak Ty. I chyba wiem, skąd się wzięły. Szlag mnie trafiał, że mąż jest szczęśliwy, wiesz, dlaczego? Bo zobaczyłam kogoś, kto wziął życie w swoje ręce, i spotkała go za to nagroda! A u źrodła tych myśli było to, że ja tak nie potrafię. Żyłam tak, jak tysiące innych - pod hasłem : \"pokochaj mnie, bo ja sama nie umiem\"... Na tej myśli budują się zależności, chore zależności. Mąż w końcu przyznał się otwarcie przed sobą i przede mną, że nie jest w stanie spełniać więcej tego wymagania, którego się podjął w dobrej wierze. W każdym razie, nie walcz z tymi myślami, tylko je wykorzystaj! To, z czym walczysz, tylko się wzmacnia. Wykorzystaj je do tego, żeby znaleźć...co Cię tak denerwuje? Pójdź za tą myślą w drugą stronę, aż do źródła. Zazdroszczę mu nowego mieszkania, bo? Co wtedy myślę o sobie? Że mnie nie stać na nowe mieszkanie pewnie. Ale spytaj się siebie, po co Ci nowe mieszkanie? (Ja nie wiem tego) ale, czy np. po to, żeby komuś coś udowodnić? Jeżeli tak, to co udowodnić? Jeżeli chcesz nowe mieszkanie, bo to Twoje jest jakieś okropne, to ok. Ale jeżeli po to, żeby rywalizować z kimkolwiek...to może szkoda Twojej energii i pieniędzy. Uzyskasz to nowe mieszkanie, wyżyłujesz się...zobacz siebie w nim, i pomyśl - co dalej? Czy teraz jestem szczęśliwa? Jeżeli tak - to postaraj się taki cel zrealizować. A jeżeli to ma być tylko po to, żeby utrzeć nosa mężowi - to nie warto. Bo On może zauważyć tylko \"acha, masz nowe mieszkanie, fajnie\" - zapomni o tym, będzie się zajmował dalej sobą. Jesteś wściekła, że mąż przestał być od Ciebie zależny - i to mu daje power do życia! Dlaczego tak jest? Bo Ty nie wierzysz w siebie i nie wierzysz, że też możesz nie zależeć od nikogo. A możesz, jak wszyscy mogą. Właśnie Twój mąż zrobił Ci przyslugę...żebyś się obudziła i resztę życia przeżyła świadomie. Wiedząc, czego chcesz i dlaczego. Twoj mąż, piszesz, jest szczęśliwy. Czyli - chyba postąpił słusznie. Cokolwiek robi, czy kupuje to, czy tamto, czy ma taki związek, czy inny - to nie jest Twoja sprawa, ocenianie tego. Po prostu pomyśl sobie, że ma to, czego potrzebuje. Jeżeli tego mu właśnie zazdrościsz, to zamiast się zastanawiać nad tym, co to On ma takiego, czego Ty nie masz, pomyśl, co Tobie jest potrzebne. Tobie samej, bez nikogo. Jeżeli coś Ci jest potrzebne - przyjrzyj się dobrze motywom. Wykorzystaj w tym celu wszystkie myśli, jakie Ci dochodzą do głowy. Także i te \"zazdrosne\". Dopiero wtedy, kiedy stwierdzisz, że dana myśl jest ze \"złego\" źrodła - wtedy ją usuwaj. \"Złe\" źródło - to jest takie, że po spełnieniu się życzenia pochodzącego z tego źródła nie odczujesz prawdziwej satysfakcji, i w sumie nic się nie zmieni w Twojej samoocenie. Masz, Hallsie, mnóstwo czasu, jak sama pisałaś. Wykorzystaj go dla siebie, bo dostałaś prezent od losu, że masz dużo czasu na przemyślenia :) Jeżeli wpadniesz w dołek przy tym myśleniu - to pisz - ktoś Ci tutaj odpowie. Nie jesteś sama na świecie ze swoimi problemami.
