Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

sammi

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Witam, Na wstępnie chcę zauważyć, że treść mojego postu jest wyjątkowo długa, ale dziewczyny jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości i przypuszczenia to przeczytajcie to… Zbierałam się z napisaniem tego postu już jakiś czas, ale wczoraj miałam ostatnie badanie krwi, więc chciałam już napisać wam w 100% pewne informacje…. Decyzję o napisaniu tak osobistej rzeczy podjęłam, ponieważ sama szukałam pomocy i uspokojenia na tym forum, może wam moja historia też pomoże…. Zacznę od początku… Od 2,5 roku biorę regularnie tabletki antykoncepcyjne, przez pierwszy rok stosowałam Novynette, następnie przeszłam na Yasmin. Mam 22 lata, studiuję, mam plany na przyszłość i bezpieczeństwo było dla mnie najważniejsze. Zmiany tabletek dokonałam z powodu ciągłych zmian nastrojów oraz ogólnego złego samopoczucia, więc z lekarką postanowiłyśmy o zmianie tabletek na Yasmin. Przez dwa lata byłam ze stałym partnerem. Niestety nigdy nie mogłam zaufać tabletkom i nigdy nie kończył we mnie albo używaliśmy prezerwatywy. Nigdy nie mogłam się odblokować. Zastanawiałam się jak taka tabletka ma zabezpieczać. Niestety w wyniku różnych zdarzeń musieliśmy się rozstać. Tabletek nie odstawiłam, ponieważ bardzo dobrze się po nich czułam i miałam cykl idealnie uregulowany, co w porównaniu z moimi 6 miesięcznymi przerwami w miesiączkowaniu przed tabletkami było bardzo wygodne. Po trzech miesiącach zaczęłam spotykać się z kimś innym. Siłą rzeczy zaczęliśmy ze sobą sypiać. Mój obecny partner jest starszy ode mnie o 8 lat. Ciężko to przyznać ale posiada większe doświadczenie w tych sprawach ode mnie. Był z kobietami, które brały tabletki antykoncepcyjne i nigdy dodatkowo się nie zabezpieczały, miał również dziewczynę, z którą w ogóle się nie zabezpieczał ponieważ w wieku młodzieńczym miał poważną operację i był w 100% przekonany o swojej bezpłodności. Oczywiście nic się nigdy nie stało , żadnych nawet podejrzeń dotyczących ciąży. To wszystko skłaniało mnie do zaufania tabletkom i w końcu do kochania się bez stresu. 3.03 zaczęła mi się przerwa z odstawienia, wszystko normalnie, standardowy przebieg, nic więcej, nic mniej, w sobotę (czyli 8.03) miałam już kończące plamienie ponieważ była to już moja 2 tabletka z nowego opakowania Yasmin. W ten dzień się kochaliśmy, oczywiście do końca. Po 4 dniach zaczęłam bardzo źle się czuć. Miałam bardzo silne całodniowe mdłości. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Zaczęły punktowo boleć mnie piersi oraz czułam promieniowanie w podbrzuszu. Mój chłopak twierdził, że to stres i powinnam przestać o tym myśleć. Akurat złożyło się tak, że mieliśmy już wcześniej zaplanowany wyjazd na weekend nad morze. Myślałam, że dobrze mi to zrobi i lepiej się poczuję. Niestety czułam się tylko gorzej, nie mogłam już nawet podnieść się z łóżka, mdłości miałam cały czas, nic prawie nie jadłam i nie piłam. Dalej jednak myśleliśmy, że może to zatrucie, choć niepokojący był ten ból w podbrzuszu. Oczywiście towarzyszyły przy tym ogromne nerwy i wewnętrzny niepokój. Razem uznaliśmy, że żeby mnie uspokoić to powinnam pójść do ginekologa, ona mnie zbada i wszystko wróci do normy. Po powrocie, w poniedziałek pierwsze co zrobiłam to poszłam do lekarza. Lekarka zbadała i jedyne co mi powiedziała to się dziewczyno uspokój, nic Ci nie jest, te mdłości wywołujesz sama, chociaż ja 7dniowej ciąży nie będę w stanie wybadać. Trochę mnie to uspokoiło. Wieczorem czułam się lepiej. Niestety następnego dnia było tak samo, objawy nie mijały. Czułam się fatalnie do środy i razem z chłopakiem wykonaliśmy test płytkowy. Wyszedł