-
Witajcie! Postanowiłam pójść za ciosem! Wczoraj wieczorem zdepilowałam pachy u kosmetyczki :) potem kupiłam karnet na basen. I dzisiaj byłam już 2 razy - od 6.15 do 7.45 rano (przed pracą) i teraz, od 20.40 do 21.40. Jestem jednak zdecydowanie \"wodna\". Zrobiłam łącznie dzisiaj chyba ze 100 basenów (25-metrowych). Po południu spałam 4 godziny i teraz też mam nadzieję na normalny sen. A poszłam rano, bo się wkurzyłam na pelnię księżyca, znowu noc w plecy...Więc chciałam sobie dać wycisk dzisiaj, żeby normalnie spać. Co prawda czuję się jak młoda bogini...ale ledwo piszę, ręce mnie bolą. I na oczy nie widzę, mam zaczerwienione od chloru. I cała śmierdzę chlorem. Nie wiem, czy dam radę się jeszcze wysmarować balsamami, ale spróbuję. I jeszcze zainwestowałam w nowy kostium kąpielowy, żeby mieć na zmianę, albo w ogóle (tamtego mi trochę szkoda do tego chloru). A mój facet też chodzi na basen, codziennie, to mnie zdopingowało, już od dawna o tym myślałam. No i u nas dopiero otworzyli po wakacyjnej przerwie, więc chcę szybko nabrać formy, zanim ludzie zaczna łazić w większej ilości. Dzisiaj miałam tor dla siebie, i rano i wieczorem! Jak będę miała jutro zakwasy, to Was zawiadomię :). A teraz maść z wit. A na gębę, i do łóżka! Halls mój mąż się wyprowadził 2 lata temu, nie mieszkamy razem, tylko nie mamy formalnego rozwodu. Zresztą to więcej pisania Present - nie mam siły pisać, ale jest ok :) Ewcia - to samo Mrówka - medytacje mi wychodzą całkiem fajne. Listę (podanie do miłości :) ) mam właściwie skończoną. Takie coś się pisze tylko raz, bo w zasadzie nie powinno się pisać afirmacji \"chcę....\". Bo wtedy otrzymuje się od świata \"chcenie\"...:). Mozna przeżyć życie na \"chceniu\" - przecież o to się prosiło? Tutaj to coś w rodzaju jednorazowej umowy, którą się spisuje i odkłada, a normalnie afirmuje, że już coś masz i za to dziękujesz. Gazelka i Idalka - mam Wam coś do napisania...ale nie mam czasu się porządnie skupić. Tzn. Idalka, jeszcze nie wybaczyłaś całkowicie, bo wybaczyć = w zasadzie zapomnieć...ale to właśnie więcej pisania. Pozdrawiam wszystkich i idę spać!
-
Ćma, a jak sądzisz, kto sie dłużej utrzyma w tej pracy, Ty, czy ta szefowa? Przecież ona psuje wizerunek firmy? Jeżeli nie psuje...to co Ty robisz w takiej firmie? :)
-
Na wypadek, kiedy nie mam czasu się smarować, mam do kąpieli żel typu 2 w 1 (z balsamem). Rękawiczki i żel do kupienia...w tesco :D:D:D:D:D chyba mam głupawkę dzisiaj. Już znikam :D
-
Gazelka po pierwsze cieszę się, że potwierdzasz, że warto czytać, chociaż byłaś dość sceptyczna zdaje się. Ja uważam, że każda książka trafia do nas w odpowiednim czasie. Chyba, że zaczniemy czytać, i nas nie zainteresuje, to po prostu odkładamy - może jest nam teraz niepotrzebna, i nigdy nie będzie? Jednemu wystarczy jedna książka, innym więcej, lub fragmenty. Dlatego uważam, że warto zamieszczać fragmenty, może ktoś odkryje, że właśnie ta książka teraz mu się przyda. Chociaż uważam, że lepiej jest czytać całość, bo autor ma jakiś zamysł, ciąg logiczny w tym, co pisze. Końcowe części wynikają z początkowych. Wnioski nie są urwane z choinki :) W tej książce jest też jedna ciekawa rada - takie ćwiczenie: napisz sobie, jak najbardziej szczegółowo, jakie masz pragnienia, czego oczekujesz od miłości. To znaczy, inaczej. Kiedy już zgodzisz się z tym, że miłość jest najczystszą siłą, uwalniającą cię od egowych dyskusji w sobie i egowego postępowania (pisalam o tym wcześniej). On podał takie stwierdzenia: 1. miłość ma uzdrawiać 2. miłość ma odnawiać 3. miłośćma dawać bezpieczeństwo 4. miłość ma ispirować swoją potęgą 5. miłość ma dawać pewność, uwalniać od wątpliwości 6. miłość ma odganiać wszelki strach 7.miłość ma odsłaniać nieśmiertelność 8. miłość ma przynosić spokój 9. miłość ma harmonizować różnice 10. miłość ma zbliżać do Boga Trzeba sobie zapisać to, czego się oczekuje, czyli, w zasadzie to, co chcesz osiągnąć, żeby się czuć bezpiecznie i szczęśliwie. Tu włączasz swoje ego, podajesz wszystkie jego podszepty i głośne głosy, ale na zasadzie zaprzeczenia - że tego właśnie nie chcesz. Jako przykład na p. 1. (miłość ma uzdrawiać) podał: chcę uzdrowić się z gniewu na mojego ojca. Chcę uzdrowić miłość,ktorej nie umiałem dać swoim dzieciom, kiedy tego potrzebowały. Chcę wyleczyć rany po tym, jak straciłam X, mojego przyjaciela. do p. 2. : ( miłośc ma odnawiać) chcę poczuć nowy przypływ entuzjazmu do swojej pracy. Chcę odnowić swo pociąg fizyczny do żony/męża. Chcę na nowo poczuc się młodo do p. 3. (milość ma dawać bezpieczeństwo) : chcę poczuć się bezpieczniej wśród innych ludzi. Chcę się czuć bezpiecznie, jeśli X mnie odrzuci, gdy mu powiem, że go kocham. do p. 4.(milość ma ispirowac swoją potęgą) : chcę, żeby moja miłość była potężna. Chcę wyrażać milość, kiedy ją odczuwam, a nie ulegać niższym emocjom, takim, jak strach i gniew I dalej. \"Gdy poczujesz, że już wymieniłeś wszystko, czego chcesz (a nie bój się prosić o zbyt wiele!) - umowa stoi. Odłóż kartkę w bezpieczne miejsce. Dałeś duszy znać, czego chcesz, a teraz pora na odpowiedź ze strony miłości. Miłość jest inteligentna i świadoma; ona zna cię lepiej, niż ty znasz sam siebie. Dlatego ona ma moc, żeby wywiązać się ze swojej części umowy. Teraz czekaj spokojnie i uważaj, co się będzie działo przez kilka nadchodzących miesięcy. Nie zastanawiaj sie w kółko nad swoją listą ani nie próbuj jej na silę realizować. Nie musisz robić nic, oprócz jednego: *gdy poczujesz miłość, kieruj się nią. Wypowiadaj prawdę swego serca. Żyj prawdą. Pozostawaj otwarty * W ten właśnie sposób zestrajasz się z miłością. Po upływie kilku miesięcy weź listę, i przeczytaj jeszcze raz. Zapytaj siebie samego, ile z niej się spełniło\" Wydaje mi się, że warto zrobic sobie takie zestawienie, chociażby po to, żeby zebrać w jednym miejscu wszystkie swoje obawy, które gdzieś tam się kołaczą co jakis czas. Ale nie złapane, odpływają, a potem wracają. Taka lista jest dobra, żeby przyjrzec się temu, czego się obawiasz, i czego pragniesz. Będziesz mieć poczucie, że bierzesz życie w swoje ręce. A jednocześnie pozwoli ci w końcu komus zaufać, to znaczy uwierzyć, że nie jesteś sama, że jest siła, która ci w życiu pomaga. Tylko musisz jasno ogłosić, czego właściwie chcesz? Kiedy idziesz do restauracji, normalne jest, że zamawiasz potrawę, a nie czekasz, co ci kelner przyniesie, według jego uznania. Potem czekasz spokojnie, aż ci to przygotują w kuchni. nie lecisz sprawdzać, w jaki sposób przygotowują twoja potrawę. Bo masz zaufanie, że wiedzą, co robią. Tak samo z tą listą. Zamawiasz potrawy w \"kosmicznej kuchni\" ! Ale wiesz, o co prosisz, to jest podstawa. Może ktoś skorzysta. Ja sobie piszę, ale wcale to nie jest takie proste... daję sobie kilka dni na uzupełnianie listy, zanim ją odlożę Pozdrawiam kosmicznie