negatywnie. Uspokoiłam się tylko na chwilę. Mdłości nie mijały, ból nie mijał, doszła dodatkowo senność, zawroty głowy i zaburzenia koncentracji. Postanowiłam więc pójść do lekarza rodzinnego. Lekarz pierwszego kontaktu potwierdził tezę ginekologa i uznał, że to wszystko nerwy, ponieważ jest to niemożliwe przy braniu regularnie tabletek i z taką dokładnością jak ja to robiłam (maksymalne opóźnienie to 10min). Zleciła mi serię badań krwi oraz jak to powiedziała dla uspokojenia BHCG oraz wypisała receptę na leki uspokajające. Niestety były Święta Wielkanocne i badanie mogłam wykonać dopiero we wtorek. W czasie świąt czułam się coraz gorzej, mdłości trwały, zawroty głowy trwały, senność okrutna, doszły jeszcze nieuzasadnione płacze, wyglądałam jakbym była zdjęta z krzyża, wszyscy w rodzinie zastanawiali się czy ze mną jest wszystko okej. Cały ten czas byłam w ogromnym stresie i czułam że coś tam się dzieje. We wtorek miałam pobranie krwi. Wynik był na następny dzień. Cały czas mój chłopak był ze mną. W przed spotkaniem i wynikami mówiłam mu, że czuję się jakoś lepiej, ze zaczyna to ode mnie odchodzić. Czas prawy nadszedł. Weszłam do gabinetu. Lekarka powiedziała, że nie ma dla mnie dobrych wiadomości. Z testu BHCG wynika, że jestem w ciąży. Wskaźnik wynosił 359 z norma jest poniżej 5. Zamurowało mnie, nawet nie zapłakałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, poprosiłam, żeby tylko chłopak mógł wejść do gabinetu, żebym nie była tam sama. Lekarka również nie wiedziała co powiedzieć. Pytała się czy miałam jakieś biegunki, wymioty, czy brałam antybiotyki, oczywiście nie było nic takiego, spytała się również czy piję alkohol i czy w ten dzień mogłam go pić. Przypomniało mi się, że w ten dzień byliśmy na imprezie i faktycznie piłam alkohol. Lekarz powiedziała, że to mogło spowodować odblokowanie jajeczka. Przed spotkaniem ze mną konsultowała się z Panią ginekolog (inną niż ta u której byłam wcześniej) i ona już czekała na mnie w celu wykonania badania USG. Wyszłam z gabinetu wbita w ziemię, bez słowa, również mój chłopak nie wiedział co powiedzieć. Pojechaliśmy do Pani ginekolog. Pierwsze co kazała, to mi się uspokoić, ona o wszystkim wie i mam się niczym nie martwić, ona jest po to żeby mi pomóc. Jestem odpowiedzialną osobą i jakoś rozwiążemy tą sytuację. Na badaniu USG nic nie wyszło, zarodek jeszcze się nie zagnieździł. Macica była pusta. Ginekolog powiedziała, że jeszcze nic nie jest przesądzone i prawdopodobnie zarodek jest w jajowodach i wystąpiła ciąża pozamaciczna. Zleciła jedynie ponowne badanie krwi. Wykonałam je. Nie muszę chyba mówić jak wiele nerwów i stresu mnie to kosztowało. Wynik był poniżej 2,0. To było aż nierealne, lekarz powiedziała, że prawdopodobnie zarodek obumarł i nastąpiło samoistne poronienie tak jak to się dzieję w 50% przypadków, że kobiety nawet nie wiedzą, że są w ciąży. Po prostu mam taki organizm, że bardzo szybko odczułam wszystkie zmiany we mnie zachodzące. Krwawienia nie miałam. Chociaż skonsultowałam się w tej sprawie i podobno, jeżeli ciąża jest pozamaciczna to tego krwawienia nie będzie. Dopiero wszystko oczyści się w trakcie krwawienia z odstawienia, ponieważ przez cały ten czas brałam jeszcze tabletki. Jednak taki wynik mnie niepokoił i postanowiłam zrobić trzecie badanie. Na szczęście również wyszło poniżej 2,0. Nadal czuję się źle, pozostały mi silne bóle głowy i dreszcze, mdłości stopniowo ustępują. To było niesamowite doświadczenie, jak jednego dnia wiedzieć , że jest się w ciąży a następnego już nie być. Wykończyła mnie psychicznie ta sytuacja, ale mam nadzieję, że ktoś na moich doświadczeniach skorzysta. Pozdrawiam i gratuluje wytrwałości w czytaniu. s.
×