-
Deepak Chopra pisze, że wszystko jest takie, jak powinno być. Tu i teraz. To, w jakim jesteśmy związku obrazuje nasz stosunek do samego siebie. hmm.... od razu dało mi to do myślenia. Doszłam do wniosku, że ciągle jestem niegotowa na związek codzienny...Biorąc pod uwagę to, jak bardzo się zmieniłam przez 2 lata, od kiedy się mój związek na odleglość zaczął, chyba właśnie tak miało być - z pożytkiem dla mnie, a co za tym idzie - dla innych w moim otoczeniu też. No i dla mojego kochanego też. Widocznie mam jeszcze coś do nauczenia się o sobie \"i w ogóle\", żeby zbudować związek lepszy od poprzedniego (który był bardzo egowy). Pomyślcie sobie, co o Was aktualny związek mówi (lub brak związku). To, co nas spotyka teraz, jest pochodną naszego myślenia wcześniej. A więc to, co myślimy teraz, zaowocuje naszą przyszlością. Jeżeli się o tym wie...trudno się wykręcić od odpowiedzialności, prawda? Ale z drugiej strony, przyjemnie jest być odpowiedzialnym za swoje własne szczęście? Tak, jak pisze Gazelka - od dzisiaj, od już: TYLKO W GÓRĘ ! Idę poczytać :)
-
Ja chyba nie mogę kryptoreklamować mojego łącza :(. Znowu siadło :( Ale i tak cieszę się mimo wszystko, że nie tylko ja chadzam tak poźno na zakupy :) Jestem zdecydowaną \"sową\" i muszę się zmuszac, żeby coś załatwić w mieście rano, kiedy pracuję po południu. A nie muszę się zmuszać, żeby po wyjściu wieczorem z pracy jeszcze pojść do sklepu. Zwłaszcza, że o tej porze jest tam zdecydowanie mniej ludzi. Mąż też jest \"sową\", i córka też. Natomiast moje kochanie jest rannym ptaszkiem i nie bardzo sobie pewne sytuacje życiowe wyobrażam z nim bez pójścia na kompromis, raczej z mojej strony. No, ale to tylko kompromis, a nie udręka :) quest, Mrówka, Present Ja się czuję pełnowartościowym obywatelem świata...jestem w pewnym sensie jednym z wybrańców, że tu sobie żyję (żyjemy, razem z moją duszą :) ) I nie mam zamiaru przepraszać nikogo za to, że żyję, ani umniejszać tego, co mogę od życia dostać. To znaczy, skoro żyję, to mam prawo chcieć mieć w życiu to, co mi jest potrzebne do szczęścia. Problem w tym, żeby umieć odróżniać potrzeby egowe od potrzeb duszy :) wypośrodkować. Dusza w zasadzie niczego nie potrzebuje. Ale potrzebuje ciało. I chyba o tym tu ciągle piszemy...
-
Present Halls Idalia ja mojego męża kocham, w pewien sposób...ale chyba nie wytrzymałabym z nim 24 godzin...odzwyczaiłam się od naginania pod czyjeś potrzeby i dyktando. Dzisiaj byłam z córką w tesco o 23, kupować zeszyty do szkoły. Kupiłyśmy oczywiście mnóstwo innych rzeczy. Wróciłyśmy o 1 w nocy. Jaki normalny facet traktowałby to jako normalne zachowanie matki i córki? Potem wzięłam się za \"fragmenty\" sprzątania, nastawiłam pranie i siedzę przed kompem. Zaraz idę spać. Kiedy normalni ludzie właśnie wstają. Wyspię się i jutro bedę tez na chodzie. Ale g. kogoś obchodzi, kiedy. A normalny facet...zakłóciłby mi sen...żądając obiadu, na przykład :O
-
Przypomniały mi sie \"złote myśli\" teraz. (Córka ogląda tv, reaktywowałam abonament na satelitę...bo mi przysłali, że mam oddać dekoder, jak byłam na urlopie, więc wolałam reaktywować, zamiast trafić do rejestru dłużników :D. Bardzo chętnie się zgodzili. Ja nie oglądam tv od 2 lat, córka właściwie też, nagle zapragnęła mieć z powrotem, jak napisali, że nam cofają umowę :)). Ale moja złota myśl, jest dość poważna, chociaż powróciła do mnie po prawie roku. Już kiedyś pisałam o tym na KWA, ale był mały odzew. Może tutaj ktoś napisze. Czy nie uważacie, że tzw. \"poczucie winy\" = strach przed karą? Czy mamy zakodowane przez wychowanie, że, jeżeli zrobimy \"coś złego\", to musimy za to zapłacić? Co robimy \"złego\"? Co dziewczyny, będące w toksycznym związku, uważają za \"złe\", za które muszą ponieść karę? Czego się boją? Czy przypadkiem nie odrzucenia? Doczytałam ostatnio, ale po raz kolejny, że lęk przed odrzuceniem ma swoje głębokie korzenie w lęku przed śmiercią. Że pierwszego lęku odrzucenia doznajemy od matki, co jest zupełnie naturalnym przebiegiem wypadków. Matka nie może być z nami cały czas. Niemowlę nagle doznaje samotności...i tego nie rozumie...i tego się boi. Bo boi się śmierci. Rozumie podświadomie, że brak matki = brak jedzenia i przytulania, co jest dla niego bramą do śmierci. Matka nie wie, kiedy dziecko właśnie poczuje jej nieobecność, a właśnie poszła włączyć pralkę z pieluchami, lub ugotować coś do jedzenia, lub , po prostu sie wykąpać, lub drzemnąć. Lub 1000 innych rzeczy. Dziecko czuje, że ma niezaspokojone potrzeby i daje o tym znać swoim płaczem. Matka przybiega, ale poczucie już sie pojawiło, i lęk. I on nam towarzyszy przez całe życie. I dlatego dopiero pozbycie się lęku przed śmiercią tak na prawdę może nam pozwolić na radosne życie. Dopóki jesteśmy \"egowi\" (czytaj: \"Freudowi\"), stoimy w miejscu. Dlatego psychologia klasyczna jest dobra, ale do pewnego momentu. Ona przeczy reinkarnacji i wędrówce dusz. Dobrze tłumaczy mechanizmy uzależnień od warunkowania wychowaczego, ale nie idzie dalej. Nie tłumaczy tego, po co w ogóle żyjemy! Natomiast, jeżeli uznamy, że mieszka w nas nieśmiertelna dusza, a my jesteśmy tylko tymczasowym jej przejawem...wszystko się zmienia. Ja na prawdę codziennie pytam sie swojej duszy, czego sobie życzy. Lubię ją, bo czuję, że jest piękna :) Inne dusze też są piękne, ale często stłamszone w swoich ciałach. Ostatnio miałam pewną nieprzyjemną sytuację z egiem mojego dobrego kolegi...ale w ogóle nie przejęłam się, bo wiem, że jego dusza jest piękna. I kolega odpuszcza, tak, jak poprzedni kolega, strasznie \"egowy\"...oni mnie nie rozumieją na poziomie swojego ego, ale i tak są dla mnie życzliwi...to jest niesamowite. Ich dusze nie pozwalają na krzywdzenie mnie...za dobrze się znamy :D Ale ja nie o tym chciałam. Wystarczy mała myśl, która, de facto, jest myślą zasadniczą. Jesteśmy tymczasowym mieszkaniem dla naszej duszy. Żadne odrzucenie nie jest możliwe. Śmierć nie oznacza końca wszystkiego, jest tylko etapem. Po śmierci naszego ciała, dusza z radością wraca do właściwego swojego domu i się cieszy z wolności. Ale ma zachowaną pamięć naszych wszystkich doświadczeń, bo po to była z nami. Jak przyjemnie jest myśleć z miłością o wszystkich ludziach, których się spotkało...mogę zaświadczyć. To są uczniowie, wszyscy się uczymy. Druga rzecz. Kara. Jest wymyślona na Ziemi. Mylona z karmą. Chodzi o intencje. Niektórzy robią coś w intencji zaszkodzenia komuś innemu, ponieważ myślą, że...tak trzeba (na Sycylii obowiązuje wendetta - zemsta). Będzie im to wybaczone po powrocie. Jeżeli robisz coś, zgodnie z tym, co Ci mówi Twoja dusza (intiucja), to znaczy, że robisz to z miłością. Za to nie może być kary. Ponieważ miłość jest siłą napędową wszechświata. Jeżeli umiesz słuchać swoją duszę (intuicję), nie masz możliwości skrzywdzenia nikogo. Jeżeli chcesz umieć słuchać swoją duszę...musisz umieć kochać siebie. Bo droga miłości to droga dawania. Nie możesz dać komuś tego, czego sama nie masz. Jeżeli chcesz kochać siebie, musisz umieć słuchać swoją duszę. Tylko Ona potrafi powiedzieć Tobie, co masz zrobić, żeby siebie kochać. To jest proste, jak budowa cepa........... W każdej sytuacji, dusza każdej zainteresowanej osoby nie ustaje w wysiłkach, żeby jej zakomunikować, co trzeba zrobić. Różnica polega na tym, że niektórzy ten głos zagłuszają do końca życia, a niektórzy się \"budzą\". Te dusze, które były zagłuszone, muszą powtarzać swoje doświadczenia. :)
-
Pozdrawiam wszystkie dziewczynki Wyglądam na gbura, ale mi się odcina net w domu. Pojawia się i znika. Mam tylko w pracy, ale tam nie mam czasu za bardzo (tzn. tutaj :) ) Miałam parę \"złotych myśli\" przedwczoraj w nocy, ale na razie się gdzieś zapodziały, jeszcze muszą dojrzeć. Halls, pamiętaj, że poczucie, że samotność jest okropna i, że to coś \"gorszego\", jest w Twojej głowie. Tylko i wyłącznie. Samotność może być zbawieniem, żeby przestać byc zależnym od innych ludzi. Bo zawsze na końcu czeka Cię zawód. I w ogóle wyrzuć ten zestaw słów ze słownika: \"okropna samotność\" . To, jakich słów używasz, świadczy o tym, jakie masz myśli. A ten zestaw jest negatywny. Dopóki masz takie myśli, to samotność zawsze taka właśnie będzie. Mrówka, chciałam dużo rzeczy napisać, ale teraz nie mam czasu. Przypomniało mi się tylko coś, może Ci się przyda. Kiedy okropnie kłóciliśmy się z mężem, stawaliśmy się całkowicie \"egowi\" i byliśmy całkowicie ciałami i emocjami - to było wtedy, kiedy On chciał odejść, i musieliśmy wywalić sobie wszystkie żale z 13 lat...nie pamiętam już, które z nas wyczuło , że fala emocji u drugiego trochę opadła, i powiedziało : \"wiesz co.... brazylijscy aktorzy zagraliby to lepiej... Może zrobimy sobie przerwę? \" To powiedzenie nagle ustawiło nas we właściwych proporcjach Zrozumieliśmy, że GRAMY ROLE. Od tego czasu nasze kłótnie wyglądały już inaczej. Powiedzmy 10 minut dla ego i 40 minut dla ducha, 10 minut na odpoczynek. Potrafiliśmy się śmiać z siebie, z tych ról. Bo, kiedy włączalismy nasze dusze do rozmowy, pojawiała się chęć wzajemnego zrozumienia i szacunek. Potrafiliśmy się... kłócić z miłością! To było raczej wyjaśnianie sobie wszystkiego. Pewnie, że od czasu do czasu emocje brały górę, ale na krótko. Z Twoim to się może nie uda, ale ty sama spróbuj tak o Was pomyśleć. Albo tylko o sobie, kiedy dojdzie do Waszej konfrontacji. Skurcz żołądka jest zdecydowanie egowy. Acha ciągi myślowe - tzw. pociągi :) też są egowe. Ciagły dialog w naszych głowach - też. Bez żalu można się go pozbywać. Myśli najwyższe, te od duszy, są krótkie i twierdzące. Dusza z nami nie dyskutuje! To bardzo ważna wskazówka. Też miałam problem, żeby odróżnić, które myśli mogę usuwać, a których słluchać. Doczytałam sie tego i przeanalizowałam. Tak właśnie jest. Momenty olśnienia, inspiracji, natchnienia, są nagle, powiedziane lub \"poczute\" raz. Dyskusję podejmuje w naszej głowie ego. Wątpi ego, krytykuje ego. Halls, to nieprawda, że samotność jest okropna. To lęk przed życiem jest powodem takich destrukcyjnych myśli. Samotność - przebywanie samemu ze swym zalęknionym ego - o tak, to może byc męczące. Ale też jest konieczne do pozbycia się zalęknionego ego i nabrania odwagi do życia pełną gębą, a nie cichaczem. Kończę, bo mi tu ciągle przerywają :)
-
Mrowka - widzisz - ja myślałam, że to z tym ciałem, to Ty już wszystko wiesz... A Ty po prostu TYLKO rozumiałaś...powiedzmy tak, jak się rozumie opis wyglądu, zapachu i dzwięku morza. Sama wiesz, jakie to robi na prawdę wrażenie, jak się w końcu nad tym morzem znajdziesz. Każda (każdy ) z nas ma takie niespodzianki....i to jest fajne! :) Wczoraj czytałam Deepaka...tam jest to samo. Co jest nieprzychylne, krytykujące, wątpiace, to jest egowe! To, czego się boisz - przyciągasz. W dodatku, boisz się czegoś, ponieważ to znasz! Jeżeli znasz i przeżyłaś...to znaczy, że to było przejściowe, przecież żyjesz dalej, prawda? Boisz się, że ktoś skrytykuje Twoje ciało - hmmm...no i co z tego?...(tzn, teraz już się nie boisz, wiem). Ja się opalałam w tym roku...\"na syrenkę\" :), a 20 lat temu wstydziłam się, i mówiłam, że jestem \"nie dość ładna\" . To moje dokładne słowa. Idiotyzm. A muszę powiedzieć, że takie opalanie i pływanie jest bardzo przyjemne. :) W dodatku miałam wyraźną zachętę z pewnej strony (żebym ładnie wyglądała). A przecież nie mam ciała modelki, tylko swoje własne, które bardzo lubię. Pamiętam, jak sie dziwiłam, że wnuki, po kolei, chciały spać z moją mamą - że się nie brzydzą jakoś, czy coś...A to właśnie dzieci mają prawidłowy i zdrowy stosunek do ciała. Ciało jest tylko nośnikiem tego, co się kocha. Kocha się babcię, z takim cialem, jakie ma, bez zbędnych pytań.
-
Mrówka, to ciekawe, co piszesz. Ja też muszę powiedzieć, jak Quest, że akurat tego kompleksu zupełnie nie mam. Ciało jest zwierzęce, i to jest dla mnie normalne. Nie czuję sie lepsza od zwierząt, tylko bardziej odpowiedzialna jakoś, za siebie i za nie. Ponieważ ja mam rozum, który potrafi przewidywac skutki różnych działań. Dlatego też ciężko mi pogodzić się z zabijaniem zwierząt dla naszego jedzenia, chociaż wiem, że jesteśmy drapieżnikami i w zasadzie przewód pokarmowy mamy dostosowany do trawienia i roślin i zwierząt. Ale nie dziwię się córce, że nie je mięsa, od kiedy zobaczyła w internecie zdjęcia, jak się \"hoduje\" i zabija zwierzęta dla potrzeb ludzi...Potem dochodzi świadomość, ile tego jedzenia się marnuje i po prostu wyrzuca. Owszem, jakies bakterie i owady się pożywią, ale jednocześnie ludzie, nawet 10 km od restauracji, głodują... Ale to trochę nie na temat, o którym pisałaś. Myślę, że masz ciekawy przykład tego, jak Twoje myślenie zostało wykształcone przez nauczycieli i rodziców. Przede wszystkim - wartościowanie. Coś jest \"lepsze\", a coś \"gorsze\". Dobrze zaliczać się do tych \"lepszych\", prawda? A co jest lepsze? Człowiek! bo...(i tu są wymieniane różne argumenty. Ty akurat zapamiętałaś to, że \"gorzej\" być zwierzęciem). I tak Ci zostało, a pewnie aż do tej pory nie musiałaś się tym zajmować, bo to kółko było w dalszej kolejności Twojego łańcuszka. Idalia przeczytałam, ja też uważam tak, jak Ty. Co więcej mam napisać...
-
A to było o schematach w podświadomości :) Największym \"gadem\" jest najczęściej brak miłości do siebie.
-
O, właśnie też chciałam coś takiego napisać. Wystarczy poobserwować największego \"gada\", jak mu się nie dasz raz, drugi, trzeci, to jakbyś popchnęła kostkę domina. Potem już Ci polecą inne schematy, bo naruszsz konstrukcję. One jedne stoją za drugimi i prędzej, czy później, nie da się utrzymać takiego \"domina\". Samo padnie. :)
-
Mróweczka, piękne rzeczy piszesz ostatnio. Normalnie, jak wulkan jakiś. Ale miałaś kopa w życiu, żeby Cię tak zagotowało...przemiana węgla w diament się dokonuje na naszych oczach. Nie ma takiej siły, żebyś się zamieniła z powrotem :) Pod warunkiem, że nie dasz się uśpić komplementami i podziwem, nawet jak najbardziej szczerym :) To nie będzie co prawda węgiel z powrotem, ale zmętnienie diamentu lub jakieś brzydkie rysy :) Ja wolę mieć krzywe szlify, ale blask czysty :) Poczułam, że już nie mam lęku przed utratą! To niesamowite...Ty piszesz o tym (między innymi) od czasu mojego wyjazdu, a ja tam właśnie przestałam się bać utraty... Cieszę się z tego bardzo. Wszystko przychodzi, po kolei. Jak już jest spokój, to co jakiś czas odkrywasz nowego miłego gościa w swoim domu...a niemili znikają sami, bez pożegnania - po angielsku się ulatniają. Dobrze jest sobie ponazywać swoich niemiłych gości...tylko po to, żeby kiedyś stwierdzić, że ich już nie ma! Pozdrawiam serdecznie. Czytałam dzisiaj bardzo długo zaległości na forum. Taki mam zwyczaj, że czytam dokładnie, bo nie chcę czegoś przegapić. Wstępy i posłowia w książkach oraz podziękowania, które autorzy piszą na początku :) Więc forum też :) Ewcia, jak nie masz komunikatora, to pewnie, że nie dostałaś wiadomości. Se ściągnij tę javę, to Ci się otworzy :P
-
Quest, też witaj Mogłyśmy się gdzieś minąć, pewnie. Myśmy sobie lubiły posiedzieć długo w jednym miejscu i poobserwować ludzi. Mamy ok. 300 zdjęć, córka się będzie zajmowała ukomputerowieniem. A teraz zaglądam z doskoku, bo mam tyle zajęć. Gotujemy ten makaron! :D Acha, komórka mi się zepsuła, nie lubi słonej wody, a córka swoją zgubiła tydzień wcześniej, więc ostatnie dni to było coś pięknego, zegar miałyśmy tylko w samochodzie :D Nikt nie wie, że już jesteśmy, bo nie mamy jak zadzwonić, a przynajmniej spokojnie wracałyśmy, też bez ponaglających telefonów (\"gdzie jesteście i czemu tak długo , czemu jedziecie nocą, a czemu to, a tamto...\"). Np Zagrzeb nie był w planach, tylko po drodze sobie wymyśliłyśmy (tzn ja konkretnie) :) Mówię Wam, presja wewnętrzna i zewnętrzna, to nasz wróg!
-
O, cześć Prezencie właśnie przeglądałam \"tematy wymagające...\" na szczęście nie bardzo jestem \" w temacie\"...zresztą jakoś mnie nie wciąga. Wiedza książkowa i w ogóle wiedza historyczna jest bardzo niepewnym źródłem. Dużo zależy od osobowości autora , jego prywatnego życia i doświadczenia. Słowa są tylko słowami, nie są w stanie przekazać wszystkiego. Jakieś kłótnie o to, kto był bliżej prawdy o Jezusie nie mają dla mnie sensu. Bo co to znaczy \"prawda\" ? A urlop z mnóstwem wrażeń i przygód trochę też miałyśmy. Najważniejsze, że udało mi się pokazać dziecku to, co zaplanowałam. Swoje plany napisałam w 1 smsie, gdzieś w kwietniu...chyba zostały wysłane wtedy \"do realizacji\" :) I wszystko było zgodne z moim nastawieniem też. Tak wyglada moja \"prawda\" o tych wakacjach - wszystko mi się podobało oprócz motorówek i innych skuterków wodnych...czasami czułam się, jak na środku autostrady, kiedy sobie relaksowałam się na tym materacu :) Tak myślałam (nieładnie, muszę przyznać) o tym, że jakiś jeden palant MUSI mieć 10 minut poczucia swobody ujeżdżania wody na skuterku, a cała zatoka MUSI mu kibicować w odsłuchiwaniu ryku silnika. Nawet nurkować nie można było, bo wibrowała cała woda :( Biedne rybki i inne żyjątka nie mogą uciec od tych hałasów.